Content

Archiwum

[Kashyyyk] Rodzinny galimatias

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Kashyyyk.

[Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Mistrz Gry » 12 Cze 2011, o 20:43

Reylan Dyer i Rex przenoszą się z [Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Duros jedynie skrupulatnie notował w swoim data padzie to, co wzięli ze sobą na pokład najemnicy. Kompletnie robiło na nim wrażenia to, co wybrali. Kiedy obaj zniknęli w wejściu na Thetę, Duros przez komunikator dał znać, by pilot wystartował. Po kilku minutach statek odpalił silniki i powoli wznosił się do góry, by momentalnie przyspieszyć i zniknąć z oczu Durosa.
- Kolejne mięso, kolejna partia przygłupów – skwitował machając w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą widniał wręcz niezauważalny ślad po paliwie wystrzelonym z silników Thety.

***

- Zostawcie to żelastwo. Tak tu na środku. A ty, niebieskoskóry, przestań się tak rozglądać, jakbyś pierwszy raz słyszał seksowny głos.
Kolejna wypowiedź tej samej osoby, którą obaj słyszeli. Delikatna, namiętna, ale i fikuśna oraz despotyczna. Rex i Reylan stali na środku i obaj, w tym samym czasie, posłusznie rzucili sprzęt.
- Grzeczne zwierzątka. A teraz idźcie do swoich kajut. Umyjcie się, przebierzcie w coś miłego dla oka i dołączcie do mnie w messie. Szybko, bez pajacowania, bo będzie kara. Buziaki w siniaki, hi hi – zakończyła panna Omas, wyłączając komunikator pokładowy.
Kiedy obaj doszli do swoich prywatnych, latających pokoi, które sąsiadowały ze sobą, minęło kilka minut. Statek z zewnątrz nie wyglądał na zbyt ogromny, jednak wnętrze tegoż były urządzone w specyficzny sposób. Na tyle specyficzny, by mniemać, iż powierzchnia Thety jest naprawdę ogromna. Dużo luster, jasne kolory, minimum sprzętu. Zbilżajac palec do przycisku otwierającego drzwi, Chiss usłyszał jakieś pojękiwania. Jakby tego było mało, Rex również.
Po chwili drzwi same się otworzyły, w tym samym czasie, a w obu stanęła ta sama postać. Piękna Twi’lekanka. Dopiero, po kilku sekundach wrażenia, obaj zrozumieli, że mają przed sobą bliźniaczki.
- Lora
- I Sora.
Zaświergotały wesoło, jedna po drugiej.
- Zabawimy się?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Chester Westman » 14 Cze 2011, o 08:23

Reylan zaczął zastanawiać się, skoro kac powoli przestawał go męczyć, o co tak naprawdę chodzi całej tej rodzince. Czy ktokolwiek ich wynajął. Z jednej strony zaproszenie na luksusowy statek i dostarczenie praktycznie nowej broni rysowało bardzo pozytywny obraz sytuacji. Z drugiej jednak - jakkolwiek pozytywnie by to nie wyglądało - ciągle lecieli na Kashyyyk za darmo w bliżej nieokreślonym celu.
- Zostawcie to żelastwo. Tak tu na środku. - rozległ się dokładnie ten sam głos, który najemnicy słyszeli przed wejściem na pokład, kiedy jeszcze rozmawiali z Durosem. "Właśnie, Duros. Gdzie ten gość się podział?". W tym momencie Chiss zrozumiał, że zostali na statku bez zleceniodawcy i bez kredytów, kierowani płynącymi z głośników słowami. Co za paranoja...
- Jasne, my się wykąpiemy i odpoczniemy, a ty coś ugotuj. - zarechotał Reylan chwilę po charakterystycznym dźwięku zdradzającym wyłączenie się komunikatora. Posłusznie, niczym wspomniane zwierzątka, łowcy ruszyli do swych kajut poprzez labirynt pomieszczeń promu.
Co ciekawe - wszystkie pomieszczenia, które dane im było zobaczyć wydawały się niemal identyczne. Gdzieniegdzie jakiś fotel, szafka czy inne mało znaczący sprzęt, a dookoła lustra i ściany ozdobione niesamowicie jasnymi barwami. Wszystko to sprawiało wrażenie niesamowicie harmonicznego, ale służącego konkretnym celom, co zaczynało wywoływać w młodym najemniku nieprzyjemne odczucie bycia obserwowanym.
Jakby tego wszystkiego było mało, z wnętrza pokoju Reylana zaczęły wydobywać się dziwne jęki. Z jednej strony charakterystyczne, kojarzące się z czymś oczywistym, z drugiej totalnie zaskakujące w tym miejscu i czasie. Nie bardziej jednak zaskakujące, niż dwie identyczne Twi'lekanki, pojawiające się nagle w otwartych drzwiach obydwu pomieszczeń.
- Lora
- I Sora.
- Zabawimy się?
Chissa nie trzeba było dwa razy namawiać. Z dziwnym uśmiechem wszedł do środka kajuty i krzyknął do Rexa przez zamykające się drzwi kajuty:
- Zeltronka na nas cierpliwie poczeka, mam nadzieję? - i śmiejąc się głośno wrócił do przyjemniejszej części wizyty na statku.
- Sora? Miło poznać, ale twoje imię i tak nie ma znaczenia. - skwitował krótko.
Kilkanaście minut później z łazienki, urządzonej identycznie jak reszta luksusowego statku, zaczęły dobywać się jęki niesamowicie podobne do tych, które najemnicy słyszeli przed wejściem do kajut, tym razem jednak o wiele głośniejsze.

