RASA: Człowiek – Klon
PROFESJA: Komandos – Sierżant oddziału Sigma
DATA URODZENIA: 3BBY
MIEJSCE: Hurcha
USPOSOBIENIE:
IC-4458. Dowódca oddziału Sigma jest osobą, która stara się zawsze zachować trzeźwość umysłu i szybko analizować sytuację taktyczną. Zazwyczaj jest cichy i spokojny, aczkolwiek potrafi w odpowiedniej sytuacji postawić się i stanąć w obronie swojego oddziału. Nigdy nie lekceważy przeciwnika i stara się dokładnie i systematycznie planować każdy wariant danej sytuacji. Na wskutek wielu misji, utraty swojego oddziału podczas jednej z nich, wykształciła się u niego zdolność do przywiązywania się do swojego oddziału i pełnienia roli ojca opiekuna, co nie znaczy jednak, że przejmuje się nad każdym. W swoim przekonaniu dąży, do spełniania swego zadania jak najlepiej, aczkolwiek coraz częściej w jego głowie, pojawiają się myśli pytające go, po co walczy? Dla kogo? W jakim celu? Mimo to, stara się służyć Imperium jak najlepiej potrafi, a także stara się być przykładem dla innych dowódców, młodszych mniej doświadczonych. Jednak wykształcona samoświadomość i brak kontroli nad myślami powoduje, że jest czasami w stanie powiedzieć coś nieodpowiedniego, w niewłaściwej chwili. Zdarzały się sytuacje, kiedy trafiał do karceru na kilka dni, aby ochłonął i przemyślał to co powiedział. Jednak, nigdy nie było sytuacji, aby musiał przepraszać przełożonego. Służył pod wieloma dowódcami oraz kapitanami, jednak każdy był taki sam, co wykształciło u niego pewną niechęć w stosunku do wyższych stopniem dowódców...
WYGLĄD:
Wysoki, szczupły. Włosy kruczoczarne, krótko ścięte zgodnie z regulaminem wojskowym. Jego postura świadczy o pewności siebie. Ma niebieskie oczy, wręcz kobaltowe. Charyzmatyczna aura, wokół tego człowieka świadczy o tym, że nie ma się do czynienia z byle zielonym dowódcą, lecz weteranem i zawodowcem. Aczkolwiek, czasem jest postrzegany przez innych, a szczególnie przez ludzkich dowódców - jako ktoś, kto nie potrafi trzymać się szeregu, oraz nie zna swojej pozycji w strukturze dowodzenia. Kilka blizn na twarzy jak i zresztą na całym ciele mówi, że jest to wojownik, który walczył w wielu bitwach.
UMIEJĘTNOŚCI:
„Suweren” został przeszkolony pod względem walki na daleki oraz krótki dystans, miesiące dodatkowych zajęć z sekcji taktycznej sprawiły, iż pojęcia takiej jak taktyka czy strategia nie są mu obce. Zna się również, na różnych rodzajach broni, pojazdach wojskowych oraz na statkach floty. Ponadto na potrzeby działań na planetach o stopniu industrializacji mniejszym niż Imperialny, został przeszkolony pod względem językowym. Potrafi mówić w kilku językach głównych w galaktyce, jak i dialektach panujących w mniej cywilizowanych obszarach. Ogromne pojęcie i zamiłowanie do wojskowości sprawiły, że w tej generacji klonów – komandosów IC-4458, jest jednym z doskonale wyszkolonych dowódców. Jednak za doskonałość płaci się czasami wysoką cenę... Mimo, bardzo dobrego przeszkolenia jest w stanie przywiązywać się do członków swojego oddziału. Ponadto z wiekiem wykształciła się u niego dość, spora samoświadomość jak i zdolność do podejmowania, własnych racjonalnych decyzji. Kolejną negatywną cechą, jest brak poczucia swojego miejsca, wynosi się poza swój stan i zawsze stara się mieć swoje zdanie w zaistniałej sytuacji. Pała sporą niechęcią, do wszystkich ludzkich dowódców floty, którzy nigdy nie doświadczyli czegoś takiego jak utrata przyjaciół z drużyny, lub widok spadającej z nieba kanonierki, w której siedział oddział komandosów, z którymi jadło się wczoraj obiad w kantynie...
Tak po ludzku, od myślników...
EKWIPUNEK:
- E19 z celownikiem optycznym x 4
- SSK-7 Ciężki pistolet blasterowy
- Zestaw medykamentów z zasobnikiem Bacta
- Linka z hakiem oraz wyrzutnią, doczepiona do pasa
- Kilka granatów błyskowych, hukowych i EMP
- Droid zwiadowczy Komandosów
- Zestaw holograficzno – komunikacyjny
- Zmodyfikowany pancerz typu Katarn VII Class-Commando ADSD ze stopu Durasteel
- Kilka magazynków do broni głównej i pobocznej
HISTORIA:
-Zbliżamy się do strefy zrzuty, przygotować się!
Transportowiec Imperium zbliżał się do strefy zrzutu pod ciężkim ostrzałem prowadzonym przez znajdujących się na planecie Rebeliantów. Rozkaz brzmiał „Znajdź i Zniszcz”. Ich celem był rebeliancki kompleks industrialny produkujący zaawansowane wyposażenie do okrętów jak i również broni ręcznej.
Kanonierka podchodziła do lądowania, ostro lecąc w dół tak jakby miała zaraz uderzyć o powierzchnie ziemi. Jednak, to się nie stało. Oddział nie wiedział co się działo na powierzchni, słyszeli jedynie duże zamieszanie, ryk blasterów i silników sprawiał, iż oddział czuł się podekscytowany. Jednak Sov, nie czuł tego samego. Czuł obowiązek jaki musi wypełnić. Dostał zadanie, które trzeba wykonać natychmiast, bezbłędnie. Chirurgicznie. Znajdź i zniszcz…
-Dobra Żołnierze! –Odezwał się pochwili.
