Content

Archiwum

[Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Kashyyyk.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 21 Lut 2011, o 16:30

Honor wojownika nie był mu obcy, więc Rycerz był całkowicie świadom tego, jak ryzykowna jest jego propozycja. W mniejszym stopniu z uwagi na to, iż dla dumnego wookie niewolnictwo był ujmą, o której z pewnością wolałby zapomnieć, a w tym przypadku nie przypominać sobie o szczegółach. Sama świadomość oraz mgliste wspomnienia z pewnością wystarczyły do tego, by szala goryczy była przelana, więc Soarelui nie zdziwił się ani odrobinę widząc reakcję ich futrzastego przewodnika. Nie zamierzał jednak pozostawiać tego w tym stanie i choć wszelkie wyjaśnienia oraz przeprosiny względem Gaardara zostały udzielone, pół-zeltron jako winowajca za punkt honoru poczytywał sobie udzielenie osobistych przeprosin. W tym też celu zerwał się niemalże ze swego miejsca i podążył za wojownikiem wookie, zatrzymując go kilka kroków od wyjścia z chaty.
- Gaardarze.
Zatrzymał go wypowiadając jedynie jego imię, po czym szybkim, pełnym werwy krokiem podszedł do niego i spojrzawszy mu w oczy, kontynuował swą przemowę widząc lekką konsternację na twarzy swego rozmówcy.
- Wybacz, jeśli Cię uraziłem. Chcemy jedynie pomóc, najlepiej jak potrafimy, by jak najmniej Twoich rodaków ucierpiało. Nie chcę, żebyś chował urazę do mnie lub do któregokolwiek z moich towarzyszy, bo jesteśmy tu po to, by walczyć z wami ramię w ramię ze wspólnym wrogiem. Tymczasem wrócę do nich, bowiem musimy jak najszybciej zacząć działać. Nie możemy pozwolić, by Twoi bracia i siostry cierpieli.
Po tych słowach skłonił się wojownikowi i wrócił z powrotem do chaty nie chcąc, by ominęło go cokolwiek z burzy mózgów, jaka miała tam miejsce. Nie dało się zaprzeczyć, iż byli w trudnym położeniu i każdy kolejny wariant działania był niewystarczająco dobry, by się na niego zdecydować. Dlatego właśnie tuż po zajęciu swego poprzedniego miejsca, co odbyło się w całkowitej ciszy, Hora postanowił zabrać głos wprost mówiąc, co uważa.
- Żaden wariant nie jest na tyle dobry, byśmy mogli zdecydować się na niego bez rozważania innych pozostałych. Nie oszukujmy się, mamy do czynienia z poważnymi siłami, które mogą przerosnąć nasze możliwości i najśmielsze oczekiwania, lecz debatowaniem niczego nie osiągniemy. Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że nasza liczebność jest nie tylko wadą, lecz również zaletą. W bitewnym zgiełku łatwo o pomyłkę, która może zaważyć o zwycięstwie, a im więcej osób, tym większe ryzyko. Dlatego musimy uderzyć szybko i precyzyjnie, bez chwili wahania. Im dłużej tu jesteśmy, tym więcej czasu dajemy Drakaronowi i jego siłom na przygotowanie się, do odparcia naszego ataku, a jeśli przegramy, wtedy najbardziej ucierpią na tym wookie. Powinniśmy więc zebrać niewielką grupę tropicieli, którzy przeprowadzą nas przez Krainę Cienia, a potem uderzyć w samo serce obozu Sithów.
Gorąca, zeltrońska krew przemówiła tak samo jak to, że szkolono go na Obrońcę, wojownika, nie zaś mediatora. Miał działać szybko, zdecydowanie i nade wszystko skutecznie, a w chwili obecnej swoim tokiem myślenia przedstawiał właśnie tę szkołę.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 11 Kwi 2011, o 10:51

Calius przysłuchiwał się wymianie poglądów i coraz bardziej kręcił głowa ze zdumienia słysząc mistrza Hora. Andy był przyzwyczajony, że Jedi byli niezwykle cierpliwi (chociaż jego mistrz trochę od tego stereotypu odbiegał) i rozważnie dobierali słowa czasem aż za bardzo niejednoznacznie żeby nikogo nie urazić. Jednak Jedi, którego pierwszy raz poznał młody uczeń Petera był zupełnie inny. Calius był na obcej ziemi i czuł się niepewnie widząc tylu włochatych mieszkańców oraz zdajac sobie sprawę że prędzej czy później kłopoty znajdą ich prędzej niż oni znajdą sithów.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 12 Maj 2011, o 17:41

Jakiejkolwiek taktyki nie mieliby przyjąć - decyzja o tym należała do Reanie Carol, nieoficjalnej przywódczyni wyprawy. Choć dziewczyna była młoda, a większość zgromadzonych pamiętała ją jeszcze jako nastolatkę, przez ostatnie lata z niezwykłą zażartością ścigała Sithów upodabniając się nieco do Mistrza Jasona Mantena, a odbiegając od tego, czego nauczała Seenie Exibil. Czarnowłosa piękność przemierzała galaktykę wzdłuż i wszerz wyłuskując najokrutniejszych wysłanników Triumwiratu i wysyłając ich "na drugą stronę" w sposób co najmniej nieprzystający tak delikatnej z wyglądu kobiecie.
-Krótko po przybyciu tutaj ktoś powiedział, że naszą największą siłą może być elastyczność - powiedziała widząc, że ich dyskusja nie prowadzi do ustalenia żadnej, stuprocentowo skutecznej, taktyki. - Myślę, że powinniśmy poddać się pływom Mocy i wyjść na spotkanie przeznaczeniu z podniesionym czołem.
-Mówiąc krótko, będziemy improwizować - podsumował Peter sarkastycznym tonem. - Nie pozostaje nam zatem chyba nic innego, jak wyruszyć do Krainy Cieni, po drodze przyglądając się miejscu ostatniej napaści Drakarona i jego sługusów.

