Content

Odrzucone KP

[Wpis] Xar V'an-Ro

[Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Xar V'an-Ro » 3 Lut 2013, o 16:25

NAZWA POSTACI: Xar V’an-Ro
RASA: Człowiek
PROFESJA: Żołnierz
DATA URODZENIA: 8 ABY

USPOSOBIENIE:
Śmierć, krzyki, płacz. To, co trzyletni Xar zapamiętał najbardziej z wczesnego dzieciństwa mieszkając u ciotki. Zanim ich miasteczko zostało brutalnie zaatakowane. Podczas tego ataku ciotka Xara zginęła przygnieciona kawałkiem ściany. Widząc śmierci będąc wówczas małym chłopcem przelatywały mu przez głowę takie emocje jak złość, strach, rozpacz. Lecz nie zdawał sobie z tego, bo był jeszcze małym chłopcem.

Później został adaptowany. Przybrany ojciec był Mandalorianem. Ojciec wyszkolił Xara w tym rzemiośle. Wpajając takie cechy jak honor, lojalność, wierność, rodzina. Zawsze wymagał od Xara rzeczy niemożliwych do wykonania w jego oczach. Żądał od niego, że ma uzyskać znacznie więcej niż dobrze. Miał powtarzać daną czynność dopóki nie uzyska perfekcji. I stąd nabrały się kolejne cechy. Dążenia do celu za wszelką cenę. Niszczyć wewnętrzne i zewnętrzne przeszkody, aby uzyskać perfekcję.

Późniejsze poszukiwania biologicznej matki odmieniły, Xara wewnętrznie. Jego cechy nie zostały zastąpione, co tyle że ewoluowały. Jest osobą pewnej siebie a przede wszystkim dumnym tym, kim jest. Uważa pozostałe istoty za słabsze i niżej położonych od siebie samego. Bywa również arogancki a zarazem zrównoważony. Zawsze słucha i analizuje, odpowiada wówczas, kiedy ma coś do powiedzenia. Posiada również cechę umienia adaptowania się do otoczenia, czy danej sytuacji niczym jak kameleon, aby uzyskać to, co chce. Zawsze kroczy raz obraną przez siebie ścieżką. Rzadko kiedykolwiek zbacza czy zmienia wybraną przez siebie ścieżkę. Wie, czego chce i zawsze dąży, aby to uzyskać. Jeśli nie wie, czego pragnie to szuka tego tak długo aż znajdzie to.

Xar jest bystry i spostrzegawczy, zawsze wyłapia to, co może mu pomóc w danej chwili. Jest osobą inteligentną na swój sposób. Bywa przed wszystkim rozsądny do danej sytuacji i szuka jak najlepszego wyjścia. Czasami jest niecierpliwy i wybuchowy niczym uśpiony wulkan. Przeważnie te wybuchy niwelują to, co przedtem uzyskał ciężką pracą. Jest osobą uzdolnioną wszechstronnie, lecz skupia się na tych umiejętnościach, z których ma pożytek.

Wobec osób, które naprzykrzają się jest chamski i złowrogi. Szanuje swoją rodzinę, lecz nie zawsze zgadza się z nią. Dla rodziny i przyjaciół jest dobry i życzliwy, natomiast dla wrogów zły i okrutny. Xar jest wymagający wobec siebie i pewny tego, co robi.
Nie nawiedzi jak jest okłamywany oraz są dyktowane mu warunki. Jest rzetelny, pracowity, i sumienny w obowiązkach, które zostały mu powierzone lub sam wybrał sobie. Zawsze jest punktualny i nienawidzi osób, które spóźniają się.

Jest osobą trzeźwo patrząca na życie i świat. Nie jest jakimś idealistą, zwolennikiem czy religijny. Wieży w to, co widzi i można wytłumaczyć w racjonalny sposób. Śmierć nie jest mu obca. Nie pierwszy raz odebrał komuś życie po to, aby uzyskać planowany cel. Stąpa twardo a zarazem pewnie po okrutnym świecie.

WYGLĄD:
Widzisz przed sobą osobę o poważnym wyrazie twarzy. Prosty nos wraz z kościstymi policzkami podkreślają jego powagę i charakter. Natomiast łuki brwiowe są ułożone symetrycznie, co dodają mu pewnej tajemniczości. Ciągle spogląda z wyższości swoim przenikliwym wzorkiem. Usta ma skromne, jednakże to, co przekuwa w nich wzrok, to ich krwisty kolor. Krótkie czarne włosy dodają pewnego uroku jego szczupłej twarzy. Kroczy pewnie a zarazem twardo po ziemi. Z jego chodu można zrozumieć, że jest pewny siebie oraz dumny.

UMIEJĘTNOŚCI:
-pierwsza pomoc
-szkoła przetrwania, tropienie
-podstawy formy walki wręcz, walką na miecze dwoma bronimy
-szkolenie strzeleckie, broń krótka, karabiny, karabinki, karabiny snajperskie
-techniki rzucania nożami oraz walki nożami

EKWIPUNEK:
-dwa zniszczone miecze
-zniszczona zbroja mandaloriańska wykonana z plastoidu

