Content

Alzoc III

[Alzoc III] The Turning Point

Image

[Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 10 Lis 2011, o 15:47

Khaylia Vuusen przybyła z [Korriban] Akademia Sithów

Lot z Korribanu trwał niemiłosiernie długo. Alzoc III leżał bowiem praktycznie po drugiej stronie galaktyki względem stolicy Zakonu Sith, więc nawet w warunkach pokoju podróż pomiędzy tymi dwoma planetami trwała ponad dwa tygodnie. Sytuacja na szlakach była jednak bynajmniej pokojowa, więc lot zajął Khaylii zajął ciut ponad dwadzieścia dni. Przynajmniej dzięki temu miała czas na leczenie się w pokładowym automedzie i okazję poprzebywania jedynie ze swoimi myślami... Bowiem gdy frachtowiec Zakonu tylko skoczył w hiperprzestrzeń, Khaylia pozabijała wszystkie inne osoby na pokładzie. Żołnierze pomimo swojego szkolenia i doświadczenia nie byli zupełnie przygotowani do walki z byłą wojowniczką Sith. Piloci z kolei dowiedzieli się, że dzieje się coś nie tak na pokładzie w momencie gdy Vuusen wkroczyła do kokpitu z odpalonym mieczem świetlnym.
Następne dwa dni zajęło białowłosej kobiecie zapakowanie ciał w łatwe do przechowywania worki - które następnie wrzuciła do ładowni, z której następnie wypompowała powietrze, oraz częściowe uprzątnięcie pokładu. Niektórych mogłoby zastanawiać po co w takim razie Vuusen leciała dalej na Alzoc... Odpowiedź była banalnie prosta - frachtowiec posiadał zamontowaną pluskwę, więc jeśli Khaylia nie chciała sama stać się zwierzyną śledzoną przez siepaczy Annihiousa, musiała jak najdłużej sprawiać wrażenie podporządkowanej mu.
Po przylocie na mroźną planetę pierwsze co Vuusen zrobiła to upozorowała rozbicie się jej statku o powierzchnię Alzocu. Wybrała ku temu celowi zamarzniętą pustynię leżącą o jakieś 5 kilometrów ostatnich zabudowań miasta o nieznanej jej nazwie. Lądowanie było twarde, lecz podczas niego nie stała się jej żadna krzywda. Następnie rozpakowała schowane uprzednio ciała i porozrzucała je po pokładzie statku. Na sam koniec ubrała się w najcieplejsze ubrania jakie potrafiła znaleźć i korzystając z terminalu w maszynowni wywołała postępującą niestabilność rdzenia napędu.
- To powinno wystarczyć - mruknęła patrząc na eksplodujący frachtowiec, stojąc na oddalonej od niego o jakieś czterysta metrów skarpie - Przynajmniej na jakiś czas - dodała odwracając się w kierunku miasta...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 10 Lis 2011, o 18:33

Oto'reekh przybywa z [Coruscant] Świątynia Jedi

To co wydarzyło się w kokpicie transportowca G-1A powinno zapisać się w kanonach książek, instrukcji, almanachów o tym czego nie powinno się robić będąc pilotem, niestety nikt nie był świadkiem i nie mógł tego udokumentować. Oto'reekh, rycerz Jedi, do tego Gand o tytule Poszukiwacza, dla kogoś kto nie zna go bliżej, powinno wywołać jakieś wrażenie, które będzie oscylowało wokół szacunku ewentualnie respektu, no chyba, że nie lubimy przedstawicieli ogólnie rozumianego prawa i sprawiedliwości to prędzej nienawiść czy wrogość. Tak czy inaczej transporter po wyjściu z nadprzestrzeni pilotował się sam, gdyż najzwyczajniej w świecie Gand spał w przytulnej ładowni. Przytulność oczywiście w tym przypadku jest definiowana według standardów podróży kosmicznych gandyjskich. Oczywiście to karygodne zachowanie mogłoby być usprawiedliwione w przypadku jakiegoś innego systemu, gdzie orbita zazwyczaj jest czysta, pusta i przyjemna, na nieszczęście dla Ganda orbita Alzoca taka nie jest. Transportowiec na autopilocie wyznaczył trasę do następnego skoku w pobliżu planety, jednak mapy nie uwzględniały przejścia przez wrak czegoś co kiedyś uchodziło za Imperialna stację bojową o nazwie Oko Palpatina.

Oto'reekh obudził się na podłodze, co w zasadzie nie było takie dziwne, gdyż tam właśnie zapadł w stan w którym Gandy śnią (choć robią to bardzo krótko), a następnie "magazynują" sen na później, gdyby nie było im dane spać w najbliższej przyszłości. Tak czy inaczej cała różnica tkwiła w pozycji, która zmieniła się gdy transportowiec wpadł na jakiś element stacji bojowej, może nie dosłownie, gdyż tarcze uratowały jednostkę przed fizycznym kontaktem.
- Co do... - zdążył pomyśleć Jedi, jednak statek ponownie, gwałtownie zmienił pozycje rzucając insektoidem o gródź.
Gdy tylko poderwał się na nogi i dopchał do kokpitu, każdy normalny pilot na taki widok wstrzymałby oddech, na szczęście Oto'reekh nie posiada płuc, więc uduszenie mu nie groziło. Panicznie złapał stery i gwałtownie zmienił kurs omijając fragment stacji, który z pewnością, nawet pomimo słabych tarcz, zatrzymałby się w tylnej ładowni, o ile nie rozerwał jednostki na pół. Oto'reekh zaczął walczyć ze sterami i lawirować wśród odpadków zawieszonych na orbicie, które za nieokreśloną liczbę lat w końcu spadną na powierzchnię planety, wcześniej płonąc w atmosferze. W śród mechanicznych dźwięków kokpitu Jedi zaczął mówić do siebie i to w 3 osobie, co było charakterystyczne, dla młodych lub innych osobników, które nie wybiły się w gandzim społeczeństwie, lub gdy Ci wybitni robili rzeczy mniej wybitne i cholernie się denerwowali.

