Content

Alzoc III

[Alzoc III] The Turning Point

Image

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 29 Lis 2011, o 00:25

Nim Gand zdołał "wyświszczeć" odpowiedź, padł kolejny, przerywający kojącą ciszę po chaotycznej walce strzał. Celami nie byli jednak pozostali na placu boju Mocowładni, a rozciągnięte na śniegu zwłoki Zabraka - tajemniczy strzelec upewniał się, że Sith jest już definitywnie martwy i nie wyskoczy z jakąś niespodzianką. Z perspektywy Vuusen i Oto'reekha wyglądało to jednak na pierwszego chybionego bolta ze strony snajpera, bo marznące truchło tchórza runęło po przerwanym skoku daleko między opustoszałe chatynki, a ze swojego położenia ani Jedi, ani była Darth Vengeance z rozterkami nie mogli go dostrzec.
Wyraźnie za to usłyszeli chrzęszczące na białym puchu kroki ciężkich butów, nie zwiastujące niczego dobrego. Przybyciu czterech osobników (którzy dotarli tu w dwójkach, drepcząc przy zewnętrznej stronie muru) towarzyszyło pogorszenie się pogody - wiatr dął gwałtowniej, podrywając ze sobą drobne połacie śniegu i miotając nimi po okolicy, a opad zauważalnie się zwiększył; zanosiło się na zamieć. Wracając jednak do przybyszów: wszyscy okryci byli najemniczymi, lekkimi zbrojami w kolorze otoczenia, tożsamości chowając za wymyślnymi hełmami. Trzech było mniej więcej tych samych gabarytów, uzbrojeni byli w evergreeny BlasTech Industries pokroju DC-15A, -15S czy E-11b, czyli spluwy używane chętnie przez szturmowców m.in. w czasie odległej o dwie dekady poprzedniej wojny Republiki z Imperium. Standard.
Niepokojący był natomiast czwarty typ: wyższy o głowę od kamratów, Vuusen i jeszcze bardziej od Ganda. Nienadmiernie umięśniony, a raczej żylasty, choć ciężko było dokładnie ocenić budowę ciała pod pancerzem. Z całą pewnością dysponował dwoma podstępnymi, nadgarstkowymi miotaczami boltów Dur-24, tego samego rodzaju, które miał w arsenale pewien sławny łowca nagród. Oprócz tego, przy udzie nosił raczej krótkie wibroostrze w pochwie, która wyglądała na łatwą. W otwarciu. Tak czy siak, z tym dżentelmenem było coś nie w porządku. Czuło się to w trzewiach.
- Nie rozumiem. Wysłali nas za pięcioma mordercami, a teraz pojawiło się dwóch dodatkowych. - mruknął przez tłumiący odgłosy hełm jeden z obcych. - Za nich też płacą?
- Nagroda jak nagroda. Pięć kawałków od miecza. Po dobroci ich nie rozdają. Przydałoby się zarobić. - rzekł kolejny, uważnie obserwując Khaylię i Oto. - Poza tym, Rura i ci tutaj załatwili całą robotę za nas, a bym sobie uczciwie postrzelał.
- No... fajnie by było. - rozmarzył się trzeci, z jaskrawym napisem "Zapierdolę" nad wizjerem. - Nic tylko biegaj po wiochach i ścigaj zasranych Sithów, w kółko i w kółko. Spadające statki i inne popieprzenia.
- Gdyby nie statki, to byśmy tu nie wpadli. - zauważył trzeźwo drugi.
I gdy zdawało się już, że najemnicy postanowią urządzić sobie dłuższą debatę, milczący dryblas cisnął granatem błyskowym pod stopy Mocowładnych i taktycznie się wycofał. Reszta łowców, których pobudki nieco się już zarysowały, nie traciła czasu i zgodnie zasypała posiadaczy cennych mieczy gradem pocisków, wiążąc ich krzyżowym ogniem. Ani chwili spokoju. Nikt nawet nie pokusił się o drobne wyjaśnienia. Jakby ktoś tu nosił tarcze strzeleckie na czole.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 2 Gru 2011, o 23:30

Atak ze strony nowoprzybyłych mężczyzn nie był dla Khaylii zaskoczeniem. Już ich rozmowa kazała jej się gotować do obrony. Manewr z granatem oślepiającym w innych warunkach byłby diabelnie skutecznym środkiem przeciw niej gdyby nie jeden szkopuł. Mianowicie jeszcze za czasów przed Zakonem Sithów posiadała zdolność widzenia przez Moc, a szkolenie pod okiem Dart Slothariusa i Lorda Tareusa jedynie rozwinęły tą zdolność. Z prędkością błyskawicy dobyła broni i trzymając ją w sposób charakterystyczny dla sith shien poczęła wykonywać można by rzec taniec, podczas którego odbijała nadlatujące bolty. To nie był jednak koniec - trzymając się swojego doświadczenia ruszyła do gwałtownego ataku na najbliższego najemnika mając w zamiarze korzystać z fal Mocy...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 5 Gru 2011, o 22:57

Oto'reekh nie był tak biegły w użyciu Mocy jak nowo poznana koleżanka, więc zrobił to co rozsądek mu podpowiadał obudowany wiedzą jak zachowują się takie granaty. Przypadł do ziemi i odwrócił wzrok, po czym po chwili zdał sobie sprawę, że to nie było zbyt potrzebne gdyż wyłapuje on inny zakres fal światła niż ten prezentowany przez sam granat. Tonfa natychmiast ożyła i odbiła kilka celnych pocisków, które wzięły już poprawkę na zmianę jego pozycji. Gand skupił się na obronie oddając inicjatywę mrocznej wojowniczce, nie chciał ryzykować przypadkowym postrzałem podczas natarcia, a jego broń nadawała się nad wyraz dobrze do obrony jego niewielkiego ciała.