Gaardar, tak jak obiecał, czekał na zewnątrz. Towarzyszyło mu jeszcze dwóch współplemieńców - obaj uzbrojeni po zęby w kusze energetyczne, wielkie miecze i noże oraz obwieszeni granatami. Schodzili do Krainy Cieni, ale to polowanie w żadnym wypadku nie miało odbywać się według uświęconych reguł. W walce z najeźdźcą wszystkie chwyty były dozwolone i kodeks wojownika musiał w tym momencie okazać się elastyczny.
-Chcielibyśmy zobaczyć miejsce poprzedniej napaści - powiedział Gyar-Than. - Może nam to wiele powiedzieć o metodach działania Drakarona i jego popleczników.
Trzech Wookiech zamruczało coś w odpowiedzi, a w ich oczach pojawiły się błyski nienawiści - bez wątpienia, gdyby sprawcy ostatniej łapanki wpadli w ich łapy, niejeden z mieszkańców miasta na drzewach zyskałby przydomek "szalony" rozszarpując ich na strzępy własnymi pazurami. Nim wysłannicy Zakonu Jedi zdążyli się zorientować, musieli niemal biec za zwinnie poruszającymi się rdzennymi mieszkańcami planety.

Choć od ataku minęło wiele czasu, w powietrzu wciąż unosił się uciążliwy, gryzący zapach dymu. Peter stanął między swoim Gyar-Thanem Hadyykiem i Andy'm Caliusem zastanawiając się czy spopielone resztki, na które właśnie spogląda rzeczywiście pozostawił po sobie jakiś młody Wookie czy może to tylko przewidzenia.
Wyglądało na to, że łowcy nie mieli zamiaru pozostawić przy życiu tych, których nie udało im się porwać.
Aura bólu i cierpienia była silna, ale nie przytłaczała Petera w takim stopniu, jak nieraz miało to miejsce w przeszłości. Covell bał się poszukać odpowiedzi na pytanie czy po prostu Wookie umierali mniej bojąc się śmierci i pozostawiając po sobie w Mocy słabsze echo przerażenia czy też on sam stał się na nie mniej wrażliwy.
-Kiedy zaczęliśmy z nimi walczyć podłożyli ogień w kilku miejscach - wyjaśnił Gaardar. - Na moich oczach żywcem spłonęła cała rodzina.
-Jeśli z tego miejsca możemy się czegoś dowiedzieć - powiedziała Reanie. - To tego, że nasi przeciwnicy są dokładnie tak bezwzględni, jak tylko można to sobie wyobrazić...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 12 Maj 2011, o 23:02

Słowa Reanie nie spotkały się z odzewem ze strony Mistrza Jedi. Ten milczał jak zaklęty, nie rozglądając się nawet po pogorzelisku. Nie musiał - to Moc skrywała większość odpowiedzi. Tym jednak razem aura, choć tak silna na Kashyyku, była milcząca, jakby nie chciała ujawnić prawdy. Jakby chciała ochronić ich przed nią. Okrywała całunem zapomnienia wszystko, co tu się stało - pomimo tego, że wookiee nie zapomną o tym nigdy. Potężny las pochłonął już dusze zabitych. Pozostały tutaj tylko ciała. Zwłoki, połamane, pokaleczone, zwęglone. Sam ich widok świadczył o masakrze, jaka dokonała się w cieniu drzew wroshyr. Duszne powietrze długo jeszcze będzie ciężkie od dymu i smrodu.
To była jedna z tych zagadek, których Mistrz Jedi szczególnie nie lubił. Świadomość tego, iż Zakon nie zdołał przewidzieć tego procederu napełniała go czymś w rodzaju... czegoś, co narrator nie jest w stanie opisać. Zimny i twardy Hadyyk wreszcie oderwał wzrok od punktu, w którym osadził spojrzenie, by w zamyśleniu zanurzyć dłoń w swej bujnej już, nieco krzaczastej brodzie. Dopiero teraz jakby zaczął zwracać uwagę na zalegające drewniane pomosty ciała, na osmalone drzewa, zwęglone chatki. Do słów młodej Jedi mógł dodać tylko jedno.
- Gorzej. - Pozwolił sobie nakreślić sytuację Hadyyk. Nawet panując nad swymi uczuciami, trzymając je na stalowej wodzy, nie był w stanie nie darzyć biednych świadków tej masakry współczuciem. Czegoś takiego nie można było sobie wyobrazić. Tego ogromu bólu, cierpienia, męki. A już na pewno tego zapomnieć.
Po tym jednym słowie - zamilkł, powracając do badania rozedrganej wciąż aury Mocy.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 16 Maj 2011, o 17:23

Andy z niedowierzaniem patrzył na ślady masakry i nie przerywał milczenia i smutku który ogarnął również jego. Czuł też ten otępiający ból zła które tutaj zostało wyrządzone. Jeśli takie widoki miały zniechęcić potencjalnych mścicieli zbrodni, nie działały na młodego ucznia. Z trudem hamował gniew na sithów, zaciskając pięści i starając się uspokoić i wyciszyć. Jednak w tym miejscu i widząc to nie dało sie całkowicie zapanowac nad uczuciami. Jedyne co wypełniało myśli to żal i smutek z powodu pustki jaka pozostała po wookiech w tym miejscu. Caliusa z zamyslenia wytrąciła wypowiedź Jedi. Spojżał na swojego mistrza, na jego sztuczne oko, które zadzięczał tym samym sprawcom. Jego wzrok póxniej powędrował na towarzszących im wookiech. To oni czuli największy ból po stracie swoich braci.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 17 Maj 2011, o 18:48

