Content

Lola Sayu

Mroczna strona duszy

Image

Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 17 Lis 2011, o 20:36

Krótkim słowem wstępu, jako że jest to mój pierwszy quest w roli Mistrza Gry. Będę starał się nie pisać zbytnio notek od siebie,z jakimikolwiek wytycznymi, tak żeby nie burzyć klimatu i nie narzucać sztucznych ograniczeń. Zaznaczam też z góry, że w tym miejscu postaci mogą i będą ginąć (czy wszystkie - nie wiem :) ). Wziąć udział może każdy gracz, dowolną ze swoich postaci. W razie pytań - pisać w ogłoszeniach w temacie o 3 latach istnienia MM. Prom startuje w sobotę bardzo późnym wieczorem :) Mam nadzieję, że dam radę jako MG :)


Wysłużony prom pasażerski kompanii przewozowej Silver Lines kursujący między Coruscant i Nar Shaddaa nie należał do jednostek najpiękniejszych. Nie musiał być. Wszak trasę tą pokonywała przeważnie klientela, której ze względy na zasobność portfela wygody w czasie lotu były obojętne, lub po prostu nie chciała się zbytnio rzucać w oczy. Pompy tankujące tłoczyły do zbiorników paliwo, podczas gdy obsługa lądowiska przygotowywała maszynę do lotu.
- Nirnuss? – zaskrzeczał komunikator w kabinie pilotów.
Średniego wieku mężczyzna odziany w czarny mundur, westchnął ciężko i wcisnął przycisk odbioru
- Tu TL-1200 – odpowiedział starając się nadać tonowi swojego głosu jak najprzyjemniejszy ton. Bezskutecznie. Craven Taqs, facet po drugiej stronie odbiornika był skąpym, samolubnym skurwielem, wyciskający ze swych pilotów i maszyn ile tylko się dało.
- Mamy dziś komplet. Postaraj się tym razem wystartować o czasie.
Nirnuss zacisnął dłoń na podramienniku, obiecując sobie w myślach, że po powrocie na Coruscant rzuci wymówienie prosto w twarz Taqsa, a przy okazji połamie mu nos, a może i inne kończyny. Podobną obietnicę składał sobie przed każdym kursem.
- Zrozumiałem – odparł krótko, bojąc się, że dłuższa wymiana zdań faktycznie mogłaby się źle skończyć.
- Mam nadzieję. Taqs bez odbioru.
Zamigała czerwona lampka informująca o zakończeniu połączenia.
- Pierdol się – warknął Jacquos Nirnuss i opadł na fotel pilota, wplatając palce w siwiejące powoli włosy.

W oddzielonym od lądowiska gigantyczną szybą pomieszczeniu, na wejście na pokład oczekiwało około dwustu pasażerów. Dwójka dzieci rodiańskich biegała między bagażami przy akompaniamencie krzyków i pisków. Wielu z oczekujących nie załatwiło sprawy za pomocą blastera jedynie dlatego, sala była monitorowana przez liczne kamery i droidy porządkowe. Wpatrujący się w transportowiec parą swych czerwonych oczu Chiss, zdawał się nie zwracać uwagi na zamieszanie za jego plecami. Obojętnym wzrokiem ogarniał okolicę, podświadomie zapamiętując twarze większości pasażerów. Trójka Dugów grała w kącie pomieszczenia w karty, Quarren siedzący nieopodal zawzięcie studiował informacje ze swego holonotatnika, a stojący po przeciwnej stronie pomieszczenia Togorianin nerwowo spoglądał w kierunku wrót wejściowych.
- Pasażerowie lotu TS-OL817 na Nar Shaddaa, proszeni są o przygotowanie biletów i ustawienie się w kolejce przy bramie drugiej.
W sali zapanowało poruszenie.
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 18 Lis 2011, o 02:24

W tłumie przyszłych pasażerów pojawił się Rodianin w średnim wieku. Właściwie nie wyróżniał się spośród innych podróżników wyglądem ani bagażem, gdyż nosił zwykłe ubranie podróżne i wielką, naramienną torbę. Wyglądał natomiast dziwnie jak na istotę pochodzącą z Rodii. Dodatkowo do normalnego grzebienia wypustek, ciągnącego się od czubka głowy, ten mężczyzna miał je rozmieszczone także dookoła twarzy, co przypominało prawie grzywę jakiegoś dzikiego zwierzęcia. To, w połączeniu z ciemnozielona karnacją, tworzyło lekko przerażający nastrój, który otaczał tajemniczego wędrowca.
Rodianin, słysząc komunikat nadany z głośników, ruszył ustawić się w kolejkę, do wskazanej bramy drugiej. Chciał jak najszybciej znaleźć się na pokładzie i odpocząć po wyczerpującym zadaniu. Na księżycu przemytników czekała na niego wysoka zapłata, co jeszcze bardziej popędzało go do zapakowania tyłka na przygotowany do odlotu statek. Zająwszy miejsce w rzędzie istot, Goro Bragićc odłożył swoją torbę na podłogę, wywołując niemały trzask. Kilkoro najbliżej stojących pasażerów odwróciło się, by zobaczyć źródło hałasu, lecz aparycja najemnika skutecznie odwróciła ich uwagę.
Goro popatrzył w niebo przez gigantyczną szybę, zajmującą miejsce jednej ze ścian doku. Pogoda nie zachwycała, co jeszcze bardziej umocniło mężczyznę w postanowieniu opuszczenia tej planety. Wszędobylski hałas ledwo pozwalał usłyszeć własne myśli, a Goro, który rzadko kiedy myślał głośno, tym bardziej nie czuł się podczas odprawy wyśmienicie.
- Niech ta głupia kolejka zacznie się w końcu ruszać! - pomyślał z przekąsem, rozglądając się po najbliższych wędrowcach.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 18 Lis 2011, o 17:38

Mało brakowało a Peter Morton nie zdążyłby na lot ku Nar Shaddaa, za to wyszedłby na przeciw śmierci. Jego wysłużony YT-1300 odbył przed paroma godzinami swój ostatni lot, odmawiając posłuszeństwa już w atmosferze Coruscant. Na całe szczęście dzięki swoim umiejętnościom i fachowej obsłudze lądowiska mężczyzna wyszedł z opresji cało. Miał jeszcze to szczęście, że mimo kompletnego zniszczenia maszyny, jego datapad był cały. Właśnie dane zawarte w urządzeniu były najważniejsze, gdyż stanowił klucz do niemałej fortuny jaką już niedługo zarobi Morton.
Facet z charakterystycznym pankiem na głowie od 10 lat trudnił się zdobywaniem informacji, które nie miały prawa ujrzeć światła dziennego. Choć wielu nazywało go "Agentem", on zawsze twierdził że jest zawodowym informatykiem pracującym na zlecenie. Raz dostarczał informacje Republice innym razem Imperium, jeszcze innym Sithom, a tym razem jego zleceniodawcą był niejaki hutt Webo, mający swą siedzibę na Nar Shaddaa. Peter przez dwa ostatnie tygodnie pracował nad zdobyciem informacji o pewnej organizacji działającej w Galaktyce, której znakiem firmowym było "Oko". Choć sam doskonale wiedział, że dane jakie posiada dla niego samego nie były zadowalające w sensie ilościowym i jakościowym, to Hutt obiecał go sowicie wynagrodzić za każdą, nawet najmniejszą wzmiankę dotyczącą owego "przedsiębiorstwa". Czy się bał, że któregoś dnia zostanie złapany albo straci życie? Tak naprawdę Morton o to nie dbał, liczyło się tu i teraz. Kiedyś na pewno wyczerpie limit szczęścia, ale wydawało mu się że jest to dalsza przyszłość.
Morton pewnym krokiem wszedł do terminalu. Uchylił na kilka sekund przeciwsłoneczne okulary, lustrują pomieszczenie. Tak jak się spodziewał, pasażerowi stanowili istną mieszankę rasową, od ludzi przez Rodian po Dugów. Bez żadnego narzekania mężczyzna ustawił się w kolejkę. Oprócz eleganckiego nesesera nie miał żadnych innych bagaży, chyba że ktoś zajrzałby mu pod kurtkę. Tam znajdowały się dwa poręczne blastery, zmodyfikowane przez samego Petera. Wolał być przygotowany na każdą ewentualność. W walizeczce oprócz datapada, znajdowały się dość tradycyjne rzeczy w postaci notesu i długopisu. Na drugim dnie leżały trzy paszporty, wystawione na różne nazwiska, to też był jeden z elementów gotowości na wszelkie wyzwania. W pewnych kręgach wolał być 35-letnim Korelianinem, w innych 30-letnim Alderaańczykiem. Właśnie ta druga opcja często okazywała się pomocne, w końcu planeta nie istniała już od dobrych 26 lat.
Tuż przed Mortonem stał dość dobrze zbudowany Rodianin, z nietypowymi wypustkami wokół twarzy. Peter zwykł wyłapywać każdy niuans, który w sytuacji kryzysowej mógłby okazać się pomocny. Z drugiej jednak strony podróż właśnie takimi liniami, była często naznaczona charakterystyczną klientelą o niejasnej przeszłości i jeszcze bardziej niepewnej przyszłości...