Gdy tylko zorientował się, że najemnicy skupiają swój ogień na kobiecie, która nagle zaczęła zagrażać im bezpośrednią utratą kończyn lub innych części ciała, dobył swój mały blaster w lewą dłoń i zaczął ostrzeliwać przeciwników...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 6 Gru 2011, o 22:26

Pogoda dalej się pogarszała. Wiatr, wyjący i zarazem szumiący głośno, targał wykładanymi ciepłym futrem kapturami najemników, każdym luźnym fragmentem odzienia Mocowładnych i kontynuował wznoszenie w powietrze tumanów białego puchu. Dodawszy do ogólnego obrazu otoczenia obficie spadające na ziemię płatki śniegu, z irytującą skutecznością torujące sobie drogę w okolice oczu czy rozpuszczające się na wizjerach, panowały mocno średnie warunki do porządnej walki. Snajper, choć i tak coś powstrzymywało go od oddania strzału, musiałby się wysilić, bu trafić ruchliwą wojowniczkę Sith. Z Gandem nie miałby tak dużego problemu, ale mimo to na spust wcale nie naciskał.
Najemnik obrany na cel przez Vuusen cofnął się szybko, ale nie strachliwie; broń pewnie trzymał w dłoniach, zmuszając zbliżającą się białowłosą do parowania kolejnych boltów. Gdy skorzystała z dobrodziejstw Mocy, planując pozbyć się natręta potężnymi falami, znienacka pojawił się wysoki milczek, zajmując pozycję tuż obok atakowanego kompana. Dryblas niewątpliwie przybrał pozę charakterystyczną dla jakiejś sztuki walki - przyklęknął na jednym kolanie, prawą rękę zgiął w łokciu, lewą natomiast wyprostował, wyciągając otwartą dłoń do przodu, jakby zamierzał się z kimś przywitać.
Było to dość frapujące, ale nie tak bardzo jak fakt, iż wywołane Mocą fale nic nie zdziałały. Ot, rozbryzgnęły się z hukiem w odległości około dwóch metrów przed najemnymi zbirami, nie czyniąc im żadnej szkody. Najpoważniejszym skutkiem ataku była malownicza ściana niknącego w powietrzu śniegu, która wzbiła się w miejscu, gdzie zatrzymane zostały efektowne fale. Przeciwnicy Khaylii nie tracili czasu - cienka, acz mocna linka wystrzelona przez tego z karabinem oplotła się wokół kostki lewej nogi wojowniczki, ukazując kolejny gadżet, jakim grupa dysponowała. W chwili, gdy owa linka naprężyła się gwałtownie w wyniku szarpnięcia, dryblas wybił się ze startowej pozycji do błyskawicznego skoku, który musiał zrobić wrażenie nawet na szkolonej przez najlepszych Vuusen. Przypominał veermoka rzucającego się na upragnioną zwierzynę, ale miast pazurów miał do dyspozycji oba Dur-24, które wypluły kilka boltów w kierunku białowłosej.
Była to jedynie rozgrzewka, bowiem gdy wylądował tuż przy przeciwniczce, przeszedł płynnie do walki wręcz, wprowadzając w życie starannie przemyślaną serię zatrważająco szybkich ciosów. Kantem dłoni zbił rękę wyposażoną w miecz świetlny, wbił twarde niczym kamienie palce w splot słoneczny, swoje przedramię zapoznał potężnym rąbnięciem z twarzą kobiety, po czym finalnie metalowym nakolannikiem wstrząsnął jej biodrem tak mocno, że zwykły śmiertelnik prawdopodobnie dałby sobie spokój, położył na ziemi i umarł. Moc nie imała się agresora, a cięcia mieczem zatrzymywały się na pancerzu, na pewno wytworzonym z odpornego na energetyczne ostrze stopu. O ile jakieś cięcie udało się wojowniczce zadać, zanim milczek doskoczył do niej i wyegzekwował mordercze natarcie twarzą w twarz.
Oto'reekh toczył równolegle swój bój, może mniej intensywny, ale równie dla siebie ważny. Ostrzeliwany był i ostrzeliwał dwóch pozostałych łowców, którzy zadecydowali, że nierozsądnie było plątać się pomiędzy pełne zamieszania starcie swoich kumpli i Vuusen. Ten nieco drugoplanowy pojedynek był zaskakująco wyrównany (mimo przewagi liczebnej napastników), a przynajmniej do czasu, gdy najemnicy postanowili zmienić taktykę. Jeden z nich wypuścił linkę na niepozorną długość, wykręcił nią kilka kółek w powietrzu, po czym wziął szeroki zamach i, wydłużając ją w locie, postanowił targnąć się na życie Ganda w ten oto nieortodoksyjny sposób. Tak właściwie, zabieg ten miał posłużyć raczej odwróceniu uwagi krępego poszukiwacza choćby na krótką chwilę, podczas której drugi najemnik sięgnął po nieznanego bliżej zastosowania granat, odbezpieczył go i trzymał przez kilka sekund w dłoni. Bliską wybuchu zabawkę rzucił w Oto, zapewne uśmiechając się złowieszczo pod hełmem.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 6 Gru 2011, o 23:53

