Ryan beznamiętnie wysłuchał słów pomocnego przechodnia i zwrócił wzrok na wspomnianych bezdomnych. Zabraka i Rodianina, poza wyraźnymi znakami nadużywania wszelakiej formy stymulantów, łączył wyjątkowo zdziwiony wyraz twarzy. Ten pierwszy, na bezpośrednią wymianę spojrzeń z detektywem, zareagował wzdrygnięciem.
- A więc, długo? - zapytał Ryan, starając się zejść z śmieciarki. Zabrak zamknął rozdziawione usta, w celu przełknięcia śliny i zaczął w typowy dla narkomanów sposób szybko mówić.
- Zaledwie chwilę, dwie może trzy minuty. Myśleliśmy już że nie wstaniesz... Myśleliśmy żeby wezwać jakąś pomoc...
Myśleliście jak długo będziecie na haju po sprzedaniu moich rzeczy.- Aha - skwitował Ryan i zaczął powoli kuśtykać w stronę głównej ulicy. Gdy już przebył parę metrów, usłyszał jakieś słowa w nierozumianym przez siebie dialekcie Rodian.
- Co on powiedział? - zwrócił się w stronę Zabraka. Ten, po kilkukrotnym przeniesieniu spojrzenia z detektywa na swojego towarzysza, odrzekł cicho:
- Zapytał, co zrobiłeś tej lasce, że wywaliła Cię przez okno.
Przypomnienie sobie jej twarzy wywołało lekką migrenę.
- Właśnie mam zamiar się tego dowiedzieć.
Przemoczony śledczy przeszedł przez drzwi, które miały znaczenie tylko w razie ewakuacji.
- Nie, nie możecie tu spać, ile razy mam wam to .. - Ochroniarz przerwał swoją standardową gadkę gdy w końcu zwrócił wzrok na nieoczekiwanego gościa. - Co... Co się Panu stało, wezwać karetkę tak? - dodał chwytając za intercom.
- To nie będzie konieczne - rzekł Ryan wygrzebując z kieszeni swoją odznakę - Pokaż mi nagrania z lądowiska i przewijaj wstecz.
Wstrząśnięty portier przerwał oglądanie wyścigów i po kilku ruchach na ekranie pojawiły się cztery widoki kiepskich kamer na dachu budynku. Obraz przewijany wstecz przez kilka sekund nie pokazywał żadnych zmian, aż w końcu na dachu "wylądował" model pospolitego ścigacza. Biegnąc do tyłu wyszła z niego wysoka i chuda postać.
- Dobra, wystarczy - Ryan odwrócił się od ekranu i ściągnął z półki zapasową kartę magnetyczną do apartamentu 408.
- Co Pan... Tak nie można...
- Uważasz, że zamierzam kogoś tutaj okraść?
- Nie, nie... Ale... Ale przepisy... Regulamin nie pozwala...
- Za chwilę wrócę, do tego czasu znajdź mi, na kogo był wynajęty ten apartament. - dodał przez zamykające się już drzwi windy, pozostawiając wstrząśniętego recepcjonistę samego.
Przeciąg szarpał płaszczem Ryana. Teraz w całościennym oknie oprócz idealnie wyciętego koła, znajdywał się również mniej idealny, kształtem przypominający człowieka wyłom. Z tego powodu w całym mieszkaniu panował wręcz nieprzyjemny chłód, którego efekt umacniały przemoczone ciuchy. Prochowiec przestał szaleć wraz z bipnięciem oznaczającym zamykanie drzwi wejściowych. Detektyw podszedł ponownie do okna i wyjrzał przez nie.
Budynek znajdujący się zaledwie kilka metrów dalej zbudowany był na tę samą modłę, z resztą jak całe to osiedle. Wysoko piętrowiec, na każdym calu wykończony szybami o jednostronnych właściwościach lustra. W tym lustrze o powierzchni kilku kilometrów Ryan dostrzegł swoje odbicie. Poraniony i zakrwawiony stał w chaotycznym wyłomie na tle czegoś nieskazitelnego. Wyciągnął z kieszeni płaszcza w połowie pełną cygarnicę i uraczył się jednym z nich.
Jeszcze parę lat temu przewidział bym to szybciej, usłyszał kroki...Wywiadowca obrócił się i omiótł wzrokiem cały pokój, który wręcz emanował minimalizmem. Białe ściany, jeden regał, osobna garderoba, ogromne łoże oraz toaletka która za cel obrał sobie Ryan. Zawalona wszelakiego rodzaju kobiecym badziewiem szafeczka z lustrem. Detektyw obwąchał kilka niewielkich flakoników.
Intensywne zapachy nieakceptowanej przez społeczeństwo miłości. Miłości która można kupić... Już wiem co, jeszcze nie wiem gdzie.W trakcie odkładania ostatniego flakonu, cygaro dopaliło się do tego stopnia, że spadł z niego popiół. Ryan nie zdążył na dobre spojrzeć na ofiarę swojej nieostrożności gdy usłyszał delikatne szuranie. Z garderoby wyleciał niewielki sprzątający droid. Przeleciał przez cały pokój i wylądował centralnie na popiele. Ryan schylił się i wcisnął guzik manualnej wymiany worka. Worka w którym znalazł odpowiedz na pytanie gdzie - opakowanie po zapałkach z szkarłatnym kieliszkiem od martini, w którym zamiast oliwek pływało coś znacznie ciekawszego. Uruchomił ponownie droida i wyszedł z mieszkania. Od wyraźnie poddenerwowanego recepcjonisty otrzymał kartkę, która bez czytania włożył do kieszenie i wsiadł do windy w celu dostania się na lądowisko.
Akcja przenosi się do: [Coruscant] Agencja Ryana Azyla