Ostateczny werdykt w sprawie sposobu ich działania w trakcie tej misji bardzo ucieszył Horę, który nie był w stanie powstrzymać triumfalnego, radosnego uśmiechu, który wykrzywił jego usta tak bardzo, że każdy obserwator mógł dostrzec oba rzędy równych, białych zębów go ozdabiających. Improwizacja była tym, co w walce cenił sobie najbardziej, a nie ulegało wątpliwościom, że już niedługo będzie jej tak wiele, że niektórzy będą mogli mieć jej dość. On jednak był wojownikiem, trenował latami osiągając mistrzostwo w walce mieczem świetlnym, właśnie dla takich chwil jak ta. Wszystkie jego zdolności podporządkowane były tylko jednemu celowi - niszczeniu przeciwników Jasnej Strony i Zakonu.
Niewiele myśląc, Rycerz zrzucił wierzchnią część swej szaty, pozostając za jedyne okrycie górnej połowy swego ciała cienką koszulę. Nie lubił, gdy w trakcie walki coś ograniczało go ruchowo, zaś ciężka tunika zdecydowanie nie była najlepszym ubiorem w trakcie starcia. Zresztą, kosztowała go zdecydowanie zbyt dużo, by był w stanie poświęcić ją ot tak, gdyż choć do materialistów nie należał, to jednak zbyt wielu ubiorów nie posiadał. W każdym bądź razie odziany w czerń wojownik zebrał jeszcze długie włosy w kitkę i spiął je metalową obręczą, po czym ruszył na zewnątrz za pozostałymi członkami grupy. Wyprawa do Krainy Cienia stanowiła zaspokojenie jego pragnienia działania, które odczuwał w zasadzie od momentu, gdy jego stopy dotknęły ziemi Kashyyyk. Poza tym im dłużej tu przebywał, tym większe odnosił wrażenie, że zwłoka kosztuje życie kolejnych wookiech zniewolonych przez Drakarona i jego siły.
Miejsce kaźni pobudziło w nim przeczucie, iż muszą jak najszybciej położyć kres procederowi, jaki miał tutaj miejsce i zemsta za śmierć Mistrzyni Exibil, bo chyba nikt nie mógł zaprzeczać temu, iż był to jeden z celów ich wyprawy, przestawała mieć dla niego większe znaczenie. Dzięki silnej więzi z Mocą, Soarelui niemal był w stanie zobaczyć obrazy przeszłych wydarzeń, zaś w jego głowie zdawało się rozlegać echo krzyków cierpienia tych, którzy ponieśli tu śmierć. W tej chwili żadne słowa nie były w stanie oddać tego, co czuł, jednakże wyczuwał w młodym uczniu emocje, nad którymi jemu również ciężko było zapanować.
- Gdy przyjdzie czas, zapłacą za wszystko.
Mruknął do niego w chwili, gdy przechodził obok Andy'ego, by dodatkowo klepnąć go lekko w ramię dla dodania otuchy. Hora wysunął się przed całą grupę, wzrokiem ogarnął pogorzelisko, a na sam koniec wyciszył emocje, odczuwając tym samym jedynie spokój oraz cudowne uczucie wewnętrznej równowagi.
- Jeśli nie możemy ich znaleźć, sprawmy, aby to oni odnaleźli nas.
Powiedział zwracając twarz ku swym kompanom, na której znów zagościł delikatny uśmiech. Każdy z nich mógł wtedy poczuć, jak pół-zeltron rozjarza się aurą Jasnej Strony niczym latarnia, promieniując nią w sposób iście bezwstydny, może nawet lekkomyślny, a jej intensywność zadawała kłam Ciemności czającej się wokół nich. Wydawać by się nawet mogło, jakby ten Rycerz Jedi pragnął wypędzić stąd Ciemną Stronę Mocy, przywracając Krainie Cienia wewnętrzną równowagę, jakiej być może nigdy tu nie było. W tym szaleństwie była metoda i jeśli ktoś pragnął go powstrzymać, musiał to zrobić prędko, albowiem któryś z Sithów, być może sam Drakaron, zdążył go już wyczuć.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 20 Maj 2011, o 20:39

Peter w żaden sposób nie zareagował na działania Hory. Jako były przemytnik doskonale rozumiał, że czasem najlepszym sposobem na wygranie jest wejście w największe niebezpieczeństwo - w tym wypadku zdradzenie swojej obecności, pozycji i intencji członkom Zakonu Ciemnej Strony. Spodobał mu się pomysł, by ściągnąć na siebie lawinę, a następnie ją zatrzymać - to mogło się udać. Oczywiście, o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Szkoda, że najczęściej nie idzie tak, jakby się chciało.
-Co robisz, do stu diabłów? - warknęła zaskoczona Reanie, gdy zorientowała się, że Hora "świeci" w Mocy niczym latarnia. - Zwariowałeś?
-Dobrze robi - mruknął Peter. - Niech wiedzą, że po nich idziemy. Nie będziemy musieli biegać po całej planecie i ich ścigać, bo sami do nas przyjdą. Mieliśmy improwizować, co nie? Hora właśnie to robi - zakończył z szelmowskim uśmiechem, tak charakterystycznym dla niego.
-Teraz już i tak za późno, by to cofnąć... - powiedziała młoda dziewczyna. - Czujecie? Odpowiedzieli tym samym, aura Ciemnej Strony potężnieje.
-To może zamiast gadać, zaczniemy działać? - zasugerował David nieco znudzonym głosem.
-Chodźmy na dół - Reanie wypowiedziała te słowa takim tonem, jakby oznajmiała, że mają zamiar wykąpać się w kadzi kwasu.

