Kevin Byrne, jeśli chodzi o umiejętność prowadzenia dyskusji, nawet nie dorastał Giladowi Fergusonowi do pięt. Senator zdobywał doświadczenie przez długie lata negocjacji, rozmów i kłótni z innymi najbardziej utalentowanymi w tym kierunku. Długie, często bezsensowne dysputy w Senacie Galaktycznym Nowej Republiki mogła zakończyć jedna trafna, prosta uwaga, która natychmiast trafiała na pierwsze strony wiadomości politycznych i zwracała uwagę opinii publicznej na tego, kto ją wygłosił. Jeśli okazywała się popularna w społeczeństwie, szczęśliwiec mógł liczyć na nagły wzrost poparcia.
Byrne zaś negocjował co najwyżej wysokość haraczu.
-Panie senatorze! - powiedział zdecydowanie za szybko i zbyt zdesperowanym głosem, by mógł udawać, że w rzeczywistości mu nie zależy na tym, by dogadać się z Fergusonem - Niech pan powie jedynie jakich dowodów pan potrzebuje, a niewątpliwie będę w stanie je panu dostarczyć. Wpływy moich zwierzchników sięgają znacznie dalej niż może się pan choćby domyślać, lecz nawet tacy ludzie potrzebują popleczników ich sprawy, by nie okazała się ona walką z wiatrakami, zwłaszcza, gdy ich interesy są znacznie szersze niż Alsakan. Niech pan posłucha, panie senatorze, może jest inna ustawa, którą koniecznie chciałby "przepchnąć", a ta nie ma odpowiedniego poparcia... Jak na przykład ta, według której stacja obronna Golan III ma trafić na orbitę Taris, a nie Alsakanu? Jak pan wie, wszyscy teraz chcą wzmocnić obronę Taris, bo niby bliżej frontu, ale gdyby udało mi się sprawić, że nie uzyskałaby wymaganej liczby głosów? Albo gdyby na przykład kanclerz się opowiedział przeciwko niej? Byłby to dla pana wystarczający dowód?
******
-Przede wszystkim, drogi Pikinierze, powinieneś całą sprawę dobrze zaplanować. Dowiedzieć się gdzie jest i gdzie będzie Luke Skywalker, żeby przed próbą zabójstwa nie musieć przebijać się przez setki uzbrojonych w miecze świetlne Jedi - odpowiedział mu Bliznowaty. - Zbierz odpowiednich ludzi, poza swoimi osiemdziesięcioma patykami, masz na wydatki prawie ćwierć miliona kredytów, więc nie zatrudniaj byle oprychów z niższych poziomów Shaddaa. Napisz do Łowców Nagród, najemników i każdego, kto może ci się przydać, a może pragnienie chwały zmobilizuje ich do przerwania obecnych misji. W końcu nie każdy może się pochwalić, że zabił Wielkiego Mistrza Zakonu Jedi, prawda? - uśmiechnął się - Kiedy zbierzesz już ekipę, spotkajmy się w kantynie "Cichy Joe" na Korelii. Nie zapomnij wziąć ze sobą zatrudnionych ludzi... Tymczasem, do zobaczenia...
Wstając od stolika Bliznowaty rzucił Treście cyfronotes i pasek filmiplastu, na którym zapisane było hasło dostępowe do datapada. Mężczyzna nie musiał wspominać, że po jego przeczytaniu i zapamiętaniu należy je zniszczyć, aby przypadkiem żadna osoba postronna nie rzuciła na to okiem. Cyfronotes zawierał numery kont, na których zdeponowano 40 000 kredytów będących zaliczką dla Tresty oraz 200 000, które miał wydać na zatrudnionych ludzi. Poza tym: trzy numery kontaktowe na wypadek, gdyby były potrzebne dodatkowe pieniądze lub pomoc (wszystkie numery jednorazowego użytku), namiary na Gildię Łowców Nagród prowadzoną przez Hutta Zordo (cóż za ironia...), Międzyświatową Organizację Najemników, a także... kontakt do wtyczki z Świątyni Jedi - niejakiego "Wirusika"...