Content

Lola Sayu

Mroczna strona duszy

Image

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Peter Covell » 23 Lis 2011, o 13:09

Śmierć była wszędzie. Ze złowieszczym uśmiechem wyzierała na Cyrusa z martwych oczu potwornie okaleczonych ofiar katastrofy, niczym kochanka szeptała wprost do ucha krzyczącymi w Mocy głosami umierających. Rozczłonkowane ciała, niemożliwe do zidentyfikowania, zwęglone zwłoki, smród spalonego mięsa i skóry, duszący dym, kwaśny odór siarki.
Cyrus z niemałym trudem odciął się od wszystkich bodźców docierających do niego zarówno poprzez zwykłe zmysły, jak i Moc. Dzięki wewnętrznej dyscyplinie i wieloletniemu szkoleniu, udało mu się postawić mur między sobą i okropnością otaczającej go scenerii. Na współczucie czas przyjdzie spokój - na razie emocje musi odłożyć na bok i zachować spokój.
-Jestem kapitanem tego okrętu. Jak wygląda sytuacja?
Stadlober obrócił się w kierunku miejsca, z którego dochodził głos i ujrzał mężczyznę w podarty mundurze pilota cywilnego. Umysłem sięgnął w kierunku jego uczuć i z ulgą stwierdził, że wyczuwa niedowierzanie, szok, frustrację (co go zirytowało?), ale nie panikę. To dobrze, ocalałych podniesie na duchu widok opanowanej załogi.
-Cyrus Stadlober - przedstawił się jednocześnie odsłaniając połę płaszcza, by odsłonić cylinder miecza świetlnego. - Jestem Rycerzem Jedi. Wygląda na to, że większość poważnie rannych zginęła, zaś ocaleli są w stanie sami utrzymać się na nogach... To jest... straszne... wśród tych ciał nie ma ani jednej żywej istoty - powiódł ręką dookoła spoglądając jednocześnie w oczy kapitana.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 23 Lis 2011, o 19:54

- Cholera -westchnął pilot.
Śmierć obejmowała go swymi lodowatymi ramionami, lecz nie zamierzała składać na jego ustach ostatecznego pocałunku. To byłoby przecież tak niepoprawnie banalne i proste. Choć wiedział doskonale, że zrobił co mógł i jedynie opatrzności zawdzięcza ocalenie jakichkolwiek żyć łącznie ze swoim, gdzieś na dnie jego umysłu zaczęło kiełkować poczucie winy. Leżący między fotelami, rozerwany prawie na dwoje chłopiec, spoglądał na niego martwymi oczami, na których na wieczność zastygły ból i przerażenie. Nirnuss na trzęsących się nogach zbliżył się do wyrwy w kadłubie, odruchowo chcąc zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Jedynym, co zyskał był obrzydliwy posmak siarki i dymu, który natychmiast oblepił mu gardło. Starając się nie stracić zmysłów, pilot zwrócił się w kierunku rycerza jedi.
- Trzeba przetransportować rannych w jedno miejsce. Gdy wszyscy żywi będą zebrani już w jednym miejscu, niech dwie trzyosobowe grupy przetrząsną okręt w poszukiwaniu jakichś przydatnych rzeczy. Pożywienia, wody, czegokolwiek...
Jedi przytaknął i każdy z mężczyzn ruszył w swoją stronę.


- Proszę o uwagę! - krzyknął Jacquos Nirnuss, spoglądając na zebranych.
Przez ostatnie kilka, a może kilkanaście godzin pomagał rannym, przenosił zwłoki i bezskutecznie starał się wezwać pomoc. Sygnał z rozbitego transmitera był najwyraźniej zbyt słaby, a i chmury popiołów spowijające niebo na pewno nie były czynnikiem wspomagającym.
- Nie udało mi się nawiązać połączenia z kimkolwiek. Transmiter praktycznie do niczego się już nie nadaje. Planeta na której się znajdujemy, nosi nazwę Lola Sayu i są to jedyne informacje, jakie posiadam. Nasze ra... - przerwał, spoglądając morderczo na Zeltronkę, starającą się uwiecznić wszystko co się dzieje w formie holograficznego zapisu - Czy może pani wyłączyć to cholerne urządzenie?
Kobieta spojrzała na kapitana spode łba, lecz pod wpływem kilku dezaprobujących spojrzeń zastosowała się do polecenia. Nagle uszu rozbitków dobiegł syntetyczny głos droida.
- Pozwolę sobie przerwać, gdyż posiadam ważną w moim odczuciu informację - zaskrzeczał, a gdy wszystkie oczy zwróciły się ku niemu, odezwał się ponownie - Moje czujniki wykryły coś dziwnego niecały dzień drogi stąd. Nie jest to z pewnością formacja skalna. Przypuszczam, że jest to jakaś sporych rozmiarów budowla, bądź kompleks budowli.
- Zgadza się - powiedział Nirnuss - gdy spadaliśmy, zobaczyłem w oddali coś wyglądającego jak wieża zbudowana z jakiegoś czarnego budulca. Uważam, że to nasza jedyna szansa na ratunek. Tutaj z naszymi mizernymi zapasami przetrwamy co najwyżej kilka dni.
Pomruk zgody przetoczył się między rozbitkami.
- Proponuję, byśmy odpoczęli kilka godzin i ruszyli w kierunku wskazanym przez droida.
- Gdy wzejdzie słońce? - padło z tłumu pytanie.
- Tu nigdy nie wschodzi słońce - mruknął Nirnuss - spróbujcie przespać się choć przez chwilę.