-Gand nabroił! - krzyczał z cudem mijając jeden z fragmentów byłego poszycia stacji. Na szczęście były to ostatnie słowa po deklaracjach własnej głupoty i tego, że pilotuje po raz ostatni. G-1A opuścił chmurę złomu i znalazł się niebezpiecznie blisko atmosfery, tak blisko, że było już za późno na wycofanie się, no może gdyby był lepszym pilotem. Nie był także wybitnym matematykiem i fizykiem, gdyż nie zauważył, że kąt natarcia jest zbyt ostry, mógł to dopiero poczuć, gdy w kokpicie zrobiło się nieco bardziej gorąco niż zwykle przy takiej operacji.
Transportowiec ciągnąc za sobą pióropusz czarnego dymu, zmierzał ku lodowatej ziemi. Jego poszycie fragmentami jeszcze płonęło, jednak szybko wygasało, projekty tych statków uwzględniały marginesy błędów, ten konkretny model miał go najwyraźniej w nadmiarze. Systemy sterowania funkcjonowały, choć hamulce aerodynamiczne odmówiły współpracy, dla kogoś innego nie byłby to zbyt poważny problem, jednak Gand znajdował się na granicy wykończenia psychicznego. G-1A znów stanie się horrorem mechaników, gdyż siła z jaką kadłub uderzył w powierzchnię planety była poważna, jednak nie krytyczna. Maszynę ratował śnieg, teraz rozpychany na wszystkie strony wyhamowywał ślizg transportowca, który po paruset metrach zatrzymał się.

Mijały minuty, po których Gand nawet nie próbował się poruszać, najpierw musiał uwierzyć, że przeżył. Gdy to do niego dotarło, pierwsza myślą, dla jakiegokolwiek zewnętrznego obserwatora niezmiernie absurdalną, było, że ma pilotowanie we krwi i jest w tym naprawdę dobry! Następnie złapał piersiówkę i wychylił kilka łyków Vosha, po czym biegiem ruszył do ładowni sprawdzić czy pozostałe butelki przetrwały całe to zamieszanie. Była to czynność dość zbędna, gdyż skrzynia w której butelki były przewożone, wytrzymałaby upadek z kilkuset metrów nie uszkadzając zawartości, zadowolony Oto'reekh gratulował sobie wydania fortuny na takie zabezpieczenie. Uspokojony wrócił do kokpitu i próbował odpalić statek. Po 30 minutach niepowodzeń, dał za wygraną, nie znał się na mechanice i nawet pomimo tego, że był pewien, że to drobnostka potrzebował pomocy lokalnych, o ile tacy tu żyli. Nie zamierzał próbować połączyć się z Coruscant, był Rycerzem poradzi sobie! Otworzył lokalne mapy terenu i dzięki wbudowanym lokalizatorom, mógł ocenić odległość do najbliższych zabudowań, które ku jego uciesze nie były tak daleko, ledwie kilka kilometrów, dystans który z łatwością przemierzy na własnych stopach. Zdanie zmienił gdy otworzył ładownie, najpierw przez temperaturę, następnie przez grubą warstwę śniegu...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 11 Lis 2011, o 01:10

Łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Taka właśnie myśl kręciła się Khaylii po głowie gdy przedzierała się przez kolejne zaspy. Była jednak zdeterminowana i miała jasno postawiony cel: dojść do miasta, znaleźć statek i... Polecieć w jakieś cieplejsze miejsce. Na Alzocu znajdowali się niby inni uciekinierzy z Korriban, lecz nimi Vuusen się nie przejmowała - jak będzie trzeba sobie wyrąbać drogę na przód to po prostu zrobi. Czuła, że mimo wszystko Moc jej sprzyjała, choć nie do końca mogła określić, który jej biegun... W sumie - nie interesowało ją to zbytnio dopóki nie stawało jej to na drodze w przetrwaniu.
- Nienawidzę zimy i śniegu - mruknęła wręcz z obrzydzeniem, gdy w końcu dotarła w okolicę pierwszych zabudowań. Gdyby nie wszechobecny biały puch i dotkliwe zimno mogłaby przysiąść, że znajduje się na powierzchni Tatooine. Budynki, które ujrzała tutaj były bardzo podobne do tych, które pamiętała z czasów pobytu na tej pustynnej planecie. Tu jednak grube mury chroniły przed mrozem, który to zaczynał już powoli przedostawać się pod jej ubrania, a nie przed upałem i burzami piaskowymi.
Nagle niebo przecięła spadająca gwiazda...
- "Nie..." - pomyślała Vuusen przypatrując się - " To spadający statek... Cóż za zbieg okoliczności".
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 11 Lis 2011, o 20:51

Samotny czarny punkcik na śnieżnej pustyni, Gand imieniem Oto'reekh, wytrwale, acz powoli przemierzał nieprzyjazne terytorium, zostawiając za sobą wąski ślad mikrych stóp. Buchający dymem i strzelający iskrami statek zostawił już daleko za sobą, a według danych z obejrzanych wcześniej map do najbliższego miasta (jeśli można użyć tak poważnego słowa) zostało mu tylko półtora kilometra, dystans nędzny w porównaniu z przebytą już odległością.
Zresztą, gdy tylko wdrapał się na szczyt umiejscowionego na swojej drodze wzniesienia, Jedi mógł dostrzec całkiem wyraźnie zarysowujące się na horyzoncie kontury budynków. A pośród nich drugą w okolicy czarną kropkę, nadzwyczaj lichą na tle wysokich, grubych murów zabudowań. Niemal udało mu się tam zogniskować wzrok tak dobrze, by wypatrzyć jak najwięcej detali, ale w tym momencie śnieżny ślimak postanowił zjeść mu nogę.
Stworzonka te nadrabiały głupotę szeroką gębą. Dzięki niej nie musiały obmyślać żadnych sprytnych strategii polowań, dywagować, kogo by tu dzisiaj zjeść i ogólnie bawić się z tym całym przereklamowanym myśleniem - po prostu szeroko otwierały jadaczkę, prezentowały stożkowate uzębienie i sunęły przed siebie, a żarcie samo wpadało do gardła. Nie zagrażały im żadne drapieżniki ani chłód; ci pierwsi po prostu na planecie występowali śmiesznie rzadko, a z tym drugim ślimakom pomagał prezent od Matki Natury - od maleńkości wydzielały z siebie wystarczające ilości ciepła, by komfortowo sobie egzystować na Alzocu.
Tym większy był szok kreatury, która po raz pierwszy napotkała opór. Solidne kopnięcie przy próbie połknięcia cudzej kończyny zdziwiło ją tak mocno, że zestresowana zawróciła szerokim łukiem i szybciej niż zazwyczaj zaczęła sunąć w dal.
Gandowi, gdy tylko ochłonął, wydawało się, że wokoło czarnej kropki w oddali pojawiło się kilka innych. I na dodatek rozbłysnęły tam ze dwa czerwone paski.

