Content

Coruscant

[Coruscant] Dzielnica apartamentowców

Image

[Coruscant] Dzielnica apartamentowców

Postprzez Leo Resharr » 11 Maj 2012, o 16:37

W samym sercu górnego miasta, w cieniu rzucanym przez największe wieżowce Coruscant, potężne budowle siedziby Zakonu Jedi oraz Senatu Republiki, znajdowało się jedno z wielu tysięcy osiedli mniejszych wieżowców, w których sprytnie biznesmeni wynajmowali bogatym przybyszom, ale też i mieszkańcom wysokiej klasy apartamenty z niesamowitym widokiem na samo serce Republiki. Tych, których stać było na taki luksus najłatwiej było znaleźć w budynkach rządowych, gmachach galaktycznych korporacji oraz samym Senacie. Oczywiście, ze względów bezpieczeństwa teren był ogrodzony i pilnowany przez wynajętych w tym celu ochroniarzy. Mieszkańcy apartamentów mieli tu pod ręką wszystko, sklepy, hale sportowe, obiekty kulturalne, restauracje oraz bary. Wszystko zaplanowane tak, aby nie musieli opuszczać swojego bezpiecznego miejsca i wyruszać w mroczne ulice planety, która nigdy nie śpi.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dopiero w dniu jego przeniesienia na Coruscant i w dniu, w którym miał zacząć pracę w biurze Senatora Korelii, Nick Thysler dowiedział się o przebudowie potężnego gmachu Senatu, która na jakiś czas wstrzymała działanie biur senatorskich. Zawiedziony opóźnieniem w rozpoczęciem najważniejszego etapu w swojej karierze, koreliański dyplomata udał się do przydzielonego mu przez zwierzchników apartamentu. Mieszkanie było niezwykle przestronne, przygotowane na przyjmowanie dużo większej ilości osób, niż tylko właściciela. W jego nowym miejscu zamieszkania mieściły się dwa podwójne łóżka, bardzo dobrze zaopatrzony barek, wspaniała łazienka i największe okno, jakie kiedykolwiek Thysler widział w życiu. Panoramę miał bardzo przyjemną, z lewej strony widział budynek Senatu, natomiast całą pozostałą część zajmował widok na wieżowce planety-miasta. Nad budynkami, pomiędzy nimi i pewnie jeszcze dużo głębiej przewijały się tysiące, a może i miliony statków, podróżujących wyznaczonymi szlakami komunikacyjnymi. Zapierający dech w piersiach widok przypomniał Nickowi o tym, że jest tylko jednym z bilionów obywateli Republiki. Zaraz potem przyszła do jego głowy myśl, że będzie pracował w samym sercu polityki i dyplomacji, będąc częścią niepowtarzalnej struktury biurokracji, która była sensem i namacalnym przykładem idei demokracji.
Pierwszym jednak, co postanowił zrobić było wybranie się na wieczorny spacer po okolicy. Chciał zapoznać się z tym miejscem, poczuć jego tryb życia, a ponadto po prostu przyzwyczaić się do różnicy czasu pomiędzy Korelią a Coruscant. Zarzucił na siebie elegancki płaszcz i wyszedł z apartamentu nie martwiąc się o swoje nierozpakowane rzeczy. Według właściciela budynku, jego własność była bezpieczna. Zresztą, jeśli ktoś chciałby przeszukać jego rzeczy, pewnie i tak by to zrobił, ze zgodą Thyslera, czy bez. Powietrze na planecie nie było tak orzeźwiające, jak w domu. Pomimo licznych filtrów powietrza, czuć było miasto i jego charakterystyczny zapach i ciężkość. Nick spacerowałw cichej zadumie, nawet nie zwracając uwagi na dwie twi'lekańskie eleganckie damy do towarzystwa, które go minęły z rozbawieniem rozmawiając. Dopiero, gdy usłyszał okrzyk w ich kierunku, podniósł wzrok.
- Hej, ziel-zielone! - wydzierał się na nie starszy mężczyzna, na co dzień zapewne dobrze prowadzący się biznesmen, wtedy mocno pijany, trzymający się słupa - Do was mówię! Mówię do wasz-sz, szlamy! Jesteście śmiecie, wypierdalać z mo-ojej planety!
Kurtyzany odkrzyknęły coś obraźliwego w kierunku człowieka, grożąc mu pięścią. Gdy na horyzoncie pojawił się jeden ze strażników dzielnicy, zawołały do niego. Ochroniarz przyspieszył i wyciągnął pałkę ogłuszającą. Thysler zebrał się w sobie i podszedł szybkim krokiem do pijanego człowieka.
- Stary, gdzie Ty się szlajasz! Chłopie, coś narobił... - Nick korzystając z dezorientacji mężczyzny pokazał strażnikowi ręką, aby się wstrzymał z pobiciem pijaczka.
- Ja-aa? Czię znam? - wymamrotał facecik, opierając się na ramieniu Korelianina.
- Pewnie, nie pamiętasz? Jesteśmy przyjaciółmi w sprawie wypieprzenia gównojadów z planety... - to już Thysler wyszeptał mężczyźnie do ucha tak, aby inni tego nie usłyszeli - chodźmy, bo jeszcze nas spałują miłośnicy "zwierząt".
Starszawy pijaczek wyszarpnął się i spróbował wyprostować. Dumnym krokiem spadającego liścia minął twi'lekanki kierując się do małej spelunki znajdującej się obok. Gdy był już za plecami kobiet, pokazał im nieprzyzwoity gest i zaczął się chichrać, maszerując do baru. Idąc za nim Thysler gestem i skinieniem głowy przeprosił kurtyzany, licząc, że strażnik też odpuści.

