Content

Coruscant

[Coruscant] Świątynia Jedi

Image

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Mistrz Gry » 15 Wrz 2012, o 20:17

Shiris:

Shiris jako pierwszej udało się włożyć kamień do wiaderka. Co więcej, w przypływie radości, dziewczynka dość nieświadomie użyła Mocy by przedmiot wywinął fikołka i z powrotem wrócił do naczynia. Zapewne w tą drugą czynność włożyła o wiele mniej wysiłku. W przyszłości, we większości przypadków właśnie tak będą operować tą mistyczną energią obecni adepci.
Po Astaris tylko trojgu uczniów udała się sztuka przenoszenia niewielkich głazów do pojemników. Całe ćwiczenia trwały nieco ponad dwie godziny i były wystarczająco wyczerpujące dla młodych organizmów. W końcu trening został przerwany przez zabracką Mistrzynię Jedi.
- Na dziś wystarczy. Shiris spisałaś się bardzo dobrze. Chciałabym, żebyś operowała Mocą tak jak w ostatniej fazie. Spontanicznie i precyzyjnie. - rzekła z nieukrywaną satysfakcją członkini Najwyższej Rady Jedi - Czas na obiad. Wieczorem we własnym zakresie poświęćcie czas na medytację i poszukanie wewnętrznego spokoju. Niedługo nadejdzie moment, w którym Rycerze i Mistrzowie przeprowadzą z wami rozmowy dotyczące waszej przyszłości w Zakonie. Niech Moc Będzie z Wami.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Lilith Blindshoter » 20 Wrz 2012, o 00:26

Shiris nie mogła uwierzyć, że wykonała zadanie jako pierwsza, przecież zdawało jej się, że jej przyjaciele radzili sobie lepiej od niej. Nie umiała sobie tego wyjaśnić, jak i tego jakim cudem udało jej się sprawić, że kamień fiknął koziołka. Zastanawiała się nad tym nawet jeszcze przez całą drogę do stołówki. Jak to jest możliwe, że kiedy stara się uspokoić jej wyniki są przeciętne na tle reszty grupy, a kiedy się cieszy wszystko wychodzi jej lepiej. „ To bez sensu.” Pomyślała „ Przecież cały czas nam mówią, że to ważne, więc chyba powinno być łatwiej kiedy wyciszam umysł.” Rzecz jednak w tym, że zapomnieć o myśleniu, nie przychodziło jej łatwo, musiała skupiać na tym całą uwagę. „Myśleć o nie myśleniu.” Potrząsnęła głową na ten rażący brak logiki. Po prostu musiała coś robić nie tak. Bo kiedy skupiła się na celu, lub po prostu na otaczającym ja ciepłu, gdy się cieszyła, wszystko przychodziło tak łatwo… Tak samo z siebie… Jakby jej huczący burzą pytań umysł potrzebował jednej ogarniającej ja całą myśli i nagle, na krótką chwilę czuła się tak jakby mogła zrobić wszystko co tylko jej przyjdzie do głowy. Przecież tak było i tym razem. Całkowicie zatopiona w myślach nie zwracała najmniejszej uwagi na pogodne rozmowy kolegów. Niektórzy wciąż komentowali zajecie, inni głośno myśleli o obiedzie, jeszcze inni dyskutowali o nadchodzącej chwili rozmowy z Rycerzami i Mistrzami, zachodząc w głowę o co mogą ich pytać i jakich odpowiedzi będą oczekiwać.
Z rozmyślań wyrwała dziewczynkę dopiero najlepsza przyjaciółka. Shiris gwałtownie oderwana od własnych myśli musiała poprosić Feng by powtórzyła pytanie.
- Co się z Tobą dzieje Shiris? Pytałam co ty o tym sądzisz. Frock uważa, że będzie to kolejna seria testów sprawnościowych, a ja mu tłumaczę że rozmowa też może być testem. - powiedziała Feng, poczym dodała tonem znawcy - Osobiście sądzę, że sprawdzą naszą znajomość i zrozumienie Kodeksu, i zasad według jakich powinniśmy postępować jako przyszli Jedi. Dlatego mam zamiar przyłożyć się wybitnie, do wszelkich obowiązujących nas zakazów, nakazów i jeszcze raz przeczytać wszystkie rozważania na temat interpretacji Kodeksu.
Shiris już jakiś czas temu zauważyła, że jaj przyjaciółka bardzo poważnie podchodzi do wszelkich zasad i reguł. Może czasem trochę, aż za poważnie. Shiris spojrzała porozumiewawczo na towarzyszącego im Rodianina. Nietrudno było stwierdzić iż miał on dokładnie takie samo zdanie na temat Feng. Mina Frocka zdawała się mówić: „O nie ona znowu swoje.”
- Wiesz Feng, zgodzę się, że rozmowa sama w sobie może być testem… - zaczęła w końcu Shiris - Ale myślę, że Rycerzy czy Mistrzów bardziej niż wyuczone regułki, będzie interesować nasza natura i to co myślimy.
- Chyba, że trafisz na Mistrza Thyrkinn’a. - dodał półgłosem Rodianin
Ich skośnooka przyjaciółka zrobiła lekko obrażoną minę, na co Frock zareagował szczerym śmiechem. Shiris też się roześmiała. Feng, zrobiła dziwną minę, gdyż uparcie starała się utrzymać poważny wyraz twarzy, a jednocześnie hamowała się by nie parsknąć śmiechem. Ostatecznie jednak poddała się. I tak gdy wkroczyli do stołówki wszyscy śmiali się radośnie, jakby byli całkiem zwyczajnymi dziećmi.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Mistrz Gry » 20 Wrz 2012, o 23:32