Kimkolwiek byli napastnicy, ich wyszkolenie stało na pewno na wyższym poziomie od tego jakim mogli się pochwalić nie tak dawno pokonani Sithowie. Szczerze zaskoczyło to Vuusen, gdyż ta, podobnie do większości wojowników Sith, każdego niemocowładnego przeciwnika traktowała z pogardą. Szybko stała się ofiarą swoich przyzwyczajeń, za co została nagrodzona połamanym nosem i obitymi żebrami. Prawdę mówiąc, gdyby nie Moc, leżałaby teraz martwa z powodu obrażeń wewnętrznych.
Pierwszym rozważnym posunięciem, na jakie zdecydowała się Khaylia było przecięcie mieczem linki, która wciąż krępowała jedną z jej nóg. Cięcie, którym to wykonała, zakończyła zgaszeniem oręża i przypięciem go do pasa. Nie wiedziała z kim walczyła, a jego aura stanowiła dla niej zagadkę. Wiedziała jednak, że jej oponent był szkolony w Teräs Käsi - sztuce walki wręcz, w którym uchodził za eksperta. Zaraz miało się okazać na ile ta opinia pokrywała się z rzeczywistością.
Zablokowanie pierwszych ciosów wymierzonych przez jej oponenta przyszło Khaylii raczej z łatwością. Zawdzięczała ją jednak wykorzystaniem faktu, że przeciwnik nie był wyraźnie przygotowany na to, iż Vuusen również zna Teräs Käsi. Nie dała mu jednak nawet chwili na kontemplację tego faktu, gdyż kontratakowała wykorzystując taniec smoczego węża. Zdecydowała się na ten już z założenia szybki styl walki gdyż liczyła na to, że wspomagana Mocą, zapewni sobie przewagę prędkości nad swoim oponentem. Prócz tego, machinalnie już, śledziła wokół swojego przeciwnika zawirowania Mocy w poszukiwaniu punktów przełomu. Miała bowiem zamiar uszkodzić pancerz milczącego dryblasa. Pamiętała jednak o jego koledze, który wcześniej potraktował ją linką. Póki co jednak, starała się pozostawać osłoniętą przez swojego obecnego oponenta.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 7 Gru 2011, o 18:35

Gand bacznie obserwował sytuację i ani myślał pomagać swojej koleżance w mocy, teraz miał inne problemy. Dwóch łowców głów nie powinno być wielkim wyzwaniem dla Poszukwiacza, okrzepłego w policyjnej robocie, który nie raz, nie dwa ścigał ich na rodzinnej planecie, problem jednak leżał gdzie indziej. Ta grupka nie wyglądała na zwykłych kosmicznych zabijaków, a łowców Jedi czy Sithów jak widać nie robiło im to zbyt wielkiej różnicy. Choć może tu leżała ich słabość, przyzwyczajeni do sztuczek Jedi, musieli być już zaskoczeni przez jego mały blaster, który skoordynowany z obroną przy pomocy miecza świetlnego nie był zbyt celny i zbyt skuteczny do przebicia pancerzy bojowych, ale Oto'reekh miał jeszcze jedną niespodziankę, którą zawdzięczał niesławnemu Zuckussowi.

Jedi nie lubił walki w otwartym terenie, ale teraz to nie było najistotniejsze, użył pchnięcia mocy, aby oddalić granat od siebie, a przy odrobinie szczęścia wrócić go do nadawcy. W tym samym czasie, nie patrząc na efekt, a jednocześnie obawiając się wybuchu granatu, wykonał uskok, również posiłkując się mocą, za najbliższy ośnieżony głaz, separujący go od nacierających bandytów i odsuwając od siebie niebezpieczeństwo jakiejś cholernej linki. Zgasił miecz i schował mały blaster, sięgnął po zawieszoną na plecach swoja starą, wysłużoną, ale z największa troską konserwowaną strzelbę GRS-1, którą Oto'reekh kochałby bardziej od własnej gandziej żony o ile by tak ową kiedyś posiadał. Doskonale zachowana o zasięgu skutecznym do 150 metrów, o wiele większym jaki teraz potrzebował, o amunicji, która za nic miała sobie nawet pancerze odporne na ostrza mieczy świetlnych. Sprawdził czy oba magazynki są na miejscu, jeden z dawką chemicznej mieszanki paraliżującej, która mogła zapewne być odfiltrowywana przez zaawansowane hełmy bojowe, ale drugi magazynek zawierał specjalną sieć unieruchamiającą przeciwnika niezależnie od tego co miał na sobie. Gand podrzucił motylkowy bezpiecznik, zważył broń czując jak stare czasy wracają i przycisnął broń do siebie, skupiając się na celowniku, wychylił za kamienia, pierwszy był wariat z linką, następny cwaniak od granatu, na odkrytym terenie nie mieli żadnych szans...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 11 Gru 2011, o 20:06

