Content

Bitwa o Coruscant

[Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

[Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Mistrz Gry » 26 Wrz 2012, o 21:14

SSWiM oraz Jack Foreman i Jay Temens przenoszą się z:[Bastion] - Imperialna baza wojskowa
Blackwater przenosi się z:[Zordo's Haven] Kantyna "Zordo's Den"

Coruscant, w umysłach większości stolica galaktyki i polityczna stolica Nowej Republiki, dla części dom, dla innej otchłań piekła, położona tak głęboko za wrogimi liniami, że sama myśl o tym sprowadzała dreszcze.
Operatorzy SSWiM w cywilnych ciuchach i różnorodnych fryzurach zupełnie nie przypominali żołnierzy i to bez względu czy chodziło o doświadczoną drużynę Dinga czy tą pochodzącą z uzupełnień, nawet oficerowie wywiadu Temens i Foreman byli pogrążeni w rozmyślaniu.
Podróżowali cywilnymi frachtowcami, udawali uchodźców i właśnie na jednej z placówek im poświęconych wszyscy mieli się spotkać. Ich stan psychiczny tak samo jak chaos spowodowany nieopisaną liczbą uchodźców ciągnących na Coruscant miał ułatwić zadanie. Kontrola nowo przybyłych koncentrowała się na szukaniu kontrabandy, papierkowej robocie i delegowaniu do odpowiednich placówek. Ilość napływającej ludności wprowadzała w zdumienie nie tylko celników i pracowników imigracyjnych. Tłumy istot, które musiały opuścić własne domy, część odłączona od rodzin, inna zupełnie ich pozbawiona, głodni, rozbici, zrozpaczeni. Niektórzy próbowali unosić się dumą, lecz to nie było najlepsze miejsce do jej prezentowania, o tych tłumach można było powiedzieć wiele, ale duma nie była popularnym tematem. Nie było wojny, która nie dotknęła cywilów, ta nie różniła się w tym względzie.
Operatorzy byli uspakajani, że wywiad o wszystko zadbał, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, choć żaden z nich nie ufał tym zapewnieniom do końca, nawet Foreman i Temens mieli obawy. Tym większe zaskoczenie, że wszyscy pojawili się w punkcie zbornym. Banda obdartusów, która dla niewprawnego oka prezentowała zerową wartość bojową. W czasie spotkania wróciła pewność siebie, chłodne spojrzenia, analityczna ocena sytuacji. Nie mieli jeszcze w ręku broni, ale czuli, że znowu mogą kontrolować sytuację, trzeba było tylko się stąd wydostać.
Drużyna JJ, jak nazywano tandem oficerów wywiadu, Jay i Jacka, którzy ze słowem drużyna mieli mało wspólnego, przynajmniej na powierzchni. Kobieta z wrodzoną sobie stanowczością dogryzała czarnoskóremu i wykorzystywała przewagę stopnia na każdym możliwym kroku, co dziwniejsze, wyglądało na to, że Jack wcale nie czuje się urażony z tego względu, nawet wręcz przeciwnie... Tak czy inaczej to właśnie oni nawiązali kontakt z lokalnymi agentami, którzy już na nich czekali i przygotowali się do jak najszybszego transportu "uchodźców" z tej placówki. Wykorzystali fałszywe doniesienia o jakiejś dziwnej chorobie, dla wzmocnienia argumentów użyli nawet odpowiednio spreparowanego ciała. Jako, że choroby w placówkach uchodźców oznaczają tyle samo co słowo "ogień" na okręcie, bezzwłocznie załadowano uchodźców przebywających w danym sektorze na sanitarki i przewieziono ich do zamkniętych placówek medycznych. Prawie wszystkich, kilka sanitarek wróciło pustych tłumacząc się tym, że nie było już kogo zabrać...