Spoglądała na niego pustymi oczodołami, a na jej ustach igrał ponury uśmiech. Wiatr rozwiał jej włosy, a wraz z nim niezrozumiały szept popłynął w kierunku Jacquosa. Kobieta uniosła rękę w kierunku pilota, oskarżająco wskazując na niego palcem. Wiatr uderzył w niego ze zdwojoną siłą, niosąc ze sobą obłąkańczy śmiech.

Mężczyzna zerwał się odruchowo, dysząc ciężko. Wokół niego rozbitkowie spali, bądź rozmawiali cicho zebrani w małą grupkę. W sumie dwadzieścia jeden ocalonych istnień. Zaledwie dziesięć procent wszystkich pasażerów. Ramię dalej pulsowało mu tępym bólem, lecz nałożony prowizoryczny opatrunek, poprawiał trochę sprawę. Pilot wstał powoli i podszedł bliżej rozmawiającej grupy.
- ... pewno nas znajdą - dotarł do niego fragment wypowiedzianego przez całkiem ładną kobietę zdania.
- A jeśli my po prostu zginęliśmy w tej katastrofie? - rzucił siedzący nieco z brzegu Chiss - Jeśli to wszystko dzieje się jedynie w naszych konających umysłach?
- To najbardziej absurdalna rzecz jaką słyszałem - mruknął siedzący obok Rodianin - nie mam zamiaru siedzieć tu bezczynnie, żeby sprawdzić, czy zdołam umrzeć po raz drugi.
Reszta rozmówców pokiwała głowami.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 24 Lis 2011, o 09:40

Strasznie nie podobał się jej sposób w jaki odzywał się do niej kapitan. Z drugiej strony trochę mu się nie dziwi. Taka sytuacja a tu nagle pojawia się osoba, która pakuje swój nos jeszcze z mini kamerą tylko po to by uchwycić każdą chwilę z tej całej tragedii. Jednak ta przerwa w kręceniu tego wszystkiego była chwilowa. Przyszedł moment na to by pomóc innym, którzy jednak potrzebowali chociaż zwykłej obecności podczas swych ostatnich chwil....


...Obudziły ją rozmowy.Na szczęście rozmowy ocalałych, którzy zebrali się w grupkę. Dyskutowali na temat tego jakie im jeszcze szanse pozostały. Próbowała jeszcze chociaż na chwilę przymrużyć oczy jednak i to nie pomagało. Na dodatek ten swąd siarczystego powietrza przeszkadzał w prawidłowym oddychaniu. Otarła oczy i ziewając podniosła się, siadając, obejmując przy tym nogi swymi rękoma.
- Skoro jest tu jakiś budynek, to musi się tam coś znajdować co by mogło nam pomóc. Co do jakiejkolwiek cywilizacji w tym miejscu to ... hmm gdyby ktokolwiek tu był, zobaczył by i na pewno usłyszał, że się rozbiliśmy. - spojrzała na Jedi a w jej oczach pojawiła się nadzieja. Wiedziała to i owo na ich temat i że służą galaktyce jako jej obrońcy.
- Ty jesteś Jedi tak ?! nie mógłbyś jakoś skorzystać z waszej mocy by nam pomóc ? - Lyshaa była trochę zestresowana. W końcu znajdywała się pośród czystej pustki. Potrząsnęła głową i patrząc na wszystkich powiedziała
- Przepraszam...trochę się zagalopowałam. Skoro i tak już siedzimy w tym wszyscy, może powinniśmy powiedzieć to i owo o sobie. Zawsze to będzie raźniej, kiedy bliżej się poznamy. Nazywam się Lyshaa Heigren i jestem redaktorem z telewizji 'STAR NEWS'.
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 25 Lis 2011, o 14:26

Sprawdzenie tajemniczej budowli będzie musiało poczekać, gdyż ocaleli musieli wypocząć.
Cyborg świetnie sobie zdawał z tego sprawę. Wszyscy byli wyczerpani psychicznie i fizycznie. Rodianin, którego Keeler uratował wcześniej zaczął wykrzykiwać (w panice?), że to już nie ma sensu.
- Nalegam aby Pan odpoczął i nie wszczynał niepotrzebnej paniki.- Uspokoił go KL3R. Następnie zbliżył się do pobliskiej pary kulących się ludzi.
- Nie mogę obiecać, że wszystko będzie w porządku. Jednak proszę nie tracić nadziei.-
- Co ty możesz wiedzieć o nadziei droidzie?!- Niemal wrzasnął mężczyzna.
- To, że umiera ostatnia. Nie jestem droidem tylko cyborgiem.- Skwitował charcząc.
Keeler nawet na chwilę nie przestawał, pomagać potrzebującym. Czy to wspierał ich słowami otuchy, czy to przynosząc jakieś zapasy pożywienia. Gdy już uczunił co mógł, zbliżył się do kapitana.
- Kapitanie, mój numer seryjny to KL3R. Również zwą mnie Keeler. Może to nieodpowiednia pora na takie pytania, ale czy mamy jakieś uzbrojenie? Tutejsi mieszkańcy mogą być wrogo do nas nastawieni. Gdyby było inaczej już dawno by tu przybyli. Poza tym nie nie możemy iść wszyscy, większość może nie przeżyć tej wyprawy.- Cyborg świecił na czerwono swymi receptorami czekając na odpowiedź.
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 25 Lis 2011, o 19:13