Shiris:

Była godzina 15:30 czasu miejscowego, gdy trójka wkroczyła do stołówki. Mogli spokojnie wybrać miejsce i bez pośpiechu skonsumować obiad. W końcu dzisiaj nie mieli już zajęć, choć sami we własnym zakresie powinni poddać się medytacji lub innym ćwiczeniom rozwojowym.
- Dla mnie będzie stek z nerfa i jakiś owocowy kompot. Miło by było dostać też jakieś ciastko. - rzekł młody Rodianin do droida.
- A panny co sobie życzą? - spytał dosyć sztywno robot.
- Dla mnie sałatkę z protatów i herbata o aromacie drzew wroshyr. - odparła wręcz machinalnie Du-Rii.
Mechaniczny kelner czekał teraz na zamówienie złożone przez Shiris. Choć w Świątyni nie było możliwości zamawiania Moc wie jakich dań, to w porównaniu z niektórymi kantynami, szczególnie z dolnych partii Coruscant, kuchnia Jedi była niezwykle urozmaicona. Od dań lekkich, gotowanych, przez pół surowe befsztyki po pieczenie. Erg nie mógł sobie odmówić typowego obiadu niepozbawionego mięsa, a na deser zażyczył sobie ciastko. Natomiast Feng zdecydowała się na lekkostrawną sałatkę.
- Ciekawe ile jeszcze czasu minie, nim jacyś mistrzowie zwrócą na nas uwagę? W końcu na standardy dawnego Zakonu jesteśmy wystarczająco dorośli. - rzekł Frog.
- Nie przesadzaj. Masz w końcu 10 lat... - zaczęła jego skośnooka przyjaciółka.
- Prawie jedenaście! - wszedł w jej słowo Rodianin.
- Nie ważne. Wielu Rycerzy i Mistrzów jest w tej chwili rozsianych po Galaktyce. - kontynuowała Du-Rii - W końcu mamy tą nieszczęsną wojnę. Jak myślicie ile ona potrwa? Trwa już 4 lata...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Lilith Blindshoter » 22 Wrz 2012, o 01:57

