Content

Archiwum

[Kashyyyk] Śmierć we mgle...

W tym miejscu znajdują się wszystkie zakończone questy, których akcja toczyła się na Kashyyyk.

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 13:17

- No to... W drogę! - uśmiechnął się Hadyyk, zaciskając dłonie na sterach. Śmigacz ruszył z miejsca niczym wystrzelona z łuku strzała, mknąc w kierunku tajemniczego obozu...

* * *

- Uważaj, zaraz zrobi się tu gorąco. - przestrzegł Vuula Hadyyk, pokazując mu rozciągający się przed nimi niewielki obóz. - Całe szczęście, że nie jest zbyt dobrze broniony. Musimy opracować plan.

Po tych słowach zapadła krótka chwila milczenia.
- Zrobimy tak. - powiedział Hadyyk. - Może zostań tutaj, w śmigaczu, i stąd strzelaj w złych ludzi. Będziesz tu bezpieczny... A na pewno bezpieczniejszy niż ja. Ja będę w samym środku tego zamieszania. Jakieś sugestie?
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 13:22

- Nie. To chyba dobry plan. - odpowiedział Vuul mając w myślach rozczłonkowane ciała jego rodziców - Stąd mam bardzo dobre pole ostrzału.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 13:57

- No to do dzieła. - powiedział Hadyyk, wznawiając lot w kierunku obozu. Gdy śmigacz nabierał prędkości, on jednoczył się z Mocą. Można tu było dostrzec pewną zależność - im głośniej wyły silniki, tym silniej Moc płynęła przez jego ciało. Wreszcie hałas osiągnął apogeum, a pojazd rączo wyskoczył zza linii drzew. Mistrz Jedi zgrabnie zatrzymał go w jednym miejscu, samemu wyskakując z kokpitu. Błysnął dobyty nie wiadomo kiedy miecz. Strażnik w czarnych szatach padł na ziemię zabity.

Potem zaczęło się piekło. Nagle koło walczącego mieczem Hadyyka i prowadzącego ostrzał z dystansu Vuula zaroiło się od pocisków. Kilkakrotnie Mistrz Jedi przyłapał się na tym, że zasłaniał się ostrzem miecza, które jedynie pochłaniało energię strzału. A nie był to miecz świetlny, więc blokując kolejne strzały Hadyyk miał pewne trudności z utrzymaniem broni w dłoniach. Mimo to walczył jak oszalały, nie zwracając nawet uwagi na swoje kolano. Ból zniknął w ferworze walki.

Mistrza Jedi po krótkiej chwili otoczyły trzy postacie w czarnych szatach, każda z mieczem świetlnym w dłoni. Korelianin domyślił się, że są to jedynie uczniowie - swoją broń trzymali dość niepewnie, stali w miejscu, jak gdyby czekając na atak, który miał nadejść. Wreszcie na Hadyyka rzucił się ten stojący za nim.

Przeczuwając zdradziecki atak z tyłu, bez trudu uchylił się przed czerwonym ostrzem. Odwdzięczył się celnym, błyskawicznym, oszczędnym cięciem, wymierzonym w klatkę piersiową młodzika. Nie miał jednak czasu podziwiać efektu swojej pracy, gdyż rzucili się w tym momencie na niego dwa pozostali, rozjuszeni śmiercią swojego towarzysza.

Atakowali zaciekle, to z lewej, to z prawej, próbując zaskoczyć Hadyyka nagłym ciosem z dołu czy też góry. Nie mieli jednak żadnych szans z Mistrzem Jedi, który parował wszystkie cięcia niewielkimi, acz szybkimi ruchami miecza, oszczędzając siły. Jak się okazało, nie musiał nawet wymuszać błędu na swoim przeciwniku, gdyż ten popełnił go sam. Nagle jeden z oponentów wykonał szybki piruet, próbując sięgnąć głowy Hadyyka ostrzem swego miecza. I to był właśnie jego błąd.

