Content

Odrzucone KP

[Wpis] Roaat Derru

[Wpis] Roaat Derru

Postprzez Roaat Derru » 19 Lut 2012, o 12:37

1. Nazwa postaci: Roaat Derru
2. Rasa: Człowiek, urodzony na Alderaanie
3. Profesja: Łowca nagród/Najemnik/Płatny morderca
4. Data urodzenia: 7 BBY
5. Usposobienie: Roaat to człowiek z pozoru spokojny i opanowany, jednak bardzo łatwo wpada w szał i agresję. Zawsze polegający bardziej na sprycie niż sile. Jest typem człowieka, który niezbyt lubi brudzić sobie ręce. Nierzadko ucieka się do łapówek czy innych form przekupstwa. Jest zwykle bardzo pewny siebie, zawsze przekonany o swojej wyższości. Nie ufa nikomu, niechętnie zawiązuje przyjaźnie, ewentualnych sojuszników traktuje głównie jako tymczasowych pomocników, nie związując się z nimi emocjonalnie. Nie jest zbyt rozmowny, posługuje się prostym językiem, tonem nie wyrażającym żadnych emocji. Ma słabość do alkoholu. Uwielbia ładunki wybuchowe. Nie dba o życie innych, ważne, aby on wyszedł cało z opresji. Ma skłonności psychopatyczne, zadawanie bólu innym sprawia mu przyjemność. Bardzo egoistyczny i zarozumiały, uwielbia się przechwalać, co często wpędza go w tarapaty.
6. Wygląd:
Image
wzrost 187 cm, średnia budowa ciała. Krótkie, czarne włosy, lekki zarost na twarzy, nieco zadarty nos. Jego plecy zdobią bladoróżowe smugi, będące pamiątką po dzieciństwie spędzonym w kanciapie przybranej matki. Lewa dłoń jest pozbawiona najmniejszego palca, cała jej zewnętrza strona pokryta jest bliznami po oparzeniach. Na brzuchu i klatce piersiowej widnieje kilka tatuaży, nabytych przez Roaata podczas pobytu na Tatooine. Uwagę zwracają lekko zapadłe, zawsze podkrążone bladozielone oczy, z których lewe jest nieco zaczerwienione. Roaat nosi lekką zbroję z duraplastu, wzmacnianą stalowymi płytami. Pokrywa ona cały korpus i plecy najemnika. Na nogach, Roaat nosi ochraniacze na kolana i zwykłe, czarne spodnie oraz ciężkie, skórzane buty. Od spodni oddziela ją srebrny pas, na którym wiszą blaster i bukłak. Na plecach dzierży wiekowy karabin blasterowy E-11. Zawsze nosi przy sobie kilka termodetonatorów.
7. Umiejętności: Choć tyłek Roaata wiele razy uratowało czyste szczęście, niż umiejętności, mężczyzna potrafi kilka drobnostek.W dzieciństwie Derru był wielokrotnie bity i katowany, z biegiem czasu więc uodpornił się w pewnym stopniu na ból fizyczny. Roaat był raczej średnim strzelcem, z powodu problemów ze wzrokiem strzelać musiał z niewielkich odległości. Był za to bardzo dobry w walce wręcz, mierną siłę fizyczną nadrabiał ogromną zwinnością i mobilnością. To, w połączeniu z świetną znajomością lokalnych sztuk samoobrony na Tatooine, czyniło z niego trudnego do położenia przeciwnika. Roaat nie należał do zbyt charyzmatycznych osób, potrafił jednak sprawnie manipulować co mniej rozgarniętymi rozmówcami. Zna się trochę na silnikach śmigaczy lądowych. Jego prawdziwym żywiołem są ładunki wybuchowe.