Granat zatrzymał się w połowie drogi i pomknął z powrotem ku łowcy, niesiony siłą pchnięcia Mocy Oto'reekha. Nie eksplodował głośno, a z sykiem wydobył z siebie chmurę zamrażającego gazu - substancję bardzo adekwatną do warunków panujących na Alzocu III. Najemnik nie dał się jednak załatwić swoją własną bronią i zawczasu roztropnie wycofał się ze strefy zagrożenia, posyłając jednocześnie serię boltów we wskakującego za osłonę Jedi. Z rozdrażnieniem zauważył przy tym, że znakomita część jego zadbanej zbroi pokryta została szronem.
Chwilę później, paraliżująca sieć ciasno przylepiła się do specjalisty od linek, który z wrażenia upuścił DC-15s. Poszkodowany bezowocnie mocował się z wytrzymałymi włóknami, głośno posapując i desperacko starając się utrzymać równowagę. Drugi z delikwentów, miłośnik mrozu, wykazał się nie lada celnością, trafiając w lecącą ku niemu sieć. Niewiele to jednak dało, więc i tak zmuszony był do wykonania bardzo pokracznego przewrotu przez ramię, by uniknąć kompromitującego losu kolegi. Nieważne w jakim stylu czy ile przy okazji wzbudzając politowania.
Kolejnym ruchem żwawego łowcy była zmiana broni z karabinu na poręczny, zdecydowanie mniejszy blaster i ostrzelanie Ganda po raz enty, zmuszając go do schowania się za głaz. Następnie najemnik zaserwował splątanemu kumplowi potężnego kopniaka, dzięki czemu ów bezradny typ wpadł za śnieżną zaspę, znikając błyskawicznie z pola bitwy. Wreszcie zaradny jegomość mógł zająć się własnym bezpieczeństwem. Podrzucił do góry granat dymny, ostatni ze swoich zapasów. Niewidoczny w gęstej chmurze, dał nura za pobliską skalną osłonę. Dopiero tam ponownie chwycił za E-11b, przeładował i odliczał sekundy do rozrzedzenia się okalającego go dymu.
Taniec smoczego węża, styl o egzotycznie brzmiącej nazwie, bez dwóch zdań pomógł Vuusen w walce z łowcą Mocowładnych. Wojowniczka Sith z łatwością unikała potężnych, acz powolnych ciosów przeciwnika, kontrując błyskawicznymi, bolesnymi razami w czułe miejsca. Zmusiło to milczka do zmiany taktyki. Zwiększył odległość między sobą a białowłosą skacząc w tył i gładko lądując przy kompanie. Dopuszczony wreszcie do walki najemnik zdążył wypalić trzy szybkie bolty w kierunku Khaylii, nim linię strzału przesłonił mu powracający szybko do walki dryblas.
Znawca Teräs Käsi posługiwał się teraz Förräderi - stylem tyleż znienawidzonym, co skutecznym. Opierał się na bezwzględnym zwodzeniu i oszukiwaniu przeciwnika, wprowadzaniu go w błąd i bolesnym wykorzystywaniu każdej, najdrobniejszej nawet, niezawinionej porażki. Wielokrotnie więc Vuusen zdawało się, że ma oponenta podanego na srebrnej tacy, by ułamek sekundy później oberwać rąbnięciem z najmniej spodziewanego kierunku. Było to jak skomplikowana gra w szachy, w której wróg miał już misternie rozplanowanych kilka ruchów wprzód.
Dryblas przez jakiś czas dotrzymywał kroku wojownicze, nawet mimo wspomagającej ją Mocy, kiedyś jednak musiał popełnić błąd i zwyczajnie zareagować zbyt wolno. Stało się tak, gdy nieopatrznie odsłonił chudą szyję o chwilę za długo, zapominając w jakikolwiek sposób się osłonić. Szybko spadł na niego krytyczny cios białowłosej, po którym łowca zatoczył się chwiejnie do tyłu, złapał oburącz za gardziel i zaczął charczeć przeciągle. Nie brzmiało to dobrze.
Vuusen zyskała wtedy chwilę spokoju i dostrzegła intrygującą ciekawostkę - na plecach milczka rysowała się kwadratowa, poprzebijana w kilku miejscach małymi dziurkami wypukłość w zbroi. Wystarczająco duża, by pomieścić średniej wielkości zwierzątko.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 17 Gru 2011, o 15:53

Khaylia nie mogła znaleźć żadnych zawirowań Mocy, wokół swojego przeciwnika... W sumie jeśli być szczerym, Moc zdawała się nie istnieć wokół niego. Było to kolejnym zaskoczeniem dla byłej wojowniczki, choć szczęśliwie przeszkodą żadną. Już dawno Vuusen nauczyła się nie polegać w stu procentach na czymkolwiek. Zdawała sobie, że jest to słabość, którą to starała się wyeliminować podczas treningów. I tak, dzięki tylko minimalnej pomocy Mocy, udało jej się w sumie pokonać dryblasa. Nie obyło się jednak bez osmalenia ubrania przez minimalnie chybione bolty, wystrzelone przez towarzysza jej oponenta.
To co Khaylia spostrzegła na pancerzu znawcy Teräs Käsi, zaintrygowało ją. Nie była zbytnio pewna w jaki sposób, ale ukryte w wypukłości zwierzę wiązało się z absencją Mocy wokół dryblasa. Brak było jednak czasu na jakieś głębsze przemyślenia, więc Vuusen bezceremonialnie wykonała kopniak z półobrotu w głowę duszącego się mężczyzny, posyłając go na ziemię. Uderzenie było na tyle silne, że na jego hełmie pojawiła się linia pęknięcia, a on sam przestał się poruszać.
Przyszła teraz kolei na jego towarzysza. Powietrze ponownie wypełniło charakterystyczne brzęczenie klingi miecza świetlnego, a sama Khaylia natarła na uzbrojonego w blaster łowcę nagród. Jeśli przeciwnicy nie mieli żadnych ukrytych asów to powinni w tym momencie zacząć się modlić do swoich bogów.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 19 Gru 2011, o 23:44