Khaylii nie zdziwiła cisza, jaka panowała w odwiedzonym przez nią miasteczku - nic dziwnego, w końcu przez ostatnich pięć kilometrów również nie miała do czynienia z żadnymi dźwiękami, a wyłącznie szumem wiatru, zdołała się przyzwyczaić. Im dalej jednak zapuszczała się między identyczne niemal budynki, tym bardziej brak jakiejkolwiek aktywności rzucał się jej w oczy i na resztę zmysłów.
Punktem zwrotnym, po którym sytuacja diametralnie się zmieniła, było zauważenie bezwładnych, zsiniałych zwłok przerzuconych przez wybite okno w jednym z baraków. Twarz trupa była dziwnie spokojna - widać śmierć nadeszła tak szybko i niespodziewanie, że nie pozwoliła nawet na chwilę zaskoczenia. I, na szczęście dla denata, cierpienia.
Na nieskazitelnie białą ulicę wyszło trzech osobników, odzianych w kontrastującą mocno z otoczeniem czerń. Przy każdym ich kroku śnieg trzeszczał irytująco, ale oni nie zwracali na to uwagi - całkowicie pochłonęła ich Vuusen. Zabrak na czele grupy nosił rozchełstaną koszulę z podwiniętymi rękawami, jakby pragnął demonstracyjnie ukazać, jak bardzo nie obchodzi go kłujący, szczypiący i wszechobecny mróz. W dłoni obracał rękojeść miecza świetlnego, bawiąc się nim jak byle zabawką. Podobnie czynili jego dwaj kompani, opatuleni w ciepłe płaszcze. Ów milczący duet twarze skrywał za posępnymi, zaśniedziałymi maskami, z poszarpanych otworów co jakiś czas wydychając obłoki ciepłego powietrza.
- Wyśledziłaś nas. - spokojnie stwierdził Zabrak, unosząc z pogardą rogatą głowę. - To był twój statek. Mogłem się domyślić. Annihious o nas pamiętał. Dobrze.
Mówił krótkimi zdaniami, wkładając między nie długie przerwy. Pozornie był opanowany, ale nerwowe ruchy palców oplatających rękojeść zdradzały jego prawdziwy stan ducha. Przekonany był, że doświadczona, budząca strach wojowniczka przybyła tu bezpośrednio po jego życie. Mylił się.
- Birand i Gawra nie wrócili. Posłałem ich do, jak się okazuje, twojego statku. Zginęli? - zapytał, wpatrując się w twarz Khaylii.
Wtem, rozbłysły krwistoczerwone klingi mieczy, wydając przy tym charakterystyczny dźwięk. Zamaskowani Sithowie przestali bawić się rękojeściami broni i je wreszcie aktywowali. Upadające płatki śniegu z niesłyszalnym sykiem roztapiały się na energetycznych ostrzach. Zabrak dalej stał niewzruszony, chyba czekając na odpowiedź. Nie zareagował równie zapalczywie jak jego towarzysze.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 12 Lis 2011, o 12:33

Pojawienie się trójki Sithów było o tyle zaskoczeniem dla Vuusen, że nie spodziewała się, iż od razu trafi na nich. Wszak prawdopodobieństwo tego było znikomo małe... Gdyby nie Moc, która ma sobie za nic przypadek.
- Mam w dupie waszych kumpli, tak samo jak w dupie mam Annihiousa... - odrzekła Khaylia hardo, czując że walka jest nieunikniona, choć szczerze jej nie pragnęła. Jeszcze nie tak dawno temu, nie czekałaby na nic tylko od razu ruszyłaby do ataku spowita i wzmocniona swym gniewem. Teraz jednak nie była już Darth Vengeance zrodzoną z furii, lecz Khaylią Vuusen poszukującą spokoju... Za wszelką cenę.
- Wy również mnie nie interesujecie i jeśli nie chcecie zginąć, ja też nie powinnam interesować was - kontynuowała, włączając śnieżnobiałą klingę swego miecza, który wydobyła w międzyczasie. - Zważcie na to, że Annihious nie bez przyczyny wysłał mnie samą za waszą piątką... A teraz jest was trójką. - dodała stając w pozycji wyjściowej do Juyo.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 12 Lis 2011, o 18:27

Zmarznięty i nafaszerowany Voshem Gand w pierwszej chwili po ujrzeniu czarnych punktów, wewnętrznie się ucieszył. Miał dość zimna, brodzenia i jakiś cholernych ślimaków, które prawie połykają mu kończyny. To nie była zdecydowanie planeta na której Oto'reekh czuł się komfortowo... Szczęśliwie kropki i kolorowe paski wskazywały na jakaś cywilizację, więc Gand nie bacząc na zmęczenie i zdrętwienie ruszył co sił przed siebie.