- To samo co Feng. - powiedziała bez większego namysłu Shiris.
Czekając na swój posiłek, przysłuchiwała się rozmowie przyjaciół z na ogół obojętną miną, ale gdy Frock użył słowa „dorośli” nie mogła powstrzymać uśmiechu. Oni i dorośli… Byli dziećmi, a jednak nigdy nie będą jak ich rówieśnicy po za Świątynią. Będą musieli dorosnąć szybciej, bo też czeka ich przyszłość zupełnie odmienna od tej jaka pisana jest większości istot w galaktyce. Przecież już teraz jest inaczej, gdy ich rówieśnicy uczą się jak rozwiązywać równania kwadratowe, oni ćwiczą się w posługiwaniu się śmiercionośną bronią, kiedy inne dzieci ledwo zaczynają rozumieć czym jest siłą ciążenia, oni uczą czym jest Moc, i jak korzystając z niej zmuszać różne przedmioty do lewitacji. A być może pewnego dnia, może nawet już za kilka lat, ich działania i decyzje będą mieć w pływ na losy całych światów. Nie wiedzieć czemu właśnie w tej chwili dotarło do niej z cała mocą, jak wielka odpowedzialność kiedyś spocznie na ich barkach oraz, że zaczynając szkolenie na zawsze utraciła coś bliżej nieokreślonego, może tylko beztroskę, a może coś więcej…
Jednak nie żałowała tego. Na razie logika podpowiadała jej, że zyskała więcej niż straciła. Przede wszystkim przyjaciół, których inaczej nigdy by nie poznała. Ponadto zyskała możliwość zrozumienia i wykorzystania swoich zdolności dla dobra innych. No i w końcu jej Dziadek chciał żeby tu trafiła.
Na pytanie Feng odparła machinalnie
- Nie mam pojęcia. - dopiero po chwili zaczęła analizować jej słowa poczym dodała- Wojny są straszne. Myślicie, że teraz na Zewnętrznych Rubieżach jest bardzo niebezpiecznie?- zapytała ni z tego, ni z owego - Jak jeszcze wędrowałam z Dziadkiem nie było tak źle, to znaczy Dziadek zawsze jakoś omijał te planety na których potem były bitwy. Czasem z jakiegoś powodu zmieniliśmy plany niemal w ostatniej chwili. Zdarzało się tak, że najpierw przylatywaliśmy na planetę, a potem dowiadywaliśmy się, że niedługo potem była tam bitwa, albo jakieś inne rozruchy. Tak było jak byliśmy na Naboo, niecałe dwa tygodnie przed wybuchem wojny domowej. – Właściwie nie wiedziała dlaczego ale wcześniej nie zwracała uwagi na tę korelację. Mogła wynikać ona z ostrożności Dziadka, lub zwykłego zbiegu okoliczności, tym niemniej była intrygującym faktem. - Mam nadzieję, że szczęście nadal mu sprzyja i, że jest cały i zdrowy.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Mistrz Gry » 23 Wrz 2012, o 01:33

Shiris:

- Szczęście? Jedi nie powinni wierzyć w szczęście tylko w Moc. - rzekła Du-Rii, używając charakterystycznego dla niej, przemądrzałego tonu. Czasem inni adepci właśnie dlatego za nią przepadali, bo lubiła błyszczeć wiedzą. W normalnej szkole zapewne została by określona mianem "kujonki".
- Oj Feng... Czy choć raz możesz się czegoś nie czepiać. Zobacz ile Mistrz Katarn ma w sobie poczucia humoru albo nawet sam Wielki Mistrz Luke Skywalker. - odparł młody Rodianin - Sam nigdy nie miałem okazji widzieć wojny. Z resztą trochę ci zazdroszczę Shiris.
- Czy na pewno chcesz dokończyć Frog? - żachnęła się najstarsza przy stole - Przecież Shiris pewnie najbardziej tęskni za dziadkiem, a nie za...
- Daj mi skończyć! Chodziło mi o to, że sam widziałem tylko moją ojczystą planetę Rodię i Coruscant. - wtrącił się nieco zdenerwowany Erg, po czym zdrobniale dodał - "Shir" miała okazję zwiedzić wiele światów.
- Przynajmniej to Ci się udało. Ciekawa ksywka "Shir", co na nią powiesz Shiris? - zadała pytanie Feng - Swoją drogą, po twoich opowieściach można wywnioskować, że twój dziadek to przypominał trochę Jedi. Fakt, że Ty jesteś wrażliwa na Moc i dużo ćwiczeń wykonujesz bardzo dobrze, tylko może potwierdzić tą tezę. Pytałaś o niego jakiegoś mistrza? Jeżeli mogę wiedzieć... hmm, jeżeli możemy wiedzieć jak on się nazywał?
- A mnie obsztorcowałaś jak wspominałem trochę o dziadku Shiris... - mruknął Rodianin Frog Erg, w kierunku Du-Rii - Hipokrytka!
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Peter Covell » 26 Wrz 2012, o 16:50

