Content

Archiwum

[Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Kashyyyk.

[Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 5 Lut 2011, o 15:08

Gyar-Than Hadyyk, Andy Calius, Peter Covel, Hora Soarelui, David Turoug i Reanie Carol udają się do: [Coruscant] Świątynia Jedi

Cel misji: Odnaleźć i (jeżeli to możliwe) aresztować Drakarona oraz jego współpracowników. Zatrzymać proceder zniewolenia Wookieech.
Lokalizacja: Kashyyyk, okolice miasta Maarwraawroo, Kraina Cieni
Uczestnicy wyprawy: Gyar-Than Hadyyk, Andy Calius, Peter Covel, Hora Soarelui, David Turoug, Reanie Carol, kpt. Andrew Troy
Środek transportu: Uzbrojony frachtowiec YV-929


************************************************************************************************************************************************************


- Wyjście z nadprzestrzeni za 4,3,2,1... - odliczał I pilot kapitan Troy - Witajcie w Układzie Kashyyyk.
- Wejście na oribte Kashyyyku za 3 godziny. Mamy tutaj spory ruch. - odparła Reanie Carol - Przełączam na autopilota, proszę wszystkich o zebranie w mesie.
Chwilę później wszyscy uczestnicy wyprawy znaleźli się we wskazanym pomieszczeniu. Na twarzy każdego można było wyczytać opanowanie i skupienie. Peter Covell, choć był znany ze swojego poczucia humoru, tym razem bardzo poważnie szepnął do swego ucznia:
- Pamiętaj, że jeżeli zechcesz pozostać na statku, nikt nie będzie miał do Ciebie pretensji. Decyzja należy do ciebie.
- Mamy chwilę czasu by omówić nasze działania. Za kilka godzin wylądujemy na jednym z lądowisk w Maarwraawroo. Z informacji przekazanych przez Mistrza Mantena wynika iż Drakaron ze swą bandą działają głównie na obrzeżach aglomeracji. Oczywiście główną siedzibą jest Kraina Cieni. Tam też prawdopodobnie mają jakieś lądowisko. - zaczęła odprawę Carol, przenosząc wzrok na każdego z członków wyprawy - Na naszym frachtowcu pozostanie kapitan Troy, który w każdej chwili będzie mógł zareagować na zaistniałą sytuację. Nie zapominajmy jednak, iż z Krainy Cieni dość często nie ma możliwości przekazywania wiadomości gdzieś daleko.
- Razem z Peterem mieliśmy nieprzyjemność skonfrontowania się z tym Trandoshaninem. Działa bardziej bezwzględnie niż przeciętny Sith. Zapewne ma na to wpływ jego jaszczurza natura. - włączył się Turoug - Warto zauważyć, że na swoją ojczystą planetę Tradoshę nie ma daleko, w końcu też leży w Układzie Kashyyyk. Co za tym idzie, na pewno Sithowie będą działali w przewadze liczebnej.
- Co nie znaczy, że są jakoś specjalnie inteligentni. - dodał nieco luźniejszym tonem Covell - Swą siłę opierają na chaotycznych i niespodziewanych atakach oraz przede wszystkim na liczebności.
- W dokach ma na nas czekać młody Wookiee Gaardar. - ponownie zabrał głos David - Rozumie basic więc to trochę ułatwi porozumiewanie się. Niestety jak każdy przedstawiciel tej rasy prawdopodobnie nie potrafi wypowiadać słów w naszej mowie. Proponuję jednak by każdy kto tego nie uczynił wgrał na swój datapad bądź komunikator translator.
- Myślę, że powinniśmy unikać nagminnego rozdzielania się, chociaż w zależności od wydarzeń może to być konieczne. - powiedziała Reanie - Jakie proponujecie podziały? Rozumiem, że Peter będzie z Andym, ale ktoś musi do nich dołączyć..
- Nie uważam, by sztywny podział na grupy był rozsądny. Każdy z nas ma jakieś indywidualne predyspozycje, które mogą zaważyć na powodzeniu misji. - odparł Turoug - Proponuję dokonywać tego elastycznie... Co o tym sądzicie? Mistrzu Hadyyk, Hora czekamy na wasze uwagi.
- Andy również się nie krępuj. Ambitne propozycje mniej doświadczonych członków mogą być często lepsze niż planowania mędrców. - odparł z szelmowskim uśmiechem Peter Covell...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 5 Lut 2011, o 17:44

- Jakiekolwiek metody preferuje ten cały Drakaron, na pewno nie przywita nas chlebem i solą. - Odpowiedział na to pytanie Hadyyk, drapiąc się w zamyśleniu po swej nieco krzaczastej brodzie. - Podejrzewam, że całe lądowisko jest obsadzone jego szpiegami, tym bardziej, że portów przeładunkowych nie ma na Kashyyyk wiele. Na pewno prędko pozna, z kim ma do czynienia i ilu nas jest. To będzie niebezpieczna misja.
Tutaj Mistrz Jedi odjął dłoń od swej brody, założywszy ręce.
- Z jednej strony dobrze by było trzymać się w grupie. Będzie ciężej nas dorwać, choć o wiele łatwiej wytropić. Równie dobrze możemy pracować każdy w pojedynkę, wtedy będzie nas łatwo sprzątnąć, a ciężej odnaleźć. Tak, czy siak: będziemy śledzeni. Wydaje mi się, że najbezpieczniej będzie znaleźć sobie jakąś bazę wypadową w Krainie Cieni. Gaardar z pewnością pomoże nam jakąś zorganizować. Nie będzie bezpiecznie. Nie muszę chyba nawet wspominać o tym, co nas będzie czekać w tej głuszy. Ale w pojedynkę nie przeżyje tam żaden szpieg. Tu mamy nad nimi przewagę. Jak już coś znajdziemy, podzielimy się obowiązkami; jak to ujął David, elastycznie. Wydaje mi się to najsłuszniejsze, ale wiedzcie jedno: czujność to nasz jedyny pewny sprzymierzeniec. Musimy uważać.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 6 Lut 2011, o 20:58

Andy zamierzał się dopasować do planów Mistrzów Jedi, więc milczał. Czuł się zadowolony że Peter zapytał go o zdanie, ale Calius wiedział że musi iść z nimi. Czuł się trochę głupio bo jego umiejętności nie były nawet zbliżone do osób w których towarzystwie się znalazł. NIe miał zdania co do podziału na jakiekolwiek grupy gdyż nie wiedział co może sie zdarzyć. Jako pilot zawsze latał w trójkę, mając pewność że zawsze ktoś mu ochroni tyłek. Tutaj ataku mogli się spodziewać z każdej strony. Najbardziej podobała mu się myśl o bazie wypadowej. Zawsze byłoby to miejsce zbiorcze - jak baza dla myśliwców, zawsze gotowa do ataku i wysyłająca patrole.
Mimo swoich przymyśleń tak jak poczatkowo założył, będzierobił to co zadecyduje jego Mistrz.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 6 Lut 2011, o 21:05