Oto'reekh poczuł niemal na własnej twarzy, lub czymś co bardziej identyfikuje tą cześć jego głowy, przelatujące wiązki blastera ,wycofującego się bandziora. Wiedząc,że jego celny strzał, jednak nie doszedł celu, wściekł się. Miał już dość tych walk, które tylko oddalały go od lotu na ojczystą planetą, który to lot stał już pod wielkim znakiem zapytania jak wszystkie jego plany w życiu...
Tak czy inaczej granat dymny tylko zniecierpliwił insektoida, przestał się hamować i natychmiast odłożył paraliżującą strzelbę, i ponownie wyciągnął blaster. Tym razem prawy, wiedział, że tym razem postara się wykorzystać to czego nauczył. Znał sietrochę na taktyce prowadzenia walki, co prawda nie miał wielkiego związku z wojskiem, ale wiedział, że granaty dymne służą do odwrotu, a ludzie z nich korzystający mają zła tendencję do wypatrywania celów, które wyjdą poprzez ten dym. Ten błąd miał wykorzystać Gand.
- Gand to skończy tu i teraz - powiedział zirytowany do siebie, nie wiedząc czemu.
Wyskoczył za osłony, używając Mocy przemieszczał się szybko i cicho, co w środowisku zdominowanym przez wiejący wiatr i odgłosy walki obok, było troską zbyt na wyrost. Używając nieco swoich zdolności poszukiwacza, oraz zwykłych technik w Mocy zlokalizował napastnika, szerokim łukiem, omijając dymną zasłonę, znalazł się kilka metrów za swoim nieprzyjacielem... To nie był celny strzał, to była egzekucja...
Jednak to nie był koniec, Oto'reekh czując, że mijany Łowca Mocowładnych wyzianął ducha skierował się do tego, który był złapany w sieć z jego strzelby, nie miał najmniejszego zamiaru ryzykować, czy jego ofiara da radę się z tego wyplątać. Odnalazł go szybko, szamotał się gwałtownie, przestał dopiero gdy czarny, nieregularny pierścień osmolił mu mały otwór w hełmie... Gand poczuł wracający spokój i coś dziwnego, wszelkie dźwięki walk zamarły bez echa...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 29 Gru 2011, o 20:23

Najemnik desperacko bronił się przed chyżo zbliżającą się w kierunku jego twarzy świetlistą klingą, ale, czego można było się spodziewać, zawiódł. Zanim padł na ziemię z rozpłataną kunsztownie facjatą, doprowadził jeszcze do kompletnego zniszczenia swojego karabinu, którym na sekundę przed śmiercią próbował zablokować cios mieczem. Ci łowcy Mocowładnych mieli może szanse z mniej doświadczonymi Jedi czy Sithami (na których pewnie do tej pory się obławiali), ale w walce z ekspertką padali na ziemię jak liście wyjątkowo paskudną jesienią.
W międzyczasie entuzjasta Teräs Käsi stanął na równe nogi i postanowił pozbyć się uszkodzonego hełmu. Odkaszlnąwszy głośno, schylił lekko głowę, prezentując sześć niewielkich, spiczastych rogów - po trzy po obu stronach głowy, mniej więcej w okolicach skroni. W połączeniu z zielonkawym kolorem skóry i ogólnie pozostałymi cechami raczej standardowo człowieczymi, wyglądało na to, że przeciwnikiem Vuusen jest mieszaniec ludzko-theeliński, rozwodniony przedstawiciel rasy będącej na krawędzi wyginięcia. Można było go nawet pożałować, gdyby nie to, że drań sięgnął po wibroostrze i postanowił ponownie przystąpić do ataku. Oczywiście, przodem posłał garść pocisków z Dur-24, nie dając wojowniczce Sith ani chwili spokoju.
Gand sprawił się świetnie - dokonał wzorcowej, podręcznikowej wręcz podwójnej egzekucji, jednej na dodatek na splątanym przeciwniku. Gdyby był tu jakiś drętwy Jedi, mógłby mieć co do tego zachowania pewne obiekcje, ale czort z nim. To nie do niego, a do Oto'reekha strzelali.
Po pozbyciu się obu natrętów, krępego poszukiwacza ogarnął błogi spokój. Powody mogły być różne, od przerywającej swoją kontrolę nad organizmem adrenaliny (czy jakiegoś jej odpowiednika w gandowym ciele), po uspokajające fluktuacje Mocy, czy coś podobnego. Albo była to po prostu satysfakcja. Gand mógł nad tym trochę pomedytować, w przeciwieństwie do Khaylii, ona bowiem zdrowo naparzała się z ćwierć krwi Theelinem na broń białą. Bez możliwości oszukiwania Mocą pojedynek był wymagający, bo dryblas operował swoją wykałaczką nad wyraz sprawnie. Okazyjne sapnięcia i kaszlnięcia zdradzały jednak jego wyczerpanie, a mimowolnie podrygująca w stronę skopanej gardzieli dłoń pokazywała, jak bardzo najemnik cierpi.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 30 Gru 2011, o 14:42

Gand faktycznie relaksował się chwile, lubił, gdy wychodził z ciężkich tarapatów obronną ręką, kiedy mógł się sprawdzić. Na szczęście nie towarzyszyło mu wielbienie śmierci i zabijania, przy takich osobnikach była mu ona wysoko obojętna, choć jak na Jedi i to nie było zbyt wzorcowe... Próbując odzyskać jako taką orientację w tym co działo się dokoła niego, Oto'reekh usłyszał dźwięk walczących nieopodal. To był zapalnik, który wybuchł spektakularnym elektrycznym pobudzeniem neuronów w jego mózgów. Euforyczna chwila minęła tak szybko jak się pojawiła, a myśl o tym, że zaraz ktoś zabije jego mechanika była zbyt przerażająca aby do niej dopuścić.
Wspierany mocą błyskawicznie ruszył za dźwiękiem i szybko dostrzegł, że przedostatni najemnik właśnie stracił twarz, a ostatni rusza do kolejnego ataku. Niewiele myśląc sięgnął ponownie po swój karabin i czekał na odpowiedni moment. Najdogodniejszy nadarzył się gdy przeciwnik wykonywał zamach do ataku, pozycja strzelca była idealna, więc pierwszy pocisk bezbłędnie trafił w plecy mężczyzny. Ten nie mając pojęcia co się dzieje, zresztą nie miał też na to dużo czasu, gdyż brak hełmu skutecznie przestał chronić go od dawki paraliżującej chemii, bezwładnie pofrunął w "gościnne" objęcia Sithki...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 30 Gru 2011, o 21:06