Wędrówka na sam dół lasu, do Krainy Cieni trwała dłużej, niż można by się tego spodziewać, a w miarę zbliżania się do powierzchni Kashyyyku otaczała ich coraz większa ciemność - zarówno ta rzeczywista, jak i ta metafizyczna będąca wyrazem wpływu Ciemnej Strony Mocy. Peter wyczuwał napięcie towarzyszących im Wookiech. Teoretycznie to właśnie tubylcy powinni być najspokojniejsi, ale włochaci mieszkańcy planety najlepiej wiedzieli z czym przyjdzie im się zmierzyć w Krainie Cienia i jak bardzo jest ona niebezpieczna.
Niemniej Covell czułby się znacznie lepiej, gdyby ich przewodnicy nie byli tak spięci.
-Bądź w gotowości - szepnął do swojego ucznia trącając go łokciem w bok. - Tutaj zagrażają nam nie tylko Sithowie.
-Pewnie - podchwyciła Reanie, która usłyszała ciche słowa Petera. - Są tutaj jeszcze klony-żołnierze i wygłodniały, morderczy terentatek.
Właśnie w tym momencie wookiee zatrzymali się i zaczęli nasłuchiwać. Przedstawiciele Zakonu stanęli jak wryci i jak na rozkaz ich dłonie powędrowały do rękojeści mieczy świetlnych przypiętych do pasów. Peter lewą ręką wyciągnął z kabury pistolet blasterowy i uniósł go do policzka lufę kierując w górę. Otaczająca ich cisza zdawała się przygniatać ich swoim ciężarem, zaś powietrze nagle stało się tak gęste, że niemal niemożliwym było nim oddychać.
Na Kashyyyk, do cholery, nigdy nie jest cicho, pomyślał Peter i chwilę później pożałował, że do jego uszu zaczęły docierać dźwięki.
Głośne syczenie i szuranie wielkich cielsk o ziemię.
Na wąską ścieżkę, na której stanęli wypadły dwa olbrzymie węże Anakkona. Nim ktokolwiek się zorientował, jeden z nich pochwycił szarofutrzastego woookiego w pysk i praktycznie połknął w całości. Odezwały się energetyczne kusze, zaś miecze świetlne obudziły się do życia z charakterystycznym buczeniem...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 23 Maj 2011, o 10:49

Calius nie lubił węży. Nawet małe wydawały mu się ucieleśnieniem zła, mimo że z jadu większości z nich sporządzano liczne lekarstwa, zastępujące bactę w określonych przypadkach. Natomiast nikt nie mógł lubic tak olbrzymich gadów jak te przed nimi. Zwłaszcza jeśli pożerały jednego z ich towarzyszy. Lekko pulsujaca niebieska klinga miecza Andy'ego znalazła sie w pozycji ustalonej dla Soresu - ulubionej techniki młodego ucznia. Nie zamierzał atakować zwłaszcza że miał obok siebie bardziej doświadczonych Jedi, tylko nie dać sie połknąć żywcem. Niestety broń długodystansowa nie robiła potworom żadnych szkód, ich łuskowaty pancerz pochłaniał lub odbijał większość strzałów Wookiech.
- A więc poznajemy nieco miejscowej fauny?- zapytał nieco sarkastycznie i skupił sie aby w razie potrzeby odepchnąć Mocą łeb któregoś z tych stworzeń z dwoma wielkimi kłami.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 23 Maj 2011, o 11:59

Kiedy Rycerz obrócił się twarzą ku pozostałym członkom drużyny, w dalszym ciągu promieniując Jasną Stroną niczym przysłowiowa latarnia mimo protestu Reanie, wyraz jego lica był najbliższy ku temu, jaki widzi się u osób doświadczających uniesienia. Mężczyzna wkroczył bowiem w trans, zaś przepływająca przez niego energia sprawiała, że osiągnął stan bliski jedności z Mocą i nawet potężniejąca aura Ciemnej Strony nie była w stanie wybić go z tego stanu. Wręcz przeciwnie, zdawał się być zadowolony z "odpowiedzi" jaką otrzymał, bowiem na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, pełen trudnego do wyrażenia słowami, zadowolenia. W końcu jednak nadszedł moment, gdy ich wędrówka w dół miała być kontynuowana, w wyniku czego Soarelui przygasł, skupiając się na tym, by pokonać czekającą ich drogę bezpiecznie i bez wpadek.

Dopiero schodząc niżej do Krainy Cienia pół-zeltron był w stanie naprawdę poznać i docenić odwagę łowców Wookie, którzy przybywali tutaj na polowania. Miejsce to było niebezpieczne już samo w sobie, bowiem słabsi psychicznie mogli utracić zmysły od samej aury wypełniającej to miejsce. Nie dziwił się również, że Drakaron i jego pomiot wybrali to miejsce na swoją siedzibę, gdyż zapewne sama ich obecność tutaj wpływała na i tak już wykrzywioną przez aurę Ciemności faunę oraz florę planety.
To, jak bardzo Ciemna Strona była w stanie wpłynąć na zwierzęta zamieszkujące tą planetę, wszyscy mogli się przekonać bardzo szybko. Równie szybko zadziałał również Hora, który niewiele myśląc, odpalił obie szafirowe klingi i skoczył w przód wspomagając nie tylko sam skok, lecz również szybkość swego poruszania się, Mocą. Podstawy ogólnodostępnej wiedzy przydawały się w takim momencie na równie z wieloletnim wyszkoleniem w rangach Jedi, zaś różowoskóry wojownik zamierzał ją wykorzystać, nie dopuszczając tym samym do utraty już na wstępie jednego z członków ich drużyny.
Poruszał się szybko i zwinnie, a pewność jego ruchów mogła onieśmielać lub wręcz przeciwnie, zachęcać do podobnego działania. Jako jeden z pierwszych uczniów Luke Skywalkera i adeptów ww odrodzonym Zakonie Jedi, Hora był naprawdę doświadczonym wojownikiem i dziwić mogło, że nie uzyskał jeszcze rangi Rycerza przez sam wzgląd na swoje umiejętności. Szarża jego była bowiem skierowana na tego z olbrzymich węży, który połknął szarofutrzastego wookie. Jego celem było przecięcie Anakkony w miejscu poprzedzającym przesunięcie się ciała łowcy z Kashyyyk tak, aby jednocześnie zabić bestię i ocalić życie wookiego, nim ten dotrze głębiej i zostanie strawiony. Na całe szczęście zgrubienie na ciele węża pozwalało precyzyjnie ocenić, gdzie też znajduje się jeden z trójki ich przewodników po Krainie Cienia, zaś brutalność i siła podwójnych cięć Djem So powinna załatwić sprawę. Soarelui liczył się z tym, że odcięty korpus z głową może zacząć spadać w dół, lecz w tym przypadku telekineza wystarczy, by umieścić ją w bezpiecznym miejscu, aż wydostanie szybko ich kompana.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 23 Maj 2011, o 13:46

