przez Gyar-Than Hadyyk » 18 Lis 2008, o 18:58
Hangar był... Duży. I kompletnie zdemolowany. Naa'en Kerdo w licznych stosach metalowych części z największym trudem rozpoznawał fragmenty poszycia przeróżnych statków... I nie tylko. Z trwogą spojrzał na sklepienie hangaru. Było poszatkowane niczym sito.
- Mam nadzieję, że się to nie zawali... - mruknął najemnik z trwogą oceniając jego solidność.
Nagle od stropu oderwał się kolejny metalowy fragment i z ogłuszającym hukiem grzmotnął tuż obok niego. Upadł na ziemię, a potężny łoskot przyprawił go o jeszcze potężniejszy ból głowy. Nie słyszał teraz już niczego. Pięknie, pomyślał, podnosząc się z ziemi. Zachwiał się, i po raz kolejny wylądowałby na ziemi, gdyby nagle nie wyrósł przy nim trap Lucky'ego. Oparł się o niego ciężko, obiema dłońmi łapiąc się za głowę, po której wciąż obijał się echem ten potworny gwizd...
Po dłuższej - a nawet 'bardzo dłuższej' - chwili wstał, pewnie stawiając kroki. Powoli wracał mu słuch, a i jego wzrok powoli wracał do normy. Nagle jednak zauważył, że metalowe grodzie otwiera się z głośnym skrzypieniem zardzewiałego metalu o zardzewiały metal. Do środka wparowało kilku ludzi. Natychmiast otworzyli ogień.
Naa'en doliczył się czterech, jednak ta napaść całkowicie go zaskoczyła. Dopiero gdy wiązka śmignęła mu tuż koło uszu zerwał się, błyskawicznym ruchem sięgając po swoje blastery. Wyciągając je z pochwy natychmiastowo ustawił je na maksymalną moc. Podniósł je na wysokość oczu, mierząc dokładnie...
Najemnik, gdy tylko zdobył te blastery, natychmiast wprowadził do nich kilka modyfikacji. Między innymi, standardowy celownik przeziernikowy z dodatkowym laserem zamienił na archaiczną muszkę i szczerbinkę. Model blasterów, który posiadał, miał ogromną siłę ognia, choć nieco nieudany mechanizm celowniczy, który pożerał mnóstwo energii z baterii, które, swoją drogą, Naa'en też wymienił. Nie były to jednak wszystkie wprowadzone przez niego modyfikacje, o czym wielu już miało pecha się przekonać...
Między innymi pechowy strzelec, który ukrył się za jedną z stert pogiętego, pociętego i zardzewiałego metalu. Wiązka trafiła go prosto w głowę, jednak Naa'en Kerdo nie miał czasu podziwiać efektów tego strzału. Jego cel też nie. Chwilowo był zajęty osuwaniem się na ziemię.
Z jego towarzyszami Kerdo nie miał tyle szczęścia. Zdążyli się pochować, co jakiś czas wysyłając w jego kierunku kolejne wiązki. Najemnik wbiegł do swojego statku, zamykając za sobą trap do połowy. Był tu o wiele bezpieczniejszy, choć miał też znacznie ograniczone pole widzenia...