Thrak i Inygo przenoszą się z: [Dantooine] Za garść kredytówPodróż z Dantooine minęła wspólnikom dość spokojnie, zważając na to, że Inygo obudził się dopiero pod jej koniec. Z głośnym chrapnięciem przesunął się o kilka centymetrów za daleko, przez co z pulpitu spadły jego stopy. Gwałtowny wstrząs i huk towarzyszący ich spotkaniu z podłogą obudził byłego pirata. Dogłębnie niezadowolony z niemiłej pobudki, Inygo rozejrzał się dookoła.
Statek pilotowany pewnie przez Thraka właśnie wlatywał na orbitę Coruscant, oczekując na otrzymanie linii zejścia. Po chwili kontrola lotów przyjęła ich do rejestru i bez żadnych przeszkód podeszli do lądowania na publicznych lądowiskach.
- Masz do tego rękę - rzucił Inygo do towarzysza, po prawdziwie delikatnym lądowaniu. Po tych słowach wstał i ruszył w stronę rampy. Uśmiechnął się pod nosem, widząc znikający w ładowni futrzasty tyłek ich nowego załoganta. Schodząc po spuszczonym trapie, głęboko wciągnął powietrze.
- Może nie tak czyste na poprzednie, ale za to czuć w nim domieszkę alkoholu - powiedział, ciesząc się z nowego miejsca pobytu. Tymczasem Zostat, uspokojony opuszczeniem statku zajętego przez futrzaka, też dorzucił coś od siebie:
- Mam nadzieję, że nie zechcesz odwiedzić następnego zoo przez następne kilka lat!
Zbywając uwagę swej mechanicznej części milczeniem, Beviin odezwał się do Thraka.
- Znam tu taki jeden bar... - zrobił krótką przerwę i podrapał się po brodzie. - Baribal chyba się nazywa. Tam znajdziemy wszystko czego potrzebujemy i jeszcze trochę!
Mrugnięcie, którym obdarzył Mandalorianin, nie zachęciło by do odwiedzić kantyny nikogo z choćby szczątkowym poczuciem moralności.