Akcja przenosi się z: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Misja na Kashyyyk nie potoczyła się dokładnie tak, jak przewidywał plan, ale przynajmniej zlikwidowany został Drakaron i jego siatka handlarzy niewolników. Co prawda, przy okazji na wolność wypuszczone zostało być może jeszcze większe zagrożenie - całkowicie oszalały przedstawiciel rasy Yody, którego panowanie nad Mocą przerastało umiejętności każdego z członków wyprawy na planetę Wookiech. Pomimo połączonych sił, nie udało im się pokonać Mincha, a do odwrotu zmusiło go dopiero przybycie terentateka.
Od razu po przylocie wszyscy wylądowali w ambulatorium, a Hora i David w świątynnym szpitalu, gdzie mieli spędzić zdecydowanie więcej czasu niż pozostali członkowie wyprawy.
Andy dorobił się swojej pierwszej mechanicznej części ciała - ucięty palec i uszkodzoną część dłoni zastąpiono mu protezą pokrytą sztuczną skórą. Wyglądało na to, że uczeń idzie w ślady nauczyciela. Zabieg był prosty, a jego przeprowadzenie trwało niecałą godzinę, po której zarówno Calius, jak i Covell mieli stawić się przed Najwyższą Radą Jedi...

Hora Soraleui oraz David Turoug byli w zdecydowanie gorszym stanie niż młody Calius. Ten pierwszy trafił na długi, długi czas do zbiornika z bactą, podczas gdy drugi czekał na przeszczep sklonowanej kończyny mającej zastąpić utraconą w czasie walki na Kashyyyku. W przeciwieństwie do Covella, któremu nie przeszkadzały mechaniczna dłoń czy cybernetyczne oko, David zdawał się nie dopuszczać do siebie myśli, że część niego mogłaby... nie być nim.

Gyar-Than Hadyyk wyszedł z misji praktycznie bez szwanku i wraz z Reanie Carol jako pierwszy złożył raport z wydarzeń rozegranych na Kashyyyku. Najwyższa Rada nie była zadowolona z samowolki, jaką wykazali się biorący w akcji udział, ale Mistrzowie zdawali się przymykać na nią oko zadowoleni, że Drakaron został zlikwidowany.
Tak czy inaczej, Mistrz Hadyyk miał nieco czasu dla siebie.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Emma Lost » 26 Wrz 2012, o 18:45

Emma przekroczyła próg Świątyni. "No... w końcu" powiedziała do siebie, lekko uśmiechając się i rozglądając wokół. Wspomnienia wracały z każdym kolejnym krokiem. Spędziła tu najszczęśliwsze chwile po tym, jak Lord Taerus porwał ją z Dantooine. Teraz znów, po raz pierwszy od dawna, poczuła się bezpiecznie, jak w domu. Przechadzała się powoli, rozglądając się na boki wspominając każdy z zakamarków. Zajrzała do Komnaty Tysiąca Fontann i uśmiechnęła się szeroko. Oczami wyobraźni widziała ogromną pianę wydobywającą się z każdej z nich. "To nam się udało" pomyślała. Wciąż lubiła psoty, wciąż lubiła być tam, gdzie coś się dzieje, wciąż też, niestety, kłopoty zdawały się ją lubić. Emma była teraz nastolatką, niedługo skończy 17 lat. Nadal była szczupła, choć sylwetkę miała coraz bardziej kobiecą, a nie dziecięcą. Jej brązowo-rude włosy opadały jej na ramiona. Na szyi nadal spoczywał medalik, który dostała od ojca. Nigdy się z nim nie rozstawała, był dla niej jak amulet. Mimo 16 lat na karku, w torbie Lost nadal można było znaleźć lalkę, którą miała ze sobą, gdy opuszczała Dantooine, jako 8-latka. Przypominała jej o domu, za którym nadal tęskniła. Niedawno zrobiła sobie tatuaż przedstawiający drzewo blba, tak charakterystyczne dla jej rodzinnej planety, które uwielbiała jako małe dziecko. Facet, który jej go robił mocno się zdziwił, że chce mieć pamiątkę z miejsca, na którym nie ma nic oprócz równin, ale wystarczyło jedno spojrzenie Emmy, aby przestał komentować jej wybór. Dziewczyna wyszła z Komnaty Tysiąca Fontann i stanęła na jednym z korytarzy świątyni. "Ugh... trzeba się ogarnąć, trzeba przestać pić ten szajs" powtórzyła sobie po raz sama nie wiedziała który, mając na myśli tani, szmuglowany alkohol, którego pochodzenia nigdy nie starała się poznać. Nagle jej wzrok przykuła jedna postać. Rozpoznałaby go nawet z o wiele większej odległości... Mistrz Hadyyk wychodził akurat z jednej z komnat. "Jest dobrze" powiedziała do siebie "witaj w domu Emma" dodała z uśmiechem i ruszyła w stronę dawnego przyjaciela.
Awatar użytkownika
Emma Lost
New One
 