***

Krótka Karta Postaci:

1. Nazwa postaci: Peter Morton

2. Rasa: Człowiek

3. Profesja: Hacker / gwiezdny podróżnik

4. Data urodzenia: 8 BBY

5. Usposobienie: Morton charakteryzuje się sporą cierpliwością i wytrwałością, szczególnie jeżeli chodzi o prace z komputerami. Stanowi ciekawą mieszankę człowieka o analitycznym umyśle, ale nie brak mu też otwartości i cech charakterystycznych dla osób obdarzonych talentem humanistycznym. Mimo tego zostanie jego przyjacielem graniczy z cudem. Peter woli nie wchodzić w głębsze relacje niż zwykłe koleżeństwo czy relacje czysto biznesowe.

6. Wygląd: Peter to dość wysoki, dobrze umięśniony mężczyzna o brązowych oczach. Jest niczym kameleon, zmieniający swój wygląd odpowiednio do sytuacji. W ostatnim czasie preferował krótkiego panka oraz delikatny zarost na twarzy. Ubiera się jak przeciętny obywatel Coruscant, preferując głównie dżinsowe spodnie, t-shirty oraz skórzaną kurtkę.

7. Umiejętności:
Peter jest osobą na pewno utalentowaną i bez sztucznej skromności potrafi się do tego przyznać. Kocha pracować z komputerami czy innego rodzaju elektroniką. Ma smykałkę do łamania zabezpieczeń i systemów ochronnych. Do tego łączy swój geniusz matematyczny z łatwością poznawania nowych języków. Na potrzeby jednego ze swych alter ego nauczył się nawet basicka z akcentem alderaańskim. Oprócz wymienionych zdolności, jest bardzo dobrym strzelcem, z naciskiem na blastery. Gorzej radzi sobie z większymi karabinami. Mimo ogromnej dawki talentu, jest złym szermierzem, zdecydowanie lepiej radzi sobie w walce wręcz.

8. Ekwipunek:
Jest zróżnicowany w zależności od celu wyprawy. Zwykle nie rozstaje się z niewielkim neseserem oraz datapadem. Do tego zawsze ma przy sobie dwa modyfikowane blastery. Zwykle nie nosi przy sobie większych pieniędzy, gdyż woli trzymać je na kilku kontach bankowych. Podczas grubszych akcji zakłada standardowy pas ekwipunkowy, z podstawowymi zasobami (medpakiety, stymulanty, granaty itp).

9. Środki komunikacji:
Do niedawna był posiadaczem przestarzałego YT-1300, jednak po awarii systemów sterowania w atmosferze Coruscant, maszyna rozbiła się na lądowisku i została zezłomowane. Obecnie nie posiada własnego statku.

10. Historia:
Peter urodził się na Coruscant, w zamożnej rodzinie Mortonów. Jego ojciec był szefem wydziału Zabezpieczeń Elektronicznych w jednej z firm komputerowych. Od dziecka przejawiał talent i smykałkę do pracy z elektroniką. W szkole zwykł dostawać najwyższe oceny, choć nie był kujonem. Po prostu niezwykle łatwo przyswajał wiedzę. Na stołecznej planecie ukończył szkołę I oraz II stopnia, a następnie studia na Narodowym Uniwersytecie. Zrobił też drugi kierunek w Akademii Koreliańskiej Nauk Ścisłych. Jeszcze podczas studiów pracował na pół etatu w firmie, gdzie zatrudniony był jego ojciec.
Jego umiejętności został szybko wyłapane przez liczne organizacje oraz władze różnych frakcji. Po trzech latach pracy w przedsiębiorstwie, złożył wypowiedzenie, podejmując się mniej legalnej ale bardziej płatne pracy na zlecenie około 17 ABY. Nigdy nie interesowały go poglądy pracodawcy. Gdyby zaistniała taka sytuacja, mógłby jednocześnie wykonywać zadanie i od Republiki, i od Resztek Imperium.
Dzięki szerokiej gammie kontaktów w różnych sferach, pozwolił sobie na stworzenie kilku wersji własnego ja. Stworzenie odpowiednich dokumentów nie stanowiło najmniejszego problemu, tak samo jak nauka kilku charakterystycznych dialektów.

Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Gian Cleef » 19 Lis 2011, o 02:26

Na Nar Shaddaaa bywał już wiele razy, w różnych celach i z różnymi osobami, przed żadną z tych wypraw, nie stresował się jednak aż tak bardzo. Pat należał do grupy tych osób, które skrzętnie ukrywały emocje. Stojąc w kolejce na prom, którego przeznaczeniem był księżyc przemytników, wyglądał tak jak zawsze – dystyngowany, wysoki mężczyzna w sile wieku, ubrany w dopasowany garnitur, z czarną walizką w ręce. Cały obecny stres Petruciego, a zarazem jego wszystkie przyszłe nadzieje, skupiały się właśnie na tej walizce. Mniejsza o to co w niej znajdowało, dla mężczyzny ważniejsze było to, co stanie się, gdy ją odpowiednim istotą dostarczy. Wiedział, że są miejsca w hierarchii mafii, które są dostępne wyłącznie dla Huttów, on jednak zamierzał postawić pierwszy krok, który miał go z nimi zrównać. Lubił ryzykować, jednak nie dla samego ryzyka, takich ludzi uważał za zwykłych kretynów. On ryzykował by zyskać.
Urodził się na Corelli jako syn pary imperialnych senatorów. Senat w tamtych czasach, był raczej jego żałosną parodią, dlatego też państwo Petruci, mimo że bogaci, niebyli zbyt wpływowi. Nie zagłębiając się za bardzo w jego życiorys i powiązania rodzinne, przejdźmy do momentu w którym Pat rozpoczął swoje obecne życie. Na dobry początek, potrzebował nieco kredytów, dlatego tym celu… swingował swoje porwanie. Gdy kredyty otrzymał, swingował również swoją śmierć. Tak, to okrutne, jednak właśnie brak skrupułów i skłonność do ryzyka, doprowadziła Pata do miejsca, w którym się znajdował. Do władzy i wpływów, o których jego rodzice mogli tylko marzyć. On jednak chciał jeszcze więcej…
Właśnie dlatego teraz stał w tej przeklętej kolejce, z przeklętą walizką, pomiędzy przeklętym plebsem. Chciał mieć to wszystko już za sobą.
Image
Awatar użytkownika
Gian Cleef
New One
 
Posty: 97
Rejestracja: 21 Lip 2011, o 16:34

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 20 Lis 2011, o 19:23

W ostatnim momencie na lądowisko wbiegła kobieta. Była to Zeltronka, o czerwono-fioletowym kolorze skóry i długich, lekko kręconych granatowych włosach. Była ubrana w żółto- czarny strój, który idealnie przylegał do jej zgrabnego ciała. W lewej dłoni miała rączkę od ogromnej walizki, którą ciągnęła za sobą. Pod ramieniem drugiej ręki natomiast mały neseser. Już myślała, że nie zdążyła na lot w stronę Nar Shaddaa, kiedy to jej oczom ukazała się ogromna kolejka, prowadząca na prom.
- uff, a już myślałam, że...- nie zdążyła dokończyć zdania, kiedy wpadła na jednego z pasażerów stojących w kolejce. Kobieta upadła na ziemie, upuszczając neseser, z którego wypadły papiery, oraz parę elektronicznych rzeczy. Zeltronka zaczęła w panice wszystko zbierać i wciskać w miejsce z którego wszystko wypadło. Miała na imię Lyshaa Heigren i była jedną ze znanych reporterek w galaktyce. Zasłynęła z wielu reportaży, między innymi dotyczących porwań, zabójstw jak i innych rzeczy związanych z przestępczością. Na szczęście, mężczyzna nie należał do gburów, którym wszystko przeszkadza. Pomógł kobiecie pozbierać sie. Lyshaa tylko obdarowała go uśmiechem, i zaczęła szukać swojego biletu.
Jej celem był reportaż, na temat pewnej grupy przestępczej działającej na Nar Shaddaa. A że chciała być pierwsza z reportażem, był to jedyny, najwcześniejszy transport w tamto miejsce. Sprawdziła jeszcze raz czy ma wszystko ze sobą. Poza ubraniami i innymi podręcznymi rzeczami miała datapad, mikrofon, a nawet podręczną kamerę. Gdzieś głęboko, znajdował się również pistolet blasterowy DC-15s. Nie bez powodu go nosiła ze sobą. Skoro jej działania obejmowały rzeczy, wyżej wymienione, w każdej sytuacji, może dojść kiedy przyjdzie moment by użyć broni do samoobrony.
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 21 Lis 2011, o 01:57