HISTORIA:
Było późne popołudnie kolejny dziesięcio kilometrowy bieg z wypchanym kamieniami plecak. Wycisnął z siebie siódme poty. Potykał się nawet o źdźbła trawy W końcu stracił równowagę. A plecak zareagował niczym kotwica pociągając Xara. Wywrócił się na plecy. Ostatkiem sił obrócił się na brzuch. Zwymiotował żółcią. Ostatnią czynność wyczerpała wszelkie ładunki siły. Nie posiadał już żadnych rezerw, ci poskutkowało, że twarz Xara wylądowała w własnych wymiocinach. Kolejny upadek wiążący się z kolejną porażką. Wszystko odbywało się tak jakby nie było to naturalne, lecz sztuczne i nieprawdziwe. Oczy Xara przyćmiewała mgła. Po chwil ciężar z pleców zelżał, po czym znikł. Zaczął unosić się.
- Ja latam!
Pomyślał. Lecz to nie przypominało latania. Został po prostu podniesiony. Całe zajście odbywało się jakby nie był samym sobą.
- Di’kut! Z ciebie Jonan – Odezwał się przyjaciel przybranego Ojca. To Ojciec podniósł Xara i niósł do obozu przez dalsza pozostałą drogę.
- Jak możesz męczyć tak to dziecko?
Jonan nie odezwał się. Rozmawiali przez całą powrotną drogę. Lecz Xar nie zapamiętał ani słowa z rozmowy. Po niecałych dwóch godzinach Xar ocknął się w swoim łóżku, po czym znów zapadł w głęboki sen.
Wybuchy. Krzyki. Płacz. Lamenty nad zwłokami straconych osób. Wszędzie szalał ogień. Kurz i dym dodawały większy chaos. Strzały za rogu i kolejne krzyki. Płacz trzyletniego Xara. Znów znajdował się w ruinach domu swojej ciotki. Ciotka Zoja leżał martwa przygnieciona odłamkami ściany. Mały Xar siedział i płakał otulany wrzaskami, ogniem i dymem. Wszędzie zwłoki ogień i dym. Mały chłopiec siedział obok martwej cioci. Twarz miał oblepioną od popiołu, kurzu z połączeniem płaczu. Wyglądał jak bezdomne dziecko. Lecz tak nie było. Bo miał jeszcze Matkę. Bitwa, która toczyła się ciągle nasilała. Przybyły, wreście posiłki, które zostały zatrudnione przez tutejsze władze. Mały Xar nadal siedział samotnie w ruinach domu, obok zwłok swojej cioci. Zamiast rąk mamy wyłaniających się z dymu były to ręce w żelaznej zieleni. Ręce, które wyłoniły się z chaosu okazały się być rękoma przyjaźni. Zabrały, Xara z tego ponurego miejsca uspokajając czule.
Został, zadaptowany przez Jonan stara tradycją Mando. Podczas rozmów z Ojcem, gdy Xar poruszał temat, czemu zabrał go z ruin domu ciotki zawsze odpowiadał – Spóźniliśmy się z obroną Twojego miasta. A honor nie pozwalał mi zostawić Ciebie tam. Zawsze to samo powiadała i nigdy nie zmienił ani słowa. W taki sposób został zaadaptowany i zaakceptowany do nowej rodziny.
Biologicznego ojca nie znał, a matka Jola trzy dni przed atakiem opuściła planetę, aby zarobić parę kredytów na otrzymanie. Straciwszy biologiczną rodzinę zyskał równocześnie nową. Miał nową matkę Rosan i dwóch starszy braci bliźniaków Joj i Zaj. Miał również młodszą siostrę o rok Zona. Wśród nowej rodziny zaznał miłości, której nie mógł zaznać od biologicznej, mimo wczesnego wieku. Jonan zaczął szkolić Xara w rzemiośle, w którym się specjalizował. Było ostrym i wymagającym nauczycielem. Bracia i siostra zawsze pomagali Xarowi a on sam odwzajemniał się tym samym. Lata Mijały a Xara nadal pochłaniał wiedzę. Ćwiczył sumiennie lub do uzyskania perfekcji. Jonan i jego rodzina nie była już przybraną rodzina, lecz tylko rodziną.