Gdy tylko opuścił wzgórze, punkty zniknęły mu sprzed oczu, a całkowity brak przygotowania na innych użytkowników mocy zagłuszał dochodzące od nich sygnały... Choć Gand im bliżej celu się znajdował tym więcej niepewności odczuwał...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lis 2011, o 20:01

Jeden z zamaskowanych Sithów śmignął w powietrzu mieczem, wykonując jeden z najszybszych młynków, jaki Vuusen kiedykolwiek widziała. Ten pokaz kunsztu był formą odpowiedzi na dumne słowa wojowniczki, których, jak widać, nie przyjęto pochlebnie. Drugi z milczących typów zwrócił okrytą kapturem głowę w kierunku kolegi, po czym obaj zastygli, spoglądając na swoje paskudne oblicza. Oczywistym było, iż komunikowali się skrycie za pomocą telepatii, przesyłając sobie nawzajem jakieś brudne sekreciki.
- Trójką... To smutne. Bardzo, bardzo smutne. - odpowiedział w końcu Zabrak, spuszczając głowę. - Nie chcę już zabijać swoich. Ale bracia... bracia chcą krwi. Twojej krwi. Nie polubili cię.
Rogaty odpalił miecz, pojedynczy, o klasycznie czerwonym ostrzu, następnie uskoczył gwałtownie do tyłu i zniknął w alejce między barakami a niską lepianką. Jego miejsce w mgnieniu oka zajęli zamaskowani bracia, bez wahania przystępując do ataku. Cięli zamaszyście, bardzo szeroko, roztaczając jasne smugi przy każdym ruchu orężem. Nie oszczędzali się, wkładając w ofensywę i siłę, i szybkość, ale dzięki temu zmusili Khaylię do szczątkowego choćby ustąpienia im pola. Ciężko było przewidzieć ich następny krok, bowiem co rusz zmieniali pozycję, prześlizgując się płynnie naokoło wojowniczki. Cała dość wąska ulica rozbłyskała światłem bijącym od ich kling.
- Bez litości. - przytłumiony szept dobiegł uszu białowłosej pomiędzy kolejnymi cięciami.

Walka rozgorzała w tym samym momencie, w którym Gand doczłapał do otwartej na oścież bramy wejściowej do osady. Zabawne, że na tak odległej, opustoszałej planecie wpakował się w sam środek żarliwego konfliktu pomiędzy Mocowładnymi. Na dodatek w znakomitej większości Sithami, patrząc na krwisty kolor ich szybko przemieszczających się mieczy.
Nim jednak Oto'reekh zebrał się w sobie, by powziąć jakieś działanie w związku z tym przykrym zbiegiem okoliczności, za jego plecami rozległy się dwa ciche... "pufnięcia" stóp gwałtownie lądujących na śniegu. Pierwsza para owych kończyn należała do wysokiego Twi'leka, którego twarz usiana była pozłacanymi kolczykami, a oba lekku opięte równie błyszczącymi bransoletami. Patrzył na Jedi spod przymrużonych, fioletowych powiek, posyłając mu spojrzenie wyrażające jednocześnie wrogość i zdziwienie. Na dodatek górował nad koneserem Vosha o dobrych kilkadziesiąt metrów, co wcale nie czyniło go mniej niepokojącym.
- Nie wiem nawet co tu się ostatnio dzieje... - wycedziła przez zaciśnięte zęby niewysoka ludzka kobieta, o rudych włosach opadających nieskoordynowanie na jej bladą jak u nieboszczyka twarz. Drugi niespodziewany gość. Wydawała się mniej groźna, właściwie w grubej kurtce wyglądała dość pociesznie. - ...ale mi się to nie podoba. Za mało trupów.
W dłoniach intruzów pojawiły się wezwane Mocą rękojeści, które szybko aktywowano. Wciśnięciu odpowiednich przycisków towarzyszyło wysunięcie się czerwonych ostrzy i poniekąd identyfikowało nietypowy duet jako kolejnych adeptów tej mniej jasnej strony Mocy.
Wygląda na to, że kolejne starcie miało zacząć się na tyłach pierwszego. Czy tego Gand chciał, czy nie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 12 Lis 2011, o 22:08

Khaylia, po tym jak Amon i Yarin awansowali, poświęciła się nauczaniu większych grup studentów Mrocznej Akademii. Prowadziła głównie zajęcia z walki wręcz i na miecze świetlne, przy okazji samemu siłą rzeczy ćwicząc swoje umiejętności. Częstokrotnie stawała do walki z paroma studentami naraz, by pokonując ich pokazać im jakie błędy popełniają. W skrócie - walka z przeważającym wrogiem nie była dla niej czymś obcym. Tym jednak razem nie miała do czynienia ze niewyszkolonymi adeptami, a z zgranym duetem zapewne wojowników.
Początkowe posunięcia Khaylii ograniczyły się jedynie do blokowania ataków zamaskowanych mężczyzn. Nie dlatego, że chciała wyczuć ich styl, a dlatego by kierując się swym wzrokiem Mocy wychwycić punkty przełomu w ciałach swoich oponentów. W pewnym momencie jej ruchy zaczęły przyspieszać, tak że na jeden zablokowany cios sama wyprowadzała dwa uderzenie. Tymczasem w powietrzu zaczęła się rozchodzić się woń ozonu, a co uważniejszy obserwator mógł zauważyć przeskakujące pomiędzy jej rozpuszczonymi włosami wyładowania elektrostatyczne. Kiedyś to i krwistoczerwone oczy oznaczało, iż Darth Vengeance weszła na najwyższe obroty. To było jednak kiedyś - teraz z jej zastygłej twarzy wyzierały dwie puste studnie.
Pierwszy punkt przełom Vuusen znalazła u popisującego się wcześniej młynkiem brata. Jego objawienie trwało krócej niż mrugnięcie okiem, lecz była wojowniczka poruszała się jeszcze szybciej. Jedynie suchy trzask kości zdradził, iż pozornie niezbyt porządnie trafiony kopniak, strzaskał piszczel zamaskowanego Sitha. Nim jednak sobie on to uświadomił, Khaylia z całą swoją furią poczęła atakować drugiego z braci w sposób sprawiający wrażenie, że chce nie tyle go pokonać co zmiażdżyć nawałą ciosów...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 12 Lis 2011, o 22:20

Gand pierwsze o co chciał zapytać to czy ktoś tu potrafić naprawić statek kosmiczny, ale rozmyślił się gdy tylko poczuł ciemną aurę mocy i zobaczył miecze świetlne...
Oto'reekh miał mały problem, nie był umiejętnym szermierzem, jego plusem było to że wiedział o tym od zawsze, dlatego walczył świetlną tonfą, nadająca się idealnie do defensywny, do tego był dość nieprzewidywalny bo korzystał z technik Nimanu. Tłumacząc inaczej, mógł tylko improwizować bo w konkretnym stylu walki, przeciwnik pokona go swoimi umiejętnościami.