Posty: 256
Rejestracja: 18 Paź 2008, o 15:18

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 26 Wrz 2012, o 20:26

Jak po każdej trudnej misji, Hadyyk nie czuł się w Świątyni jak w domu. Myślami był wciąż na Kashyyyk, w Krainie Cieni. Przeczucia, od których odgrodził się na planecie Wookieech powróciły do niego teraz. Spacerował zamyślony po znanych na pamięć korytarzach, w zadumie kierując się w stronę Archiwów Jedi. Jak to w ogóle możliwe, że podczas wydarzeń ostatnich lat całkowicie przeoczony został Minch? Moc milczała, jak na złość, nie dając żadnej odpowiedzi. Być może biblioteka zdradzi chociaż wskazówkę. Cokolwiek.
Był tak pochłonięty swoim niepokojem, że nawet Komnata Tysiąca Fontann nie zdołała w jakikolwiek sposób do niego przemówić. Jedi spacerowali po niej, śmiejąc się, rozmawiając, dyskutując, lecz on w swoim długim płaszczu zdawał się być jakby obok nich. Tyczyło się to również biednej Emmy - Hadyyk nawet nie zauważył kierującej się w jego stronę dziewczyny.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Emma Lost » 26 Wrz 2012, o 22:52

Dziewczyna zauważyła, że Mistrz pogrążony jest w myślach, jakby nieobecny. "No to zrobimy ci powitanie Mistrzu!" pomyślała uśmiechając się przy tym lekko. Spojrzała w prawo i zauważyła duże popiersie Rycerza Jedi, za którym często się kryła będąc dzieckiem. Po przeciwległej stronie stała donica z drzewkiem, którego nazwy nigdy nie zapamiętała. Na jej twarzy po raz kolejny zagościł uśmiech, tak dobrze znany wszystkim, którzy znali ją jako małe dziecko. "Czas coś przemeblować" powiedziała do siebie. Lewitacja nigdy nie sprawiała jej problemów, odkryła w sobie tę zdolność dość wcześnie i było to dla niej równie naturalne i proste co jedzenie i picie. Nim ktokolwiek zdążył na to zwrócić uwagę, popiersie i donica z drzewem zaczęły krążyć wokół sali z zawrotną prędkością, mijając przy okazji Mistrza Hadyyka. Mistrz ocknął się z zamyślenia i jednym ruchem zatrzymał oba przedmioty. W tym samym momencie Emma stanęła tuż przed nim.
-No witam! Dawno się nie widzieliśmy Mistrzu! - powiedziała z dużym, szczerym uśmiechem na twarzy.
Awatar użytkownika
Emma Lost
New One
 
Posty: 256
Rejestracja: 18 Paź 2008, o 15:18

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez David Turoug » 26 Wrz 2012, o 23:10

Misja na Kashyyyk była największą porażką Turouga jako członka Zakonu Jedi, a kto wie czy nie w całym jego życiu. Grupa Jedi ruszyła by unicestwić zabójcę mistrzyni Seenie Exibil, a prawie sama nie została okrojona. Hora Soralelui tylko dzięki decyzji o zabraniu go z Krainy Cieni i współpracy medyków Wookiee przeżył wyprawę, choć sama rekonwalescencja na Coruscant na pewno do krótkich nie będzie należała.
Przez parę dni po powrocie Turoug czuł zawód z jeszcze jednego powodu. Drakaron nie został ani ujęty, ani nawet nie zginął z ręki Jedi, a szalonego kultysty Ciemnej Strony Mocy, władającego wielką potęgą. Dziwić mogła, iż przedstawiciel Rasy Yody, nie był w żadnym stopniu "zardzewiały" choć spędził setki lat w hibernacyjnej komorze. Dwukrotnie przyśniła mu się sytuacja z Kashyyyk, gdzie zareagował o ułamek sekundy za późno, a cenę za to płacił do tej pory. Utrata lewej dłoni była olbrzymim ciosem, dla doświadczonego już rycerza. Mimo to David nie zgodził się na żadną protezę, maszyny w połączeniu z żywym organizmem źle mu się kojarzyły
Ukojenie na duchu zaczęło przychodzić dopiero po trzech dniach, po opuszczeniu skrzydła szpitalnego. Turoug unikał ludzi, choć niejednokrotnie wyczuwał ciekawość ze strony innych Jedi. Były uczeń Hadyyka i Bardoka dziwił się jednak, że ciągle gdzieś w głębi niego pozostawał jakiś niepokój, który wiązał z misją na planecie Wookieech, choć tak naprawdę jego źródło było gdzie indziej.
Wolny czas spędzał w arboretum Świątyni. Cenił sobie, że w lokacji nie przebywało zbyt wielu członków Zakonu. Od czasu do czasu widział, jak Rycerze przychodzą tutaj ze swymi uczniami, by rozpocząć znane ćwiczenie, które polegało na wejściu pod wodospad bez zmoknięcia. Przed laty często widział medytującego tam Mistrza Laertesa Basai, który godzinami przesiadywał w tym miejscu, a żadna kropla nie kapnęła na jego szatę.
Sam Turoug wybrał jedno ze starszych drzew rosnących w ogrodzie, gdzie mógł spokojnie oddać się medytacji. Była to obecnie jedyna forma, która przynosiła mu ukojenie zarówno na ciele jak i na duchu.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 26 Wrz 2012, o 23:23