...Dla której stracił głowę. I to dosłownie - zadbała o to swą świetlną klingą. Generalnie Khaylia miała już po dziurki w nosie walk na ten dzień. Wszak plan był taki, że na spokojnie i po cichu znajdzie sobie środek transportu, którym ucieknie z powierzchni Alzocu. Cóż, nie zawsze można mieć to co by się chciało.
- Widzę, że nie jesteś typowym przedstawicielem swojego zakonu - rzekła do Oto'reekha, wyłączając klingę swojego miecza. - Na pewno masz zdrowsze podejście do życia niż większość Jedi. - dodała, po czym kucnęła nad zdekapitowanym ciałem.
- Słyszałeś kiedyś o takim cholerstwie? - spytała się Ganda, majstrując nad skrytką z ukrytym stworzeniem w pancerzu łowcy. - Nie wiem jak to możliwe, ale wokół tego najwyraźniej niema Mocy...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 1 Sty 2012, o 09:53

Gdyby w Zakonie służyli tylko święci pacyfiści, to dawno by wyginęli - stwierdził oczywistą, oczywistość, Gand - Choć, może masz trochę racji, to chyba nawyki ze starej pracy... - zamyślił się chwilę
- Tak czy inaczej, ta mała jaszczurka to Isalamir, jak czujesz potrafią dość nieźle izolować nie tylko siebie od mocy, ale i bliskie im otoczenie. - zrobił krótką przerwę - Myślałem, że nie są wam obce ? Przecież dzięki nim tworzycie tyle kolonów - sithów? - zapytał - Ah i wracając do przerwanego nam wątku, jak już z nimi skończysz, mogę zaprowadzić Cię do mojego statku...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 4 Sty 2012, o 00:31

Khaylia w zamyśleniu spojrzała na niepozorną wypukłość na pancerzu nieboszczyka. Zawsze wiedziała, że nie może w 100 % polegać tylko na Mocy, lecz dopiero teraz zdała sprawę z tego jak ważny jest trening sztuk walki nie wymagających w zupełności posługiwania się nią.
- Jeśli mam być szczera "kolego"... - rzekła akcentując sposób w jaki nazwała Oto'reekha - Podczas swojej służby, byłam zbytnio zajęta walką z wrogami Zakonu i szkoleniem nowych adeptów, żeby dochodzić skąd pochodzi całe to mięso armatnie... Ale lepiej teraz nie rozdrapywać tego... - dodała podnosząc wzrok na Ganda. Wyraźnie wspomnienie, nie tak dawnej przeszłości, budziło w niej coś na kształt obrzydzenia, czy wstydu.
- Nim wyruszymy w drogę, powinniśmy zebrać miecze moich byłych współziomków. Budzą jak na mój gust zbyt duże zainteresowanie. - stwierdziła, trącając czubkiem buta martwego łowcę. - Poza tym nie wiem jak twoja rasa, ale ludzie niezbyt dobrze znoszą taką pogodę i wolałabym mimo wszystko przeczekać tą śnieżycę. - rzekła, po czym skierowała swoje kroki wgłąb wioski, ku coraz bardziej zasypywanych zwłok pokonanych Sithów.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 4 Sty 2012, o 17:09

Gand mający zamiar zareagować swoją poruszoną dumą w sprawie akcentowanego "kolegi", nieco się zmieszał, gdy niedawna Sithka wspomniała o śnieżycy. Musiał się jeszcze do końca nie wybudzić po walce, bo przecież droga w tą stronę była ciężka, a powrotna w tych warunkach, niezaprzeczalnie by go zabiła.
- Gand przyznaje rację - wymruczałby gdyby potrafił porozumiewać się w podobny sposób jak ludzie - rozejrzyjmy się.
Nie czekając na odpowiedź ruszył, a raczej próbował się przedrzeć do pobliskich zabudowań. Nie oglądając się dotarł na skrajną ulicę, do której dostęp prowadził przez bramę otoczoną grubym murem, który roztaczał się wokół miasteczka. Widok nie był zachęcający, rzędy podobnych do siebie budynków, które łączyły się w smutnej niesłyszalnej ciszy, skuteczniej przygłuszanej przez warunki atmosferyczne. Tak czy inaczej, w tą pogodę brak jakiegokolwiek życia nie był aż tak złym znakiem, przynajmniej na zewnątrz...

Nadzieja Ganda nikła w zastraszającym tempie, gdy zaglądał do sąsiadujących budynków, najpierw delikatnie zaglądał do mieszkalnych, ale albo przypominały wymarłe, albo dowody wymarłości leżały na podłogach. Po chwili zauważył budowle nieco większa od reszty i z wiszącym emblematem, który bezsprzecznie musiał oznaczać miejscową kantynę. W środku nie było niespodzianki, brak zasilania, kilka ciał na ziemi, a barman przewrócił się, gdy Oto'reekh go dotknął, sprawdzając czy na pewno nie żyje, niestety był tylko oparty o ladę. Skonfundowany sięgnął po piersiówkę, wziął potężny łyk, i rozpoczął poszukiwania jakiegoś zapasowego generatora, aby trochę podnieść temperaturę w tym przeklętym miejscu...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2012, o 19:51