Stukot metalowych stóp rozlegał się gdy w stronę statku szedł cyborg. Dla niektórych widok Keeler'a nie był niczym dziwnym, lecz niektórzy byli niemal oburzeni faktem, że znajduje się miejsce dla jakiejś kupy złomu. KL3R może nie wyglądał, ale był bardzo zaawansowanym organizmem cybernetycznym. Na Nar Shadda leci załatwić sprawę wadliwej termowizji i przy okazji zdjąć pewnego bandziora, który jest pewien że może unikać prawa jak mu się podoba.

Główne Wytyczne:
- Wyeliminować Huaara Gankego i każdego kto będzie go ochraniał.
Opcjonalne Wytyczne:
- Nie dać się złapać
- Znaleźć mechanika cybernetyki który naprawi wadliwą termowizję


O mało nie wpadła na niego pewna Zeltronka, lecz cyborg to praktycznie zignorował subtelnie ją omijając. Jedyny bagaż jaki posiadał to bilet trzymany w metalowych szponach.
Osoba odpowiedzialna za kontrolę biletów była trochę zaskoczona takim pasażerem.
Po potwierdzeniu ważności biletu wpuścił Keeler'a na pokład. Na miejscu ujrzał droidy i uzbrojoną ochronę. Nie przejął się nimi gdyż nie miał zamiaru zwracać na siebie uwagi.
Stanął przy ścianie w idealnym bezruchu, raz po raz lustrując wejście. Misja nie zapowiadała się na trudną. Choć czasem myślenie cyborga przejawiało ludzkie odczucia, tym razem nic takiego nie przejawiał.
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Peter Covell » 21 Lis 2011, o 02:02

Cyrus Stadlober z cichym westchnieniem wstał z fotela w poczekalni, założył na ramię torbę podróżną, w której trzymał jedynie najpotrzebniejsze rzeczy: ubrania na zmianę, przybory do golenia, komunikator, książkę i kilka drobiazgów niewartych uwagi. Nie spieszyło mu się, więc przepuścił pasażerów pragnących za wszelką cenę stanąć jak najbliżej początku kolejki, samemu ustawiając się za jakąś zeltrońską kobietą, która biegnąc wpadła na kogoś innego i jak długa runęła na ziemię. Nim zdążył do niej podejść, pozbierała z podłogi zarówno siebie, jak i rozsypane rzeczy.
Ubrany był w brązowy, sięgający ziemi płaszcz, spod którego wystawały czarne skórzane buty i jasna koszula. Do pasa, ukryte przed wzrokiem przechodniów, przytroczone były, używane w czasie walki, rękawice i miecz świetlny - jedyny oręż, jaki ze sobą nosił. Miał nadzieję, że celnik okaże się domyślny i puści go obok bramki, gdy zobaczy dokument tożsamości jasno stwierdzający, że Cyrus Stadlober jest Rycerzem Jedi.
O swoim locie na Nar Shaddaa, Księżyc Przemytników, dowiedział się zaledwie trzy godziny temu i jakiś droid protokolarny ze Świątyni musiał zdrowo wysilić swój procesor, by znaleźć mu jakiś lot z wolnymi miejscami. Silver Lines nie należało do linii, jakie Stadlober lubił najbardziej, zaś ceny biletów zdecydowanie nie odpowiadały jakości usług, lecz nie wypadało mu narzekać. Zawsze mógł znaleźć się na pokładzie jakiegoś kontenerowca.
Na Nar Shaddaa leciał, bowiem Najwyższa Rada Jedi zdecydowała, że powinien pomóc swojemu uczniowi - Wookiemu imieniem Vuul w wypełnianym przez niego zadaniu. Nie podobał mu się ten pomysł, gdyż misja na, jaką młody adept Jasnej Strony Mocy został wysłany, miała zadecydować o tym, czy nadaje się on na Rycerza Jedi. Jeśli w jej wypełnieniu będzie pomagał mu mentor, wypadnie o wiele słabiej w oczach Mistrzów.
-Patrząc na kolejkę, dochodzę do wniosku, że mogłem sobie jeszcze posiedzieć - powiedział ni to do siebie, ni to do stojącej przed nim Zeltronki.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 21 Lis 2011, o 17:09

Kolejka sprawnie posuwała się do przodu.
- Proszę wsunąć bilet do czytnika, a bagaż położyć na taśmę - poinstruował droid
Obsługiwany gand posłusznie zastosował się do poleceń, obserwując jak jego bagaż opatrzony unikalnym znakiem identyfikacyjnym, znika w luku z tyłu promu.
- Proszę wsunąć bilet do czytnika, a bagaż położyć na taśmę - głos maszyny był równie beznamiętny jak w stu poprzednich przypadkach.
Mężczyzna odziany w skórzaną kurtkę, z malowniczym punkiem na głowie, obrzucił droida morderczym wzrokiem.
- Czy to konieczne?
- Jeśli nie zostawi pan bagażu, nie będę mógł pana wpuścić na pokład - jasno postawił sprawę mechaniczny celnik - Procedury bezpieczeństwa ustanowione po atakach bombowych na Coruscant.
Morton zawahał się przez chwilę, po czym z ociąganiem położył walizkę na taśmie.
- Jeśli cokolwiek się z nią stanie, ktoś za to beknie - warknął i ruszył do wnętrza promu.


- Jest już na pokładzie.
- A walizka?
- W luku bagażowym. Wszystko będzie wyglądało na nieszczęśliwy wypadek.
- Doskonale.
Ubrany na czarno mężczyzna obrzucił krótkim spojrzeniem swego rozmówcę, po czym jego wzrok ponownie powędrował w dół, ku przygotowującemu się do startu promowi. Drugi z mężczyzn oparł się o barierkę i utkwił wzrok w tym samym punkcie. Bardzo wprawny obserwator, mógłby zauważyć dwie wspólne cechy mężczyzn. Na twarzach obu igrał nieznaczny uśmiech, a po wewnętrznej stronie ich lewych nadgarstków, spod rękawów eleganckich marynarek nieśmiało zarysowywał się kontur identycznych tatuaży przedstawiających planetę na tle słońca.


Lot trwał już ponad dwie doby, gdy głuchy odgłos eksplozji przetoczył się po pokładzie transportowca.
- Co to do jasnej cholery było - szepnął pod nosem Jacquos Nirnuss, spoglądając na wskaźniki. Wszystkie lampki rozbłysły niczym Coruscant nocą, a świetlne smugi za wizjerami zaczęły się skracać, aż przybrały formę pojedynczych gwiazd.
Wdusił przycisk komunikatora na pulpicie.
- Vrox co to kurwa było?
- Straciliśmy dwa silniki - dobiegł z głośnika zdyszany głos mechanika pokładowego - Ostatni też nie pociągnie zbyt długo. Dwie godziny i stracimy całą moc. Padnie zasilanie, filtrowanie powietrza i wszyscy tu pozdychamy.
- Co się tam stało? - odpowiedział kapitan, czując niewielkie kropelki zimnego potu występujące mu na czoło - Uda ci się coś z nimi zrobić?
- Staram się znaleźć powód, ale wszystko jest spalone w cholerę. Stan silników jest krytyczny, a i generator ledwie żyje. Z częściami, które posiadamy jakakolwiek próba naprawy jest poza moimi możliwościami.
Kapitan westchnął.
- Rozumiem. Nirnuss bez odbioru.
Gdy był pilotem jeszcze w czasach pierwszego zrywu przeciw imperium, zdarzało mu się bywać w podobnych tarapatach. Wtedy kwitował je jedynie nerwowym uśmiechem. Tym razem sytuacja przedstawiała się jednak inaczej. Na jego okręcie znajdowało się około 200 osób, w tym kobiety i dzieci, a i on sam był już innym człowiekiem. Zlecił komputerowi przeprowadzenie dokładnej analizy lotu i precyzyjne określenie pozycji w jakiej się znajdowali.
- Tu TL-1200 z Coruscant do Nar Shaddaa - ustawił radio na kanał otwarty i zaczął cytować do mikrofonu - potrzebujemy pomocy.
Odpowiedziała mu jedynie cisza. Komputer zaczął wyświetlać analizy skanowania sektora w poszukiwaniu innych okrętów, przebieg lotu, oraz aktualną pozycję. Znajdowali się po środku galaktycznej pustki, gdzie prawie nigdy nie zapuszczały się jakiekolwiek jednostki. Byli zdani całkowicie na siebie. Nirnuss uważnie przyjrzał się mapie sektora i jego uwagę zwrócił niewielki punkt, znajdujący się niecałe dwie godziny lotu od nich.
- Lola Sayu - mruknął pod nosem, sprawdzając jednocześnie informacje o planecie.
Cały opis ograniczał się do lakonicznego stwierdzenia "atmosfera tlenowa". Zresztą ta informacja była wystarczająca. Nie mieli innego wyjścia.
- Vrox, postaram się nas posadzić na pobliskiej planecie. Zrób wszystko co w twojej mocy, żeby ta kupa złomu nie rozpadła się nim dolecimy na miejsce.

