Content

Questy Retrospekcyjne

69 ABY - Poszukiwana

Image

Re: 69 ABY - Poszukiwana

Postprzez Gweek » 11 Mar 2017, o 16:48

Siedząc na środku celi, z dala od ścian, spojrzał po chwili w kierunku, z którego dobiegł go głos starca. Rozmowy co prawda nie były zabronione - tak myślał - bo ile można wytrzymać w pozornej ciszy nie wydobywszy z siebie głosu? Brakowało mu czegoś mocniejszego i jakiejś szarpanej muzyki, najlepiej granej na żywo przez miejscowy band i mógłby tak siedzieć przez długie godziny myśląc i przyglądając się uciekającemu życiu.
- A jak myślisz? - spytał buńczucznie. - Zanim cały syf się zaczął na dobre, to nawiałem gdzie błyszczostym rośnie. - Zrobił sobie przerwę w odpowiedzi, dając chwilę na retrospekcje.
Takich szpecy jak on było więcej. Nie wszyscy byli odpowiednio wyekwipowani by dać radę w tej niemal nieprzebytej lesistej ścianie. Niewielu żywych spotkał na swej drodze. Odbywało się to coraz rzadziej w miarę upływania kolejnych dni, a jeśli już to było bardziej minięcie się niż spotkanie dwóch myśliwych. Nikt inny nie przeżyłby pułapek roślinności i drapieżników. Krótka wymiana zdań na zasadzie Stój, bo strzelam. Ręcę w górę, wysoko. Jakie niesiesz wieści?
Wyżywić się samemu było ciężko, a co dopiero grupkom podróżnych nienawykłych do przeżycia dłużej niż trzech dni w kompletnej dziczy. Spanie na szczycie drzew, pod gołym niebem, ciągłe bycie w drodze i nie zawsze udane próby zdobycia pożywienia, nie mówiąc już o wilgotnym życiodajnym płynie, wykurzyły z jądra ciemności człeczynę. Jako istota społeczna bez wieści musiał sprawdzić jak sytuacja się miała. Zbliżając się w stronę cywilizacji widział coraz więcej trupów. Nie wszyscy byli zakażeni. Nikt normalny nie byłby w stanie znieść widoku kilku masakr jakie się dokonały. Może wszystko ucichło? Znaleziono szczepionkę? Wszyscy wymarli?
- Uwierz mi, Mur wtedy jeszcze nie istniał. Przebywałem w dziczy i czekałem. Ale ileż można? - westchnął głęboko i kontynuował. - Mijał dzień za dniem, podążałem coraz głębiej w leśne ostępy, aż postanowiłem wrócić. Każdy krok bliżej cywilizacji utwierdzał mnie w przekonaniu, że już po ptokach. Nie chciałbyś zobaczyć tego co ja. - i tu urwał swą opowieść. Starzec otworzył usta, miał zaprotestować, lecz nie zdążył. - Wróciłem do Pyłowiska, przetrząsałem domostwa w nadziei znalezienia kogoś żywego i czegoś do jedzenia. No i znalazłem patrol imperialny... oraz to, że jestem tu i teraz. - zmierzył wzrokiem nieszczęśnika i zapytał ze współczuciem:
- A jaka jest Twoja historia biedaku?
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Re: 69 ABY - Poszukiwana