Złość przepłynął przez Xara i myśli sprawiły, że czuł się jak ostatni podły złodziej. Okłamać ojca i zdradzić rodzinę. Za to, że dali mu nowe życie i nową rodzinne. Stał wówczas na rampie statku swojego przybranego ojca. Zamierzał opuścić Mandalorę. Musiał to uczynić, aby ochronić własną rodzinę jak i również siebie samego. Podejmując tą decyzje nie miał zbytniego wyboru. Musiał to uczynić i tyle, a do tego przyczynił się pewien incydent, które odbył się jakieś trzy tygodnie temu. Lecz dopiero teraz odważył się, aby poczynić ten krok.
Wracał zmęczony do domu po ciężkim i wymagającym treningu aczkolwiek zadawalającym Xara. Było to późny wieczór a raczej można by powiedzieć, że wczesny ranek. Ulice były okryte półmrokiem. Większość latarni było wyłączone. Tylko w nielicznych domach były zapalone światła. Większość mieszkańców była utulona w głębokim śnie. Lecz ta reguła nie dotyczyła knajpy, który szyld głosił ”Złamany Miecz”. Była to jedyna knajpa w okolicy otwarta a do tak później pory. Ta zaleta zawsze przyciągała osoby do tej knajpy zapełniając ją po brzegi. Również teraz nie odbiegała od tej normy. Knajpa była pełna ludzi jak i również obcych. Szumowin i bandytów gotowi szukać zaczepek byle, o co.
Zbliżając się do knajpy Xar poczuł chęć napicia się zimnego piwa. Czuł, że jest to zły pomysł. Przeczuwał, że powinien ominąć ten lokal dalekim łukiem. Lecz chęć na ten zimny alkohol zatruła umysł Xara.
Otworzył drzwi a w środku pełny tłum. Ledwo można była się przecisnąć i cokolwiek usłyszeć. Lecz w tym wszystkim zauważył wolne miejsce, które widniało przy barze, jakby na niego czekało. Czekało i zapraszało szeroką ręką. Zasiadł na wolnym miejscu i poczekał na barmankę.
- Co podać?
- Proszę o zimne piwo.
Barmanka zmierzyła chłodnym wzrokiem Xara. Po czym nalała piwo i podała. Xara podał chip z nominałem w miedzy czasie mówiąc – Reszty nie trzeba. – Uśmiechnął się do barmanki poczym zaczął sączyć piwo. Barmanka odwzajemniła uśmiech kiwając lekko głową wracając do wycierania kufrów. Delektując się smakiem trunku Xar rozejrzał się w miedzy czasie po knajpie. Gdy opróżnił całą zawartość kufra wówczas udał się do wyjścia z knajpy. Przy drzwiach zobaczył tam Razona. Pośpiesznie opuścił knajpę z myślą aby i oni go nie zauważyli. Kroczył ciemnymi uliczkami z myślą jak najszybciej oddalenia się od tego miejsca.
- Ty tam stój!? – Rozległ się krzyk. Był to głos Razona a wraz z nim stało jego dwóch pachołków. Którzy stanowili nie odłączną parę i zawsze współpracowali razem. Nie cieszyli się zbyt pozytywną opinią, a wręcz uważano ich za bandytów. Minęło kilka minut zanim Xar zatrzymał się i odwrócił w ich stronę. Mimo mroku na twarzy Razona malował się ironiczny uśmiech.
- Wiesz, że mamy zaległą sprawę do załatwienia?
- Wybacz gdybym wiedział, że jest to Twoja dziewczyna to…- chwila zastanowienia się – to by do tego nie doszło.
Wymawiając ostatnie słowa miał na myśli całkiem, co innego. Lecz nie chciał już bardziej wkurzyć niebezpiecznego przeciwnika. Razon i tak był już siny z wściekłości.
- Wybacz? To za mało powiedziane –odparł z ironią – musisz dostać za swoje!
Uśmiechnął się złośliwie a jego pachołkowie zaczęli okrążać Xara, aby odciąć mu drogę ucieczki.
- A tak na marginesie nie jesteśmy już razem…
Wtedy świat zawirował, zamigotał zaszedł mgłą. Pachołkowie Razona rzucili się niemal równocześnie. Lecz ten po lewej stronie był szybszy. Xar obrócił się stając tym samym za plecami lewego przeciwnika. Kopnął przeciwnika w plecy dodając mu dodatkowego impetu, który uderzył się wraz z swoim kolegą z naprzeciwka w głowę. Stracili równowagę i runęli na ziemię tracąc równowagę i przytomność. Razon skoczył na Xara niczym wygłodniały wilk. Xar poczuł jak dostaje w lewą brew. Oko puchnie i ledwo widzi. Musiał zadzierać głowę do góry, aby cokolwiek widzieć. Wówczas otrzymał kolejny cios w szczękę, który dochodzi z dołu. Przed oczyma Xara zawadniały gwiazdy. Razon nie zwlekając zbyt długo rzucił się na Xara, aby zadać kolejny cios. Wówczas Xar złapał rękę Razona i przywrócił go za bark. Nie puszczając ręki Razona, Xar klęknął na jedno kolana, kiedy przeciwnik znajdował się na górze. Klękając na kolano Xar pociągnął za sobą przeciwnika dodając mu impetu spadania. Gdy Razon ręka była już na wysokości kolana Xara, wtedy zadał cios. Cios, który złamał rękę Razona w łokciu.
Nim wizja walki dobiegła końca, Xar otworzył oczy. Ujrzał dwóch przeciwników, którzy odzyskiwali przytomność a trzeci wił się na ziemi niczym wąż. Korzystając z chwili nie uwagi przeciwników Xar uciekł biegiem do domu. Wiedział już, że Razon i jego pachołkowie będą szukali zemsty. Wiedział również to, że czeka go tutaj śmierć. Lecz nie to zatruwało mu myśli. Ciągle zastanawiał się nad dziwną wizją. Czym dłużej się zastanawiał tym mnie wiedział. W końcu doszedł do wniosku, że musiała to być mieszanka roślin w alkoholu z dodatkiem adrenaliny i zmęczenia.

Pikanie dochodzące z komputera nawigacyjnego zagłuszyło tok myślenia Xara. Przywracając go tym samym do rzeczywistości. Nie wiedząc, kiedy znalazł się w kokpicie statku. Komputer nawigacyjny odliczał czas do wejścia w nadprzestrzeni. Gwiazdy rozmył się tworząc błękitny tunel. Spojrzawszy na ekran nawigacyjny upewnił się czy wpisane dane są poprawne. Gdy wszystkie dane zostały sprawdzone udała się wówczas do messy. Wyjął gotowe danie poczym włożył do mikrofali. Wrócił po plecak, który pozostawił przy głównych grodziach. Wróciwszy do messy zaczął przygotowywać zbroję Mando do włożenia podjadając w miedzy czasie potrawkę z kurczaka. Gdy wykonywał wówczas te czynności przypomniał sobie ostatnie słowa matki.
- Lecę na Tatooin. Spotkać się z moim przyjacielem. – Uśmiecha się słodko- Ma mi przekazać pewną paczkę dla moich zleceniodawców. Niebawem wrócę synku.
Trzy dni później miasteczko została zaatakowane.
- Pozostało trzydzieści minut wyjścia z nadprzestrzeni.
Rozległ się głos dochodzący z głośników komputera nawigacyjnego. Xar pochłoną resztkę potrawki poczym zaczął zakładać ubrania a na nią zbroję. Gdy był już gotów to ruszył do kokpitu. Po kilku minutach zaczął przygotowania wyjścia z nadprzestrzeni.