Jednak Jedi próbował grać na zwłokę, co prawda nie mógł oczekiwać od nikogo pomocy, ale potrzebował czasu, żeby coś wymyślić, jak wybrnąć z tej niezręcznej dla niego sytuacji.
- Moi drodzy, może najpierw przemyślicie swoje postępowanie i sytuację, bo chyba nie sądzicie, że przybyłem tu w pojedynkę ? - zadawał retoryczne pytanie jak setkom bandytom gdy przesłuchiwał ich na komisariacie, w swojej poprzedniej profesji. Gdy blefował, że kumpel zatrzymanego go sypnął, albo już o wszystkim wiedzą.
- Może po prostu zgasicie te zabaweczki i zaczniemy negocjować warunki waszego poddania ? - zapytał pełen pewności siebie, przynajmniej zewnętrznie...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 13 Lis 2011, o 23:01

Zamaskowany Sith z pogruchotanym piszczelem usunął się w cień, niewyraźnie mamrocząc co rusz krótkie, ale za to dosadne przekleństwa. Dłonią w gładkiej, połyskującej rękawiczce sięgnął za pazuchę płaszcza i wyciągnął swoje zbawienie - bojowy stymulant, zawczasu przyszykowany i gotowy do natychmiastowego użycia. Drżącą ręką, stukając o krawędź maski, przyłożył do szyi urządzenie aplikujące i wstrzyknął dożylnie porządną dawkę pobudzającej substancji.
Khaylia zdołała się już jednak przebić przez niemrawą defensywę jego brata, który, wybity z precyzyjnego rytmu walki, nagle stracił resztki werwy. Po nieudanej próbie uniku uderzył plecami o przysypany śniegiem speeder i tym sposobem wystawił się na finalny atak Vuusen, która przekonana była, że może już odhaczyć jedną pozycję z listy oponentów. Bielutkie niczym śnieg energetyczne ostrze jej miecza zatrzymało się jednak w połowie drogi do groteskowej maski jednego z braci, po czym ona sama poczuła miażdżący ból w nadgarstku. Wprawny użytkownik Mocy obrócił gwałtownym szarpnięciem wojowniczkę o sto osiemdziesiąt stopni, by mogła przyjrzeć się, kto ją tak potraktował.
Zabrak, skoncentrowany na przeszkadzaniu byłej Darth Vengeance, stał dumnie wyprostowany na zaokrąglonym szczycie lepianki. Przerzucił się teraz na jak zwykle efektowne błyskawice, faworyzowane przez nieżyjącego już Sidiousa. Powykręcane wiązki energii wystrzeliły z jego dłoni, docierając w mgnieniu oka do wziętej na cel Khaylii. Irytująca, choć w najmniejszym stopniu nie zabójcza dawka bólu rozeszła się po jej ciele. Błyskawice świetnie oddawały charakter Sitha, który się nimi posługiwał - umiarkowanie groźne, ale za to niesamowicie wkurzające i dające mnóstwo pola do popisu zamaskowanym braciom.
Ten z uszkodzonym przez celny kopniak piszczelem zebrał się w sobie i poderwał do kontrataku. Poruszał się niezgrabnie, ale wytrwale - wstrzyknięty przed chwilą dopalacz gwarantował mu chwilową niewrażliwość na ból. Czerwony miecz trzymał za plecami, gotów był do wyprowadzenia podstępnego cięcia na skos, od bioder Vuusen po jej bark. Elektryczne wyładowania nękające białowłosą tylko ułatwiały mu robotę.

Zdecydowany, poważny ton starego wiarusa, jakim posłużył się Gand, musiało w jakiś sposób zrobić wrażenie na mrocznych. Problem w tym, że upojeni własną siłą i rozzuchwaleni niedawnymi mordami Sithowie puścili te uwagi mimo uszu, nawet, jeśli miałyby być prawdziwe. Twi'lek dobitnie i lekceważąco prychnął, przestając zaszczycać Jedi spojrzeniem.
- Gawra, idź tam i zrób porządek. Bracia sobie nie radzą. - rozkazał fioletowoskóry, wydobywając z siebie niesamowicie głęboki głos. - Karzełka i legion jego kumpli zostaw mnie.
Ruda z uśmiechem na ustach (choć ciężko było go dojrzeć przez plątaninę włosów) skorzystała ze wspomaganego Mocą skoku, wzbijając się na dobre pięć metrów w górę. Z łatwością pokonała mur okalający wioskę i gładko wylądowała na śniegu, płynnie przechodząc w bieg ku rozkręcającej się bitce.
- No, mały, co ukroić pierwsze? - zapytał retorycznie Oto'reekha Twi'lek, łakomie spoglądając na jego prawicę.
Wtem, ruda zgięła się wpół i wyrżnęła całą powierzchnią twarzy w ulicę, następnie parkując gwałtownie resztą ciała. Ze sporej dziury po bolcie w kurtce, znajdującej się na brzuchu w okolicach pępka, leciutko się dymiło.
- Ustrzelona. Ciekawe. - stwierdził rosły Sith, unosząc poprzebijaną kolczykami brew. - Przywiozłeś ze sobą komandosów?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 14 Lis 2011, o 13:33