Peter i David spojrzeli po sobie i zrozumieli się bez słów. Wspólne treningi, misje i niezliczone walki odbyte w ciągu ostatnich ośmiu lat sprawiły, że dwóch Rycerzy potrafiło działać niczym jeden organizm. Ruszyli biegiem na drugą z potężnych bestii - Turoug okrążał wielkiego węża z lewej, podczas, gdy Covell szarżował prosto na niego. Gad uniósł swój wielki łeb i, plując wokół jadem, zaatakował Petera. Ten w ostatnim momencie uskoczył przed zabójczymi kłami i obracając się w powietrzu, wylądował na śliskim cielsku Anakkony.
Potężny wąż zasyczał wściekle i miotając się na wszystkie strony próbował zrzucić z siebie irytującego napastnika. Covellowi z trudem przychodziło utrzymanie się na tym oryginalnym rodeo, pomimo tego, że nogami mocno ściskał cielsko gada.
-David! - krzyknął popędzając przyjaciela - Rusz tu dupsko!
Turoug uśmiechnął się pod nosem widząc nieciekawą minę Petera ledwo utrzymującego się na grzbiecie Anakkony. Przyspieszył jeszcze bardziej zmuszając mięśnie do wysiłku niemożliwego dla zwykłych ludzi, odbił się od ziemi i z uniesionym do góry mieczem świetlnym skoczył na węża. Energetyczna klinga wbiła się w łuskowatą skórę i ciało bestii bez problemu je rozcinając. Wąż z bólu zwinął się w kłębek i gwałtownie rozprostował zrzucając z siebie Petera, który o milimetry zdołał uniknąć trafienia wielkim ogonem.
Niezadowolony z takiego traktowania, Rycerz Jedi przywołał do ręki miecz, który upuścił w czasie niezbyt udanego lądowania i ponownie wskoczył na węża. Lewą ręką chwycił się odstającej od grzbietu łuski, zaś prawą, dzierżącą miecz świetlny, z całej siły uderzył w kierunku łba Anakkony. Wielki wąż zasyczał w agonii, gdy energetyczna klinga zanurzyła się w jego mózgu, zaś Peter zgrabnie zeskoczył na ziemię w odpowiednim momencie, by zobaczyć jak z rozciętego cielska drugiego węża wychodzi przerażony woookiee - pobrudzony śluzem, ale żywy i wściekle warczący coś po swojemu pod nosem.
-Co on mówi? - spytał Hora
-Zaklina się na wszystkich przodków, że zabije nas jeśli komuś powiemy gdzie był - ze śmiechem odpowiedział Covell, po czym nadal szczerząc zęby odwrócił się do Davida. - Następnym razem ty robisz za akrobatę.
W tej wesołej atmosferze po krótkiej, ale zaciętej bitwie, z której wyszli zwycięsko, nikt nie zwrócił uwagi na trzeciego węża - znacznie większego od dwóch pozostałych. Ostatnia Anakkona bezszelestnie podpełzła do miejsca walki i teraz sunęła prosto na, odwróconych do niej tyłem Gyar-Than Hadyyka i Andy'ego Caliusa...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 23 Maj 2011, o 18:50

Andy wyczuł jakby cień w Mocy, spragnione krwii zło kilka metrów za swoimi plecami. Intuicyjnie odbił sie mocno nogami od ziemi i wspomógł swój skok Mocą. Szło mu to teraz dobrze po roku ćwiczeń. W locie zobaczył jak ogromna oślizgła głowa wbija się zebami wielkimi jak lufa od turbolasera z miejsce gdzie sekunde temu stał Calius.
Uczeń Jedi wylądował miękko z lekkim pluskiem w wilgotną i nieco zbutwiałą ściółkę obok Mistrza Jedi, gotowy ruszyć razem z nim na węża. Stłumił w sobie obrzydzenie do wielkiego gada i spojżał prosto w jego żółte ślepia odwracające się właśnie na niego. Głowa wystrzeliła ponownie w jego stronę ze skręconego cielska. Calius uderzył pchnięciem Mocy ale jedynie spowolnił atak Anakkony ale dało mu to chwilę na unik i cięcie po łuskowatym grzbiecie.
Andy odskoczył jeszcze kilka metrów znowu przybierając postawę wyjściową Soresu.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 24 Maj 2011, o 15:43

W przeciwieństwie do Caliusa, brodacz pozostał w miejscu. Nie odwrócił się nawet wtedy, gdy potężny gad przeorał ogromnymi kłami miejsce, w którym jeszcze sekundę temu stał młody Jedi. Moc stanowiła ukojenie i najpewniejsze źródło: ze źródeł zaś trzeba umieć czerpać. Dopiero kiedy potężny łeb węża jeszcze raz huknął o ziemię, tuż obok Andy'ego błysnęły dwie niebieskie klingi.
Cięcie młodego Jedi stało się podstawą, którą wykorzystał Mistrz. Chociaż nie wyrządziło ono Anakkonie większych szkód, sprawiło, że ogromny gad z sykiem poderwał cielsko, raz jeszcze zwijając się niby sprężyna, łypiąc z góry na Jedi. Wszyscy mogli teraz wyczuć, jak gęstnieje aura Mocy. Jak lekkie, niepokojące drżenie przeradza się w najgłębszy sztorm. Hadyyk wyrzucił oba miecze przed siebie. Dwie błękitne smugi pomknęły w stronę gada, nie dając mu najmniejszej szansy na reakcję. Potężny, przerażający syk raz jeszcze targnął powietrzem, a cuchnąca, zielona posoka z pociętych ślepi gada strumieniami zalała ziemię. Wąż wił się i ciskał po ziemi, oślepiony, i pewnie zmiażdżyłby swym cielskiem Caliusa, gdyby Hadyyk nie odrzucił go w tył pchnięciem Mocy. Syk okaleczonego gada wzmagał się z każdą sekundą, gdy ten usiłował łbem zmiażdżyć muchę, która pozbawiła go wzroku. Mistrz Jedi przewidział jednak jej ruch - miecze posłusznie powróciły do jego dłoni, gasnąc w locie, gdy sam ich właściciel wyciągnął przed siebie obie dłonie, widząc, jak łeb węża mknie na spotkanie z potężnym pniem najbliższego drzewa. Sztorm, który stał się jego udziałem nagle wzmógł się do niewyobrażalnych rozmiarów, tak, iż nie tylko Jedi, ale także i Wookieem zaczęło szumieć w uszach. Hadyyk zaś ze śmiertelnym spokojem przekuł potęgę Mocy na potężne pchnięcie, ukierunkowane w ogromny pysk gada.
Zagrzmiało, jakby przetoczył się piorun, a ułamek sekundy później dał się słyszeć potężny huk i donośny trzask łamanych kości. To łeb węża z ogromną siłą huknął o pień drzewa, zabijając go natychmiast. Cielsko potwora w konwulsjach wiło się po ziemi, a zmiażdżony łeb zsunął się po pniu drzewa, teraz zielonym od spływającej po nim posoki. Hadyyk zaś obrócił metalowe cylindry w dłoniach, wsuwając je z powrotem do uchwytów na swym pasie. Otarł pot z czoła rękawem, odwracając się do swych kompanów. Nadal pozostawał śmiertelnie spokojny.
- Wszyscy cali? - Rzucił, rozglądając się po swych towarzyszach, najdłużej spoglądając na Andy'ego. Lądowanie parę metrów dalej nie było pewnie dla niego zbyt przyjemne, jednakże Hadyyk wątpił, by zmiażdżenie przez węża dostarczyło mu więcej przyjemności.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 8 Cze 2011, o 10:36

