[Coruscant] Miasto

[Harvos]

-Chcia...łbym tylko dostać się mechanika Marlowe'a- Powiedział rozregulowanym głosem droid -Sam wzbudzę za duże zaintereso..wanie chwiejnie idąc przez miasto... Byłbym wdzięczny gdyby ktoś mi pomógł... bo mało widzę...-

[Darth Slotharius]

- Myślę że nie będzie problemu Harvosie - Kylana uśmiechnęła się przyjaźnie - Pójdziemy z tobą... I tak nie mam tu w zasadzie żadnego konkretnego celu...
Później kobieta miała zamiar udać się Do Beebleberry na drinka i po wieści ale to później...

[Harvos]

Harvos schylił lekko głowę w geście uznania, i ruszyli.

Sam spacer po Coruscant mógł być przyjemny - widok gigantycznych, strzelistych budowli zawsze przykuwał uwagę, więc można było pozwiedzać widoki. Efekt potęgowały małe statki, manewrujące między iglicami budynków.

Droid po prostu sam by się potykał i przewracał - mając towarzyszy, mógł się lepiej orientować w terenie i w miarę sprawnie, chodź kulawo dotrzeć do małego zakładu mechanicznego. Chwiejnym krokiem podszedł i wcisnął sygnał dla właściciela.

-Widzę mojego stałego klienta!- Z głośnika holofonu rozległ się wesoły głos -Już otwieram drzwi, Harvos, tylko poczekasz chwilę, bo mam tu teraz jakiegoś gościa od papierków.-

-Nie ma sprawy- Odparł droid, i oddalił głowę od komunikatora domowego. Obrócił się w stronę Ganda i Kaylany.


-Dziękuję... za pomoc- Powiedział sędziwa mową -Obawiam... się że naprawa pot..rwa długo, więc nie... będzie okazji do spo...tkania się w najbliższym czasie...-

[Oto'reekh]

- Mam nadzieję, że szybko poskłada cię do kupy przyjacielu. - Powiedział Gand
-Nigdy nie sądziłem, że nazwe droida przyjacielem - pomyślał
Następnie zwrócił się do Kaylany
- Tutaj chyba się rozstaniemy, polecę na Yavin spróbować upłynnić nasz alternatywny łup. Miło było cię spotkać - powiedział przyjaźnie

[Darth Slotharius]

- Mi również było miło - Odpowiedziała Kylana pochylając głowę w lekkim ukłonie - Mam nadzieje że jeszcze kiedyś się spotkamy...
Mówiąc to dziewczyna skinęła jeszcze raz głową Gando'wi po czym odwróciła się i pomaszerowała w stronę Beebleberry...

[Oto'reekh]

Gand został sam przed zakładem mechanika i przez chwilę obserwował odchodzącą Kaylane. Czuł, że ta dziewczyna miał coś specjalnego w sobie, ale nie potrafił tego określić. Po kilku minutach marszu wrócił na swój statek, rozejrzał się czy wszystko jest w porządku i usiadł w fotelu pilota.
- Kontrola ruchu tu Transportowiec G1-A o nazwie: Golf, Alfa, November, Delta - przeliterował - prosi o pozwolenie na start.
- Tu kontrola, zezwalam. - odpowiedział kontroler, matowym głosem.
Oto'reekh uruchomił silniki i przystąpił do procedury startu, maszyna bez narzekania wyłoniła się z hangaru i po chwili opuściła atmosferę planety. W czasie oddalania się od wpływów grawitacyjnych Coruscant, Gand obserwował odległe gwiazdy, które po aktywowaniu hipernapędu rozmazały się w długie proste linie...

Akcja przenosi się do Loża Zordo

[Harvos]

Harvos zniknął za drzwiami garażu. Rozpoczęła się długa naprawa...

[Peter Covell]

-Jeśli zostaniesz moją uczennicą, - powiedział mężczyzna - pomogę znaleźć ci odpowiedzialnych za śmierć twojej rodziny. Musi dosięgnąć ich sprawiedliwość, tego nie można zostawić bez wymierzenia im kary. Dołącz do mnie, a pomścisz rodziców i poznasz sekrety, o jakich dotychczas ci się nie śniło... Muszę się też do czegoś przyznać... Nie byłem do końca szczery, kiedy powiedziałem, że jestem Jedi, bo opuściłem Zakon kilka lat temu... Ale musisz zrozumieć moje motywy! Jedi wcale nie są tacy wspaniali, na jakich wyglądają! Jestem przekonany, że i oni stoją za śmiercią twojej rodziny, a tylko wymawiają się tak zwanymi "Mrocznymi Jedi", których jedynym "przewinieniem" było opuszczenie Zakonu, gdy zrozumieli co on naprawdę sobą reprezentuje: kłamstwa i obłudę! Dołączysz zatem do mnie? W zamian za służbę dam ci wiedzę niedostępną dla zwykłych ludzi... - zawiesił głos - i dam ci to, czego pragniesz najbardziej. Zemstę!