Gdy droid odpowiadał Goro, ten zauważył, że maszyna musiała doznać jakiegoś przepięcia. Nie zważając na zupełnie abstrakcyjne słowa robota, rosły Rodianin ruszył dalej, przechodząc przez szczątki statku. Po chwili doszedł do niewielkiego, podłużnego wzniesienia, na którym także leżały części rozerwanego kadłuba. Zaczął się na nie wspinać, pomagając sobie czasem, łapiąc na jeszcze gorące metalowe szczątki. Niedługo później udało mu się osiągnąć szczyt wału.
Zobaczywszy krajobraz, który rozciągał się dookoła, Goro natychmiast przystanął. Nie czuł już bólu spowodowanego wypadkiem, poparzeń na rękach ani przerażenia. Rozejrzał się, a gdy zobaczył średniej wielkości głaz leżący niedaleko, usiadł się obok niego i oparł o skałę. Przyglądał się istnemu teatrowi płonącej przyrody przez długie godziny...

***********************

Długo później usłyszał głos ocalałych, którzy budzili się właśnie po niespokojnej drzemce. Sam nie zmrużył oczu, zafascynowany widokiem, który dane mu było zobaczyć. Powoli wstał, z bólem przyjmując myśl o opuszczeniu wzniesienia. Po chwili zaczął jednak schodzić na dół, co szło mu zdecydowanie gorzej niż przemierzanie tej drogi w przeciwnym kierunku.
Przy pozostałych przy życiu pojawił się dopiero, gdy kobieta zaczęła wypytywać wszystkich o ich persona, na początku przedstawiając samą siebie. Goro postanowiwszy unikać niepotrzebnych rozmów, usiadł po prostu niedaleko na ziemi. Po chwili rozciągnął się jak długi na glebie i zaczął patrzeć w niebo. W tłumie usłyszał nazwę planety, której piękno właśnie podziwiał.
Lola Sayu. Niebo we wszechświecie...
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Peter Covell » 27 Lis 2011, o 12:42

Lola Sayu. Stadlober nigdy nie słyszał o planecie o takiej nazwie, a nawet jeśli kiedyś obiła mu się o uszy, nie był w stanie jej skojarzyć z żadną informacją. Bardzo możliwe, że w archiwach Świątyni po prostu nie było wzmianki o tym świecie - na zamieszkały nie wyglądał, choć wspomniana przez kapitana budowla dawała nadzieję na ratunek. Z drugiej jednak strony, nie wiedzieli jakie kreatury zamieszkują czarną wieżę w oddali, a Cyrus nie wyobrażał sobie, by w takiej okolicy mogły mieszkać przyjazne istoty.
W czasie, gdy większość rozbitków próbowała złapać odrobinę snu i odpocząć przed czekającym ich marszem, Rycerz Jedi oddawał się medytacji, która w równym stopniu regenerowała jego siły fizyczne, co pozwalała ukoić i oczyścić umysł. Lola Sayu emanowała jednak Ciemną Stroną - niezbyt silnie, ale w sposób wyczuwalny - zupełnie jakby czające się tu zło niekoniecznie miało należeć do tego świata. Albo było jeszcze bardzo oddalone. Tak czy inaczej, te niewielkie zmarszczki na równej tafli jeziora Mocy, niepokoiły Cyrusa, któremu ciężko było o nich zapomnieć.
-Ty jesteś Jedi tak?! Nie mógłbyś jakoś skorzystać z waszej mocy by nam pomóc?
Stadlober powoli odchylił powieki i spojrzał w kierunku osoby, która się odezwała. Reporterka. Kwalifikował ją jako osobę w gruncie rzeczy dobrą i wrażliwą na ludzkie cierpienie, ale wrzuconą w skórę hieny podążającej za sensacją.
-Tak, jestem Rycerzem Jedi. Cyrus Stadlober. Wbrew temu, co mogą myśleć ludzie, nie jestem w stanie telepatycznie ściągnąć pomocy... Zrobię natomiast wszystko, by uratować jak najwięcej istot, które przeżyły katastrofę.
-...pora na takie pytania, ale czy mamy jakieś uzbrojenie? - usłyszał końcówkę pytania zadawanego przez cyborga, więc skierował twarz w jego stronę. Ciekawiło go ile w tym pytaniu troski o przetrwanie na wypadek spotkania nieprzyjaznych stworzeń, ale ile próby zorientowania się czy da się siłą przejąć przywództwo nad grupą. Cóż, tego ostatniego rozwiązania by nie polecał, gdy on wciąż ma przy sobie miecz świetlny...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 27 Lis 2011, o 23:59

