-Teraz idziemy zająć się następnym miejscem, gdzie zrobiło się naprawdę gorąco od blasterowych strzałów - odpowiedziała Taara. - To opuszczona fabryka, którą jeden z gangów wykorzystywał jako miejsce produkcji narkotyków. Wpadliśmy na ich trop tylko dlatego, że "konkurencja" zdecydowała się to miejsce zaatakować. Obecnie nikt nie wie kto dokładnie przebywa w środku, ale pewnym jest, że dobrze się zabarykadowali i atak nie będzie łatwym zadaniem. Na szczęście, będziemy mieli wsparcie gliniarzy.
-Nie ma na co czekać - dodał Tal z błyskiem w oku.
Na miejscu okazało się, że rzeczywiście przestępczy dobrze się ufortyfikowali. Fabryka, choć stara i dawno opuszczona, mury miała solidne, a okna na jej wyższych piętrach były idealnymi stanowiskami dla strzelców wyborowych i cięższych karabinów. Każdy, kto zanadto się zbliżył, natychmiast zostawał zlikwidowany przez bandytów.
Taara przywitała się z oficerem dowodzącym operacją, a następnie przedstawiła mu Tal'a i Nikh'a. Czarnoskóry policjant sprawiał wrażenie rozsądnego i dość pogodnego faceta, choć sytuacja, w jakiej się znalazł niewątpliwie mogła przyprawić go o wrzody żołądka.
-Jeśli chcecie kawy lub pączków to gdzieś w tym syfie powinien być termos i kartonik ze słodkim - powiedział prowadząc ich do ciężarówki repulsorowej będącej ruchomym centrum dowodzenia. - Mamy tutaj niezłego pata, bo tamtych za nich nie można wykurzyć, a użycie ładunków wybuchowych czy ciężkiego sprzętu jest zbyt ryzykowne ze względu na pobliskie budynki. Jednocześnie jednak nasi ludzie nie mogą podejść odpowiednio blisko, zaś tamci nie mogą opuścić fabryki bez stuprocentowej pewności, że ich wystrzelamy. Klasyczny pat.
-Mówiąc krótko, trzeba wymyślić sposób jak się tam dostać niezauważonym - Tal wgryzł się w pączka, którego zlokalizował zaraz po propozycji policjanta. - Uhmm... hmm... - przełknął kęsa i kiwnął głową na młodego zabraka - Da się chłopakowi załatwić jakąś porządną broń i kamizelkę?
-Jasne, nie ma problemu. Niech idzie do Givona, to ten zielony twi'lek. Powinien coś mu dać... - podbródkiem wskazał na opancerzony śmigacz, przed którym stał wspomniany osobnik. Wyglądało na to, że to mała, ruchoma zbrojownia...