[David Turoug]

Angie nie wiedziała co powiedzieć. Wujek przecież był zatwardziałym propagatorem Republiki, a Jedi raczej ją wspierają... Choć słyszała, że Zakon często ma odmienne zdanie od senatu i zdarza się im działać wbrew jego decyzjom.
- Sam nie wiem... Przecież mój wujek, w ogóle rodzina popierali Republikę... Dlaczego więc Jedi mieliby ich zabić?? Jednak z drugiej strony wuj zginął od miecza świetlnego... I tak nikogo nie mam, więc zgadzam się pobierać nauki u Ciebie.

[Peter Covell]

-Doskonale... - powiedział zadowolony Wen Caho- Na Coruscant nie jestem przypadkiem: mam tu pewną sprawę do załatwienia. Jedi przetrzymują mojego dobrego przyjaciela, Landona Crypsisa, pod fałszywym zarzutem atakowania jakiś placówek archeologicznych na Taris... Nie potrafili pogodzić się z faktem, że zorganizował ludzi zdolnych do walki w coś w rodzaju policji obywatelskiej, mającej pilnować porządku na planecie i tym samym odebrał im monopol na wymierzanie sprawiedliwości... - słowa mężczyzny nie były, oczywiście, prawdą - Nawet w mediach urządzili na niego nagonkę chcąc zniechęcić opinię publiczną do jego osoby. Już go nawet osądzili i skazali na dożywocie na jakieś więziennej planecie! Dzisiaj będą go transportować do portu kosmicznego, skąd odleci transport skazańców. Nie mogę do tego dopuścić... Wraz z kilkoma innymi przyjaciółmi zorganizowałem akcję ratunkową... weźmiesz w niej udział i będzie to twoją pierwszą lekcją... Chodź za mną...
Obdarzył Angie czymś na kształt uśmiechu i skierował się do wyjścia z lokalu...

Akcja przenosi się do [Coruscant] Ucieczka Landona Crypsisa

[Peter Covell]

Peter Covell przenosi się z [url][Coruscant] [Szkolenie Jedi][/url]

Peter przechadzał się bez celu uliczkami Coruscant i rozmyślał nad ostatnim półtora roku swojego życia. Na Tatooine, przez przypadek, spotkał Jedi, który najpierw uratował mu życie i pomógł odnaleźć przyjaciółkę, Yves Cinn, a następnie zaczął szkolić we władaniu Mocą...
Zagłębiając się we wspomnieniach przeszedł obok jednego z wielu warsztatu, gdzie naprawiano droidy...

[Harvos]

Harvos stał w sali zapisowej warsztatu, szykując się do wyjścia. Był sprawny jak nigdy. Naprawa była dziwnie szybka... Co oczywiście zostało policzone w kredytach.

-Naprawdę nie wiem, skąd wytrzasnąłeś te części!- Powiedział do Marlowe'a z entuzjazmem. Inżynier wyszczerzył się, trzymając jeszcze w dłoni klucz wodorowy.

-Gdybym powiedział, nie były by tylko moje- Odparł droidowi, notując coś w cyfronotesie. -Zapewniam, że to legalne- Dodał, uśmiechając się.

-Jeszcze raz wielkie dzięki- Droid skinął głową i wyszedł na zewnątrz, świeży i naprawiony.

[Peter Covell]

-Harvos? Harvos! - Peter nie wierzył własnym oczom, gdy zobaczył droida wychodzącego z warsztatu - Co ty tu robisz? Co porabiałeś przez ostatni rok? - zasypał go gradem pytań

[Harvos]

-Peter Covell- Stwierdził droid ze stoickim spokojem -Cóż, właśnie dochodziłem do siebie w tym warsztacie. Co robiłem przez ostatni rok? Mnóstwo rozmowy... Nie ukrywam, że twoje dzieje przez ten czas również mnie interesują- Dodał milszym głosem.