-Naszym celem jest szybkie wkroczenie, podłożenie ładunków i odwrót do punktu taktycznej ekstrakcji. Czy wszystko jasne? Mam nadzieję, a teraz sprawdzić uzbrojenie i przygotować się! Pilot! Ile zostało do strefy zrzutu?
-ETA -30 sekund.
-Bardzo dobrze…
W powietrzu obok nich przelatywały pociski jak i również szczątki transportowców, które nie miały tak dobrze wyszkolonego pilota, który prowadził desantowiec, jak marzenie. Po chwili, cały oddział poczuł uderzenie i krzyk pilota:
-Dotarliśmy!
-Przyjąłem! Ruszać, ruszać, ruszać! –Krzyknął Sov.
Drzwi się otworzyły, znajdowali się w pozycji zapewniającej im jako – taką osłonę. W ciągu kilku najbliższych sekund, cały oddział był już na ziemi a kanonierka już w powietrzu, gotowa do zapewnienia taktycznego wsparcia w razie potrzeby. Jeśli taka by zaszła…
-Dobra! Zająć pozycję. 39! Raport sytuacyjny!
-Znajdujemy się parę kilometrów od wyznaczonego kompleksu. W pobliżu możliwe patrole wroga, główna grupa uderzeniowa szturmuje placówkę, lecz utknęła w miejscu.
-Przyjąłem. Dobra, zbiórka! 38, tworzycie Awangardę. 37, Ariergardę. 39, i ja ruszymy środkiem. Wszystko jasne?
-Tak jest!
-Dobrze, ruszamy.
Niezliczona ilość misji, wyglądała tak samo. Przylatujemy, robimy co mamy zrobić i odlatujemy. Przynosiliśmy chlubę Imperium. Misja, za misją. A czas leciał, towarzysze ginęli. A ja nic nie mogłem na to poradzić. Mówiono, że są oni zastępowalni, że są to straty dopuszczalne. Jednak to nie oni ich znali, z nimi jedli, walczyli oraz nie oni patrzyli na śmierć swoich towarzyszy. Byłem szkolony na planecie o wdzięcznej nazwie Hurcha. Tam, nauczono mnie jak zabijać, strzelać, dowodzić. Nauczono mnie tam wszystkiego. Od kiedy tylko się urodziłem, wpajano mi wartości Imperium, mówiono jakie jest potężne. Niezwyciężone. Nie wahałem się zginąć na służbie. Każdy dzień na tym lodowym pustkowiu wyglądał tak samo. Śniadanie, ćwiczenia, kolacja, zajęcia taktyczne, sen. I tak w kółko. To tutaj został mi przydzielony oddział, który teraz nie żyje. A z czyjej winy? Mówiono, że to wywiad spartolił robotę, że: „To będzie zwykła rundka, po rebeliantach. Nic nowego. ‘’ A jak było naprawdę? Cholerna rzeź, zginęli prawie wszyscy, utrzymaliśmy się przez kilka dni, dopóki nie dotarło wsparcie. Jednak oni nie przeżyli… Dlaczego? Zadaję sobie to pytanie w głębi duszy, od długiego czasu. Staram się nie dawać po sobie poznać. Kiedy stoję przed porucznikiem, mam ochotę powiedzieć: „Wiem, co mamy robić, przymknij się wreszcie”… Ale on gada dalej, o poświęceniu. Że nikt nie ginie na marne… Tak mówią ci wszyscy, którzy siedzą sobie na mostku gwiezdnego niszczyciela i spoglądają na planetę z góry, nie wiedząc nawet jak wygląda protonowa mina LX-4… Wiedzą tylko jak powiedzieć: „Nie jesteśmy w stanie wam dostarczyć wsparcia”. Pierdolenie… Siedzę tutaj teraz, w barakach okrętowych niszczyciela, czekając na swój przydział. Z tego co słyszałem, jest to jakiś nowo uformowany oddział. Sigma, tak ich. Nas, nazwano. Zobaczymy co z tego wyjdzie. W głębi duszy zastanawiam się, gdzie teraz nas wyślą… Na Endor, ponownie? A może na Bespin, aby zlikwidować przemytników bronią. Albo wyślą nas na Courusant, jako oddział szybkiego reagowania… Sam nie wiem.
Ehh… Galaktyka jest taka mroczna i ciemna. Gdzieniegdzie widać światło gwiazd. Pamiętam jak, kilka lat po moim narodzeniu odbywał się trening taktyczny, gdzie była mowa o tym jak to Rebelianci, są podli i źli. Nie, nie Rebelianci. Teraz jest to Sojusz Galaktyczny. Po co walczymy, w tej bezsensownej wojnie? Tego pewnie wszyscy Jedi nie wiedzą. Jedni mówią, że jest to większe dobro. Inni, że walka o surowce albo wpływy. Naprawdę, nie potrafię zrozumieć dlaczego. To co kiedyś mi wydawało mi się moją powinnością, dzisiaj jest tylko kłębkiem bezsensu… Tak czy siak. Muszę wykonywać rozkazy, które spływają z góry, tak czy inaczej… Powoli czas się zbliża…
-IC-4458!
-Tak jest!
-Zameldujesz się w sektorze Alfa - 3 – Czerwony.
-Przyjąłem, jak rozumiem Oddział Sigma?
-Dokładnie. Ruszaj się już. Czekają na ciebie.
Oddział Sigma, ludzie. Nowi, czy teraz dam sobie radę? Nie wiem, muszę…