Postprzez Tzim A'Utapau » 11 Mar 2017, o 21:24

Dni znachora na Terminusie płynęły szybko, jeden za drugim, za nim kolejny; godziny rozpuszczały się w roztworze pełnych orkopieństwa scen.
Dni rozpaczy; łez, których nie potrafił wypłakać i żalu, którego nie miał siły odczuwać. Znachor czuł, że jego talent słabnie, że wszechobecne śmierć i ból wysysają z niego dar, a jedyne, co mu zostaje, to przyznanie się do porażki. Znachor słabł, gdyż prawdziwa siłę czerpał z nadziei, odwagi lub siły ducha, a kiedy wszystko wokół tonęło w czarnej rozpaczy, jego wewnętrzny żar także gasł.
Niekiedy nakładał ręce na chorych, a kiedy je odejmował, nic się nie zmieniało. Ich ciała słabły, ich umysły się kruszyły, a emocje drżały smutkiem, gniewem, złem.
Niekiedy siły regenerowały mu się zdwojone, wówczas wszystko zdawało się możliwe, życie wracało tym, którzy nie mieli już nadziei, a znachor nieomal czuł radość. Nieomal.
Prowizoryczny szpital przeszył wysoki krzyk umierającej asystentki. Asystentki, której przez muratynę zmarli wszyscy bliscy, o wiecznie opuchniętych oczach i bezsilnym, ale nadal pięknym uśmiechu. Znachor powtarzał jej, żeby dała sobie spokój; żeby ratowała się, póki nie wykazuje objawów choroby; ona nie chciała już niczego, tylko leczyć. Czy to przez traumę i próbę ucieczki w pracę, czy przez wrodzoną dobroć, czy też tylko dlatego, że w obliczu kryzysu trzeba robić COŚ. Gdyby znachor był do tego zdolny, mógłby ją pokochać.
Znachor nie poczuł smutku dlatego, że spotkała ją śmierć - wcześniej czy później czekała ona każdego na Terminusie. Nie - znachor poczuł ukłucie żalu w brzuchu, ponieważ jej śmierć była niegodną.
Fala gorąca omiotła twarz znachora, a smród tak gęsty i duszący, że aż odbierający zdolność myślenia, wdarł mu się nozdrzami do organizmu. Zaczął więc oddychać przez usta, chłonąc smród śmierci całym sobą.
Sprzęty, meble, aorty, strzykawki, aplikatory i prowizoryczne stymulanty... Wszystko zajęło się ogniem. To tylko rzeczy. Zakrwawione bandaże, pachnące chlorem gazy i brudne szmaty - zajęły się płomieniami w odcieniach czerwieni i pomarańczu.
W jednej chwili spłonęło wszystko, o co walczył ostatnimi tygodniami; całe marzenie uleciało z dymem, całe poświęcenie - noce bez snu, upicie zmęczeniem, zwiotczenie mięśni, ból oczu, pustka w głowie - wszystko zdało się marnym.
Znachor powiódł zimnym wzrokiem po niewielkim, wywalczonym i wypracowanym dobytku.
I wówczas znachor przestał być znachorem.
Zdarł z siebie kitel, pod którym miał sfatygowane, stare odzienie, a grymas na jego rozmytej twarzy zmienił się z pełnego bólu w maskę bez współczucia, strachu ani lęku. Ruszył w stronę szturmowca twardym krokiem, uniósł dłoń i wykonał nią gwałtowny, charakterystyczny gest.
- RZUĆ BROŃ - powiedział Jon Antilles płaskim głosem nieznającym sprzeciwu. - STÓJ.
Trudnym, wielce trudnym było powstrzymanie ludzkiego przecież odruchu pomszczenia krzywdy. Chciał krzyczeć, chciał złorzeczyć na głupotę Imperium, które jak zawsze próbowało pozbyć się problemu najprostszą i najbardziej krzywdzącą drogą. Czy ten, kto wydał rozkaz - kimkolwiek był - naprawdę wierzył, że przez usunięcie szpitala Jona i jego pacjentów zapobiegnie pladze muratyny?
Tak, chciał zemsty; chciał czuć, jak serce szturmowca przestaje bić.
Lecz nie miało to niczego zmienić. A skoro ktoś już musiał umrzeć, niech na dobre umrze znachor Ilidum, głupiec, który sądził, że może coś zmienić; niech umrze, by Jon Antilles mógł wrócić.

