Gdy Vuusen weszła do swojego pokoju, szybko położyła się w łóżku. Była podekstytowana tym co wydarzyło się w łazience. Mimo, że wcześniej uprawiała już wcześniej sex, było to dla niej nowym przeżyciem, z powodu, że nigdy robiła tego z mężczyzną... Myśli kobiety krążyły wokół Silusa, lecz szybko odezwało się zbierane przez wiele dni zmęczenie - Khaylia zasnęła.
Początkowo jej umysł zapadł w przyjemną, i można by rzec ciepłą, ciemność... Lecz nagle na krańcu jej podświadomości zaczęły się pojawiać przebłyski, podobne do błysków piorunów w ciemną i pochmurną noc. Vuusen poczuła, że zaczyna opadać jeszcze niżej i niżej, gdy nagle "wylądowała" na zimnej kamiennej posadzce... Niebo rozciągające się nad nią było grafitowe, gdzieniegdzie poprzecinane szkarłatnymi pasami, a początkowo panującą głuchą ciszę, przerwał przeraźliwy gwizd wiatru. Ponadto, Khaylia zaczęła odczuwać ukłucia przeszywającego jej ciało, niczym najostrzejszym sztyletem, mrozu. Poprzez odgłos narastającego sztormu, Vuusen zaczęła słyszeć dziwnie znajomy głos... Głos, który zwracał się do niej:
- Powstań...
W tym momencie kobieta zorientowała się, że leży na ziemi, więc zgodnie z poleceniem podniosła się z niej. Jej oczom ukazała się bezkresna pusta przestrzeń, ograniczona jedynie otulającą wszystko ciemną, niczym pustka międzygwiezdna, mgłą... Nagle zaczęła się przebijać przez nią jakaś oślepiająco biała postać. Vuusen osłoniła dłonią swoje oczy...
- Spójrz na mnie! - usłyszała polecenie, wydane nieznoszącym sprzeciwu tonem głosu.
Khaylii, gdy opuściła ręke, ukazała się... Ona sama...
- Teraz popatrz na siebie - powiedział jej sobowtór z wyczuwalną pogardą - Jesteś słaba...
- Ale...- zaczęła Khaylia rozstrzęsionym głosem
- Nie ma żadnego "ale" - przerwała jej kobieta - Przez twoją słabość zginął twój ojciec i siostra...
- Ale jak to?...
- Zginęli przez twoją słabość - powiedziała postać z szyderczym uśmiechem.
- To jest kłamstwo! - krzyknęła Vuusen z narastającym gniewem.
- Czy jesteśtego pewna? - spytał się z pogardą sobowtór.
- Tak jestem!- krzyknęła wściekle Khaylia. Chwyciła swój wibromiecz i rzuciła się w ataku na swojego sobowtóra, który jakby nic sobie z tego nie robił. Jednak gdy Vuusen miała zadać cios, w ręku sobowtóra pojawił się jakby z nikąd miecz świetlny. Różńił się on wyraźnie od wszystkich innych kolorem klingi... Był oślepiająco biały... Jej sobowtór bez większego trudu sparowal uderzenie, co tylko rozwścieczyło Khaylie jeszcze bardziej. Zaczęła ona wyprowadzać coraz silniejsze i szybsze ciosy, które jednak bez większego problemu były parowane. W pewnym momencie sobowtór wykorzystując pchnięcie mocą, wywrócił Khaylię , która spróbowała odrazu wstać... Niezdązyła jednak ponieważ... Przebudziła się... W jej usłyszał obijał się jeszcze głos sobowtóra, który na porzegnanie krzyknął jeszcze:
- Masz polecieć na Korriban....
Khaylia ubrała się szybko i zabrała wszystkie swoje rzeczy - w tym pieniądze z nagrody- i z niki nie żegnając się wyszła z apartamentu Silusa. Potem szybko udała się do portu gdzie bez większego problemu znalazła statek, który mógłby ją zabrać na Korriban...
Khaylia poleciała na [Korriban] Dreshdae