Gwiazdy wróciły do pierwotnego stanu. Za emulatorem widniały dwa słońca. Skontaktował się z tutejszym kosmoportem w Mos Eisley. Przez komunikator rozmawiał z Rodianinem, który przesłał koordynaty lądowiska. Przygotował się do zejścia w atmosferę planety. Podczas schodzenia zboczył z kursu. Parę kwiknięci na komputerze i statek obrał pierwotny kurs na lądowisko. Samo zejść w atmosferę jak i również lądowanie przebiegło bez żadnych przeszkód. Po wyjściu ze statku udał się do kasy, aby zapłacić za postój i zakupić zapasy. Rodiani, z którym rozmawiał przez komunikator również pełni rolę jako kasjera.
Opuściwszy kosmoport i przechadzając się główną ulicą Mos Eisley, mijając w między czasie sklepiki i kantyny zastanawiał się gdzie rozpocząć swoje poszukiwania. Najszybszym sposobem byłoby skontaktowanie się z Hutem. Lecz nie widziało mu się spotkanie z tą oślizłą poczwarą. Szybko porzucił ten plan i uznał go za ostateczność. Postanowił zacząć swoje poszukiwania w kantynach. Wybrał te, które istniały trzynaście lat temu, lub upadły a właściciele nadal żyją lub są dostępni na tej planecie. Po sprawdzeniu około dziesięciu kantyn, zaczął wątpić czy cokolwiek zyska. Podczas przechadzki przez boczną aleje poczuł silne ukłucie dobiegające z wewnątrz jego ciała, a instynkt podpowiadał mu, aby zapukał do drzwi na lewo.. Drzwi były zniszczone przez piasek i czas. Zamknięte okiennic a w niektórych brakowało szczebli. Tynki gdzie nie gdzie odpadały dodając mu urokowi totalnej ruiny. Zapukał do drzwi. Cisza. Drugi raz zapukał, ale tym razem zrobił to pięścią. Usłyszał kroki. Drzwi otworzyły się. Staną w nich człowiek średniej postury. Celując z blastera w Xara. Włosy i broda były już posiwiałe, lecz jego twarz wyglądała na osobę w średnim wieku. Nie miał zmarszczek ani nie przypominał starca.
- Czego chcesz? – Powiedział z wrogością. Zanim Xar odpowiedział minęło kilka minut. Chciał dobrać tak słowa, aby nie otrzymać strzału z blastera. Intuicja zawsze mu podpowiadała, gdy zbliżało się jakieś zagrożenie. Lecz teraz milczało.
- Szukam matki. Ostatni raz ją widziałem, gdy miałem trzy lata. Wiem, że miała tu się spotkać z pewną osobą, -pokazał holozdjęcie matki z przed trzynastu lat- z jakimś przyjacielem, który miał przekazać jakąś paczkę. Było to mniej więcej trzynaście lat temu.
Mówił spokojny opanowany głosem. Akcent, który umieścił w słowach miały mówić nie przerywaj do póki nie skończę. Miał wrażenie, że to poskutkowało. Starzec ciągle wpatrywał się w wizerunek kobiety. Dopiero po chwili Xar zauważył, że starzec schował blaster a jego rysy złagodniały. Staną obok drzwi i zaprosił, Xara gestem ręki do środka.
Zaprowadził Xara do małego pokoju przypominającym salon. Zniknął na chwile w innych drzwiach. Salon, był umeblowany skromnie. Kanapa i dwa fotele a pośrodku mały okrągły stolik. Ale to, co najbardziej przyciągało wzrok to był regał zastawiony wszelakimi pamiątkami prawdopodobnie pochodzące z innych planet odwiedzonych przez starca.
Starze wrócił do salonu niosąc na tacy napój i szklanki. Postawił tacę i nalał zawartość dzbanka do dwóch szklanek. Wskazał gestem Xarowi wolny fotel i podsunął szklankę z cieczą. Sam starzec zasiadł na drugim fotelu siadając tym samym naprzeciw Xara. Zdjął kufel z głowy i ułożył go na kanapie. Gdy sięgnął po szklankę soku i upił parę łyków. Poczuł niesamowity gorący smak. Czuł się jakby paliło go od środka. Oczy wyszły mu na zewnątrz a starzec wybuchł śmiechem. – Chce mnie otruć – myśl jak się pojawiła tak samo szybko znikła, bo intuicja milczała.
- Nie pij tak dużymi łykami. Wymieszałem ten sok z alkoholem, aby rozgrzewał mnie w chłodne nocy. – Wypowiedział te słowa, gdy opanował śmiech.- Taaaak masz oczy swojej matki. – Uśmiechnął się - Znałem ją i to ze mną się spotkała. Byłem wówczas pośrednikiem. Odradzałem jej to zlecenie. Ale potrzebowała kredytów. Była strasznie uparta. – Westchnął ciężko i zamyślił się.
- Była to dziwna paczka nigdy takiej nie widziałem. Nie miała żadnego zamka ani kodu. Możliwe, że wiedział tylko odbiorca jak można to otworzyć. Małe czarne zimne w dotyku mniej więcej wielkości pięści.
Zamilkł na kilka dobrych minut, wspominając tamte czasy. Xar milczał i popijał w miedzy czasie sok. Gdy starzec ocknął się z transu popatrzył na Xara i sam upił parę łyków soku.
- Nie wiem, komu miała przekazać tą paczkę, ale coś wspominała, że ma przelatywać przez Szlak Daragonów. I tam sygnatura statku Twojej matki zanikł. Wątpię, aby żyła. Synu musisz pogodzić się, że Twoja matka już nie żyje. – Westchnął ciężko- Trzymaj… tu masz wszystkie dane, które udało mi się zebrać. Nie zapomnij odwiedzić pozostałe planety i księżyce, które masz tam zanotowane, może dowiesz się czegoś nowego…
Xar wstał i założył kufel na głowę, po czym ruszył w stronę do drzwi. Gdy był już prawie na zewnątrz odwrócił się w stronę starca i rzekł
- Dzięki za wszystko. Na pewno się przyda.
- Owocnych łowów – odrzekł starzec - Po czym ruszył w stronę kosmoport.

Udał się do kasy i uregulował zaległe płatności. Gdy pole siłowe zanikło opuścił Tatooin obierając nowy kurs swojej wędrówki. Zanim obrał kurs gdzie zanikła sygnatura statku, postanowił odwiedzić pozostałe planety i księżyce z listy starca. Nie chciał przyjmować do końca faktu, że może szukać już tylko kości swojej matki.