- Kotku, powiedz mi, jeśli ktokolwiek to wie, gdzie tu jest szafa? - prosty najemnik rozejrzał się bezradnie po pokoju, który - podobnie zresztą jak cały statek - wypełniony był lustrami. - A barek? Jakieś żarcie? - rozejrzał się jeszcze bardziej bezradny, stojąc na środku pomieszczenia owinięty jedynie w biały ręcznik.
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Marko Ramius » 18 Cze 2011, o 22:57

Dziwna atmosfera jak i specyficzny wystrój wnętrza Thety zdecydowanie nie przypadł do gustu rosłemu Shistavaninowi. Gdyby to był jego statek wyglądał by o wiele inaczej. O wiele. Tak czy siak Theta nie była jego własnością i zmiany czy też komentarze Rex postanowił sobie odpuścić. Nie odzywał się podczas przemowy ich tajemniczej pracodawczyni. Razem z Reylanem, zgodnie z poleceniem szedł wgłąb statku, ukradkiem lustrując czujnym wzrokiem otoczenie. Chwilę później najemników zaskoczyła rzadkiej urody Twi'lek'anka. A raczej dwie. Podobne jak dwie krople wody rodowite mieszkanki planety Ryloth czy to z własnej woli czy też na czyjeś polecenie miały zamiar uwieść parę łowców. Cóż, Reylan był w siódmym niebie jednak Rexowi nie było do śmiechu. Był konserwatystą w sprawach seksualnych i w tych sprawach preferował jedynie przedstawicielki swojej rasy. I choć uroda błękitnoskórej kobiety na standardy ludzkie na pewno była wręcz zniewalająca, to na Shistavaninie nie wywarła żadnego wrażenia. Uśmiechnął się smutno i odprowadził wzrokiem swojego partnera śmiejącego się w głos.
- Na zabawy ze mną nie masz co liczyć - mruknął ukazując pełen garnitur zębów - Ale możesz za to zabawić się z moim przyjacielem. On nigdy nie nie opada z sił - dodał mrugając porozumiewawczo do kobiety. Najdelikatniej jak potrafił przecisnął się obok rozmówczyni i wszedł do swojej kabiny. Nie widząc innej opcji położył się na łóżku i pomimo dochodzących z kabiny obok postękiwań i o zgrozo wrzasków zmusił do spokojnego czekania. Nie specjalnie uśmiechała mu się audiencja u panny Omas bez Reylana u boku.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Mistrz Gry » 19 Cze 2011, o 14:49

Chiss skorzystał z usług Twi’lekanki. Tracąc kompletnie głowę, no, a który prawdziwy samiec by tego nie zrobił, zapomniał kompletnie o prośbie gospodyni. Obaj mieli szybko stawić się w messie. Jedynie Rex, odmówiwszy dziwce, która zniknęła szybciej, niż można było się tego spodziewać, był gotów na spotkanie w miarę szybko.
W drzwi kajuty Rexa ktoś zapukał. Trzy razy dość delikatnie. Kiedy Shistavanin otworzył taflę drzwi, zauważył droida pokładowego. Ten od razu zakomunikował:
- Panna Omas zaprasza pana na spotkanie. Pana kompan – tu przerwały mu jęki Twi’lekanki - … Pana kompan będzie musiał dołączyć do nas później. Szczerze mu współczuję. Gotowy? Więc zapraszam.
Droid ruszył przed siebie korytarzem w lewo. Razem z Rexem szli niecałe piętnaście minut, jakby na około, jednak już za drugim zakrętem minęli messę. Robot nie zwrócił uwagi na reakcję najemnika, i popędzał go, by szedł dalej za nim. Ponoć takie dostał wytyczne.
Obaj schodzili coraz niżej, aż w końcu przed nimi rozpostarły się ogromne drzwi.
- To tutaj. Za drzwiami czeka pani Omas. Spotkanie przesunęło się z messy do hangaru statku – oznajmił robot. – Moja pani pragnęła, poprzez mnie, zadać pytanie. Czy czekasz na swojego towarzysza, czy wchodzisz sam? – Po chwili przerwy dodał - To wszystko z mojej strony. Czy mogę jakoś pomóc?