Mistrz Jedi szybkim pchnięciem Mocy odrzucił w tył drugiego z nich, przygotowując się na ostrą konfrontację z tym pierwszym. Widząc zbliżający się w jego kierunku czerwony błysk, wyprowadził natychmiastowe cięcie ze zgięcia łokcia, wymierzone w dłoń napastnika. Hadyyk zgrabnie uskoczył przed padającym na ziemię mieczem, a powietrze aż zadrżało od mrożącego krew w żyłach wrzasku. Razem z mieczem świetlnym, na ziemię upadła odrąbana dłoń... Hadyyk zawirował w półpiruecie. Ciął na wysokości szyi. Efektów można się było spodziewać.

Gyar-Than Hadyyk musiał teraz zająć się ostatnim jego przeciwnikiem, który zasypał go rozpaczliwym gradem ciosów, które aż kipiały żalem, gniewem i nienawiścią. Parując kolejne uderzenia, Mistrz Jedi przygotowywał się do ciosu, który miał zakończyć tę walkę. Wreszcie, wykorzystując okazję, zablokował miecz swojego przeciwnika, wybijając go z rytmu. Kopnięciem w brzuch cofnął nieco nic się nie spodziewającego przeciwnika. Wzniósł ostrze do cięcia, a jego koniec opisał szeroką spiralę. Młodzik upadł na ziemię martwy, z klatką piersiową rozpłataną w kształcie litery X.

Powietrze aż zafurkotało, gdy szybkim młyńcem Gyar-Than Hadyyk zasłonił się przed jakąś zabłąkaną wiązką, z trudem utrzymując broń w dłoniach.

Pochłaniając mieczem energię co celniejszych strzałów, miał chwilkę na obserwowanie Vuula, który też nie próżnował...
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 14:27

Vuul przez krótką chwilę patrzył z szczerym podziwem na zabójczy taniec Mistrza Jedi, ale po chwili się opamiętał i zaczął oddawać rytmiczne strzały z kuszy do wybiegających z namiotów ludzi z blasterami. Mimo, że w przeciwieństwie do zwierząt na jakie polował Wookiee odwzajemniali strzały, to z powodu braku jakiejkolwiek osłony byli o wiele łatwiejszymi celami. Niestety jednemu z nich udało przedrzeć w pobliże młodego Wookiee. Vuul wyciągnął szybkim ruchem swój sztylet i z okrzykiem bojowym rzucił na niego...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 15:07

W tym samym czasie Gyar-Than Hadyyk znalazł się wśród strzelców, którzy do tej pory zajęci byli ostrą wymianą argumentów z Vuulem. Dwóch z nich Mistrz Jedi wziął z zaskoczenia - jednym, szerokim cięciem zakończył życie dwóch istot, zgrabnie prowadząc ostrze. Potoczyły się dwie głowy.

Dwaj z pozostałych rzucili się na Hadyyka ze sztyletami w dłoniach. Reszta cofnęła się przed walczącymi, czekając na okazję, w której mogliby pokazać światu Wookieech swą gościnność, częstując Mistrza Jedi wiązkami zjonizowanej energii, którą zresztą hojnie obdarzano się w całej chyba Galaktyce.

Miecz Hadyyka wznosił się i opadał, krzesając skry. Niestety, nie można było pogratulować pomyślunku jego gościnnym przeciwnikom. Miecz był po prostu dłuższy, co też Jedi skrzętnie wykorzystał, widząc, że ci nie chcą się poddać. Szybkim, szerokim cięciem rozpłatał jednego z nich, natychmiast wzbijając się w powietrze, widząc, że strzelcy zamierzają otworzyć ogień. Pociski przeznaczone Mistrzowi Jedi odebrały życie własnemu towarzyszowi...