Peter Morton pół nocy poświęcił by nieco podreperować wygląd pokancerowanej twarzy oraz kilku mniejszych skaleczeń na ciele. Podczas tych czynności przypomniał sobie o mikronadajniku jaki miał wszyty w kurtkę, jednak uderzenie podczas awaryjnego lądowania doszczętnie go zmiażdżyło. Gdy w końcu położył się, w pobliżu odezwało się kilka głosów. Ludzie skupili się w mniejsze trzy, czteroosobowe grupki by razem przeżywać wydarzenia zeszłego dnia. Dwadzieścia kilka osób, z dwustu. Kto wie, jeżeli katastrofa miałaby miejsce na Coruscant czy Korelii zapewne udałoby się jeszcze kogoś uratować, jednak wszystko działo się na nieprzyjaznej Loli Sayu.
Spora część rozbitków nabrała nieco otuchy, słysząc że razem z nimi jest Rycerz Jedi. Morton wiedział jednak, że członkowie Zakonu kierowanego przez Luke'a Skywalkera też są śmiertelni, a ich niezwykłe umiejętności nie zawsze mogą pomóc. W obecnej sytuacji liczyło się to, by ci którzy przeżyli zaczęli ze sobą współpracować. Nie mniej pank nie miał zamiaru obarczać kogoś swoją obecnością. Jeżeli ktoś będzie chciał coś od niego, to się zgłosi, a jeżeli nie to nie będzie płakał z tego powodu.
Na pytanie dotyczące broni, Peter mimowolnie sięgnął za pazuchę, gdzie spokojnie leżały dwa modyfikowane blastery z pełnymi ogniwami energetycznymi. Przynajmniej one były jakimś pozytywnym akcentem w tym całym burdelu. Mężczyzna począł zastanawiać się ile dni może zająć linią Silver Lines zorientowanie się, że jeden z ich statków zginął i ile minie, nim zostanie podjęta akcja ratownicza. Z tymi myślami zapadł w niespokojny i płytki sen.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 29 Lis 2011, o 22:32

- Kapitanie, mój numer seryjny to KL3R - zaskrzeczał droid - Zwą mnie jednak Keeler. Może to nieodpowiednia pora na takie pytania, ale czy mamy jakieś uzbrojenie? Tutejsi mieszkańcy mogą być wrogo do nas nastawieni. Gdyby było inaczej już dawno by tu przybyli. Poza tym nie nie możemy iść wszyscy, większość może nie przeżyć tej wyprawy.- Cyborg świecił na czerwono swymi receptorami czekając na odpowiedź.
- Nie mamy żadnej broni poza mieczem świetlnym Cyrusa - padła odpowiedź ze strony pilota - I pójdziemy wszyscy. Nie zostawiamy nikogo z tyłu. Dadzą sobie radę.
Receptory droida jeszcze chwilę utkwione były w mężczyźnie, po czym przeniosły się na grupę. Nirnuss odwrócił się w tym samym kierunku.
- Już czas - zakomunikował - czeka nas długa droga. Czy ktoś nie jest w stanie iść?
Wszyscy przecząco pokręcili głowami. Wydawać się mogło, że chwila odpoczynku zdecydowanie podniosła morale grupy. W oczach skierowanych na kapitana, więcej było zawziętości i chęci działania niż przerażenia.
- Doskonale. Wyruszamy za pół godziny.

Grupa była gotowa do drogi. Większość przydatnych rzeczy z wraku dołączonych zostało do przenośnego dobytku ocalałych. Nie było jednak tego zbyt wiele. Ot kilka racji żywnościowych i wody, oraz znaleziony przez mężczyznę z irokezem na głowie nóż kuchenny.
- Droi... Keeler - poprawił się pilot - Pójdziesz pierwszy, a ja zaraz za tobą. Tyły będzie ubezpieczał Cyrus.
Jedi skinął głową na znak zgody.
- Idziemy jeden za drugim i staramy się nie zbaczać z wytyczonej przez Keelera trasy. Teren nie jest tu bezpieczny.
- Kapitanie, z moich danych, wynika że brakuje jednej osoby.
Nirnuss omiótł wzrokiem grupę, przeliczając liczbę osób. Faktycznie jednej osoby brakowało.
- Czy ktoś dostrzega kogo brakuje? - odezwał się Stadlober
Odezwał się stojący nieco z boku Chiss.
- Wydaje mi się, że nie ma wśród nas tego człowieka, który nie rozstawał się z niewielką walizką. Ubrany w garnitur, jeśli pamięć mnie nie myli.
Nirnuss skojarzył mężczyznę, którego miał na myśli niebieskoskóry. Nie pomagał zbytnio w akcji ratunkowej, skupiając całą swoją uwagę na niewielkich rozmiarów czarnej walizce, której nie wypuszczał z dłoni.
- Czy ktoś widział go gdzieś ostatnio?
- Nim zasnąłem, widziałem jak samotnie szedł w kierunku tamtych skał - po chwili zastanowienia ponownie odezwał się Chiss - Nie jestem pewien, czy wrócił.
Kapitan skinął na Cyrusa i we dwójkę ruszyli we wskazanym kierunku.
- Niech nikt się nie oddala! - krzyknął Stadlober

- Cholera, nie ma nawet śladu - mruknął Jacquos lustrując okolicę. Gęsty, piekący w gardło dym dobywał się z kilku rozświetlonych upiornym, żółtym światłem szczelin - może wpadł do jednej z nich?
- Tutaj! - krzyknął jedi, kucający kilkanaście metrów dalej.
Nirnuss podążył biegiem w jego kierunku i zamarł, gdy zobaczył niewielki obiekt, nad którym pochylał się Cyrus. Z obficie skropionej krwią ziemi, wpatrywała się w nich ludzka gałka oczna.