Hadyyk nigdy nie miał zmysłu do dekoracji wnętrz, dlatego uznał, że umieszczenie obu ofiar powitania Emmy gdziekolwiek jest wystarczająco dobrym pomysłem. Zarówno drzewo, jak i posąg wróciły mniej więcej na swoje miejsce. Mniej niż więcej. Liście wciąż kołysały się niespokojnie, gdy świadkowie zdarzenia wracali do swoich spraw. Widocznie każdy z nich znał już tę urwiskę. Niektórzy może nawet wystarczająco dobrze, by nie zdziwiły ich takie wybryki.
- Kopę lat, panno Lost - odpowiedział wyrwany z zadumy Hadyyk, również się uśmiechając. Dziwnym trafem, za każdym razem, kiedy się widzieli, zdawała się być co najmniej o głowę wyższa. Zmieniła się bardzo od momentu, w którym odnaleźli ją na pokładzie imperialnego krążownika, ładnych kilka lat temu. Dobrze było ją widzieć całą, zdrową i uśmiechniętą. - Jesteś pewna, że wszystkim spodoba się takie przemeblowanie? - Dodał ciepło.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Emma Lost » 26 Wrz 2012, o 23:58

-Jak dla mnie wygląda dobrze, zmiany każdemu się przydają, a ten posąg stał w tym samym miejscu chyba od setek lat. Czasem trzeba coś zmienić, żeby nie było nudno... I żeby nie stracić czujności... Wie Mistrz co mam na myśli, prawda? Jak za bardzo przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, widoków, stanów, tracimy czujność, przestajemy zwracać uwagę na detale, a to może być dla nas zgubne. W ostatnich podróżach nauczyłam się, że nawet najmniejsza zmiana może wcale nie być tak niewinna na jaką wygląda... Może to też dlatego, że nie bywałam raczej w porządnych miejscach - dodała po chwili, jakby bardziej do siebie niż do Mistrza - W każdym razie, wiadomo, że Moc pozwala nam wiele wyczuć, ale takie instynktowne, pierwotne odruchy też są pomocne. Ech, dobrze być tu znowu, w końcu miejsce, które znam... Wie Mistrz, że jest Mistrz pierwszą osobą, którą tu spotkałam? Znaczy pierwszą, którą wcześniej znałam... Fajnie tak móc się odezwać do kogoś, komu ufam... Jest Mistrz zajęty? Widziałam zamyślenie... Może lepiej się oderwać od tych myśli? Lepiej nie rozmyślać nad tym co było... Co Mistrza tak niepokoi? - dodała po chwili wyczuwając jego zaniepokojenie. Delikatność i dyplomacja nigdy nie były jej mocną stroną, nie zastanawiała się czy coś wypada zrobić lub powiedzieć, po prostu to robiła - Może się przejedziemy? Na dworze, zaczerpniemy trochę powietrza wśród drzew? - Emma zawsze bardzo dużo mówiła i zadawała milion pytań na raz, a kiedy ujrzała w końcu znajomą twarz, nie mogła powstrzymać potoku słów.
Awatar użytkownika
Emma Lost
New One
 