Gyar-Than Hadyyk nie pozwolił im ponownie otworzyć ognia. Wylądował tuż obok nich, jeszcze w powietrzu kończąc żywot strzelca posługującego się dwoma blasterami. Ostrze jak po maśle przeszło przez jego klatkę piersiową. Płynnie przechodząc od ataku do ataku, Jedi machnął mieczem w szybkim cięciu. Klinga zakreśliła w powietrzu krwawą smugę, przechodząc przez szyję ostatniego strzelca.

Widząc, że Wookiee walczy na sztylety z jakimś zabłąkanym strażnikiem, Mistrz Jedi rozglądnął się po polanie. Poza nimi trzema, nie było na niej nikogo żywego. Do pewnego momentu. Z jednego z namiotów wyszły dwie odziane na czarno postacie. Jedna z nich, wysoka i potężnie zbudowana, druga niska i przygarbiona. Otaczająca tą drugą postać aura Ciemnej Strony była potężna. Tak potężna, że Hadyyk lepiej zacisnął dłoń na rękojeści swojego miecza.
- Zabij go. - powiedziała niższa z czarnych postaci.
- Możesz go już uważać za martwego, Lordzie Xaherius. - powiedział ten potężnie zbudowany.

- Gyar-Than Hadyyk, we własnej osobie! - dodał po chwili, wolnym krokiem zmierzając w kierunku Mistrza Jedi. - Kopę lat!

Po tych słowach rzucił się na niego z mrożącym krew w żyłach śmiechem. Z błyskiem mordu w oczach...
- Kopę lat, Borg. - Hadyyk odwzajemnił powitanie parując potężne cięcie z góry, ustawiając miecz na ukos. Czerwone ostrze przeciwnika ześlizgnęło się po nim, jednak Mroczny Jedi zawinął nim zręcznie, wyprowadzając szerokie cięcie. Hadyyk ciął na odlew, uskakując przed nim zwinnie, lecz jego atak został sparowany.

Stojąc naprzeciw siebie, patrzyli sobie w oczy, zaciskając jednocześnie dłonie na rękojeściach swych mieczy.

Jak za dawnych lat.

Tyle, że wtedy nie była to walka na śmierć i życie...
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 15:47

... Przeciwnik Vuul'a niestety uskoczył mu z drogi, więc Wookiee nie mógł już wykorzystać całej swej siły na walkę z nim. Skupił się na tym by nie dopuścić swojego wroga za blisko cofając się i wyprowadzając pozorowane ataki. W pewnym momencie oponent Vuul'a usłyszał głos swojego mistrza i odwrócił się na chwilkę w kierunku obozu. Wookiee wykorzystał ten błąd wyprowadzając mocny lewy sierpowy, który znokautował przeciwnika.
-" I co teraz? " - pomyślał Vuul stojąc nad nieprzytomnym mężczyzną - "Przecież nie mogę go zabić - to by było nie honorowe... Z drugiej strony nie mogę pozwolić na to by stanowił dalej niebezpieczeństwo" - popatrzył w kierunku pojazdy, którym tu przybyli wraz z Hadyykiem i zauważył jakąś linę wystającą z bocznego schowka - "Chyba wiem co zrobię" - pobiegł po linę i już po chwili stał na spętanym przeciwnikem. W tym momencie spojrzał w kierunku obozu:
- " Oj to chyba za dużo jak na moje umiejętności..." - pomyślał - "Chyba lepiej będzie jak poczekam przy tej hałaśliwej maszynce na dalszy rozwój wypadków..."
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 16:54

Pierwszy zaatakował Borg, co zresztą było łatwe do przewidzenia. Upozorował cięcie z lewej, jednak w pewnym momencie zawinął zgrabnie mieczem, umożliwiając mu szybki atak z góry. Hadyyk dobrze znał ten ruch, wiedział też jak się przed nim bronić. Uskoczył nieco w bok, wyprowadzając potężne uderzenie z dołu. Gdy ostrza ich mieczy starły się ze sobą w tym zabójczym pojedynku, posypały się skry. Oboje boleśnie odczuli to starcie, które odezwało się utrudniającym walkę bólem w nadgarstku. Obaj też, jak na komendę, przerzucili miecze do lewej ręki, kontynuując walkę.