***
Twi’lekanka leżała pół nago na łóżku Chissa. Po jej minie było widać, że nie do końca była zadowolona, jednak starała się nie dawać tego po sobie poznać. Wskazała, na prośbę Reylana, ukryty w ścianie luster barek z jedzeniem i piciem. Kiedy ten skończył jeść i pić, usłyszał głos gospodyni.
- Chissie. Jeszcze się nie poznaliśmy, a już się an tobie zawiodłam. Wyraźnie mówiłam: macie szybko dojść do messy. A ty nie mogłeś się oprzeć i pieprzyłeś tą niebieskoskórą. Niezbyt udanie zresztą – dopowiedziała sarkastycznie.
Czyżby miała zainstalowane kamery w ich kajutach?
- Masz 5 minut, by dojść w to miejsce – nagle z sufity wyskoczył cienki, niebieski promień, który wskazał mapę statku z zaznaczoną pozycją jego oraz miejsca, do którego ma się udać. – Czas płyyyyynie – zanuciła złośliwie panna Omas, śmiejąc się na koniec.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Marko Ramius » 25 Cze 2011, o 11:59

Nim Rex zdążył się odprężyć - pomimo głośnych jęków i postękiwać - do jego kajuty już ktoś zawitał. Shistavanin niemal pewien, że to Twi'Lek'anka, której przed momentem odmówił wróciła ponownie go kusić podszedł zdenerwowany do drzwi i otworzył je.
- Przecież powiedziałem ci, że nie mam zamiaru cię pieprzyyy... - urwał w pół zdania widząc przed wejściem do kajuty zwykłego droida pokładowego zamiast niebieskoskórej cizi. Otrząsnął się szybko i wysłuchał monologu automatu. Zastanowił się chwilę po czym ruszył za robotem prowadzącym go wgłąb Thety. Cały sprzęt zostawił w bliżej nieokreślonej części statku to też nie kłopotał się z zabraniem czegokolwiek ze swojego tymczasowego pokoiku. Zaintrygowany idąc za droidem przyglądał się kolejnym sekcjom statku, który jak na maszynę tych rozmiarów dosłownie nie mieć końca. W końcu najemnik prowadzony przez mechanicznego przewodnika dotarł do - jak się okazało - hangaru, gdzie zostało przeniesione spotkanie. Na pytanie robota Rex odpowiedział zdecydowanie:
- Znając Reylana to pewnie nie długo skończy - zaśmiał się i dodał: - zatem poczekam na niego tych kilka chwil. A jeśli się nie pojawi w przeciągu kilku minut wejdę do panny Omas sam.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Chester Westman » 25 Cze 2011, o 12:58

- Już się... - Chiss, ciągle nienawykły do głosu wydobywającego się z sufitu, zakrztusił się, zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Chwila bohaterskiej walki całe szczęście wystarczyła, aby piwo wróciło do przełyku i nie zalało płuc nieposłusznego najemnika. - Zginę na tym statku, no nie? - spytał, patrząc w jedno z luster i ziewnąwszy ostentacyjnie skierował się w stronę drzwi. Przyozdobionych lustrem. Zapewne dla odmiany i urozmaicenia kajuty.
Reylan, pomimo że na statku był dopiero pewnie jeszcze niepełne dwie godziny już miał dość wszechobecnego głosu gospodyni i właścicielki tego całego jachtu. Czuł się jak w jakimś holoreality, o których tak często pisały brukowce. Z jednej strony swoboda i pozorne nagrodzenie już na samym początku, z drugiej wydawało się, że życie najemnika zostanie podporządkowane kobiecie na najbliższe... Mniejsza z tym, lepiej nie psuć sobie humoru. Chwycił więc w połowie pełną butelkę piwa w dłoń, opróżnił ją, i ruszył w drogę, rzucając okiem na mapę.
- Lewo, prawo, prawo, druga w lewo...
- Hm... A może jednak to było w prawo? - Dyer rozejrzał się poirytowany. Po raz trzeci nie zapamiętał drogi, i musiał wracać do kajuty sprawdzić mapę jeszcze jeden raz. Siłą rzeczy więc, pod drzwiami mesy znalazł się niecałą minutę przed końcem wyznaczonego czasu, w dodatku będąc w nienajlepszym nastroju na poznawanie zleceniodawczyni.