Andy podniósł się z miejsca gdzie upadł, na szczęście uderzenie trochę zamortyzowała bujna roślinność. Calius wyłączył swój miecz i otrzepał szatę z butwiejących liści.
- W porządku Mistru Hadyyk, dziękuje - odpowiedział na pytanie młody Jedi. Odwrócił się do innych powstrzymując uśmiech na widok uwalonego w śliskiej mazi Wookiego, niedoszłą przekąskę olbrzymiego węża.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 19 Cze 2011, o 23:20

Turoug jeszcze chwilę po całym zdarzeniu nie wyłączał swojego miecza świetlnego i w zastygniętej pozycji nasłuchiwał czegoś, co prawdopodobnie dochodziło z oddali. Były to krzyki, a także jęki i błagania o litość Wookiech. Mimo obecności sześciu Jedi, aura Ciemnej Strony niesamowicie zgęstniała. Wokół było czuć cierpienie i śmierć.
- Czy wy też to słyszeliście? - spytał cicho Dave dwóch pozostałych przy życiu rdzennych mieszkańców Kashyyyku, a ci odpowiedzieli mu w swym języku. Choć David nie znał tego dialektu, doskonale wyczuł o co chodziło ponad dwumetrowym stworzeniom. Gdzieś w oddali, ktoś dokonał kolejnego mordu na kilku Wookiech.
- Zdaje się, że Drakaron i spółka chcą zademonstrować nam swoją siłę. Ta cała atmosfera niekorzystnie wpływ na tutejszą faunę. - mówił Turoug, rozglądając się dookoła i wskazując niewielkie liściaste - Zwierzęta wpadają w furię, nawet te łagodniejsze i teoretycznie niegroźne zrobiły się agresywne. Zobaczcie na tachy, znajdujące się na tych bardzo młodych wroshyrach...
- Nie ma czasu na gadanie, musimy się spieszyć. Każda zwłoka może kosztować nas najwyższą cenę. - rzekła Reanie.
- Gaardarze wiedz, że twój współplemieniec nie zginął na marne. Jego śmierć na pewno przyczyni się do waszego wyzwolenia. Zginął jak prawdziwy, mężny wojownik. - dodał David, nie chcąc urazić Wookiech, szybkim przejściem do porządku dziennego po śmierci jednego z jego towarzyszy.
Grupa ponownie ruszyła przed siebie. Pierwsi szli dwaj mieszkańcy Kashyyyku, a tuż za nimi Covell i Turoug. W niewielkim odstępie z tyłu podążali Hora, Reanie i Andy, a cały pochód zamykał doświadczony Mistrz Jedi Gyar Than Hadyyk. Od czasu do czasu ośmioosobowy zespół przystawał by wsłuchać się "w okolicę". Ciężka atmosfera, stworzona przez wszech otaczającą ich Ciemną Stronę, ani na moment nie zelżała, a co gorsze stawała się co raz bardziej uciążliwa. Po przejściu kilkuset metrów na zarośniętej i wąskiej ścieżce pojawiła się mgła, która zaczęła się unosić.
- Zmniejszmy odległości między nami. Nie możemy zgubić się w tym momencie. - powiedział David, po czym ciszej dodał - Mam złe przeczucia co do tego...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Amon Rage » 20 Cze 2011, o 23:04

Dwie błękitne klingi skierowane sztychami ku ziemi rzucały blade światło na sylwetkę stojącego Rycerza Jedi. Z opuszczoną głową i gęstymi, czarnymi włosami spływającymi na jego barki oraz pierś wyglądał jak ktoś, kto właśnie przyznaje się do porażki, choć przecież nikt nie mógł w tej chwili mówić o przegranej. Jednakże uważny lub dociekliwy obserwator dostrzegłby, że mężczyzna ma zamknięte oczy, a mięśnie żuchwy falują lekko pod jasno-różową skórą, gdy ten naprzemiennie zaciskał i rozluźniał szczęki. To wsłuchiwanie się w podszepty Mocy, zagłębianie w coraz bardziej gęstniejące wokół nich warstwy Ciemnej Strony sprawiały, że pół-zeltron odczuwał rosnący w nim gniew i nienawiść, żądzę mordu, pragnienie zemsty, furię. Soarelui odepchnął jednak te emocje od siebie, zagłębił się w spokoju, który obmył go niczym fala orzeźwiającej, chłodnej wody w gorące popołudnie. Wciąż jednak echo mordowanych wookie wypełniało jego myśli odbijając się w głowie wojownika głośnym, niemilknącym echem.
- Każda chwila zwłoki kosztuje życie kolejnych mieszkańców tej planety. Naszym obowiązkiem jest ich bronić, a nie stać bezczynnie i debatować.
Powiedział zimnym, pozbawionym emocji głosem, lecz w spojrzeniu jego fioletowych oczu widać było siłę oraz chęć jak najszybszego działania. Wyczuwał bowiem instynktownie nadchodzącą bitwę, w wyniku czego coraz większa ilość adrenaliny dostawała się do jego krwi. Hora potrafił mimo wszystko zapanować nad swoimi ciągotami jak na doskonale wytrenowanego wojownika przystało i podążył za resztą milknąc ponownie. Aż do momentu, w którym sprawy zaczęły się odrobinę komplikować przez zjawisko, którego tutaj nie spodziewał się doświadczyć.
- Zaufajmy Mocy, ona nas poprowadzi.
Mruknął pod nosem, aczkolwiek zrobił to na tyle głośno, że nie miał żadnej wątpliwości co do tego, że przynajmniej najbliższe osoby usłyszą owe słowa.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Peter Covell » 29 Cze 2011, o 13:43