Minęły już trzy lata od spotkania z Starcem na Tatooin. Pora przyjąć do wiadomości, że matka Xara nie żyje już. Obrał kurs na Szlak Daragonów, gdzie zanikła sygnatura statku. W pobliżu znajdował się tylko jedna planeta. Phindar. Praktycznie mało, co wiedział o t ej planecie. A sam komputer nie posiadał pożytecznych informacji. Leciał na świat, o którym w ogóle nic nie wiedział. Miał tylko nadzieję, że tym razem znów szczęście a przede wszystkim intuicja nie zawiedzie go. Gdy zbliżał się do atmosfery planety z głośników komputera komunikacyjnego odezwał się kobiecy głos.
- Witamy na Phindar. Proszę podać cel swojej podróży.
Zapanowała cisza. Xar starał się dobrać słowa o swoim celu podróży. Postanowił wyjawić prawdę, bo i tak nie miał powodu, aby okłamywać tutejsze władzę.
- Szukam swoją matkę. Jakieś szesnaście lat temu zanikła tu sygnatura statku mojej mamy.
Po kilku sekundach znów z głośników dobiegł kobiecy głos.
- Cel przyjęty. Wyznaczam koordynaty zejścia. Lądowisko numer piętnaście. Koszt dokowania pięćset kredytów za dobę. Życzę owocnych poszukiwani. Witamy na planecie Phindar.
Spojrzał odruchowo na cyfronotes, który miał odbierać sygnał dobiegający z statku matki. Lecz jak to zawsze bywało, ciągle milczał. Wpisał podane współrzędne i skierował statek na dane lądowisko. Całe lądowanie przebiegło bez żądnych przeszkód. Po osadzeniu statku na lądowisku skierował się do kasy. Opłacił z góry trzy dni postoju, po czym udał się do najbliższej wypożyczalni ścigaczów. Nie było zbytniego wyboru. A sprzedawca nie chciał wypożyczyć, lecz sprzedać ścigacz.. Nie mając zbytniego wyboru Xar wybrał najtańszy z możliwych skuterów. Zapłacił za niego dwa tysiące kredytów, klnąc pod nosem, że nie utargował niższej kwoty. Po zdobyciu skutera udał się do najbliższego komisariatu policji.
Po złożeniu oświadczenia dyżurującemu sierżantowi dowiedział się o tutejszych górach, w których mają władze bandyci. Władze nie wysyłają tam swoich patroli z troską o swoich pracowników. A wiadomo, że w tamtych okolicach rozbiło się kilka statków. Ruszył po zaopatrzenie do pobliskiego sklepu. Po niecałych czterdziestu minutach był już gotów do podróży. Celem jego podróży były góry położone na północny zachodu od strony miasteczka.
Podróż mijała w ciszy i spokoju nie licząc warkotu silnika i odgłosów przyrody. Mijał lasy i jeziora. Dzikie zwierzęta roślinożerne i mięsożerne. Niektóre uciekały, a niektóre podnosiły łby spoglądając ciekawsku, a niektóre uciekały w popłochu. A jeszcze inne wydawały przedziwne gamy dźwięków, aby zasygnalizować swoją obecność.
Szum pędu, który otaczał Xara był zminimalizowany przez jego hełm. Cała podróż zaczynał Xara denerwować, a znużenie wdawało się już wyczuć. Ta cała cisza i spokój doprawiały go do szału. Pomyśleć, że kiedyś był człowiekiem spokojnym i cierpliwym, a teraz wkurzało go byle, co. Możliwe, że było to spowodowane paru godzinnym lotem. Nie raz chciał już zrezygnować z poszukiwani i wrócić na Mandalorę, ale coś nie pozwalało mu uczynić tego kroku. Monotonię tą zakłóciło pikanie dochodzące z cyfronotesu. Zatrzymał skuter i sięgnął po cyfronotes.
- Wreszcie! – Krzyknął zadowolony. Pobliskie ptaki i zwierzyna na zmianę barwę otoczenia wzbiły się w przestworza lub uciekły w popłochu. Cyfronotes wreszcie odbierał sygnał, który miał nadzieję, że dochodzi z statku matki. Zdziwiło go, że mimo minionego czasu urządzenie nadal nadaje sygnał. Nanosząc zebrane obecne dane ustanowił nowy kurs swoje podróży. Sygnał dobiegał z zachodniego szczytu gór, do których zmierzał. Odległość od obecnej pozycji do nadawanego sygnału wynosiło niecałe pięćdziesiąt kilometrów. Nie zwlekając ani minuty dłużej skierował się w tamtą stronę. Gdy dotarł do skraju las, który otaczał zachodni szczyt gór zatrzymał skuter, po czym przykrył go gałęziami. Wolał nie ryzykować, jeśli wierzyć plotkom, że w tutejszych górach mają bazę przemytnicy. Jednym słowem należało teraz zachować szczególną ostrożność. Sprawdził ogniwa w blasterach i karabinie taktyczno-snajperski, oraz czy są na miejscu jego dwa miecza i nie ma trudności wyciągnięcia ich z pochwy. Pozostałe dziesięć kilometrów postanowił przybyć marszem. Gdy był już gotów zaczął wspinaczkę. Ostatnie piętnaście metrów przybył czołgając się. Gdy znalazł się przy statku przeprowadził krótki zwiad. Upewniwszy się, że nic mu nie grozi wszedł do pozostałości statku. Nie mając zbytniego wyboru udał się do kokpitu pilota z myślą znalezienia tam, jakich kolwiek wskazówek. Będąc w kabinie pilota ujrzał szkielet przebity grubą rura. Szkielet tej osoby, był matką Xara. Na podłodze obok fotel widniał cyfronotes, był uszkodzony, lecz nadawał się do podłączenia, który posiadał ze sobą Xar. Podłączył oby dwa cyfronotesy i na swoim uzyskał od razu ostatni zapis.
- kokpit, główny panel komputera –część zapisu nie czytelna- jeden myślnik jeden myślnik dwukropek zero.
Koniec notatki. Po wpisaniu danych do komputera. Po lewej stronie otworzyła się szufladka. W środku spoczywał pakunek. Przyglądając się uważnie pakunkowi Xar zauważył kable odbiegające od reszty. Ruszył śladem kabli, które doprowadziły go do nowo postawionego transformatora i generatora energii. Przeczuł, że zbliżają się kłopoty. Ten, kto pozostawił tutaj nowy sprzęt również musiał wiedzieć, że ktoś jest przy tym wraku. Wrócił pośpiesznie do kokpitu i zapakował do plecaka cyfronotes matki wraz z pakunkiem. Wychodząc z wraku wtedy ujrzał napastników. Lecieli wysoko przy konarach drzew. Byli jakieś parę metrów od wraków. Były trzy skutery i pięciu napastników. Xar pokręcił głową, po czym wrócił do rzeczywistości. Wyciągnął karabin i wymienił górną część broni na snajperkę. Ścigacz, który został namierzony jako pierwszy eksplodował ognistą kulą. Wyrównał oddech po czym wypuścił z płuc pozostałości powietrza i namierzył napastnika na samotnym ścigaczu. Na bez wdechu nadusił spust ugadzając przeciwnika w pierś, który runął bezwładnie na ziemię. Pozostałych dwóch przeciwników wylądowali nie opodal wraku i kryjąc się za drzewami skradali się do Xara. Magazynek snajperki wyczerpał się. Sięgnął po dwa blastery po łydkach i ruszył biegiem prosto na przeciwników wysyłając grad śmiercionośnych pocisków. Podczas gdy Xar wysyłał śmiercionośne pociski jeden z napastników zmieniał pozycję, gdzie poskutkowało ugodzeniem go paroma strzałami. Padł na ziemię niczym kamyk oddając ostatnie tchnienie swego bytu. Usłyszawszy piknięcia z blasterów, które sygnalizowało koniec amunicji, rzucił je na bok i wyciągnął obydwa miecze. Ruszy z bojowym wrzaskiem na ostatniego przeciwnika. Przeciwnik wydobył wibroostrze i czekał na odebranie ciosów. Gdy Xar dobiegł do przeciwnika zaczął od razu zasypywać go gradem cięć i pchnięć. Przeciwnik był bezradny i jedyna możliwość, która mu została to blokowanie ciosów Xara i cofanie się. Po krótkiej wymianie ciosów Xar przyskrzynił przeciwnika do drzewa. Jednym celnym ruchem ostrza pozbawił napastnika głowy. Ciało runęło bezwładnie na ziemie w konwulsjach pośmiertnych.
Nie czekając długo Xar wrócił po swoje rzeczy, po czym wsiadł na ścigacz napastników i ruszył w drogę powrotną do kosmoport. Będąc na pokładzie swoje statku sprawdził zawartość bazy cyfronotes matki. Po paru godzinach znalazł wreszcie informacje dotyczące przesyłki.
- Pakunek kostka z neuranium. Cel Korribian. Odbiorca nieznany. Koszt dostarczenia pięćdziesiąt tysięcy kredytów.
Wytrzeszczył oczy i jeszcze raz przeczytał ostatnie słowa.
- Pięćdziesiąt tysięcy kredytów… jeżeli ta cena jest nadal aktualna to pokryje wszystkie koszty moich poszukiwani i będę miał zysk. – Powiedział sam do siebie. Nie zwlekając ani chwili dłużej skierował statek do Korribian.