W tracie podróży wcześniejsza wesołość pół-zeltrona jakby przygasła. Choć starał się z każdym członkiem grupy złapać jakiś kontakt i nawiązać z nim nić porozumienia, zwłaszcza zaś z Reanie Carol, którą ewidentnie chciał uwieść, to na każdym kroku wyczuwał rezerwę oraz dystans. Oczywiście emocje te nie były mu okazywane jawnie i otwarcie, lecz Soarelui był w stanie wyczuwać je dzięki swemu zeltrońskiemu rodowodowi. W gruncie rzeczy doskonale rozumiał ten stan rzeczy, wszak każdy tutaj był ze sobą związany na jeden lub kilka sposobów, w tym między innymi przyjaźnią, zależnością mistrz-uczeń, wspólnie wykonywanymi misjami i tak dalej. Nic więc dziwnego że on, jako osoba kompletnie im obca, nie mógł oczekiwać takiego samego traktowania, choć zdecydowanie nie traktowano go źle. Misja na Kashyyyk była jednak doskonałą okazją do tego, by nawiązać nowe znajomości, a może nawet przyjaźnie, czego potwierdzeniem mogła być chociażby nić porozumienia między nim, a mistrzem Hadyykiem.
Odprawa stanowiła przerywnik w studiach Rycerza nad charakterystyką planety, danymi o terenie na jakim mają działać oraz zapiskami na temat misji na "Wygnańcu", jakie naprędce udało mu się zdobyć i wgrać na swój datapad. Doczytał więc ostatni akapit, po czym bezzwłocznie udał się do mesy na swoistą odprawę tuż przed lądowanie.
- Powinniśmy zaufać Mocy.
Stwierdził mentorskim tonem, bardzo dyplomatycznie jak na siebie, tuż po wysłuchaniu zdania wszystkich innych. Wiedział jednak, że taka odpowiedź nie jest wystarczająca, tym bardziej, że nie był w stanie powstrzymać się przed dalszym mówieniem zwłaszcza, gdy proszono go o zdanie.
- Osobiście nie wiem jakimi dysponujecie zdolnościami, dlatego powstrzymam się przed jakąkolwiek oceną. Uważam jednak, że to właśnie owa elastyczność będzie naszym najlepszym atutem tuż obok zrozumienia Mocy, jakim przeciwnik nie dysponuje. Jeśli wszyscy towarzyszący Drakaronowi pobratymcy są jego uczniami, to będą to raczej jego sługusy nauczone jednego sposobu działania według ściśle określonych zasad. Nadal jednak przewaga liczebna pozostaje po ich stronie i to chyba tego trzeba by obawiać się najbardziej, bowiem gdyby doszło do masowego starcia łatwo będzie oberwać w plecy, zaś walka w ścisku nie pozwoli nam wykorzystać pełni naszego potencjału. Ja na ten przykład koncentruję się na ofensywnym wykorzystaniu telekinezy, chociażby w formie Fali lub Odrzucenia*, których nie mógłbym użyć, gdyby którekolwiek z was znajdowało się blisko mnie. Oprócz tego umiem tworzyć Tarczę Mocy, którą mogę osłonić każdego z was lub absorbować efekty Mocy skierowane przeciwko mnie. Co do fechtunku, to chwalił się nie będę, ale daję radę.
Oczywistym było, że stwierdzenie jakiego użył Hora było jedynie zastępstwem dla "jestem w tym naprawdę genialny", czego potwierdzenie mógł stanowić szeroki uśmiech mężczyzny, jaki wykrzywił jego usta. Ot, starał się dodać nieco mniej poważnego tonu całej ich wymianie słów, albowiem ponure nastroje i powaga zdecydowanie nie były tym, co lubił najbardziej.


*Odrzucenie - pozwoliłem sobie tak przetłumaczyć Force Repulse ;)
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 7 Lut 2011, o 00:17

Turouga nieco nużyła ta autoprezentacja Hory, jednak tłumaczył to tym, iż nikt, może poza Hadyykiem, nie znał umiejętności prezentowanych przez Soarelui. Nie mniej sam nie zamierzał wymieniać swoich dobrych i złych stron, podobnie jak pozostali członkowie załogi.
- Uczniowie Drakarona może są surowi technicznie i niezbyt kompetentni w technikach Mocy, jednak odradzałbym całkowicie zdać się na to, iż wszyscy prezentują identyczny styl. Wszystko będzie zależało od ich długości szkolenia. Podejrzewam, że te osobniki, które razem z Peterem spotkaliśmy na "Wygnańcu" nie prezentowały jakiegoś wygórowanego poziomu, choć byli lepsi od klonów. - odparł David przenosząc swój wzrok z Covella na Horę - Co do bazy wypadowej, o której wspomniał Mistrz Hadyyk. Wszystko będzie zależało od tego, jak dobrze zorientowany jest Gaadrad oraz od tego czy będziemy potrzebować takiej placówki. Mam cichą nadzieję, że w Maarwraawroo uda nam się zdobyć więcej informacji na temat porwań Wookieech. Wątpię aby Drakaron współpracował z jakimiś ludźmi spoza Zakonu Sith, choć nie wykluczam iż komuś może być na rękę ograniczenie swobód rdzennych mieszkańców Kashyyyku. W końcu jest to jedno z największych miast na tej planecie, Korporacja Czerka do dzisiaj ma tam swe filie.
- Pamiętaj Davidzie, że to są na razie domysły. Musimy być rozważni przy wydawaniu oskarżeń. - przerwała mu Reanie - Uważam, że dopóki to możliwe powinniśmy działać jak najciszej. Jeżeli cokolwiek pójdzie nie tak, pomoc z Coruscant nie dotrze do nas w przeciągu kilku godzin.
David na chwilę się wyłączył szukając czegoś intensywnie w swojej pamięci. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach przypomniał sobie pewną, dość istotną rzecz. Jego bystre spojrzenie, powoli spoczęło na jego dawnym mentorze Gyar-Thanie Hadyyku, który choć był najbardziej doświadczony uważnie wysłuchiwał wypowiedzi każdego członka wyprawy.
- Mistrzu kilka lat temu, gdy byliśmy na tropie Taerusa, na Nar Shaddaa, udałeś się samotnie na Kashyyyk... - zaczął swym charakterystycznym głosem Dave - Nigdy jednak szczególnie o tym nie wspominałeś. Czy byłeś wtedy może w okolicach Maarwraawroo?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 7 Lut 2011, o 00:47

Mistrz Jedi uśmiechnął się lekko.
- Ciężko powiedzieć, David. - Odpowiedział, zgodnie z prawdą. - Po tej naszej eskapadzie na Nar Shaddaa natrafiłem na trop pewnego Sitha, który zboczył ze ścieżki Jedi, a także jego ucznia, który był w mojej grupie na Praxeum. Można powiedzieć, że sytuacja troszkę wymknęła się spod kontroli. Udało im się mnie porwać po moim głupim błędzie, a potem obudziłem się już w jakiejś placówce, w Krainie Cieni. Nikomu już jednak nie zagrożą. Na Coruscant wracałem wynajętym statkiem, ale nie odlatywałem z Maarwraawroo, a z Northaykk. Ten port był stosunkowo niedaleko Rwokkrrorro.