8. Ekwipunek: Derru nie przypisywał dużego znaczenia rzeczom materialnym. Nosił ze sobą blaster Merr-Sonn 44 z pakietem amunicji, nieduży zbiorniczek na wodę, na plecach dźwigał nieco zardzewiałą E-11. Na lewym nadgarstku miał naręczne wibroostrze.
9. Środki komunikacji: brak
10. Historia:
Roaat urodził się w 7 roku przed bitwą o Yavin jako syn prostytutki o nieznanym imieniu i Garsona Derru, byłego członka Straży Senackiej, później przemytnika. O matce Roaata nie wiadomo wiele. Zmarła podczas porodu na Aldeeranie, miała wówczas 19 lat. Starszy Roaat postanowił powrócić do starej fuchy. Podjął pracę u huttańskiego gangstera Fal'duu na Nar Shaddaa, skąd miał transportować różnej maści towary na Tatooine. Dziecko oddał zaprzyjaźnionej twi'lekance Jueeli, która nadała mu imię po zamordowanym przez gangsterów narzeczonym i wychowała go jak własnego syna. Garson wynajął jej mieszkanie, w której ukryła małego. W 3 ABY stary Derru, z powodów postępującej choroby płuc musiał znacznie ograniczyć swoją działalność przemytniczą. Leczenie schorzenia uniemożliwiało mu również pokrywanie kosztów mieszkania Jueeli. W 4 ABY Derru nieoczekiwanie zmarł, przed przekazaniem swoich pieniędzy twi'lekance, poślubionej niecałe trzy miesiące przed śmiercią. Fal'duu, do którego należało mieszkanie, nakazał najazd na dom Jueeli i wyłudzenie od niej pieniędzy. Dwa tygodnie po śmierci Garsona do obskurnego mieszkania chłopca wparowali najemnicy.
Przybrana matka zdążyła schować dziecko w małym schowku w ścianie. Gdy przybyli goście nie otrzymali pożądanych pieniędzy, starszy z nich, chissański łowca nagród Hreshan postanowił zabawić się kosztem bezbronnej kobiety. Hreshan ogłuszył Jueelę ciosem w potylicę, odrzucił blaster i zaatakował twi'lekankę. Kobieta, broniąc się przed gwałtem, wydłubała Hreshanowi oko. Ten w przypływie furii zatłukł ją gołymi rękoma. Roaat, który nasłuchiwał tego z kryjówki, postanowił lekko uchylić klapę w ścianie. Zdołał ujrzeć tylko słaniającą się na kolanach kobietę, kopiącego ją w złości Chissa oraz... blaster, odrzucony przez niego wcześniej, jakiś metr od chłopca. Roaat bez zastanowienia wyskoczył ze schowka, chwycił broń z podłogi i oddał cztery szybkie strzały w stronę Chissa, który upadł na ziemię z dwoma dziurami w głowie. Pozostali łowcy, których było trzech, rzucili się na chłopca. Ten zupełnie zszokowany zaczął strzelać na oślep przed siebie. Po chwili straszna scena zakończyła się, a dzieciak był już zablokowany w twardym uścisku togrutańskiego najemnika. Po oprzytomnieniu doszedł do wniosku, że nieumyślnie zastrzelił Jaeelę, która leżała zakrwawiona na podłodze z parującą wyrwą w piersi. Obok niej leżał chiss, trochę bliżej dwóch pozostałych łowców. Jeden po chwili podniósł się z ziemi, z wyraźnym bólem. Rozzłoszczony wyrwał togrutańskiemu koledze dziecko z rąk i rzucił nim z impetem o ziemię. Podniósł z szafki długi, metalowy pręt i zaczął okładać nim dziesięciolatka po plecach. Roatt myślał, że to jego koniec. Po chwili poczuł, jak na jego plecy upada coś ciężkiego. Odwrócił się dopiero po chwili, delikatnym ruchem obracając głowę, żeby sprawdzić co go uderzyło.
