Content

Inne

3650 BBY - Akt I

Image

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 18 Maj 2020, o 20:09

Biec może i biegła, ale przez chwilę. Zaraz potem trzeba było zwolnić, aby dopatrywać dokładniej śladów i mierzyć powietrze węchem. O ile oczywiste tropy w postaci przygniecionej stopą trawy, czy śladu w piaszczystej ziemi miały swoje miejsce, to coraz częściej pojawiały się dowody obecności innych istot.
Kierunek jasno wskazywał na północ. Ślady zgodnie z oczekiwaniami, były coraz trudniejsze ze względu na ich świeżość, ale nie stanowiłoby to dla zawodowej łowczyni problemu, gdyby nie to, że jak na złość ścieżką, którą podążał obcy podążała też jakaś inna duża istota. Z pewnością roślinożerca. Młode pędy drzew były świeżo co poobgryzane, a pozostawione czarnobrązowe maziowe odchody cuchnęły tragicznie, przyprawiając Sharę o zmarszczenie nosa. Stwór zatarł ślady skutecznie i wkrótce kotowata utraciła bezpośredni trop, łapiąc inny.
Samego szkodnika wypatrzyła z kilkunastu metrów spomiędzy drzew. Brązowy w ciemnozielone plamy baryłkowaty gad o wielkości małego transportowca lądowego i krótkich, a potężnych nogach zdawał się cieszyć swoją egzystencją. Skubał drzewa swoją dużą głową na niedługiej, a masywnej szyi. Głowa stwora miała liczne kostne wypustki i wyrostki i sporą paszczę, wyposażoną w duże nieostre zęby. Jego ogon jak i grzbiet również miał wystające niczym kolce wyrostki. Jego malutkie oczka nie zdążyły jeszcze spostrzec Shary.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 18 Maj 2020, o 20:52

Podjęła trop, ale jak się okazało, na krótko. Bardzo szybko ślady i te na ziemi i te zapachowe zostały przytłumione przez inne. Zatrzymała się raptownie niezbyt zadowolona z tej sytuacji, czując, że najwidoczniej jej umiejętności tropiące nieco przytępiały. Będzie musiała to poćwiczyć. Mimo wszystko wiedziała przynajmniej mniej więcej skąd przybyła tamta istotna, zawsze może dopytać się o szczegóły, jak wróci. Może mistrz ma więcej informacji o siedzibach lokalnych mieszkańców.
Rozejrzała się i dostrzegła przyczynę jej rozproszenia. Westchnęła ciężko. Czy był sens szukania dalszych tropów? Szczerze mówiąc nie bardzo, zwłaszcza że i tak postąpiła dość lekko, nagle oddalając się od placu budowy. Pokręciła głową, raz jeszcze rozglądając się po okolicy i starając się coś wyczuć i zaraz potem zdecydowała się zawrócić. Ruszyła pędem, zwinnie przeskakując mniejsze i większe przeszkody. Droga nie trwała długo i dość szybko znalazła się w miejscu, w którym podjęła swój bieg. Rozejrzała się, ale nie dostrzegła w pobliżu żadnego z mistrzów, postanowiła więc sięgnąć po komunikator, by wywołać rozmowę i dowiedzieć się, gdzie iść dalej.
Była zgrzana, ale oddech miała spokojny. O ile mogła nie być zadowolona z rezultatu śledztwa, o tyle z całą resztą problemów nie miała, a w kondycji była co najmniej dobrej. Czekając na odbiór połączenia, kątem oka przyglądała się toczącej budowie, która z każdym krokiem nabierała rozmachu, a sama świątynia nabierała kształtów, choć o końcał było jeszcze daleko.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 20 Maj 2020, o 18:38

Shara wyciągnęła krążek z sakwy przy pasie. Wyciągnęła rękę przed siebie kliknęła na guziczek na okrągłym przedmiocie. Ten zapikał i uniósł się, lewitując w powietrzu. Wypluł niebieskie strugi, które uformowały hologram twarzy Daugla.
- Jak łowy? - zaczął pierwszy
- Wywarłaś wrażenie na Jaricku, nie powiem - uśmiechnął się nieco, czyniąc swoje zmarszczki bardziej wyrazistymi.
- Czekamy na Ciebie u nas w messie statku, jak się pośpieszysz zdążysz na kawkę. Planowo za cztery godziny przybędzie grupa badawcza z Eksploracyjnego Korpusu Jedi. Także nie musisz się śpieszyć. Jakby co nie zapomniałem o Twoim płaszczu - ostatnie zdanie wypowiedział bardziej z szyderczym, ale i dowcipnym grymasem twarzy.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 20 Maj 2020, o 18:53