/ Mam nadzieję, że niczego nie pochrzaniłem. /
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 7 Lut 2011, o 14:26

-Ja czasem bywałem w Maarwraawroo - nagle odezwał się Peter. - Przez jakiś czas mieszkałem na Kashyyyk, jeszcze na długo przed wstąpieniem do Zakonu Jedi. Niestety, poza samym miastem na drzewach, wiele nie widziałem, o schodzeniu do Krainy Cieni nie wspominając. Myślę, że do zejścia na najniższe poziomy tej planety nic i nikt nas nie przygotuje, a i tworzenie tam bazy może być niebezpieczne. Z drugiej jednak strony, utworzenie jej w mieście wiąże się z niepotrzebnym ryzykiem dla mieszkańców. Moim zdaniem, powinniśmy nie tracić czasu na jej zakładanie, lecz uderzyć z całej siły, gdy tylko dowiemy się gdzie przebywa ten gad.
W oczach Peter krył się cień tego samego ognia, który płonął w nich, gdy dobijał nieuzbrojonego Sitha na "Wygnańcu" lub gdy z furią atakował sługi Drakarona po śmierci Seenie Exibil. Generalnie panował nad emocjami, zachowywał trzeźwość myślenia i osądu, ale gdzieś w głębi jego duszy nieustannie żarzyło się pragnienie zemsty, wpatrywania się w gasnące oczy Trandoshanina.
-Tak czy inaczej, - wznowił po chwili - tą sprawą zajmiemy się, gdy będziemy wiedzieć cokolwiek na temat porwań. Tymczasem, lepiej przygotujmy się do lądowania.

Olbrzymie drzewa wroshyyr przesuwały się w dole, a ich korony zlewały w jedną, zieloną warstwę, przy tej prędkości czasami przypominającą bardziej trawiastą równinę niż las. Peter z głową przytkniętą do szyby wpatrywał się w ten hipnotyzujący widok starając się sięgnąć Mocą w głąb planety, do samej jej powierzchni skrytej trzysta-czterysta metrów pod rozległymi szczytami drzew, gdzie nie ma już miejsca dla promieni słonecznych, a wszystko, co jest w stanie przeżyć w tym miejscu jest niezwykle niebezpieczne.
Jak Drakaron.
Trandoshański Sith, zimnokrwisty morderca mający na jedno skinienie, pokrytej łuską, dłoni dziesiątki wiernych mu uczniów gotowych oddać życie za obietnicę posiadania prawdziwej potęgi Ciemnej Strony Mocy. Skryty gdzieś w Krainie Cieni, podobny do innych żyjących tam istot, drapieżnik polujący na Wookiech tylko w jednym celu - uczynienia z nich niewolników, rasy poddanych służącej "lepszym". Ten, który ze śmiechem na ustach pozbawił życia Seenie Exibil.
-Choćbyś skrył się na samym końcu galaktyki, znajdę cię - wyszeptał Peter.
-Mówiłeś coś, mistrzu? - zapytał Andy odrywając się od widoków za oknem.
-Zaraz wylądujemy, schodzimy coraz niżej - odparł prawie normalnym głosem Rycerz Jedi, jednocześnie otrząsając się z dręczących go myśli.

Pilot frachtowca zaczął gwałtownie obniżać pułap lotu, by po chwili wlecieć w specjalną przestrzeń między drzewami, gdzie znajdowało się lądowisko dla statków. W przedziale pasażerskim szybko zapanowała ciemność, gdy YV-929 znalazło się poniżej poziomu rozłożystych wierzchołków drzew, przepuszczających jedynie odrobinę światła. Wysłannicy Zakonu, gdyby tylko zerknęli w odpowiednią stronę, mogliby dostrzec stado ptaków, które poderwało się w górę przestraszone wyciem repulsorowych silników frachtowca.
Kapitan Troy posadził statek bardzo łagodnie - głównie dlatego, że nie do końca potrafił zaufać lądowiskom zbudowanym na drzewach, tyle metrów nad ziemią. Brak trzasków pękającego drewna i krzyków dochodzących z przedziału dla pasażerów ostatecznie przekonał go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, więc wyłączył silniki i opuścił trap.
Pierwszy wyszedł Mistrz Hadyyk, za nim David i Peter ze swoim uczniem, a na końcu Hora i Reanie. Zgodnie z zapowiedziami czekał na nich młody Wookiee o jasnobrązowej sierści, którą zdobiła "łatka" koloru ciemnej czekolady na lewej ręce. Przez pierś przewieszony miał pas z przytroczonymi do niego najróżniejszymi rzeczami - pochwą na długi nóż, zasobnikami energetycznymi, paczkami z prowiantem i innymi. Na plecach nosił, podobnie jak większość jego pobratymców, kuszę energetyczną. Z przedstawicielami Zakonu przywitał się za pomocą serii warknięć, które natychmiast zostały przetłumaczone przez osobiste translatory Jedi.
-Na imię mam Gaardar i zostałem wybrany na waszego przewodnika - Peter nie spoglądał na ekran cyfronotesu starając się zrozumieć wszystko samemu. Mieszkając na tej planecie nauczył się rozumieć mowę Wookiech. Przez ostatnie lata wiele zapomniał, ale to była dobra okazja do odświeżenie języka. - Mam przekazać podziękowania ze strony wszystkich mieszkańców naszej wioski za pomoc w walce z łowcami, którzy niewolą mój lud. Przygotowaliśmy dla was obszerną chatę, w której będziecie mogli wypoczywać i za chwilę was do niej zaprowadzę. Tymczasem, chętnie poznam wasze imiona i wysłucham czego jeszcze będziecie potrzebować.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 7 Lut 2011, o 15:38

Turoug był obecny w kokpicie podczas lądowania na Kashyyyku. W głębi David zdecydowanie wolał siedzieć za sterami niż przyglądać się pracy kapitana Troy'a oraz pełniącej rolę II pilota Reanie. Mimo to, nie mógł mieć i rzeczywiście nie miał żadnych zastrzeżeń co do samej procedury "siadania" YV-929.

Rycerz szedł obok swego dawnego mentora Gyar-Thana, gdy naprzeciw nich stanął młody, ale już wysoki Wookiee - Gaardar. Turoug bacznie aczkolwiek dyskretnie obserwował rdzennego mieszkańca Kashyyyku oraz otoczenie, jakby w każdej chwili mogło zagrozić im jakieś niebezpieczeństwo. Choć w przeszłości, przed wstąpieniem do Zakonu Dave trudnił się niezbyt legalnymi przedsięwzięciami, nigdy nie miał okazji przebywać na tej planecie. Choć na pierwszy rzut oka świat ten mógł przypominać Endor, aura tego miejsca była zgoła inna. Nawet bez obecności Sithów na Kashyyyku, dało się wyczuć mroczną aurę Krainy Cieni, która skrywała wiele mrożących krew w żyłach tajemnic. Były uczeń Hadyyka słyszał o wielu wyprawach w głąb tego mrocznego świata, które miały na celu poszukiwania licznych artefaktów, skarbów czy nieznanych okazów przydory, jednak rzadko kto powracał stamtąd żywy. A jeżeli komuś już się udało, to powracająca osoba nigdy nie była taka sama jak przed ekspedycją. Nie licząc oczywiście wielkich i nie czujących strachu Wookieech. Turoug zatrzymał na chwilę swe myśli przy "braciach Chewbaccki". W historii Galaktyki rasa ta była wielokrotnie wykorzystywana i gnębiona, od czasów Starej Republiki po dziś. Mimo tego mieszkańcy Kashyyyku nigdy nie utracili swej dumy, choć nawet wśród nich zdarzały się "czarne Banthy", które za kilka kredytów współpracowali z ciemiężcami. Rycerz Jedi powrócił do rzeczywistości, choć tak naprawdę nie wyłączył się na dłużej niż sekundę. Po dokonaniu prezentacji przed Gaardara, 28-letni członek Zakonu jako pierwszy pozwolił sobie na przedstawienie.
- Witaj Gaardarze. Dziękujemy za miłe słowa przyjęcia. Jestem David Turoug... - rzekł krótko człowiek, a Wookiee na znak że rozumie warknął coś w swoim języku i kiwnął głową, a następnie przeniósł spojrzenie na innych ludzi biorących udział w wyprawie...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 8 Lut 2011, o 11:13

