Content

Questy Retrospekcyjne

Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Image

Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Tzim A'Utapau » 25 Wrz 2015, o 12:35

Prolog


Jabiim było dziwnym światem. Mały, niegościnny, położony na Odległej Rubieży, bez specjalnego znaczenia strategicznego, bez wartych uwagi szlaków Nadprzestrzennych. Krajobraz stanowiły albo skaliste pustynie, albo bagna. Ot, miał nieco surowców, miał potencjał, a jego mieszkańcy mogli uchodzić za dobrych, choć nieco nieokrzesanych wojowników.

W Galaktyce było milion miejsc, o które warto było walczyć bardziej niż o Jabiim.

Image



Zgodnie z rozporządzeniem Jego Ekscelencji Kanclerza Palpatine'a planeta Jabiim zostaje oficjalnie uznana za świat sojuszniczy Galaktycznej Republiki pod okupacją wroga. Przed dwoma dniami Alto Stratus, przywódca frakcji Frontu Nacjonalistów dokonał zamachu stanu i wyeliminował przeciwników politycznych z frakcji Lojalistów przy pomocy sił KNS. Naszym obowiązkiem jest niesienie mieszkańcom Jabiim bratniej pomocy, wyeliminowanie sił zbrojnych Konfederacji Niepodległych Systemów, spacyfikowanie sił nacjonalistów oraz ustabilizowanie sytuacji w stolicy, by Lojaliści mogli utworzyć tymczasowy demokratyczny rząd i aktywnie wesprzeć w przyszłości Republikę podczas wojny. Drugim zadaniem jednostki uderzeniowej jest uratowania Senatora Alderaanu.

Sly Moore, doradczyni wykonawcza biura kanclerza, oświadczenie wygłoszone 30 godzin przed katastrofą Wyzwoliciela.


Wy tam, na górze, przydałaby się pomoc!

Alpha-17, dowódca misji ratunkowej, przekaz do Wielkiej Floty Republiki na orbicie, 4 godziny przed katastrofą Wyzwoliciela.


Niech Moc będzie z tobą, mistrzu.

Aubrie Wyn do mistrza Jedi Sirrusa. Kanał nieznany. 30 minut do katastrofy.


Generale, zapewne zapoznał się pan już ze stanem formalnym. Cokolwiek wyobrażają sobie władze, naszym priorytetem w tej chwili jest ewakuacja przedstawiciela Senatu, a dopiero na drugim miejscu utworzenie przewagi strategicznej na Jabiim, tak przekazał zwierzchnik sił zbrojnych, generał Yoda. Senator Organa został jeńcem nacjonalistów, a następnie odbity przez wysłany oddział ARC. Komandosi wraz ze stacjonującymi na planecie jednostkami piechoty zdołali zapewnić bezpieczeństwo dyplomacie przez ostatnich trzydzieści godzin.

Mam obowiązek także przekazać, że WAR oczekuje pełnoskalowego zastosowania prototypów nowych maszyn kroczących typu AT-AT. Testy bojowe pozwolą nam na uzyskanie przewagi w przyszłości oraz wyeliminowanie usterek. WAR wiąże wielkie nadzieje z tym sprzętem. Nie chcę zostać źle zrozumianym, ale proszę mieć świadomość, że projekt AT-AT kosztował Republikę więcej kredytów, niż Jabiim jest w stanie wygenerować jako świat członkowski w czasie stu lat. Senat oczekuje, że inwestycja sektorów Światów Jądra oraz Kolonii zwróci się w formie militarnych sukcesów. W innym wypadku budżet na kolejne operacje może zostać ograniczony. Z perspektywy strategicznej i produkcyjnej jest to istotniejsze niż stabilność Jabiim.

Chwilowo pogoda jest dobra, ale według prognoz ten stan rzeczy szybko ulegnie zmianie. Następna poprawa... dopiero za trzy dni. To znaczy, że musicie utrzymać pozycję. Odnieśliśmy zwycięstwo nad flotą Separatystów, ale nie możemy długo pozostawać na orbicie, ryzykując zostanie zaatakowanymi od tyłu. Mamy powody przypuszczać, że nowa fala okrętów Konfederacji jest już w drodze. Wycofujemy się poza układ i wrócimy za dwadzieścia godzin, by systematycznie przejmować kontrolę przestrzeni nad planetą. Jeśli tylko sytuacja na to pozwoli, zrzucimy wam lądowniki z posiłkami. Pocieszający jest fakt, że skoro my nie możemy się do was dostać, Konfederacja również. Wiatr, kwaśny deszcz i burze magnetyczne - nie wyobrażam sobie gorszego terenu na naziemne działania zbrojne. Cieszę się, że to właśnie wasz okręt zdołał się przedrzeć przez blokadę Separatystów, generale Kenobi. Podobno potraficie wyjść z każdej sytuacji.

Po waszym awaryjnym lądowaniu sporządzilismy mapę taktyczną okolicy oraz przeprowadziliśmy skan. Sześćset kilometrów na północ od położenia Senatora Organy stacjonują lojaliści Jabiim. Jeśli zdołacie zorganizować szybki transport i nawiązać z nimi kontakt, mogą was wesprzeć. Tysiąc dziewięćset kilometrów na północny zachód, nieopodal miasta Choal toczy się bitwa między nacjonalistami a loyalistami. Mam nadzieję, że te informacje okażą się przydatne.

Wyeliminowanie Alto Stratusa może być punktem przełomowym w kampanii. Jego śmierć lub pojmanie utnie więź z Konfederacją i pomoże wyprzeć Separatystów. Proszę się zastanowić, co będzie najlepsze dla Republiki.

Trzy dni, generale Kenobi.

Wulf Yularen bez odbioru.

Wulf Yularen, admirał Wielkiej Floty Republiki, przekaz 20 minut po katastrofie Wyzwoliciela.


Wreszcie jacyś Jedi! Nie to, żebym się stęsknił. Po prostu przyjemnie będzie umierać w towarzystwie starych znajomych. Mam tylko nadzieję, że przywieźliście ciężki sprzęt.

Raport sytuacyjny: porwaliśmy korwetę i prawie udało nam się przedrzeć. Niestety coś w atmosferze nie pozwoliło nam jej opuścić. Teraz, z perspektywy, wydaje się, że lot w polu elektrostatycznym był głupim pomysłem.

Po przyjemnym lądowaniu wybraliśmy najlepszą pozycję, przygotowaliśmy okopy i rozstawiliśmy baterie przeciwpiechotne, standardowe akcje. Dostaliśmy wsparcie stacjonującego pod stolicą oddziału. Senator ma się dobrze, moi bracia przeciwnie. Teraz zostało mi pół batalionu.

Pierwsza fala była do zniesienia, droidy się zatrzymały. Ale później było tylko gorzej. Biorą nas na przetrzymanie. Droidy się nie męczą. Gdyby ruszyli gromadą, byłoby po nas, wyraźnie jednak chcą ograniczyć straty. Zrobiłbym to samo, gdybym miał aż taką przewagę. No, tak samo, tylko lepiej. Ich dowódca polowy to idiota, na nasze szczęście. To chyba jakiś Łowca Nagród. Pokazuje się co chwilę, ale nie rusza do ataku. Widziałem też dwie osoby z bronią Jedi.

Obecnie najbardziej dają się we znaki droideki na północnym zachodzie. Ominęły nasze umocnienia, utworzyły kordon i posuwają się bezlitośnie, metr po metrze. Nie jesteśmy w stanie im nic zrobić z tej odległości, strzelamy praktycznie dla zasady, a kiedy będą bliżej... no cóż, zginiemy. Najpóźniej za dwie godziny będziemy musieli wyjść im naprzeciw i walczyć albo przesunąć się do drugiego okopu, prosto pod ostrzał artylerii. Brakuje mi żołnierzy, więc nawet jeśli wygramy bezpośrednie starcie, będzie to marne zwycięstwo. Tyle z problemów palących.

Z dobrych informacji: utrzymujemy na dystans trzy mieszane bataliony droidów, choć od czasu do czasu wysyłają nam niespodziankę, pająka albo kraba. Dużo tego typu jednostek szwenda się samotnie po okolicy, patrolują potencjalne drogi ucieczki Senatora. Nawet gdyby ich nie było, i tak nie mamy jak się ewakuować, bo nie został nam żaden repulsorowiec. Jeden batalion droidów zatrzymał się poza zasięgiem na południowym zachodzie, chyba ma problem z pokonaniem terenu. Gorzej z czołgami. Większość wali na oślep, może liczą na to, że w końcu trafią. Statystycznie kiedyś muszą, nawet te ślepe droidy mogą kiedyś mieć łut szczęścia. Dwa czołgi utknęły na bagnach. Ale kolejne dwa ustawili na wzgórzu, na wschód od naszej pozycji, są tam też droidy z wyrzutniami przeciwlotniczymi. Czołgi zdjęły paru dobrych żołnierzy, wyczyściły pozycję w okopach i nie pozwalają się wychylać. Jeśli w końcu zniszczą nasze baterie, znów - będzie po nas.

A teraz najgorsza wiadomość. Wysłałem ostatniego ARC na północ. Jabiińscy żołnierze nadciągają wielką gromadą pod wodzą niejakiego Alto Stratusa, lokalnego bohatera wojennego i radykała. Szacunkowo trzy tysiące żołnierzy. Kiepsko uzbrojeni, ale bardzo bitni, zdecydowanie będzie z nimi ciężej niż z droidami. Znają teren i potrafią się po nim poruszać. Mój ARC nie wrócił.

To znaczy, że jesteśmy całkowicie otoczeni, to nie jest przenośnia ani wyolbrzymienie. Mają nas dosłownie z czterech stron. Mogliby nas zgnieść, gdyby tylko chcieli. Jak na moje, wszystko wskazuje na to, że Separatystom nie zależy wyłącznie na Senatorze Organie. Wyglądałoby to jak pułapka, gdyby nie fakt, że nikt w Konfederacji nie mógł wiedzieć o naszym ataku na Jabiim. My sami o tym nie wiedzieliśmy, pertraktacje były obiecujące, a kanclerz podjął decyzję o inwazji dopiero dzisiejszego dnia, w wyniku dojścia do władzy nacjonalistów. Moja misja ewakuacji Senatora była tajna, wiedzieli o niej jedynie najwyżsi szczeblem oficerowie. Mówiąc wprost: wydaje mi się, że to was chcą, a z nas zrobili przynętę. Uważajcie, część droideków oderwała się od głównych sił i zmierza w miejsce waszego lądowania. Pewnie chcą przeprowadzić zwiad albo dopaść was, zanim się zorganizujecie.

Chwila. Udało nam się zlokalizować głównego dowódcę wroga. Znajduje się...


Niebieski pancerz i charakterystyczne blizny pozwoliły poznać, że nadającym holograficzną wiadomość jest Alpha-17, weteran z bitwy o Kamino, znany Anakinowi i Obi-Wanowi aż nazbyt dobrze. Można było mieć jedynie nadzieję, że przekaz się urwał z powodu pola magnetycznego planety, a nie dlatego, że został namierzony i zakłócony przez wroga. Wiadomość została nadana 30 minut po awaryjnym lądowaniu okrętu desantowego Wyzwoliciel na powierzchni Jabiim.

***


Powierzchnia planety. Okolice wraku okrętu desantowego Wyzwoliciel

Kolejne przekazy dawały obraz sytuacji od ogółu do szczegółu. Politycy chcieli Jabiim w celach propagandowych. Lobbyści chcieli przetestować nową broń, Zakon pragnął uratować Senatora, u którego miał silne poparcie. Armia chciała zadać cios Konfederacji, a flota najchętniej uciekłaby w nadprzestrzeń. Alpha-17 chciał wykonać zadanie za wszelką cenę. I nikt, autentycznie nikt, nie liczył się ani z życiem żołnierzy, ani z życiem Jedi, ani nawet z tym, czy z szerszej perspektywy nadchodząca bitwa miała jakikolwiek sens, czy też ten sens jest nadawany sztucznie. Republika i Konfederacja nie będą walczyły o Jabiim dla Jabiim. Będą walczyły na Jabiim, ponieważ gdzieś walczyć muszą.
Alto Stratus, Bail Organa, pokonanie Separatystów. Nie dało się osiągnąć wszystkiego. Nie z tymi marnymi siłami, które przetrwały rozbicie Wyzwoliciela. Generał Obi-Wan Kenobi stracił armię, zanim w ogóle zaczął bitwę. Z trzech wydobytych z wraku kanonierek tylko dwie nadawały się do użytku. Lepiej wyglądała sytuacja z machinami kroczącymi - dobrze zabezpieczone w hangarach przetrwały w ilości pięciu sztuk. Wraz z lekko uzbrojonymi śmigaczami, oddziałem komandosów i grupą AT-XT było to wszystko, co miało wspierać batalion piechoty. No i byli jeszcze...