Wszystko pięknie i ładnie, ale Zaraz jak tylko wbiegła na teren budowy, uświadomiła sobie, że przecież dopiero co przylecieli i nie nie wiedziała za bardzo gdzie iść, a mistrzowie zapewne nie czekali na nią, tylko powędrowali gdzieś dalej. Nie zamierzała się włóczyć po całym placu budowy i pytać każdej napotkanej osoby o drogę.
Gdy nad komunikatorem pojawiła się twarz Daugla, uśmiechnęła się lekko.
- Mogłyby być lepsze.
Jak mógł się domyśleć, Sharze nie poszło za dobrze i musiała być z tego względu niezadowolona. Na kolejne słowa przekręciła oczami. Czy on kiedyś dorośnie i przestanie traktować ją jak dziecko? To chyba przywilej starych osób, że wszystkich traktują jak dzieci.
- Dobrze, zaraz będę i wam opowiem, co znalazłam. Może mistrz Kaedan będzie wiedział co zrobić z tymi informacjami.
Zakończyła połączenie i schowała komunikator, kierując się w stronę statku. Nie spieszyła się, ale dojście na miejsce nie zajęło jej długo, po drodze jeszcze podziwiała piękno natury, by zaraz zamienić ten widok na metalową puszkę. Wkroczyła do messy, gdzie dwaj mężczyźni siedzieli z kubkami przy stole.
- Jak nie skończysz mnie zawstydzać Daugl, to kiedyś mnie popamiętasz - powiedziała na przywitanie, z lekkim rozbawieniem.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 20 Maj 2020, o 19:43

Messa statku. Okrągły szklany przezroczysty stolik, a w okół niego cztery fotele w kształcie połówek jajek. Biało lakierowanych z zewnątrz, a o czarnym obiciu wewnątrz. Każde z nieużywanych siedzisk spoczywało nieruchomo na cylindrowej podstawce. Zaś dwa używane przez jedi swobodnie lewitowały przy stoliku, oświetlając na niebiesko podłogę wydostającym się ze spodka światłem. Metalowe kubki stały na stole, puste, a rozmówcy siedzieli z założonymi nogami oraz dłońmi splecionymi na kolanach.
Po prawej stronie pomieszczenia znajdowała się lodówka, kuchenne regały i blaty w barwach metalicznego chromu i bieli. Samo wnętrze było dość obszerne, zawarte w szarych metalowych ramach ścian i sufitu oraz podłogi. Z pułapu nad zgromadzonymi światła dostarczały zorientowane w trójkąt trzy okrągłe panele.
Oprócz pogodnej twarzy Jaricka i uśmieszku Daugla, przywitał ją jej wiszący na jednym fotelu płaszcz, zapach świeżo zmielonej kawy i spienionego mleka oraz metaliczny posmak powietrza wdmuchiwanego przez praktycznie bezgłośne wentylatory.
- Dyskutowaliśmy Twój charakter Sharo, mam nadzieję że uszy nie piekły za bardzo - odpowiedział Daugl na przywitanie swojej byłej uczennicy. Wyluzowany balansował fotelem tak, że te kiwało się lekko na lewo i prawo. Mistrz Kaedan w kontraście do czarnoskórego staruszka zdawał zachowywać śmiertelną powagę. Swym spojrzeniem na catharkę nie zdradzał z początku czegokolwiek. Może prócz spokoju, który zdawał się być u niego niezmącony, niczym idealnie płaska tafla wody.
- Masz temperament jedi - zaczął Kaedan, jasno piętnując jej zryw, którym się popisała podczas ich zapoznania na zewnątrz.
- Wierzę mistrzowi Dauglowi, że to jednak Twoja dobra cecha - uśmiechnął się serdecznie, zaraz rozwiewając krytyczne spojrzenie.
- Chciałbym byś asystowała ekspedycji eksploracyjnej po terenach Tython.
- Możesz to uznać za nieplanowane wakacje - wtrącił Daugl, unosząc swoje brwi wysoko.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 20 Maj 2020, o 20:06

