Nazwa postaci: Angelica Skirata
Rasa: Człowiek, Mandalorianka
Profesja: Łowca Nagród
Data urodzenia: 7 ABY
Usposobienie: Nie daje po sobie poznać żadnych emocji, najczęściej po prostu wyraża obojętność. Angelica ma zapał do pracy i działania, jest gotowa na bardzo wiele. Zawsze ma swoje zdanie, które musi wypowiedzieć. Umie odnaleźć się w towarzystwie. W tłumie łatwo ją dostrzec, a czasem minąć nie zauważając. Ma swoje zasady i zazwyczaj twardo się ich trzyma. Chociaż...Zwykle szybko poznaje się na ludziach, popełnia wiele błędów, potrafi ranić i sprawiać przykrość. Ufa tylko tym, którzy na to zasłużyli. Gdy jest jej źle zamyka się w sobie i zostaje sama ze swoimi myślami. Każda łza, która spłynęła po jej policzku czegoś ją nauczyła, a każda porażka ją wzmocniła. Buduje szczęście z małych radości. Stara się niczego nie żałować, choć czasami jej to nie wychodzi. Pewna swoich decyzji i postępowania lubi wiedzieć na czym stoi.
Wygląd: Angelica ma ponad 170 cm wzrostu i waży około 62 kg. Jej sylwetka jest wysportowana i bardzo kobieca, ma długie nogi oraz ręce, duży biust, wąskie ramiona i szerokie biodra, które są skutecznie chronione przez beskar'gam, z nim z kolei rzadko się rozstaje. Barwy jej zbroi czyli szara,zielona i czerwona, świadczą o tym, iż dziewczyna czuje obowiązek pomszczenia swojej miłości straconej sprzed kilku laty oraz uhonorowanie ojca. Na głowie jak każdy Mandalorianin nosi hełm, który skutecznie ukrywa jej twarz oraz emocje na niej panujące. Lubi go jednak czasami zdjąć, aby popatrzeć na świat swoimi oczami. Wtedy pokazuje swoje kręcone kasztanowe włosy do ramion, oczy koloru mchu oraz pełne usta, więc wiele osób może sądzić, że wygląda uroczo, a zwłaszcza, gdy wylewają się na jej policzkach rumieńce.
Umiejętności:-potrafi posługiwać się blasterem DL-44- nie miała okazji, aby strzelać z innego, więc posługuje się tylko tym.
-walka wręcz
-umie kierować statkiem- głównie swoim, chociaż nie lubi i dopóki nie będzie miała załogi sobie odpuszcza.
-oszustka/aktorka- Angelica potrafi przybrać taką postać, że nie wiadomo czy to co mówi jest prawdą czy kłamstwem. Umie udawać osobę, którą nie jest. Daleko się posuwa w swoich misjach, aby tylko zdobyć potrzebne informacje. Zawsze dostosowuje się odpowiednio do sytuacji.
Ekwipunek:-beskar'gam
-nadgarstkowe wibroostrze
-plecak rakietowy
-blaster DL- 44
-komunikator
-cyfronotes
-kredyty
Środek komunikacji: Lekki transportowiec przechwytujący typu Helix A
Uzbrojenie:
-2 działka laserowe o mocy 180
-2 działka jonowe o mocy 120
-1 wyrzutnia torped o mocy 270
Informacje techniczne:
-ilość załogi: 2
-ilość pasażerów: 4
-ładowność: 35 t
-prędkość w atmosferze: 750km/h
-hipernapęd: 2
Historia: Jane Fortune była niezawodną łowczynią nagród, radziła sobie genialnie w wielu trudnych wyzwaniach i wychodziła z nich bez większych obrażeń. Młoda i pracowita kobieta, nie widziała siebie w innym zawodzie. Postanowiła zarabiać kredyty na życie, poprzez liczne zlecenia. Mimo, iż miała przez nie również wielu wrogów, nie chciała z tego rezygnować. To już było jej częścią. Gdy nie pracowała czuła, jakby straciła cząstkę siebie, więc rzadko miała chwile, w których mogła by się skupić wyłącznie na sobie.