Schodził w atmosferę uszkodzonym statkiem. Brak silników manewrowych jak i głównych. Mógł w obecnej chwili liczyć na szczęście, które do tej pory nie opuszczało Xara. Jakby tego było za mało to zostało odstrzelone skrzydło stabilizujący lot. Cały manewr można by określić jako kontrolowanym lotem ślizgowym. Leczy, co do kontroli było dużo do życzenia. Zabrzęczały kolejne kontroli o odmowie pozostałych podzespołów statku. Nie miał zbytnio czasu o zastanowieniu się skąd wziął napastnik i czemu ostrzelał statek. Schodził pod ostrym kątem w atmosferę planety. Kadłub rozgrzał się do czerwoności zaczynały się odrywać części statku. Spadał coraz szybciej. W oczach Xara było widać strach i panikę. Starał się z całych sił, aby wyjść z tego jakoś cało. Silne uderzenie pomału nie wyrwała, Xara z fotela. Dziób statku zarył o ziemię. Nie czekając na więcej przygód odpiął się pośpiesznie z fotela łapiąc w miedzy czasie plecak i oddali się od statku. Nim przebiegł parę metrów wstrząsnęła Xara siła eksplozji dobiegająca z strony statku. Krater, który został wyryty przez statek była długości mniej więcej kilometra. Splunął krwi i rozejrzał się poszukując jakiś śladów cywilizacji. Jedynie, co zauważył to coś w rodzaju budynku na południowy zachód. Udał się w tamtą stronę. Czas, który oszacował na dwie godziny okazał się znacznie większy. Wykończony i umierający z pragnienia dotarł do zarysów budynku. Gdy stał tak kilka minut i przygląda się dziwacznej budowli, ukazała mu się istota ubrana w czerni. W dłoni trzymała rękojeść miecza. Gdy napastnicy zmierzyli się wzrokiem, to istota rzuciła się na Xara z dzikim okrzykiem w między czasie zapalając miecz ukazując krwisty kolor. Atakował bezlitośnie zmuszając Xara do defensywy i przybierania dziwacznych pozycji, aby blokować to nowe ciosy. Dyszał ciężko. Brakowało mu już pomysłów. Coraz częściej dopuszczał myśli, że nie wyjdzie z tego cało. Po pewnym czasie miecze Xara poddały się pod wpływem miecza świetlnego i rozpadły. Stanął wyprostowany łapiąc łapczywie powietrze czekając na ostatni cios. Złość przepłynęła przez ciało Xar. Już nie opierał się jej pozwolił, aby rozgościła w jego ciele. Krew zawrzała. Postać w czerni zamiast zadać ostateczny cios wyłączyła miecz po czym go schowała. Wyciągnęła ręce i poderwał Xara. Lekkim ruchem nadgarstka rzuciła Xara na po bliższe skały. Impet uderzenia był tak silny, że Xar stracił przytomność. Ostatnie, co usłyszał to rechot postaci w czerni.