Podeszła do części kuchennej i ekspresu, by zaparzyć sobie niezwykle cennego czarnego płynu. Na szczęście ich statek był bardzo dobrze wyposażony, więc niczego tu nie brakowało. Prawdopodobnie minie jeszcze sporo czasu, nim otrzymają sensowne kwatery, ale spanie w kajucie nie było złe. Przynajmniej, nie bardzo.
- Za mój charakter możesz winić siebie, Daugl.
Z uśmiechem usiadła przy stole, stawiając na nim kubek w parującą kawą i przy okazji poprawiła zwisający płaszcz. To, że ją obgadywali, była pewna i wcale nie trzeba przy tym szczególnych zdolności. Wiedziała, że jej wyskok mógł zostać potraktowany różnie, ale dlatego wróciła dość szybko - bywała porywcza, ale trzymała się w ryzach i wiedziała, kiedy nie przesadzić. Samotne buszowanie po lesie, terenie, którego kompletnie nie znała, byłoby skończoną głupotą. Na słowa mistrza Kaedana skinęła głową z szacunkiem.
- Dziękuję, że nie jesteś zbyt surowy w swej ocenie. - zaaraz potem dodała - - Korpus eksploracyjny? Właściwie, dlaczego nie? Wspominałeś mistrzu Kaedanie, że niewiele jeszcze wiecie na temat tej planety. W każdym razie moje krótkie rozpoznanie dało pewne wyniki i pojawiło się kilka znaków zapytania, może je rozwiejesz...
W ten sposób nawiązywała do tego, co odkryła, by w krótkich słowach opisać co, gdzie znalazła i w którą stronę poniósł ją trop, nim go straciła. Miała nadzieje, że w ten sposób choć trochę zrehabilituje się w oczach Kaedana, bo jeżeli chodzi o Daugla, ten znał ją aż za dobrze i wiedział jaka była. Poza tym nawet w swych zrywach kierowała się doświadczeniem i wiedzą, jakie jej przekazał.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 28 Maj 2020, o 21:48

Wraz ze wspomnieniem o martwym zwiadowcy Jaric pokręcił głową i przybrał postawę zaintrygowanego, drapiąc się po brodzie.
- To ciekawe, że obcy padł ofiarą pojedynczego kota Manka. Oni potrafią tresować te bestie i używają do polowań. Są jednak równie agresywne co oni sami i jak widać mogą paść ofiarą ataku.
- Tylko wstępnie udało nam się, a właściwie mi, zbadać jeden z największych ich obozów z północy. Zajmują w okolicznych górach jaskinie i ich domostwa rozpościerają się z całym pasmem górskim. - Jaric wyjął swój holowyświetlacz i położył na stoliku. Zaraz też wyciągnął swój datapad, a wkrótce przed zgromadzonymi wyświetliła się mapa ukształtowania terenu. Było na niej bardzo dużo nieokreślonych zakreśleń, które oznaczały niezbadane obszary.
- Na południe zaś znajduje się Kaleth, starożytna Świątynia Wiedzy, dziedzictwo naszych przodków. Ruiny jednak również nie są bezpieczne. Nadal funkcjonują tam pradawne droidy bojowe, które nie licząc samych siebie, to atakują każdego kogo napotkają.
- Priorytetem na początek będzie jednak zabezpieczenie samej okolicy świątyni. Wystawienie czujek i sensorów na granicach - mistrz klikając parę razy uzewnętrznij swój zamysł, sprawiając że na hologramie pokazał się duży kwadrat co określał wspomniany obszar.
- Później dokonalibyście pełnego zwiadu okolicy i sporządzenia dokładnych map terenu. Eskortowałabyś głównie członków korpusu i dbała o ich bezpieczeństwo. Oczywiście jak już się dogadacie, możecie podzielić się pracą wedle uznania.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 29 Maj 2020, o 18:43

Przedstawiła swoje spostrzeżenia właśnie po to, by mistrz mógł zrobić z tymi informacjami, co chciał. Ona nie znała okolicy, ani tym bardziej tutejszych cywilizacji, więc niewiele jej to wszystko mówiło.
- Ślady szły z przeciwnych kierunków. Wyglądało bardziej, jakby się nagle ze sobą zderzyli.
To były oczywiście jej wnioski, które nasuwały się ze śladów, które dostrzegła we wspomnianym miejscu zdarzenia. Oczywiście mogła nie mieć pełnego obrazu rzeczywistości, ale w takich wypadkach nigdy się nie ma. Pochyliła się nad stołem, przyglądając się wyświetlonemu przez hologram obrazowi. Od razu widać było jak wiele pracy czekało jeszcze nowych mieszkańców tych niezbadanych terenów. Plus był taki, że niektórzy z chęcią wezmą się za badania nowych nieznanych miejsc. Galaktyka, choć szeroko zamieszkiwana, nadal ma w sobie wiele tajemnic.
- Rozumiem więc, że moim zadaniem będzie wsparcie grupy badawczej, która będzie kręcić się po tej okolicy - wskazała dość niedookreślone miejsce wokół świątyni.
Innymi słowy mieli być po prostu kolejną częścią przygotowań dla przyszłej świątyni, a skoro już się ta powoli buduje, ważne będzie także, by jej okolica była na tyle, na ile to możliwe zbadana, co będzie istotne, szczególnie gdy zacznie się tu roić o Jedi i innych istot. Taka praca jej nie przeszkadzała, choć była dość mało ambitna. Mimo wszystko dawała jej możliwość wyrwania się z tej puszki, zwanej statkiem i chadzania po lesie, czego bardzo jej brakowało przez długi czas. Odrobina odsapnięcia jej się przyda.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 30 Maj 2020, o 22:40