Posty: 256
Rejestracja: 18 Paź 2008, o 15:18

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 27 Wrz 2012, o 09:05

Koniec końców, Emma miała odrobinę racji w swoich słowach. Dla przeciętnych ludzi powrót do przeszłości był męczący i trudny, momentami nawet przygnębiający. Nie warto było do niej wracać. Ale on nie był przeciętnym człowiekiem - był Jedi. Z tego, co już się wydarzyło, płynęła nauka i ostrzeżenie - tak było już za czasów początku Zakonu. Musiał do niej wracać. Dziś, w obliczu powrotu Sithów, szczególnie do mrocznych czasów, których świadectwo było dla Hadyyka bezcenne. Zwłaszcza po tym, co stało się na Kashyyyk.
Nie potrzebował wiele czasu, by zdać sobie sprawę z tego, że Emma wiele nauczyła się od momentu, w którym widzieli się po raz ostatni. Gadatliwa natura nie uległa jednak zmianie - i miło było to widzieć. Nieco ciężej natomiast było odpowiedzieć, nie wiedząc nawet, od czego zacząć.
- Prowadź - zaśmiał się Hadyyk, wywieszając białą flagę. - Co tam u ciebie słychać, Emma?
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Emma Lost » 27 Wrz 2012, o 16:38

Emma z chęcią ruszyła w stronę wyjścia. Nadal czuła mdłości spowodowane mieszanką alkoholu. Poprzedniej nocy musiała dużo wypić, żeby zyskać zaufanie przemytników, z którymi zabrała się na Coruscant. Nie lubiła tego, ale jeżeli okażesz przy nich słabość, przestaną cię szanować i brać na poważnie, a wtedy nic nie ugrasz. Nigdy nie piła tyle, aby się upić, udawała, że jest pijana, mimo, że umysł nadal miała trzeźwy. Nigdy też nie podawała swojego prawdziwego wieku. Z łatwością mogłaby się pozbyć alkoholu i zatrucia z organizmu używając Mocy, ale uważała to za granie nie fair. Jeśli się zatruła, wiedziała, że będzie tego żałować przez najbliższy czas i nie zacznie pić więcej. Ot, taka mała kara dla samej siebie.
- Hmmm... nawet nie wiem od czego zacząć... Bywałam tu i tam... Próbowałam znaleźć tatę - dodała po chwili poważniejąc - Nie wiem czy żyje... Nie wiem czy go wtedy zabili. Zabili mamę, to wiem, ale nigdy nie odkryłam co z tatą. Obiecałam sobie, że kiedyś go znajdę, że dowiem się co się z nim stało. Chciałam się dostać na Dantooine, ale jakoś nigdy nie było nikomu po drodze. Nie chciałam się rzucać w oczy, bo jako dziecko jestem łatwym celem, albo dla Sithów albo dla handlarzy. Nie chciałam trafić do niewoli, żeby uniknąć niepotrzebnego używania Mocy... Jeśli mogę się tak wyrazić oczywiście - dodała po chwili znów się uśmiechając - Nie żebym miała jakieś opory, ale powiedzmy, że towarzystwo w jakim bywałam nie należało do najmilszych, a po co się rzucać w oczy? - Emma westchnęła głęboko. Trochę jej ulżyło, że mogła w końcu się wygadać. Nie ważne jak silna psychicznie była, nadal miała jedynie 16 lat i czasem miała dość udawania dorosłej, która wie co i jak ma robić. - Jak się mają sprawy w Zakonie? Ostatnio towarzyszy mi większy niż zwykle niepokój i mam wrażenie, że nie chodzi tylko o mój sposób życia w ostatnich latach. Coś się dzieje, prawda? Wróciłam tu, bo najlepsze informacje są zawsze u źródła...
Awatar użytkownika
Emma Lost
New One
 