***


Komandor Anakin Skywalker musiał czymś zająć ręce. Nie był osobą, która dobrze się czuła w bezczynności. Po raz kolejny sprawdził systemy trzeciej kanonierki. Gdyby miał odpowiednie narzędzia i czas, mnóstwo czasu, może nawet zdołałby ją naprawić. Anakin potrafił naprawić wszystko.
Generał Sirrus zdjął hełm kolejnemu żołnierzowi wyniesionemu z wraku, sprawdził puls i stwierdził zgon. Który to już? Setny? Dwusetny? Było coś groteskowego i strasznego w oglądaniu śmierci ludzi o takich samych twarzach. Tak, jak gdyby jedna osoba umierała tysiąckrotnie. Szaleństwo. Obejrzawszy stos ciał, Sirrus mógł się jedynie pocieszać myślą, że na pokładzie Acclamatora nie znalazła się jego padawanka.
Komandor Mak Lotor poczuł, jak na dłoń spadła mu kropla deszczu. Samotna, lekka kropelka zwiastująca nadchodzącą burzę. Wywołała dziwne uczucie mrowienia. Mak Lotor miał zostać pasowany na rycerza dosłownie na dniach. Teraz nie mógł być pewny, czy dożyje długo wyczekiwanego zaszczytu. Kass Tod stanęła za jego plecami, położyła mu dłoń na ramieniu.

***


Obóz Separatystów. Lokalizacja nieznana

Komandor Asajj Ventress raz jeszcze spojrzała na powiększony cyfrowo obraz w makrobinokularach. I uśmiechnęła się szeroko.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Rafael Rexwent » 25 Wrz 2015, o 18:41

Anakin nieco sfrustrowany kolejną nieudaną próbą przywrócenia sprawności trzeciej kanonierce, skierował swe kroki w stronę Obi-Wana. Pogoda była jeszcze przyzwoita, ale to tylko kwestia czasu. Nie trzeba być Jedi, żeby domyślić się, że zbliża się burza, która zamieni powierzchnię tej planety w jedno wielkie bajoro. Teraz grunt pod nogami wydawał się dosyć twardy. Co prawda nie było to bardzo ważne dla ludzi, ale opór gruntu to kluczowy element umożliwiający działanie maszyn kroczących.
-Mistrzu, z tej kupy złomu raczej już się nic nie da zrobić. Chyba, że zabranie stamtąd jakiś zapasów rakiet, bo to się nam może przydać- stwierdził Skywalker, wymownym ruchem pokazując na LAATa. Oczywiście mógłby spróbować to naprawić, ale na to potrzeba czasu, którego na pewno nie posiadają zbyt dużo, więc padawan ten fakt przemilczał.
-Zapowiada się na burzę, co może mocno utrudnić działanie AT-TE i AT-AT, bagna to niezbyt dobry pomysł na ich testy- dodał, widząc Maka Lotora, a chcąc się pochwalić swoimi umiejętnościami taktycznymi.
-Jakie rozkazy? Mam szykować wojsko?- mówiąc to Anakin spojrzał się na swojego mistrza. Nie chciał czekać, chciał jak najszybciej rozgromić Separatystów, stojąc w miejscu nic się nie zrobi. Dlatego oczekiwał z niecierpliwością na polecenia...

:
3
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez BE3R » 27 Wrz 2015, o 13:09

Generał Jedi opuścił pokład Acclaimatora z mieszanymi uczuciami. Zerwana łączność I brak posiłków oraz nieprzyjazne siły tubylców na powierzchni planety nie napawały optymizmem. Z drugiej strony, warunki pogodowe znacznie bardziej szkodziły przeciwnikowi niż organicznej armii klonów. Kenobi nie wierzył jednak w to, że konfederacja wysłałaby tu swoje siły bez odpowiedniego przygotowania. To nie awarie droidów czy opór klonów powstrzymały przeciwnika od zgniecenia oddziału chroniacego senatora. Generał podejrzewał pułapkę.

Równe szeregi klonów ustawiały się powoli na polu przed wrakiem, wzrok mężczyzny bez trudu wyłapywał rannych żołnierzy. Potężne maszyny kroczące również nie próznowały. Dwa AT-AT wywołujac lokalne trzęsienie ziemi przemaszerowały w osłonie swych sześcionogich braci. Nieco dalej ustawiała się Bateria AT-XE. Skrwywajac się w delikatnym bambusowym zagajniku. Za plecami Generała Anakin próbował naprawić jeden z LAAT-ów, heh, młodzieniec nie wiedział kiedy odpuścić. Z drugiej jednak strony był wystarczająco dobry I szalony aby... Zmarszczone czoło Mistrza Jedi wypogodziło się. Czekało go jescze wiele przacy, a czas był esencją... Przeciwnik z pewnością zauważył spadający okręt, nie mogli więc zatrzymywać się tu zbyt długo.

Wezwał dowódcę batalionu klonów, oraz nawiązał łącznąość z klonami dowodzącymi maszynami kroczącymi. Wydał też pierwsze rozkazy. Ranne klony zostały załadowane na pokłady maszyn kroczących zaś ich miejsce zajeli żołnierze desantu. Generała drażniły białe pancerze, widoczne z daleka na błotnistej powierzchni planety. Szybko postanowił temu zaradzić. Pluton za plutonem Piechota klonów przeczołgała się przez pobliską błotnistą kałużę powstałą w jednym z licznych zagłębień. Niewielkie bagienko skutecznie zamaskowało biel Republikańskich pancerzy. Przynajmniej dopóki wszechobecny tu deszcz nie zmyje błota. Zadowolony z efektu wyruszył w stonę oficerów, w jeszcze białych zbrojach oraz towarzyszących im jedi.
Chwilę później stał naprzeciw trójki klonów do której dołączyli Jedi wraz z Skywalkerem.
Nie takiego wejścia się spodziewałem, intel donosi o rozmieszczeniu wojsk separatystów Tutaj, tutaj I w tym rejonie. Dane od Alpha-17 wskazują na znaczną przewagę przeciwnika o ile są wystarczająco dokładne. Na niewielkim taktycznym holoekranie Generał wskazywał poszczególne punkty orientacyjne. CRC-02/570 – dowódca batalionu klonów zwany przez Mistrza Crackiem, spokojnie oceniał sytuację, stojący za nim Kapitan dowodził siłami pancernymi zaś trzecią z odzianych w pancerze postacie stanowił dowódca plutonu komandosów.
– Nie znamy specyfikacji sił znajdujących się na zachód od nas za tym wzgórzem, Podobnie jak, górującego nad terenem operacji wzniesienia. To może stanowić problem.
Klon zabrał głos analizując położenie strategiczne. Obi Wan zachęcał do takiego zachowania doświadczonych oficerów, ich wypowiedzi często mogły zwrócić uwagę na jakiś przeoczony detal. Z drugiej strony nie wszyscy potrafili pogodzić się z faktem że klony myślą.
– Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego też wysłałem dwie pary klonów na speederach. Tak to pańskie jednostki z AT-AT. Informacje które przyniosą pozwolą nam na dokłądniejsze przygotowanie się do uderzenia. Kenobi spokojnie tłumaczył podstawowe zarysy swojego planu.
- Naszą podstawową misją jest odbicie senatora, oraz ewakuacja go w bezpieczne miejsce. W tym celu wyślemy Kanonierki LAAT z komandosami, Za sterami jednej z nich usiądzie mój padawan. Anakin jest świetnym pilotem I z pewnością sobie poradzi. Drugą powinien poprowadzić jeden z was drodzy jedi. Chciałbym aby Mistrz Sirrius dowodził grupą ewakuacyjna. Jeden jedi jest znacznie więcej wart niż setka klonów. Ja zostanę z głównymi siłami I postaram się żeby Separatyści mieli zajęcie. Będziemy się powoli przebijać środkiem niszcząc po drodze wszystko co się da. Jak tylko wrócą zwiadowcy Wyruszamy, nie mamy wiele czasu zatem proszę o wszelkie uwagi zanim będzie za późno. Jakich sił potrzebujecie?

:
6

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez David Turoug » 27 Wrz 2015, o 14:28

Jabiim planeta, która nigdy nie powinna stać się placem żadnej większej batalii, już teraz stała się miejscem śmierci setek klonów oraz tysięcy mieszkańców lokalnej społeczności. Mak przez chwilę wpatrywał się w niespokojny horyzont, gdy na dłoni poczuł subtelny dotyk kropli. Warunki w jakich przyjdzie im się zmierzyć z siłami Federacji Handlowej na pewno nie będą należały do najlepszych, na szczęście wilgoć oraz liczne bagna oraz moczary nie sprzyjały także armii droidów. Chwilowe uczucie niepokoju oddaliło się, gdy Lotar poczuł na sobie dłoń Kass Tod. Mężczyzna zwrócił się ku Zabraczce, odwzajemniając się szczerym uśmiechem. Już od dawna padawan, pełniący na Jabiim rolę komandora, zdał sobie sprawę, że czuje do niej coś więcej, niż tylko przyjaźń. Miał też wrażenie, że ona również odwzajemnia te niewyartykułowane emocje.
- O czym myślisz? - spytała Tod, przenosząc swój wzrok w miejsce, gdzie przed chwilą spoglądał Mak.
- Odpłynąłem na moment ku Alderaanowi, gdzie ćwiczyliśmy wraz z moim mistrzem, podczas ogromnej ulewy. W sumie to ja trenowałem, on stał pod półką skalną. - odparł szczerze mężczyzna - Chodź, generał Kenobi szykuje odprawę.
Oboje stanęli przy stole, na którym znajdował się holoprojektor. Obi-Wan skrzętnie podsumowywał to co już wiedzieli, a od czasu do czasu swoje zdanie dodawał jeden z dowodzących klonów. Przewaga liczebna Federacji na pewno nie napawał optymizmem, jednak sama ilość jeszcze nikomu nie przyniosła zwycięstwa. Być może warto było oddelegować dwóch, a może czterech klonów do znalezienia sił Lojalistów, które mogłyby ich wesprzeć. Oczywiście istniało ryzyko, że zostaną zdjęci albo przez droidy albo przez nacjonalistów Alto Stratusa.
- Mistrzu Kenobi, jeżeli mógłbym coś zasugerować. Proponuję, by Mistrz Sirrus wraz z Anakinem udali się jedną kanonierką odbić senatora, natomiast drugą zabiorę się razem z Kass Tod. Gdybyśmy mieli więcej kanonierek i pewność pogody, można byłoby pomyśleć o wsparciu z powietrza, jednakże w tej sytuacji, dwie LAAT/i nic specjalnego nie wskórają. - rzekł pewnym tonem Mak Lotor - Pytanie tylko czy powinniśmy obrać różne trasy przelotu, by w razie niepowodzenia jednej, dać szanse drugiej załodze czy może będziemy trzymać się razem? Nie mamy też pewności gdzie uda nam się wylądować. Na pokład kanonierek możemy zabrać około trzydziestu ludzi. Komandosi lepiej sprawdziliby się w akcji ewakuacyjnej, niż przy frontalnym ataku.
Padawan spojrzał po zebranych, oczekując jakiejkolwiek reakcji. Zawsze podobało mu się to, że mimo nieporównywalnego doświadczenia i umiejętności Obi-Wan, zawsze cenił sobie zdanie innych, choć ostatecznie to on jako dowódca podejmie decyzję, kto i w jakiej sile ruszy na ratunek senatorowi Bailowi Organie, a kto razem z nim zmierzy się oko w oko z przeważającymi siłami Federacji Handlowej.