Zarys planety wyostrzał się coraz bardziej, dokładnie na wprost promu i na bazie tej pobieżnej obserwacji, Nirnuss mógł już z całą pewnością stwierdzić, że mogli trafić lepiej. Lawirując między olbrzymimi asteroidami, będącymi faktycznie fragmentami planety, powoli zbliżali się do celu. Lola Sayu zdawała się rozpadać. Jedna trzecia planety nie istniała, jakby wyszarpana szponami jakiegoś gigantycznego drapieżnika.
- Tu kapitan - za pośrednictwem interkomu zwrócił się do pasażerów - jak informowałem już wcześniej, mamy drobną usterkę i będziemy zmuszeni awaryjnie lądować. Proszę wszystkich o pozostanie na swoich miejscach i zapięcie pasów. Będzie trochę trzęsło.
Planeta rozpościerała się tuż pod nim, z niegościnnie zasnutym dymem niebem i przebijającą tu i ówdzie poświatą lawy. Nirnuss skierował dziób okrętu ku atmosferze planety, gdy ostatni z silników zamilkł.
- Kurwa, tylko nie teraz! - krzyknął mężczyzna, obserwując jak dziób statku zaczyna się żarzyć pod wpływem tarcia atmosferycznego.
Niczym bezwładnie spadający meteoryt przebili się przez chmury, z zawrotną szybkością zbliżając się do powierzchni, która właśnie ukazała się oczom kapitana. Kamieniste podłoże przecinane rzekami lawy, przypominało ciało skatowanego człowieka. Nagle gdzieś po prawej stronie jego uwagę przykuła skąpana w ciemnościach masywna wieża z czarnego budulca, górująca nad gigantycznym jeziorem żółtawej lawy. Nirnuss nigdy nie słyszał o podobnej konstrukcji, lecz nie miał czasu głębiej analizować tego faktu. Ziemia w nieunikniony sposób zbliżała się w ich kierunku. Mężczyzna przesunął dźwignię zasilania awaryjnego, kierując całą moc do silników pozycyjnych i chwycił mocno za stery. Nagle maszyną zarzuciło potężnie, a gdzieś z tyłu rozległ się przeraźliwy zgrzyt rozdzieranego metalu.
- Vrox! - krzyknął Nirnuss, lecz odpowiedziały mu jedynie trzaski dobywające się z głośnika - Kurwa mać! - Ryknął potężnie. Zorientował się, że stracili właśnie cały tył maszyny. Ziemia była już na wyciągnięcie ręki. Jacquos z całych sił pociągnął stery ku sobie i właśnie wtedy maszyna uderzyła o kamieniste podłoże wulkanicznej planety.


Do przytomności przywołał go rozdzierający ból lewego ramienia. Krzycząc z bólu wypiął się z fotela pilota i wygramolił na zewnątrz przez rozbitą szybę. Kawałek dalej leżały zwłoki jakiejś istoty dwunożnej. Na skutek obrażeń, trudno było o jednoznaczne określenie, z przedstawicielem jakiej rasy miał do czynienia. Rozejrzał się wokół siebie. Prom zarył się w wulkaniczne podłoże, zostawiając za sobą wyżłobiony w powierzchni długi pas, znaczony rozrzuconymi tu i ówdzie fragmentami okrętu i jego pasażerami. Połowy statku nie było w ogóle.
- Hej! - krzyknął Jacquos Nirnuss rozglądając się po skąpanej w półmroku okolicy, rozjaśnianej jedynie poświatą lawy, która zdawała się być wszechobecna - Jest tu ktoś żywy!?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 21 Lis 2011, o 17:54

-Dwie doby lotu, a końca nie widać. - mruknął bardziej do siebie niż do kogoś Morton. Mimo niezadowolenia, bardziej niepokoił go fakt, że jego neseser znajdował się pewnie kilka nieco bliżej tyłu statku i parę poziomów niżej. Nie mniej odegnał od siebie wizję, głupiego zgubienia walizeczki przez nieudolność pracowników linii Silver Lines. Jak miał w zwyczaj nie wchodził w dialogi z żadną z istot, chyba że ktoś zrobił pierwszy krok. W momencie gdy miał podejść do stewardesy z zapytaniem o jakiś prowiant, statkiem coś wstrząsnęło, a w miarę stabilny pomruk silników, przemienił się niemal w krzyk wołający o pomoc.
Kilkanaście minut później było już wiadomo, że stało się coś bardzo niedobrego. Piloci podjęli decyzję o lądowaniu na najbliższej planecie jaką okazała się Lola Sayu. Następne sekundy lotu oraz samo lądowanie były jeszcze tragiczniejsze. Dolne pokłady najprawdopodobniej zostały doszczętnie zniszczone, a wraz z nimi przepadły wszelakie bagaże, co było jednoznaczne z utratą informacji o organizacji "The Eye". Jednak Peter szybko przestał myśleć o swoim zadaniu, gdyż stanął w obliczu śmierci. Lądowanie było prawdopodobnie najtwardszym jakie przeżył. Ryk rozdzieranego metalu mieszał się z krzykiem umierających i ciężko rannych. On sam miał cholerne szczęście, gdyż miejsce gdzie siedział zostało praktycznie nietknięte. Jedynie fotel znajdujący się przed nim znalazł się o wiele za blisko, łamiąc mu nos i być może jedną z kości policzkowych. Mężczyzna stracił przytomność...

***

Ból głowy oraz siarka były pierwszymi rzeczami jaki poczuł Peter Morton po odzyskaniu świadomości. Wokoło panowała względna cisza, przerywana jakimś jękiem oraz dźwiękiem w rodzaju erupcji wulkanicznej. Informatyk zahartowany przez życie postanowił nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Przez blisko pięć minut badał czy wszystko z nim w porządku. Okazało się, że w wypadku doznał jedynie złamania nosa oraz stłuczenia twarzy, nie licząc drobnych zadrapań. Delikatnie podniósł się i rozejrzał dookoła. Na szczęście oprócz licznych, rozczłonkowanych ciał, zauważył kilka żywych osób. Jakże się ucieszył, gdy kilkanaście metrów przed nim ujrzał własny neseser, a raczej to co z niego zostało. Ostrożnie stawiając kroki zbadał zawartość walizeczki, niestety mina zrzedła mu, gdy podniósł wieko, odnajdując tam stopiony datapad. Odzyskanie danych praktycznie było niemożliwe, jednak teraz to się nie liczyło. Musiał jak najszybciej opuścić to zadupie i powrócić na bardziej cywilizowaną planetę.
- Hej. Czy ktoś wie gdzie jesteśmy? - spytał niezwykle pewnym tonem Morton - Trochę przypomina mi to Mustafar, aczkolwiek to nie po drodze na Nar Shaddaa.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 21 Lis 2011, o 18:48

