Theo Whitaker oraz Tenler Berran przenoszą się z: [Coruscant] Świątynia JediOtwarcie nowej linii kolejki miejskiej. Dziewiętnaście stacji spinających tzw. Pięćsetkę, kilka luksusowych galerii handlowych i restauracji, a także jeden z portów kosmicznych. Tych lepszych portów, oczywiście. Przeznaczonych na przykład dla prywatnych jachtów kosmicznych. Impreza pierwsza klasa, szkoda, żeby zabrakło na niej przedstawicieli Zakonu Jedi. Sithowie mogą przecież poczekać, prawda?
-Ach, czujesz to podniecenie otaczających cię mieszkańców Coruscant? Zobacz jak wielu obywateli przyszło uczestniczyć w otwarciu zwykłej linii kolejki miejskiej: zarówno Ludzie, jak i przedstawiciele innych gatunków. Wszyscy bawią się wspólnie, czują ze sobą niepowtarzalną więź... czasy rasistowskiego Imperium przeminęły!
W rzeczywistości zgromadzone na otwarciu istoty wcale nie były względnie siebie aż tak przyjaźnie nastawione, a na pewno nie przyszły tutaj świętować. W sporej części tłum składał się z przedstawicieli najuboższej grupy społecznej - po prostu w mediach zapowiedziano, że rozdawane będzie jedzenie i napitki. Na szczęście, gdy tylko zdano sobie sprawę, iż większość obecnych stanowić ma biedota, policja skutecznie odgrodziła jej przedstawicieli od szanowanych obywateli: głównie właścicieli sklepów i lokali znajdujących się na trasie kolejki.
Tenler i Theo nie musieli przeciskać się przez największy tłum, bowiem przewidziano dla nich osobne wejście - podobnie jak dla wysłanników innych organizacji rządowych i pozarządowych, które zostały zaproszone. Od sprawdzającego ich strażnika dostali nawet plakietki z wydrukowanym imieniem i nazwiskiem, a także wielkim napisem "GOŚĆ. ZAKON JEDI".
Trafiło im się miejsce obok kobiety rozmiarami przypominającej dorodnego Hutta. Jeden rzut oka na plakietkę na jej piersi wystarczył, by dowiedzieć się, że jest ona zwykłym urzędnikiem wysłanym tutaj przez szefa, któremu nie chciało się ruszyć z biura.
-Mogłaby się pani przesunąć? - zagadał Tenler uprzejmie - Zdaje się, że zajęła pani dwa miejsca: swoje i mo...
Głośne trzaśnięcie dłoni w policzek słyszalne było zapewne wśród wszystkich zaproszonych gości, a wśród zdecydowanej większości z nich wywołało ukradkowy śmiech.
-Mówisz, pan że jestem gruba!? - oburzyła się - Masz pan wystarczająco dużo miejsca na swoje dupsko i wara od mojego!
-Ukhmmm... oczywiście, nie chciałem pani urazić, jednak uważam - charakterystyczny ruch dłoni - że dla własnego zdrowia powinna pani o siebie zadbać. Dieta i trochę sportu dobrze pani zrobi.
-Rzeczywiście - oczy grubej nagle zrobiły się maślane - dla własnego zdrowia powinnam przejść na dietę i zacząć uprawiać sport...
Berranowi udało się w końcu przekonać ją, by przesunęła się nieco w lewo i zdjęła jeden ze swoich pośladków z krzesła przeznaczonego dla niego. Choć w bok nadal wbijał mu się jej łokieć i fałda brzucha, nie wyglądał przynajmniej idiotycznie stojąc między krzesłami.
-Pewnie cieszysz się, że po trudach na Naboo Najwyższa Rada zleciła ci tak proste i przyjemne zadanie, prawda? Dobrze czasem wyjść między zwyczajnych ludzi, by mogli oni traktować Jedi jak dobrych sąsiadów, a nie mistycznych wojowników, nieprawdaż?