przez Peter Covell » 4 Paź 2008, o 12:04
-Czy ty myślisz, że mam zrobić to, co ja myślę, że chcesz, żebym zrobił, a ja nie jestem pewien czy jestem w stanie to zrobić? - zapytał podejrzliwie patrząc na drewniane pale
-Tak, ale zapewniam cię, że będzie to mniej skomplikowane niż twoja zawiła wypowiedź. - uśmiechnął się - Zaczynaj, ja popatrzę i pomedytuję.
Peter z przerażeniem spojrzał na najwyższy z drewnianych pali, którego czubek sięgał wysokości około pięciu metrów nad ziemią.
-Niedobrze... - mruknął pod nosem
Prawą nogą stanął na pierwszym z pali - ten był niski, raptem z dwadzieścia centymetrów, Peter bez problemu utrzymał równowagę. Lewa na noga na następny, dwa razy wyższy. Prościzna. Spojrzał na trzeci i zaklął cicho, acz z uczuciem. Tym razem palik był dalej i do tego różnica wysokości była z dziesięć centymetrów większa. Ostrożnie podniósł prawą nogę, zachwiał na lewej i w ostatnim momencie dosięgnął stopą trzeciego palika, wciąż mógł stać na dwóch, więc szybko odzyskał równowagę.
Obawiał się, że zaczną od jakiś kodeksów, zbiorów praw i innych mądrości, o których nie miał pojęcia i które z pewnością sprawiłyby mu spore problemy. Kiedy spojrzał na kolejny palik doszedł do wniosku, że wolałby wkuć na pamięć całe pieprzone archiwum Jedi.
Wziął głęboki oddech, na oko zmierzył odległość, jaką będzie musiał pokonać, szybko podjął decyzję i, nie wiedząc kiedy, już chwiał się na lewej nodze, wściekle machał rękami i klął na czym świat stoi.
W końcu jednak udało mu się stać względnie prosto.
Tylko, że nie bardzo wiedział co dalej.
*****
Po raz kolejny próbował wstać z ziemi nie jęcząc przy tym za bardzo. Powoli mijało południe, mięśnie płonęły żywym ogniem, kręciło mu się w głowie, a liczne stłuczenia i zadrapania po prostu przestał już zliczać. Dotychczas udało mu się, ku uciesze przyglądających się całemu przedstawieniu dzieciaków-adeptów, dojść tylko do połowy tego zwariowanego toru i miał już serdecznie dość tego deprymującego ćwiczenia.
A najbardziej irytował go jego nauczyciel, który przez te wszystkie godziny nawet na niego nie spojrzał, lecz siedział na ziemi ze skrzyżowanymi nogami i zamkniętymi oczami, medytując.
Peter otarł pot z czoła i przysiadł obok niego. Obserwował jak jakiś siedmio, może ośmiolatek bez wahania skacze z pala na pal, w ciągu zaledwie kilku minut dociera na sam szczyt i złośliwie uśmiecha się do niezdarnego dorosłego. Po prostu świetnie.
-Mistrzu, - odezwał się cicho - wyjaśnij mi co ten dzieciak takiego robi, że mu się bez problemu udaje dotrzeć do końca, gdy ja z trudem dochodzę do połowy?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"