Długość lotu w żaden sposób nie wpłynęła na KL3R. Z typowym dla siebie spokojem stał bliżej tyłu statku. Wyglądało na to, że ktoś nie chciał aby ten lot zakończył się na Nar Shadda. Całą jednostką zatrzęsło, cyborg wiedział, że teraz będzie tylko gorzej. Wbił swoją metalową łapę w ścianę aby utrzymać równowagę. Nagle tył statku zaczęło rozrywać, więc Keeler rzucił się do przodu. Wbijając się palcami w podłogę powoli postępował do przodu, wtedy właśnie uderzył go lecący z zawrotna prędkością fotel. Trafiony został w głowę, co spowodowało chwilowe roztrojenie obrazu. W jego stronę lecieli także pasażerowie, najpierw jakaś kobieta, daremnie próbował ją pochwycić, następnie mężczyzna w średnim wieku trzymający dziecko. Ta próba też zakończyła się fiaskiem. Metalowej dłoni cyborga zabrakło paru centymetrów. Wydał z siebie syntetyczny charkot, symbolizujący dyskomfort z powodu śmierci postronnych. Los dał mu szansę aby się wykazać, obijający się o fotele rodianin leciał w stronę KL3R. W momencie gdy ten minął cyborga ten złapał go za kołnierz i wciągnął do góry. Swoją większą lewą dłonią zasłonił jego głowę i wyczekiwał nadchodzącego lądowania, niekoniecznie miłego.
Tak właśnie było, statek pod wpływem zderzenia z powierzchnią nadal gubił pasażerów, czy to całych czy to w kawałkach. Cyborg nie puszczał ani podłogi ani rodianina, którego przed chwilą uratował. Statek pasażerski zatrzymał się, dźwięki zderzeń i zgniatanego metalu zastąpiły jęki i krzyki ocalałych lub konających właśnie teraz.
Keeler podniósł się i rozejrzał dookoła. Ciała i wnętrzności, które w ciekawy sposób zamieniły się w zewnętrzności, wypełniały prawie cały pokład.
Wydając z siebie charakterystyczny trzask, opuścił statek. Od razu ujrzał istoty, które przetrwały bez większego uszczerbku. Jego receptory zajarzyły się szkarłatem i zaczął skanować otoczenie. Niestety nie miał żadnych danych na temat planety na której wylądował. Postanowił wiec poszukać ocalałych pod stertami blach, odrzucając jedną po drugiej na bok.
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 21 Lis 2011, o 18:57

Na szczęście wszystko poszło gładko i szybko. Lyshaa nie przywiązywała aż tak bardzo swojej uwagi do bagażu. Jednak wiedząc, że większość jej rzeczy zabierana jest do luku bagażowego, udało się jej schować podręczną kamerę i datapad. Rzeczy najbardziej jej potrzebne jako reporterce. Podróż wydawała się dosyć spokojna. Kobieta starała się jakoś nie szukać u innych wrogów. Częściej na jakiekolwiek spojrzenia w jej stronę, odpowiadała zwykłym uśmiechem i kiwaniem głowy. Z czasem wszystko się zmieniło...hałas...zgrzyt i wybuch zatrząsnął całym promem. Nikt na początku nie wiedział co się dzieje. Pomimo, ze kapitan starał się wszystkich uspokoić, to jednak na pokładzie wybuchła mała panika. W pewnym momencie nawet płacz dzieci był już nie do zniesienia. Z każdą minutą było coraz gorzej. Kobieta schowała się pod jednym ze stołów, gdyż wolała się schować przed tym co najgorsze. Rozglądała się panicznie w poszukiwaniu jakiegoś lepszego ukrycia. Pobiegła w stronę luku bagażowego, jednak było już za późno. Kolejny wybuch i ogromne uderzenie o planetę spowodowało, że upadła na ziemie, tracąc przy tym przytomność....


.....Pył...gdzie nie gdzie ogień...dym unoszący się ze zniszczonych części statku. Kobietę zbudziły krople spływające na jej twarz, prawdopodobnie z jakiegoś baniaka z wodą. Kręciło się jej w głowie, widziała jeszcze rozmazane obrazy. Na dodatek ten szum w uszach...z ledwością dało się cokolwiek usłyszeć. Po chwili prawie wszystko wróciło do normy. Widziała wiele ciał.
- Nie... co się stało ?! gd..- majaczyła tak pod nosem trzymając się za głowę, którą przeszywał ogromny ból. Łzy napłynęły jej do oczu, po czym zaczęły spływać po policzkach. Otarła nos i ruszyła w stronę światła, które prześwitywało z ogromnych dziur w pokładzie statku. Wychodząc potknęła się o części ciała, które były wbite w wystające części pokładu. Gdy upadła na ziemię, w strachu zaczęła się czołgać na plecach widząc ten okropny obraz.
Na szczęście ku jej oczom pojawiły się istoty, które przeżyły lądowanie. Od razu wstała i płacząc ruszyła w stronę mężczyzny z irokezem. Nie bacząc na to czy zna go czy nie rzuciła się na niego, przytulając się w jego klatkę piersiową. Po wyrazie twarzy Mortona nie było wiadomo czy ma ją objąć czy też odepchnąć. Po chwili Lyshaa odsunęła się od nieznajomego i ze łzami w oczach powiedziała
- przepr...przepraszam. Tak się cieszę widząc kogoś żywego, że trochę się zapomniałam... - przetarła nos, patrząc na niego niewinnie. Zaczęła rozglądać się nie wiedząc gdzie się w tym momencie znajduje
- gdzie my jesteśmy ?!
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 21 Lis 2011, o 19:27

Nim facet zdążył dojść do grupki paru żyjących osób, w jego ramiona wpadła niespodziewanie Zeltronka. Peter nie wykonał żadnego wrogiego ruchu, pozwalając na ekspresywne zachowanie kobiety. Nieco obawiał się czy owa postać nie zrobi sobie krzywdy, gdyż tuż pod skórzaną kurtką Morton miał dwa modyfikowane blastery. Na szczęście postać szybko odkleiła się od niego, lekko odchylając strój mężczyzny. Dopiero teraz facet z pankiem na głowie zauważył, że jego firmowa kurtka jest nieco osmolona i ma brzydką szramę na prawej klapie. Gdyby nie zaistniałe okoliczności Peter zapewne mocno by się zdenerwował i wysłał pozew o odszkodowanie za poniesione szkody materialne.
- Gdzie my jesteśmy ?! - spytała kobieta.
- Nie mam pojęcia. Atmosfera i okolice przypominają wulkaniczny Mustafar, jednak jestem pewien, że nie na nim się znajdujemy. Prawdę mówiąc po 2-dniowej podróży powinniśmy być całkiem niedaleko Nar Shaddaa. - odparł bez zawahania - Mimo tej kryzysowej sytuacji, polecam zachować spokój. Rozpacz i lament wprowadzają tylko niepotrzebną nerwowość, a ta z kolei może sprzyjać chaosowi. Chodźmy do tej grupki osób, nie powinniśmy się samotnie stąd oddalać.
Człowiek i Zeltronka udali się we wskazanym kierunku. Po drodze mijali kawałki ciał, zmieszane z metalem oraz wulkanicznym pyłem. Obraz stanowił tragiczny widok, niektórzy żyjąc wymiotowali spoglądając na rozczłonkowane trupy. Jakieś 10 metrów od idącej dwójki, droid czy raczej cyborg starał się wyszukiwać ocalonych, przewalając zwały stali. W końcu dotarli do kogoś w uniformie, który najprawdopodobniej był pilotem albo kimś z obsługi.
- Witam... Czy wie pan na jakiej planecie się znajdujemy? - spytał pewnie Morton - Warto też określić ile istot miał pan na pokładzie, może jeszcze kogoś uda się uratować.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 21 Lis 2011, o 19:58

