Nie martw się nienawidzę overpowerów Nie zaskoczyły go testy. Przebył już wiele takich, bo co pół roku taki test musiał zaliczyć w Konsorcjum.
No cóż, czas ruszać. Stanął na środku białego pokoiku, z poustawianymi tu i ówdzie zasłonami. Wziął pistolet do ręki, zważył go, rozluźnił mięśnie i kiwnął głową w stronę technika, że już jest gotów. Ten przycisnął zielony przycisk na konsolecie w małym pomieszczeniu z dużym oknem wychodzącym na południową stronę pokoiku. Zaraz zza kamienia po prawej stronie Jac'a wyłonił się szturmowiec z E-11, Jac zareagował instynktownie i strzelił po chwili trafiając w ramię wyimaginowanego napastnika. Kolejny wystrzelił zza okna i tym razem chłopak wystrzelił z dużym opóźnieniem w niego, ponieważ musiał się obrócić, pocieszające że trafił go w pierś. Nie mógł nawet złapać oddechu, bo nagle zza osłony wyłoniło się dwóch Weequayów, Jac trafił pierwszego, ale dopiero za drugim razem, los drugiego był przesądzony.
Cholera, pudło! Czas się skończył i trzeba było przejść do drugiego testu, tym razem z karabinem blasterowym. W tym ćwiczeniu chłopakowi nie poszło tak dobrze jak w poprzednim, uzyskał 19/30 trafień. Strzelał on seriami w stronę przeciwnika, na oślep tak jak to było na polu walki i przez to właśnie ten kiepski wynik. Ułożył się spokojnie z karabinem na ramieniu. Wstrzymał oddech. Wziął na cel głowę atrapy. Strzał i po głowie. Kolejny, ten sam rytuał. Strzał i kolejna głowa. Następnie wziął strzelił w ostatni cel wyrywając spaloną dziurę w korpusie przeciwnika.
No, to teraz tor przeszkód. 3...2...1... Start! Ruszył pędem przed siebie do dziury w ścianie, przez którą przeleciał "na szczupaka" przy lądowaniu obijając sobie rękę. Po lądowaniu nawet nie wstawał, bo czekało go czołganie się w nerfich bebechach. Jac'owi zakręciło się w głowie, zrobił się zielony, ale czołgał się dalej. Wszystko widział niczym przez mgłę, nad jego głową świstały strzały blasterów, na szczęście ogłuszające. Wstał i zaczął biec po pochylni.
Co to za idiota wymyślił, żeby po czołganiu się we flakach wskakiwać na pochylnię przechodzącą nad stawikiem z błotem? Na ostatnim odcinku jedną nogą wleciał w bagno i natychmiast wyskoczył, oglądając dzieło gównianego stawiku. Cały but w błocie. Następna była wysoka ścianka, którą bez problemu Jac pokonał. No i na koniec strzelnica. Jakoś poszła, na pewno trochę gorzej niż pierwsza. Ale wynik i tak był satysfakcjonujący: 80%. Stanął przed Walkerem opierając ręce na kolanach, dysząc ciężko.
Wybacz za laickie opisy ale musiałem się śpieszyć.