W pewnym momencie bar przeżył jedno z najbardziej niesamowitych wejść w swojej historii. Po kolei weszli do niego najbrzydszy osobnik w historii, najbardziej obity, najbardziej naćpana, a do tego przesądny, sztywny dziennikarz i krytyk literacki, który zostawił w szatni długi sztylet z domieszką Cortosis, wyrzutnię FA-3 flechette, dwa DL-22, E-11 blaster rifle, Underslug rotary carabine, Sg-82, Sil-50, Ion double blaster, elektryczne sieci i liny, bomby amoniakowe, granaty i miny (ogłuszające, gazowe, odłamkowe, wiążące, dźwiękowe, jonowe), a potem dopiero ściągnął z pleców wielki QuietSnipe. No i razem z nim mimowolnie musiał przywędrować android Zostat IV, przyczepiony na stałe go jednego członków hałastry.
Palmę pierwszeństwa w grupie niewątpliwie dzierżył pierwszy osobnik, który zaraz po wejściu do baru zaczął się wydzierać
- Dziewięć! Dziewięć! - gdy zrozumiał, ja dwuznacznie mogło zabrzmieć to hasło w obliczu zbliżającej się loterii, poprawił się kolejnym krzykiem. - Na cholerę mi jakaś loteria! Stawiam dziewięć kolejek!
W tym momencie większość członków grupki postanowiła nie przyznawać się do swojego towarzysza i rozeszli się w różnych kierunkach. Obity mężczyzna, były detektyw imperialny, teraz "Obity Riks" lub "Zgruchotany Wiking", dokuśtykał do pierwszego stolika najbliżej drzwi i opadł na niego, ledwo oddychając. Szybko wyciągnął zniszczoną paczkę fajek i odpalił szluga. Zaciągał się tak głęboko, jakby zależało od tego jego życie. Cały wyglądał zresztą podobnie.
Widząc panujące jeszcze w barze pustki, sztywny dziennikarz ruszył w stronę informacji o loterii. Postanowił zająć się tym, gdyż czuł, że to jego dzień. To wręcz musiał być jego dzień.
- Hmm... dwanaście wydaje się być dziś idealne... Chociaż, mamy dwudziestego siódmego, co po podliczeniu daje dziewięć... a może wziąć trzynastkę, może przyniesie mi szczęście... - zaczął mówić sam do siebie, odrywając się zupełnie od świata. - Trzynaście dobrze brzmi, chociaż taka loteria... dzisiaj mój jedenasty dzień podróży...
Naćpana kobieta, która wtoczyła się do baru razem z grupą właśnie opanowywała parkiet. Zaczęła jakiś szalony taniec, zupełnie niedostosowany do muzyki granej przez zespół. Po kilku chwilach ściągnęła spomiędzy stolików niechętnego kelnera i zaczęła tańczyć wokół niego. Mimo zmysłowych ruchów nie zachęciła młodego Rodianina do zabawy, więc tańczyła dalej sama, skoczyła tylko na chwilę do toalety wciągnąć kolejną dawkę narkotyku i dalej rządziła parkietem.
Ostatni osobnik, pozbywszy się tony sprzętu, czuł, że trafił w nieodpowiednie dla siebie miejsce. Rozejrzał się powoli po sali i skierował się do stolika Riksa. Usiadł naprzeciwko byłego detektywa z ponurą miną. Nawet na obitym do skraju przytomności mężczyźnie zrobiła wrażenie ponura mina Devaronianina.
- Palisz jak bohater poematu Heorga Detalo z 14 roku przed bitwą o Yavin - rzucił łowca mocowładnych do swojego nowego towarzysza. Widząc tylko zdziwienie, podpowiedział. - No wiesz, korelliański neoromantyk... - gdy znowu odpowiedział mu milczenie, powiedział sam do siebie. - ... ale stypa...
- Trzynaście! - w barze rozległ się głośny krzyk Adriena, który w końcu podjął decyzję. - Wybieram trzynaście!
- Rozumiem - powiedział kierujący loterią osobnik. - A więc trzynaście dla pana...
- Adrien Herroh Quizan.
- ... pana Adriena i dziewięć dla pana... Może wie pan, jak się nazywa ten głośny i pijany?
- Nie mam pojęcia, nie znam go! - skłamał szybko dziennikarz.
- Dziewięć dla pana Brzyduli, okej. Zgłoszenia przyjęte.
Tymczasem Inygo przysiadł się całkiem niedaleko Oto'reekha, czekając na swoje zamówienie. Gdy pojawiło się przed nim dziewięć piw, poczuł się jak w niebie.
- Niech żyje, kto dziś stawia! - krzyknął i zaczął pić.