Potężnie zbudowany Rodianin opadł w końcu na twardą ziemię. Goro nie zginął tylko dzięki robotowi i dobrze o tym wiedział. Oczywiście zasnął podczas długiego lotu i obudził się dopiero, gdy leciał w tył widząc przerażający obraz. Chwilę później jakaś część statku trzasnęła go w głowę i stracił przytomność. Obudził się dopiero na glebie, patrząc na odchodzącego droida. Postanowił nie ruszać się zbytnio, nie nadużywając nagłej swobody ruchów.
Leżąc na ziemi, popatrzył w niebo, które było... niesamowite. Brązowa barwa niebios nakrapiana była pomarańczowymi chmurami. Bragićcowi mogło przypominać to tylko jedno - płomienie. Gdy o nich pomyślał, postanowił ruszyć się z miejsca. Usiadł powoli i rozejrzał się dookoła. To co zobaczył przeszło jego najśmielsze oczekiwania. Znalazł się w wymiarze wypełnionym płomieniami. Cały otaczający go krajobraz wydawał się płonąć, pochłaniany i tworzony zarazem przez ogień.
Wstający Goro nadal nie mógł uwierzyć w to, co spotkało pasażerów statku. Do głowy przyszły mu historie, które dawno temu słyszał o Mustafarze, jednak uznał, że nie mógł trafić na tę planetę. Była zbyt daleko, w zupełnie innej części galaktyki. Rozglądając się, cały czas słyszał jednak w głowie słowa opisujące tamten świat. Pasowały prawie idealnie.
Usłyszał jakieś chrząknięcie po swojej lewej stronie. Obrócił się i zobaczył przygwożdżonego przez szczątki statku człowieka. Podszedł do niego spiesznym krokiem i pochylił się nad ofiarą. Jakakolwiek pomoc, którą mógłby zaoferować, już dawno była jednak spóźniona. Mężczyzną wstrząsnęły ostateczne drgawki i skonał, zachowując na twarzy wyraz potwornego cierpienia. Goro wyciągnął rękę i spuścił jego powieki.
- Nie martw się, umarłeś w niebie. Pewnie niedługo także twoje ciało spłonie - powiedział cicho, po czym wstał i spróbował umiejscowić część statku, w której znajdowały się bagaże. Udało mu się to w niedługim czasie i ruszył w tamtym kierunku. Po szybkim sprawdzeniu okolicy, zrozumiał, że jego torba i jej zawartość miała bardzo małe szanse na przetrwanie katastrofy. Bragićc nie przejął się tym jednak zbytnio, wiedział, że ognia na tej planecie mu nie zabraknie.
Wyjął swoją zapalniczkę i z przyzwyczajenia zapalił płomień. Jak zwykle odruchowo spojrzał w szalejącą nad metalem paletę barw. Pomyślał o tym, że pasażerowie statku zasłużyli na to, by po śmierci ich ciała spłonęły.
Po raz kolejny rozejrzał się dookoła i umiejscowił grupę istot, które przetrwały. Idąc w ich stronę, cały czas czuł odbijającą się mu w głowie poprzednią myśl.
Patrząc na krajobraz go otaczający, czuł, że naprawdę zasłużyli.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Peter Covell » 21 Lis 2011, o 23:29

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczył były płomienie. Dopiero po ułamku sekundy dotarło do niego, że ogień, nie tylko się przemieszcza, ale do tego krzyczy. Zgodnie z wpojonymi mu naukami Jedi, chciał jak najszybciej ruszyć jej z pomocą, ale gdy tylko spróbował podnieść się z ziemi, jego ciało gwałtownie zaprotestowało bólem wszystkich mięśni i zawrotami głowy zdolnymi powalić banthę. Miał zamiar wstawać nieco wolniej, zamiast od razu zrywać się na nogi, ale nim się zorientował, ponownie osunął się w objęcia nieświadomości.

Kilka minut wcześniej.
-To są skutki latania tanimi liniami - Cyrus nieudolnie starał się uspokoić przerażoną kobietę siedzącą obok niego. Albo on miał spaczone poczucie humoru albo była zbyt przerażona, by zrozumieć żart. - Piloci na pewno sobie poradzą - dodał szukając bardziej racjonalnych argumentów i jednocześnie próbując delikatnie musnąć jej umysł, by usunąć z niego panikę. - Każdy z nich niejednokrotnie przerabiał taką sytuację na symulatorach, więc muszą doskonale wiedzieć co robić. Poza tym, kapitan powiedział, że to tylko "drobna usterka", więc...
Nie skończył, bowiem w tym momencie promem potwornie szarpnęło, a do jego uszu doszedł dźwięk rwanego metalu, mający swoje źródło gdzieś z tyłu promu. Jęk rozpadającego się poszycia, towarzyszący mu huk, krzyk przerażonych ludzi i łomot ciężkich przedmiotów latających po całym przedziale pasażerskim zlały się w jedno: jazgot, jakiego Cyrus nigdy w życiu nie słyszał.
A potem zaczęło się prawdziwe piekło. Pierwsza przez dziurę w poszyciu wyleciała stewardesa. Cyrus zdążył jedynie usłyszeć jej porażający krzyk i zobaczyć jasną smugę, która zapewne była jej blond włosami. Kolejni pasażerowie byli wysysani z promu z zastraszającą prędkością, a Stadlober nie był w stanie zrobić nic, by ich uratować. Nawet jego zmysły i umiejętności Rycerza Jedi były nieużyteczne w tej sytuacji. Po prostu nie wiedział co mógłby zrobić.
Fotel kobiety, którą jeszcze przed kilkoma sekundami uspokajał, zaczął wyraźnie przesuwać się ku tyłowi maszyny. Cyrusowi wystarczyło krótkie spojrzenie, by zdać sobie sprawę z tego, że wstrząsy i rozerwanie kadłuba musiały spowodować poluzowanie siedzenia.
-Rozepnij pasy!
Krzyknął, ale kobieta nie zrozumiała, o co mu chodziło. Nim zdążył powtórzyć komendę, fotel został wyrwany z podłogi, by zostać wyssanym na zewnątrz, ku pewnej śmierci. Jedi, jedynie dzięki swojemu nadludzkiemu refleksowi, zdołał złapać pasażerkę za prawą rękę. Szarpnięcie było tak silne, że niewiele brakowało, by wyrwało mu ramię ze stawu.
-Nie puszczaj mnie!
Wpatrywał się w brązowe oczy, w których przerażenie się nie kryło - ono niemal wyłaziło z nich na wierzch. Cyrus czuł, że palce kobiety wyślizgują się z jego uścisku, ale był w tak niewygodnej pozycji, że nie był w stanie chwycić jej drugą ręką. Nie mógł pozwolić jej umrzeć.
Bowiem w tych oczach, oprócz strachu i błagania o pomoc, dostrzegł też iskierkę zaufania.
Odpiął pas bezpieczeństwa i obrócił się w fotelu klękając na siedzeniu. Drugą ręką chwycił kobietę w chwili, gdy ta już niemal wysmyknęła mu się z uchwytu, by polecieć w ramiona śmierci. Korzystając ze wszystkich sztuczek, jakich nauczyli go w Świątyni, robił wszystko, by samemu nie wylecieć w przestrzeń za promem i nawet pozwolił sobie na cień uśmiechu mający dodać kobiecie otuchy.
Siła uderzenia w ziemię była potężna. W jednej chwili Cyrus pewnie zapierał się kolanami w fotelu i w mocnym uścisku trzymał kobietę, by uchronić ją od pewnej śmierci, by w drugim niespodziewanie rąbnąć potylicą w sufit przedziału pasażerskiego. Nie zdążył nawet zobaczyć, co stało się z tamtą pasażerką, gdy poczuł, że sam wylatuje przez rozerwaną część poszycia...

Do rzeczywistego świata przywróciły go wymioty. Mało się nie udusił, gdy zwracał swoje śniadanie, a kwaśny smak w ustach i ból napiętych mięśni brzucha nieco go otrzeźwiły. Nie wiedział na jak długo stracił przytomność, ale w zasięgu wzroku nie miał już żywej pochodni, a jedynie tlące się zwłoki. Nie spodziewał się jednak, by minęło więcej niż sześćdziesiąt sekund.
Nauczony poprzednim doświadczeniem, tym razem wstawał powoli. Najpierw podciągnął pod siebie kolana, a następnie odkleił policzek od pokrytej pyłem ziemi. Starając się powstrzymać skurcze buntującego się żołądka, niespiesznie się wyprostował i sięgnął lewą ręką do potylicy.
Krew, tak jak przypuszczał.
Na szczęście rana nie była groźna - choć na pewno wymagała odkażenia, albo chociaż przemycia w czystej wodzie. Cyrus nie liczył jednak na to znajdzie gdzieś taką na tej planecie. Otaczający go świat przypominał piekło, bowiem płonęły nie tylko szczątki wraku, ale i wszystko wokół - po wejściu w atmosferę, przez iluminator wyraźnie widział rwące strumienie lawy i martwe równiny pokryte wulkanicznym pyłem. Nie było to środowisko przyjazne jakimkolwiek formom życia.
Czując, że zawroty głowy przechodzą, a jego błędnik dochodzi do siebie, powoli podniósł się z kolan i rozejrzał wokół. Wszędzie leżały ciała, kilkanaście kroków dalej ktoś zanosił się szlochem, gdzieś indziej okaleczony mężczyzna przyciskał do piersi krwawy kikut urwanej ręki.
Zmusił się do zrobienia pierwszego kroku i zaczął szukać innych ocalałych. Być może gdzieś tam był ktoś, kto potrzebował pomocy - w takim wypadku Rycerz Jedi powinien udzielić jej z narażeniem własnego życia.
Stadlober z determinacją spojrzał w kierunku wraka i ruszył w jego kierunku licząc, że znajdzie żywych.
Numer GG: 8933348
Nie pisz, jak nie masz po co. Nie pisz, żeby przypomnieć o odpisie Mistrza Gry. Nie pisz, jeśli chcesz pogadać o pogodzie.
I, na Boga, nie zawracaj dupy pytaniami "Co u Ciebie?"
Awatar użytkownika
Peter Covell
Administrator
 