Zebranie mieczy świetlnych nie było dla Vuusen wielkim wysiłkiem. Tylko wydzieranie ich z zesztywniałych dłoni mogło sprawić odrobinę kłopotu, tak samo jak wygrzebanie jednego spod usmażonego ciała mniej fortunnego bliźniaka. Przy okazji, białowłosa miała okazję dojrzeć, jak jego posępna maska Sitha stopiła się i zlała w jedno z twarzą, tworząc iście odpychający, ale i fascynujący w swojej grozie obraz.
Kiedy wydostała się z ciasnych korytarzyków oddzielających od siebie mieszkalne baraki z powrotem na główną ulicę, dostrzegła dwie świecące mocno kropki, przebijające się przez ścianę targanego wiatrem śniegu. Wkrótce jej oczom ukazał się w całej okazałości potężny, unoszący się nad ziemią na wysokość kilkudziesięciu centymetrów ciemnoczerwony pojazd, w tylnej części obładowany różnymi pakunkami. Za sterem siedział masywny przedstawiciel rasy ludzkiej, odziany w zbroję podobną do tych, które nosili wyeliminowani niedawno najemnicy. Broń, oparta o siedzenia pasażera, zdradzała, że to właśnie on był utalentowanym snajperem, który pozbył się z zaskoczenia dwóch Sithów-renegatów.
Zatrzymał czteroosobowy speeder na kilka metrów przez wojowniczką, cały czas unosząc otwartą lewą dłoń w geście przywitania i pokoju. Wysiadł, zdjął hełm, ukazał ledwo wynurzającą się spod sumiastych wąsów oraz gęstej brody twarz i spojrzał na Khaylię. Mężczyzna przekroczył już z pewnością czwartą dekadę swojego życia - niezły wynik jak na tak ryzykowną profesję.
- Nie mam żalu za tamtych. Ledwo ich znałem. - powiedział spokojnie, trzymając dłonie z dala od wszelkiej broni. - Do ciebie i drugiego nie strzelałem, wy też po mnie nie poszliście, więc sądzę, że możemy zawrzeć pokój.
Sekundę po tym, jak brodacz zamilkł, szyld pobliskiej kantyny rozbłysł feerią barw, otaczające drzwi wejściowe oświetlenie również zajaśniało, a przeciągłe "wuuuuum" świadczyło o tym, że urządzenia ogrzewające powoli się uruchamiają. Nieżyjący już właściciel kantyny zawczasu przekopał się przez większość skomplikowanych procedur, by w razie wypadku bez problemu i szybko włączyć zapasowy generator, Oto'reekhowi pozostało więc tylko pociągnąć za dwie dźwignie i nacisnąć duży, okrągły, zielony przycisk. Jeden z talzackich niedobitków po masakrze wcześniej chyba próbował dokonać tego samego co Gand, ale po drodze wykrwawił się i zaległ na metr przed obranym celem.
- Porozmawiajmy. Najlepiej tam. Nie lubię marznąć. - dodał jeszcze snajper.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 6 Sty 2012, o 18:17

Khaylia zmierzyła wzrokiem snajpera i wzruszyła ramionami. Szczerze mówiąc prawie zapomniała o tym tajemniczym pomocniku, który ustrzelił dwójkę Sithów. Nie ma co się dziwić: wszak gdyby chciał ją lub Oto'reekha zabić mógłby to zrobić bez problemu gdy byli zajęci walką. A to że należał do pokonanej grupy łowców... Najwyraźniej mówił prawdę o tym, że byli mu obojętni, gdyż nie kiwnął nawet palcem by im pomóc. No i najważniejsze - powinien być świadomy tego, że większą szansę na przeżycie podczas hipotetycznej walki miał pozostając w ukryciu.
- Jeśli faktycznie niczego nie kombinujesz, to jesteś jedną z dwójki osób tutaj, które wykazują choć trochę instynktu samozachowawczego - rzekła chłodno, lecz nie nieprzyjaźnie.
- Hej, Jedi! - krzyknęła wchodząc do kantyny. - Mamy nowego kompana!
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 7 Sty 2012, o 22:12

Gand po odpaleniu generatorów z zadowoleniem śmiało ruszył w kierunku martwego barmana. Delikatnie przeszedł nad zwłokami i omiatając swoim eksperckim wzrokiem półki z alkoholem, nie dopatrzył się Vosha...
- To było do przewidzenia - pomyślał - za duża galaktyczna dziura! - krzyknął w umyśle i westchnął głęboko, gdyby oczywiście był wstanie zrobić to realnie.
Nie dając za wygraną, dostrzegł jeszcze jakieś butelki na samej górze, ich lokalizacja musiała świadczyć o tym, że normalnie nie są używane, bo wyższego wzrostu człowiek musiałby się po nie wspiąć na palce, a to musiało oznaczać rzadkie okazy.
Oto'reekh wdrapał się na ladę, wychylił i oparł jedną ręką o półki, a drugą przesuwał butelki w poszukiwaniu Vosha. Gdy przeczesywał ostatnie, stojąc na palcach stała się katastrofa...
- Hej, Jedi! - krzyknęła była Sithka wchodząc do kantyny. - Mamy nowego kompana!