Stał nad nim wysoki togrutanin, uśmiechnięty, z blasterem w dłoni. To coś, co na niego spadło, okazało się być zranionym najemnikiem. Leżał po jego prawym boku, wpatrując się martwymi oczami w ścianę.
Shenzot, bo tak zwał się owy togrutanin, był łowcą nagród z Tatooine. Z początku zabójstwo kolegi usprawiedliwał mantrą "że go k**wa nie lubił, bo to debil był i tyle". Dopiero po zabraniu młodego ze sobą na Tatooine wyjawił, że byłby on niezłym łowcą nagród. Roaat nauczył się tam walczyć wręcz, sporządzać proste lekarstwa, strzelać, cicho zabijać, poznał też najskuteczniejsze metody skręcania karku niemiluchom. Na Tatooine był traktowany wyjątkowo brutalnie przez Shenzota i jego kolegów po fachu, którym chwilowo oddawał pod opiekę Derru co jakiś czas. W 10 ABY durosjański łowca głów o dźwięcznym imieniu Kuuhjahn w napadzie złości rzucił w Roaata puszką z gazem podrażniającym, który wylądował prosto na twarzy chłopca i uszkodził jego lewe oko. W odwecie Roaat zakradł się w nocy do kwatery Kuuhjahna i skręcił mu kark podczas snu. Wtedy też stwierdził, że ta stara banda zapijaczonych rozbójników już raczej bardziej mu zaszkodzi, niż nauczy go czegokolwiek więcej. Roaat zabrał za sobą kredyty durosjanina oraz jego blaster Merr-Sonn 44. Żeby wydostać się z Tatooine potrzebował również statku. Interesujący, podrasowany jednoosobowy statek miał w posiadaniu bliski przyjaciel Shenzota, pół-człowiek pół-echanin Vadus. Derru zakradł się w nocy do kanciapy najemnika, został jednak nakryty przez mężczyznę, który nie spał z powodu bólu głowy. Roaat bez namysłu zastrzelił go z nowo nabytego blastera. Gdy już miał wsiąść na pokład promu naszła go pokusa powrócenia na małą chwilkę do mieszkania Vadusa; był on najzamożniejszy z całej grupki najemników. Grzechem byłoby odlecieć i nie przeszukać jego tymczasowej kryjówki. Roaat znalazł tam naręczne wibroostrze, najwyraźniej pochodzące z epoki wojen klonów oraz mandaloriańską zbroję przyozdobioną kłami rancora. Zostawił ją jednak, gdyż była na niego za duża i za ciężka. Roaat wyruszył z Tatooine zostawiając za sobą przeszłość. Z początku chciał uporządkować sobie życie i zostać normalnym obywatelem Republiki. Po 3 latach włóczenia się po różnych planetach i poszukiwań pracy, zrezygnowany doszedł do wniosku, że nie ma dla niego żadnej sensownej fuchy w galaktyce. Mając przy sobie jedynie blaster, postanowił wykorzystać wreszcie umiejętności nabyte wśród najemników i szumowin. Roaat wyruszył na Nar Shaddaa, gdzie podjął się pierwszej fuchy jako łowca głów. Po roku stacjonowania na planecie i wykonywania zleceń dla mniejszych i większych łajdaków, Roaat doszedł do wniosku, że ma wystarczająco pieniędzy i nic go tu nie trzyma. Przed odlotem odszukał zubożałego już Fal'duu i zabił go, wysadzając jego mieszkanie w powietrze. Dziś Roaat włóczy się po galaktyce, zbierając zlecenia na mniejsze i większe głowy.