- Jestem! Jestem! - Chiss truchtem ruszył przez ostatnią prostą, już z daleka witając się z Rexem swoim zachrypniętym głosem. Miał nadzieję, że Zeltronka umie grać w karty i przestać gadać chociaż na chwilę, bo jej ciągłe marudzenie na coś wydobywające się z głośników zaczynało irytować mężczyznę. Zwłaszcza że kac, jak na złość, ciągle jeszcze nie dawał o sobie całkowicie zapomnieć, radośnie utrudniając koncentrację na czyjejkolwiek wypowiedzi dłuższej niż kilka zdań złożonych.
- Wchodźmy, chcę mieć to z głowy...
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Mistrz Gry » 26 Cze 2011, o 17:33

W końcu drzwi się otworzyły.
Hangar nie był zbyt duży. Na środek pomieszczenia, z każdej strony, prowadziło kilka schodów, więc główny plac był nieco niżej, niż pozostała część pomieszczenia. Niezbyt mocne światło powodowało, że najemnicy nie mogli dojrzeć dokładnie, co znajdowało się przed ich oczami.
Po chwili tafla drzwi się zasunęła i rozległ się znajomy głos:
- Posłuszny piesek podejdzie czterdzieści siedem kroków przed siebie, a spermojebca Chiss, jedenaście.
Znowu delikatne, ale władcze słowa panny Omas dotarły do uszu Rexa i Reylana. Niestety, znowu przez pokładowe radio.
- Nie macie chyba za dużo czasu, prawda? – zapytała ostro.
Gdy w końcu obaj ruszyli, zapiło się więcej świateł. Reflektory skierowane były na sam środek hangaru, na którym kuliło się kilka postaci. Obok, na schodach, trzech pokładowych droidów stało z wycelowanymi urządzeniami prosto na środek.
Kiedy postaci zaczęły się prostować, punktowe światło wskazało miejsce po lewej stronie od najemników. W niewielkiej skrzyni znajdowała się broń. Elektrodzida, elektroproca i elektropałka. Kiedy wzrok Rexa i Reylana ponownie spoczął na środek hangaru, obaj ujrzeli pięć droidów bojowych serii B1.
- Te zabaweczki są dla Chissa, by postarał sobie poradzić z robocikami Separatystów. A Ty pieseczku podejdź, jak ci mówiłam. Aha, postaraj się niebieskoskóry zboczeńcu nie zabić moje droidy, które kręcą holokamerą to małe przedstawienie. Ojeeeeeeju – zawył głos Omas – ale będzie ubaw.
Kiedy skończyła, droidy uniosły broń i zaczęły zataczać krąg, kierując karabiny w stronę Chissa, przy akompaniamencie dziwnej melodii, głośno wydobywającej się z głośników
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Marko Ramius » 30 Cze 2011, o 00:18

-W porę kolego - mruknął na powitanie Rex. Nim obaj najemnicy weszli do hangaru Shistavanin przyjrzał się zmarnowanemu obliczu Chissa, który nie wyglądał ani trochę lepiej niż jakiś czas temu w barze. Gdy już znaleźli się w hangarze, który co oczywiście zrozumiałe nie okazał się być zbyt duży przywitała ich ciemność, a przynajmniej zdecydowany brak światła, który uniemożliwiał dokładne przyjrzenie się pomieszczeniu. Tajemniczy głos kapryśnej panny Omas po raz kolejny wydobywający się z głośników oznajmił im co mają teraz zrobić. Zgodnie z poleceniem Rex ruszył przez zaciemniony hangar w myślach odliczając postawione kroki. Gdy już zajął wyznaczoną przez kobietę pozycję obrócił się i spojrzał w kierunku swojego partnera pozostającego w innej części pomieszczenia. W międzyczasie światło rozjaśniło wnętrze hangaru. Rex spojrzał w kierunku piątki skulonych tajemniczo postaci, które okazały się być przedpotopowymi konstrukcjami z czasów Wojen Klonów. Bardziej zdziwiony, że Omas była w posiadaniu tych wiekowych już konstrukcji, niż faktem, że były w stanie funkcjonować, rosły najemnik już miał zapytać o co w tym wszystkim chodzi. Lecz ponownie nie wypowiedziane jeszcze pytanie ubiegł zniekształcony przez radio głos kobiety. Jak się okazało Reylan - prawdopodobnie za karę - miał stoczyć pojedynek z droidami bojowymi. Walka nie była by trudna - zważywszy na udostępnioną Chissowi broń... Ale paskudna muzyka, według Rexa była już ciosem poniżej pasa.
-Rozpieprz te blaszaki, bo jeśli nie one to ta chora piosenka nas zabije! - ryknął do Reylana zachęcając go do walki.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Chester Westman » 30 Cze 2011, o 20:11