- Co się stało? - spytała Zeltronka, która o dziwo nie rejestrowała aktualnie wszystkiego za pomocą swej miniaturowej kamery, gdy Jacquos wraz z Stadloberem wystarczająco się do nich zbliżyli. Z wyrazu ich twarzy nie można było wywnioskować niczego optymistycznego.
- Wyruszamy natychmiast - skwitował krótko Nirnuss - Nikt nie odłącza się od grupy.
Kapitan był dziwnie blady.

Powoli posuwali się do przodu w kierunku wyznaczanym przez prowadzącego ich droida. Kilka razy musieli zawracać, jako, że droga kończyła się niemożliwą do pokonania rzeką lawy, lub rozpadliną. Kilkanaście godzin później, gdy kilka osób oznajmiło, że nie są już w stanie iść dalej, masywny kształt zamajaczył wprost przed nimi. Zbudowana z czarnego, połyskującego materiału wieża, spoglądała na nich zza otulających ją oparów. Spoglądając na nią Nirnuss zaczął zastanawiać się, czy wrak okrętu nie był jednak przyjaźniejszym miejscem. W masywnej konstrukcji osadzonej nad sporych rozmiarów jeziorem lawy, było coś niepokojącego. Nie potrafił tego wyjaśnić, lecz choć podświadomość podpowiadała mu, że najlepszym co może zrobić to uciec z tego miejsca, niezłomnie parł do przodu, jakby przyciągany przez jakąś niewidzialną siłę.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 8 Gru 2011, o 02:37

Szczęśliwym trafem mało kto podchwycił pomysł reporterki z przedstawianiem się. Goro nie chciał, by ktokolwiek wciągał go w rozmowę, nie chciał opowiadać swojej historii ani nawet nie widział sensu w ujawnianiu swego imienia. Nie, Bragićc nie miał zamiaru wiązać się z grupką ocalałych. Niedługo wszyscy zginą, to wiedział już po tym, co spotkało nieuważnego mężczyznę, którego znaleziono jako kałużę krwi. Co wydawało się najciekawsze, śmierć może przyjść przez płomienie, a to dla Goro było wyjątkowe.
Gdy grupa ruszyła w drogę, starał się trzymać środka pochodu. Tam szła większość istot i mało kto zwracał uwagę na samotnego i cichego Rodianina. Wszelkie istoty były przerażone swoim położeniem i nastawione na walkę o przetrwanie. Nie chciały wyciągać nieistotnych informacji z niechętnego nieznajomemu, a jemu było to na rękę. Szedł, cały czas rozglądając się po krajobrazie.
Ogniste, spalone dawno równiny, przecinane rzekami lawy; olbrzymie kopce usypane przez wybuchające wulkany; jeziora rozgrzanej materii, wypływającej zapewne wprost z jądra planety - to wszystko wzbudzało jego prawie nabożny podziw. Wszystko wydawało się łączyć z pomarańczowym odcieniem płomieni. Spalone dawno ziemie zachowały jego przeszłość, roztopiona magma lśniła nim aktualnie, a idący w pochodzie ocalali wydawali się Bragićcowi następnymi w kolejce do oczyszczenia ogniem.
Skończyli marsz całkiem niedaleko swojego celu. Czarna wieża, choć monumentalna i tajemnicza, nie wzbudzała wielkiego zainteresowania najemnika. Jej wygląd musiał być przerażający, lecz dla wpatrzonego w płonący krajobraz Rodianina, nie miała znaczenia.
Chyba, że zamieszkujący tę dziwną budowlę, miał władzę nad żywiołem, który opanował całą planetę.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 30 Sty 2012, o 12:42

Jak mówili tak też zrobili. Grupa ocalałych ruszyła w stronę dziwnej czarnej budowli, mając nadzieję, że jest ona bezpieczniejszym miejscem niż rozpadający się wrak statku, którym rozbili się na tej piekielnej planecie.
Lyshaa miała nadzieję, że z kimś uda się jej nawiązać jakiś kontakt ale najwyraźniej nie było nikogo kto by był chętny chociaż na zwykłą pogawędkę. Nie bez powodu chciała to zrobić. Jej zdaniem podróż w pełnej ciszy była jeszcze straszniejsza niż sytuacja w której się znajdywali. Zwykłe zamienienie słowa, poprawiło by jej humor i morale. Nie ma się w końcu co dziwić. Była reporterką a rozmowa była jej rozrywką. Można by powiedzieć, że jakby mogła to by zagadała każdego. Ale w tym momencie jej umiejętności nadawały się na nic. Zawiesiła kamerkę na szyję, po czym włączyła ją, by móc rejestrować każdy krok, każde słowo, każdy obraz.
Po pewnym czasie przed ich oczyma nie wiadomo skąd wyłoniła się czarna wieża. Miała w sobie coś majestatycznego a zarazem groźnego, że aż pierwsze co nasuwało się na myśl to ucieczka. No właśnie tylko gdzie tu uciekać, jak się jest otoczonym jeziorami pełnymi lawy, oraz spaloną ziemią.
- Nie podoba mi się to. Podróżując przez tą całą spaleniznę, nagle napotykamy dziwny budynek, który wygląda groźniej niż jeden z grobowców na Korriban. Nie wiem co gorsze wrócić na statek i próbować wzywać pomocy, czy wejść tam do środka..
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 7 Lut 2012, o 23:53