Mam nadzieję że ni ma żądnych drastycznych błędów skończyłem przepisywać wczoraj po 24 i nie czytałem już tego bo mi się nie chciało ;P mam nadzieję, że jest to w miarę napisane i ciekawe ;)

edit: Jest to moje pierwsze spotkanie z grą typu pbf
Xar V'an-Ro
New One
 
Posty: 3
Rejestracja: 3 Lut 2013, o 16:12

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Jack Welles » 3 Lut 2013, o 17:09

No to tak - karta w miarę dobra, ale ma mnóstwo niedoróbek. Po pierwsze w historii postaci jest mnóstwo słów, których automatyczne sprawdzanie pisowni nie wyłapie bo są poprawnie napisane, ale nijak pasują do kontekstu zdania. Po drugie jest parę nielogicznie skonstruowanych zdań. Oba te mankamenty powinieneś wyłapać czytając uważnie kartę, ale generalnie nie są to jakieś wykroczenia, które mogłyby wyeliminować Ciebie z gry. Gorzej jest ze stroną merytoryczną - parę razy zafundowałeś sobie duże ułatwienia fabularne (choćby znalezienie tego starca na Tatooine).
Poza tym z tego co skumałem walczył bronią białą przeciw mieczowi świetlnemu, co by świadczyło o tym, że posiadasz broń domieszkowaną cortosis, tudzież żelazo mando (wydaje mi się, że ona również mogła dać radę blokować ciosy świetlówek - jak nie to proszę mnie poprawić ;) ) - nie masz tego zaznaczonego w ekwipunku, a poza tym taka broń byłaby niezwykle droga.
W profesji napisałeś, że jesteś wojownikiem ( u nas jako tako nie funkcjonuje taki zawód - najemnik, żołnierz, łowca nagród jak już), ale nigdzie nie zaznaczyłeś, że jesteś Mando choć z historii wychodzi na to, że wychowywali Ci postać kubły - to znaczy, że porzuciłeś ich i zostałeś renegatem czy co? Przydałoby się to jakoś uściślić.
Końcówka historii może świadczyć o tym, że zostałeś pojmany przez mrocznych jedi/ sithów - czy to znaczy, że wiążesz przyszłość swojej postaci z ich zakonem?

Póki co z oceną się powstrzymam, do czasu jak rozwiejesz moje wątpliwości ;).
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez BE3R » 3 Lut 2013, o 17:23

<papug> Oceniajcie a będziecie oceniani

Ok zacznijmy w miarę delikatnie, Mando to ty nie jesteś, wojownikiem raczej też nie. Widzę natomiast perfekcjonistą dążącym do konkretnego celu, a celem tym jest zapewne zostanie moczerem..

Ekwipunku praktycznie nie ma, zbroja to nie wszystko a miecze mozesz sobie wsadzić. Biorąc pod uwagę fakt że zbroja jest plastoidowa to pewnie nawet porządnego kubła nie ma. Czyli cudów bym od niej nie oczekiwał.

Karta jest napisana przyzwoicie i o ile nie zostaniesz członkiem klubu mando byłbym na TAK.

<papug> Twój pojedynek z sithem wyglądał by tak.. http://www.youtube.com/watch?v=6oHFLfe9zaU

we właściwe miejsce wstaw sobie force choke...
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Jack Welles » 3 Lut 2013, o 17:30

<papug> Twój pojedynek z sithem wyglądał by tak.. http://www.youtube.com/watch?v=6oHFLfe9zaU

we właściwe miejsce wstaw sobie force choke...


raczej tak:

Image


chyba, że mu specjalnie fory dawał...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Xar V'an-Ro » 3 Lut 2013, o 19:10

No tak co do historii gdy będę miał sposobność to poprawię i postaram jakoś bardziej rozwinąć sytuacje z starcem. Zamierzam zostać moczarem, a ów przesyłka miał być tak jakby przepustką. Lubię mando i sithów i chciałem to jakoś połączyć. Sam pojedynek na końcu miał na celu z pożegnaniem się z czymś i zyskać coś nowego.. A sith chciał się zabawić i rozprostować swoje kości.

Co do profesji to nie wiedziałem co wpisać i poprawie wojownik na żołnierz chociaż mało co będzie to pasować.

A co do ekwipunku to sam nie wiem. Nie chciałem mieć na starcie jakiegoś tam wypasionego sprzętu lecz zdobyć dopiero po naukach lub coś w tym stylu. Co do mieczy to chodziło, mi o to że miały pewna wytrzymałość. Bo zazwyczaj spotkania z sithami kończą się z śmiercią dla ich przeciwników.

Są jeszcze pewne kwestie, które nie przemyślałem do końca co mogło spowodować te błędy.

Pojedynek z Sithem miał oznaczać koniec Mando a początek jako Sith. Lecz nie chciałem określać tego jednoznacznie.

edit już na starcie zauważyłem pewne błędy np zamiast co jest ci no ale poprawię to jak będę miał więcej czasu niż teraz.

A tak na marginesie brakuje mi tu czegoś, coś w rodzaju sklepu aby można było zawsze doposażyć się ;)
Xar V'an-Ro
New One
 
Posty: 3
Rejestracja: 3 Lut 2013, o 16:12

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Thrak Skirata » 3 Lut 2013, o 22:01

Późniejsze poszukiwania biologicznej matki odmieniły, Xara wewnętrznie. Jego cechy nie zostały zastąpione, co tyle że ewoluowały. Jest osobą pewnej siebie a przede wszystkim dumnym tym, kim jest. Uważa pozostałe istoty za słabsze i niżej położonych od siebie samego.

Jeśli został wychowany przez Mandalorian, to biologiczni rodzice, są tylko swoistą ciekawostką.

UMIEJĘTNOŚCI:
-pierwsza pomoc
-szkoła przetrwania, tropienie
-podstawy formy walki wręcz, walką na miecze dwoma bronimy
-szkolenie strzeleckie, broń krótka, karabiny, karabinki, karabiny snajperskie
-techniki rzucania nożami oraz walki nożami

EKWIPUNEK:
-dwa zniszczone miecze
-zniszczona zbroja mandaloriańska wykonana z plastoidu

Z takim uzbrojeniem i pancerzem, potkanie z kimś co ma coś mocniejszego od DL-44,kończy się twoim zgonem.

