Lilith postanowiła wykorzystać przepustkę, którą otrzymała w niewiadomych dla niej okolicznościach. Złośliwi twierdzą, że "zaświeciła" piersiami jakiemuś oficerowi, lecz takie ploty nawet do niej nie dotarły. A nawet jeśli to spłynęło by to po niej, jak napalm po czaszce. Będąc przed wejściem zatrzymał ją strażnik, byli chyba równego stopnia, Heller nie była do końca pewna. Tak czy siak zasalutowała i pokazała przepustkę. Wartownik pouczył kapral o manierach i aby zapięła kurtkę pod szyję. W środku rzeczywiście było wiele ważnych mord. "Trzeba salutować..." westchnęła w duchu. Składając honory każdemu oficerowi skierowała się w stronę baru, a raczej posnuła, wlepiając wzrok w podłogę.
Ujrzała jeszcze popijającego kawę kontradmirała, któremu także zasalutowała. Zbierała na siebie wiele spojrzeń, gdyż rzadko ktoś o jej stopniu bywa w tym miejscu. Będąc przy barze ponownie zasalutowała obecnym tam osobom, uśmiechając się nieznacznie do Pani doktor. Zasiadła na krześle i rozejrzała się ponownie, tym razem chciała wybadać co się pija w takim miejscu. Woda, mleko, herbata, kawa... Myślała czy można tu dostać jakiś alkohol. Ale po pierwsze: Nie wypada, po drugie: chyba nie to miejsce. Ciekawiło ją także jak mają się sprawy z paleniem tutaj. W tamtym momencie dyskretnie zerknęła na pułkownika ćmiącego cygaro. Ale i wtedy pojawiły się pytania: On pali tu bo można? Czy może pali tu bo ON może? Powoli sięgnęła do zewnętrznej kieszeni kurtki i wyciągnęła papierosa. Nikt jej nie ochrzanił, wiec Lilith wyciągnęła zapalniczkę, była to replika tych które były kiedyś na benzynę. Po dwóch energicznych ruchach i małym deszczu iskier, powstał mały płomyk, który przez krótką chwilę podziwiała. Zbliżyła płomień do ust i odpaliła papierosa, głęboko zaciągając się dymem. Aż przeszedł ją delikatny dreszcz, gdy wypuściła chmurę dymu.
Rozglądnęła się po raz kolejny, czy aby nie oburzyła nikogo takim zachowaniem, po czym zwróciła się do barmanki.
- Poproszę dużą kawę... - Jej głos był mocno zachrypnięty, dawały o sobie znać fajki i inne świństwa które musiała wdychać gdy bawiła się "Lucjanem". Czekając na zamówienie położyła dłonie na blacie i oparła na nich brodę, patrząc się tępo w sobie znany punkt.