Posty: 4247
Rejestracja: 27 Wrz 2008, o 15:56
Miejscowość: pod Poznaniem

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Kelan Navarr » 22 Lis 2011, o 18:45

Obraz przed oczami Nirnussa powoli zaczął się wyostrzać, wydobywając z otaczającej go rzeczywistości potworne szczegóły. Ocaleni powoli organizowali chaotyczną pomoc tym, którym mogła się jeszcze na coś przydać. Rozdzierające krzyki umierających i rannych, płacz i nawoływania docierały do niego zmiękczone, zupełnie jak gdyby znajdował się za szybą i obserwował jedynie makabryczne przedstawienie. Potoczył wokół półprzytomnym wzrokiem przez spowijający okolicę dym dostrzegł kobiecą postać stojącą na pobliskiej skarpie. Delikatne podmuchy wiatru rozwiewały jej włosy, gdy stała nieruchomo zwrócona twarzą w kierunku kapitana. Nagle powoli uniosła rękę, oskarżycielsko wskazując na Jacquosa Nirnussa.
- Witam... Czy wie pan na jakiej planecie się znajdujemy? - dobiegł go czyjś głos - Warto też określić ile istot miał pan na pokładzie, może jeszcze kogoś uda się uratować.
Mężczyzna odwrócił się w kierunku z którego dobiegło pytanie i zobaczył ubranego w skórzaną kurtkę mężczyznę, który najwidoczniej nie miał dobrego fryzjera. Wrócił wzrokiem do miejsca, gdzie przed sekundą znajdowała się kobieta, lecz nie dostrzegł nikogo. Nie zastanawiając się dogłębniej nad tym faktem, zwrócił się w stronę rozmówcy i stojącej obok niego Zeltronki.
- Słucham? - wydusił z siebie, gdy dotarła do niego absurdalność zadanego pytania. Wokół umierały dziesiątki istot, a ten dupek stał przed nim z niezwykle pewnym siebie wyrazem twarzy, pytając go na jakiej planecie się znajdują.
- Na jakiej planecie się znajdujemy? - ponowił pytanie osobnik obcięty na punka.
- A jakie to kurwa ma w tej chwili znaczenie! - ryknął Nirnuss, przekrzykując otaczające go dźwięki - Nie widzisz idioto co się tu dzieje!? Rusz dupę i sprawdź, czy nie możesz komuś pomóc!
Przeklinając pod nosem młode pokolenie i ignorując paraliżujący ból lewego ramienia, kapitan ruszył biegiem na tyły wraku, by ocenić sytuację.

Sytuacja była gorsza niż się początkowo wydawało, choć całkiem niezła biorąc pod uwagę zaistniałe okoliczności. Jacquos byłby naprawdę dumny z lądowania, gdyby nie śmierć przytłaczającej większości pasażerów. Tył promu nie istniał, kończąc swą egzystencję do społu wraz z ponad setką pasażerów. Dziesiątki rozrzuconych wokół ciał, bądź ich fragmentów, drastycznie zmniejszały pulę pasażerów, którzy przetrwali lądowanie. Kawałek dalej, odziany w jasne szaty mężczyzna poszukiwał rannych.
- Jestem kapitanem tego okrętu - wydyszał Nirnuss zbliżając się do niego - jak wygląda sytuacja?
Image
Awatar użytkownika
Kelan Navarr
Gracz
 
Posty: 2329
Rejestracja: 28 Gru 2008, o 00:13

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Larisa Rayne » 22 Lis 2011, o 19:02

Może faktycznie, kobieta trochę nazbyt reagowała płaczem na całe to wydarzenie. Jednak nie ma się co dziwić, była tylko kobietą. Lyshaa miała już do czynienia z różnymi obrazami zbrodni jednak ten prześcigał wszystkie te, które do tej pory ujrzała. Opuściła głowę i wzięła trzy głębokie oddechy.
Musiała wziąć się w garść i pomóc reszcie w poszukiwaniu ocalałych. Sprawdziła jeszcze raz swój ekwipunek, który miała przy sobie. Niestety większa cześć sprzętu została uszkodzona, jednak to co najważniejsze przetrwało. Podręczna kamera, słuchawki i mały sprzęt do słuchania i nagrywania dźwięków. Skoro znajdowała się w tej dziurze to mogła zrobić z tego niezły reportaż. Wiedziała dobrze, że może to rozdrażnić resztę ocalałych, dlatego też nałożyła kamerkę na dłoń i ustawiła obiektyw tak by mógł widzieć całe to zdarzenie. W rzeczywistości wyglądało to jakby miała na reku jakąś elektroniczną rzecz. Powoli przechodziła pomiędzy trupami i częściami zniszczonego statku.
- Wychodzi na to, że będzie to najlepszy materiał, jaki do tej pory miałam - mruknęła sama do siebie, nagrywając wszystko uważnie. Ku jej oczom zauważyła mężczyznę, który przebity był metalowym prętem. Jednak wciąż żył i próbował wołać o pomoc, machając rękoma i nogami. Heigren ruszyła w stronę mężczyzny, lecz kiedy dotarła na miejsce, jakaś część statku obsunęła się co spowodowało, że nieszczęśnik został przebity bardziej na wylot. Krew trysnęła na kobietę, powodując odruch wymiotny. Kiedy Lyshaa miała już opróżnienie swego żołądka ze śniadania za sobą, otarła usta i dalszym krokiem zaczęła chodzić uważnie między ciałami, nagrywając całe zdarzenie.
Image
Image

nr gg : 4946534
Awatar użytkownika
Larisa Rayne
New One
 
Posty: 646
Rejestracja: 26 Kwi 2010, o 17:37

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Gian Cleef » 22 Lis 2011, o 20:52

Kolejka powoli posuwała się do przodu i wkrótce Pat znalazł się wewnątrz promu. Co prawda, przy odprawie celnej nastąpił niewielki zgrzyt, jednak mężczyzna postanowił posłusznie oddać walizkę, by nie wzbudzać podejrzeń. Jak do tej pory wszystko szło idealnie. Na pokładzie, szybko odnalazł wolne miejsce nieopodal iluminatora, a resztę podróży zamierzał spędzić wpatrując się w widoki, za plastalową szybą. Pierwsze wstrząsy jedynie zaniepokoiły Pata, kolejne tylko utwierdziły go w przekonaniu, że dzieje się coś nie dobrego. Piekło miało rozpętać się za moment. Rozpętało się zapewne, ale bez świadomego udziału Petruciego.

Szczęście, było z pewnością kolejnym czynnikiem który sprawił, że Pat doszedł aż tak wysoko. Tym razem, to samo szczęście, pozwoliło mu wyjść cało z katastrofy. Ocknął się pośród zmasakrowanych zwłok, ocucony swądem palonych ciał. Był mocno potłuczony, a krwawienie z czoła utrudniało mu widzenie. Chwile tępo wpatrywał się w poparzone ciało pozbawione głowy, by chwile po tym doznać olśnienia. Walizka! Teraz to było priorytetem.
Nie bez trudu, podniósł się z ziemi i udał się w poszukiwaniu, najcenniejszego w tej chwili dla niego przedmiotu. Szczęście sprzyjało mu i tym razem. Walizkę odnalazł, pośród szczątek innych bagaży, a co najdziwniejsze była całkowicie nie naruszona. Dopiero kiedy Pat chwycił ją w dłoń, dotarło do niego, co tak naprawdę się stało.
Statek uległ katastrofie, a on i reszta pasażerów, znajdowali się na skrajnie nieprzyjaznej Planecie, pozbawieni jakiejkolwiek możliwości opuszczenia jej. Pat zdusił w sobie przeraźliwy ryk i zaczął analizować sytuację. Na początku, postanowił dowiedzieć się, kto w tej chwili najlepiej ogarnia ten bajzel. Jego uwaga skupiła się na dwójce mężczyzn, z których jeden próbował udzielać pomocy, istotą znajdującym się we wraku. Pieprzony altruista...
- Jak wygląda sytuacja? - Nieświadomy, że skopiował pytanie kapitana, zbliżył się do wcześniej zauważonej dwójki. - Musimy zebrać wszystkich ocalonych w jednym miejscu... Czyjaś samowolka może zabić nas wszystkich.
Image
Awatar użytkownika
Gian Cleef
New One
 