Jon będzie próbował rozbroić szturmowca najpierw niekonwencjonalnie, wpływem na umysł, a następnie unieszkodliwić go konwencjonalnie, solidnym uderzeniem w głowę. Prawdopodobnie w liczbie większej niż jeden. Albo Dwa.
Image

Postacie archiwalne:
Image
Image
Tau z Lakonów - stoczniowiec, infant Fondoru
Sate Nova (ERG 1212) - imperialny gwardzista
Asa-Lung - zmiennokształtny
Korjak z Malastare - Feeorin, windykator Czarnego Słońca
Awatar użytkownika
Tzim A'Utapau
Gracz
 
Posty: 1589
Rejestracja: 4 Lis 2010, o 20:34

Re: 69 ABY - Poszukiwana

Postprzez Adaari Khepri » 12 Mar 2017, o 17:43

Pifor Secyzn

Brodacz podrapał się po szyi i upewnił się, że szturmowcy nie zwracają uwagi na niego. Odwrócił się w stronę Pifora, przybliżył się do energetycznego pola i szepnął:
- Odstrzeliłem jednemu z oficerów fiuta - jego twarz przybrała radosny wyraz. Uśmiech od ucha do ucha i podskakujące brwi tylko potęgowały jego głupkowate wyznanie.

Cyborg w celi dalej zaczął stękać i przeklinać pod nosem. Brodacz spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
- Znowu ten debil postawił się kapitanowi i całej bialutkiej gromadce. A kapitan mandalorianin nie lubi tego typu akcji. Widziałeś go? Wygląda jak olbrzymia kupa stali.
- Zamknij pysk Davon! Bo stracisz drugą łapę! - krzyknął szturmowiec przeżuwając kawałek chleba.
Brodacz raz kolejny wzruszył ramionami i usiadł z skrzyżowanymi nogami.
Kilka minut minęło nim ciszę przerwał komunikator jednego z szturmowców
- Mamy zmianę, idziemy do kontroli lotów. Zmiennicy już w drodze. Zaraz... Mamy dziesięć minut? - powiedział patrząc na datapad.
- Dziesięć minut? Sama droga tam zajmuje ze dwadzieścia! - krzyknął pierwszy szturmowiec zrywając się z nóg.
- Super, teraz będziemy stać w drzwiach zamiast siedzieć - skomentował drugi.

Wybiegli w pośpiechu, a w celi znowu zawitała cisza. Brodacz chciał rzucić jakiś komentarz, ale w pomieszczeniu zgasły światła, kontrolki drzwi i wszelkie monitory. Nastał mrok.

- Nie żyję czy oślepłem? - zapytał brodacz.


Jon Antilles

Znachor użył mocy by wpłynąć na umysł szturmowca, spróbować go unieszkodliwić, jednak to nic nie dało. Był zbyt zmęczony, fizycznie i psychicznie a osoba, która właśnie własnoręcznie dokonała masowego mordu nie znając litości był ponad jego sztuczki.

Znachor mógł przysiąc, że słyszy jak spust jego miotacza zbliża się do odpalenia strugi ognia. Znachor rzucił się na niego, uderzając go kilkukrotnie w hełm. Raz, drugi trzeci, nawet wspomógł się lampą stojącą obok. Szturmowiec trzymając palec na spuście miotał ogniestym strumieniem na lewo i prawo. Ale nic to nie dało. Pancerz był zbyt gruby by go ogłuszyć, a to tylko rozwścieczyło piromana.
Szturmowiec warknął, rzucił swoją broń na ziemię i podniósł ostatniego z ocalałych za ramiona i rzucił go przed siebie. Był silniejszy niż wyglądał.

Znachor swoim ciałem wybił okno za sobą, kawałki szkła zraniły jego plecy i boki. Szturmowiec nie czekał, chwycił znachora za nogi i wypchnął go z całych sił. Znachor leciał w dół.

No więc, byłeś zmęczony i jak pisałam, osoba, którego dokonuje takiego mordu raczej ma nerwy se stali. Albo jest psychopatą. Sztuczka nie zadziałała, a walka z kimś o grubym pancerzu bez użycia miecza świetlnego to też frajda. ( Miecz świetlny, mógłby uszkodzić przepływ paliwa jego broni i byłoby bum.) Tak więc lecisz bezwładnie z powiedzmy... 6 piętra. Przeżyjesz, ale jesteś ranny w plecy i masz kawałek szkła w żebrach. Masz wolną rękę co i jak :3


BZHYDACK

- Widzę to wszystko po raz pierwszy w życiu! W ogóle, nigdy nie zapuszczałem się na inne piętra! - krzyczał Dantan próbując cokolwiek zobaczyć. - Ciemno tu jak w dupie Banthy! - skomentował odganiając droida od siebie i łapiąc oddech przez maskę.
Fakt faktem było ciemno, a podłoże zdawało się być z betonu, głos rozchodził się echem, a odgłosy walącego się budynku nadal były słyszalne spod ziemi. Brzmiało jak bestia z metalu prowadziła bój z całym światem i przegrywała.