Początkowo wyładowania wywołane przez zabrackiego Sitha, zupełnie osłabiły Khaylię oraz pozbawiły jej wiary w swoje siły. Nie trwało to jednak długo, gdyż gdy tylko sobie to w pełni uświadomiła wpadła w ogromną wściekłość... We wściekłość tak dużą, że niemal już martwa Vengeance powróciła i ruszyła z całym swym gniewem w kierunku kulejącego brata.
- Błyskawice Mocy, mówicie?! - krzyknęła z furią, zbijając bez najmniejszego problemu cios zamaskowanego Sitha - Proszę bardzo! - dodał łapiąc wolną dłonią głowę nacierającego mężczyzny.
Przez chwilę okolicę oświetlało oślepiająco jasne światło, po czym powietrze wypełnił swąd palonego mięsa i kości, a truchło kulejącego brata opadło na śnieg, sypiąc wkoło popiołem. Drugi z zamaskowanych mężczyzn dołączył do niego już po paru sekundach. Bowiem gdy postanowił wykorzystać odwrócenie uwagi byłej wojowniczki i zaatakować ją od tyłu, okazał się być zbyt wolny i przewidywalny: zamiast zadać kończący żywot białowłosej kobiety cios z nad głowy, sam został przecięty na pół, po tym jak całkowicie świadoma jego zamiarów Khaylia obróciła się gwałtownie wykonując poziome cięcie.
- Chyba nie sądziłeś, że twoje wyładowanka zrobią wrażenie na byłej uczennicy Darth Tareusa?! - krzyknęła Vuusen do Zabraka, stojąc pomiędzy dwoma ciałami. Pytanie to było retoryczne, gdyż każdy kto znał nieżyjącego już lorda Sith, wiedział że był on prawdziwym mistrzem w posługiwaniu się błyskawicami Mocy, który szkoląc swoich podwładnych nie cofał się przed rażeniem ich nimi. W skrócie - stojący na dachu lepianki Sith musiałby się bardziej postarać by nie uzyskać efektu podobnego do tego jakby psikał Khaylie pistoletem na wodę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 14 Lis 2011, o 22:09

Gand zyskał nieco na pewności siebie, liczba oponentów spadła do jednego, a na dodatek ktoś mu pomagał, przynajmniej na to wyglądało. Wiadomość o innej walce też niosła jakąś nadzieję, bo Oto'reekh wątpił czy poradzi sobie nawet z jednym wprawionym szermierzem...
- Nie tylko - wycharczał wokabulator przetwarzając syki uchodzącego powietrza z gandzich mięśni stworzonych do tego celu. Jednocześnie jego prawa ręka odrzuciła połę płaszcza odsłaniając świetlną tonfę. Oto'reekh miał nadzieję, że Sith skupi wzrok i swoje zmysły właśnie na tym geście oraz nietypowym mieczu, na którym spoczęła trójpalczasta dłoń, a nie na jego lewej ręce która podniosłą się, udając niby to jakąś postawę bojową. Jedi jednak liczył na to, że ukryty w rękawie mały blaster, da radę zaskoczyć zaskoczyć Sitha, a może i nawet zabić.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 16 Lis 2011, o 01:25

Teraz Twi'lek zmarszczył już w niepomiernym zdziwieniu całe czoło, brzęcząc kolczykami, mini-breloczkami i resztą żelastwa, jakie umieścił na twarzy mylnie przekonany, że będzie mu tym sposobem ładniej. Uniósł ręce nad głowę, kurczowo obejmując fioletowymi dłońmi szaroburą rękojeść miecza. Wydawało się, że nie dostrzegł zakamuflowanego blastera w lewej dłoni Ganda, skupiając raczej wzrok na poręcznej tonfie.
- Niespodziankom nie ma końca. - skonstatował Sith, kiwając lekko głową. - Moc dzisiaj dotyka nas wszystkich, i to w wyjątkowo perfidny sposób, rzucając naprzeciw siebie wyznawców obu jej stron. Słusznej - kącik ust Twi'leka uniósł się, formując ledwie cień złośliwego uśmiechu. - i tej drugiej.
Pan Kolczyk zmusił Oto'reekha do ruchu, zaczynając, krok po kroku, krążyć wokół niego niczym okrutny śnieżny ślimak znęcający się nad bezradną ofiarą w ostatnich chwilach jej życia. Czy coś w tym rodzaju.
Gdy napięcie sięgnęło już absolutnych granic, a w przymrużonych przez opuszczone powieki oczach Sitha dało się dostrzec dziką chęć natychmiastowego ataku, powietrze na swojej trasie przeciął kolejny jaskrawy bolt. Twi'lek sparował pocisk pozornie niedbałym smagnięciem czerwonej klingi, jednak omal się nie przewrócił - tajemniczy strzelec musiał korzystać z nie byle jakiego karabiny snajperskiego.
W tym właśnie momencie Jedi dostał niespodziewaną szansę na atak. Musiał tylko dobrze rozegrać daną mu szczęśliwą kartę, co nie było wcale takie trudne.

Zabrakowi zrzedła mina, zrzucił przy okazji wysiloną maskę dumy i pogardy. Nie odpowiedział również na retoryczne pytanie Vuusen, a, po krótkim namyśle, zastosował swoisty plan B. Machnął zdecydowanie i szybko dłonią, błyskawicznie wprawiając w ruch pokryty grubą warstwą śniegu speeder, o który nie tak dawno uderzył jeden z nieudolnych braci-sadystów.
Kilkaset kilogramów sztucznie wprowadzonego w ruch metalu gwałtownie zaszarżowało w kierunku Khaylii, zrzucając z siebie w jednej chwili całość białego puchu. Jak na naprędce wymyślone i w desperacji zastosowane wyjście z opresji (a może szczególnie dlatego), Zabrak zaskoczył wojowniczkę pokazem siły. Udało mu się nawet poderwać pojazd do pionu i go nieznacznie unieść, by uprzykrzyć życie byłej Darth Vengeance trochę bardziej - dalej nie było to nic, z czym nie poradziłoby sobie cięcie świetlnego miecza czy potężniejsza błyskawica, ale i tak należało docenić starania.
Niedoświadczony Sith oczywiście postanowił tchórzliwie opuścić pole bitwy, zostawiając przeciwniczkę sam na sam z drobną zagwozdką. Podobnie jak jego ruda koleżanka, z gracją uskoczył do góry, przyjmując w locie absolutnie fachową pozę. Ogółem, jak jego kamraci, znacznie lepiej radził sobie z szybkim przemieszczaniem się tudzież uciekaniem niźli walką. Jeśli wkładałby w naukę szermierki i ofensywnego operowania Mocą tyle trudu, co w szkolenie się w akrobacji, mógłby wprowadzić białowłosą w zakłopotanie.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 22 Lis 2011, o 19:15

