- Drużyna naziemna, Astute, zrozumiałem, widzimy się za kilka minut na pokładzie, bez odbioru. - potwierdził przyjecie raportu Nance.
- Niezła robota "Viper" naprawdę niezła robota... - rzucił do drugiego pilota
*******************************************
- Reaper stój! - rozkazał Deckard - ogień szybko słabnie, ale pamiętaj, że nie wszyscy wiedzą, że idziemy im z odsieczą. - wytłumaczył i zatrzymali się przy budynku, położonego niedaleko pozycji SSWiM. Ulica szybko dogasała, nie mając materiałów do spalenia, natomiast wnętrza budynków mogły szybko zamienić się w śmiertelne pułapki.
- Jack tu "Bies" - użył pseudonimu, którego używał służąc jeszcze w SpecNavie - Jesteśmy kilkadziesiąt metrów na południe od waszej pozycji, po lewej stronie ulicy. Przekaż reszcie, żeby wstrzymali ogień, powtarzam, przekaż reszcie aby wstrzymali ogień na południe. - wolał się upewnić, że komunikat dotrze to adresata.
- Viser, przekaż "Astute", żeby powrócili na okrąg przed strefą lądowania, a i dodaj, że wykonali niezłą robotę.
*******************************************
Temens wpadła do pomieszczenia w którym znajdował się Foreman na chwiejących nogach, gdyby nie hełm jej pancerza, pewnie teraz przypominałaby czarnoskórego. Pancerz nosił na sobie osmalone ślady, które jeszcze lekko dymiły.
- To było BlackWater - wyrzuciła z siebie, bardziej z przymusu niż informacji - oni mają jakiekolwiek pojęcie o wsparciu oddziału naziemnego, praktycznie nas zabili?! - podniosła głos i spojrzała za okno. - Całe szczęście, że wrzuciłeś tu termodetonator u nas nie ma się już co zapalić , prócz nas. Sprawdź drugą grupę, kapitanie. - rzuciła
*******************************************
Ding był oszołomiony, jako ostatni przekroczył próg budynku i zawierucha o mało go nie porwała. Zdjął hełm, chcąc złapać więcej powietrza, ale jakby w tej chwili brakowało tlenu w powietrzu. Hiperwentylował jak wszyscy zgromadzeni i chwile ślepo przyglądał się ścianie. Nie codziennie na człowieka zwalają się bomby i ogień laserowy. Oprzytomniał gdy usłyszał rozmowę Versusa z Sundown.
- Wszyscy cali? Meldować! - podniósł głos.
Sześciu operatorów z drugiego zespołu, łącznie z Sundown i Versusem, jako tako potwierdziło, że żyją, nie było czasu na dokładniejsze oględziny. Zespół Chaveza też trzymał się kupy.
- W porządku, musimy się stąd wyrwać, ten budynek zaraz spłonie. - na potwierdzenie języki ognia zaczęły przedostawać się z pietra powyżej, oraz bocznymi oknami.
- Ruszamy do budynku Foremana, który znajduje się za tymi drzwiami - wskazał boczne wyjście, które prowadziło na małą uliczkę, prostopadłą do drogi, która została zbombardowana. Wystarczyło za jej pomocą wyjść na główną ulicę i o ile będzie to możliwe, przedarcie się do oficerów wywiadu.
- Versus, zbieraj się na nogi i poprowadź ludzi, zamknę drogę. Uważaj też, na tą uliczkę, płomienie mają tendencję do nie skręcania o 90 stopni, więc ktoś tam jeszcze może być.