**********
Zlecenie na Lexo, 23 ABY
Pudło, które stało na obdrapanym, drewnianym stoliku, było zadziwiająco duże jak na wyświetlacz hologramów. Pudło musiało być bardzo wiekowe. Na niegdyś srebrną obudowę zaczynała się wdzierać rdza, wierzchołki były ukruszone, górna podstawa była umocniona brunatnym drutem. Izolator był strasznie poobdrapywany i nieco zbyt mały, zapewne skołowany z jakiegoś zezłomowanego statku. Hologram wyświetlany przez niedołężną skrzyneczkę często łapał zakłócenia, czasami zdarzało mu się przybierać formę holotancerki. Rutiański twi'lek, który stał obok stoliczka i z zapałem wtykał paluchy w coraz to ciekawsze zakamarki hologramowej knajpy, tłumaczył plan z tempem, jakby miał się zaraz udusić. Młody gangster ledwo łapał oddech, plątał mu się język i mocno seplenił. Całość brzmiała jak niepełnosprawny rancor dławiący się resztkami banthy. Wrażenie umacniały dźwięki typowe dla tego typu knajpek: ochrypłe śmiechy podpitych gości, wylewany alkohol, szkło obite o szkło, gdzieś w tle przygrywała jakaś tandetna nutka. Do tego szepcący do siebie gangsterzy, którzy większą uwagę poświęcali półnagim twi'lekańskim prostytutkom w drugim końcu knajpy, które chichotały sobie pod nosem, od czasu do czasu rzucając zalotne spojrzenia i odsłaniając część ciała przed ciekawskimi bandziorami.
----------------------
- Jesteś łowcą nagród, najemnikiem, szmuglerem, zeltrońską dziwką, coś z tych rzeczy?
- Jeśli zapłacisz, mogę być nawet pieprzonym klaunem.
Hutt uśmiechnął się złośliwie. Podniósł tlący się kawałek jakiejś zielenizny zawiniętej w papier i zaciągnął się, po czym kontynuował:
- Nie nastawiaj się na myślenie. To robota krótka, łatwa i przyjemna. Wchodzicie, zabijacie kogo trzeba i wychodzicie. Staracie się jedynie, żeby nie rozwalić połowy miasta. Potrzebuję mięska armatniego, płacę 150 kredytów za łeb.
- Za 150 kredytów to możesz co najwyżej zamówić sobie 15-minutową porcję drapanka w dupsko. Chcę 300 kredytów.
Hutt wybuchnął gromkim śmiechem, po czym zaciągnął się swoim papieroskiem.
- 300 kredytów. Tyle mógłbym wybulić na łowcę nagród z prawdziwego zdarzenia.
Roaat spodziewał się takiej reakcji. W końcu rozmawiał z huttem. Był jednak przygotowany na taką sytuację. Widok z kanciapy gangstera rozciągał się na połowę Mos Eisley. Roaat wskazał palcem brązową wieżę. Był to stary posterunek Imperium. Znał to miejsce dobrze, była to dawna kryjówka paczki Shenzota, obecnie urzęduje tam jakaś inna szajka.
- Widzisz to miejsce?
Roaat wyjął z kieszeni detonator. Uśmiechnął się i nacisnął patrząc na hutta. Rozległ się okropny, ogłuszający grzmot. Wieża wypluła z siebie ogromnego, ognistego grzyba który zaczął wspinać się w niebo i przekształcać w dym. Zasięg wybuchu uszkodził pobliski domek i porozdmuchiwał przechodniów. Duży śmigacz przejeżdżający obok został zrzucony prosto na pobliski sklep ze sprzętem, drzwi wyleciały ze ściany, ściana popękała w kilkunastu miejscach. Po chwili na miejsce zaczęły spadać kawałki brunatnego betonu i jakiegoś stalowego śmiecia. Cała ta pokazówka miała jednak tylko charakter dywersyjny. Roaat szybko schwycił rodiańskiego strażnika przy zejściu na balkon i skręcił mu kark. Zanim pozostali zorientowali się co się dzieje, Roaat trzymał już w dłoni swój Merr-Sonn 44. Szybką serią zabił wysokiego lethiańskiego twi'leka po drugiej stronie