Gdy reporterka mówiła o podnoszącej na duchu rozmowie, z pewnością nie wyobrażała sobie wymiany zdań, którą miał zamiar zacząć barczysty Rodianin. Jako, że Lyshaa była jedyną spośród ocalałych, która przyglądała się uważnie wieży, podczas gdy inni tylko rozkładali się po ziemi. Goro postanowił porozmawiać z nią właśnie dlatego, próbując upewnić się, czy kobieta nie jest podobna do niego, czy nie wierzy czasem w to samo. Sposób by się dowiedzieć był tylko jeden.
- Myślisz, że mieszka tam Władca Ognia? - spytał, podchodząc do niej niepostrzeżenie. Z jego słów płynęło przekonanie, które nie pozwalało wpisać ich w karby zwykłego absurdu.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 9 Lut 2012, o 10:07

Kiedy Rodian zbliżył się do kobiety, zatrząsło ją ze strachu. Pomimo tego, że była pomiędzy innymi, tego typu rzeczy robione z nienacka mogły u niej wywołać lęk. Na początku nie mogła uwierzyć, że w ogóle ktoś miał ochotę z nią rozmawiać. W końcu od samego początku ocalali byli jakoś do niej sceptycznie nastawieni. Albo może ta atmosfera panująca na tej planecie wpływała jakoś na zachowanie rozbitków.
Inną rzecza, która ją dzisiaj zaskoczyłą to pytanie wypływające z ust mężczyzny stojącego obok niej. Lysha podrapała się po policzku nie wiedząc co na początku powiedzieć, gdyż to co usłyszała było dla niej śmieszne a z drugiej strony głupie. Po tej planecie można się wszystkiego spodziewać.
- Władca Ognia ?! No co to to, że już w takie bajeczki nie uwierze ! - powiedziała oburzonym głosem, po czym po chwili uspokajając się dodała - chociaż. kto tam wie...jesteśmy po środku jakiegoś pustkowia aż tu nagle ku naszym oczom pojawia się mosiężna czarna wieża. Nie podoba mi się ten budynek...nie podoba mi się ta cała sytuacja...nie podoba mi się ta cała planeta !. Nie da się jakoś skontaktować z kimś by nas znalażł ? może uda nam się złapać jakąś częstotliwość ?
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 18 Lut 2012, o 01:24

Wzrok Goro powoli przewędrował wzdłuż konturu wieży, następnie zaczął przemieszczać się po krzywej linii horyzontu. Rodianin cały czas zachwycał się dzikim, płomienistym pięknem tej planety. Nawet podczas rozmowy, gdy powinien był słuchać uważnie słów interlokutorki, jakaś część jego osoby chciała wszystko zostawić i oddać się ogniowi. Reporterka przestała jednak mówić i jej słowa powoli dotarły do rozmarzonego najemnika.
Głupia... biedna, głupiutka kobieta - myślał Bragićc, starając się ułożyć jakąś odpowiedź. Nie wiedział już, czy powinien się kryć, czy może zacząć obnosić się ze swoją wiarą. Tak naprawdę rozpoczął rozmowę tylko po to, by wybadać nastawienie kobiety do swojego pomysłu. W końcu uznał, że jeśli w wieży mieszka Władca Ognia, to nie może wypierać się swoich wierzeń. Nie tutaj, u progu czarnego pałacu.
- Nie podoba? - powiedział zamyślonym głosem. - Mi też się nie podoba, ja ją kocham! Czy nie widzisz piękna tych płomieni, ich władzy, potęgi? Przecież są tutaj niepokonane, tak wspaniałe...
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 20 Mar 2012, o 00:31

Morton raz po raz rozglądał się na boki, wyczuwając w otoczeniu wrogość. Wydawało mu się, jakby świat na którym się znaleźli, chciał jak najszybciej usunąć intruzów. Co więcej podczas wielogodzinnego marszu Peter mógłby przysiąc że grupa rozbitków jakby nieco się skurczyła. Brakowało mu paru osób, choć gdy odwracał się by zlustrować tyły, nie dostrzegł żadnych maruderów.
- Co tu kurwa jest grane? - mruknął pod nosem mężczyzna, sprawdzając czy ma szybki dostęp do swoich blasterów. Po raz pierwszy od bardzo wielu lat przez głowę Mortona przeszła myśl, że jego spluwy mogą nie zapewnić mu bezpieczeństwa. Chcąc nie chcąc, zbliżył się do prawdopodobnie najlepiej wyszkolonej osoby wśród maszerujących, jakim był Jedi.
Facet z krótkim pankiem, nigdy nie interesował się polityką, ani upodobaniami jego kontrahentów. Czy ktoś był z Imperium, czy z Republiki? Jakie to miało znaczenie, najważniejszy był zarobek. Teraz jednak jego zarobkiem, było niejako przetrwanie. A w tej kwestii najwięcej do zaoferowania miał właśnie Cyrus Stardobler. Peter miał świadomość, że w Galaktyce, najczęściej na zacofanych światach, panowało przeświadczenie jakoby członkowie Zakonu Jedi byli niezniszczalni, jednak on doskonale wiedział iż owy Rycerz jest tak samo śmiertelny jak on, chociaż gwarantował wyższy poziom bezpieczeństwa niż reszta całej ferajny.
Po chwili rozmyślań Petera, rozbitkowie stanęli przed kruczoczarną wieżą. Wielu z nich wymieniało najróźniejsze opinie, od prostych banałów po niewiarygodne historie. Morton spojrzał na Stardoblera czekają na jego reakcję bądź opinię, gdyż nie miał zamiaru sugerować się poleceniami pilota.
- Jakieś sugestie Panie Jedi? - spytał w końcu - Nie wydaje mi się, by jakikolwiek mieszkaniec tej budowli przyjął nas z otwartymi ramionami... Jednakże nie możemy stać tutaj do końca świata.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Peter Covell » 20 Mar 2012, o 14:37