Jane była człowiekiem, a co ważniejsze istotą, która posiada uczucia, a to przyniosło młodej łowczyni nagród wiele wrażeń. Nie raz spotykała się z przeszkodami, gdzie musiała kogoś uwieść. Nigdy nie zdarzyło się jej, że ktoś ją w sobie rozkocha, aż do pewnej misji. Z tego niestety lub stety krótko trwałego związku, urodziła się Angelica. Niedługo po jej narodzeniu, Jane uciekła razem z córką
bardzo daleko od jej ojca, nie mówiąc o tym, gdzie się wybierają ani słowa. Kobieta chciała wychowywać dziewczynkę sama, na taką, jaką sobie ją wyobrażała. Jednak musiała być zbyt naiwna, aby uwierzyć, że mężczyzna nie będzie walczyć o dziecko.
Miała trzy lata spokoju. Angelica rosła w szybkim tempie i jej umiejętności rozwijały się. Była bardzo podobna do swojego taty, co martwiło Jane, ale starała się to ukrywać. Dziewczyna należy do niej i nigdy nie pozna swojego ojca. Łowczyni nie wiedziała co nią kierowało, nie miała bladego pojęcia, czemu ukrywa ją przed jednym z jej rodziców. Chciała mieć Angelę jedynie dla siebie i koniec. Pewnego
dnia, który wydawał się być taki jak poprzednie, z wizytą w domu Jane zawitał tajemniczy i nieznany jej człowiek. Ta gdy tylko go zobaczyła...wiedziała, że szykuje się coś niedobrego. Nie wiedziała jak wygląda, miał na sobie mandoloriańską zbroję...właśnie po niej domyśliła, że celem tego kogoś nie były wcale zwykłe koleżeńskie odwiedziny...i nie myliła się. Gdy kobieta dopadła swojej córki przytuliła ją do siebie mocno. Nieznany jej mężczyzna z niczym się nie śpieszył, a jednak w nią wpatrywał...czuła na sobie jego wzrok. A może obserwował obejmowaną przez nią dziewczynkę?
Jane odzyskała zdrowy rozum. Znów myślała jak przystało na łowcę nagród. Przecież nie mogła pozwolić tak sobą pomiatać! Stanęła przed swoją córką, trzymała ją lewą ręką, a prawą wyciągnęła wyprostowaną przed siebie trzymając w niej pistolet blasterowy. Mandalorianin był szybszy i wyrwał jej broń z ręki, po czym Odepchnął ją z taką siłą, że kobieta przeleciała nad dziewczynką, która zdążyła się schylić i uderzyła w ścianę, jednak dalej żyła. Przerażona Angelica wpatrywała się w osobę, która zaatakowała jej matkę, lecz ten nie zwracając na nią najmniejszej uwagi, podszedł do Jane i zadał ostateczny cios.
Zrobił błąd, że uczynił to na oczach dziewczynki jednak nie zamierzał
rezygnować z zadania. Zabrał dziecko do jej ojca, który przywitał ją z otwartymi ramionami gotów się nią zaopiekować. Zapłacił mandalorianinowi z nadzieją, że ten odejdzie według umowy, ale...facet miał jeszcze coś do załatwienia i gdy ten szczęśliwy i uradowany tatuś się tego nie spodziewał, mando go zabił. Taka była jego misja. Dobrze się złożyło...dostał zlecenie aby zabić właśnie tego gościa, którego spotkał niemal przypadkiem i zaoferował całkiem sporą sumkę kredytów, za zwrócenie mu jego córki i zabicie matki, która uciekła z dzieckiem od niego. Gdy zabójca spojrzał na małą i bezbronną Angelicę to coś ruszyło jego sercem. Wiedział, że nie może jej zostawić na pastwę losu. Nie miał pojęcia co mu w niej zaimponowało, ale zabrał ją na Mandalorę, gdzie postanowił wychowywać jak własną córkę. Angelica była bardzo przestraszona, więc zawsze gdy z nią rozmawiał zdejmował hełm. Wyglądał na trzydziestopięciolatka...dziewczynka nie była niczego świadoma i z czasem oswoiła się z nim.
