Zalegający w pomieszczeniu mrok rozświetlały jedynie mrugające na zielono kontrolki walcowatych zbiorników rozmieszczonych w równym rzędzie pod ścianą. Głęboką ciszę przerywało jedynie monotonne, regularne pikanie jakiegoś urządzenia i sporadyczne bulgotanie, lecz poza tym nie słychać było żadnego innego dźwięku - nawet ruchu malutkich droidów sprzątających, których obecność w całej galaktyce była całkowicie ignorowana. Sceneria przypominała raczej makietę lub zdjęcie niż rzeczywistość - całkowity bezruch i wrażenie odrealnienia były tak silne, że gdyby ktokolwiek znalazł się w tym dziwnym, opuszczonym pomieszczeniu, musiałby poczuć się jak we śnie.
Nierzeczywistość tego obrazu przerwana została przez narastające buczenie włączających się na pełną moc generatorów prądu. Po kilku sekundach zapaliły się światła pod sufitem rozjaśniając wszystkie zakamarki pomieszczenia i ujawniając jego rzeczywiste rozmiary oraz przeznaczenie. Zielona kontrolka nad jednym z walcowatych zbiorników przestała mrugać, zaś chwilę później obok niej uruchomił się malutki ekranik, na którym pojawił się napis "ROZPOCZYNANIE PROCESU PRZEBUDZENIA".
Nie wiadomo ile czasu minęło nim proces ten dobiegł końca, a ze zbiornika uszła cały płyn, zaś znajdująca się w nim naga kobieta łapczywie wciągnęła powietrze i zakaszlała pozbywając się z płuc resztek cieczy. Szklana ściana walca rozsunęła się pozwalając ludzkiej istocie wyjść na zewnątrz, gdzie czekała już mała armia droidów medycznych mających zapewnić jej opiekę w ciągu nadchodzących kilku godzin.
Początkowo kobieta nie wiedziała kim jest, gdzie się znajduje i nie była świadoma otaczającego ją świata, jednak stopniowo, wraz z upływem czasu, powracały do niej wspomnienia podstawowych umiejętności takich, jak chodzenie czy chwytanie czegoś w rękę. Później przyszedł czas na nazywanie otaczających ją rzeczy i abstrakcyjnych pojęć: zimna, niepewności, głodu, a wreszcie zdolność mowy i znajomość języka.
Na koniec powróciły wspomnienia. Z pełną gwałtownością wdarły się do jej świadomości brutalnie niszcząc, czysty niczym niezapisany arkusz filmiplastu, umysł. Przypomniała sobie całe swoje życie, najdrobniejszy jego szczegół z niewyobrażalną dokładnością, niezwykłą szczegółowością niemożliwą do osiągnięcia w normalnych wspomnieniach.
Pamiętała też swoją śmierć.
Avien Matiias i Darth Vexiss.
Spoglądając na rząd zbiorników zawierających identyczne klony, do których przesłana zostanie jej cała świadomość na wypadek śmierci, Jenica Skyross uśmiechnęła się do siebie. Odnajdzie tą dwójkę i wykończy, choćby miało ją to kosztować życie. Albo nawet i dwa lub trzy. Tym razem będzie łatwiej, bowiem w czasie transferu osobowości wystąpił błąd.
Do nowego ciała, czystego umysłu, nie przeniesiono niezwykłego przywiązania do Lady Valkiriany. Jenica po raz pierwszy od wielu lat była znów wolna. Z morderczym błyskiem w oku odwróciła się w kierunku klonów swojej byłej mistrzyni...
******
Darth Vexiss, Avien Matiias:
Pokonanie Skyross w walce na miecze świetlne było nie lada osiągnięciem - nawet jeśli przeciwko niej samej stanęła dwójka Sithów. Już sam ten wyczyn mógł zapewnić Avienowi i Vexiss, jeśli nie niemałą nagrodę, to przynajmniej przychylne spojrzenie Lorda Annihiousa, które w obecnych, niepewnych czasach mogło znaczyć więcej niż garści kredytów. Warunek był jeden - samozwańczy władca wszystkich kultystów Ciemnej Strony musiał wygrać tą wewnętrzną wojnę w sercu Zakonu i utrzymać się na szczycie - w przeciwnym wypadku, zamiast nagrody, czekać mogła jedynie śmierć.
Przeczucia Aviena były jak najbardziej słuszne - lecz niebezpieczeństwo nie czaiło się jedynie w murach Akademii Sith, ale i w odległym układzie, gdzie do życia powróciła Jenica Skyross w ciele klona, lecz z umysłem uwolnionym od wpływów okrutnej Lady Valkiriany, która uczyniła z niej swoją niewolnicę i oddaną kochankę. Mimo tego, że Zabójczyni nie spocznie dopóki nie odnajdzie Matiiasa i Darth Vexiss, nie to było teraz ich największym zmartwieniem, bowiem do ich uszu dotarły odgłosy walki toczonej dokładnie nad ich głowami. Garstka zdesperowanych, gotowych na wszystko przeciwników nowego ładu, bezlitośnie wyżynała cały oddział żołnierzy-klonów mogących przeciwko mieczom świetlnym i Mocy wystawić jedynie karabiny blasterowe. Dwunastu Sithów z brutalną siłą przedarło się przez linię obrony zwolenników Annihiousa i pędziło dalej, w kierunku lądowisk...
William Turoug, Darth Vengeance, Darth Slotharius:
Bezwładne, nie wiadomo czy wciąż żywe, ciało Darth Slothariusa niesione przez jednego z Sithów, których dostrzegł William było oczywistym znakiem, że nie są oni zwolennikami Lorda Annihiousa, a jego przeciwnikami. Pomimo prób williamowych prób ukrycia się przed ich wzrokiem, dostrzegli go nim on rozpoznał twarz pokiereszowanego Wojownika.
-Turoug? - spytał jeden z nich - Dobrze cię widzieć... Zakładam, że masz nieco oleju w głowie i nie przyłączyłeś się do tego żałosnego buntu przeciwko Triumwiratowi? Jeśli nadal masz odrobinę rozumu w głowie, pomóż nam przedrzeć się na lądowisko!
Jakakolwiek odpowiedź ze strony Williama nie była możliwa, bowiem w tym momencie do zniszczonego pomieszczenia wpadło kilkunastu ludzi uzbrojonych w karabiny blasterowe. Serie energetycznych wiązek wypełniły powietrze, gdy otworzyli oni ogień do antagonistów Annihiousa. Co gorsza, zaraz za nimi pojawiło się dwóch Mistrzów Sith: Człowiek oraz Nikto. Pierwszy z nich uzbrojony był w podwójny miecz świetlny, który obudził się do życia, gdy tylko jego właściciel zauważył przeciwników. Oręż drugiego stanowiły, trzymany w lewej ręce, miecz o krótkiej klindze i bicz świetlny w drugiej.
-Zabić zdradzieckie ścierwa - warknął Nikto i wskoczył w wir walki...