Peter skinął Gyar-Thanowi głową w geście uznania dla jego umiejętności walki. Wyłączył energetyczną klingę swojego miecza świetlnego, a następnie, z pewnym ociąganiem, przytroczył jego rękojeść do pasa. Miał dziwne wrażenie, że zmuszony będzie sięgnąć po broń szybciej niż zakładał schodząc do Krainy Cieni. Otaczająca ich aura Ciemnej Strony stawała się coraz gęstsza, niczym dusząca mgła oplatała ich dusze starając się wycisnąć z nich wszelką nadzieję i odciąć od Światła.
-Im szybciej utniemy jaszczurce głowę, tym lepiej - mruknął przechodząc obok Hory. - Drakaron staje się zbyt potężny.
Drużyna zwartym szykiem wznowiła wędrówkę. Na szpicy znajdowali się zwiadowcy Wookiech, którzy z nieosiągalną dla ludzi zwinnością, poruszali się między gęstą, dziką roślinnością krainy skrytej pod koronami olbrzymich drzew wroshyyr. Choć mieszkańcy Kashyyyku byli od nich znacznie więksi i wyglądali na niezdarnych olbrzymów, w rodzimym lesie poruszali się bezszelestnie, co nie udawało się żadnemu z przedstawicieli Zakonu Jedi pomimo ich treningu w Mocy.
W pewnym momencie Wookiee zatrzymali się i ruchami rąk nakazali to samo pozostałym członkom oddziału. Gaardar skinął Reanie, by podeszła do niego na skraj skarpy, przy której kucał. Młoda kobieta, spodziewając się kłopotów, odpięła od pasa rękojeść miecza świetlnego i pochylona ruszyła do miejsca, w którym krył się zwiadowca.
-Ośmiu ludzi uzbrojonych w karabiny blasterowe i pięciu trandoshańskich Sithów - wyszeptała towarzyszom, gdy wróciła z punktu obserwacyjnego. - Poruszają się parowem poniżej tej skarpy. Jeśli uderzymy szybko i z zaskoczenia, pewnie nawet nie będą w stanie się bronić.
Peter właśnie miał powiedzieć, że plan jak najbardziej przypadł mu do gustu, gdy usłyszał ciche warknięcie Gardaara.
-Co powiedział? - spytała Reanie
-Że do parowu wszedł drugi taki sam oddział - przetłumaczył Covell. - Powinniśmy się rozdzielić i uderzyć na oba jednocześnie. Proponuję, byś ty, Hora i Mistrz Hadyyk wzięli pierwszą grupę, a David, Andy i ja zajmiemy się drugą. Wookiee powinni pozostać u góry i w miarę możliwości wspierać nas ogniem z kusz energetycznych.
-Nie ma czasu na dyskusje, zrobimy w ten sposób - podjęła decyzję.

-Staraj się unikać walki z jaszczurami - instruował Andy'ego Peter, gdy zbliżali się do miejsca, z którego mieli zaatakować nieprzyjaciela. - My się nimi zajmiemy, a ty wytnij uzbrojonych w broń blasterową. Gdybyś jednak wdał się w pojedynek... niech Moc będzie z tobą...
Trójka Jedi, podobnie jak druga grupa, w ciągu kilkunastu sekund znalazła się na miejscu. Covell posłał porozumiewawcze spojrzenie Reanie i szykując się do skoku dobre dziewięć metrów w dół, poklepał po ramieniu swojego ucznia. Włączył miecz świetlny w momencie, gdy Reanie Carol była już w połowie drogi na dół.
Czas zabić kilka jaszczurek, przemknęło mu przez myśl, gdy odbił się od ziemi i skoczył w dół.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 1 Lip 2011, o 15:20

Calius zsunął sie w ślady swojego Mistrza cały czas sciskając miecz w ręku. Dopiero gdy Peter włączył klingę, Andy zrozumiał że tu może zginąć wypełniajac zadanie. Nie poczuł strachu lecz gotowość i spójność z Mocą. Jego miecz zasyczał w kontakcie z mokrę ściółką i rzucił błekitny blask na otoczającą przestrzeń.

- Nie wiem czy oni też bedą się "starali" uniknąc walki ze mną - odpowiedział nieco sarkastycznie do Petera.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez David Turoug » 4 Lip 2011, o 23:01