Cyrus wyczuwał obecność źródła Ciemnej Strony na planecie, ale nie potrafił go ani zlokalizować, ani określić jego charakteru. Nie miał pojęcia czy epicentrum Mroku jest czarna wieża, pod którą stali czy może coś innego. Tak właściwie, nigdy wcześniej nie czuł się tak dziwnie jak teraz. Otaczająca go gęsta, ezoteryczna mgła na pewno nie była dziełem Sithów, ale czegoś zupełnie innego... znacznie starszego.
-Szczerze mówiąc... - zaczął odpowiadać na pytanie Mortona. Jedi mówił wolno, cedząc słowa jakby się głęboko nad czymś zastanawiał. - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia... nie mam pojęcia co to jest za budowla. Nie wyczuwam też wewnątrz niej żadnych form życia, choć nie znaczy to, że ich tam nie ma... Myślę, że powinniśmy wejść do środka i poszukać możliwości skontaktowania się z kimś spoza planety. Poza tym, wieża ta jest punktem na tyle charakterystycznym i widocznym z daleka, że ewentualna grupa ratunkowa powinna domyślić się, że udaliśmy się w tym kierunku...
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 20 Mar 2012, o 17:17

- Nie potrafię w żaden sposób zidentyfikować tej budowli. - Wytrzeszczał cyborg, nie odrywając receptorów wzrokowych od tajemniczej wieży. Jego skanery wielokrotnie pokazywały znaki zapytania, lub po prostu "brak danych". Skierował swoje metalowe oblicze do tyłu zauważając narastający niepokój, oraz braki w rozbitkach. Zrywając mechaniczne cielsko do biegu wdrapał się na jakąś skałę, która była niewielkim punktem widokowym. Wyglądało na to że w promieniu wielu kilometrów byli tu tylko on sami.
- Występują tu jakieś anomalie... - Rzucił sucho syntetycznym głosem, raczej do siebie niż do reszty. Zeskakując ze skały ponownie zoom'ował na czarną wieżę, szukając jakiegoś wejścia. Zbliżył się do pilota i przemówił:
- Nie jest dobrym pomysłem zagłębiać się w stronę wieży, to samo można powiedzieć o pozostaniu tutaj. Niech zadecyduje większość która może logicznie myśleć w tej sytuacji, ja się oczywiście dostosuję. - Kończąc mowę KL3R w idealnym bezruchu czekał na odpowiedź. Patrząc w stronę budowli, nie czuł strachu, gdyż nie mógł. Ale wyraźnie miał jakieś dziwne odczucie.

Wykryto Anomalie w systemie: Rozpoznano jako : Niepokój
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 20 Mar 2012, o 19:18

Nirnuss uniósł naglę dłoń, uciszając całą grupę.
- Słyszycie to?
Zebrani skupili się na otaczających ich odgłosach.
- Co to jest? - spytał jedi
- Cholera - mruknął niezadowolony Jacquos - miałem nadzieję, że ty będziesz w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Faktycznie, do uszu wszystkich zebranych zaczął docierać ten sam jednostajny, trudny do jednoznacznego zidentyfikowania odgłos. Przywodził na myśl gigantyczną lawinę, sunącą w dół zboczy górskich i połykającą wszystko na swojej drodze. Cokolwiek to było, zdawało się do nich zbliżać.
- Cokolwiek to jest, nie chciałbym tego spotkać na otwartej przestrzeni - stwierdził mężczyzna z pankiem na głowie.
- Ja również - przytaknęła mu Zeltronka, z niepokojem spoglądająca na horyzont - nie wiem co to jest, ale mam przeczucie, że jeślu tu zostaniemy, wszyscy zginiemy.
- Wieża jest jedynym miejscem, w którym możemy znaleźć jakiekolwiek schronienie - spokojnym głosem podsumował Nirnuss. Miał nadzieję, że nikt nie usłyszał lekkiego drżenia w jego głosie. Wszak jako kapitan i chwilowy lider grupy, musiał zachować opanowanie. Na twarzach pozostałych członków grupy malował się wyraźny niepokój - Nie wiem co zastaniemy w środku, lecz również nie wierzę, że pozostanie tutaj jest lepszym wyborem.
Odgłos dobiegający ich uszu, stawał się coraz głośniejszy.


