Nalan przenosi się z: [Korriban] Dolina Mrocznych Lordów
Zsuwała się w dół w czymś, co przypominało wąski szyb. Szorstki kamień oraz ziarenka czerwonego piasku raniły jej skórę i rozdzierały ubranie niemal na strzępy. Nalan straciła już rachubę ile razy wyrżnęła czołem lub potylicą w twardą ścianę szybu, o ilości zadrapań nie wspominając.
W końcu jednak bolesna przejażdżka się skończyła i Arcona spadła z wysokości niemal dwóch metrów na zimną, kamienną posadzkę, skręcając sobie przy tym prawą kostkę. Przed złamaniem nogi uchronił ją jedynie refleks wspomagany Ciemną Stroną Mocy. W ślad za nią, z niemal pionowego szybu kończącego się w suficie nad jej głową, zleciała cała masa piasku, który wlazł we wszystkie możliwe miejsca jej podartego ubrania.
Nalan znajdowała się w szerokim na trzy metry korytarzu, w którym gęsty mrok rozjaśniany był jedynie przez nikłe promienie awaryjnego oświetlenia rozmieszczonego na ścianach po jej prawej stronie. Gdziekolwiek była - zasilanie wciąż działało pomimo upływu tysięcy lat.
Za plecami miała solidne, obsydianowe drzwi, na których gładkiej powierzchni wiły się słowa napisane w dziwnym, nieznanym jej języku. Niestety, na chwilę obecną nie miała możliwości dowiedzenia się, co znajduje się po ich drugiej stronie, bowiem nawet, gdyby w pchnięcie ich włożyła wszystkie swoje siły, nie udałoby się jej ruszyć kamiennej płyty. Dochodzący z góry rumor świadczył o tym, że droga, jaką się tu dostała właśnie została zamknięta.
Uważnie badając otoczenie, Nalan spostrzegła leżący na ziemi długi kostur o zakończeniu w kształcie głowy kobry wysuwającej rozdwojony język. Już po pierwszym rzucie oka dostrzec można było na nim wzory podobne do tych, jakie kilka minut wcześniej pojawiły się na ramionach Amona po tym, gdy wywołał potężną Burzę Mocy. Obok niego leżały zmurszałe ludzkie kości, co uwięzioną w nieznanym miejscu, Arconę mogło nastrajać nieco pesymistycznie.
Koniec korytarza niknął w gęstym mroku, który szczelnie otulał poobijaną twi'lekankę. Kiedy z szybu na ziemię spadł ostatni kamyczek i cicho zastukał o zimną posadzkę, zapadła cisza tak głęboka, że Nalan mogła usłyszeć bicie własnego serca.
Jego rytm gwałtownie przyspieszył, gdy w podziemnych korytarzach echem rozniósł się odgłos pojedynczego blasterowego strzału
Zsuwała się w dół w czymś, co przypominało wąski szyb. Szorstki kamień oraz ziarenka czerwonego piasku raniły jej skórę i rozdzierały ubranie niemal na strzępy. Nalan straciła już rachubę ile razy wyrżnęła czołem lub potylicą w twardą ścianę szybu, o ilości zadrapań nie wspominając.
W końcu jednak bolesna przejażdżka się skończyła i Arcona spadła z wysokości niemal dwóch metrów na zimną, kamienną posadzkę, skręcając sobie przy tym prawą kostkę. Przed złamaniem nogi uchronił ją jedynie refleks wspomagany Ciemną Stroną Mocy. W ślad za nią, z niemal pionowego szybu kończącego się w suficie nad jej głową, zleciała cała masa piasku, który wlazł we wszystkie możliwe miejsca jej podartego ubrania.
Nalan znajdowała się w szerokim na trzy metry korytarzu, w którym gęsty mrok rozjaśniany był jedynie przez nikłe promienie awaryjnego oświetlenia rozmieszczonego na ścianach po jej prawej stronie. Gdziekolwiek była - zasilanie wciąż działało pomimo upływu tysięcy lat.
Za plecami miała solidne, obsydianowe drzwi, na których gładkiej powierzchni wiły się słowa napisane w dziwnym, nieznanym jej języku. Niestety, na chwilę obecną nie miała możliwości dowiedzenia się, co znajduje się po ich drugiej stronie, bowiem nawet, gdyby w pchnięcie ich włożyła wszystkie swoje siły, nie udałoby się jej ruszyć kamiennej płyty. Dochodzący z góry rumor świadczył o tym, że droga, jaką się tu dostała właśnie została zamknięta.
Uważnie badając otoczenie, Nalan spostrzegła leżący na ziemi długi kostur o zakończeniu w kształcie głowy kobry wysuwającej rozdwojony język. Już po pierwszym rzucie oka dostrzec można było na nim wzory podobne do tych, jakie kilka minut wcześniej pojawiły się na ramionach Amona po tym, gdy wywołał potężną Burzę Mocy. Obok niego leżały zmurszałe ludzkie kości, co uwięzioną w nieznanym miejscu, Arconę mogło nastrajać nieco pesymistycznie.
Koniec korytarza niknął w gęstym mroku, który szczelnie otulał poobijaną twi'lekankę. Kiedy z szybu na ziemię spadł ostatni kamyczek i cicho zastukał o zimną posadzkę, zapadła cisza tak głęboka, że Nalan mogła usłyszeć bicie własnego serca.
Jego rytm gwałtownie przyspieszył, gdy w podziemnych korytarzach echem rozniósł się odgłos pojedynczego blasterowego strzału