- Miło nam cię poznać, Gaardarze. - Odezwał się Gyar-Than Hadyyk ze swoim lekkim, choć uprzejmym ukłonem. Podobnie jak Peter, starał się rozumieć ich towarzysza bez słów, chociaż pojedyncze z nich musiał mu podpowiadać translator. - Jestem Gyar-Than Hadyyk. - Przedstawił się krótko.
Będąc na Kashyyyk, za każdym razem przypominała mu się jego poprzednia wizyta na tej zalesionej planecie. U potężnych korzeni tutejszych drzew niejedno przyszło mu pozostawić wspomnienie. Wspomnienie niewoli, samotnej wędrówki przez pierwotny las i wreszcie konfrontacji z Sithami. Nie można było nazwać jego poprzedniego pobytu na Kashyyyk udanym. Ciekaw był, jakich wyroków tym razem dokona Moc, na Kashyyyk tak specyficznie drżąca pośród mroku Krainy Cieni.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 8 Lut 2011, o 17:24

Słowa Covella dość mocno go zaskoczyły, lecz emocje bijące od niego, które wyczuł poprzez Moc i swymi zmysłami sprawiły, że i w nim samym zrodziły się podobne. Nagle spokojna dotąd twarz przystojnego Jedi wykrzywiona została przez dość ponury grymas, a jego spojrzenia stało się twarde i chłodne. Choć nie powiedział tego na głos, z jego twarzy doskonale można było odczytać pełne, choć nieme, poparcie dla planu działania przedstawionego przez Petera. Takie uderzenie miało duże szanse powodzenia, choć kłóciło się nieco ze ścieżką jaką kroczyli. Poza tym Andy był w zasadzie najsłabszym, a przynajmniej tak mu się wydawało, ogniwem ich drużyny, więc niepotrzebne narażanie chłopaka na śmierć, a Mistrza na utratę ucznia, było ostatecznością, po którą wolał nie sięgać.

Była to jego pierwsza wizyta na tej planecie, nic więc dziwnego, że przez okna statku podziwiał z zapartym niemal tchem widoki nowo poznanej planety. Hora miał słabość do pejzaży, zwłaszcza tych egzotycznych, za jaki poczytywał właśnie obraz natury Kashyyyku. Owej egzotyczności dodawało również "czucie" Mocy, którego charakterystyczność zauważył oprócz niego również Gyar-Than. W każdym bądź jednak razie Rycerz zabrał co uważał za słuszne, w tym oczywiście datapad z wgranym translatorem i kiedy po opuszczeniu pokładu frachtowca spotkali swego przewodnika, pomoc urządzenia okazała się nieoceniona. W zasadzie tylko dzięki niemu był w stanie zrozumieć to, co mówił do nich wookie, a kiedy przyszła jego kolej na odpowiedź, pół-zeltron pochylił się w lekkim ukłonie okazując tym samym szacunek dla swego rozmówcy, a następnie rzekł.
- Jestem Hora Soarelui. Witam Cię Gaardarze i cieszę się, że możemy wam pomóc uwolnić się od zła.
Jego słowa były jak najbardziej prawdziwe i to nie ze względu na to, że był Jedi, lecz nade wszystko z uwagi na fakt, iż niewolnictwo i znęcanie się nad słabszymi uważał za czyny, których dopuścić się mogli jedynie osobnicy pozbawieni honoru oraz choćby krzty szacunku do własnej osoby.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

[Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 9 Lut 2011, o 12:49

-Reanie Carol - młoda kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie odsłaniając przy tym rząd równych, białych zębów. - Planeta z lotu ptaka wygląda przepięknie, tak... czarująco - dodała, co wywołało pełne ukontentowania mruknięcie ze strony wookiego.
-Peter Covell, a to mój uczeń, Andy Calius - Rycerz skłonił się w geście powitania. - Gaardarze, cieszymy się, że możemy pomóc twoim pobratymcom i mamy nadzieję, że nasza misja zakończy się sukcesem. Zaprowadź nas, proszę, do chaty, o której wspominałeś, a po drodze opowiedz o porwaniach w okolicach Maarwraawroo.
Wookiee odmruknął coś w swoim ojczystym języku, jednak Peter nie zrozumiał o co mu chodziło, a niegrzecznym byłoby szukać w kieszeni cyfronotesu z translatorem lub zerkać na ekranik urządzenia w ręku Andy'ego. Mężczyzna kiwnął jedynie głową na znak, że się zgadza i wymruczał coś niezrozumiałego, a co brzmiało jakby próbował mówić w shyriiwook.
W tym czasie dwa stanowiska dalej wylądował YT-2400, natychmiast przykuwając uwagę Petera. Jako były przemytnik miał niezwykłą słabość do wszystkich statków z serii YT, zwłaszcza, że nigdy nie mógł sobie pozwolić na kupno takiego. Kiedy z pokładu zeszła białowłosa kobieta w pomarańczowym kombinezonie, natychmiast domyślił się, że musi to być Melria Nael - arkaniańska przemytniczka, z którą nigdy nie miał okazji współpracować czy choćby wypić drinka, ale była dość znaną osobą w kręgu "indywidualnych przewoźników".
-To musi być "Biały Sen" - szepnął do Andy'ego wskazując na lekki frachtowiec koreliańskiej produkcji. - Sukińsyńsko szybka maszyna... Gdybyś z Yves mieli taką osiem lat temu, nie zestrzeliliby nas nad Tatooine.

Gaardar prowadził Jedi chodnikiem zbudowanym kilka metrów nad poziomem lądowiska, na którym stał ich statek. Mijali nadrzewne chaty innych wookiech ciekawie przyglądając się codziennemu życiu tych, kojarzących się z odwagą i nieugiętą dumą, istot. Od tysięcy lat, ze względu na swoją siłę fizyczną i wytrzymałość, wykorzystywani w roli niewolników, nigdy nie stracili swojej godności, gotowi walczyć o nią do ostatniego tchnienia, stanowili niedościgniony wzór dla innych gnębionych ras.
-Będziemy musieli wejść wyżej - oznajmił Gaardar, gdy zatrzymali się przed zawieszonym na linach podestem, który zapewne pełnił funkcję windy. - Może wygląda jakby miała się rozpaść, ale utrzymuje siedmiu wookiech, więc tym bardziej nic się nie stanie, gdy wsiądzie do niej sześciu ludzi - dodał z grymasem twarzy wyglądającym jak groźba, a w rzeczywistości oznaczającym uśmiech.