:
4
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Tzim A'Utapau » 27 Wrz 2015, o 23:47

Słynny, jabiimski deszcz. Nie było w nim niczego orzeźwiającego. Przytłaczał, utrudniał widoczność, wyziębiał. Płaszcze Jedi stały się ciężkie i krępowały ruchy. Temperatura, wilgoć i wiatr sprawiały, że odruchem stało się przygarbianie, kulenie w sobie, chowanie szyi w ramionach, zasłanianie każdym dostępnym skrawkiem materiału. Członkowie zakonu mogli pozazdrościć lepiej wyekwipowanym klonom, które wydawały się niewzruszone kroplom bijącym o pancerze.
Krajobraz poszarzał, przecinany strumieniami jak holoobraz podczas zakłóceń. Już i tak miękki grunt zapadł się, podszedł wodą i przyjął fakturę gąbki - ilekroć stawiało się krok, spod butów wydobywał się plask. Jedna z AT-XT zawyła serwomotorami, gdy jej noga ugrzęzła w błocie. Klony ostrożnie wydobyły ją za pomocą serii wahań kończyny.
Przynajmniej można było mieć pewność, że Separatystom nie idzie lepiej. Trudno było sobie wyobrazić droidy B2 poruszające się w tych warunkach. Deszcz padał i padał, a kiedy wydawało się, że niebo Jabiim daje z siebie już wszystko, rozpętała się prawdziwa ulewa, przy których sztormy na Kamino wydawały się łagodnymi. Deszcz zadawał fizyczny ból w twarz, jak gdyby nie była to woda, tylko igły. Krople, które dostały się do ust, miały delikatnie kwaśnawy posmak. Drobne zadrapania, które w wyniku rozbicia Acclamatora miał właściwie każdy, szczypały, piekły, podchodziły białą pianą niby podczas dezynfekcji. W dłuższej perspektywie z pewnością nie było to zdrowe. Włosy i ubrania Jedi, mimo że mokre, stały się dziwnie matowe. Deszcz dosłownie wybielał kolory.
Ponoć oberwania chmury na tym świecie potrafiły nieść silne ładunki jonowe, więc maszyny również były narażone. Trudno tylko stwierdzić, czy to atut, czy przeszkoda. Czy Seperatyści przewidzieli ten problem? Wizja wyłączenia przez atmosferę całej armii droidów wydawała się przyjazna, ale nazbyt życzeniowa. Jednym z czołowych reprezentantów Konfederacji była Unia Technokratyczna. Jej naukowcy prawdopodobnie znali metody, by dostosować swoje wynalazki do różnych, również morderczych na skalę Jabiim warunków atmosferycznych.
- Sir, proszę spojrzeć - do Obi-Wana podbiegł jeden z ubłoconych klonów odpowiadających za konwojowanie machin kroczących. - Mamy problem z jedną machiną.
Istotnie, podczas przegrupowania jedna z maszyn naziemnej taktycznej kontroli utknęła w grząskim gruncie. Co ciekawe, cięższa i wyższa AT-AT dała radę przejść dokładnie tą samą ścieżką, dodatkowo ubijając błoto następcom. AT-TE, która nieznacznie oddaliła się od reszty w celu załadunku, zapadła się trzema nogami powyżej wysokości człowieka, gdy powierzchnia, po której stąpała, okazała się zaschłą skorupą, pod którą wesoło gulgotało bagno. Pilot próbował przenieść ciężar na pozostałe kończyny, w efekcie jedynie maszyna się rozkraczyła, osiadła i tonęła, niby żuk złapany w ruchome piaski. Klony nie dysponowały żadnym sprzętem, który mógłby pomóc w wydobyciu wielotonowego, metalowego potwora. Wyglądało na to, że AT-TE utknął na dobre.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Mistrz Ind'yk » 28 Wrz 2015, o 13:20

Mistrz Sirrus nie przejmował się za bardzo pogodą, która ogarnęła tę dziwną planetę. Zbyt wiele już przeżył w życiu, zbyt wiele przeprowadził akcji podczas samych Wojen, żeby taki szczegół mógł wpływać na jego zachowanie i myśli. Szedł wyprostowany, nie czując przemokniętego i ciężkiego płaszcza. Zdawał sobie sprawę tylko z jednego, w razie walki i potrzeby swobody ruchów szybko się go pozbędzie. Z zadowoleniem przyglądał się małemu oddziałowi klonów ARC, który wybiegł ze pokładu statku i od razu zaczął przygotowywać się do akcji. Dowódca Kratos i jego podwładni często wypełniali niewdzięczne misje za liniami wroga, razem z mistrzem Sirrusem lub samotnie. Widząc sytuację panującą na Jabiim, wiedzieli, że czeka ich kolejne zadanie.
Sirrus razem z Kratosem ruszyli na naradę genereła Kenobiego. W ciszy wysłuchali raportu, kolejnych meldunków i starali się zanalizować sytuację. Plan Obi-Wana bardzo odpowiadał mistrzowi Sirrusowi, lubił być blisko akcji, blisko działania, blisko potrzebujących. A Kratos dowodził najodpowiedniejszym oddziałem do takich działań ze wszystkich, którym udało się na razie wyjść z wraku okrętu.
Gdy Kenobi zwrócił się do niego, powoli kiwnął głową.
- Rozumiem- powiedział spokojnie. - Wystarczy mi mój oddział ARC i jedna kanonierka. Oczywiście z padawanem Skywalkerem za sterami, to da nam naprawdę dużą szansę na dotarcie do celu. Problemem wydają się jednak niezidentyfikowane oddziały za pagórkiem na zachodzie. Bambusowy las, który znajduje się na północy od nich mógłby ukryć nas choć na kilka chwil przed północnymi oddziałami. Stamtąd można lecieć prosto na północ, moglibyśmy ominąć północną armię z zachodu. Na bagnach mamy nad droidami wielką przewagę.
- To uzbrojone wzgórze znajdujące się na wschód od pozycji senatora właściwie wyklucza inną drogę dla kanonierek - odpowiedział Sirrus padawanowi Lotorowi. - Dlatego też wydaje mi się, że powinniśmy spróbować polecieć tą samą trasą. Możecie lecieć w pewnym odstępie za nami, może uda nam się odwrócić uwagę droidów od was, a w każdym razie będziecie wiedzieli, co czeka was na drodze. Zgadzam się z padawanem Lotorem, oni także powinni zabrać ze sobą jeden z oddziałów komandosów, to z pewnością wzmocni siły senatora.
- Najważniejsze w tym momencie jest rozpoznanie sił, które znajdują się na zachodzie, mam nadzieję, że zwiadowcy szybko dostarczą nam te informacje. Co jednak, gdy już dotrzemy do sił senatora? Mamy utrzymywać pozycję do czasu, aż dojdzie tam główna armia? Cały ten teren jest okrążony, a dodatkowo im dalej na północ, tym bliżej do sił partyzantów, którą mogą być poważnym zagrożeniem, cała nasza armia może znaleźć się w pułapce.
Czekając na odpowiedzi na swoje pytania i dalsze ustalenia, Sirrus z zadowoleniem usłyszał ciche słowa spod hełmu stojącego obok Kratosa. Dowódca uważnie przysłuchiwał się naradzie, ale przygotowywał także swój oddział do akcji. Mistrz Jedi wiedział, że komandosi szybko zaczną przygotowywać do drogi obie kanonierki.


:
5
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez BE3R » 28 Wrz 2015, o 23:02

Obi wan z niepokojem patrzył na wykonującą jakieś dziwne manewry maszynę kroczącą. AT-TE nagle przechylił się grzęznąc w bagnie i przerywając naradę. Generał poprosił o chwilę przerwy po czym udał się w stronę grzęznącej maszyny w towarzystwie klona który poinformował go o wypadku. Jedi przez chwilę oceniał sytuację. Utrata maszyny byłaby bolesnym ciosem. Rozmiar nie ma znaczenia...

Mistrz otworzył się na moc, spoglądając na tonącą w bagnie maszynę, czuł delikatne wibracje tak jak zawsze gdy jego ciało i umysł koncentrowały się maksymalnie. Był gotów, Olbrzymi kształt machiny wojennej drgnął a skupione spojrzenie Kenobiego było nieobecne, klony stojące nieopodal zatrzymały się obserwując niezwykłe widowisko.

:
3
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Tzim A'Utapau » 28 Wrz 2015, o 23:38

Powierzchnia planety. Okolice wraku okrętu desantowego Wyzwoliciel

Dwa klony stanęły za plecami Kenobiego, gdy AT-TE został żelazną wolą dźwignięty z bagna dość, aby wyjść o własnych siłach.
- Widziałeś kiedyś coś podobnego? - zapytał CRC-02/570, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Raz. W armii generała Yody - odpowiedział dowódca komandosów. Wskazał kciukiem grupę Jedi przy kanonierkach. - W tej chwili cieszę się, że są po naszej stronie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


Pomysłowość dowódców Jedi w ciągu roku Wojen Klonów stała się przysłowiowa na całą galaktykę. To właśnie niestandardowe strategie, czasem nieco ekscentryczne, czasem wprost nieracjonalne, pomogły odnieść Republice szereg zwycięstw w pierwszych tygodniach konfliktu.
Klony wykonywały polecenia bez szemrania. Idealnie. Jak... droidy? Nie, lepiej. Ich zgranie robiło wrażenie. Nawet taki rozkaz jak ubrudzenie pancerzy został wykonany z komputerową precyzją. Batalion podzielił się na drużyny. Szeregi klonów wystawiły przed siebie karabiny pod odpowiednim kątem; jeden żołnierz był w stanie truchtem zebrać broń całego plutonu w czasie dosłownie czterech sekund, by później ją oddać w niespełna dwa razy dłuższym.
Pierwszy zwiad, wysłany na północny wschód, wrócił dosyć szybko. Dwóch żołnierzy siedziało na jednym speederze.
- Straciliście speeder? - zapytał Crack.
Klony zeszły z maszyny i zasalutowały.
- Nie, sir. Melduję, że nikt nas nie zauważył - powiedział ten, który kierował. Chyba dało się wyczuć w jego głosie dumę. A może to tylko wyobraźnia słuchaczy barwiła głos żołnierza. Sto procent sukcesu nie oznaczało dla Kaminoan, nieludzkich perfekcjonistów, niczego ponad normę. Taki standard wpojono klonom podczas szkolenia. Sto procent - norma.
- Musieliśmy porzucić jeden repulsorowiec, ponieważ... po prostu przestał działać, sir - dodał drugi zwiadowca. Tak jak jego brat mógł czuć dumę, tak on mógł czuć wstyd, chociaż nie był winny usterki swojej maszyny. - Na północno-wschodnim wzgórzu znajduje się duży batalion droidów. Tysiąc B1, koło trzystu B2, paręnaście droidów innego typu. Brak ciężkiego sprzętu, sama piechota. Nie widzieliśmy dowódcy. Po drodze minęliśmy także pułk żołnierzy nacjonalistów. Tysiąc mężczyzn. Większość wyposażona w broń białą.
- To oczywiste, że nacjonaliści mają nam uderzyć na tyły - zsumował Kapitan artylerii. - Nasz frontalny atak by ich zmiażdżył.
- Tak, sir, są gotowi, by za nami ruszyć. Z kolei droidy na wzgórzu wydają się statyczne. Jest jeszcze coś. Podczas zwiadu przechwyciliśmy komunikat. Zdążyliśmy włączyć rejestrator na czas. Wszelka komunikacja tutaj niesie się jak echo.

***


Nagranie

- Gdzie jest Durge? - zapytał zachrypnięty, kobiecy głos.
- Durge to wariat - odpowiedział poważnie grobowy głos męski. Obi-Wan go znał, ale nie był w stanie stwierdzić, do kogo należy. Był spokojny, zimny, ale złowrogi. Ponadto nie było w nim ani odrobiny respektu do kobiety. - Gdy dowiedział się, że Jedi przylecieli senatorowi na ratunek, zostawił swój batalion, zdemolował czołg i zniknął na bagnach. Jego kretyńskie rozkazy omal nie wprowadziły nas pod ostrzał baterii przeciwpiechotnych.
- Więc gdzie jest teraz? - zniecierpliwiła się kobieta.
- Nie wiem. Szukaj go sobie, jeśli chcesz. Chyba ruszył w kierunku okopów. Mam poważniejsze zmartwienia. Droidy... to jakiś żart... one rdzewieją.
- Wat Tambor zapewniał, że mogą przetrwać na Jabiim co najmniej miesiąc.
- Więc niech radny Tambor przyleci i sam zobaczy, ile jest wart jego sprzęt.

***


Sztab Kenobiego

- Zatem to są dowódcy Separatystów - wywnioskował Crack. - Ta kobieta, Ventress, musiała być blisko, od niej wychodziło połączenie. Jest na jednym ze wzgórz. Na północy Alto Stratus. W centrum ten nazywany Durge'em. I jeszcze mężczyzna, który rozmawiał z kobietą. Razem czworo.
Drugi zwiad, zachodni, nie wracał niepokojąco długo. Mógł zostać pochwycony albo podobnie jak pierwszy miał problem ze sprzętem. W każdym przypadku wysłanie dodatkowych repulsorowców nie wydawało się rozsądne. Klony nie przerwałyby ciszy radiowej, gdyby odniosły sukces, być może właśnie w tej chwili maszerowały na powrót do wraku Wyzwoliciela. A może były w niewoli i zadawano im pytania o dokładne siły grupy ratunkowej.
Obi-Wan znał już mniej więcej dokładnie siły przeciwnika. Choć nie otrzymał raportu z zachodniego wzgórza, kalkulacje dzięki meldunkowi admirała Yularena i raportowi Alphy-17 pozwoliły szacować następny batalion. Razem siedem, wraz z tymi, których położenie już znał. Wszystkie mniej więcej równej wielkości, trzon stanowiły zwykłe droidy bojowe wspierane przez kilka setek lepszego modelu, plus pająki i kraby. Ostatnią niewiadomą pozostawała gromada Separatystów na północnym zachodzie. Oraz odpowiedź na pytanie, dlaczego te siły tak bardzo oddaliły się od reszty. Czyżby to miała być tajna broń Separatystów?