Gand lekko się wystraszył, a to wystarczyło aby runął krępym ciałem na rzędy półek z alkoholem. Jego upadkowi towarzyszyła kakofonia dźwięków, a dla każdego fana alkoholu apokaliptyczne dudnienie rozbijanych butelek z cenną ambrozją. Gdy rozdzierająca duszę scena się skończyła w około i na samym insektoidzie znajdowały się resztki szkła oraz mnóstwo rozlanych substancji. Powoli podniósł się na nogi, otrzepał i poprawił płaszcz, spoglądając na nowo przybyłych.
- Gand wita, jego imię brzmi Oto'reekh - skłonił się lekko - Jeśli chcielibyście się go zapytać o Vosha to z przykrością musi stwierdzić, że go nie znalazł, ale coś powinno przetrwać... - urwał na chwilę i się rozejrzał. - Jeśli Gand dobrze zgaduje to ty musisz być tym strzelcem, który uratował mu życie! - wokabulator zaskrzeczał nieco głośniej, gdy jeden z 3 palców u dłoni wskazywał snajpera.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 8 Sty 2012, o 01:13

Snajper uśmiechnął się lekko, skromnie schylił głowę i przytaknął, potwierdzając, że Ganda przed zakolczykowanym Twi'lekiem ocalił rozmyślnie. I podziękowania z przyjemnością akceptował.
- Robiłem po prostu, co mi zlecono. Nic więcej. - wytłumaczył jednak po chwili, podchodząc do pokrytej szkłem i rozlanymi trunkami lady. Oparł się o nią, odetchnął ciężko i zabrał się do kontynuowania eksplanacji. - Widzicie, zdarzyło się tak, że mocno nabruździłem Republikańcom. Trochę zasłużyli, trochę ja się wygłupiłem, koniec końców głupio wyszło. Szybko mnie złapali i zaoferowali ultimatum: więzienie albo góra brudnej roboty do wykonania na czarno, maksimum ryzyka i minimum wynagrodzenia. Drugą opcję dostałem tylko dlatego, że kilka latek temu młodzianem będąc tłukłem się z Imperium Vadera, zaliczyłem wtedy ze dwie ważne bitwy i moje nazwisko razem z zasługami gdzieś tam pamiętali. Tamci najemnicy, z którymi musiałem współpracować w ramach spłaty długu, opowiedzieliby wam pewnie podobną historię. Ale nie opowiedzą. Kretyni zrobili się nadgorliwi i za to zapłacili, ich wina. Ja tam ich nie znałem, ni to moja rodzina, ni przyjaciele. Wy się broniliście, oni zaczepili.
Wąsacz z puzderka przy pasie wydobył cylindryczny, drobny przedmiot, który na pierwszy rzut oka wydawał się być detonatorem, czy innym świństwem w tym rodzaju. Regularnie obrzucanym boltami Khaylii i Oto wszystko już niemal kojarzyło się z zagrożeniem, ale tajemnicze ustrojstwo w rękach strzelca wyborowego okazało się najzwyklejszą zapalniczką. Służyła ona do, oczywiście, zapalenia amatorsko zwiniętego skręta, w który upchano w dużych ilościach pewne relaksująco-otumaniające ziele.
- Wódę rzuciłem, ale od tego nie mogę uciec. Snajperska robota stresuje, człowiek musi się jakoś rozluźnić. Aha, wracając do brudnej roboty... ta, wysłali nas kilka razy na planety-zadupia, o których dowiadywałem się dopiero w momencie, gdy na nich lądowaliśmy. Parę razy omal nie zginąłem, kilkakrotnie oberwałem i zmęczyłem się jak pies. Po Alzocu mieliśmy mieć spokój. - mówił dalej, po czym przerwał i zaciągnął się tak sowicie, że całe płuca musiał zapełnić narkotycznym dymem. - No, ale ja tu gadam, a trzeba przejść do konkretów. Prosto z mostu: potrzebuję tych sithowych mieczy. To moja ostatnia robota dla Republiki, szczęśliwie jej końca dożyłem, oddam im te zabawki, zgarnę jakąś żałosną sumkę i będę ich miał z głowy. Co wy na to?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 9 Sty 2012, o 23:58

Khaylia odczuwała w pewnym stopniu dezaprobatę wobec poczynań obu, dajmy na to, mężczyzn. Sama bowiem prowadziła bardzo higieniczny tryb życia i nie posiadała jako takich żadnych nałogów... No może prócz uzależnia od szału bojowego, któremu często oddawała się podczas walki. W każdym razie, wbrew temu co można było sobie o niej pomyśleć jedynie na podstawie wyglądu z czasów bycia Sithem, Khaylia prowadziła życie mnicha. Gdy akurat nie była zajęta jakąś misją, jej typowy dzień był podzielony pomiędzy medytację oraz ćwiczenia, a jej posiłki składały się ze starannie dobranych dań, które w pierwszej kolejności miały jej dostarczyć odpowiednich składników odżywczych, a nie smakować. Zawdzięczała temu swoją idealną kondycję oraz sylwetkę, którą można było teraz podziwiać, po tym jak ściągnęła raczej bezkształtną kurtkę.
Wypowiedzi snajpera wysłuchała w milczeniu, z niczym wyrażającym wyrazem twarzy. Miecze martwych Sithów nie były jej w niczym potrzebne i zebrała je jedynie by nie zrobił tego ktoś postronny. Ponadto był troszkę zbyt charakterystyczną bronią i nie chciała by w jakiś sposób przyciągnęły większą uwagę na rozegrane tutaj wydarzenia.
- Nie wyczuwam raczej fałszu w tym co mówisz - odezwała się patrząc mężczyźnie prosto w oczy. - Lecz co ty jesteś w stanie zaoferować nam w zamian? W sensie fajnie, że nie próbowałeś odstrzelić nam tyłków, ale na twoim miejscu nie liczyłabym na to, że od tak ci je oddam - dodała, po czym dmuchnięciem odegnała wonny dym, który postanowił zbliżyć się w jej kierunku.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

PoprzedniaNastępna

Wróć do Alzoc III

cron