Pogawędka wnet skierowała się na tematy mocy samej w sobie. Daugl wkrótce konsultował z Jarickiem techniki jedi, a i zaraz to jednak kwestia szkoleń młodzików wyszła na wierzch i miała się utrzymać. W końcu to w nadchodzącym pokoleniu Zakon pokładał swoje wszelkie nadzieje. Przyszła też i pora żeby coś zjeść.

***

Nim się obejrzeć a cztery godziny minęły szybko. Potwierdzeniem tego był komunikat, który otrzymał mistrz Kaedan, a niedługo potem huczne nadejście ogromnego statku-akademii. Statek w swej wielkości przekraczał klasę frachtowca, a przypominał duży krążownik. Miast ofensywnego uzbrojenia posiadaj jednak liczne kwatery dla mieszkańców tych żywych i mechanicznych, jak i sektor laboratoryjny oraz warsztat, czy dojo dla jedi. Z defensywnego widoczne były liczne zewnętrzne generatory tarcz oraz anteny sensorów.
Miejsca na placu nie brakowało by duży statek miał wylądować. Wysuwana platforma opadła szeroko na płaski trawnik. Metal zadudnił ciężko uderzając i wbijając się w trawnik. Wrota wnet rozsunęły się z pneumatycznym gładkim wydźwiękiem, aby to przybysze mogli wyjść na świeże powietrze.
Początkowo wyszło kilka postaci, co sunęły się swobodnie w płaszczach Jedi. Kilka ciężkich trzymetrowych kroczących droidów ruszyło zaraz za nimi, aby to przyjąć pozycje w okół statku. Maszyny zdawały się być przede wszystkim solidne. Ciężki pancerz i osłony. Dużo receptorów i sensorów. Porównywalnie do wymienionych cech mało uzbrojenia. Na trójpalczastych wygiętych w literę V masywnych nogach znajdował się kulisty korpus droida, a na nim cztery podłużne manipulatory.
Sami Jedi szli jednak na spotkanie z członkiem rady - Jarickiem Kaedanem. Takim sposobem statek Daugla i Shary stał się miejscem rozmowy. Do messy weszły dwie osoby. Wysoki Togrutanin i Arkanian. Pierwszy mężczyzna miał Montrale i twarz w kolorach czerwieni czerni i niebieskiego w trójkątne i rombowe zazębiające się wzory. Białowłosy mężczyzna o śniadej karnacji i białych oczach prezentował się starzej od swojego wyższego kolegi.

Jako, że to storytelling. Umieść Daugla, Sharę i Jaricka w przestrzeni swojego statku, a ja już dalej popchnę. A co!
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 31 Maj 2020, o 12:47