Mandalorianin zawsze chciał mieć córeczkę. Wychowywał samotnie Angelicę w klanie Skitara i szkolił ją. Do czego ona podchodziła z niezwykłym spokojem i dokładnością. Rosła, stawała się coraz ładniejsza i uczyła się nowych rzeczy. Lubiła poznawać świat, wiedzieć co się wokół niej dzieje, a i morderca jej rodziców, stał
się dla niej prawdziwym ojcem. Przeszłość nie miała dla niej znaczenia...liczyła się teraźniejszość i robiła wszystko, aby mieć przed sobą jak najlepszą przyszłość. Lata mijały, a Angela rosła w oczach. Zmieniała się błyskawicznie. Jej uroda również była niezaprzeczalna, mimo wszystko ojciec był w stosunku do niej bardzo wymagający. Przekazywał jej wiedzę, jaką sam posiadał. Chciał, aby liczono się z Angelicą...aby nikt nie lekceważył jej tylko dlatego, że jest dziewczyną. Wiedział, ze ona była zdolna i potrafiła bardzo wiele. Miała twardy charakter, z czego mężczyzna był cholernie dumny, jednak nie wiedział, że dziewczyna w dużej mierze zachowywała
się tak tylko z powodu jego obecności. Nie raz treningi były dla niej bardzo wyczerpujące, a on nie zawsze skutecznie podnosił ją na duchu. Ale Angelica postanowiła nie okazywać słabości i była wytrwała, chociaż w jej przypadku to ośli upór.
Gdy miała siedemnaście lat, poznała młodego, czarującego oraz przystojnego Ericka, który skradł jej serce. Angela od chwili ich pierwszego spotkania często o nim myślała...jednak starała się tego unikać podczas spotkań z ojcem. Nie chciała aby czegokolwiek się domyślił... Gdy Angela miała osiemnaście lat, nie była już dziewczyną ani nastolatką, która potrzebowała troski ojca. Mimo to, on nadal miewał wątpliwości. Angelicę to bardzo denerwowało i kilka razy powstrzymywała się, aby nie zrobić czegoś głupiego. W wolnych chwilach zostawała sama ze swoimi myślami- uwielbiała te momenty. Mogła wtedy myśleć o Ericku, który od ponad roku odwzajemniał jej uczucie i narodził się między nimi związek. Niestety w tej chwili był na swojej już trzeciej samodzielnej misji, w czasie gdy Angela nie miała jeszcze ani jednej. Zazdrościła mu w jeden sposób. Dziewczyna nigdy nie miała jeszcze okazji się wykazać. Nigdy! Zawsze był przy niej jej ojciec, ale w końcu pewnego razu
obiecała sobie, że z nim pogada i udowodni, że nie jest tą małą dziewczyną jak kiedyś. Jak kiedyś...długo myślała nad tymi słowami i zainteresowała się, kim byli jej biologiczni rodzice. Nie, żeby chciała się z nimi zobaczyć, tylko po prostu dowiedzieć się, czym się zajmowali, dlatego też, Angelica powiedziała ojcu, że musi z nim poważnie porozmawiać. Gdy zapytała o matkę i ojca, powiedział Angeli bez problemu, że jej mama, wcześniej nazywała się Jane Fortune i była łowczynią nagród, a o ojcu nie wie żadnych szczegółów. Dziewczyna nie była przekonana co do jego słów, ale nie wnikała. Zaintrygowała ją matka i chciała wiedzieć o niej więcej. Mandolorianin więc opowiedział jej wszystko, co wiedział. Nie miał zamiaru niczego ukrywać przed córką, którą kochał. Angelica zapragnęła być taka jak Jane. Pragnęła stać się łowcą nagród i iść śladem matki.