***


Grupa ratunkowa

Mak Lotor przyglądał się dyscyplinie republikańskiej armii. Czy istniało szkolenie, które mogło przygotować na coś podobnego? Mak słyszał, że Wojny Klonów sprowadziły na Ciemną Stroną już wielu Jedi, w tym najbardziej zasłużonych dla Zakonu mistrzów. Gniew rósł, gdy na polu walki traciło się przyjaciół, a nadzieja umierała wraz z cierpieniem niewinnych. I był jeszcze jeden aspekt, jedna pokusa, nieco subtelniejsza. Poczucie władzy. Oto Mak Lotor, wciąż padawan, wychowany w Świątyni zgodnie z zasadami czystości ciała i umysłu; bez własności, bez przywiązania do dóbr, nauczony by służyć, otrzymał nagle daleko idącą władzę.
Jako komandor Mak Lotor przestał być sługą. Stał się władcą. Mógł jednym słowem żądać, by za niego umierano. Czy mu się to podobało?
Anakin Skywalker doskonale odnajdywał się w tym wcieleniu. Inni padawani niekoniecznie. Anakin czerpał pełnymi garściami ze swej sławy, mówiono o nim w Holonecie, słyszał o nim właściwie każdy młodzik w Świątyni, znali go politycy, sam kanclerz miał się wielokrotnie dobrze o nim wypowiadać. Był praktycznie Jedi celebrytą. W czym właściwie był lepszy od Lotora? Czy był lepszym Jedi? Nie, raczej nie. A jednak o Maku Lotorze raczej nikt nigdy nie usłyszy. I w gruncie rzeczy nikt się nie będzie przejmował jego losem. Poza jego mistrzem i Kass Tod.
Jedi byli Strażnikami Pokoju i gwarantem demokracji. Wojna z samego założenia nie była demokratyczna, rodziła potrzebę dominacji jednych nad drugimi, bo tylko to gwarantowało porządek. To właśnie dlatego przed wiekami przeprowadzono reformy, które odebrały Rycerzom Zakonu tytuły i wpływy, zamieniły bogate stroje oraz pancerze na proste szaty. Wojny Klonów były krokiem wstecz w historii Zakonu Jedi, utratą wszystkiego, na co pracowano w pokoju. A co będzie po nich? Czy Jedi, którzy poczuli smak władzy, zechcą znów ją oddać? Jak daleko mogli się posunąć strażnicy Republiki, by ja chronić? I kto miał strzec strażników, gdyby zatracili się w swej misji?
Jedi szukają zawsze punktu równowagi w swoich decyzjach, nie operują na skrajnościach. Tylko Sithowie posługują się absolutami. Na wojnie jednakże absoluty były konieczne. Fakt, że Kenobi potrafił jednocześnie być Mistrzem Jedi i generałem, nie zaniedbując żadnej z tych dwóch ról, czynił go wyjątkowym. Byli tacy Mistrzowie jak Mace Windu, którzy słynęli z twardego pragmatyzmu i role wojskowe przyjęli bez sprzeciwu, choć niekoniecznie chętnie, a następnie doskonale się w nich odnaleźli. Byli tacy, jak na poły legendarna Mistrzyni Fay, która odmówiła jakichkolwiek stanowisk, nie przez brak zdolności, a przez pokorę.
I był właśnie Kenobi.
Mak Lotor nigdy dotąd nie uczestniczył w bitwie. Mógł jednak być pewny, że chrzest bojowy na zawsze go odmieni. Z nikogo musi stać się kimś. Kimś takim jak Kenobi, na przykład. Ciekawym było, kim w takim razie stanie się Anakin.

***


Podczas prac przy jednostkach LAAT nastąpiła chwila, podczas której Skywalker wraz z komandosami po raz ostatni testowali podzespoły i czytali rejestry dotyczące pola elektrostatycznego ze skanerów. To właśnie wtedy Kass Tod zbliżyła się do mistrza Sirrusa i jakby odgadując wcześniejsze myśli Lotora zapytała pozornie niefrasobliwie:
- Mistrzu, wierzysz w historię o wybrańcu?
Każdy w jakiejś wersji usłyszał o opowieść o tym, jak Skywalker trafił do Zakonu. I mimo starań Rady Jedi, każdy niemal padawan znał też tezę, że Anakin może być bohaterem z przepowiedni, który przywróci równowagę w Mocy. Cokolwiek to miało oznaczać.
Sirrus znał wielu utalentowanych padawanów. I naturalnie znał również nieco lepiej kwestię przypowieści o Wybranym. Co więcej, istniała nawet jakaś grupa Jedi, która dopatrywała się mitycznego Wybrańca w jego własnej padawance, Aubrie Wyn. Faktem było, że Aubrie miała ogromny talent w rzadkiej zdolności nawet u Jedi, potrafiła wykorzystywać Moc do uzdrawiania, a Mace Windu prowadził jej dodatkowe szkolenia. Jej talent i ogromny potencjał w Mocy otwierały jej prostą drogę do Najwyższej Rady Jedi w przyszłości. Niektórzy byli z góry przeznaczeni do wielkich rzeczy.
A więc, czy Sirrus wierzył w tę historię?

***


Obie kanonierki zostały przygotowane do startu, a ich jak najszybszy wylot zwiększał szanse przetrwania sił Alphy-17. Czujniki kanonierki, na pokładzie której znaleźli się Sirrus i Anakin, wskazały na pierwszą silną falę elektromagnetyczną w atmosferze. Do Sirrusa należała decyzja, czy grupa ma wystartować natychmiast, czy czekać kolejny cenny kwadrans, który gwarantował nieznaczne poprawienie pogody. Jeśli LAAT rozbije się po kilku setkach metrów, grupa ratunkowa spadnie za liniami wroga i zamiast być akcją ratunkową, sama będzie potrzebować ratunku. Lot teraz mógł być samobójstwem. Lot później mógł być zabójstwem senatora.

***


Obóz Separatystów

Czarno odziana sylwetka Rattatakanki stanęła przed droidem pająkiem służącym za mobilny holoodbiornik dalekiego zasięgu. Szaty kobiety kontrastowały z trupią bladością jej skóry. Holoodbiornik zaskrzeczał.
- Komandor Ventress? Słyszysz mnie?
- Nie mam wizji - odpowiedziała Ciemna Jedi. - Tylko dźwięk.
- Wystarczy.
Rozmówca chciał szybko dodać coś jeszcze, ale przerwał mu atak kaszlu.
- Jak... plan?
- Przylecieli Jedi. Jest wśród nich młody Skywalker.
- Doskonale... Tak jak przewidział Hrabia Dooku. - Kolejny atak kaszlu. - Opanowałem sytuację w stolicy. Lojaliści się rozpierzchli. Ale nie mam żadnego środka szybkiego transportu. Będę u was najwcześniej za dwa dni. Dooku przekazał co do chłopaka specjalne polecenia. Chętnie wreszcie zobaczę, ile jest wart słynny Wybraniec.
- Czekamy z niecierpliwością. Co z resztą Jedi?
Chwila ciszy. Dwa kaszlnięcia.
- Zabić.
Ventress uniosła dłoń, by dać droidowi znak zakończenia przekazu. Zawahała się w ostatniej chwili.
- Generale...
- Tak, komandor Ventress?
- Naprawdę powinien pan coś zrobić z tym kaszlem.
- Pilnuj swoich spraw, Ventress.
Asajj skrzywiła się jadowicie.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez David Turoug » 29 Wrz 2015, o 14:10

Nim narada dobiegła końca, została przerwana przez komunikat o maszynie, która ugrzęzła na bagnach. To co wydarzyło się w przeciągu następnych minut, robiło wrażenie praktycznie na wszystkich. Począwszy od zwykłych klonów, przez komandosów, po obecnych Jedi. Obi-Wan Kenobi siłą woli, dźwignął AT-TE, jakby ten miast kilku ton, ważył co najwyżej kilkadziesiąt kilogramów. Jedyną oznaką wskazującą, że Mistrz wykonał spory wysiłek, była delikatna bruzda na czole i nieco pochylone brwi. Być może gdyby nie deszcz, obserwatorzy dostrzegliby na twarzy legendarnego generała kropelki potu. Lotor choć był oddany sprawie Jedi, nie wyobrażał sobie by potrafił dokonać czegoś takiego jak opiekun Skywalkera. Może wspólnymi siłami z Kass Tod coś by wskórali. Na zajęciach z Yodą, prowadzący zawsze podkreślał, że rozmiar się nie liczy, a wszelkie ograniczenia powstają w głowach. Nie było jednak czasu rozpływać się nad wyczynem głównodowodzącego, należało wrócić do odprawy. Na moment bliska sercu Maka, Zabraczka, skierowała się ku Sirrusowi, by zamienić z nim kilka zdań. Następnie powrócili na swoje miejsca, by kontynuować naradę.
Mak zaniepokoił się, iż zwiadowcy, którzy mieli zrobić rozpoznanie na zachód od ich pozycji, jeszcze nie wrócili. Standardowo w takim czasie, powinni zdążyć nawet na piechotę, gdyby ich speeder uległ awarii. Coś musiało ich zatrzymać i na pewno nie było to korzystne dla grupy ratunkowej. Z dotychczasowych danych wynikało, że przyjdzie im się zmierzyć z kilkoma tysiącami droidów B1, kto wie czy też nie koło tysiącu B2. Do tego dochodziły wszelkiego rodzaju inne maszyny wojenne. Powagi sytuacji dodawał fakt, iż wśród armii Konfederacji, czy raczej Unii Technokratycznej, znajdowała się ciemna Jedi - Asaj Ventress. Rattatkanka zdążyła już zdobyć złą sławę, dzięki swemu zdecydowaniu, bezwzględności i braku respektu wobec kogokolwiek.
- Mistrzu, strata każdego klona jest nam nie na rękę, mimo to nie powinniśmy czekać aż wrócą ze zwiadu. Mam przeczucie, że pogoda w najbliższym czasie lepsza nie będzie, a wręcz przeciwnie. Mój oddział komandosów, któremu dowodzi kapitan Somua zgłosił, że są gotowi do lotu. Kanonierka mistrza Sirrusa i Anakina także jest gotowa. - rzekł zdecydowanym tonem Lotor, ciaśniej opatulając się płaszczem, chroniąc głowę przed zacinającym deszczem - Korzystając z okazji, chciałbym także zwrócić uwagę, że na Jabiim są jeszcze ludzi, którzy nam sprzyjają. Przed awarią Acclamatora, dostaliśmy informacje o ponad tysiąc osobowej grupie uzbrojonych Lojalistów, niestety problem w braku łączności. Choć nie zdążą już na rozpoczęcie bitwy, to w późniejszym czasie mogą stanowić dla nas pokaźną siłę. Coś w rodzaju odwodu. Przyłączam się także do pytania, czy lecimy tą samą trasą w niewielkim odstępie czasowym, czy może próbujemy innego rozwiązania?

:
5
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Rafael Rexwent » 29 Wrz 2015, o 20:31

Anakin, po ostatecznym sprawdzeniu sprawności podzespołów, wyprostował się i lekkim krokiem ruszył w stronę mistrza Sirrusa. Zauważył, że Kass Tod pytała o coś generała, jednak był za daleko, aby cokolwiek usłyszeć. Zresztą nie obchodziło go to zbytnio. W głowie myślał sobie, że gdyby nie jego umiejętność pilotażu, mogłoby być z nimi krucho. Podmokły już nieco grunt i lejący się z nieba deszcz zdawały się nie robić na nim żadnego wrażenia. Skywalker cały już się gotował do przyszłej walki, nie mógł się doczekać, kiedy w końcu się zacznie. Ale nawet tak naładowany adrenaliną Jedi jak on, nie mógł nie zauważyć nieciekawych warunków pogodowych, które znacznie utrudniały zadanie bezpiecznego dotarcia do celu.

-Cerber, przygotuj ludzi- rzekł do kapitana, który stanął tuż obok niego i czekał na rozkaz. Jabiimski deszcz stukał o zbroję klona, powodując lekkie matowienie jej czerwonych emblematów, świadczących o wysokim stopniu ich posiadacza.
-Podzielcie się po dwudziestu na kanonierkę. Oczywiście twoi żołnierze i ludzie Kratosa lecą ze mną i mistrzem Sirrusem-dodał, chcąc wyjaśnić wszystko do końca- weźmiecie "Sweet Lady", zrozumiano?- spytał na ostatku, wskazując przy tym na jedną z kanonierek. Standardowy biały kolor desantowców drażnił młodego Skywalkera, podobnie jak Obi-Wana kolor pancerzy klonów. Tylko że w przypadku LAATów nie było za bardzo jak zamaskować tej barwy. To co wyróżniało kanonierkę, którą mieli lecieć Anakin i Sirrus, był malunek Twi'lekanki na lewej burcie statku, w skali 1 do 1. W odpowiedzi klon zasalutował i ruszył w stronę swych braci, przekazać meldunek, a młody padawan przez nikogo już nie niepokojony dotarł do stojącego Sirrusa.

-Mistrzu, możemy startować. Wydałem odpowiednie polecenia klonom, tylko że na każdą kanonierkę przypada jeszcze 9 miejsc wolnych, co łącznie daje osiemnaście. Czy nie warto zabrać kilka zwykłych piechurów o DC-15A?-wypowiedział niemal jednym tchem Skywalker, oczekując na opinię Generała.