Chiss rozdziawił usta widząc nieco zmodyfikowany hangar. Nie do końca rozumiał po co pomieszczenie zostało zmodyfikowane aż do tego stopnia, jednak nie interesowało go to zbytnio, jak zresztą większość rzeczy na tym statku. Poza niestandardową architekturą uwagę najemnika zwróciła oszczędność w oświetlaniu hali. Zupełnie jakby Zeltronka chciała ukryć coś przed nimi...
- Nigdy nie lubiłem jedenastki. - Dyer mruknął pod nosem i ruszył przed siebie nieco ospale, jakby od niechcenia. Jak spostrzegł dzięki reflektorom, po wspomnianych jedenastu krokach, na środku hangaru czekała na niego grupka istot. Choć z daleka wyglądały na nieco kanciaste, jednak ciągle przypominały skulone humanoidy. Ku niemałemu zaskoczeniu niebieskoskórego światła były zaprogramowane, i teraz przeniosły się na skrzynię z ekwipunkiem. Nie czekając na dodatkową zachętę – narwany mężczyzna złapał elektrodzidę w prawą rękę i elektropałkę w lewą, jak najszybciej tylko potrafił. Miał ku temu bardzo dobrze uzasadnioną motywację – naprzeciw niego stała już piątka droidów. Uzbrojonych w, prawdopodobnie działające bez zarzutu, blastery.
Mimo przewagi liczebnej droidy nie wyglądały na te z rodzaju „nie do pokonania”. Jedynym ich elementem będącym na tyle dużym, aby pomieścić najważniejsze podzespoły wydawał się ich „plecak”, więc to na nim skupił się Reylan. Tuż przed pierwszą salwą oponentów wykonał dziki skok w stronę przeciwną do ruchu robotów, i skierował elektrodzidę w kierunku najbliższego metalowego korpusu. Trzeba przyznać - rzut całkiem skuteczny i celny, jednak mimo wszystko pozbawił najemnika jednej z broni.
Rażony niesamowicie bolesną dla uszu muzyką najemnik stanął nagle jak wryty, przez chwilę zupełnie nie wiedząc co się dzieje. Fakt faktem, dźwięk dotarł do jego świadomości z lekkim opóźnieniem, jednak ze zdwojoną siłą, atakując wściekle bębenki skacowanego Dyera. Chwila zaskoczenia dała jednemu z droidów przewagę, i kiedy najemnik w biegu przekładał elektropałkę z lewej do prawej ręki, bolt zahaczył o jego łydkę, wyrządzając jednak większe szkody płaszczowi i obuwiu, niż tkankom Chissa.
Rzucający się po arenie mężczyzna wyglądał zupełnie jak zwierzę, zamknięte w klatce, z której nie potrafi się wydostać. Zaczynał mieć dość wizyty na jachcie, co powoli przekładało się na jego coraz mniej rozsądne czyny – w pełnym biegu wyeliminował kolejnego z przeciwników, niszcząc „plecak” droida i poważnie wgniatając metalowy korpus potężnym ciosem elektropałki.
Niestety, pomimo względnego sukcesu, na „arenie” ciągle pozostała jeszcze trójka droidów, co raz próbująca zaskoczyć najemnika prowadzonym ogniem. Całe szczęście dla gościa panny Omas – niezbyt celnym. Nie czekając, aż w końcu uda im się go wyeliminować – najemnik ruszył do kolejnego ataku...
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Mistrz Gry » 3 Lip 2011, o 14:26