Dość szybko przestali rozmawiać o sprawach związanych z bieżącą sytuacją i planach dotyczących rozwoju świątyni na tej planecie, a rozważania zboczyły w bardziej metafizyczną sferę. Tak po prawdzie Shara nigdy filozofem nie była, skłonna była raczej działać niż mówić. Oddawała więc większe pole możliwości dwóm mistrzom, poniekąd cieszą się, że Daugl wreszcie będzie mógł porozmawiać z kimś bardziej na swoim poziomie. Nie zamierzała sobie ujmować ani wiedzy, ani doświadczenia, po prostu obecna sytuacja tak odmienna od tego, do czego się przyzwyczaili przez lata, była całkiem przyjemna.
Jak zwykle Daugl wtrącał też kwestię szkoleń młodzików, a Shara doskonale wiedziała, do czego on pije. Dyskusje te przetaczały się między nimi od dawna, a teraz jeszcze poniekąd został w to wciągnięty Kaedan. Pomimo różnic zdań, cała trójka była zgodna co do jednego - to, jak teraz pokierują młodzikami i przyszłym szkoleniem, będzie miało duży wpływ na przyszłość Zakonu, który obecnie znajduje się na rozdrożu.
Czas płynął jednak nieubłaganie, a ich przybycie na planetę niemal idealnie zbiegło się z pojawieniem się ogromnego statku-akademii. Przy tej konstrukcji, niemały jednak statek Shary i Daugla wydawał się być główką od zapałki. Ta okolica już niedługo zaroi się od setek istot, choć na razie dla niej i dla wszystkich pozostałych to statki będą domem. Przynajmniej do czasu postawienia budowli, a to może jeszcze trochę potrwać, choć przy wsparciu Mocy, da radę jakoś to przetrwać i nieco przyspieszyć.
Po rozmowie i posiłku przyszło im teraz czekać na przybycie nowych gości i najwyraźniej ich statek stanie się także tymczasową salą konferencyjną dla Rady Jedi. Kto by się tego spodziewał? Przez tyle lat Shara i Daugl właściwie nie uczestniczyli w życiu wewnętrznym Zakonu, a teraz wszystko się zmienia i to błyskawicznie. Shara, wzięła swój płaszcz i jeszcze zanim przybyli goście udała się do swojej kajuty, by się odświeżyć, zostawiając na kilka minut mistrzów w samotności. Bieg po lesie zrobił jednak swoje i potrzebowała chwili.
Gdy w świeżym ubraniu i czysta wkroczyła z powrotem do messy, zdążyła akurat tuż przed tym, nim przybyła dwójka mistrzów Jedi. Skłoniła się lekko, starając się trzymać protokołu, który gdzieś jej się tam kołatał w głowie, a którym nigdy się nie przejmowała, bo nie musiała. Szczerze mówiąc, nie kojarzyła tych mężczyzn, ale to akurat nie było dziwne, choć Kaedan coś im nieco o nowej Radzie Jedi opowiadał. Messa na szczęście była dosyć duża, a stół i krzesła wokół niego mogły pomieść więcej osób, więc bez problemu wszyscy znajdą dla siebie miejsce. Oczywiście kultura wymagała odpowiedniego przywitania się i dopiero po tych formalnościach mogą przejść dalej.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 24 Lip 2020, o 23:07

- A oto i moja podopieczna. Sharo, to senior Hendu Iterra, główny przełożony tej ekspedycji - Daugl wskazał spojrzeniem wiekowego arkaniana - rycerz Ceal Enova - tutaj skierował wzrok ku przedstawicielu rasy Togruta, kończąc przedstawianie. Jedi dostrzegła, że goście zdołali się rozsiąść, a na stoliku pojawiły się nowe naczynia, acz z tym samym napojem. Zapowiadały się nudne rozmowy przy stoliku.
Pierw poczęto rozmowę o trudach podróży, kosztach i ekonomii zakonu. Sprawy z zakonem Sithów pominięto ciszą, gdy wątek wyszedł na wierzch. Hendu zaś wydawał się wyrażać z trudem, przez co dyskusja posuwała się bardzo wolnym tempem. Ceal zaś w ogóle się nie odzywał, przyjmując zdystansowaną postawę. Nie komentował niepytany. Siedział wyprostowany z zamkniętymi oczyma. W fakcie głównie to Daugl wymieniał zdania z Hendu, a Jarick cierpliwie wsłuchiwał się w serwowane przez arkaniana relacje Korpusu Eksploracyjnego Jedi.
Shara wyłuskała nieco informacji. Statek-Akademia miał na pokładzie w sumie około stu osób w tym dzieci. Mieli zapasy, sprzęt i wszystko co trzeba by zacząć badania okolicy i zabezpieczyć teren. Hendu jednak narzekał na staż ludzi jakich mieli do dyspozycji. Większość była nowo upieczona, zdradził też między słowami, że zakon ostatnio bierze kogo popadnie w szeregi. Wielu z nich przyjętych w nieodpowiednim wieku nie nadaje się by być choćby adeptem, a co dopiero padawanem. To też i tacy delikwenci wcielani byli zwykle do korpusów, po przejściu przez szereg kwalifikacji. A ulubionym korpusem okazać się miał Korpus Eksploracyjny, wedle rzekomego marudzenia Hendu.
- Potrzebujemy kogoś kto na prawdę posiada doświadczenie w terenie. Oni są młodzi i ambitni, ale brak im większego zrozumienia. Dlatego Ciebie kłopocimy tym wyzwaniem jedi Sharo. Zakon jest w trudnej sytuacji, musimy się podnieść i każde ręce nam są potrzebne, nawet jeśli wiąże się z tym ryzyko - mówił Hendu. - Oni są młodzi i sprawiają problemy, ale mają dobro w sercu, brak im jednak dyscypliny, ale szybko się uczą. Oby tylko nie złych rzeczy, bo też i tak idzie. Razem z Cealem jednak poradzicie sobie. - wspomniany rycerz otworzył tym razem oczy, aby wejrzeć w jej. Dostrzegła w nich przebłysk ciekawości, kiedy ten nie utrzymał przedłużonego spojrzenia i zwrócił wzrok na Daugla.
- Dzisiaj nie dokonujemy rekonesansu w głąb tylko zabezpieczamy teren budowy. Nic dla Was. Chciałbym jednak, abyś jutro zjawiła się wcześnie, to zagłębimy się w detale naszych wypraw. Tymczasem zapraszam na pokład naszej Akademii. - Arkanianin wzniósł brwi pytająco.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 16 Sie 2020, o 13:01

