Sigismund dostojnie podążał za grupą pacjentów. Nie odzywał się, nie komentował. Obserwował otoczenie i rozmyślał. Doszedł do jednego ale poważnego wniosku. Zabójca atakuje ludzi z obsługi placówki. Zabójstwo Pani doktor nie mogło być przypadkiem. Podział na grupy tylko ułatwi dostęp do kolejnego celu i pomoże zabójcy zamaskować zbrodnię. Reszta rzuci się na ocalałą osobę. Nic co warto mówić pozostałym.
Po analizie przypadku lekarki, starszy pan przeszedł do Garego. Denat był strasznie denerwujący. Starał się zgrywać wodza strapionego ludu. - Nie ta bajka, głupcze. - Pomyślał z politowaniem.
Kwestię szafek Sugismund, nie skomentował. Każdy trzymał tam jakieś drobne rzeczy.