Mechanizm skrzypiał, deski pod stopami Reanie trzeszczały, a do tego znajdowali się kilkanaście metrów od najbliższego chodnika i nieustannie, w irytująco wolnym tempie, wznosili się w górę. Miała wrażenie, że wszyscy Wookiee ciekawie jej się przyglądają i obracają za nią głowy, ale początkowo nie mogła zrozumieć co też wywołuje u nich takiego zainteresowanie. Dopiero po kilku minutach od wylądowania zrozumiała, że jej czerwona szata wyróżnia się na Kashyyyku, gdzie wszystko było brązowo-zielono-brudne, a tak jaskrawy kolor był wręcz wymarzonym zaproszeniem dla wszystkich niebezpiecznych istot w Krainie Cieni, gdzie chciała się wybrać. Musi pamiętać, by wykombinować coś w bardziej "leśnych kolorach".
Winda wreszcie zatrzymała się przy kolejnym, tym razem znacznie węższym niż poprzedni, chodniku i wszyscy mogli zejść z niewzbudzającej zaufania platformy. Gdy Jedi zerknęli w dół i nieco w lewo, zobaczyliby budynek Korporacji Czerka obecnej na Kashyyyku od niepamiętnych czasów. Jej pracownicy akurat wynosili coś z magazynu - widocznie udało im się zdobyć kupca na swoje, najprawdopodobniej wysoce nielegalne, wyroby. Żaden z Jedi nie miał zamiaru jednak bawić się w policjanta i sprawdzać skrzyń czy listów przewozowych w porcie, bowiem mieli o wiele ważniejsze zadanie do wykonania. Jeśli w mieście przebywali przemytnicy i handlarze bronią, mogli uważać, że los się do nich uśmiechnął.
Po drodze do chaty Gaardar wytłumaczył Rycerzom, że początkowo ginęły jedynie pojedyncze osobniki, najczęściej wybierające się do Krainy Cieni na polowanie, gdzie o śmierć nietrudno, więc nikt nie zauważył w tym nic niezwyczajnego. Dopiero po jakimś czasie zaczęły się regularne łapanki urządzane w mniejszych osadach na obrzeżach Maarwraawroo, w których czasem mieszkało nie więcej niż trzydziestu-czterdziestu wookiech, co oznaczało łatwy cel dla łowców niewolników. Trzy noce temu zaś przypuszczono atak na same miasto porywając blisko setki mieszkańców.
-Napastnikami byli Trandoshanie posługujący się waszą bronią - Wookie wskazał na miecz świetlny Hory. - Kilku udało nam się zabić, ale władali tym, co wy, Jedi nazywacie Mocą i wielu naszych musiało oddać życie w obronie rodzin. Nie widzieliście zniszczeń, bo te znajdują się dużo niżej niż szliśmy, ale jeszcze będziecie mieli okazje je obejrzeć. Towarzyszyli im zwykli żołnierze uzbrojeni w broń blasterową, tych położyliśmy trupem bez większego problemu.
W tym momencie dotarli do przestronnej, choć bardzo skromnie urządzonej chaty, która była przeznaczona dla przedstawicieli Zakonu Jedi. Podobnie jak większość budynków w mieście na drzewach, postawiona była na planie koła i w całości była drewniana. Pod ścianami rozstawionych było osiem prostych łóżek, przypominających nieco prycze, zaś po środku umieszczono stół z dwiema ławami. Łazienki oczywiście nie było - witamy na planecie Wookiech i zapraszamy do strumienia.
-Jeśli jeszcze czegoś potrzebujecie, powiedzcie, a postaram się, by jak najszybciej wam do dostarczono. Chętnie odpowiem też na wasze kolejne pytania.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 9 Lut 2011, o 14:29

Turoug również nie przeoczył lądującego dwa stanowiska dalej koreliańskiego frachtowca YT-2400. Para, która wysiadła ze statku, byłą ewidentnie najemnikami bądź Łowcami Nagród i wcale się z tym nie kryła. Co więcej, w oczy rzucała się białowłosa Arkanianka, niestety członkowie Zakonu nie mieli czasu na prowadzenie dwóch dochodzeń jednocześnie, choć Dave mógł przysiąc iż pojawienie się przemytników na Kashyyyku nie wróży nic dobrego. Do tego dochodziła korporacja Czerka, która od tysięcy lat obok oficjalnej działalności, prowadzi liczne niecne procedery.

Po dokończeniu wymiany uprzejmości grupa ruszyła za Gaardarem. Będąc już w windzie, Turoug z ciekawością obserwował otoczenie. Kilkae metrów niżej, na jednym z drzew zauważył charakterystyczny okaz kashyyykańskiej fauny, młodego katarna. Chwilę później winda zatrzymała się, a Wookiee ruszył dalej, prowadząc członków Zakonu do pomieszczenia dla nich przeznaczonego. Rycerza Jedi zastanowiło to, iż obok Trandoshan, łapanki na rdzennych mieszkańców planety wspomagali jacyś ludzie. Dave zastanawiał się, czy chodzi o imperialnych szturmowców czy może Drakaron zwerbował jakiś najemników. Wątpił aby Czerka otwarcie wsparła Sitha, gdyż Wookiee nie daliby żyć pracownikom tej korporacji.
- Wspomniałeś Gaardarze o zwykłych żołnierza, pomagających Trandoshaną w łapaniu twoich braci. Czy mógłbyś opisać ich uniformy oraz broń jaką się posługiwali? To bardzo ważne dla dalszego postępowania. - spytał przyjaznym tonem Turoug, dodając - Ponadto zostaliśmy poinformowani, że jesteś jednym z nielicznych o ile nie jedynym Wookieem, któremu udało się zbiec z tymczasowych więzień w Krainie Cieni, skąd inni są transportowani na inne planety. Zależy nam byś jak najdokładniej opisał placówkę gdzie byłeś przetrzymywany. Czy w niej również znajdowali się żołnierze?
Rycerz zakończył swoje pytania spoglądając na innych członków wyprawy, czekając na pytania towarzyszów oraz na to iż każdy uważnie wysłucha odpowiedzi Gaardara. Każdy szczegół mógł być niezwykle istotny w rozwiązaniu sprawy Drakarona.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 9 Lut 2011, o 22:21