:
1
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez BE3R » 4 Paź 2015, o 18:30

Nikt nie wiedział jak wiele kosztowała generała ta demonstracja siły. Sam Obi Wan był przekonany, że postąpił tak jak powinien. Utrata maszyny byłaby dużym osłabieniem, a równocześnie udało mu się podnieść morale rozbitków. Niestety na wyciągnięciu AT-TE skończyły się dobre wiadomości. Patrol, na którym najbardziej mu zależało, nie wrócił. Zmieniało to diametralnie plany generała.

– Z przechwyconej transmisji wynika, że mamy do czynienia z niezwykle groźnymi przeciwnikami i nie mam tu na myśli droidów. – Obi Wan pochylił się jeszcze raz nad holoekranem, wysłuchując sugestii swoich towarzyszy. – Wiedzą, że tu jesteśmy i z pewnością przygotowali się na nasze przybycie. Nie wiedzą tylko jakimi siłami dysponujemy, mają też swoje kłopoty z droidami. W tej sytuacji najgroźniejsza jest siła żywa przeciwnika. Rojaliści. Twój plan mistrzu Sirrusie jest dobry i przemyślany. Zgadzam się abyś leciał z Anakinem, sądzę jednak, ze większe szanse będą miały dwie kanonierki lecące równocześnie niż pojedyncza maszyna.
Generał przełączył kilka ustawień mapy wskazując na rozstawienie sił nieprzyjaciela I dodając do tego własną animację. Chwilę później wyjaśnił kulisy całego swojego planu.
– Nie mamy zbyt dużych możliwości manewru, a posiłki będą w bliżej nieokreślonej przyszłości. Pozostaje nam zatem przechytrzyć dowódców konfederacji. Zarówno Assaij, jak I Stratos są żądni krwi. Durge, o ile to on nie stanowi zagrożenia jako dowódca, jednak nie możemy lekceważyć jego umiejętności bojowych. Ten łowca nagród może mierzyć się z rycerzem Jedi. – Obi Wan popatrzył znacząco na swojego młodego padawana. – Żadnych ataków w pojedynkę oraz innych nieprzemyślanych akcji, ten gość jest naprawdę niebezpieczny.
Głównodowodzący wrócił do przedstawiania planu.
– Najważniejsze jest odbicie senatora, jego ewakuacja jest na drugim miejscu, niemniej musimy ją rozważyć, podobnie jak brak wsparcia z orbity. Jestem pewien, że górujemy nad nimi wyszkoleniem i siłą ognia, nadal potrzebujemy pozycji obronnych. Tutaj I tutaj. – Wskazał na wzgórze na zachodzie oddzielone bagnem i rozpadlinami. Górujące nad całą okolicą było doskonałym punktem obronnym I ewakuacyjnym. Podejścia do wzgórza od północy chroniło bagno, zaś od wschodu i zachodu głębokie wąwozy. Generał kontynuował.
– Musimy zająć to wzgórze i je umocnić. Z niego możemy nie tylko się bronić ale I ostrzeliwać nieprzyjaciela. Tam się wycofamy, po tym jak przebijemy korytarz do klonów Alpha-17. W tym celu dokonam dywersyjnego uderzenia 2 AT-AT oraz kompanią klonów wspieraną przez 3 AT-TE na pozycje Separatystów znajdujące się na wprost nas. Resztę sił podzielimy w następujący sposób. Kompania piechoty zastawi pułapkę na skraju bambusowego lasu czekając na ruch przeciwników za zachodnim wzgórzem, zaś dwie dziesiątki klonów komandosów ruszą na zachód obchodząc Bagno od południa i wdzierając się na wzgórze. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem Moździerze AT-XT zrobią resztę roboty anihilując separatystów. Na prawym skrzydle konieczne będzie opóźnienie postępów separatystów. Teren jest niedogodny, dlatego wyślemy tam dwie kompanie klonów ze wsparciem kilku AT-XT, muszą się utrzymać tylko do momentu zniszczenia sił przeciwnika za wzgórzem zachodnim. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to proste, dlatego użyjemy podstępu.
Generał zwrócił nagle uwagę na pakujących się do kanonierek komandosów. Nie trzeba było być ekspertem żeby stwierdzić, że nie będzie komu obchodzić zachodniego wzgórza. Szybko wyszło na jaw czyj to rozkaz.

– Ani, na prawdę chcesz lecieć maksymalnie obciążoną kanonierką w taką pogodę? Myślałem, że odciążysz je maksymalnie przed startem. Z resztą w tej kwestii ostateczny głos należy do Mistrza Sirrusa, to on dowodzi operacją powietrzną. Wracając jednak do tematu. Przechwycona transmisja wskazuje na jedno, mają problemy z koordynacją, a ich wywiad nie jest najlepszy. Dlatego my też pozwolimy im przechwycić transmisję. Uważacie, że co powinno się na niej znaleźć? Anakin wraz z klonami uderzający na wschodnie wzgórze. Przy wsparciu oddziałów komandosów i zrzutu z orbity, który ma pojawić się w odpowiednim czasie? A może Obi Wan Kenobi uderzający najkrótszą drogą w kierunku rozbitej korwety, bez wsparcia z powietrza i artylerii byłby apetycznym celem? Czy może dywersyjny atak kanonierek i piechoty na zachodnie wzgórze mający na celu odciągnięcie uwagi od głównego uderzenia na wzgórze wschodnie I przejęcie kontroli nad dominującym elementem terenu? Słucham waszych propozycji.

W czasie gdy Generał kończył przemowę, klony zgodnie z jego rozkazami przeformowały się dzieląc na trzy grupy bojowe, zaś maszyny kroczące ustawiły w formacji, tym razem uważając na bagienne tereny. Wszystko było gotowe do wymarszu. Został jeszcze tylko problem dywersji.

:
6


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Mistrz Ind'yk » 5 Paź 2015, o 21:23

Mistrz Sirrus patrzył na wyczyn Kenobiego z dużą dozą podziwu. Nie był on jednak wywołany umiejętnościami jego kolegi związanymi z Mocą, a jego wyczuciem podwładnych i ich morale. Klony i padawani od razu jakby wyprostowali się i zapomnieli o spadającym na ich głowy deszczu i mrozie. Jedna uratowana maszyna i kilka setek sprawniejszych żołnierzy - tej statystyce nie można było się oprzeć. Sirrus skinął głową z cichą aprobatą w stronę głównodowodzącego.
Zupełne inaczej miał zamiar zwrócić się do jego podopiecznego, jednak i w tym ubiegł go Kenobi.
- Nie będziemy brać pełnej załogi, padawanie Skywalker, zostawimy także dwa oddziały szturmowe razem z główną armią. Razem z nami pierwszą kanonierką poleci oddział Kratosa, drugą kanonierką polecą padawani Kass Tod i Lotor z drugim oddziałem. Mamy lecieć z akcją ratunkową, ale na nic zda nam się strata tak wielkich sił od jednego strzału, a w miejscu, w którym znajduje się senator nie utrzymalibyśmy się nawet z całą armią. Musimy liczyć na siły mistrza Kenobiego lub szybką ewakuację w przypadku bardzo neikorzystnej sytuacji.
Słuchając planu Kenobiego Sirrus skupiał się na możliwości polepszenia ruchów wojsk. Sam specjalizował się raczej w akcjach małych grup, operował raczej z oddziałami szturmowymi, więc liczył na strategię głównodowodzącego. Przyjrzał się kolejnemu zamieszaniu wokół kanonierek, spod których oddelegowano właśnie dwie drużyny klonów, które pobiegły wykonywać rozkazy Kenobiego. Po chwili stojący obok niego Kratos odezwał się z krótkim i zwięzłym komunikatem.
- Obie kanonierki są gotowe, załoga na stanowiskach, drużyny ARC również, sir.
Sirrus kiwnął głową, słuchając ostatnich słów Kenobiego. Plan z wysłaniem fałszywego przekazu wydawał się być dobry, jednak zwrócił mu uwagę na coś innego. Jeśli mistrz Jedi wymyślił taką dywersję, czemu nie miała tego zrobić także mistrzyni kłamstwa i oszustwa z Sithów? Niestety sprawdzenie tej teorii czekało ich dopiero na polu walki.
- Polecam nie używać w meldunkach ataku kanonierek w innym kierunku, niż ten już obrany. Wylatujemy za kilka minut, szybko zrozumieliby, że ich oszukaliśmy. Zbyt naciągane wydaje się także wsparcie z orbity, powinniśmy raczej nadać komunikat o jakimś pozbawionym szansy powodzenia, ale pełnym poświęcenia ataku prowadzonym przez Jedi. - tutaj Sirrus uśmiechnął się nieznacznie. - Podobno za takich biorą nas powoli w Galaktyce.
Słuchając innych propozycji mistrz Sirrus przygotowywał się mentalnie na czekający ich lot i walkę. Niezależnie od tego, co czeka ich za zachodnim pagórkiem i jak daleko uda im się dolecieć, Jedi miał zamiar wywalczyć drogę do senatora i wypełnić misję. Wiedział też, że jego oddział ma to samo nastawienie.
- Dobrze, - powiedział szybko po naradzie do trójki padawanów. - wyruszamy. Lecimy dwoma kanonierkami obok siebie, to zwiększy szansę na przelot chociaż jednej maszyny. Jeśli jedna z maszyn zostanie zestrzelona, druga ma kontynuować misję. Lecimy na północ od zachodniego pagórka, staramy się trzymać na południe od bambusowego lasu - to ochroni nas przed zauważeniem przez północną armię. Nie wiemy, jakie siły znajdują się na południu, więc ta droga może się zmienić, staramy się jednak utrzymać jak najdłużej poza wzrokiem głównej armii. Za lasem lecimy w stronę zachodniego wzgórza i odbijamy na północ dopiero przy jego stokach. Mamy przelecieć pomiędzy batalionami droidów, jednak bliżej tego zachodniego, który nie posiada artylerii. Tam liczmy na naszą szybkość i trudności w poruszaniu droidów na bagnie. Dalej już prosto do sił senatora.
Tutaj zawiesił na chwilę głos.
- Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ten plan może zmienić się w kilka sekund po wystartowaniu, jednak starajmy się go trzymać. Odległość nie jest duża, liczy się więc szybkość i zaskoczenie. Ogień otwieramy dopiero, gdy zostaniemy zauważeni. Pierwszą kanonierkę poprowadzi padawan Skywalker, drugą padawanka Tod, niezależnie od tego, co się stanie, jeśli będziecie mieli szansę, macie dolecieć do sił senatora i je wspomóc. Potem czekać na rozkazy od generała Kenobiego. Siły, które zostaną zestrzelone lub rozdzielone, mają starać się dotrzeć do najbliższych oddziałów naszych armii - czy to na południu, czy na północy. Nie szarżować - tutaj spojrzał wymownie na Skywalkera. - mamy konkretny cel i od tego, jak go wykonamy zależą życia.
Sirrus spojrzał na padawanów, którzy stali przed nim. Dawno już wyzbył się myśli, że tacy jak oni nie powinni znajdować się na polach bitew. Teraz także nie czuł litości czy żalu, liczył tylko na ich odwagę i mądrość. Jeśli zdadzą się na Moc, powinni dokonać tego dnia bardzo wiele bardzo ważnych czynów. Po tej przemowie mistrz Jedi skinął przysłuchującym się odprawie dowódcom oddziałów szturmowych i wskoczył na pokład pierwszej kanonierki. Kratos stanął obok niego, nie patrząc nawet w stronę swoich żołnierzy. Obaj wiedzieli, że tamci byli gotowi i czekali tylko na start.

