Curse, Matt:
-Widzicie tego Muuna w żółtych ciuchach? - spytał barman wskazując osobę siedzącą w osobnej loży. - To właściciel lokalu, który jest bardzo wdzięczny za pozbycie się szturmowców nieustannie wymuszających od niego pieniądze. Mieli dowody na kilka przekrętów, których on wolałby nie ujawniać. Teraz, gdy zostali zabici przez niezrównoważonych klientów, nikt nie powiąże ich śmierci z alfonsem i właścicielem knajpy. W ramach podziękowania, obiecał szepnąć kilka słów Butlerowi. Aha, mam nadzieję, że nie gniewacie się o to, że początkowo trochę inaczej przedstawiłem tamtą piątkę, co nie? Tak czy inaczej, inny znajomy pana Butlera, ostatnio mówił mi, że ma drobny problem z senatorem naszej wspaniałej planety. Otóż, tenże senator nie głosuje tak, jakby pan Butler sobie tego życzył przez co utrudnia mu życie. Zabijecie go, a jesteście u samego szefa.
Clark:
-Nie pytam - Peter uniósł dłonie w obronnym geście. - Nie mam pojęcia gdzie poszła, gdzieś na jakieś lądowisko... W każdym bądź razie, zabawa się tam właśnie zaczyna, więc i tak weszlibyśmy w jej połowie. Mówiła coś o transporcie dziewczyn sprzedawanych na dziwki czy coś w ten deseń... Nie wiem, nie słuchałem jej zbyt dokładnie, bo zajęty byłem obliczaniem ile żołdów będę musiał oddać, by spłacić to, co dzisiaj przegrałem. Możemy wyjść na zewnątrz i spróbować dowiedzieć się co tam załatwili Matt i Curse, bo Pani Duch pewnie teraz nie ma możliwości na rozmowy...
Larisa:
Ledwo zajęła upatrzoną pozycję, a pod jej stopami, na chodniku prowadzącym na okrągłe lądowisko, pojawiło się osiem uzbrojonych istot. Czterech z nich było rodowitymi mieszkańcami planety, zaś drugą połowę stanowiło trzech ludzkich mężczyzn i twi'lekańska kobieta. Rozstawili się oni na całej długości chodnika oraz wokół centralnego punktu płyty przeznaczonej dla statków. Larisa, przyglądając się im przez celownik swojego karabinu snajperskiego, bez problemu mogła rozpoznać mężczyzn z kasyna.
Kilkanaście minut później, które dla wytwałego snajpera nie były czasem wcale takim długim, na lądowisku usiadł poobijany frachtowiec, z którego wyprowadzono ponad dwadzieścia dziewczyn w wieku od czternastu do dwudziestu lat. Większość z nich ubrana była albo jedynie w bieliznę albo półprzezroczyste szmatki narzucone byle jak na nagie ciała. Ich widok wywołał głośny rechot u ludzi. Poza tym, ze statku wyszło też kolejnych trzech bandytów.
Mężczyźni, mając jeszcze sporo czasu do transakcji, zaczęli obmacywać i poklepywać przerażone dziewczęta. W końcu jeden z nich nie wytrzymał i zdarł okrycie z, na oko piętnastoletniej, blondynki. Ta próbowała się okryć, lecz inny z handlarzy żywym towarem chwycił jej ręce i trzymając w żelaznym uścisku rzucił na ziemię. Kolejna salwa śmiechu zagłuszyła jego słowa, jednak można się było domyślić co ta dwójka zamierza zrobić z nastolatką.
Nagą dziewczynę ciągnęli z powrotem na pokład frachtowca.
Larisa miała dwa wyjścia - wkroczyć do akcji i stracić okazję na dotarcie do Butlera albo zapomnieć o tym, że za chwilę czternastolatka zostanie brutalnie zgwałcona przez dwóch bandytów.
PS. Wybaczcie jakość posta, ale obiecałem napisać go przed snem, a tu już 2.00 w nocy xP