Nie było już słychać szalonego śmiechu panny Omas. Przeraźliwa muzyka zagłuszała wszystko dookoła: zakrzywianie mechanicznych kończyn droidów czy ruchów Chissa. Ten poradził sobie z dwoma z nich, całkiem zgrabnie. Można było liczyć na to, że po seksie będzie bardziej wymęczony, jednak Reylan dawał sobie radę. Jednak pozostał trójka starych już droidów, jakby kierowana kimś o strategicznym umyśle, podeszła Chissa w taki sposób, ze ten nie miał już kompletnie żadnych szans. Ostatni podryw na blaszanego przeciwnika, zamachując się elektropałką, okazał się łatwy. Zbyt łatwy. Jakby przeciwnik się sam podłożył. I o to właśnie chodziło. Kiedy padał jeden z droidów, pozostałych dwóch podeszło bliżej Dyera, a jeden z nich, strzałem z karabinu, wytrącił mu elektropałkę z ręki. Bezbronny kompan Rexa leżał teraz na placach, wpatrując się w wymierzoną w niego broń.
- Haha! Cudowne przedstawienie. Jestem zadowolona ze wszech miar – rozległ się głos z głośnika, który przeciął straszliwą muzykę. – Droidy wyprostowały się i schowały broń. Wyglądały na dezaktywowane. W tym całym ferworze, Ci którzy kręcili holokamerą, byli praktycznie wszędzie. Teraz wykonywali zbliżenie na sapiącego ze zmęczenia Chissa.
- Naprawiłeś swoją niesubordynację, dając mi kilka chwil rozrywki. Jednak zastanów się nad jednym: masz tchórza za kompana. Ten sierściuch nie pomógł tobie, chociaż mógł. Wiedział, że może się mi narazić i spanikował. To podważa jego lojalność. A to jest bardzo niebezpieczne. Dla was obojga.
Zakończyła swoje uwagi dość poważnym głosem, który dotarł również do uszy Rexa.
- Niebawem będziemy na miejscu i w końcu spojrzymy sobie w cztery oczy. A teraz idźcie się umyć, tak po raz kolejny, bo ni lubię śmierdzieli, zjedzcie coś, weźcie swój sprzęt i widzimy się przy wyjściu. Muuuua – rzuciła przez głośnik buziaka, po czym się wyłączyła.

***

Kiedy w końcu gotowi do zejscia na Kashyyyk, Rex i Reylan, stali przy ogromnej tafli wyjściowej, obaj usłyszeli kroki osoby poruszającej się zapewne na wysokich obcasach. Dopiero po chwili, gdy zza zakrętu korytarza wyszła postać, obaj ujrzeli przepiękną i prawie nagą Zeltronkę. Czerwonoskóra kobieta, która miała ciało pokryte tatuażami wręcz wybuchała sexapilem. Miała jedynie bardzo skromne majtki, buty na wysokich obcasach, gruby sznur z drogimi kamieniami na szyi, oraz cienką przepaskę, która służyła zapewne jako stanik dla jej cudnych, krągłych piersi.
- No co się tak gapicie? – zapytała. – Ciepło jest u włochatych, to co mam futra ubierać?
Był tak śliczna, że nawet nie wydzielając feromonów, obaj najemnicy byli w nią wpatrzeni. Rex nieświadomy tego, że opierał się na tafli drzwi wyjściowych ze statku, w pewnym momencie runął na zewnątrz, kiedy się otworzyły. Pech chciał, że poleciał prosto na jednego z Wookiech, którzy zapewne wyszli na powitanie panny Omas. Był to starszy osobnik tej rasy, i pomimo słusznych rozmiarów, nie potrafił się podnieść, przygnieciony Shistavaninem. Dwóch strażników, uzbrojonych w elektrodzidy, z pasem na blaster i ogromny wibronóż, rzucili się na Rexa, podnosząc go do góry. Jeden z nich uderzył najemnika w twarz i ten opadł z hukiem na trap pokładu.
Wokoło było jeszcze kilku innych rdzennych mieszkańców, jednak stali oni trochę dalej, uważnie wpatrując się w Rexa, wykrzykując coś w swoim języku, wymachują rękoma. Strażnicy mieli deszyfrator mowy, podobnie jak najstarszy z nich, który właśnie się podnosił.
- Oho, to macie problem panowie – uśmiechnęła się Zeltronka. – Ciekawe, co teraz zrobicie. Uch, krem mi się rozsmarował nie tak, jak trzeba na udzie. Głupie twi’lekanki, potrafią cudownie wylizać i wycałować moją muszelkę, ale kremu nałożyć, za cholerę – dopowiedziała jakby Do siebie, jednak Chiss zapewne to usłyszał.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Marko Ramius » 4 Lip 2011, o 23:13