Przywitała się uprzejmie z mistrzami, lekko skłaniając głowę i przysiadła do towarzystwa. Zazwyczaj tego typu spotkania bywają strasznie nudne i szczerze mówiąc, przeczucie jej nie zawiodło. Styl mówienia oraz poruszane tematy były dla niej mało ciekawe, choć oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że mają one duże znaczenie przede wszystkim dla ciągłości przetrwania zakonu, zwłaszcza teraz, zwłaszcza w tych ciężkich i niepewnych czasach.
Dwójka Jedi stanowiła intrygującą parę - Hendu był wiekowy, do tego sposób jego mowy był taki, że z powodzeniem mogłaby jego głos wykorzystać jako kołysankę do snu. Patrząc z kolei na Ceala nawet się zastanawiała czy on sam nie przysypia. Mimo to starała się nie wyglądać na zbyt znudzoną, bo mimo wszystko dało się z tych wypowiedzi złożyć pewien obraz sytuacji i wyglądało to co najmniej niepokojąco. Zbieranina? Biorą, kogo popadnie? Oby zakon Sith trzymał się od nich teraz z daleka, bo słabo to widziała. Poza tym nie od dziś było wiadome, że korpusy same w sobie stanowią pewne miejsce dla tych, którym nie do końca się udało szkolenie Jedi. Rozumiała jednak dlaczego potrzebowali wsparcia kogoś bardziej doświadczonego, jak ona sama. Spojrzała prosto w oczy rycerza, gdy ten na nią popatrzył. Lekko się uśmiechnęła, co mogło wyglądać nieco drapieżnie.
- Obecny brak rąk do pracy jest niestety bolesny dla nas wszystkich, a czasy niezbyt łaskawe. Nie tylko w korpusach widać problemy, a fakt, że trzeba szkolić nowych Jedi i to szkolić dobrze przy braku odpowiedniej liczby mistrzów też nie nastraja pozytywnie. Mam nadzieje, że będę mogła okazać potrzebnego wsparcia i z chęcią poznam od środka statek-akademię.
Sama nigdy na takim nie była, owszem uczyła się na statkach, ale miała przy sobie jedynie Daugla, nigdy więc nie doświadczyła kontaktu z innymi młodzikami i nie szkoliła się też w świątyni, która obecnie i tak jest już zniszczona. Mimo wszystko cieszyła ją odmiana i to, że wreszcie mogła zrobić coś więcej, nawet jeżeli z początku zadania, które będą ją czekać mogą być nieco nodne jak na jej nieco narwany charakter.
- Daugl? Przejdziemy się nieco, czy twoje stare kości mają dość? - uśmiechnęła się szeroko.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Nicciterra » 6 Sty 2021, o 21:46

Na uśmiech swojej byłej uczennicy Daugl odwzajemnił się. Wymienił bardzo krótkie i przelotne spojrzenie z Hendu, który też tak jakby choć na chwilę się uśmiechnął lub co najmniej podniósł te swoje kąciki ust do góry. Catharka miała niezłudne wrażenie, że jej mistrz coś uknuł za jej plecami. Pytanie tylko kiedy?
- Sharo, zostanę jeszcze z rycerzem jedi Cealem. Pragnę z nim szerzej obmówić praktyczny wymiar szkoleń szermierki i wymienić doświadczenia. Sithowie dużo czerpią inspiracji z formy siódmej. - Choć wciąż z chytrym uśmiechem wyraził się poważnym tonem, na co wspomniany rycerz kiwnął głową z aprobatą. Hendu zaś serdecznym gestem zaprosił ją do wspólnego spaceru na pokład akademii-statku.

Arkanian nieśpiesznie spacerował w stronę statku. Nieco pochylony do przodu, z założonymi rękoma za plecami. Shara patrząc na niego była pewna, że wiek temu już nie służył.
- Daugl wiele wspominał o tobie w trudnych czasach. Jak tylko mógł - Zaczął, kiedy to wzrokiem skierował się ku nieboskłonom Tython. Nieliczne białe chmury układały się w ciekawe kształty na błękitnym niebie. Jeden z nich przypominał kwiat. - Kiedy jeszcze ledwo ciebie przygarnął. Prowadziliśmy korespondencję. Z początku zapowiadało się, że odeśle ciebie do jednego z korpusu. - Starzec zrobił pauzę, aby Catharka mogła powoli przyswoić sobie wspomnianą wieść - Wojna to kiepski czas na szkolenie jedi. Wątpił. Acz cieszę się, że podołał. - Hendu idąc skierował na chwilę ku niej spojrzenie i uśmiechnął się szczerze. - Dawałaś mu ostro popalić. - Zaśmiał się krótko i pokręcił głową ze swoistym uznaniem.