zejścia i oddał dwa strzały do durosa z karabinem snajperskim. Ostatni strażnik dzierżył wibroostrze. Roaat schował blaster i podszedł spokojnym krokiem do napastnika. Ten wymierzył w niego atak, którego Alderaanin zręcznie uniknął. Wytrącony z równowagi zabrak odsłonił swój lewy bok, który sekundę potem został rozcięty przez naręczne wibroostrze łowcy. Powalony, błyskawicznie został dobity pchnięciem w twarz. Łowca spokojnie wyjął i uzbroił termobombę, po czym przerzucił ją przez ramię, prosto w zejście z balkonu. Cała scena, począwszy od detonacji bomby, po wrzucenie drugiej do baru pełnego bandytów trwała nie więcej niż półtorej minuty. Hutt skamieniał. Lexo, bo tak się nazywał owy hutt, podniósł powoli swe obślizgłe łapska i zaczął klaskać.
- Hehehehehehe... Nieźle, nieźle! Dostaniesz 400 kredytów.
Roaat sięgnął po blaster. Hutt spokojnie podniósł papieroska i zaciągnął się zielonkawym dymem.
- Chyba się źle zrozumieliśmy robalu. Ja jestem łowcą nagród. Ty jesteś moją ofiarą. Moi ludzie są już na dole i rozwalają twoje ścierwo. Postarałem się również o efekty specjalne. Uzbroiłem kilka bomb w tamtej melinie, wiedziałem że twoi strażnicy nie są na tyle rozgarnięci aby wpaść na to, że to zwykła dywersja. Teraz jesteś bez strażników i bez szans, bo ci na dole nie mają pojęcia co tu się dzieje. A nawet gdyby mieli, są atakowani przez moje mięsko armatnie. Wybacz za taki rozmach, ale lubię wybuchy. Jesteś udupiony.
Hutt spoważniał.
- Jak to? To znaczy, że to całe zlecenie to był pic, żeby tu przyleźć i mnie za##bać?
Roaat kiwnął głową z miną, jakby właśnie wytłumaczył najprostszą rzecz na świecie. Na dole rozległy się odgłosy strzelaniny.
- Przebiegła z ciebie suka, Derru. - Hutt znowu pociągnął sobie z papieroska, wracając do poprzedniej postawy błogiego spokoju, jakby był święcie przekonany, że napastnik się zgrywa. - Widać nie jesteś palcem robiony. - Roaat pokiwał głową. - Ale ja też. - Hutt nacisnął na duży przycisk wmontowany w prawe oparcie swojego leża. Rozległo się syczenie. W ułamku sekundy z podłogi zaczęły unosić się szare obłoki jakiegoś dymu. Roaat zaczął się krztusić. Dym po chwili opanował cały zadaszony balkonik i całkowicie uniemożliwił dostrzeżenie czegokolwiek. Derru szybko sięgnął do kieszeni po swoją chustę, której używał podczas grubszych akcji do maskowania twarzy i zarzucił sobie ją na nos i usta, po czym zawiązał z tyłu głowy. Łowca zaczął cofać się do tyłu z nadzieją, że wpadnie w zejście i ucieknie poza zasięg nieznanego gazu. Niezła zagrywka psychologiczna i zabezpieczenie ze strony Lexo - mógł to zarówno być śmiertelnie trujący gaz, jak i zwykły dym, mający jedynie ograniczyć widoczność i utrudnić oddychanie. Cofający się mężczyzna stracił nagle grunt pod nogami i spadł w dół. Po chwili nastąpiło tylko uderzenie w tył głowy i okropny ból, rozchodzący się po całej czaszce. Najemnik otworzył oczy. W barze rozgorzała strzelanina. Roaat powoli wstał masując sobie głowę. Nagle coś raptownie zrzuciło go na podłogę.
- Arghhhhh!! K##wa!!