Było późne popołudnie kolejny dziesięcio kilometrowy bieg z wypchanym kamieniami plecak. Wycisnął z siebie siódme poty. Potykał się nawet o źdźbła trawy W końcu stracił równowagę. A plecak zareagował niczym kotwica pociągając Xara. Wywrócił się na plecy. Ostatkiem sił obrócił się na brzuch. Zwymiotował żółcią. Ostatnią czynność wyczerpała wszelkie ładunki siły. Nie posiadał już żadnych rezerw, ci poskutkowało, że twarz Xara wylądowała w własnych wymiocinach. Kolejny upadek wiążący się z kolejną porażką. Wszystko odbywało się tak jakby nie było to naturalne, lecz sztuczne i nieprawdziwe. Oczy Xara przyćmiewała mgła. Po chwil ciężar z pleców zelżał, po czym znikł. Zaczął unosić się.
- Ja latam!
Pomyślał. Lecz to nie przypominało latania. Został po prostu podniesiony. Całe zajście odbywało się jakby nie był samym sobą.
- Di’kut! Z ciebie Jonan – Odezwał się przyjaciel przybranego Ojca. To Ojciec podniósł Xara i niósł do obozu przez dalsza pozostałą drogę.
- Jak możesz męczyć tak to dziecko?
Jonan nie odezwał się. Rozmawiali przez całą powrotną drogę. Lecz Xar nie zapamiętał ani słowa z rozmowy. Po niecałych dwóch godzinach Xar ocknął się w swoim łóżku, po czym znów zapadł w głęboki sen.


Schemat skopiowany z biografii Kala Skiraty.

- Ty tam stój!? – Rozległ się krzyk. Był to głos Razona a wraz z nim stało jego dwóch pachołków. Którzy stanowili nie odłączną parę i zawsze współpracowali razem. Nie cieszyli się zbyt pozytywną opinią, a wręcz uważano ich za bandytów. Minęło kilka minut zanim Xar zatrzymał się i odwrócił w ich stronę. Mimo mroku na twarzy Razona malował się ironiczny uśmiech.
- Wiesz, że mamy zaległą sprawę do załatwienia?
- Wybacz gdybym wiedział, że jest to Twoja dziewczyna to…- chwila zastanowienia się – to by do tego nie doszło.
Wymawiając ostatnie słowa miał na myśli całkiem, co innego. Lecz nie chciał już bardziej wkurzyć niebezpiecznego przeciwnika. Razon i tak był już siny z wściekłości.
- Wybacz? To za mało powiedziane –odparł z ironią – musisz dostać za swoje!
Uśmiechnął się złośliwie a jego pachołkowie zaczęli okrążać Xara, aby odciąć mu drogę ucieczki.
- A tak na marginesie nie jesteśmy już razem…
Wtedy świat zawirował, zamigotał zaszedł mgłą. Pachołkowie Razona rzucili się niemal równocześnie. Lecz ten po lewej stronie był szybszy. Xar obrócił się stając tym samym za plecami lewego przeciwnika. Kopnął przeciwnika w plecy dodając mu dodatkowego impetu, który uderzył się wraz z swoim kolegą z naprzeciwka w głowę. Stracili równowagę i runęli na ziemię tracąc równowagę i przytomność. Razon skoczył na Xara niczym wygłodniały wilk. Xar poczuł jak dostaje w lewą brew. Oko puchnie i ledwo widzi. Musiał zadzierać głowę do góry, aby cokolwiek widzieć. Wówczas otrzymał kolejny cios w szczękę, który dochodzi z dołu. Przed oczyma Xara zawadniały gwiazdy. Razon nie zwlekając zbyt długo rzucił się na Xara, aby zadać kolejny cios. Wówczas Xar złapał rękę Razona i przywrócił go za bark. Nie puszczając ręki Razona, Xar klęknął na jedno kolana, kiedy przeciwnik znajdował się na górze. Klękając na kolano Xar pociągnął za sobą przeciwnika dodając mu impetu spadania. Gdy Razon ręka była już na wysokości kolana Xara, wtedy zadał cios. Cios, który złamał rękę Razona w łokciu.
Nim wizja walki dobiegła końca, Xar otworzył oczy. Ujrzał dwóch przeciwników, którzy odzyskiwali przytomność a trzeci wił się na ziemi niczym wąż. Korzystając z chwili nie uwagi przeciwników Xar uciekł biegiem do domu. Wiedział już, że Razon i jego pachołkowie będą szukali zemsty. Wiedział również to, że czeka go tutaj śmierć. Lecz nie to zatruwało mu myśli. Ciągle zastanawiał się nad dziwną wizją. Czym dłużej się zastanawiał tym mnie wiedział. W końcu doszedł do wniosku, że musiała to być mieszanka roślin w alkoholu z dodatkiem adrenaliny i zmęczenia.


Zabicie ich nie wpakowało by cię w wielkie kłopoty. Rodzina tamtych mogla by coś Ci zrobić a reszcie byłoby to obojętne.

Grasz renegatem. NA pewno nie jest to Mandalorianin.
Image
Awatar użytkownika
Thrak Skirata
Gracz
 
Posty: 674
Rejestracja: 15 Cze 2011, o 18:57

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Xar V'an-Ro » 4 Lut 2013, o 11:39

Co do schematu to tak. Sa pewne aspekty, na ktorych wzorowalem z ksiazek np. Neuranium. Piszac wowczas bylo to dla mnie jednym z najlepszych wyjsc. Zawsz moge zmienic jeslj Ci to przeszkadza ale...

Gornik- Darth Bane
Rolnik- Luke Skywalmer
Niewolnik- Anakin Skywalker
Przemytnik- Han Solo
Atak na statek- Leia Orange
itp. Itd.

Jedyne co by bylo w miare orginalne to bezdomnny alkoholik. Jest tyle ksiazek i komiksow z sw ze mozna by kazda postac przepisac do ksiazkowych.

No to jak bede na kompie to zmienie na renegata. Co do ekwipunku to jak pisalem chce zdobyc podc zas nauk. Cos w rodzaj: cos sie konczy a cos sie zaczyna

Sory za bledy ale tego posta pisze z kom.
Xar V'an-Ro
New One
 
Posty: 3
Rejestracja: 3 Lut 2013, o 16:12

Re: [Wpis] Xar V'an-Ro

Postprzez Vrath Ravage » 2 Mar 2013, o 14:36

Xar V'an-Ro napisał(a):Atak na statek- Leia Orange


Była pomarańczowa :D Leia była Organa
RIP:
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Vrath Ravage
Gracz
 
Posty: 389
Rejestracja: 23 Paź 2012, o 20:13
Miejscowość: Wrocław


Wróć do Odrzucone KP

cron