Co najdziwniejsze, cięcia teraz wyprowadzane wcale nie traciły na sile czy też szybkości, wręcz przeciwnie. Widać jednak było różnicę w stylu walki pojedynkujących się Hadyyka i Borga. I to wyraźnie. Przez dłuższą chwilę wszystko odbywało się według schematu "atak - blok - kontratak". Pierwszy rutynę przełamał Gyar-Than Hadyyk, niespodziewanie przerzucając swój durastalowy miecz z powrotem do prawej ręki, wyprowadzając jednocześnie błyskawiczne cięcie z dołu.

Mroczny Jedi zupełnie się tego nie spodziewał. Z najwyższym trudem udało mu się odskoczyć przed ostrzem swojego dawnego przyjaciela. Nie pozostał mu jednak dłużny - uraczył go potężnym cięciem z góry. Błysnęło czerwone ostrze. Klinga Hadyyka zalśniła w odpowiedzi.

Zablokowali swoje miecze. Teraz wszystko zależało od siły ich mięśni, której zaczynało brakować Hadyykowi...
- Hahahaha! - wybuchnął śmiechem Borg, widząc jego zmęczenie. - Szybko się męczysz, Hadyyk.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał zduszonym głosem Mistrz Jedi. - Dlaczego mnie zdradziłeś?
Nie usłyszał odpowiedzi. Zauważył natomiast, że jego przeciwnik składa się do pchnięcia Mocy. Na reakcję było już zbyt późno. Świat zawirował, gdy Hadyyk został odrzucony o dobre piętnaście metrów w tył. W powietrzu wykonał zgrabne salto, lądując pewnie na nogach. Wzniósł miecz, zamierając w wyjściowej pozycji Soresu.
- Tylko Ciemna Strona wiedzie ku potędze, Hadyyk. - odpowiedział wreszcie Borg, okrążając swojego przeciwnika. - Tylko dzięki Ciemnej Stronie można stać się kimś wielkim!

Tym razem to Hadyyk nie odpowiedział. Stał niby posąg, cały czas w tej samej pozycji.

Borg postanowił zaatakować, lądując tuż przed nim po kilkunastometrowym skoku. Nadział się jednak na niespodziewaną kontrę ze strony Mistrza Jedi, który zawirował w pireucie, zmuszając go do wykonania odwrotnego piruetu. Hadyyk zaatakował ze zgięcia łokcia, wzmacniając cios skrętem bioder. Uderzenie było potężne, lecz spotkało się ze zdecydowaną kontrą ze strony Borga, który wyprowadził odwrotne cięcie, wybijając Hadyykowi miecz z rąk.

Już składał się do cięcia, gdy Mistrz Jedi odrzucił go Mocą do tyłu. Odwrócił swój wzrok w stronę leżącego na ziemi durastalowego miecza, który posłusznie wylądował w jego dłoni.
- Borg, podążasz złą ścieżką! - krzyknął Gyar-Than Hadyyk, nieco drżącym głosem. - Zawróć z niej!
- Dla mnie... Jest już za późno. - odparł Borg zmienionym głosem, który nagle przerodził się w bojowy okrzyk. Zasypał Jedi gradem ciosów, pod którym Hadyyk musiał zwijać się jak w ukropie.