Kolano najemnika wybuchnęło krwią. Musiał dostać od jakiegoś z przydupasów Lexo. Najgorsze była świadomość, że grubas przeforsował jego misterny plan. "Mniej gadaniny, więcej strzelania". Roaat zawalił akcję. Było ropuchę zastrzelić od razu, a nie tłumaczyć mu jak sierocie ze żłobka każdy szczegół planu. Ta sama głupota omal by go nie zabiła na Nar Shaddaa, gdzie polował na psychopatę, który wysadził się w samym środku klubu nocnego. Gdyby Roaat od razu zastrzelił tego idiotę nikt by nie ucierpiał i wszystko skończyło by się dobrze. On jednak wolał wygłosić wywód, jaki on jest sprytny, przebiegły i zajebisty. Okazało się, że ten biedny schizofremik miał w kieszeni trzy termodetonatory. Roaat o mało nie stracił wtedy ręki. Koleś wysadził się w powietrze, rozwalając pół speluny. O stratach cywilnych już lepiej nie wspominać, zresztą mało kto w tej melinie kwalifikował się do cywili. Roaat czuł wtedy beznadzieję. Jeszcze bardziej przygnębiającą beznadzieję, niż ta, która zaznał również na Nar Shaddaa, gdzie pijany w trzy dupy poszedł do mieszkania z twi'lekańskim tranwestytą. Dopiero po chwili odkrył tożsamość pięknej "nieznajomej". Los chciał, że Roaat był najemnikiem, miał więc przy sobie blaster, był pijany i bardzo zdezorientowany zaistniałą sytuacją. Jak to się zakończyło, łatwo się domyślić. Biedny homoseksualista.
Roaat po dwóch minutach spędzonych na podłodze powoli doszedł do siebie. Zdjął swoją chustę z twarzy i owinął nią ciasno zranione kolano. Szybko zerwał z pleców swoją E-11 i otworzył ogień do wszystkich, którzy w barze dzierżyli broń. Nie zwracał uwagi do kogo strzelał, ważne było, by tamta osoba strzelać przestała. Rutiański twi'lek, sepleniący podczas przedstawiania planu. "Do piachu, bo nic z twojego pi####lenia nie zrozumiałem". Duros w śmiesznym hełmie z dwoma blasterami w dłoni. "Do piachu, masz dziwny ryj". Twi'lekańska tancerka, kryjąca się pod jednym ze stolików. "Do piachu, jesteś brzydka i masz obwisłe cycki". Najemnika ogarnęła złość i dzika żądza mordu. Ktoś rozorał mu kolano, ból doprowadzał go do szału.
Potężny kopniak posłał jeden z stolików na twardą, brudną podłogę knajpy. Roaat runął za stolikiem. Nie była to osłona najsolidniejsza, nieoszlifowana powierzchnia kłuła nieznośnie w głowę. Ważne było jednak, że stoliczek chronił przed strzałami z blastera. Łowca sięgnął do kieszeni. Został mu jeden termodetonator. Bez namysłu go uzbroił i wyrzucił za siebie. Nie obchodziło go to, kto zginie. Ważne było, żeby on wyszedł z tego cało. Potężny wybuch posłał za stolik Roaata jakieś śmieci, kubeczki, kawałki trupów. Najemnik ostrożnie wychylił głowę w celu przebadania terenu. Czysto. Wszędzie trupy i krew, na podłodze słania się jeszcze jakiś rodianin. Mężczyzna wstał, rozejrzał się jeszcze raz i utykając, udał się spowrotem na balkon. Dym jeszcze się unosił, jednak widoczność była już conajmniej dobra. Hutt siedział sobie i ciągnął fajeczkę. Gdy zobaczył Roaata, wyraźnie się przestraszył. Derru nie dbał już o to, czy to był śmiertelny gaz, czy opary moczopędne, czy para na sterydach. Był wściekły. Gwałtownie wepchnął huttowi karabin w paszczę i wystrzelił kilka razy. Głowa Lexo zsunęła się i uderzyła o oparcie. Roaat rozejrzał się. Krajobraz Mos Eisley zdominowany był przez ogromny słup czarnego dymu, który unosił się znad wysadzonej kilka chwil temu przez najemnika wieży. Mężczyzna spokojnie udał się spowrotem w dół, do zdemolowanej knajpy. Zastanawiał się, czy ktokolwiek z jego ludzi przeżył. Po chwili odegnał od siebie te myśli. Nie obchodziło go to, nie znał tych ludzi więc obojętny był mu ich los. Ważne, że wykonał robotę.
Roaat Derru
New One
 
