-Chłopcze, jesteś równie pyskaty, co ja, a to oznacza, że muszę się wziąć za swoje komentarze, żeby nie przerósł mnie dzieciak. - odgryzł się Peter, po czym podał mu jeden ze swoich blasterów - Nastawiony na ogłuszanie. Na wypadek, gdybyś potrzebował...
Nic więcej już nie dodawał - zmysł starego przemytnika podpowiadał mu, że chłopaka może czekać ciężka przeprawa, jeśli rzeczywiście natknie się na bandytów chcących obserwować swoje dzieło z daleka, ale życzenie mu powodzenia wydawało się... pożegnaniem, a żegnać się nie miał zamiaru. Choć był Jedi od pięciu lat, wciąż w głębi duszy tkwiły głupie przesądy i teraz wolał nie wystawiać szczęścia na próbę ryzykując złamaniem jednego z nich. Kiwnął jedynie głową młodzieńcowi, po czym odwrócił się w kierunku wielkiego otworu i korzystając z telekinezy, odbił się mocno od ziemi i poszybował w górę. Po drodze mijał szczebelki drabinki dla techników - po niej będzie musiał wejść Andy, zaś tuż przed końcem tunelu, wyrzucił ręce w górę, by pchnięciem Mocy otworzyć właz i wyskoczyć na podłogę wielkiego pomieszczenia wypełnionego odpadkami.
-Droga wolna! - krzyknął do rury - Czekam na ciebie, Andy!
W czasie, gdy jego uczeń wchodził, a przynajmniej powinien wchodzić, po drabince, Peter rozejrzał się wokół i upewnił, że nie ma nigdzie czujników, które mogłyby zaalarmować bandytów lub zdetonować ładunki. Nie znalazł żadnego takiego urządzenia, więc ze spokojniejszym sercem podszedł do otworu kolejnej rury - tym razem prowadzącej już na zaplecze kasyna i tam wyczekiwał Caliusa.
*****
Czwórka mężczyzn wpatrywała się w główne wejście kasyna, ale również obserwując wszystkie boczne starając się zobaczyć kogokolwiek, kto próbowałby wejść do środka. Nie było z nimi ich przywódcy, Xakica Obdrisa, gdyż ten musiał ukrywać się na najniższych poziomach miasta od czasu, kiedy Nowa Republika wyznaczyła nagrodę za jego głowę. Wiedzieli jednak, że będzie on dumny z ich pracy.
Wszyscy leżeli płasko na brzuchach na szerokim występie sąsiedniego budynku - nie był to jeszcze "właściwy" dach, ale jedynie jakby "taras" czy też "balkon" przed zwężeniem całej konstrukcji. W powietrzu, przy samym murze, czekały dwa śmigacze, którymi mieli się ewakuować - ale to dopiero, gdy będą mogli wysadzić cały ten cholerny budynek obok...