Kapral Lilith HellerTe białe ludziki całkiem dobrze znosiły pociski broni konwencjonalnej. Jednak Heller takiej nie używała, o czym przekonali się w momencie znalezienia się w zasięgu miotaczy ognia "Lucjana". I krzyki były raczej krótkie, gdyż wróg był stapiany w ułamki sekundy. Wtedy ogromna kupa żelastwa sunęła w stronę Lilith. Musiała więc przerwać zabawę by odskoczyć w bok. Pancerz gruchnął o podłogę hangaru, o włos unikając zmiażdżenia. Jak i Kapral Heller tak i pancerzowi nic się nie stało oprócz paru obtarć i zarysowań. Podnosząc się zauważyła, że zniknęła z oczu wrogom i sojusznikom, idealna okazja na urządzenie zasadzki.
Ciężkim truchtem zbliżyła się do desantowca przeciwnika. Pojazd wyglądał jakby nie miał wrócić z desantu, ale Heller jest piechurem, a nie technikiem, więc pewnie się myliła.
Nie zastanawiając się dłużej wdrapała się na statek wroga, aby go obejrzeć. Nigdzie nie było widać trapu skąd wyskakują te białe ludki. Ujrzała dwóch pilotów, obsługujących jakieś działka przeciwpiechotne. Dobyła pistolet i wypaliła w miejsce gdzie siedzi pilot, szyba była dość odporna, ale powstały na niej "pajęczynki". Wtedy rozpoczęła krótki bieg i wyciągnęła metalową łapę ku nieszczęsnemu pilotowi. Posypało się szkło, a w dłoni ściskała białego ludka, który śmiesznie przebierał nogami w powietrzu. Heller przystawiła lufę MATV Bright Lance 3 do jego wizjera i wypaliła. Hełm szturmowca nie wyglądał tak źle, poza ogromna dziurą i wyciekającymi kawałkami głowy. Truchło rzuciła za siebie, a gdy się odwróciła następny już do niej celował. Zdążył oddać jeden niezbyt celny strzał zanim, z miotaczy buchnęła rozgrzana do tysiąca stopni plazma, zamieniając drugiego pilota w zwęglone strzępy. Kapral Lilith Heller otworzyła kopułę, która zasłaniała jej twarz, aby mieć lepszą widoczność. Ten desantowiec musi mieć gdzieś wyjście dla żołnierzy. Drepcząc po statku usłyszała, jakieś przytłumione głosy.
- Mam was... - Mruknęła, z szerokim uśmiechem, i skierowała się do kabiny pilota.
Masa guziczków, żaden nie podpisany. Uznała że losowe naciskanie przycisków może przynieść odwrotny efekt niż zamierzany. Wpadła na pomysł aby "ręcznie" podnieść kawał metalu. Przykucnęła i mocno łapiąc za klapę zaczęła ciągnąć w górę. Pomimo siły "Lucjana" klapa stawiała duży opór. Odpuściła sobie po chwili i w furii wypaliła z obu miotaczy prosto w miejsce gdzie trzymała. Po około trzydziestu sekundach przestała, a metal który tak namiętnie oblewała ogniem żarzył się na czerwono. Na jej twarzy ponownie pojawił się diabelny uśmiech, ponieważ rozgrzany metal jest miękki. Podjęła kolejną próbę otwarcia, lecz zamiast otworzyć metal powoli się odginał. Odgięła, go na tyle żeby zobaczyć co jest w środku. Bingo! byli tam żołnierze, tylko ze uzbrojeni i trochę agresywni. W stronę Heller pofrunęły kolorowe wiązki, które trafiły kilka razy w pancerz. Nie dając im szansy na ponowienie ataku Lilith, zamknęła kopułę w pancerzu i wsadziła obie metalowe łapy do prześwitu. Oba Lucifuge zaczęły rzygać ogniem, bezlitośnie paląc wszystkich w środku. Krzyki tylko podniecały Lilith, a ta z radości zaczęła śpiewać:
- Taaaacy saaaaami do tego ŁATWOPALNI!!! - Po czym wybuchła piskliwym śmiechem. Swąd palonego mięsa, był dla niej niczym powiew nadmorskiej bryzy (dla normalnych ludzi). Kiedy wrzaski ustały Kapral uniosła się i spojrzała, na oddział z którym przybyła.
Pięciu, zostało tylko pięciu do tego jeszcze jacyś się przedostali do turbowindy.
- Dowództwo, tutaj Kapral Heller z "szóstki" Przeciwnik dotarł do turbowind, mamy ich ścigać? Odbiór? - Rzekła przez komunikator zrelaksowana. Jakby nie patrzeć miała dużo frajdy, tylko chyba znów poparzyła sobie ręce, lecz nie była tego do końca pewna, ponieważ większość czucia w jej rękach nie działa. Kucając oparła metalowe ręce na kolanach pancerza, czekając na odpowiedź.