Posty: 97
Rejestracja: 21 Lip 2011, o 16:34

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Avien Matiias » 22 Lis 2011, o 21:05

Łomot odrzucanych kawałków statku, mógł doprowadzić do nerwicy, jednak w tym momencie nikt nie zwracał na to większej uwagi. Serwomotory w ramionach cyborga pracowały na największych obrotach. Niestety nie mógł znaleźć nikogo żywego. Tylko sterta czegoś co było niedawno lukiem bagażowym. Czasami trafiła się jakaś w połowie zwęglona kończyna, ale nie tego cyborg szukał. Odstąpił od tej bezcelowej czynności charcząc okropnie. Jego uwagę przykuła ogromny obiekt, na który jak dotąd nikt nie zwrócił uwagi, albo tylko on mógł zobaczyć zarys czegoś na kształt budynku. Pomimo tego, że zasnuty był gazami z szczelin planety to widział, że to nie jest naturalna formacja skalna.
Postąpił powoli w kierunku zagadkowego obiektu, zoomując go w swoim wizjerze.
Był oddalony o jakiś dzień drogi, dym nie pozwalał na dokładniejszą obserwację.

BRAK DANYCH NA TEMAT BUDOWLI

To było oczywiste, ale Keeler musiał się upewnić. Jednak to było jedyne wyjście z tej sytuacji. Istniała duże szansa, że ktoś udzieli im tam pomocy.

AKTUALIZACJA WYTYCZNYCH
Cele główne:
- Wydostać się z niezidentyfikowanej planety
- Zbadać nieznanego rodzaju obiekt
- Chronić własnego istnienia

Cele opcjonalne:
- Ochraniać w miarę możliwości ocalałych katastrofy


Na wizjerze Keelera pojawiły się tymczasowe wytyczne. Zbliżył się do grupki ocalałych którym nie stała się większa krzywda.
Zaskrzeczał głośno, aby zwrócić na siebie uwagę. Następnie odezwał się syntetycznym głosem. - Powinniśmy sprawdzić co jest w tej budowli. - Po tych słowach wskazał szponem na dziwną rzecz w oddali. - Może tam ktoś udzieli nam pomocy, nie ma logiczniejszego wyjścia z tej sytuacji. Droga zajmie nam około 23h, jak ktoś nie czuje się na siłach powinien zostać, i czynić co w jego mocy. - Świecąc receptorami wyczekiwał odpowiedzi na swoją sugestię.
Postać Główna:
Image
Postaci Poboczne:
Image
Image

Violence isn't the answer, Violence is the question. The answer is YES
Awatar użytkownika
Avien Matiias
New One
 
Posty: 830
Rejestracja: 30 Cze 2009, o 22:53

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez David Turoug » 22 Lis 2011, o 21:42

Morton zdziwił się reakcją kapitana. Pytanie o ilość pasażerów i obecne miejsce pobytu były zasadnicze i jak najbardziej trafne. Określenie osób podróżujących było podstawowym przy takich sytuacjach i mogło pomóc w akcji ratunkowej. Tak samo jak informacja o planecie, w końcu trzeba było wezwać pomoc. Peter znany ze swojego analitycznego umysłu nie panikował, a emocjom dał się ponieść pilot maszyny. Ponownie ruszył w stronę pilota, który rozmawiał z jakimś facetem, by dokończyć konwersację.
- Nie wiem czy pan zdaje sobie sprawę ale musimy określić lokalizację. Nie traktuj mnie jak durnia, widzę co tu się stało ale to nie znaczy, że mam usiąść i płakać. Każdy z nas wie że trzeba pomóc rannym, ale musimy też wiedzieć ile ich może być, a pan jeżeli ma jakieś sprawne urządzenie komunikujące powinien nadać sygnał o pomoc. - odparł spokojnie mężczyzna z pankiem na głowie - Przecież zanim się rozbiliśmy na astromapie zauważył pan nazwę planety. A co do akcji ratunkowej to jak widać, ten droid już ją rozpoczął.
Morton mógł wydawać się zimnym skurwysynem nieczułym na zaistniałą tragedię, jednak on po prostu zamiast ulec ogólnie panującym emocjom, wolał podjąć zorganizowane działania, z pogranicza zarządzania kryzysowego. Podstawową czynnością było zdobycie informacji. Po odpowiedzi kapitana, sam Peter zaczął poszukiwać rannych. W związku z zasadą, że w masowych wypadkach istoty o zatrzymanym krążeniu uznane są za zmarłe, szukał lekko rannych i przytomnych osobników. Jakieś 10 metrów od miejsca gdzie rozmawiał z Nirnussem znalazł 30-letnią kobietę. Była świadoma, jednak nie mogła się ruszyć, gdyż została przytrzaśnięta kawałkiem blachy. Morton usunął ją, po czym ze swojego pasa ekwipunkowego wyciągnął medpakiet opatrując najgorzej wyglądającą ranę.
- Kto jest w stanie niech wyszukuje rannych. Opatrzeni niech skupią się w jednym miejscu. Jeżeli ktoś jest w stanie rozpoznać gdzie jesteśmy niech przekaże nam tą informację. - rzekł donośnym tonem Peter, chcąc choć trochę skoordynować działania ratunkowe.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: Mroczna strona duszy

Postprzez Mistrz Ind'yk » 23 Lis 2011, o 00:19

Przechadzający się wśród szczątków Rodianin nie zwrócił nikogo uwagi. Idąc w stronę grupy ludzi, usłyszał głośną dyskusję jakiegoś mężczyzny i pilota lotu. Człowiek z pasem włosów na głowie zachowywał się dość paranoicznie, jak gdyby wiedza o miejscu pobytu rozbitków mogła uratować życie właśnie ginącym. Po chwili jednak prawie wszyscy ruszyli do przeszukiwania wraku i jego okolic.
Wzruszywszy ramionami, Goro odwrócił się i wrócił do poprzedniego zajęcia. Cały czas był pod ogromnym wrażeniem przyrody, która go otaczała. Wszędobylskie płomienie, zapach siarki i spopielane wiecznie niebo działały na niego wprost mistycznie. Cały czas, w odruchu wyrobionym przez lata, bawił się ogniem zapalniczki, jednak teraz rzadko kiedy musiał patrzeć w płomyk buchający z metalu. Miał wystarczająco dużo ognia dookoła siebie.
Wszedł w płonącą jeszcze część statku, którą inni póki co starali się omijać. Idąc przed siebie, czuł na skórze ogromną temperaturę płomieni, która prawie przyprawiała go o dreszcze. Czuł niesamowitość tego miejsca całym sobą. Wtedy właśnie zobaczył kolejnego pechowego pasażera, który wił się z bólu pod częściami wraku.
Kobieta doznała straszliwych obrażeń, szczególnie twarzy, na której nie można było rozpoznać prawie żadnych narządów. Widać było zaledwie otwierające się do krzyków usta. Bragićc ruszył do niej szybkim krokiem i prawie przypłaciłby to życiem. Tuż przed nim na ziemię opadł olbrzymi fragment statku, który przedtem wisiał w powietrzu, zatopiony w ogniu.
Palące się szczątki spadły w miejsce gdzie leżała kobieta, przewracając Goro na ziemię. Podnoszący się najemnik cały czas wpatrywał się w miejsce, gdzie ją zobaczył. Właśnie był świadkiem, jak planeta ta sama dokonała oczyszczenia przez płomienie!
Goro Bragićc zazdrościł kobiecie tej śmierci, która z pewnością pomogła jej w zaświatach. Wyszedł szybkim krokiem z płonącej części ruin, rozumiejąc, że skoro nie zginął pod tymi częściami, powinien iść dalej. Niedaleko zobaczył robota, który przedtem uratował jego życie.
- Nie ma tam czego szukać! - rzucił, podchodząc w jego stronę. - Wszystko spłonęło, ostatnia ledwo żywa przed chwilą istota w tamtej części właśnie zginęła. Została przygnieciona stosem metalu! - starał się przekrzyczeć szalejące dookoła ogniska i wiatry.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Następna

Wróć do Lola Sayu

cron