Posty: 256
Rejestracja: 18 Paź 2008, o 15:18

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 27 Wrz 2012, o 19:36

Podczas tych wszystkich misji ostatnich miesięcy Hadyyk zdążał zapomnieć o czymś takim, jak to drugie życie - wolne od mieczy świetlnych, Mocy i Sithów. Większość Jedi, których teraz mijali miała swoje rodziny, swoją przeszłość, plany i marzenia, przykryte pod płaszczem obowiązków, które obecnie gnały ich po całej Galaktyce. Nie dziwił się jednak Emmie, że myślami coraz częściej uciekała do pytań, na które nie znała odpowiedzi. Przeczuwał, że nie miała zbyt wielu okazji opuścić choć na jakiś czas Coruscant, skoro jej trening nie był jeszcze ukończony.
- Dantooine to dość niebezpieczny pomysł - wtrącił się, kiedy dziewczyna opowiadała mu o swoim ojcu - zwłaszcza teraz, kiedy Sithów można znaleźć wszędzie.
Akurat na tamtej planecie Moc zawsze była dość silna, choć odczuwało się ją zupełnie inaczej. Nieco podobnie, jak na Kashyyyk - zdawała się być dzika, nieoswojona. To było dość interesujące doznanie, jednak miał okazję to poczuć tylko kilka razy, podczas nielicznych wypraw na Dantooine. Wspomnienia, które łatwo było tam odnaleźć w Mocy były co najmniej pouczające. I bolesne dla tych, którzy wiedzieli, jak kroczyć po Jej ścieżkach.
Wtedy jednak Emma zapytała go o sytuację w Zakonie.
- Nie będę owijać w bawełnę: wróciły ciężkie czasy - powiedział, choć w głębi serca miał wrażenie, że nigdy one od nich nie odeszły. - Z każdym dniem wojny Sithowie rosną w siłę, a my tylko błąkamy się od kąta do kąta, szukając wskazówek. Są zawsze o krok naprzód. Coś ciężkiego wisi w powietrzu. Pewnie też jesteś w stanie to wyczuć.
To dlatego zresztą miał zamiar swój krótkotrwały zapewne pobyt na Coruscant spędzić przeglądając Archiwa Jedi. Być może zapiski setek pokoleń będą w stanie uchylić rąbka tajemnicy. Tajemnicy, o istnieniu której nigdy nawet nie słyszał.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Rada Jedi » 27 Wrz 2012, o 21:34

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Andy Calius, David Turoug, Peter Covell:
Odczucia Petera dotyczące spotkania z Najwyższą Radą okazały się częściowo słuszne - Andy Calius, w uznaniu umiejętności, jakie nabył w czasie treningu pod okiem Covella oraz osiągnięć na Kashyyyku, otrzymał tytuł Rycerza Jedi. Choć sam zainteresowany wydawał się mocno zaskoczony, jego mentor doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że moment ukończenia nauki nadchodzi wielkimi krokami. Peter zupełnie nie pomyślał jednak o tym, że automatycznie, w tym samym momencie Najwyższa Rada nada mu tytuł Mistrza Jedi. Dziwnie się czuł ze świadomością, że znalazł się w tym szanowanym gronie.
Leczenie Davida trwało długo, ale zakończyło się pełnym sukcesem. Przeszczep sklonowanej ręki się udał i Turoug znów miał "dwie własne". Choć ta "nowa" jeszcze nie była w pełni sprawna, trening, ćwiczenia i dużo cierpliwości powinny wystarczyć, by za kilka tygodni nie widział żadnej różnicy. Kiedy Rada zaprosiła go do siebie, najpewniej mógł się spodziewać pytań o zdrowie. Zamiast tego, po prawie dziewięciu latach w Zakonie, wreszcie został mianowany Mistrzem.
Image
Image
Awatar użytkownika
Rada Jedi
New One
 
Posty: 89
Rejestracja: 27 Cze 2009, o 15:31

Re: [Coruscant] Świątynia Jedi

Postprzez Darkah » 19 Lis 2012, o 23:50

Po niemiłym przywitaniu przez dwa droidy, Darkah zawraca się i przechodzi przez próg świątyni, tym samym ją opuszczając. Mające ostatnio miejsce wydarzenia bardzo nim wstrząsnęły i szczerze powiedziawszy nie wiedział co ma ze sobą teraz zrobić. Z racji tego, że zabójca nie do końca wiedział co dalej począć, obrał jako swoje zadanie poszukiwanie informacji o tym co dzieje się teraz w galaktyce, oraz znalezieniu jakiejś pracy, by mógł trochę podrobić. W tym celu zabójca wyruszył w stronę portu. Pogrążony w myślach, stwierdził, że powinien się zmienić, dlatego pomyślał, czy nie zacząć służby w wojsku. Przedzierając się przez ciemnie uliczki Coruscant przeszukiwał swój ekwipunek, by sprawdzić co ma, a czego potrzebuje i co musi zdobyć.
Awatar użytkownika
Darkah
Gracz
 
Posty: 62
Rejestracja: 26 Mar 2012, o 16:40

Poprzednia

Wróć do Coruscant

cron