Niespodziewanie wygarnęła ojcu wszystko co miała do powiedzenia. Ten
słuchał jej uważnie i zasmucił się, ponieważ ona miała rację. Była dorosła i dojrzała, miała osiemnaście lat, a on nie pozwalał jej się dalej rozwinąć. W końcu potrafiła posługiwać się bronią, umiała walczyć, a nawet wiedziała jak kierować statkiem. Przejawiała do tego talent i spośród tych wszystkich dróg na życie wybrała
właśnie tę. Ścieżkę Mandolorian.
Dostała od ojca beskar'gam, który miał barwy zielone oznaczające
obowiązek, co świetnie do niej pasowało. Angelica była mu wdzięczna, a jakiś czas później w końcu doczekała się swojego pierwszego zadania, a jego celem było zgładzenie jakiegoś republikana niskiej rangi, który przebywał w niewielkim obozie na Tatooine. Angela miała mało czasu. Dostała od ojca nijaki, mały myśliwiec i wyruszyła na swoją pierwszą, samodzielną misję. Była bardzo podniecona, a jednocześnie zdenerwowana odpowiedzialnością zadania, ale nie dała po sobie niczego poznać.
Wyposażona w blaster,wibroostrza na nadgarstkach, kilka granatów przypiętych do pasa oraz tradycyjną broń- sztylet-była całkiem pewna siebie.
Po długiej podróży dotarła tam gdzie znajdował się jej cel- mały,
pojedynczy garnizon Republiki. Gdy opuściła statek namierzyła wszystkie swoje przeszkody, znaczy się straż, których musiała unieszkodliwić na pierwszy ogień. Nie wiedziała kogo miała by udawać, więc postanowiła załatwić sprawę tradycyjnie. Nie ma sensu sobie zawracać głowy oszustwami i mąceniem im w głowach...nawet nie miałaby gwarancji, że jej uwierzą, bo może Republika wcale nie jest taka naiwna? Raczej nie było szans aby pozabijać ich bez szelestu...Posłużyła się blasterem. Wybuchło zamieszanie, na co Angelica starała się nie tracić czujności oraz opanowania. Znaleźli jej kryjówkę, wtedy założyła blaster na ramię i posłużyła się paroma granatami, a gdy mężczyźni byli nimi zajęci, Angela uciekła na poszukiwanie swojego
celu. Zabicie samego dowódcy garnizonu nie będzie łatwe. Na pewno spotka się tam z większą jednostką zbrojną, ale o tym starała się na razie nie myśleć. Odnalazła swój poszukiwanego mężczyznę i tak jak przypuszczała był zbyt pilnie strzeżony aby bezszelestnie pozbawić go życia. Pierw zabiła tylu z blasterua ilu się dało, a potem rzuciła się w wir walki, posługując się pięściami i wibroostrzami, starała się jednocześnie unikać ognia. Użyła również granatów, ponieważ ciężko jej było atakować i jednocześnie pilnować, aby sama nie doznała poważnych obrażeń. Niektórzy padali od jej wielokrotnych uderzeń, sama Angelica była coraz bardziej zmęczona, lecz każdy atak przybliżał ją do upragnionego celu. Wreszcie odzyskała honor i wykonała swoje zadanie, na co wystarczył jeden celny rzut sztyletem, gdy dowódca garnizonu znalazł się w jej zasięgu. Angelica miała odciętą drogę do swojego statku, a straży było jeszcze sporo. Po kilku sekundach nad garnizonem znalazł się statek, który zaatakował ludzi Republiki. Gdy znalazł się nad odpowiednią wysokością, to wyskoczył z niego Erick, który przybył na prośbę jej ojca. Angelę to trochę poirytowało, bo to był znak, że tato