Jak na androida, Zostat bardzo kiepsko zanalizował sytuację. Fate trzymał jego nadgarstek wykręcony za plecami cyborga i w momencie pociągnięcia, łowca nagród miał świetne możliwości zamortyzowania uderzenia, zwyczajnie wykorzystując rękę Inygo jako blokadę. Więc o ile uderzenie Zostata troszkę zabolało, o tyle nadgarstek cyborga raczej kiepsko na tym wyszedł. Chyba, że był mechaniczny, ale nie zmienia to faktu, że będzie bolało jak osiem diabłów.
Tak więc uchwyt zabójcy wcale nie osłabł. Fate jednak w imię zasad dotknął kciukiem panelu sterującego, wysyłając krótki impuls elektryczny do ciała cyborga, co by go nieco uspokoić. Zerknął po chwili na upadającego mechanika.
- Dobra robota, Thraku z klanu Skirata. Przykro mi, że musimy rozmawiać o tym w tak nieprzyjemnej sytuacji, ale gdybym puścił Beviina to byś mnie zastrzelił, zanim powiedziałbym słowo. Sytuacja jest następująca: byłem winny Huttowi sporą kwotę, a schwytanie waszej dwójki jest moim ostatnim zleceniem do uzyskania wolności finansowej. Mam was dostarczyć do Baaila. DOSTARCZYĆ, nic poza tym. Moje kontrakty zawsze wykonuję od początku do końca - to taka moja zasada. Nie mam jednak w kontrakcie określone, co zrobię po tym jak was tam dostarczę. Mógłbyś zapytać: dlaczego więc nie postąpię zgodnie z oczekiwaniami zleceniodawcy? Odpowiedź jest prosta - wiem, że spróbuje mnie wykiwać. Wy dwaj wyglądacie na takich, którzy umieją sobie poradzić w trudnej sytuacji. Proponuję więc zawiązanie kontraktu. Doprowadzę was do Baaila, pomogę wam pozbyć się go, a w zamian wy pomożecie mi się później stamtąd wydostać zanim Zordo przedstawi swoją propozycję nie do odrzucenia. Oczywiście, moglibyśmy to rozwiązać w sposób mniej pokojowy, ale nawet zakładając, że jesteś lepszy ode mnie jeden z was by zginął, a słyszałem, że Mandalorianie nie lubią zostawiać swoich. Kolory twojego Beskar'gamu świadczą też o honorze, spodziewam się więc też, że nie łamiesz kontraktów bez powodu. Podobnie jest ze mną. Jeśli schowasz broń i na honor Mando przysięgniesz, że nie zastrzelisz mnie gdy puszczę cyborga, porozmawiamy w bardziej sympatycznej atmosferze.
Jego głos nawet przez moment nie zadrgał, zdradzając jakiegokolwiek strachu. Jedyne co dało się odczuć, to respekt przed przeciwnikiem a zarazem bezpośredniość.