Gdy już mieli wejść przez szeroką rampę na pokład wielkiego statku, przyczajona grupka małych dzieci wybiegła z niego.
- Mistrzu Heniu! Mistrzu Heniu! - czwórka brzdąców o różnym pochodzeniu i rasie w prostych ciuszkach adeptów otoczyła ich dwójkę. Szaroskóra dziewczynka o dużych oczach i małych głowonogach w pierwszym odruchu wczepiła się w nogę starca i wtuliła z całych sił, zatrzymując Hendu skutecznie od dalszych kroków. Chłopczyk stanął jak wryty, gapiąc się w oczy Catharki, jakby zobaczył coś dziwacznego.
- Dzieci! Dzieci! Gdzie opiekun Steven? - przyjaźnie zapytał arkanianin.
- W messie!
- Chyba znowu ma zły dzień!
- Śpi na stole! I nie chce się bawić! - ochoczo odpowiadały dzieci jedno przez drugie, bez ładu i składu.
- A co z trenerem Utau? - Hendu przekierował uwagę i od razu zobaczył, że dzieci się momentalnie spłoszyły. - Nie poszliście na zajęcia? - Zapytał udając niedowierzanie. Dzieciaki zaś porobiły różne miny i spuściły wzrok - Idźcie migusiem! - Pogonił ręką, ale z szerokim uśmiechem na twarzy, na co dzieciaki chętnie zareagowały i ruszyły pędem z powrotem na statek.
Sam statek prezentował się wewnątrz bardzo dobrze. Wentylacja chodziła cicho. W metalicznym zapachu wnętrza nie wyczuła jakichś zapachów świadczących o nieszczelnościach gdziekolwiek. Hendu pokazał jej jadłodajnie, która wyglądała niczym sala w jakimś pałacu. Obszerne pomieszczenie, gdzie pewnie adepci zasiadali przy ławach niby w ogromnej szkole, która prowadzi internat. Ozdoby jednak były skromne, a wyposażenie przede wszystkim praktyczne. Nic tutaj szczególnie nie odwracało uwagi. Kolejno potem pokazał sale treningowe i począł temat, który czuła, że wisiał już w powietrzu od dłuższego czasu:
- Uczymy najmłodszych w grupach. - Kontynuował kiedy przedstawiał jak to tutaj przebiega. - Trudniej jest jednak z odszczepieńcami i znajdami w grupie. Szczególnie ze starszymi i tymi po przejściach. Sprawiają problemy wychowawcze, niekiedy mają też zły wpływ na resztę. - Rzekł smutno, a Shara wyczuła, że rzeczywiście mistrz Hendu ma jakiś istotny problem. - Staramy się wtedy przypisywać takie osoby do konkretnych jedi, jakby byli padawanami. Żeby mieli więcej uwagi, której potrzebują. Nie jest to jednak takie proste. - Shara już wiedziała dokąd to zmierza, Hendu też i to zauważył, zatrzymał się i uśmiechnął się smutno. - Czy zechcesz rozpatrzeć moją prośbę jedi Sharo? Czy przyjmiesz pod opiekę adeptkę?
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: 3650 BBY - Akt I