dalej jej nie ufa. Nie miała jednak czasu teraz o tym myśleć, pomogła chłopakowi. Strzelali z blasterów powoli się wycofując. Ktoś spuścił drabinę ze statku. Szatynka natychmiast jej dopadła, jednak Erick tak bardzo się do tego nie palił, co zmartwiło Angelicę. W końcu chwycił drabinę. Dziewczyna wspięła się po niej, zdziwiona, że jej towarzysz sobie nie poradził. Dopiero gdy znaleźli się na statku, Angela zdała sobie sprawę, że on jest ranny i to poważnie. Zdjęła swój hełm, a następnie jego aby zobaczyć jego twarz, jednak jego oczy były ledwo otwarte. Wtedy łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Mówiła do niego i prosiła jakby wierzyła, że to coś da. Próbowała go uratować medycznie, czyli zatrzymać krwawienie, lecz ten ją powstrzymywał. Powiedział jedynie, że ją kocha, i że chce, aby ten statek teraz należał do niej. Potem już się nie odezwał i nigdy więcej nie poruszył.
Angelica dotarła na Mandalorę gdzie z ulgą przywiał ją jej ojciec, który okazał się dla niej wielkim wsparciem. Tato Ericka nie robił żadnych problemów z tego, aby Angela przejęła jego statek. Syn wiele mu o niej opowiadał i wiedział, że jej się przyda bardziej. Obaj mężczyźni podnosili dziewczynę na duchu i dodawali niezbędnych rad jak sobie radzić z takimi uczuciami. Angelica dodała do swojej zbroi kolor szary, oznaczający opłakiwanie utraconej miłości.
Po mniej więcej miesiącu, czuła się z powrotem na siłach, aby stawić czoła kolejnemu wyzwaniu, lecz ono okazało się o wiele łatwiejsze niż myślała. Z takim statkiem i swoimi nabytymi umiejętnościami aktorskimi poradziła sobie bez problemu. Nie ma to jak naiwny mężczyzna, którego w sobie rozkochała, a ten jakby znał ją parę lat powiedział, gdzie znajduje się to czego szuka. Popełnił tym błąd, ponieważ gdy spał, to Angelica pozbawiła go życia, zabierając następnie rzecz, która była jej potrzebna i zgarniając za to dwa tysiące kredytów.
Od tamtego czasu chciała działać jako łowca nagród. Jednak nie brała udziału w misjach, które były poza Mandalorą. Do prowadzenia statku, potrzebowała załogi, a na razie jej nie miała. Coraz rzadziej widywała się z ojcem, prowadziła swoje życie, bez głębszych uczuć. Lubiła od czasu do czasu pójść do klubu i zabawić się. Jednak przyrzekła sobie, że nigdy nie zapomni o Ericu, który zginął, gdy chciał ją ratować, ale Angelica też nie pozwala sobie, aby jego śmierć miała większy wpływ na jej życie. Próbowała żyć tak, jakby on nigdy nie istniał, ale to nie było w pełni możliwie. Nigdy nie unikała kontaktu z mężczyznami i nawet na dużo sobie pozwalała, tak było całe dwa lata. Szare barwy zawsze przypominały jej o jednym, co ją trochę dołowało, lecz nigdy z nich nie zrezygnowała. Dodała za to czerwone zdobienia, które miały oznaczać uhonorowanie ojca. Miała mu za co dziękować.
Jeny wreszcie skończyłam
Więc tak, pewnie sporo pogmatwałam, możliwe, że coś nieświadomi naciągnęłam/pominęłam, jednak z góry sorry
Jeżeli są jakieś błędy, powytykajcie mi je, a ja postaram się wszystko jak najszybciej poprawić.
Nie spodziewam się szybkiego zaakceptowania tej karty postaci, no, ale trudno