Borg zawsze był od niego lepszy w walce na miecze świetlne. Podczas gdy Hadyyk starał się jak najdłużej bronić, ćwicząc Soresu, Borg zwracał się bardziej w stronę Ataru. Ich starcia zawsze były pojedynkami przeciwności. Tak było i tym razem. Mistrz Jedi zręcznie i umiejętnie parował nieprzyjacielskie cięcia, choć co jakiś czas był przez swojego przeciwnika zmuszany do karkołomnego odskoku w tył. To nie on grał tu pierwsze skrzypce. Poczuł to, gdy miecz przeciwnika rozciął mu skórę na ramieniu, a później zadał mu głębszą ranę na jego lewym udzie. Przeszywający ból nie zakłócił jednak rytmu Gyar-Thana Hadyyka, który wciąż bronił się zaciekle, nie tracąc ani trochę na swojej szybkości, ani gładkości ruchów.

Borg wzbił się w powietrze w przedziwnej świecy - akrobacji, którą Hadyyk dobrze znał z czasów jego młodości, a którą młody Borg opanował do perfekcji. Zwykle cięcia w ten sposób zadawane kończyły się jego kategorycznym zwycięstwem. Młody Hadyyk, schodząc pokonany z areny, pluł sobie w brodę, twierdząc, że poradziłby z tym sobie, gdyby miał w rękach miecz nie świetlny, a durastalowy. Miał teraz okazję udowodnić słuszności tego twierdzenia.

Podczas gdy jego przeciwnik składał się do pierwszego cięcia, Hadyyk uchylił się przed nim zawczasu. Czerwone ostrze śmignęło mu tuż nad gardłem, zostawiając Mrocznego Jedi pozbawionego obrony. Zawsze wystarczało pierwsze cięcie. A teraz Mistrz Jedi się przed nim uchylił.

Czas zdawał się zwalniać bieg, gdy Hadyyk, zwinąwszy się niczym sprężyna, zaatakował z siłą i prędkością błyskawicy. Jego żal, jego smutek, jego rozczarowanie, jego bezsilność, jego zrezygnowanie... Wszystko było w tym jednym cięciu. W tym jednym cięciu, które było jak wykrzyknik, podsumowujący wszystko. Borg zwalił się na ziemię z rozpłatanym brzuchem, brocząc ziemię krwią.

- Dlaczego... Borg, dlaczego? - zapytał się go Mistrz Jedi, opuszczając miecz.
- Wybacz mi... Hadyyk... - odpowiedział słabym głosem Borg. - Nie... mogłem... się... oprz... poku-sie... To jego wina... - dodał tajemniczo, po czym skonał, wydając ostatnie tchnienie.

Gyar-Than Hadyyk nie czuł już smutku. Nie czuł już nawet żalu. Nie czuł nic. Odwrócił jednak swój wzrok w stronę Lorda Xaaeriusa, który w milczeniu przyglądał się walce.

Najwyższy Lord Sithów, którego istnienia Rada się spodziewała, wybuchnął gromkim śmiechem.
- Myślisz, że jesteś mi w stanie wyrządzić najmniejszą krzywdę, robaku? Mylisz się.

Hadyyk milczał.

- On był słaby. Był tylko pionkiem. Ale za to przydatnym pionkiem. - kontynuował Xaaerius, umiejętnie dobierając słowa. - Ale zabiłeś go. Zabiłeś swojego dawnego przyjaciela, Jedi. Bez litości. Byłbyś potężnym Sithem...
- Nigdy. - wycedził przez zaciśnięte do bólu zęby Hadyyk.
- A więc jesteś zgubiony.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 17:14

Vuul z zapartym tchem przyglądał wydarzeniom rozgrywającym się na polanie:
- " W co ja się wpakowałem? " -spytał się sam siebie - "Przecież jeśli ten drugi człowiek jest silniejszy od tego, z którym walczył Hadyyk to nie mamy żadnych szans... Mam nadzieje, że mój nowy przyjaciel ma jakiś plan bo ja na prawdę nie wiem co robić..."
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 18:01

Jak przystało na Najwyższego Lorda Sithów, Xaaerius nie dał najmniejszych szans Hadyykowi. Na "dzień dobry" cisnął nim o najbliższe drzewo, które zdawało się zadrżeć pod wpływem tego uderzenia. Spotkanie z twardą korą zamroczyło Mistrza Jedi, choć nie pozbawiło go przytomności. Dzięki Mocy nie czuł bólu, ale wiedział, że gdyby nie był Jedi, pewnie wolałby już być martwy...