Shistavański łowca w napięciu przyglądał się walce przyjaciela. Do pewnego momentu młody Chiss nieźle dawał sobie radę, jednak w pewnym momencie celny strzał jednego z droidów bojowych pozbawił szalejącego po hangarze awanturnika broni. Rex napiął wszystkie mięśnie gotów ruszyć młodzieńcowi z pomocą, gdy funkcjonujące jeszcze blaszaki przyszpiliły jego towarzysza do ziemi. Ale jak się okazało Omas nie planowała zabijać a tylko dać lekcję Chissowi. Łowcę zdenerwował jedynie fakt nazwania go tchórzem. Zniesmaczony tym faktem najemnik nie odezwał się słowem i po chwili był już przy swoim partnerze. Pomógł mu wstać i mruknął:
- Mam nadzieję, że nie uwierzyłeś tej suce - mruknął i dodał: - Chodź, zabierzmy nasz sprzęt z tej krypy. Im wcześniej zaczniemy to safari tym szybciej się ono skończy.
Po tych słowach Rex ramię w ramię z Reylanem opuścili pomieszczenie. Nie odzywając się praktycznie najemnicy udali się do przydzielonych wcześniej kajut. Rex wszedł do swojej wciąż w ponurym nastroju. W bliżej nieznany mu sposób cały sprzęt, który zabrał przed wylotem znalazł się w kajucie. Zdziwiony ale nie zaskoczony tym faktem Rex sprawdził całość po czym wiedząc, że do lądowania nie zostało już dużo czasu zjadł porządny obiad. Jako, że od wylotu ze stacji Zordo nie zażył kąpieli to też skorzystał z modułu łazienkowego zanim opuścił kajutę.
***
Jakiś czas później już w towarzystwie przyjaciela Rex w pełnym rynsztunku bojowym - dwoma DE-10, ostrzami ryyyyk oraz nowiutkim karabinem laserowym, najemnicy czekali na lądowanie i pojawienie się kapryśnej panny Omas. Chociaż Rex nie był amatorem płci przeciwnej innej rasy niż swoja własna pojawienie się Zeltronki przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Najemnik był tak zaaferowany, że stracił czujność i... wypadł z pojazdu wraz z otwarciem się włazu. Nie takiego rozwoju wypadków spodziewał się Shistavanin. Nie dość, że skompromitował się to jeszcze wpadł na włochatego przedstawiciela planety Kashyyyk. Cóż jeżeli szukać pozytywów w tej sytuacji to największym był na pewno fakt iż Omas nie wywiozła ich nigdzie indziej niż zostało im powiedziane.
Nie ociągając się jednak Rex poderwał się natychmiast z lądowiska. Przyjrzał się Wookiemu, którego przyszło mu powitać bardziej niż blisko. Shistavanin warknął i przyjął postawę bojową. Położył łapy na rękojeściach świeżo zdobytych ostrzy ryyyyk i nie wykonywał żadnych zbędnych ruchów. Nie chciał wszczynać bujki, nie po to tu przyleciał. Jednak jeśli nie będzie innego wyjścia łowca będzie gotowy aby odpowiednio zareagować.
Postać główna:
Image
Postaci poboczne:
Image
Image
Awatar użytkownika
Marko Ramius
New One
 
Posty: 198
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 15:57

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Chester Westman » 5 Lip 2011, o 22:16

Chiss będący na kacu, zmęczony po seksie z Twi'lekanką i ledwo żywy po walce z droidami. Cała ta mieszanka zadziałała na Reylana destrukcyjnie w pełnym tego słowa znaczeniu, a biedak znalazł się na podłodze, otoczony uzbrojonymi przeciwnikami.
- Niesamowicie mi miło, panno Omas, że mogłem urozmaicić ci podróż na Kashyyyk. - wycedził przez zaciśnięte zęby, nieporadnie parodiując zleceniodawczynię. - A od mojego kompana wara, lepszego wspólnika nie znajdziesz, nawet za swoje zakichane kredyty. - dodał o wiele ciszej, kiedy Rex pomagał mu wstać. „Jedyny który może tu stracić, to właśnie on. Ja straciłem już wszystko, co tylko mogłem.” - stwierdzenie przemknęło przez umysł najemnika niczym cień, rozpływając się w oślepiającym świetle głosu Zeltronki.