Posty: 5
Rejestracja: 17 Lut 2012, o 21:43

Re: [Wpis] Roaat Derru

Postprzez BE3R » 19 Lut 2012, o 15:27

<papug> Skoro pragnie oceny niech tak będzie.

Standardowo kolejny cudem ocalony sierota bez rodziców, 10 latek radzący sobie jedną ręką z 4 najemnikami. Oczywiście o tym, że śmierdzisz mocą na kilometr pisać nie trzeba, aczkolwiek sprytnie próbujesz to przemycić. Mimo że starasz się to zatuszować postać ma niesamowitego wręcz farta i na moje oko zejść powinna od 3 do 5 razy. Dodatkowo sprytnie obszedłeś ewentualne marudzenia dotyczące ekwipunku, mimo wszystko chciałbym wiedzieć co to za "zbroja najemnika"

<papug> Wisienka na koniec.

Prom JV-7 wymaga 6 osobowej załogi i z założenia jest sprzętem imperialnym ścisłego zarachowania. Każdy kto nim lata musi się liczyć z odstrzeleniem przez pierwszy napotkany patrol imperium. Oczywiście mógłbyś ukraść taką jednostkę jednak z pewnością nigdzie byś nią nie poleciał.

Ogólnie karta jest ledwie akceptowalna oczywiście po dokonaniu znaczących zmian w historii oraz wyposażeniu Twojego najemnika. Co do warsztatu pisarskiego się nie wypowiadam albowiem lepsi ode mnie są od tego.

sugeruję poczekać na inne uwagi i dokonać kompleksowacj poprawy karty. Wzmianki o mocy wywal z miejsca bo będą po Tobie jeździć jak Turboczołg po droidach.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Wpis] Roaat Derru

Postprzez Roaat Derru » 19 Lut 2012, o 16:28

Poprawione, historii postaci nie mam zamiaru zmieniać, jednak usunąłem wzmianki o Mocy.
Roaat Derru
New One
 
Posty: 5
Rejestracja: 17 Lut 2012, o 21:43

Re: [Wpis] Roaat Derru

Postprzez Shas » 19 Lut 2012, o 17:17

Roaat Derru napisał(a):na plecach dźwigał nieco zardzewiałą E-11

Jak ty "dźwigasz" skromną E-11'tkę to kondycje masz jawy. Jak pozwoliłeś by broń zardzewiała choćby na milimetr kwadratowy pod językiem spustowym ... to jesteś amator, dziad i piernik a nie najemnik. :P

Roaat Derru napisał(a):To, w połączeniu z świetną znajomością lokalnych sztuk samoobrony na Tatooine

Lokalne sztuki samoobrony na Tatooine. Ciekawe ... możesz bardziej zagłębić się w ten temat bo jestem aż ciekawy co to za sztuki.

Roaat Derru napisał(a):Zawsze nosi przy sobie kilka termodetonatorów.

Tak tylko przy okazji nadmienię że posiadanie tego rodzaju rzeczy jest na większości cywilizowanych światów nielegalne.
I know what dude I am I'm the dude playin' a dude disguised as another dude.
Shas
New One
 
Posty: 477
Rejestracja: 7 Mar 2010, o 19:29

Re: [Wpis] Roaat Derru

Postprzez Roaat Derru » 19 Lut 2012, o 17:31

Shas napisał(a):Lokalne sztuki samoobrony na Tatooine. Ciekawe ... możesz bardziej zagłębić się w ten temat bo jestem aż ciekawy co to za sztuki.


Głównie to walka przy użyciu przedmiotów z otoczenia, np. wystrzelenie z ust kawałka wędzonego kurczaka lub oldskulowe pochwycenie krzesła i zdzielenie nim przez łeb. W przypadkach skrajnych można próbować rozśmieszyć przeciwników na śmierć.

Co do legalności termodetonatorów - życie Roaata ogranicza się raczej do światów pokroju Tatooine, Nal Hutta czy Nar Shaddaa.

Shas napisał(a):Jak pozwoliłeś by broń zardzewiała choćby na milimetr kwadratowy pod językiem spustowym ... to jesteś amator, dziad i piernik a nie najemnik.


Ojtam ojtam ;)
Roaat Derru
New One
 
Posty: 5
Rejestracja: 17 Lut 2012, o 21:43

Re: [Wpis] Roaat Derru

Postprzez BE3R » 21 Mar 2012, o 20:05

Tym razem ja bym dał Tak, ale pewnie już żeś zniknął...
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów


Wróć do Odrzucone KP

cron