Wreszcie Sith wzniósł obie ręce, kierując je w podnoszącego się z ziemi Hadyyka. Po krótkiej chwili wystrzeliły z nich błyskawice, które pomknęły w stronę Jedi z niewyobrażalną prędkością.

Już kilka razy Mistrz Jedi miał nieprzyjemność spotkać się z błyskawicami Mocy. Na samo wspomnienie tamtego bólu robiło się mu niedobrze... A był on tylko namiastką tego, którym teraz uraczył go Sith. Makabryczny krzyk Hadyyka niemalże wstrząsnął powietrzem, rozchodząc się mrożącym krew w żyłach echem po tym dziwnym lesie.

- Znaj łaskę pana, robaku. - powiedział ze śmiechem Xaaerius. - Oddaj mi pokłon, a wtedy być może rozważę ponowne rozpatrzenie propozycji.

Mistrz Jedi z trudem wstał z ziemi, po czym runął na nią jak zabity. Po krótkiej chwili podniósł się jednak na klęczki, utrzymując się w tej pozycji. Sithowi zdawało się to wystarczyć, gdyż zamiast uraczyć go następną falą błyskawic, roześmiał się.
- Dobrze... Dobrze...

Minęła dłuższa chwila, pełna napięcia chwila. Gyar-Than Hadyyk zbierał siły, a kiedy jego noga natrafiła na opór w postaci kamienia, skoczył do przodu, rączo niczym wystrzelona z łuku strzała.
- NIGDY! - ryknął. Nagle w jego dłoni znalazł się jego durastalowy miecz. W jednym skoku znalazł się przy zaskoczonym Lordzie Sithów, wkładając w to jedno cięcie cały swój gniew. Pozbawione głowy ciało Xaaeriusa zwaliło się na ziemię. Po krótkiej chwili dołączyła doń zastygła w grymasie kompletnego zaskoczenia głowa.

Mistrz Jedi stał przez chwilę nad jego zwłokami. Po chwili odwrócił się... By spostrzec, że ciała Borga już nie ma. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad tym dziwem.
- Co ja zrobiłem?! - zapytał się sam siebie Hadyyk, patrząc na swoje umazane krwią dłonie.

Po krótkiej chwili wpakował się do śmigacza, przechodząc obok zdumionego Vuula.
- Właź, przyjacielu. Już po wszystkim. - powiedział do niego Mistrz Jedi. Gdy ten nie odpowiedział, dodał. - Nie powinienem był tak postąpić. Czasami pokusa jest zbyt silna... Nie powinienem był tak postąpić.

Minęła kolejna chwila milczenia, w której Hadyyk zdawał się słyszeć bicie swojego serca.
- Jedźmy już, dobrze?
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 18:46

- Ttak. - odpowiedział zupełnie zaskoczony obrotem wydarzeń Vuul i siadł na krzesełku śmigacza - Nic tu po nas... Wioska jest na południe stąd... Ale co zrobimy z nim? - spytał się wskazując na skrępowanego liną człowieka...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 18:57

- Obawiam się, że będziemy musieli spojrzeć na to w nieco innym świetle. Nie pojedziemy do wioski. - powiedział Hadyyk. Wydawało się mu, że nieco zdziwiło to Wookieego, który jednak w ciszy oczekiwał na to co Jedi miał do powiedzenia. - Jak już mówiłem wcześniej, jestem tu na pewnej misji, która została zakończona chwilkę temu. Następnym moim celem będzie najbliższe lądowisko, skąd będę mógł wyruszyć na Coruscant. Twojego zakładnika będziemy mogli zostawić przy nim - na pewno znajdzie się tam ktoś, kto zechce się nim zaopiekować.