-Ach, te zielonkawe śmiecie! - podniósł lekko głos Nick, kiedy już usiedli nad słabym piwem w barze - jakim trzeba być chorym człowiekiem, żeby sypiać z... czymś takim.
Przez myśl przeszły mu wszystkie twi'lekanki, z którym miał okazję sypiać. Było ich trochę.
- Nie znoszę tych obrzydliwych obcych... zabrali nam, uczciwym ludziom już wystarczająco dużo pracy - zgorzkniałym tonem dodał, obserwując towarzysza - A Ty? Co Tobie zrobili, drogi panie?
Zapytany o swoją historię pijaczek lekko podskoczył, a jego oczy nabrały większej trzeźwości. Chwilę się wahał, ale łyknął swojego trunku i powiedział cicho:
- Jeden z tych śmieci obiecał mojej córce karierę tancerki... w jakimś znanym zespole, jakichś Gwiazdowych Wiedźmach, czy jakoś tak. Pomimo... - urwał, widocznie tracąc panowanie nad żalem - Pomimo, że ją prosiłem, żeby nie leciała... nigdy więcej już nie usłyszałem od niej słowa...
Thysler zamyślił się. Kilkanaście sekund zajęło mu zdecydowanie się.
- Gwiezdne Wiedźmy? Słyszałem o nich, były parę razy na Korelii. Myślę, że są nawet sławne.
Twarz pijaczka lekko się rozjaśniła. Alkohol we krwi i umarła dawno nadzieja sprawiły, że nagle uwierzył w zupełnie zmyślone słowa obcego człowieka. Rozmawiali jeszcze przez dłuższą chwilę, a starszy mężczyzna trzeźwiał. Po kilku godzinach rozmowy o polityce, ekonomii czy po prostu tak zwanej pogodzie, pożegnali się. Pijaczek nie powiedział w tym czasie złego słowa na obcych, tak samo jak Nick.
Thysler wrócił do swojego apartamentu i spojrzał na panoramę wiecznego miasta. Okłamał starszego człowieka w najgłupszy możliwy sposób. Pijaczek mógł w HoloNecie w każdym momencie sprawdzić prawdziwość słów Korelianina. Nick zganił się za gapiostwo i zezłościł na siebie. Padł na jedno z łóżek i zamknął oczy. Kłamstwo w imię wyższych celów nagle wydało mu się pustym ideałem.
Image
Image

"W tej galaktyce jest wystarczająco dużo sukinsynów umiejących jedynie zabijać. Bądź dumny, że nie jesteś jednym z nich."
Awatar użytkownika
Leo Resharr
New One
 
Posty: 46
Rejestracja: 13 Lip 2011, o 13:34
Miejscowość: Wrocław

Wróć do Coruscant

cron