Gand nie zwlekał, prawdopodobnie drugiej już takiej szansy nie dostanie, w jego lewej dłoni jak gdyby znikąd pojawił się mały blaster, z którego natychmiast wystrzelił do przeciwnika. W tym samym czasie prawą ręką dobył już tonfy i nie patrząc jaki efekt miał jego wystrzał ruszył przed siebie. Po pierwszym strzale pistolet tak szybko jak się pojawił zniknął w rękawie płaszcza, a Oto'reekh już dzielnie w jako takim rozpędzie wyskoczył do Sitha. Tonfę trzymał za prostopadłą rączkę, a rękojeść była skierowana do przodu tak, że świetlne ostrze przebiegało równolegle do jego ręki aż za łokieć, wybity z równowagi przeciwnik, do którego jeszcze oddał strzał nie powinien być w stanie odpowiedzieć na tak niestandardową formę ataku, a nawet jeśli uda mu się zasłonić Gand miał nadzieją że siłą i własnym impetem przebije się przez gardę przeciwnika i skończy ten pojedynek nim na dobre się zaczął...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 23 Lis 2011, o 14:09

To co zrobił zabracki Sith szczerze zaskoczyło Khaylie. Była bowiem bardziej przygotowana do dalszej walki, niż na jakieś tchórzliwe zagrania ze strony swojego oponenta. W każdym razie, nie będąc zupełnie przygotowaną, jedynie dzięki dużej dozy szczęścia udało się jej zmienić kierunek loty speedera na tyle, że zdołała uniknąć zderzenia z nim.
Tymczasem Zabrak zniknął jej z pola widzenia i stanęła przed wyborem: czy go ścigać, czy może dać sobie spokój. Długo nie zastanawiała się jednak, gdyż gniew który wzbudził w niej walczące w niej resztki Darth Vengeance zdołał się ulotnić w nicość - spasowała. Jej uwagę za to przykuły wydarzenia rozgrywające się w okolicy bramy wjazdowej do osady. Już wcześniej wyczuła dawno niespotykane dla niej fluktuacje Mocy, lecz była w całości pochłonięta walką. Teraz jednak przyjrzeć się dokładniej.
Patrząc poprzez Moc długo nie musiała się przyglądać, iż patrzy właśnie na starcie członków dwóch antagonistycznych wobec siebie Zakonów. Widziała bowiem wyraźnie dwie diametralnie różne aury okrywające walczących.
Szczerze mówiąc sama Vuusen nie wiedziała co zrobi, gdy już się uwolni od wpływów mrocznego Zakonu, lecz w tym właśnie momencie wiedziała, że woli by zgasła aura Sitha. Zaczęła więc biec w kierunku walczących z włączonym mieczem, mając nadzieje, iż wbrew wszelkiemu prawdopodobieństwu uda się jej dobiec nim walka zakończy się.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Mistrz Gry » 23 Lis 2011, o 22:59

Pierwsza część ataku Oto'reekha powiodła się bezbłędnie - szybko wystrzelony bolt ugodził Twi'leka w bark, po czym Sith wrzasnął głośno, oznajmiając w ten sposób donośnie, że owszem, zabolało. Szarpnął przy tym gwałtownie lewą, nieuzbrojoną ręką, ostro reagując na przechodzący przez kończynę przeszywający impuls bólu. Na jego nieszczęście, Jedi momentalnie rzucił się do przodu, by bezzwłocznie zrealizować pozostałą połówkę nieskomplikowanego planu i odważnie zaszarżować na rannego przeciwnika. Ostrze tonfy bez problemu przecięło skórę, kość i resztę organicznego badziewia, odrąbując rękę fioletowoskórego centymetr czy dwa nad łokciem. Życie Twi'leka uratował pośpieszny obrót, który sprawił, że Gand zakończył natarcie przecinając orężem nic nikomu nie winne powietrze.
Płytkim, nerwowym oddechem Sith rytmicznie unosił i opuszczał pajęczynę śliny, zlepiającą jego zsiniałe usta. Przekrwione oczy kierował to na Oto, to na Vuusen, nowego gościa na skromnym polu bitwy. Lekko skulony, dzierżący miecz w napiętej ścięgnami dłoni wydawał się być rannym zwierzem, zdającym sobie sprawę z tego, że jest spisany na straty i pozostało mu jedynie jak najbardziej dopiec oponentom. Zabawne, bo jeszcze przed chwileczką uważał się za pana sytuacji i rozważał, w jaki sposób najokrutniej będzie załatwić krępego dziwaka ze spadającego statku.
Jeśli chodzi o dalsze losy tchórzliwego Zabraka: cóż, były one bardzo krótkie i niewesołe. Skończył właściwie tak samo jak jego ruda koleżanka, rażony przez snajperski pocisk wystrzelony z kryjówki sprzyjającego Khaylii oraz Oto'reekhowi strzelca. Biorąc pod uwagę jego nikły kunszt w tajemnych sztukach, można było stwierdzić, że po zgonie jego i reszty Sithów-uciekinierów średnia umiejętności bojowych Mrocznych podniesie się odrobinę, zamiast zwyczajowo opaść.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 27 Lis 2011, o 21:56