- Myślę, że powinieneś lecieć ze mną, Vuul. - dodał po chwili Gyar-Than Hadyyk. - Masz w sobie pewną siłę. Jeżeli pozwoliłbyś jej wykiełkować, mógłbyś stać się Jedi. Jesteś wrażliwy na Moc.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 19:10

- Rozumiem - odpowiedział Vuul i zeskoczył z ścigacza by zabrać nieprzytomnego mężczyznę. Po chwili znów siedział w ścigaczu wraz z zakładnikiem w rękach - Lećmy już. Ten las zbytnio przypomina mi o moich rodzicach. Może ta Moc da mi ukojenie...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 21:41

- Moc tylko chwilami daje ukojenie, Vuul. - powiedział Hadyyk. - Prawdziwi Jedi idą ścieżką, która dla wielu okazała się zbyt trudna. To naprawdę trudne, pełne niebezpieczeństw życie, które bardzo łatwo można stracić. Ale cieszę się, że się zdecydowałem. Mam nadzieję, że z tobą też tak będzie, Vuul. Nie wiem jednak jak zareaguje na ciebie Rada. Nie obraź się, ale dziwnie by to wyglądało, nieprawdaż? Hadyyka nie było pół roku, a nagle wrócił z wrażliwym na Moc Wookieem... Pożyjemy, zobaczymy, przyjacielu. I dziękuję ci za Twoją pomoc. A teraz... Ruszajmy. Powiesz mi którędy do najbliższego lądowiska?

Śmigacz pomknął przez gęsty las, hukiem swych silników żegnając dusze wszystkich, którzy zginęli tu przed chwilą z rąk Vuula oraz Hadyyka.

* * *

Gdy już dotarli na lądowisko, wynajęcie własnego statku nie okazało się zbyt trudne. Hadyykowi udało się - i to bez korzystania z Mocy - przekonać miejscowego sprzedawcę, by w imię Zakonu Jedi użyczył im jednego ze swych statków. Dziwna to była rozmowa i długa - ale wreszcie przyniosła pożądane efekty. Dodatkowo obiecał się on zaopiekować spętanym strażnikiem. Trafił im się malutki cywilny stateczek pasażerski. Nie był on zbyt wiele wart, ale miał całkiem niezłe jak na jego rozmiary osłony oraz podstawowy hipernapęd. Gdy Hadyyk zaprowadził do niego Vuula, zadał pytanie, od którego zależała przyszłość młodego Wookiee.
- Jesteś tego pewien? Wiedz, że od tej odpowiedzi zależy twoja przyszłość.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Jack Welles » 25 Sty 2009, o 21:59

- Raz podjętej decyzji nie powinno się zmieniać. Jestem zdecydowany. Lecę z tobą przyjacielu. - powiedział poważnym tonem Vuul - Wiedz tylko, że technika nie jest mą najsilniejszą stroną. Mogę troszkę się zagubić w niej...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Kashyyyk] Śmierć we mgle...

Postprzez Gyar-Than Hadyyk » 25 Sty 2009, o 22:14

- Dasz radę, Vuul. - spróbował przekonać go Gyar-Than Hadyyk. - Dasz radę. I uważaj na próg. - po tych słowach zniknął wewnątrz przydzielonego mu statku. Po chwili dołączył doń Wookiee, gotów stanąć twarzą w twarz ze swym przeznaczeniem. Milczał, gdy Mistrz Jedi wklepywał koordynaty Coruscant do konsoli hipernapędu...

Po krótkiej chwili gwiazdy zmieniły się w rozmazane linie.

Skoczyli.

Gyar Than Hadyyk oraz Vull'ori'Zhafer przenoszą się do [Coruscant]Szkolenie Jedi.
Awatar użytkownika
Gyar-Than Hadyyk
Gracz
 
Posty: 549
Rejestracja: 11 Wrz 2008, o 19:04

Poprzednia

Wróć do Archiwum

cron