Postprzez Saine Kela » 17 Sty 2021, o 19:05

Ciągle miała wrażenie, że jej były mistrz coś knuje, znała go zbyt długo, by nie rozpoznawać jego zachowań. Oczywiście cokolwiek rodziło się w jego głowie, pewnie w jego mniemaniu były dobre i właściwe, ale jak sądziła, niekoniecznie ona sama byłaby z tego powodu zadowolona. Ech... będzie musiała sobie z nim później porozmawiać, jak już wyjaśni się, o co chodzi. Mimo wszystko skinęła głową i podążyła za Arkaninem w kierunku statku akademii. Początkowo szli w ciszy, ale gdy mistrz się udezwał, jej jedna brew powędrowała wysoko w górę. Ciekawe czego jeszcze się dowie o sobie?
- Daugl nie miał ze mną łatwo, doskonale o tym wiem. Miałam już swój wiek i pewien wykształtowany charakter, gdy do niego trafiłam. Trochę minęło, zanim się... hmm... zgraliśmy. Był cierpliwym mistrzem, surowym, ale i na swój sposób troskliwym. No cóż, dobrze, że jednak mnie nie odesłał, nie byłabym teraz tym, kim jestem.
Jak to się mówi, była trudnym dzieckiem. Wier robił swoje, a do tego Shara miała charakterek i wszystko robiła po swojemu i na przekór. Było tak przynajmniej aż do czasu, gdy parę razy się "sparzyła". Poniekąd za to też ceni Daugla - nie próbował jej na siłę poskromić, dał jej czas, by sama doszła do odpowiednich wniosków i czegoś się nauczyła. To podziałało, choć wymagało od niego ogromnych pokładów cierpliwości. Czasami sama się dziwiła, jak sobie z tym radził i szlag go nie trafił. Ona popełniła sporo błędów, co często kończyło się boleśnie, ale wreszcie zaczęła doceniać mistrza i co ważniejsze - słuchać go.
Chciała coś jeszcze dodać, ale po chwili otoczyła ich gromada dzieci. Tylu maluchów jeszcze nigdy nie widziała, nie była do tego przyzwyczajona, ale to, co ją uderzyło najmocniej, to fakt, jak zwracały się one do mistrza Hendu. Widać było, że dzieci za nim przepadały i ogólnie wyczuwała pewną nić wzajemnej sympatii. Czasami żałowała tego, że była odcięta od innych rówieśników i innych mistrzów, trochę przez to ucierpiały jej zdolności do kontaktów społecznych.
W końcu maluchy się rozbiegły, a oni mogli w spokoju kontynuować swój spacer. Shara z zaciekawieniem przyglądała się wnętrzu statku.
- Dzieci są różne, nawet gdyby wszystkie wychowywać od najmłodszych lat, ich charakter prędzej czy później zacznie się różnicować. Dlatego nie da się podchodzić do wszystkich tak samo, tylko potrzebne jest podejście indywidualne. Ale masz racje, przy tej ilości mistrzów, jaką mamy obecnie, jest to pewnie trudne.
Nie znała szczegółów, ale po tym, co powiedział jej Hendu wcześniej mogła się domyślić, co się działo z trudnymi dziećmi. Nawet jeżeli posiadały wysoki potencjał do bycia wyjątkowo biegłymi Jedi, brak możliwości odpowiedniego szkolenia - brak odpowiednich rąk do pracy, sprawiał, że pewnie lądowali w korpusach. Zamiast męczyć się z niewielkim promilem trudnych przypadków, o wiele łatwiej ich odesłać i zająć się tymi, którzy mają i potencjał i odpowiedni charakter. Widać Shara miała dużo szczęścia, że od początku trafiła na jednego mistrza, który całą swoją uwagę pedagogiczną mógł skupić tylko na niej. Na takich statkach jak ten, nie było to po prostu fizycznie możliwe, nawet gdyby wszyscy mistrzowie wykazywali maksimum poświęcenia wobec dzieci. Zawsze coś umknie.
Przymknęła oczy, gdy wspomniał o tych trudach i braku szkoleniowców, bo już wiedziała, do czego będzie on zmierzał. Tak, to właśnie ten przebiegły plan Daugla. Jej były mistrz nie daje za wygraną. Jak nie bezpośrednio, to pośrednio będzie na nią naciskał, by wzięła pod swoje skrzydła padawana. Ale ona nie czuła się na to gotowa. To dużą odpowiedzialność, zwłaszcza teraz, zwłaszcza w sytuacji, w której znalazł się cały zakon.
- Rozumiem, że nie dacie za wygraną, prawda? Mistrz Daugl już długo mi o tym truje. - w jej głosie było słychać niepewność co do niej nie pasowało. - Rozumiem trudną sytuację zakonu, ale nie sądzę, bym była odpowiednią osobą do tego.
Westchnęła, kierując wzrok na bok, by po krótkiej chwili znów spojrzeć na mistrza Hendu.
- Zgoda. Przyjmę pod swoje skrzydła padawana, jeżeli naprawdę jest to takie konieczne. Niezbyt mi się to podoba, zwłaszcza teraz, ale jeżeli w ten sposób, choć minimalnie odciążę działanie akademii, to jestem gotowa to zrobić.
W myślach zaklęła ostro, że się zgodziła o to, że Daugl teraz tym bardziej nie da jej żyć.
Image

Image

GG: 6687478
Awatar użytkownika
Saine Kela
Gracz
 
Posty: 710
Rejestracja: 18 Cze 2013, o 13:04
Miejscowość: Pandarium/Ruda Śląska

Poprzednia

Wróć do Inne

cron