- Jasne, nie musisz ubierać. To wygląda nawet lepiej, niż futro, jak sądzę. - mruknął Chiss, niepewny jak głośno, i czy w ogóle, powinien wygłaszać takie uwagi wobec kapryśnej kobiety. Liczył jednak, że zrozumie komplement prostego najemnika i nie wypchnie go na Wookiech jak Rexa, który dosłownie przed chwilą wyleciał na jednego z futrzanych gospodarzy.
Zaraz za nim wyszedł Reylan, wyglądający niczym wzór stróża prawa z miasteczka położonego na środku pustyni, nękanego przez złych bandytów. U boków, w skórzanych kaburach zawieszone dwa obrzyny, słusznej mocy, z bliska będącej pewnie większej niż w przypadku większych blasterów. W ręku ogromny DLT-19, a przez ramię przewieszona torba z nieco mniejszymi E-11 i A280, będącymi gotowymi do strzału. Na nieszczęście dla jego towarzyszy, Dyer nie należał do ludzi, którzy zawracaliby sobie głowy zabezpieczaniem broni czy posortowaniem amunicji.
- Zawsze chciałem móc gościć na tej planecie choć przez chwilę, wiesz? - szepnął do Rexa i stanął z nim ramię w ramię, taksując wzrokiem Wookiech i przecierając lufę najcięższego ze swoich blasterów.

Reylan Dyer przenosi się do [Coruscant] Bar Baribal
Image
Awatar użytkownika
Chester Westman
Gracz
 
Posty: 384
Rejestracja: 8 Sty 2011, o 20:45

Re: [Kashyyyk] Rodzinny galimatias

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lip 2011, o 17:19

Panna Omas jedynie westchnęła w myślach.
Widok jej towarzyszy, którzy w takiej sytuacji przyjęli bojowe nastawienie, zamiast serdecznie przepraszać klan Wookiech i błagać o przebaczenie, uświadomił Zeltronce, iż zabawa może i będzie przednia, ale i krótka.
Kiedy Rex zrzucił starszego z siebie i razem z Chissem gotowi byli o walki, niespodziewanie przywódca tego klanu włochatych olbrzymów uderzył dwa razy płaską dłonią w głowę Shistavanina. Jakby skarcił go za złe zachowanie na lekcji. Pozostali Wookie, najprawdopodobniej straż przyboczna starszego, opuścili elektrodzidy i zanieśli się śmiechem. Podobnie zareagowała panna Omas, chwytając się za brzuch. Po chwili jednak spojrzała po wszystkich rdzennych mieszkańcach Kashyyyk, nachyliła się nad Reylanem i szepnęła:
- Macie ogromne szczęście, ze was nie rozszarpały. Wódz musi mieć dziś dobry humor. Okazujcie szacunek i respekt, podobnie jak mi, bezmózgi.
Wojownicy wskazywali swoimi łapami na Rexa i mówili coś w swoim języku. Translatory mowy mieli wyłączone, jednak nietrudno było wywnioskować, że kpią z niego. Gdy minęły dwie, bardzo długie i jakże zabawne minuty, odezwała się panna Omas. W języku Wookie. Krótka wymiana zdań, kilka pokłonów pomiędzy zleceniodawczynią, a starszym i Zeltronka machnęła głową na dwójkę towarzyszy. Szli pomiędzy wodzem, a córką senatora, a wojownikami Wookie.
- Teraz pojedziemy do wioski o, jakże pięknej nazwie, Groleeeshyyt – rozmarzyła się Zeltronka.
Po kilku minutach marszu przez przedpola ogromnego lasu, ponad dziesięciu osobników dotarło do trzech śmigaczy. Po drodze, która wiodła przez falę drzew, panna Omas wyjaśniła, że ów wioska jest pod protektoratem jej ojca. Często przyjeżdża tam odpocząć od arkana polityki, w którą wciągną ją jej przybrany ojciec, senator.
W końcu dotarli do wioski.
- Za dwie godziny macie zjawić się w chacie starszego. Odbędzie się tam mała narada i chcę byście mi towarzyszyli.
Tymi słowami pożegnała Rexa i Dyera, którzy stali teraz na skraju Groleeeshyyt patrząc, jak ich zleceniodawczyni odjeżdża.
- Hej, pięknisiu. Zabłądziłeś?
Jedna z dwóch wysokich Wookie, po głosie z translatora, można by stwierdzić, że była to samica, odezwała się do Chissa, ukazując swoje kły, co świadczyło raczej o uśmiechu.

Wasza reakcja na te dwie Wookie – do woli. Możecie opisać wioskę, jak chcecie - nie krępujcie się. Ostatnie zdania mają dotyczyć wejścia do chatki starszego.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02


Wróć do Archiwum

cron