:
4
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez David Turoug » 11 Paź 2015, o 11:19

Nadszedł czas działania, do którego starał się nakłonić co raz mocniej padający deszcz i pogarszające się warunki atmosferyczne. Mak po raz kolejny zadumał się, jak można było dopuścić do sytuacji, w której planeta taka jak Jabiim, staje się areną stosunkowo dużej bitwy. Po raz kolejny Republika nie stanęła na wysokości zadania. Na przestrzeni kilku tysięcy lat, niegościnny świat był już okupowany przez Trandoshan, a populacja była także nękana przez nieznaną odmianę wirusa, który zdziesiątkował kolonistów. Na domiar złego, przed wojnami klonów, Jabiim stał się celem ataku lythiańskich piratów.
Lotor przysłuchiwał się ostatnim dyspozycją i wymianą zdań między dowodzącymi. Nad powodzeniem całej akcji czuwał Obi-Wan Kenobi wraz z Mistrzem Sirrusem. Młody padawan zdziwił się nieco, że ten drugi nie zabrał ze sobą, swojej uczennicy Aubrie Wyn, choć wyglądało na to, że przydzielono jej jedno z pierwszych, o ile nie pierwsze samodzielne zadanie. Choć wydawało się, że Mak odpłynął na dłuższą chwilę, to nie minęło kilka sekund, gdy po raz ostatni zerknął na mapę i przypomniał sobie wszystkie omówione elementy planu.
Górujące nad okolicą wzgórze na zachód od ich pozycji, rzeczywiście było świetnym miejscem, gdzie można było, a wręcz należało się okopać i czekać na wsparcie. Nie dość, że od północy i wschodu góra była otoczona kanionami, to jeszcze od czoła, osłonięta była szerokim pasmem bagien. Grupa ratunkowa miała już okazję się przekonać, jak ciężko przedrzeć się przez takie tereny maszynom. Zapadła także decyzja o tym, że obie kanonierki lecą wspólnie, tą samą trasą. Mak miał pewne wątpliwości co do tego planu, jednak postanowił uszanować decyzję, mądrzejszych od siebie mistrzów. Choć teoretycznie działania zostały zaplanowane, to pozostawało bardzo wiele miejsca na improwizację, która być może okaże się kluczowa, w wyniku rozwoju sytuacji.
- Mistrzowie, przed wylotem wolałbym się upewnić. W razie powodzenia ewakuacji, punktem do którego mamy przetransportować senatora Baila Organę, jest to wzgórze na zachodzie? Co w przypadku, gdy dostaniemy się do polityka, ale nie będziemy mieli środków komunikacji? Bronimy się na miejscu? Czy może wycofujemy na bagna, nieco na północ od pozycji naszego reprezentanta w Senacie? - Lotor wolał doprecyzować pewne szczegóły, chociaż jak zdążył zauważyć, plan miał dostatecznie dużo luk, że decyzje planistyczne w którymś momencie musiały przekształcić się w działania spontaniczne, na koniec padawan dodał - Niech Moc Będzie z Nami.
Mak Lotor ruszył do drugiej kanoniekri. Tuż przed wejściem, złapał za dłoń Kass Tod. Dotyk wyrażał więcej niż słowa, oczy Zabraczki błysnęły radośnie, kobieta odwzajemniła uścisk, kierując się do kokpitu. Razem z młodymi Jedi, do LAAT/i wsiadła drużyna komandosów, pod dowództwem doświadczonego porucznika Nava. Klon miał okazję walczyć między innymi o Iktotch, które zostało odbite, pod dowództwem Mistrza Windu i Tiina.
- Jak nastroje? - zagaił swobodnie Lotor.
- Wygramy. Mam nadzieję, że szybko. Nie lubię tej pogody. - odparł nieco machinalnie Nav, po czym bardziej stwierdził niż zapytał - Mistrz Sirrus rusza pierwszy?
- Owszem, ktoś musi osłaniać ich tyły. - powiedział z humorem Mak - Czas przerobić trochę droidów na złom. Nie będziemy przecież czekać, aż zardzewieją w tym deszczu.
- Czekam na sygnał od Mistrza Sirrusa o wyruszeniu. Niech Moc Będzie z Nami. - wtrąciła Kass, wygodnie rozsiadając się w kokpicie.

:
6
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Rafael Rexwent » 14 Paź 2015, o 15:29

Anakina martwiła pogarszająca się aura. Ale tylko dlatego, że w takich warunkach trudniej niszczyć wroga. A właśnie to chciał robić młody Jedi, który po prostu nie mógł usiedzieć w miejscu. Dlatego szybko skierował się w stronę kanonierki, czując przypływ adrenaliny. Już zaczyna się dziać, jeszcze trochę poczekać, a rozpęta się piekło. Jedynie słowa mistrza Sirrusa, o użyciu broni tylko po ich wykryciu przez Separatystów, spowodowały, że Skywalker nieco się skrzywił. Jak zawsze planował zupełnie co innego, a przytakiwał bardziej doświadczonym Jedi, bo tak nakazywał zdrowy rozsądek i zasady.
Deszcz padał coraz mocniej, więc miłą odmianą było wejście do osłoniętego przed warunkami atmosferycznymi kokpitu. Chłopak zajął się sprawdzeniem, czy nic złego nie stało się z jego mechaniczną kończyną. Na szczęście była sprawna jak zawsze. Niestety, przywołała tamte wspomnienia. Pojedynek z Dooku, zakończony bolesnym ciosem. To także była siła napędowa dla Anakina, gniew, nienawiść. Według Jedi te odczucia spychają na ciemną stronę mocy, ale jak wiadomo Skywalker niewiele osób słucha.
Po dokładnym sprawdzeniu swojej sprawności można w końcu zająć się zadaniem, co też zrobił padawan siadając na fotelu pierwszego pilota. Drugi pilot, w osobie klona już był na swoim stanowisku, czekając na rozkazy. Na jego białej zbroi było widać wgniecenia jakby od odłamków wybuchu.
-Kanonierka jest gotowa do startu komandorze- zameldował, kiedy zauważył, że Anakin skończył już swoje przygotowania do lotu.
-Zrozumiałem, kiedy tylko mistrz Sirrus wyrazi zgodę lecimy
-Tak jest, sir
Skywalker ponowił jeszcze pytanie do mistrza Sirrusa, bo wolał się upewnić, czy nie robi nic złego. Po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi, rozpoczął standardowe procedury lotu.
-Tu kanonierka LAAT 2841, ruszamy- zameldował pilotom drugiej kanonierki, jednocześnie skupiając się na wzniesieniu swojego LAATa na odpowiednią wysokość.
-To twoja pierwsza misja?- spytał siedzącego obok klona, żeby rozładować nieco napięcie, które zawsze tworzy się przed akcją.
-Nie, sir. Brałem udział w bitwie o Geonosis i tam odniosłem rany
Na Geonosis zginęło wiele klonów, podobnie jak w walkach na innych planetach. Tutaj zapewne nie obędzie się bez ofiar. Tylko pytanie czy Republika zwycięży, czy przegra i jakie to będzie nieść ze sobą konsekwencje.

:
6
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Tzim A'Utapau » 15 Paź 2015, o 01:49

Alpha-17 odrzucił rozgrzany karabin i zastąpił go dwoma pistoletami. Jeden żołnierz wskazał mu dwa punkty w oddali podczas krótkiej przerwy w wymianie ognia. Kanonierki zbliżały się z zawrotną prędkością.
- Ratunek w ostatniej chwili. Jakiś wariat musi siedzieć za sterami. Mają jakieś szanse?
- To nie wariat - stwierdził Alpha. - To Jedi. Skup się, żołnierzu i zastrzel jakiegoś droida. Świętować będziemy później. Przy odrobinie szczęścia nikt ich nie zestrzeli.

***


Anakin podniósł maszynę z gracją, która w panujących warunkach pogodowych wydawała się nierealna. Tuż za kanonierką w rękach Asa Jedi pomknęła maszyna Kass Tod - padawanka również popisała się nadzwyczajnymi umiejętnościami, a było to wyraźne nawet w perspektywie zgrabnego lotu Skywalkera. Komandosi w obu maszynach posępnie milczeli i od czasu do czasu kiwnęli głowami. Od ARC był to najwyższy możliwy wyraz uznania. Może nawet zazdrość.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***

Obi-Wan

Do centrum dowodzenia Wielkiej Armii Republiki miał trafić kiedyś raport z przebiegu pierwszej bitwy o Jabiim. W raporcie tym miano przeczytać, że mimo niesprzyjających warunków, generał Obi-Wan Kenobi zdołał odnieść taktyczne zwycięstwo w pierwszych minutach starcia.
Jednakże bitwie nadal daleko było do wygranej. Taktyczna przewaga była w obecnej sytuacji zaledwie strategicznym remisem. Wojska Konfederacji nadal były liczebniejsze i zajmowały dogodniejsze pozycje.
Zachodnie wzgórze, to, którego obawiał się Kenobi, przyniosło najwięcej strat. Ale również najbardziej przetrzebiło droidy. Ostrzał artyleryjski z AT-XT rozbił batalion, nim Separatyści zdążyli zareagować. Obi-Wan otrzymał informację, że resztki tegoż batalionu zostały porzucone przez dowódcę. Pojedynczy śmigacz pilotowany przez odzianą w czerń kobietę uciekł zza wzgórza na bagna. Asajj Ventress nie popisała się odwagą. Teraz, jak domyślał się Kenobi, Ciemna Jedi, wypędzona z kryjówki, spróbuje przegrupować główne siły. Droidy zza zachodniego wzgórza ruszyły w nieładzie na pierwszą kompanię. Stu pięćdziesięciu żołnierzy Republiki radziło sobie z czterokrotnie liczebniejszym oddziałem, ale cena była wysoka.
Nacjonaliści na wschodzie z kolei okazali się samobójcami. Ginęli krwawo i w chaosie; źle dowodzeni, próbowali kolejno atakować - dostali się pod ostrzał AT-XT, następnie wycofać - klony podążyły za nimi, znów atakować. Nie można było im odmówić odwagi i umiejętności bojowych. Jednak w porównaniu z klonami nie wydawali się prawdziwą armią, nawet ich liczebność nie zagrażała dwóm kompaniom. Śmigacze Republiki skutecznie opanowały teren, prowokowały, wychwytywały próby podejścia.
Dwa czołgi Separatystów, te, których obawiał się Alpha-17, wreszcie dały sobie spokój z obozem Senatora i zwróciły się w kierunku maszyn Kenobiego. Póki co ich ostrzał nie stwarzał realnego zagrożenia. Ale miało się to zmienić. Grupa Kenobiego jak dotąd nie wdała się we właściwą walkę, zdołała za to odepchnąć rajd droideków. Klony w AT-AT potraktowały ten rajd jak ćwiczenie przyrządów celowniczych, obyło się bez strat.
Tak, Obi-Wan ściągnął na siebie uwagę armii Konfederacji. Trzy bataliony w centrum, na drodze do senatora, musiały kiedyś zaatakować.
Crack w asyście dwóch klonów podbiegł do dowódcy. Zasalutował pośpiesznie, ale jak najbardziej prawidłowo.
- Generale, złapaliśmy zwiadowców jabiimskich. Cztery grupy po czterech żołnierzy. Zdaje się, że próbowali przemknąć do maszyn kroczących, by podłożyć ładunki. To dziwne, sir, ale oni po prostu się poddali, kiedy ich otoczyliśmy.
Istotnie - dziwne. Dlaczego ktokolwiek miał się oddawać w niewolę, skoro reszta nacjonalistów ginęła w sposób dosłownie fanatyczny całymi setkami? Obi-Wan musiał coś zrobić z więźniami.
- Sir? - dodał Crack. - Proszę o pozwolenie na rozstrzelanie.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


Okopy Alphy-17 były już w zasięgu wzroku, gdy poszycie pierwszej w kolejności LAAT ogarnęły wyładowania jonowe, a wnętrze rozbłysło niebieskim światłem. Statek zatrząsł się i zazgrzytał, szarpnął w bok, w dół i do góry. Kilku komandosów wypadło z pokładu.
Kanonierka zniżyła lot, najpierw płynnie, jak gdyby z wolna traciła moc, następnie gwałtowniej, wreszcie zwyczajnie spadła, uderzyła w miękki grunt, osiadła na bagnie. Jedi oraz klony znaleźli się na środku jeziora w końcowym stadium zarastania, gęsty muł z algami sięgał rozbitkom do pasa. Droga do obozu Organy nie wydawała się już długa; dwieście, może trzysta metrów. Nie było tak źle. Jak na warunki był to sukces. Druga kanonierka poleciała dalej, mijając ostrzał droidów i odwdzięczając się własnym.