Andy nie pierwszy raz widział wookich, ale miasto w którym każdy jest włochaty i porozumiewa się niezrozumiałymi dla zwykłego Coruscanczyka wydawało się dzikie i obce. Ufał swojemu translatorowi i zastanawiał się czy Peter faktycznie rozumie co mówi ich kudłaty przewodnik, czy tylko udaje. Uśmiechnął sie pod nosem na tą myśł i zaciągnął się leśnym powietrzem jakiego brakuje na stolicy Nowej Republiki. Nawet ogrody w Akademii Jedi nie przedstawiały takiego widoku jak pnące się na kilkadziesiąt metrów w góre nad nimi drzewa. Widok lasu obudził równolegle z błogością i ukojeniem przez naturę zupełnie odwrotne uczucia. Przypomniało mu się po co tu przylecieli. To nie były błogie wakacje tylko misja, i to dosyć niebezpieczna, co stwierdził po zachowaniu swojego Mistrza na samą wzmiankę o sithach. Obraz drzew wywołał też w nim inne wspomnienie. Kiedy pierwszy raz poznał Petera, na planecie Zatruxi, musieli wspólnie stawiać czoło trudnością. Poczuł wtedy że mimo wszystko teraz było ich więcej no i planeta nie była pod okupacją Imperium. Przypomniało mu sie, że z Peterem na Zatruxi usilnie starali sie zdobyć transport, jakieś ścigacze które przyspieszały ich podróż.
-Mistrzu- zwrócił się po cichu Calius do Petera
-Czy nie będziemy potrzebowali żadnego transportu po powierzchni, szukanie sithów w dżungli wydaje sie dość trudne bez tego.- czekał na odpowiedź Petera. Nie chciał zaczepiać o to od razu Wookiego no i nie wiedział czy nie wygłupi sie przed tyloma Jedi. Wolał zapytać swojego mentora.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 10 Lut 2011, o 14:56

Najprostszym a zarazem najtrafniejszym stwierdzeniem było, iż Hora tuż po wymianie uprzejmości z Gaardarem, zwyczajnie odpłynął. Całkowicie poddając się pierwszemu, jakże magicznemu wrażeniu, Rycerz rozglądał się na boki chciwie chłonąc widoki przesuwające się przed jego oczyma. Całkowicie zatracił się w spokojnym, delikatnym i kojącym strumieniu Mocy, który tak jak w dżunglach Yavin IV, uspokajał wszystkie nerwy oraz pozwalał zapomnieć o troskach. Nawet świadomość powagi czekającego ich zadania oraz emanacje Ciemnej Strony płynące od Krainy Cienia nie były w stanie wytrącić go z idealnego stanu duchowego uniesienia i wewnętrznej równowagi, jaka osiągnął w chwili, gdy jego oczy zachwyciły się florą planety.
Nie znaczyło to oczywiście, że Soarelui całkowicie oddzielił się od reszty grupy jeśli chodzi o jego świadomość, albowiem choć wyglądał na całkowicie pochłoniętego kontemplacją, z uwagą wysłuchiwał wszystkich padających słów. Co prawda musiał, z czystej ciekawości, sięgnąć po translator, lecz wszystko co usłyszał wywoływało jedynie pełen zadowolenia delikatny uśmiech na jego ustach. Teraz już rozumiał, dlaczego wookie pomimo ucisku i prześladowań byli ludem tak silnym oraz dumnym. Dżungla Kashyyyku rządziła się swoimi twardymi, pierwotnymi zasadami, do których wookie musieli się zaadaptować, by żyjąc w tych niekorzystnych warunkach móc zbudować swą własną, unikalną kulturę. Kulturę, którą w tej chwili pragnął nie tylko kontemplować, lecz przede wszystkim zgłębiać, by móc dowiedzieć się o jej twórcach zdecydowanie jak najwięcej.
W końcu jednak przyszedł czas, gdy jego pełne, całkowite skupienie było niezbędne do udziału w dyskusji. Jak jednak z przyjemnością skonstatował, David Turoug zadał już wszystkie pytania, które dotąd go nurtowały, a przez to sam nie miał żadnych, jakie mógłby zadać. W tym jednak przypadku Jedi musiał zdać się całkowicie na translator w datapadzie, bowiem nie rozumiał z Shyriiwook ni słowa, czy też raczej mruknięcie i warknięcia.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 11 Lut 2011, o 09:44

Hadyyk tymczasem milczał, rozglądając się po ich skromnej, choć miłej i całkiem przytulnej kwaterze. Wcześniej dwa razy miał już okazję korzystać z gościnności wookieech, więc poczuł się niemal, jak u siebie w domu - tym bardziej, że niemal każda przeznaczona przybyszom z pozostałych planet miejscówka wyglądała niemal tak samo. Nie na tym jednak się skupił, a na nieco nieobecnym przyglądaniu się życiu niecodziennego miasta. Kiedy tylko Gaardar wspomniał o dokonanych przez podwładnych Drakarona zniszczeniach, natychmiast podjął decyzję o jak najszybszym ich zbadaniu. Wiele mogli się dowiedzieć o swoim przeciwniku. Warto by było też poznać miejsca, w których urządzane były łapanki - ich wybór z pewnością nie był przypadkowy, a to również mogło sporo im powiedzieć o metodach Trandoshan i ich przewodnika.


/ Aż wstyd takie krótkie posty pisać przy Waszych. Wybaczcie, wypadłem ze starwarsowej wprawy. /
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 13 Lut 2011, o 17:43

-Na razie nie wiemy ile będziemy musieli maszerować, Andy - odparł Peter nachylając się do swojego ucznia. - Mam nadzieję, że nie będzie trzeba się nachodzić tyle, co na Zatruxi...
-Żołnierze pomagający Trandoshanom nie noszą zbroi imperialnych szturmowców - odpowiedział Gaardar na pytanie Davida. - Przynajmniej ja takich nigdzie nie widziałem... Wszyscy mają takie same twarze, a na mundurach noszą koło z promieniami po lewej i prawej stronie, które widziałem też na szatach niektórych z Sithów, więc domyślam się, że to siły zbrojne na ich usługach.
-Sithowie mają własnych żołnierzy - wtrącił Covell. - Już kilka razy Zakon Jedi walczył z ich komandosami, ale nie przypominam sobie, bym słyszał o żołnierzach-klonach w ich służbie. Być może Triumwirat chce się jeszcze bardziej uniezależnić od Imperium?
-A może Imperium nie ma co robić z klonami i podsyła je Sithom - mruknęła Reanie pesymistycznie. - Opowiedz nam o miejscu, gdzie cię trzymali, Gaardarze.
Zapytany Wookiee zaczął nerwowo czochrać po głowie i przemierzył kilka kroków po promieniu chaty. Wyglądał na zakłopotanego i zawstydzonego odpowiedzią, jakiej musiał udzielić, ale ostatecznie duma charakterystyczna dla przedstawicieli tej rasy musiała zostać przezwyciężona.
-Wstyd mi przyznać, ale już prawie nic nie pamiętam - powiedział. - Wiem, że cały czas podawali nam jakieś środki chemiczne, które sprawiały, że byliśmy mniej skłonni do buntu... może to one są przyczyną tego, że im więcej czasu mija od chwili oswobodzenia się, tym mniej wiem o tym miejscu. Jak przez mgłę pamiętam jedynie cztery wielkie drzewa wroshyyr, między którymi stały dziwne promy kosmiczne. Ich systemy maskujące były zdumiewające, bo potrafiły stać się całkowicie niewidzialne. Pamiętam, że niektórzy mówili wciąż coś o Bestii Ciemnej Strony... Terentateku? Że odkryli jej legowisko niedaleko i będą próbowali ją ujarzmić.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 14 Lut 2011, o 01:27

