WSTĘP FABULARNY:
Gwiazdy ponownie z wydłużonych linii zatrzymały się w pojedyncze punkty pośród gdzieniegdzie widocznych mgławic zabarwionych czerwienią, żółcią i fioletem w wymyślne abstrakcyjne wzory, przypominające to egzotyczne kwiaty, albo i owady. A wszystko na tle nieprzebytej pustki ciemności. Przez iluminator rzucała się w oczy gwiazda układu Tythos i kolejno zarysy niektórych ciał niebieskich. Dostrzec było dwa gazowe olbrzymy Mawr i Obri, co ledwo się wyróżniały na tle ogromnego słońca, czy przestrzeni kosmicznej.
Wraz z postępowaniem lotu ku wymierzonemu celowi objawiły się co poniektóre ciała, będąc akuratnie w tym momencie na swej orbicie.
Świat oceaniczny Shikaakwa, swym błękitem rozpościerających się wód i bielą atmosfery, słusznie zachęcał do odwiedzin. Podobnie napotkana Kalimahr, która tu zaś barwą wydawała się być szmaragdem spośród napotkanych ciał niebieskich. Równie szybko jak zdążyli nacieszyć oko przywitał ich komitet powitalny w postaci kilku myśliwców. Po wymienieniu formalności i identyfikacji planowanej wizyty, odeskortowali ich bardziej w ramach dotrzymania towarzystwa i oddania honorów, niźli realnego obowiązku. Każdy z pilotów wykonał manewr, przelatując przed promem jedi, salutując do ich iluminatora.
W końcu i dotarli nad orbitę samej Tython. Dwa księżyce Ashla i Bogan, niby młodsi bracia towarzyszyli planecie, symbolizując mądrość pradawnych nauk o tajemnicach Mocy.
Napotkana stacja kosmiczna była w trakcie budowy, a i nieduży konwój republikańskiej floty zajmował też miejsce na orbicie w sąsiedztwie statków transportowych z potrzebnymi towarami do rozbudowy zarówno stacji, jak i za pewnie głównej świątyni na powierzchni planety.
Już przy samym pokonywaniu atmosfery błękitnozielonej planety Shara mogła wyczuć jak niezwykłe było to miejsce. Delikatny szmer w Mocy był niemalże namacalny. Łatwość z jaką można było z nim popłynąć w skupienie rzeczywiście była niezwykła. Pierwszy raz w życiu z czymś takim się spotkała. Nie dziw, że wybrano właśnie to miejsce na szkolenie nowych adeptów. Moc zdawała się być tutaj nie tylko tajemnicza i silna, ale jakby... wyrozumiała? Gościnna? Ciężko przypisać takie właściwości przenikającej wszystko energii, a jednak budziło to tutaj takie wrażenie.
Po przedarciu się przez pokaźne obłoki białych chmur objawił się im krajobraz co prosił się o nazwanie rajem. Dziewicze góry nie były pokryte żadnymi zabudowaniami sugerującymi prowadzenie wykopalisk, wszędzie niemalże były lasy, rozdzielane polanami, nielicznymi pustyniami, rzekami i innymi formacjami geograficznymi. Nigdzie jednak nie było widać choć krzty uprzemysłowienia. Roślinność zdawała się bić zdrowiem, gromada napotkanych białych ptaków z podłużnymi dziobami uciekła przed niespodziewanym się gościem z kosmosu, burząc swoją formację tylko na chwilę. Kilka bliżej nieokreślonych dużych istot ujawniło swoje zaniepokojenie pojawieniem się obcego, zdradzając swój ruch pośród przerzedzonych miejsc w napotkanej poniżej puszczy. Życie było tu bogate i kipiało zachęcająco.
W końcu ujawniła się wystająca nieco zza horyzontu zaczyn konstrukcji świątyni oraz duży plac w okół, domki robotników i tymczasowe konstrukcje. Droidy i sprzęt budowniczy, kontenery i kilka pomniejszych frachtowców. Sam wyrównany na potrzeby przyszłej akademii obszar był dostatecznie wielki, aby mogło tu jeszcze wylądować kilkanaście statków, to też z łatwością delikatnie wylądowali na świeżo wyrosłej trawie.
Rampa w ślad promu dotknęła ziemi, do wnętrza dostał się słodki zapach kwitnących kwiatów i nektaru, świeże i czyste powietrze jakby powodowało, że serce samo chciało pompować krew, przyodziewając futro kocicy o przyjemne dreszcze i pobudzając pierwotne instynkty. Delikatny detal w postaci pyłu wydobywającego się z robót budowlanych psuł jednak idealną kompozycję.
Pierwszy wyszedł rycerz jedi Daugl Umyyad. Przygarbiony nieco wiekiem czarnoskóry mężczyzna, o niskiej skromnej posturze. Jego łysina odbijała dzienne światło, a bujna w pełni siwa i nieposkromiona broda próbowała swą bielą dorównać odblaskowi. Odziany był w tradycyjny brązowy płaszcz jedi z długimi szerokimi rękawami, sięgającym do kostek materiale oraz obszernym kapturem. Licząc, że Shara wkrótce dorówna mu kroku, trzymając dłonie w rękawach ruszył swoim spokojnym tempem, pozornie wskazującym na niską sprawność mężczyzny.