***


Mak

- Więc generał Kenobi przysłał mi na ratunek dzieci - stwierdził Alpha-17 z rozczarowaniem w głosie, gdy LAAT wylądowała pośród świstów jonowych wyładowań. Mak Lotor nie miał jak dotąd wiele do czynienia z klonami, ale ten krótki czas kazał mu stwierdzić, że żołnierzy Republiki cechowało bezgraniczne posłuszeństwo. Alpha-17 wydawał się... inny.
Alpha podszedł do rannego, leżącego klona z dziwnie wygiętymi nogami. Niewiele sobie robił z padawanów.
- Co ci jest, żołnierzu? Możesz wstać?
- Nie. Kręgosłup. Złamany.
- Ale ręce masz sprawne? Możesz trzymać karabin?
- Tak.
- Ułożymy cię tak, abyś mógł celować.
- Tak jest.
Sytuacja w okopie wyglądała istotnie beznadziejnie. A zachowanie dowódcy graniczyło z jakimś teatralnym absurdem. Alpha zdjął hełm. Wszystkie klony powinny wyglądać tak samo. Ale jego twarz była przerażająca. Walczył od kilkunastu godzin, postarzał się o kilkanaście lat. Zwrócił zmęczone oczy w kierunku Maka.
- To jest genialny plan? Chcecie wziąć senatora? Wasz lot zwrócił uwagę całej armii. Wszystkie rakiety przeciwlotnicze i czołgi są teraz wycelowane w naszym kierunku. Nie wsadzę senatora do latającej trumny, dopóki mamy tu jakąś szansę. Jeśli naprawdę chcecie się przydać, zajmijcie się droidekami.
Kass Tod spojrzała na towarzysza z niemym przerażeniem. Jak niby dwoje Jedi miało walczyć z całym oddziałem droideków? Ten szalony klon wysyłał ich na pewną śmierć, tak jak przed chwilą własnego, okaleczonego brata.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


Anakin, Sirrus

Anakin, Sirrus i klony ledwo zdążyli opuścić rozbitą kanonierkę i zanurzyć się po pas w gęstym mule, gdy spod kożucha roślin wystrzeliła woda. Niczym w holothrilerze - wyłoniła się sylwetka bagiennego potwora. Wielka, szara postać w pełnej zbroi.
Durge, ociekający szlamem i glonami, ociężałym krokiem wyszedł na błotnistą ziemię. Na ramieniu opierał absurdalnie dużą jonową wyrzutnię przeciwlotniczą; taką, jaka mogła być montowana na czołgu. Żaden człowiek nie zdołałby jej unieść.
- Wiedziałem, że warto na was poczekać - powiedział, ze stęknięciem zrzucając z siebie działo. Wyrzutnia wpadła do torfowiska i zatonęła, puszczając na powierzchnię wody bąble powietrza. Durge ruszył w stronę zestrzelonej kanonierki. Nie zwolniwszy, nadepnął po drodze na plecy leżącego klona ARC. Zbroja lub kości - coś wydało dźwięk łamania. Klon wygiął się spazmatycznie, wbił palce w mokry grunt, szybko znieruchomiał. Drugi komandos też stał na drodze, zdążył wyjąć wibronóż i zaatakować.
- Sam nie wiem, czego nienawidzę bardziej - zastanowił się Durge, chwytając go za rękę. - Jedi, czy podrobionych Mandalorian z probówki.
Klon targnął się bezsilnie, gdy jego ręka została zmiażdżona. Nie krzyknął, zawisł bezwładnie, być może zemdlał. Szary olbrzym bez zamachu i bez wyraźnego wysiłku odrzucił żołnierza na bok, w bagno.
Durge zwrócił się w kierunku Jedi, kiedy nagle odrzucony klon eksplodował, rozsypując na boki białe płyty pancerza i rozpryskując florę.
- To miała być niespodzianka - pochwalił się Durge zadowolonym głosem. Hełm zasłaniał mu twarz, ale z pewnością szczerzył zęby. - Zaminowałem całe trzęsawisko.
Stanął na brzegu, nad schwytanymi w pułapkę, a sam już i tak był wielki, tak że wydawał się posągiem na zarośniętym cokole.
- Zgadnijcie, wory mięcha, którędy idzie bezpieczna droga.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


Burza na Jabiim rozpętała się na dobre.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez David Turoug » 18 Paź 2015, o 23:48

Przez moment Mak miał ochotę zbesztać klona, w sposób w jaki się do niego zwracał. Nie mniej szybko sięgnął po Moc, a jej kojące działanie było potęgowane przez obecność Kass. Co prawda nie zgadzał się z Alphą, że wszystkie działa zostały wycelowane w ich pozycje, jednak powrót kanonierką z senatorem na pokładzie, był dosyć karkołomnym zadaniem. Nie mniejszy stopień trudności była rywalizacja dwojga Jedi i plutonu komandosów, z pięćdziesięcioma droidekami. Padawan wiedział jednak, że kłótnie z dowódcą obrony, niczego dobrego nie przyniosą, a na pewno nie pomogą zbudować mu takiego szacunku, jakim klony darzą choćby Obi-Wana Kenobiego.
- Generał wysłał tu dwie kanonierki. W pierwszej leciał Mistrz Sirrus z Anakinem Skywalkerem i drużyną ARC, jednak rozbili się jakieś sto metrów od okopów. Na szczęście nic poważniejszego im się nie stało, gdyby było inaczej wyczułbym to. - odparł zdecydowanym tonem Lotor.
- Przy okazji proponowałabym zachować trochę spokoju. Mistrz Kenobi już się przebija. Na pewno wiesz, czego potrafi dokonać. - wtrąciła się Zabraczka - W jakim stanie jest senator? Czy jest dostatecznie chroniony przed ewentualnym bombardowaniem?
- Tak to ważne, ale myślę, że powinniśmy zająć się droidekami. Kapitanie jak wygląda sytuacja? Skąd spodziewacie się owego ataku droidów niszczycieli? Przed wylotem mieliśmy informację, że znajdują się na północny-zachód stąd. - inicjatywę ponownie przejął Mak - Na pewno będziemy potrzebowali wsparcia twoich ludzi. Zdążyłem zauważyć, że dwie z ośmiu baterii przeciwpiechotnych zostały zniszczone. Czy jakiś ciężki sprzęt separatystów podjął decyzję o ofensywie w naszym kierunku?
- Mak, nie sądzisz że powinniśmy zameldować Mistrzowi Obi-Wanowi, o naszym położeniu? - dopytała jeszcze Tod.
- W owych warunkach jakość transmisji będzie znikoma, poza tym bardzo prawdopodobne, że zostanie przechwycona przez blaszaki i ich dowódców. - odpowiedział mężczyzna, machinalnie wycierając czoło, z którego ściekały krople deszczu - A więc kapitanie do rzeczy. W jakiej odległości są droideki od naszych stanowisk i na jakim gruncie się poruszamy? Myślę, że jesteśmy w stanie zorganizować pewną sztuczkę, której nie powstydziłby się żaden z naszych mistrzów.

:
1
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Mistrz Ind'yk » 21 Paź 2015, o 10:24

Sirrus słyszał o łowcy nagród imieniem Durge nie raz. Podobno ta maszyna do zabijania mogła walczyć na równi z równym z nieźle wyszkolonymi szermierzami i niestraszne jej były miecze świetlne. Podobno miała zdolność niezwykle szybkiej regeneracji i prawie nie czuła bólu. Podobno Durge w podręcznym arsenale posiadał mnóstwo niemiłych niespodzianek dla wszystkich, który planowali się zbliżyć.
Jednak najważniejsze dla mistrza Sirrusa było to, że najemnik był niezrównoważony. I to nie podobno, przez te kilka sekund od wyjścia z błota pokazał to Sirrusowi bardzo wyraźnie.
- Kratos, - rzucił Jedi, gdy włączał swój miecz świetlny. - Cofnijcie się pod wrak, znajdźcie osłonę i zróbcie coś dobrego, jeśli nadarzy się okazja.
Po tych słowach wykonał szybki krok do przodu i skoczył na olbrzyma. Nie liczył wcale, że jego cios zada jakiekolwiek obrażenia łowcy nagród. Spodziewał się wręcz szybkiego bloku i wykorzystał siłę Durge'a w niego wsadzoną do odskoczenia w stronę bagna. Skupił się maksymalnie, otwierając się na Moc. Wiedział, jak bardzo potrzebny jest swobodny przepływ energii przez ciało szermierza podczas walki. Szczególnie tej odbywającej się na zaminowanym terenie.
- Flankuj! - powiedział do Anakina, gdy długim skokiem oddalał się od najemnika. Gdy wylądował na skrawku suchej ziemi przyjął postawę bojową. Miał nadzieję, że młody Jedi stanie na wysokości zadania i zdobędzie się na cierpliwość. Nie było szans, żeby Durge wiedział dokładnie, gdzie rozłożył wszystkie ładunki wybuchowe. A jeśli jakoś je oznaczył, to musieli go obserwować, żeby dowiedzieć się jak.
Sirrus był doskonałym szermierzem także dlatego, że zawsze starał się wykorzystać otoczenie na swoją korzyść.
Tymczasem pozostałe z oddziału klony zbliżyły się do wraku kanonierki, obserwując sytuację. Kratos już zrozumiał plan swojego dowódcy, dlatego uważnie obserwował każdy krok Durge'a. Łowca mógł być szybki, silny i prawie niezniszczalny, ale był sam. A to już było coś, co można wykorzystać.

:
5
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez BE3R » 26 Paź 2015, o 18:26

– Nie zgadzam się na rozstrzeliwanie jeńców, poradź sobie z nimi inaczej Crack. Mamy ważniejsze sprawy – Obi Wan wypowiadał te słowa w biegu, dowodzona przez niego Kompania klonów ruszyła szybkim marszem w kierunku resztek batalionu droidów na zachodnim skrzydle. Można rzec, że Jedi dowodził w locie.
- Tak jest sir. Klon zasalutował służbiście i zniknął, był pod wrażeniem zapobiegliwości Generała.
Chwilę później jeńcy leżeli z poderżniętymi gardłami a Crack skomentował krótko
– Musimy oszczędzać amunicję. Rozkaz Głównodowodzącego.
– Chyba nie do końca o to mu chodziło sir.
– Nie mamy teraz czasu na analizowanie jego rozkazów. – Klon wzruszył ramionami. – Wysłałeś przekaz?
– Err, tak jest sir.

Nadana wiadomość.
<skrr> Wydaje mi się że ściągnęliśmy ich uwagę w centrum, sir. Możemy przejść do drugiej fazy operacji.
– Rozumiem, pełne natarcie na północ, Niech moc będzie z wami <skrr>

Błyskawicznie zmieniające się pole walki wymagało podejmowania błyskawicznych decyzji. 2 Kompania w mocno niepełnym składzie ruszyła w kierunku centrum, stanowiąc osłonę dla maszyn kroczących. Również w kierunku centrum generał przesunął większość Walkerów AT-XT. Pozostałe wspierały natarcie sił republiki prowadzone przez głównodowodzącego.
Odparty atak rebeliantów napawał optymizmem, nie gwarantował jednak pełnego sukcesu. Dlatego na prawym skrzydle pozostały wycofujące się powoli klony z 3 kompanii wspierane przez AT-XT i ścigacze.

Kluczem było przełamanie i wybicie korytarza w siłach znajdujących się pomiędzy odsieczą, a rozbitą kanonierką i to tam skupiło się główne natarcie klonów. Obie maszyny kroczące AT-AT rozpoczęły ostrzał wojsk konfederacji wspierane przez salwy swych mniejszych braci, przy czym głównym celem były separatystyczne czołgi. Tuż za pierwszą parą kroczących olbrzymów szła tyraliera piechoty oraz lecące za klonami ścigacze i AT-XT. Zadaniem tych ostatnich było skoncentrowanie ognia na piechocie przeciwnika. Plan zakładał, że separatyści nie będą czekać i uderzą, starając się zadać jak największe straty, zanim maszyny kroczące zaczną tratować piechotę.

– Padnij!!
Eksplozja wstrząsnęła wzgórzem, gdy niekierowany pocisk rakietowy walnął tuż koło pozycji Bety.
– Tango Zulu, chybiłeś ciulu – wymamrotał klon posyłając kolejną wiązkę śmierci w gramolącego się pod górę droida. Zadowolony z efektu w postaci odstrzelonej w snopie iskier głowy znacznie głośniej już dodał:
– Utrzymać pozycję, tam na dole mają znacznie gorzej... – nie dokończył. Ze swojej pozycji doskonale widział jak do pierwszej kompanii docierają posiłki i z pewnym zaskoczeniem zanotował pojawienie się w środku największej walki błękitnej błyskawicy.
Wzium, rykoszet od naramiennika wyrwał Bete z niezdrowego zamyślenia i pomógł mu ponownie skupić się na tym w czym był najlepszy. Zabijaniu.

Obi Wan nie zamierzał zatrzymywać się na linii obrony 1 Kompanii. Wiedział, że każde opóźnienie może kosztować powodzenie jego planu.
– Pluton A lasek bambusowy, obrona okrężna. Pluton C utrzymać pozycję. Reszta za mną!!

Zamigotała błękitna klinga miecza na czele ruszających do natarcia niemal dwóch setek klonów. Przerażająco niczym błotne twory poruszające się w strugach ulewnego deszczu ruszyły do natarcia prowadzone przez swojego dowódcę. Jedi dwoił się i troił odbijając blasterowe bolty i zapewniając osłonę swoim żołnierzom. Do momentu wejścia w zwarcie. Wiedział, że żaden droid nie sprosta wkurwionemu deszczem Klonetrooperowi. Klinga z łatwością przecięła w pół B1 posyłając go do elektronicznego nieba droidów.