[Darth Slotharius]

Kylana odpoczywała w Beeblebery tylko parę dni. Przed kilkoma godzinami opuściła klub i teraz błąkała się bez celu po okolicy. Znów miała na sobie zbroję i płaszcz ale tym razem postanowiła nie zakładać maski. Idąc w przed siebie, bez celu, rozglądała się dookoła - Sporo się zmieniło od kiedy pojawiłam się tu pierwszy raz - Pomyślała. Kiedy tak rozmyślała o swojej przeszłości uświadomiła sobie jak bardzo sama zmieniła się ostatnimi czasy. Przypomniała sobie intrygujący głos Harvose i niebieskie błyski w jego oczach. Następnie stanął jej przed oczyma gand, który prawie jej nie znając traktował ją tak uprzejmie. Nagle zapragnęła towarzystwa kogoś kogo mogłaby nazwać przyjacielem...
- Ciekawe co słychać u tego wielkoluda Harvosa - Pomyślała, zastanawiając się czy został już naprawiony - Ten warsztat, do którego go odprowadziliśmy jest chyba niedaleko - Dodała w myślach, po czym niewiele się zastanawiając skierowała się w stronę miejsca gdzie ostatni raz widziała Droida...

[Peter Covell]

Peter właśnie miał zamiar odpowiedzieć, gdy zapiszczał jego komunikator. Przeprosił na chwilę Harvosa i odszedł na bok.
-Peter! - pojawił się hologram Aeshi - Gdzie jesteś? Nikt nie może cię znaleźć!
-W mieście, wysze...
-Peter. - obok dziewczyny pojawił się jej bothański mistrz - Jak najszybciej udaj się do portu kosmicznego, my też tam zaraz będziemy. Mam nadzieję, że wziąłeś miecz świetlny, bo się przyda.
-Co? - Covell był zdezorientowany - O co chodzi?
-Transport więźniów został zaatakowany, przed chwilą zostaliśmy powiadomieni o tym, a Rada wyznaczyła nas do odnalezienia sprawców. Spotkajmy się na miejscu, nie ma czasu. Niech Moc będzie z tobą. - dodał i zakończył połączenie

Peter zupełnie nie wiedział co o tym myśleć - przecież od jakimiś atakami na konwoje powinna zajmować się policja, a nie Jedi. O co w tym wszystkim chodzi? Jakkolwiek odpowiedź na to pytanie by nie brzmiała, wiedział jedno - teraz nie ma czasu się nad tym zastanawiać.
-Harvos? - podszedł do droida - Zdaje się, że ktoś zaatakował transport więźniów... Wiesz, ten którym leciał Landon Crypsis, czy jak mu tam było... trąbili o tym w HoloNecie, może kojarzysz sprawę... W każdym bądź razie muszę się udać na miejsce zdarzenia, bo musimy dorwać tych drani. Idziesz ze mną? Bezpieczne to pewnie nie będzie, a ty tyle co wyszedłeś z warsztatu, więc...

[Harvos]

-Landon Crypsis!- Powiedział droid, podnosząc lekko głos -Przecież razem z Liamem Skidderem, Gandem, Fennem Dray'lą i Aeshi Airhart wsadziłem go do więzienia!- Robot faktycznie zdawał się podirytowany -Ta godna pożałowania istota nie może zostać na wolności... Idę z tobą.-

[Darth Slotharius]

Zbliżając się do warsztatu Kylana już z daleka zobaczyła wysoką sylwetkę Harvosa. Droid stał kilka metrów od warsztatu rozmawiając z jakimś nieznanym jej człowiekiem. Pomachała robotowi nie wiedząc czy ten ją widzi i podeszła bliżej. Od razu zauważyła że obcy wygląda na lekko spiętego...
- Witaj Harvosie, widzę że wróciłeś do formy - Odezwała się głośno - Mam nadzieje że nie przeszkadzam? - Dodała zerkając na człowieka - Jestem Kylana wraz z Harvosem brałam udział w tej nieszczęsnej wyprawie, podczas której został uszkodzony...

[Peter Covell]

-Znacie Aeshi? - zapytał zdziwiony Peter, ale natychmiast przypomniał sobie o niedawnej rozmowie z nią - Nieważne, jeśli umiesz walczyć możesz iść z nami. Ktoś zaatakował transport więźniów, musimy dostać się do kosmoportu. Tylko decyduj się szybko, kobieto, nie mamy czasu... - popędzał

[Darth Slotharius]

Kylana uśmiechnęła się. Czuła się dużo pewniej niż na Korelii kiedy po raz pierwszy spotkała Harvosa. Przede wszystkim nie wyglądała już na bezbronną dziewczynkę... i nie czuła się bezbronna. U pasa oprócz vibroostrza znów spoczywały blastery i sztylety a pod płaszczem miała pancerz, który już nieraz uratował jej życie...
- Oczywiście że umiem walczyć - Odpowiedziała odchylając lekko poły płaszcza tak by nieznajomy dostrzegł zbroje i ostrze - I chętnie pomogę jeżeli jest taka potrzeba...