Turoug wiedział, że jedynym rozwiązaniem jest unicestwienie jaszczurów i wspierających ich osobników z karabinami. Nie czuł jednak przy tym charakterystycznej dla Ciemnej Strony Mocy nienawiści. Była to raczej obojętność, pomieszana nieco ze współczuciem dla ludzi. Choć 9 metrów przebył w zawrotnym tempie, zrobił to tak cicho, że jego pierwszy trandoshański cel nie zorientował się z której strony spadła na niego zagłada. David zamaszystym ciosem z góry, spotęgowanym lotem dosłownie rozciął Sitha na pół. Również Peter wykonał podobny manewr eliminując drugiego ucznia Drakarona.
Pierwsze zaskoczenie zaczęło mijać, a pozostałe przy życiu jaszczurki postanowiły stawić opór. Jeden z nich stanął naprzeciw Andy'ego, jednak jak spod ziemi między nimi pojawił się Turoug, który niemal do perfekcji opanował Ataru. Zmiana rywala nie zrobiła żadnego wrażenia na oponencie Jedi, gdyż ten bez zastanowienia ruszył do ataku. Rycerz prócz zbijania ciosów adwersarza musiał raz po raz odbijać bolty posłane w jego kierunku przez oddział ludzi wspierający Sithów. W nieco gorszej sytuacji był Peter, gdyż szturm na niego przypuściło dwóch pozostałych przy życiu Trandoshan. Dave umiejętnie zmieniał kierunek walki, by zbliżyć się do Covella, by razem mogli stawić czoła adeptom Drakarona. Oznaczało to niemal pewną zgubę dla nich, gdyż ten duet niemal od 8 lat tworzył parę nie do przejścia dla kultystów Ciemnej Strony Mocy. W międzyczasie skuteczne akcje Caliusa oraz celnie odbite bolty przez pozostałych Jedi zredukowały liczebność oddziału ludzi popierających Sithów o połowę.
Choć wrogowie mieli przewagę liczebną, zostali zepchnięci do defensywy, przez duet Rycerzy. Niespodziewanie najbardziej cofnięty Trandoshan, zmienił swoją taktykę, porzucając braci i ruszając na, pochłoniętego walką, ucznia Petera. Widocznie musiał wyczuć iż owy członek Zakonu, dysponuje mniejszymi umiejętnościami od pozostałej dwójki. Tym razem David nie mógł wesprzeć młodszego towarzysza, ponieważ nadzwyczaj zdecydowanie natarł na niego rywal. Były uczeń Bardoka i Hadyyka, cofnął się nieco, jednak po trzecim kroku w tył, przeprowadził swoją popisową akcję i w oka mgnieniu wykonał perfekcyjne salto za plecy oponenta, a następnie, ułamek sekundy później wykonał cięcie po obrocie w kierunku "jaszczurki".
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Andy Calius » 5 Lip 2011, o 20:32

Calius wczesniej odbijajacy belty z karabinów teraz musiał się zmierzyć z prawdziwym sithem. Opanował strchale impet przeciwnika zmusił go do ciągłego cofania się i lekkieo skręcania kroków. Ciosy były silne i pełne nienawiści z jaka sie jeszcze nigdy nie spatkał. Dodatkowo dominująca postac jaszczura powodowała lekkie uczucie słabości. Calius starał się ze wszystkich sił zbijać ciosy trzymajac miecz oburącz jaknajmocniej jednocześnie wykonując jaknajmniejszeruchy przy ciele by nie marnowac energii i nie wystawić się na cios, który mógł kosztować go życie. Na szczęście towarzyszący sithom żołnierze byli zdziesiątkowani i byli zbyt zajęci resztą Jedi.

Sith jednak nie zamierzał ustawac i ze wściekłym sykiem kopnał potężnie Andy"ego. Młody uczeń upadł dwa metry dalej wypuszczajac miecz z dłoni i czując niesamowity ból w brzuchu. Kopniak musiał być wzmocniony Mocą - pomyslał. W ułamku sekundy jaszczur zjawił sie nad nim wykonując potężny zamach. Calius zanim wyciągnął dłoń w stronę miecza leżącego niedaleko. Jak w zwolnionym tempie młody Jedi obserwował jak jego miecz trafia mu do ręki a klinga rywala unosi się by przeciąć go na pół. Nagle Sith sie zawachał niepewnie na nogach i wypuścił swoją broń. To niebieskawa klinga miecza Andy"ego utknęła mu w klatce piersiowej przeszywając ją na wylot. Calius wstał czujac nudnosci i pulsujacy ból brzucha. Czuł że zbiera sie mu na wymioty ale nie z powodu zabicia Jaszczura i jego odoru a właśnie z niewypowiedzianego bólu.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Kashyyyk] Konfrontacja ze złem

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 20 Lip 2011, o 22:37

Pozostali Sithowie, pomimo tego, iż dali się zaskoczyć, nie stali jednak w miejscu. Kiedy już rzucili się naprzód, by pomóc towarzyszom, wspomagani przez ogień z karabinów blasterowych, do akcji wkroczyła druga grupa - a jako pierwszy na dole znalazł się Hadyyk. Element zaskoczenia towarzyszył im od samego początku walki - i im lepiej zostanie on wykorzystany, tym krótsza i łatwiejsza będzie to potyczka. Dał się słyszeć syk błękitnej klingi, potowarzyszył mu jęk emitera.
Sithowie nie ogarnęli się w sytuacji wystarczająco szybko, by uchronić następnego ze swoich towarzyszy od śmierci - Hadyyk zakończył jego żywot jednym, dokładnym cięciem przez klatkę piersiową. Powietrza nie zdążył nawet przeszyć smród zwęglonego mięsa, kiedy Hadyyk w szybkim obrocie, charakterystycznym dla Shii-Cho, po prostu zbił uderzenie czerwonej klingi, poprzedzone plugawym sykiem Trandoshańskiego wojownika. Pełny nienawiści przeciwnik nie zdołał jednak obronić się przed kontratakiem Mistrza Jedi - ten, obrót przekuwając w piruet, ciął przez pierś, podobnie, jak to uczynił z poprzednim Sithem. Metalowy cylinder z charakterystycznym buczeniem zatańczył mu w dłoni, odbijając strzał najbliższego z ludzi, czekającego tylko na okazję do strzału. Zwalił się na ziemię z ostatnim wrzaskiem. Kto blasterem wojuje...
Sam Hadyyk zdawał się jakby nie zauważać tego, że koło niego zrobiło się aż ciasno od czerwonych wiązek i kling. Płynnie przechodząc w swoją ulubioną, opanowaną do perfekcji formę walki mieczem świetlnym - Soresu - zaczął powoli się wycofywać, skupiając na obronie i odbijaniu strzałów z blasterów z powrotem do strzelców. Co agresywniejszy atak Sithów zmuszał go również do wykorzystywania Mocy - raz po raz odrzucał wojowników w tył, wybijając ich z rytmu i zakłócając pełne gniewu ofensywy pozostałych trzech Trandoshan.
To zaś stwarzało idealną sytuację dla pozostałych członków drużyny.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum

cron