:
3


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Rafael Rexwent » 31 Paź 2015, o 17:51

Umiejętności pilotażowe Anakina były bardzo dobrze znane, ale nawet ten as lotniczy nic nie mógł poradzić, kiedy po oberwaniu z wyrzutni, LAAT odmówił współpracy. Jakimś nadludzkim wysiłkiem Skywalker zmusił kanonierkę do lądowania, które nie zabiło całej załogi, chociaż sporo mu brakowało do nazwania go "miękkim". Przez przednią szybę padawan widział jak statek nieuchronnie i z dużą prędkością zbliża się w stronę podłoża. Przymknął oczy i przygotował się na uderzenie...
Anakin podniósł powieki i zobaczył powyginane poszycie LAATa świadczące o sile impetu. Obok drugi pilot miał nienaturalnie przekrzywioną w prawą stronę głowę. Kiedy Skywalker chciał ją obrócić, żeby sprawdzić czy klon żyje, ujrzał wbity w szyję, ostry i zakrwawiony kawałek szyby. Nie trzeba było mieć dyplomu z medycyny, żeby nie domyśleć się, że żołnierz skończył swoją służbę, odchodząc dosyć szybko, choć boleśnie.
Padawan dosyć sprawnie wygramolił się z wraku, cały czas zastanawiając się kto wpadł na owy genialny pomysł lotu kanonierkami. Niemniej to co zobaczył, natychmiast zwróciło jego myśli na całkowicie inny temat. Durge. Okryty złą sławą łowca nagród. Potężny, wytrzymały, szybki i niezwykle trudny do ubicia. To niezbyt dobrze rokowało dwójce Jedi i pozostałym przy życiu klonom.
-Durge, jesteś niższy niż myślałem- rzekł Ani z cynicznym uśmieszkiem na ustach, włączając swój miecz świetlny. Nie czekał, tylko ruszył do ataku tuż za mistrzem Sirrusem. Kiedy ten po pierwszym uderzeniu odskoczył nieco w bok i rozkazał manewr flankowania, Skywalker spokojnie odbił w przeciwną stronę niż stał Mistrz i stanął dokładnie naprzeciwko. Teraz Durge znajdował się między nimi, chociaż niewątpliwie walka z nim nie będzie najprostsza. Padawan teraz musiał czerpać pełnymi garściami z Mocy, bo inaczej może być z nim krucho...

:
3
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Wojny Klonów: Na ratunek Bailowi Organie!

Postprzez Tzim A'Utapau » 3 Lis 2015, o 02:35

Trzy dyrektywy


Niedaleko

Sora Bulq, do niedawna mistrz Jedi, obecnie generał Separatystów, zatrzymał śmigacz, by ocenić prawidłowy kierunek dalszego lotu. Deszcz ograniczał widoczność. Miał szczerze dość Jabiim, jako Weequey preferował klimat suchy i ciepły. Tydzień spędzony na bagnistej planecie bardzo negatywnie wpłynął na jego zdrowie, czuł się osłabiony, w płucach mu rzęziło, co chwilę miał atak kaszlu. Ventress go wyśmiewała z tego powodu.
Ventress. Z jakiejś przyczyny Dooku lubił tę złaknioną krwi i niezrównoważoną emocjonalnie zabójczynię. Sora Bulq nie do końca to rozumiał.
Rozkaszlał się raz jeszcze i obrał kurs.

Sirrus, Anakin

- Doceniamy troskę, generale - odpowiedział Kratos. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że miał przygotowany jakiś sprzeciw, jednak postanowił go przemilczeć.
- Jedi chcą nas trzymać z dala od walki. Nie jesteśmy w stanie wiele tu pomóc. Postępować zgodnie z trzecią dyrektywą Kamino. Szukać luki w obronie tego olbrzyma.
Pozostali czterej komandosi kiwnęli głowami, po jednym razie. Każdy z nich wiedział, co musi zrobić. Klonom zaprogramowano trzy dyrektywy, trzy twarde rozkazy obowiązujące niezależnie od wszystkich innych poleceń, niezależnie od ich osobistych odczuć. Trzecia była w chwili obecnej jedyną mającą rację bytu. Zachowali więc dystans, wycelowali broń i ostrożnie rozeszli się na boki, uważając, by stąpać jedynie po widocznym gruncie.

***


- Durge, jesteś niższy, niż myślałem.
- A ty jesteś bardzo gadatliwy, jak na martwego - Durge wyraźnie należał do osób, które lubią słowne przepychanki. Nie wiadomo, czy prowokowanie go było dobrym pomysłem. Szary olbrzym wbił ogromną pięść w żołądek Anakina z prędkością, która wydawała się po prostu... nienaturalna. Gdyby zamiast pięści użył ostrza, cios byłby śmiertelny. Ból i tak był nie do zniesienia, Anakinowi zabrakło oddechu.
Durge obrócił się do Sirrusa, wysunął z bransolety krótki wibromiecz i zaatakował, nim ten zdążył wyprowadzić pierwszy cios.
Pomysł Mistrza Jedi by walczyć z flanki był dobry. Bardzo dobry. Dawał szansę, by reagować w odpowiednim tempie. Durge rozkładał uwagę na dwie strony. Niestety, jeśli Łowca Nagród w ogóle zwracał uwagę na to, gdzie stawia kroki, to nie dawał tego po sobie poznać. Równie dobrze mogło to oznaczać, że wcale się nie przejmuje tym, czy wpadnie na minę.
Sirrus widział już wielu walczących. Krótka obserwacja Durge'a pozwoliła mu wysnuć przerażający wniosek: żaden humanoid, żadna istota inteligentna, nie poruszała się nigdy równie szybko. Taki czas reakcji miały tylko egzotyczne drapieżniki.
- Wiecie, wczoraj zabiłem parę klonów. Dzisiaj zabiję dwóch Jedi, pięciu niby-Mandalorian, później Senatora. Jutro zabiję kolejne klony i może kilkunastu lojalistów Jabiim. Pojutrze znów. Dodajcie do tego setkę cywilów i wyjdzie naprawdę udany tydzień.
Durge gadał, machał dwoma ostrzami to w stronę w Anakina, to w Sirrusa i wciąż miał przewagę. W końcu obrona Anakina osłabła, a ostrze przecięło mu bark. Płytka rana, która zapiekła. Sirrus radził sobie lepiej, jednak świadom był, iż w pojedynkę nie ma szans. Jeśli Anakin zostanie wyłączony z walki, mistrz Jedi zginie jako następny. Kontynuowanie pojedynku w ten sposób nie mogło doprowadzić do zwycięstwa Strażników Pokoju. A próba wyłamania się z rytmu wymiany ciosów mogła z kolei skazać partnera na śmierć.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Mak

Image


- Mniej gadania, więcej działania, Jedi! - Alpha-17 nie silił się na uprzejmość. Chciał szybko powiedzieć coś jeszcze, ale przerwał mu huk eksplozji. Kolejna bateria przeciwpiechotna została zniszczona.
- Nie interesuje mnie druga kanonierka, ani to, czy ktokolwiek w niej przeżył. Jesteśmy tylko my. Liczy się tylko teraz i pierwsza dyrektywa! - Alpha wskazał palcem grunt pod stopami. Wątpliwym było, by jego słowa miały coś wspólnego z teorią Żywej Mocy. Chociaż w praktyce na jedno wychodziło. Liczy się teraz. Nie ma sensu zajmować myśli tym, co się może wydarzyć. Nie ma sensu myśleć o przeszłości. - Kenobi może nigdy tu nie dotrzeć. Za dziesięć minut będziemy martwi. Senator jest bezpieczny, schował się na pokładzie statku, razem z najciężej rannymi. Droideki...
Alpha-17 obrócił się w stronę linii walczących, jak gdyby tknięty przeczuciem. Nim dokończył zdanie, kula ognia odrzuciła go pod nogi Padawanów Jedi. Stracił przytomność.
Separatyści wreszcie ruszyli do ataku.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Obi-Wan

Wojna była czymś więcej, niż paroma potyczkami. Żołnierze musieli spać, jeść, chodzić do latryny. Wielotygodniowe walki na powierzchniach planet wymagały nie tylko zdolności strategicznych, ale także organizacyjnych. Ten, kto sądził, że bycie dobrym dowódcą to jedynie zadawanie strat przeciwnikowi, nigdy nie wydawał rozkazów w polu.
Jednym z najmniej lubianych aspektów byli wojenni jeńcy. Nawet Separatyści przestrzegali pewnych zasad w tym względzie. Może zdarzały się wyjątki, jak Generał Grievous, którzy przez pojęcie jeniec rozumiał karta przetargowa i potencjalny zysk czy komandor Durge, który w ogóle nie zwykł oszczędzać życia, nawet bezbronnym.
Klony pozbyły się schwytanych zgodnie ze swoją chłodną kalkulacją. Jeden z jeńców próbował się bronić, zdołał oswobodzić ręce i zabić żołnierza. Został rozstrzelany w momencie, gdy sięgnął po ukrytą rękojeść świetlnego miecza.
Plan komandora Tola Skorra, akolity Hrabiego Dooku, nie wypalił. Skąd mógł wiedzieć, że Republika zaczęła grać nieczysto?
Los jednak miał się za to zemścić na armii generała Jedi.

***


Obi-Wan słyszał wzmianki o Komandosach Nimbus podczas odprawy na pokładzie okrętu, jeszcze przed bitwą, ale nigdy nie miał okazji widzieć ich w akcji. Teraz też ich nie zobaczył, otrzymał jedynie meldunek o ich wyczynach. Wyposażona w odrzutowe buty specjalna jednostka Jabiim była o wiele bardziej mobilna niż zawodne w tych warunkach repulsorowce. Kiedy śmigacze przestały działać, pojawili się komandosi. Dolecieli do nóg AT-AT, podłożyli ładunki i uciekli z pola widzenia. Pierwszą na linii ognia maszynę kroczącą skąpał ognisty wybuch, ze zgrzytem padła w gąbczasty grunt i eksplodowała drugi raz. Ranni w jej wnętrzu zginęli.
Obi-Wan miał kolejny powód do zmartwień. Skoro komandosi Jabiim włączyli się do walki, Alto Stratus musiał już być blisko. Nimbus byli jego sztandarową jednostką.

***


Druga troska Kenobiego z pewnością była najbardziej poważną. Centralne siły Konfederacji w końcu się przegrupowały, a na ich czele stanęła Asajj Ventress. Dwa bataliony droidów, które już zdążyły być ostrzelane, za nimi trzeci, w pełni liczebny. Jedynym, co utrzymywało na dystans chmarę droidów był ostrzał zaporowy z maszyn kroczących. Teraz jednak, już w formacji i z ogromną przewagą liczebną, Separatyści postanowili atakować. Centrum miało zadecydować o wszystkim.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


Przegrupowanie do centrum było rozsądnym posunięciem długoterminowym, jednakże skazało drugą kompanię na samotną walkę z nacjonalistami. Zachęcony zmniejszeniem oddziału przeciwnika kolejny szturm fanatycznych wojowników Jabiim doprowadził do zagłady dwu walczących stron. Klony okupiły zwycięstwo ogromnymi stratami. Kolejne taka wygrana Republiki mogła oznaczać ostateczny triumf Separatystów. Pozostała przy życiu setka nacjonalistów uciekła w popłochu.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

ARC zrobili, co mogli. Utrzymali wzgórze. Zachowali pozycję tak długo, jak było to wykonalne. A gdy zostali otoczeni, w ostatnim, braterskim zrywie, przerobili na złom tyle droidów, na ile pozwoliły granaty i karabiny.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***


- Sir, śmigacze przestały działać - zameldował Crack. - Sprawne zostały tylko dwa. Z taką ilością nie wykonamy żadnego sensownego manewru. Zgodnie z drugą dyrektywą proponuję polecieć na ratunek generałowi Sirrusowi i komandorowi Skywalkerowi. Może uda nam się przedrzeć.

***


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

Coruscant, Świątynia Jedi

- Kaminoanie zaprogramowali klonom trzy dyrektywy. Dyrektywa pierwsza mówi o tym, że mają wykonać każde przydzielone zadanie za wszelką cenę. Z naciskiem na "wszelką cenę". Druga dyrektywa każe chronić dowódcę, ilekroć to możliwe. Trzecia nakazuje zadbać o własne bezpieczeństwo, jeśli dwie pierwsze są poza zasięgiem.
Aayla Secura stała przed obliczem Najwyższej Rady i z posępną miną składała raport.
- Dlaczego nikt nam o tym nie powiedział? - zapytał Mace Windu.
- Kaminoanie niechętnie dzielą się sekretami swojego programu szkolenia.
- To dosyć... straszne - Kit Fisto ukazał śnieżnobiałe, iglaste zęby. Mimika Nautolan różniła sie od ludzkiej dość, by przypominać uśmiech podczas zachowywania powagi i powagę w momencie rozbawienia.
- Niepokojące to co usłyszeliśmy jest. Co znaczy być myślącą istotą klonom odbiera.
- Co się stanie, jeśli dyrektywy staną ze sobą w sprzeczności?
- To niemożliwe - odpowiedziała Secura. - Kaminoanie mają ścisłe umysły. Dyrektywy są numerowane. Pierwsza zawsze ma pierwszeństwo przed drugą. Wykonaj rozkaz, chroń Jedi, zadbaj o swoje bezpieczeństwo. W tej i tylko w tej kolejności.
- Wielką władzę niszczenia w naszych rękach skupiliśmy. Władzę nad życiami teraz dźwigamy. Dla młodych Rycerzy Jedi - wielka pokusa.
- I nie tylko my - zauważył chłodno Mace. - Oficerowie Republiki, a nawet politycy. Od czasu ostatnich reform to Kanclerz jest naczelnym zwierzchnikiem sił zbrojnych.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Następna

Wróć do Questy Retrospekcyjne

cron