Gdy upadłszy na podłogą pełną odłamków szkła, wiedział, że musi się zadać ostateczny cios. Szerokim zamachem po raz kolejny chwycił szyję mężczyzny od tyłu, dusząc go i szybkim ruchem drugiej ręki skręcił kark nieznajomemu.
Nawet nie zdążył zastanowić się nad tym, co właśnie zrobił, gdy usłyszał głos dobiegający zza drzwi. Zaklął pod nosem i nie mając zbytnio wyboru, zaimprowizował:
- Wszystko w porządku! - niskim głosem krzyknął w stronę drzwi. - Ta dziwka jest bardzo ostra. Ale tak właśnie lubię!
Odpowiedzią na ten blef było stwierdzenie, by niczego nie niszczył, bo srogo za to zapłaci.
Yarin puścił głowę martwego mężczyzny i niepewnie sięgnął po swoje treningowe wibroostrze.
Stało się. Muszę to zakończyć - pomyślał.
Spojrzał na oczy swojej pierwszej ofiary, chwycił za bujną czuprynę i szybkim cięciem zdobył to, o co prosiła kobieta. Nie patrząc na skalp schował go do plecaka i ruszył do jedynego możliwego wyjścia - w stronę okna nad pisuarami.
Dopiero, gdy wspiął się na parapet, poczuł palące miejsca na swoim ciele - rany po rozbitym szkle. Przeszedł na zewnątrz i nieporadnie upadł na ziemię. Mozolnie wstał, podpierając się jedną ręką, gdy zobaczył nad sobą zarys czyjejś postaci. W pewnym momencie, pomimo bólu, chciał ruszyć do ataku, gdyż adrenalina i emocje nadal w nim buzowały, ale powstrzymał się, gdy zauważył, że tą postacią była nieznajoma kobieta.
Spojrzała na niego chłodno, jednak kącik jej ust wykrzywił się w lekkim uśmiechu.