David z ogromną uwagą wysłuchiwał odpowiedzi Gaardara. Towarzyszył temu charakterystyczny gest gładzenia brody, czym Turoug przypominał nieco młodszą wersję Obi-Wana Kenobiego. Rycerz dobrze kojarzył znak opisany przez Wookieego znak, a jeszcze lepiej miał okazje poznać "żołnierzy" o tych samych twarzach. Przez głowę przeszły mu obrazki z systemu MG42, gdzie wraz z Aeshi Airhart i Harvosem mieli wysadzić w powietrzę fabrykę klonów, wspomniał również ostatnią misję, podczas przed atakiem Trandoshan, pojawiły się "kopie Sithów". Początkowo frakcja kierowana przez Triumwirat stawiała zdecydowanie na liczebność słabo wyszkolonych klonów, jednak z czasem jednostki te były co raz lepiej wyszkolone, szybciej też uczyły się zachowań adwersarzy, podczas bezpośrednich starć. Sytuacja wyglądała na naprawdę trudną, gdyż to tego dochodziły rzesze jaszczurowatych braci Drakarona, którzy tworzyli brutalne połączenie swej naturalnej dzikości i bezwzględności oraz korzystania z technik Mocy. Podsumowanie wieńczył sam Wojownik Sith, będący tworem szkolenia nieżyjącego już Lorda Taerusa. Bez względu na to jak bardzo Jedi pragnęli rozprawić się z Trandoshaninem, musieli darzyć go odrobiną respektu. W końcu już dwukrotnie wychodził z życiem, z konfrontacji z Mistrzem Jasonem Mantenem, a nawet pozostawił członkowi Rady niewielką pamiątkę w postaci blizny.
Turoug czuł emanującą aurę ciemnej strony, której źródło znajdowało się gdzieś w Krainie Cieni. Do tego dochodziła jeszcze inna, mniej charakterystyczna ale równie zła atmosfera. Były uczeń Hadyyka nie potrafił jej konkretnie umiejscowić, choć tłumaczył to ogólną charakterystyką i złą sławą samej mrocznej krainy. Nie można było również zlekceważyć Terentateka, choć wielu Jedi twierdziło iż dawno temu nastąpił zmierzch tych stworzeń. Dave dobrze pamiętał teorie zakładające, jakoby bestie te stanowiły nieudany projekt Mrocznego Lorda Sith - Exara Kuna. Jeżeli informacje o pojawieniu się stworzenia na Kashyyyk potwierdzą się, będzie oznaczało to kolejny problem dla grupy Jedi wysłanej by zwalczyć proceder zniewolenia Wookieech. Rycerz skrzętnie wyłapał słowa Gaardara mówiące o tym, jakoby ktoś miał ujarzmić zwierzę. David od razu połączył fakty i stwierdził, że osobą mogącą poskromić i opanować umysł Terentateka, może być ktoś tak samo dziki i przepełniony Ciemną Stroną jak bestia. Idealnie pasowało to do Drakarona.
- Czy obecnie ktoś z twoich braci i sióstr udaje się do Krainy Cieni? Jeżeli tak bardzo prosiłbym cię o zdradzenie szczegółów takich wypraw. Każdy z nas szanuje wasze rytuały oraz plemienne zwyczaje, jednak zdradzenie nam tych informacji pomoże całemu twojemu ludowi. - rzekł przyjaznym tonem Turoug, wiedząc iż stąpa po dość cienkim lodzie, choć liczył na przychylność młodego Wookieego oraz na to, iż poprą go inni uczestnicy wyprawy.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 14 Lut 2011, o 15:33

Hora nie wydawał się być zaniepokojony informacjami, jakich udzielał im Wookie, aczkolwiek delikatny mars na czole, pełna skupienia mina oraz twarde spojrzenie mogły zdradzać jak bardzo jest tym wszystkim zaaferowany. Każde kolejne słowo Gaardara sprawiało, że czuł rosnący ciężar, a nade wszystko niebezpieczeństwo związane z czekającym ich zadaniem. Sithowie, klony i Terentatek - mieli przeciwko sobie małą armię, z którą mieli zmierzyć się jedynie w szóstkę. Czy się bał? Nie, wszak strach prowadził ku Ciemnej Stronie. Najwyżej martwił się o swoich towarzyszy, gdyż nie chciał, by stała im się jakakolwiek krzywda. Miał również nadzieję, że Andy poradzi sobie w nadchodzącej walce. W końcu jako padawan miał z nich wszystkich najmniejsze doświadczenie, co oczywiście nie znaczyło, że jest słaby. A kto wie, jeśli się wykaże, może Peter Covell uzna, że nadszedł jego czas na awans? To była szansa dla nich wszystkich, by nie tylko zadać potężny cios Sithom pomagając tym samym ciemiężonym wookie, lecz również wspiąć się odrobinę w Świątynnej hierarchii.
Widząc zmieszanie oraz zakłopotanie ich przewodnika, siedzący do tej pory w dość nonszalanckiej pozie Soarelui, mianowicie z przedramionami wspartymi na kolanach, wyprostował się nagle i spoglądając na niego, zwrócił się doń spokojnym, melodyjnym oraz kojącym głosem. Wpadł bowiem na pomysł, który miał duże szanse powodzenia.
- Gaardarze, jest pewien sposób, żebyś sobie to przypomniał, aczkolwiek nie wiem, czy tego właśnie chcesz. Jeśli mi pozwolisz, będę mógł wejść do Twego umysłu i wraz z Tobą odszukać to, czego zapomniałeś, lecz nie zamierzam tego robić, jeśli sam nie będziesz tego pragnął.
Nie musiał pewnie dodawać, że jest to jedna z wielu dróg na dotarcie do informacji, które są im niezbędne. Z pewnością jednak była to ścieżka najkrótsza i najbardziej efektywna, dzięki której nie ucierpi żaden wookie, czy człowiek. Poza tym Soarelui celowo nie naciskał wiedząc, że dla ich przewodnika przeżywanie tego wszystkiego po raz drugi może być bardzo bolesne, zaś umysł często sam bronił się przed pewnymi wyjątkowo nieprzyjemnymi wspomnieniami właśnie poprzez ich odrzucenie w najgłębsze zakamarki jaźni.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 20 Lut 2011, o 21:01