Znaleźli się prawie pod samą budowlą, na terenie służącym kiedyś najwyraźniej jako lądowisko. Kawałek dalej, znajdowały się dwa stanowiska ogniowe, teraz spoglądające na nich pustymi lufami dział. Gdzieniegdzie, tocząc nierówną walkę, spod piasku wyłaniało się betonowe podłoże.
- To chyba jakaś baza wojskowa - mruknął Cyrus, spoglądając na szczątki śmigacza, pozostawione na pastwę planety
Idący przy nim Jacquos, przytaknął nieznacznym ruchem głowy i wskazał na pozostałości po pojeździe.
- Jedno mnie martwi. Ta maszyna ma przynajmniej pięćdziesiąt lat.


- Cholerny mechanizm - zaklął Nirnuss po kolejnej nieudanej próbie otwarcia wrót wejściowych
Odgłos dobiegający ich uszu od ponad godziny, stał się tak głośny, że musiał krzyczeć, by zostać usłyszanym.
- Cholera, szybciej - ponaglił Chiss, z trwogą spoglądający na niebo, które zmieniło kolor na karmazynowy.
- Odsuń się
Jedi odpiął od paska swój miecz świetlny i przesunął włącznik. Niebieskie ostrze wystrzeliło z rękojeści. Płynnym ruchem Stadlober zagłębił je w mechaniźmie otwierającym i nagle skrzydła drzwi drgnęły, ze zgrzytem sunąc w przeciwne strony i stopniowo ukazując skąpane w mroku pomieszczenie.
- Szybko! Do środka! - zarządził Nirnuss, choć nie mógł opędzić sie od uczucia, że powinni być jak najdalej od tego miejsca.
Powoli posuwając się za Cyrusem, niczym pochodnię dzierżącym w ręku zapalony miecz świetlny zagłębili się w mroczne objęcia budowli.
Pochłonęła ich ciemność.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 20 Mar 2012, o 19:30

Nie wiadomo co było bardziej przerażające. To jak znajdywali się na zewnątrz, pośród wyniszczonej planety, czy też pochłonięci w ciemności w samym środku jakieś starej bazy wojskowej. Kobieta czuła dziwny niepokój, nie wiedziała co zrobić, nie należała do osób które w jakiś sposób podejmowali decyzję. Bała się i było można wyczuć to od niej na kilometr. Jedynym dla niej w tym momencie bezpieczeństwem było niewielkie światlo wydobywające się z miecza świetlnego. Nagle w tym samym momencie przypomniała sobie o podręcznej kamerce. Nie zastanawiając sie dłużej, nacisnęła na guzik od swej kamerki, którą miała zawieszoną na szyji. Po chwili włączyła światełko.
- to jedyna rzecz jaką mam - powiedziała, po czym zaczeła powoli rusząc swą kamerką by rzucić światło na pomieszczenie w którym się znajdowali. Miała również nadzieję, że uda się jej ujrzeć jakiś włącznik światła.
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 20 Mar 2012, o 22:43

Morton cały czas szedł blisko Stardoblera. Dwa blastery i miecz świetlny stanowiły lepszą obronę niż kamera czy jakiś podręczny bagaż. Peter, po otworzeniu bramy, zastanawiał się czy to dobry pomysł wchodzić do wnętrza nieznanej wieży, w której prócz mroku nie było teoretycznie nic. Jeżeli nie znajdą tam urządzeń komunikacyjnych czy nadajnika, trzeba będzie go zmajstrować. Mężczyzna z krótkim pankiem mimo ciężkich warunków widział taką możliwość. Za materiały posłużyłby na pewno kamera dziennikarki, być może jego blastery, w ostateczności nawet miecz świetlny Jedi. Jego umiarkowany optymizm w tej sprawie wynikał z ogromnej wiedzy i umiejętności Mortona w zakresie elektroniki i cyfryzacji. Nie mniej teraz przyszedł czas na penetrację czarnej wieży.
- Pani żurnalistko... Radziłbym oszczędzać akumulator w kamerce, kto wie może się przydać do czegoś pożyteczniejszego niż materiał do filmu, którego być może nikt nie obejrzy... - rzekł z ironicznym uśmiechem Peter w kierunku Zeltronki choć wiedział że ona wykorzystuje urządzenie jako latarkę, po czym spojrzał w głąb budowli - Ma ktoś może pręty jarzeniowe albo jakiekolwiek inne źródło światła?
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 20 Mar 2012, o 22:58

W momencie gdy Morton skończył mówić z barku cyborga buchnęło światło. Nie potrzebował tego dla siebie gdyż skanery mogły to zastąpić. Jako, że nikt za bardzo nie zwracał uwagi na KL3R, w ciszy postępował na przód rozświetlając drogę w miarę możliwości. Skanery nie wykrywały żadnego ruchu, choć cyborg ujrzał jakiś dziwny cień nie wspomniał ani słowa, być może mu się po prostu przewidziało(?). Od czasu do czasu spoglądał za siebie czy wszyscy nadal są obecni. Budowla nie wydawała bardziej znajoma od wewnątrz. Gdyby ktoś tu jednak był, nie było by tutaj tak ciemno. Nie pozostało nic innego jak przeć na przód.
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

PoprzedniaNastępna

Wróć do Lola Sayu

cron