Oto'reekh gdy skutecznie odrąbał przeciwnikowi rękę poczuł się dumny. Nie chodziło o to, że lubił robić innym istotą krzywdę czy pozbawiać ich życia, ale lubił gdy coś mu wychodziło, a najbardziej po raz pierwszy. Pierwszy raz miał okazję walczyć z godnym przeciwnikiem sam na sam i póki co szło mu nieźle, co prawda nie udało mu się unieszkodliwić Sitha, ale to było już coś...
Jego pozytywne nastawienie nieco wyparowało, gdy zauważył nadbiegającą kobietę, dzierżącą miecz świetlny. Jej aura nie była prosta do określenia, szczególnie dla Ganda, który nie był w tym ekspertem, ale wiedział jedno nie była Jedi, co mogło oznaczać tylko kłopoty. Automatycznie założył, że kobieta nie będzie nastawiona przyjaźnie i zaczął przygotowywać do obrony przed dwójką szermierzy. Jedi nie tracił jednak nadziei, Twi'lek był ciężko ranny i obdarty z animuszu, do tego miał do pomocy jakiegoś anioła z karabinem snajperskim, który skutecznie osłania mu tyłek i być może dobije Sitha, albo ustrzeli kobietę.
Oto'reekh nieco się cofnął, oddając pole i obszedł przeciwnika w taki sposób, aby jego linia zgrała się z nadbiegającą, już teraz widział, białowłosą,technicznie może nie białowłosą dla Ganda, przez jego odbieranie światła w ultrafiolecie, ale jakiś kolor zapewne miała. Jedyne czego mu teraz brakowało, to dwóch napastników atakujących z różnych stron. Chwycił pewniej swój świetlny miecz i przybrał obronną postawę...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 28 Lis 2011, o 00:19

Khaylia gdy dotarła w pobliże bramy wiele się nie zastanawiała nad swoimi dalszymi poczynieniami, lecz korzystając z rozpędu zaszarżowała na Twi'leka. W odróżnieniu jednak do walki, którą stoczyła chwilę wcześniej, nie napędzał ją gniew. Towarzyszył jej jedynie spokój i determinacja by wyeliminować ostatniego z Sithów. Choć sama pewnie wyparłaby się tego to jej sposób walki bardziej odpowiadał Jedi niż Sithów... Nie oznacza to jednak, że ktoś mógłby pomyśleć iż jest przedstawicielem Jasnej Strony Mocy - bardziej by pasowało określenie, iż przebywa w półmroku.
Sama walka nie trwała długo i nawet jeśli Oto'reekh chciałby w nią wkroczyć nie miałby zbyt dużych szans na to. A to dlatego, że skończyła się równie szybko jak się zaczęła. Sith pomimo, że początkowo dawał sobie radę i blokował ciosy Vuusen, nie miał najmniejszych szans na dłuższe opieranie się jej nawale ciosów. W sumie to, że chwilę potem jego głowa potoczyła się po śniegu nie było dla nikogo zaskoczeniem.
- To by było chyba na tyle - mruknęła Khaylia gasząc swój oręż, po czym zwróciła się do Oto'reekha - Nie szukam zaczepki, lecz jeśli chcesz spróbować szczęścia to nie zdziw się gdy dołączysz do moich byłych braci... Ja chcę się jedynie wydostać z tego zadupia, więc jeśli nie masz jak mi z tym pomóc to nie mamy o czym rozmawiać - dodała nie owijając w bawełnę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Oto'reekh » 28 Lis 2011, o 01:13

Oto'reekh zdumiony oglądał całe to widowisko, nie opuszczając oręża, prawdopodobnie obserwujący przez lunetę snajper miał podobne odczucia, bo nie padł żaden nowy strzał, choć może po prostu zmieniał pozycję. Po tym widowisku i pierwszych słowach, Gand dalej nie wiedział co ma zrobić. Po chwili wyłączył świetlną tonfę, jednak nie schował jej u pasa, a dalej w pogotowiu dzierżył w dłoni.
- Witaj, jestem Oto'reekh, Poszukiwacz oraz członek zakonu Jedi - nie mógł sobie odmówić oficjalnej prezentacji, było to bardzo ważne w gandzim środowisku, co zauważalne tytuł poszukiwacza wymienił także przed Zakonem, w tym czasie zdążył się też lekko skłonić, nie spuszczając kobiety z oczu.
- Nie daleko stąd rozbił się mój statek i poszukuje kogoś kto się zna się chociaż w podstawowym stopniu na mechanice, uszkodzenia nie wyglądają na poważne. Nie chce tylko skończyć tego lotu z dziurą od miecza świetlnego w plecach - rzucił Gand, a właściwie przetłumaczył świsty powietrza jego wokabulator.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Alzoc III] The Turning Point

Postprzez Jack Welles » 28 Lis 2011, o 01:40

Szczerze mówiąc słowa Oto'reekha zaskoczyły Vuusen. Kobieta była przekonana, że Jedi będzie raczej robił jej pod górkę wypytywaniem ją o tym kim jest czy nawet zmuszaniem do dawania jakiś deklaracji. Najwyraźniej nie trafiła na przeciętnego przedstawiciela Zakonu Jasnej Strony Mocy.
- Darth Vengea... Nie... Właściwie to nie... Już nie. Jestem Khaylia Vuusen - odpowiedziała białowłosa kobieta przypinając swój miecz do pasa. Nie był trzeba być super spostrzegawczym by zwrócić uwagę na to, że sama nie była pewna swej tożsamości. Mimo tego następne słowa wypowiedziała już z pełnym przekonaniem - I myślę, że mogłabym zająć się uruchomieniem twojego statku... A raczej waszego, bo domyślam się, że to nie ty ustrzeliłeś tamtą i masz tu jakieś wsparcie - wskazała kiwnięciem głowy na martwą rudą kobietę.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Następna

Wróć do Alzoc III

cron