Gaardar, słysząc słowa Hory, wyprostował się i warknął groźnie odsłaniając przy tym równy rząd zębów, których spiczaste, ostre czubki sugerowały, że ich głównym celem wcale nie jest przeżuwanie sałaty. Wookiee najwyraźniej nie był zadowolony z propozycji "grzebania" mu w głowie za pomocą Mocy. Pomimo całego zaufania, jakim darzył Zakon Jedi i jego przedstawicieli, nie potrafił zgodzić się na coś takiego - raz, że zbyt mało wiedział o całej istocie Mocy, a dwa nie tak dawno wiele wycierpiał z jej powodu. Co prawda, różnica między jej Jasną i Ciemną Stroną była olbrzymia, ale Gaardar, który całe życie spędził w mieście na drzewach na Kashyyyku, nawet jeśli dostrzegał ten brak podobieństwa, nie musiał i nie chciał zgadzać się na pomysł Soarelui'a.
-Nie - powiedział spoglądając na Jedi wzrokiem zdradzającym obawę, że mimo sprzeciwu, zrobią coś z jego głową. - Pomogę wam całym swoim sercem, bo wiem, iż walczycie za moich braci, ale nie pozwolę, żeby ktoś ponownie zarzucał sieci w moich myślach i wspomnieniach.
-Uszanujemy twoją decyzję - szybko powiedziała Reanie chcąc nieco uspokoić tubylca. - Nie musisz się bać, że zrobimy coś wbrew twojej woli.
-Dziękuję - głos Gaardara był już spokojniejszy, a jego sierść mniej nastroszona. - Odpowiadając na pytanie mistrza Turouga: żadna wyprawa do Krainy Cieni nie jest planowana, ale wiem, że znajdzie się kilku mężczyzn pragnących wam pomóc i krwią odpłacić za zniewagę, jaką uczyniono naszej rasie. Wybierzemy się z wami, gdy tylko zdecydujecie. Teraz was zostawię.
Choć uwierzył w słowa Reanie, że nic mu nie grozi z ich strony, wyraźnie wolał opuścić chatę i - przynajmniej przez na jakiś czas - oddalić się od Jedi. Potęga jakiejkolwiek tajemniczej siły zdolnej wydobyć najgłębiej schowane wspomnienia, sekrety i inne z czyjegokolwiek umysłu, przerażała go bardziej niż polowanie w pojedynkę w Krainach Cienia. Peter, podobnie jak jego towarzysze, wyczuwał rozterki Gaardara, ale uznał, że jakakolwiek próba ponownego przekonywania go do zmiany zdania czy kolejne zapewnienia, że jest bezpieczny, może przynieść jedynie odwrotny skutek. Trudno, będą musieli sobie radzić z tym, co mają.
Gaardar wyszedł na dwór, w drzwiach jeszcze raz się żegnając i zapewniając, że on i jego bracia są gotowi w każdej chwili zejść do Krainy Cieni. Oczekują jedynie znaku od Jedi, by stanąć z bronią na wezwanie do walki.

-Wsparcie ze strony Wookiech może być nieocenioną pomocą wielkiej wartości - powiedziała Reanie, gdy Gaardar wyszedł. - Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, iż sytuacja może być aż tak trudna i nieciekawa. Najgorsze jest to, że nawet nie wiemy gdzie szukać Sithów.
-Gaardar wspominał coś o Terentateku, prawda? - Peter zmarszczył brwi - Jeśli Drakaronowi uda się opanować bestię, będziemy mieli dodatkowy problem na karku. Z drugiej jednak strony, ta wiedza daje nam pewną możliwość... Jeśli się pospieszymy i znajdziemy potwora przed Sithami, będziemy mogli go zabić, a następnie poczekać na Jaszczura i jego ekipę, która sama do nas przyjdzie. Chyba, że ktoś ma inne pomysły na wytropienie łowców niewolników? Może użyć przynęty? Albo spróbować wykorzystać wiedzę o lądowisku między czterema wielkimi drzewami wroshyyr?
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 20 Lut 2011, o 23:33

Davidowi jego własna prośba, o zdradzenie szczegółów wypraw Wookieech do Krainy Cienia okazała się nieco niefortunna w świetle ogromnej dumy i honoru rodowitych mieszkańców Kashyyyku, jednak propozycja Hory była jeszcze większym igraniem z losem. Turoug miał nadzieję, że obejdzie się bez jakiś nerwowych ruchów ze strony Gaardara i ostatecznie tak się stało, choć mimo to były uczeń Gyar-Thana Hadyyka nie pochwalał w myślach zachowania Hory Soarelui.
Myśli Dave'a przeniosły się ku pomysłowi Covella, który przewidywał, że zamiast Terentateka, Drakaron zastanie sporą grupę Jedi. Choć zamysł nie był zły, Rycerz wątpił aby Sith dał się nabrać na taką sztuczkę. Zapewne wysłannik Triumwiratu już teraz czuł zmianę w aurze na planecie, jaka dokonała się po przybyciu na Kashyyyk sześcioro przedstawicieli Zakonu Luke'a Skywalkera. Uczucie zapewne uległoby wzmocnieniu zaraz po wkroczeniu na najniższy poziom świata Wookieech. Turougowi wydawało się iż większy stopień zaskoczenia uzyskaliby niespodziewanym desantem, na ukrytym lądowisku wykorzystywanym do przerzutu zniewolonych mieszkańców Maarwraawroo. Istniał jednak problem, czy zastaną tam samego Zabójcę Sith, czy może tylko wpakują się w dziesiątki dzikich i bezwzględnych Tradoshan wspieranych przez klony.
- Myślę że problem ze znalezieniem Sithów raczej nie istnieje, prędzej czy później na nich wpadniemy. Raczej możemy mieć kłopot z odnalezieniem Drakarona, jak każdy Sith może tchórzliwie się ukrywać bądź opuścić Kashyyyk. Nie jestem też pewien w jakim stopniu możemy przyjąć pomoc Wookieech, w końcu ryzykowalibyśmy ich życiem, a nasza misja ma całkiem przeciwny cel. - włączył się do rozmowy Dave, po czym kontynuował - Możemy podejrzewać, a nawet być pewni iż Drakaron wie iż przybyliśmy tutaj. Jeżeli sam tego nie wyczuł, to na pewno życzliwe mu stwory i osoby przekazały odpowiednie informacje o nas. Za to nie możemy mieć pewności czy Sithowie już nie dotarli do bestii, a nawet jeżeli nie to jest sporo luk w pierwszym pomyśle Petera. Po pierwsze nie możemy zlekceważyć samego Terentateka, a po wtóre znajdując się w legowisku stwora zaalarmujemy Sitha iż jesteśmy na dole. Wydaje mi się, iż korzystniejszy byłby desant na lądowisko. Tutaj niestety też istnieją mroczne niespodzianki, gdyż możemy znaleźć się w okrążeniu, a nasz pilot kapitan Troy nie będzie miał zbyt dużo czasu i miejsca by ponownie po nas przylecieć.
- Istnieje możliwość rozdzielenia się, ale... - zaczęła Reanie, lecz przerwał jej Dave.
- Ale o to właśnie może chodzić Drakaronowi. Jako pełna sześcioosobowa grupa stanowimy monolit niemal nie do przejścia. - rzekł Rycerz Jedi - Jednak być może wystarczy by choć jedna cegiełka, nieważne która, na chwilę się odłączyła a nasza twierdza może upaść... Dawniej Kraina Cieni była schronieniem nie tylko dla różnych stworów i najdzielniejszych Wookiech, ale także dla gwiezdnych podróżników i pustelników. Być może ktoś taki potrafiłby udzielić nam cennych informacji, niestety nie zapytałem o to Gaardara. Mam złe przeczucia co do tej wyprawy.
Turoug zakończył swoją wypowiedź, po którym nastała chwilowa cisza. Rycerz nie wspomniał o jeszcze jednym fakcie, o tym iż wyczuwa coś jeszcze poza charakterystyczną aurą Ciemnej Strony Mocy. Aurę równie złą, aczkolwiek różniącą się od tej otaczającą Sithów, być może była to po prostu atmosfera panująca na samym dnie Krainy Cieni...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Następna

Wróć do Archiwum

cron