EV włączył latarkę. Głównie było widać sam pył unoszący się w powietrzu. A rozglądając się na boki, można było dostrzec wiszące kable i niedziałające oświetlenie.
Musieli ruszyć przed siebie. Z każdym krokiem pył zostawał w tyle, a widoczność się poprawiała. Było gorąco, na co skarżył się gubernator. Ogólnie przez całą drogę się skarżył. Głównie na obecną sytuację, ale od czasu do czasu rzucił komentarz na temat innych pracowników, którzy ''z pewnością'' są temu wszystkiemu winni.

Miejsce, w którym się znajdowali, okazało się być tunelem, a po jakimś czasie pojawiły się przed nimi tory. Całość wyglądała na używaną na co dzień, prócz braku zasilania.
- Co to ma być?! W całym Ilidum nie ma ani jednego metra! - Dantan rozwiał wątpliwości droida zanim zdążył je przedstawić.
Przed nimi pojawił się obiekt. EV oświetlił go niezwłocznie. Był to wózek dla sześciu może ośmiu osób. Wyglądał na sprawny.
Dantan wskoczył do niego i usiadł wygodnie na fotelu.
- Muszę odpocząć, bolą mnie nogi - powiedział Dantan bardziej sam do siebie niż do jego drucianych ochroniarzy.
- Da się to jakimś cudem uruchomić?
Image
Awatar użytkownika
Adaari Khepri
Gracz
 
Posty: 95
Rejestracja: 31 Maj 2016, o 10:47
Miejscowość: Legowisko Psów i Drewniaka Kosmytty.

Re: 69 ABY - Poszukiwana

Postprzez Gweek » 16 Mar 2017, o 13:10

- Cicho! - rzekł zdziwiony gdy dookoła zapanował gęstniejący mrok. Poczekał, aż wzrok przyzwyczai się do panujących warunków.
Skąd u licha wziął się tu Cyborg? Jednostki o tak wielkiej autonomii powinny mieć ogranicznik lub nawet kilka, by zapanować nad ich temperamentem, a później stosownie przeprogramowane do służby na rzecz utrzymania porządku. Pal licho.
Nasłuchiwał w skupieniu dźwięków dochodzących z innych cel. Istoty organiczne tak jak on musiały się dostosować do panującego mroku. Szybko wyszedł z obrysu energetycznej celi. W najbliższej okolicy był tylko stół i para krzeseł, z którego to odłamał jedną z nóg, a później następną, rozdupcając mebel w drzazgi. Rzucił improwizowaną broń w miejsce, gdzie siedział starzec. - Nic Ci nie zrobię. Łap.
Miał już oręż, w razie czego użyje nogi do obrony jako pałki.
- Uciekasz z nami? - powiedział głośniej w stronę celi poobijanego więźnia. Cześć z uwięzionych już dawno opuściła tymczasowe miejsce pobytu.
Wypadałoby odzyskać broń i zaopatrzyć się w żywność oraz duży zapas czystej wody. Mogła być najlepszą walutą na niespokojne czasy, ale póki co to tkwił i czekał na swój czas. Ostrożności nigdy za wiele, a życie stracić łatwo. "Zęby nie rosną jak grzyby po deszczu" - mawiał ojciec.
Ruszył ostrożnie do wyjścia korytarzem, idąc wzdłuż cel, nie wiedząc na co konkretnie liczyć. Ktoś odciął zasilanie, a innych źródeł światła namierzyć nie mógł.
Image

gg 5214304
Awatar użytkownika
Gweek
Gracz
 
Posty: 319
Rejestracja: 13 Sty 2016, o 15:10
Miejscowość: Wrocław

Poprzednia

Wróć do Questy Retrospekcyjne

cron