Znajdowali się na wysokich poziomach Coruscant, w jednym z bogatych mieszkań do wynajęcia. Było praktycznie pozbawione mebli i na pewno nie służyło nikomu za miejsce, które można było nazwać domem. Na jednej z nielicznych komód, znajdował się odbiornik ustawiony na odpowiednią częstotliwość, nasłuchujący kontroli powietrznej planety.
- Mają meldunek o problematycznym małym statku, twierdzącym, że przewozi zboże. - odezwał się jeden z operatorów pochodzący z uzupełnień.
- Zaczęło się. - odpowiedział Jack, wstając z fotela w którym pogrążony był w rozmyślaniach.
Jedno było pewne, zdanie Foremana było najlepszą rzeczą jaka mogła im się przydarzyć. Wszyscy, co do jednego, nie mogli wytrzymać bezsensownego czekania znajdując się w paszczy lwa, pozostawieni sami sobie, pozbawieni jakiegokolwiek imperialnego wsparcia. Temens zerwała się pierwsza i otworzyła skrzynie, ułożone rzędem pod ścianą. Pierwsze z nich zawierały pancerze bojowe, pozbawione wszelkich oznaczeń, przewyższające te w które wyposażeni byli szturmowcy. Nowoczesne, lżejsze, bardziej wytrzymałe, marzenie każdego kto nie musi ich używać w boju, a zachwyca się ekwipunkiem. Obecnym marzeniem ludzi zgromadzonych w tym pokoju był powrót do domu. Następne zawierały broń, E-19 kiedy sprawy miałyby przybrać gorszy obrót, uzupełnione o ciężkie T-21 i dwa karabiny snajperskie Xerrol Nightstinger oraz wyrzutnie rakiet PLX-4. Jednak jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem ich głównymi zabawkami będą konwencjonalne karabinki. Broń specjalnie przygotowana na okazje takie jak te, wyprodukowana w bardzo limitowanych liczbach w zakładach należących do wywiadu i marynarki. Strzelająca pośrednimi pociskami poddźwiękowymi wykonanymi ze specjalnych nanomateriałów, o zwiększonej penetracji pancerzy i okropnej charakterystyce zachowania w tkankach miękkich, gdzie pocisk ma tendencję do koziołkowania i fragmentacji. Dodatkowo wyposażane w tłumiki dźwięku, dzięki którym były praktycznie niesłyszalne. Dalszy ekwipunek zawierał materiały wybuchowe, pistolety, granaty, zestawy medyczne, oraz specjalny elektroniczny gadżet, którym zaopiekować miał się Foreman.
Rytuał uzbrajania się nie trwał długo, dlatego też cały zespół zgromadził się wokół odbiornika i czekał.
- "Astute", kontrola lotów - macie pozwolenie na wejście w atmosferę, zostaniecie poddani dokładnej kontroli celnej, jako, że podobno przewozicie żywność. - ironia w głosie kontrolera była namacalna - nie schodźcie ze ścieżki podejścia, będziecie mieli eskortę.
-Kontrola lotów, "Astute", zrozumiałem, rozpoczynam podejście. - odpowiedział Mike Metcalf vel "Viper"
-To nasz znak! Ruszać się!- krzyknęła Temens u której adrenalina już zaczęła buzować w układzie krwionośnym i nerwowym.
Ding uruchomił windę, która prowadziła na prywatny parking. Jazda dłużyła się niemiłosiernie mimo tego, że trwała bardzo krótko, kretyńska muzyka lecąca z głośników także nie pomagała w koncentracji przed tym co miało się wydarzyć. Gdy opuścili windę, zajęli miejsca w ciężarówce repulsorowej. SSWiM z tyłu, Temens i Foreman z przodu, osłonięci przez przyciemniane szyby, przez które nikt nie zauważy ich uzbrojenia. Zresztą mieli raptem kilkadziesiąt metrów do pokonania. 17 ludzi stało w tym momencie przed najważniejszym zadaniem w życiu, część z nich myślała o tym, miało to się szybko skończyć. Polityka, duma, dom, własne zdrowie i życie to wszystko wyleci do kosza gdy tylko pocisk minie ich głowy. Zostaną sami, a najważniejszy będzie kumpel stojący obok... Ding uderzył trzy razy w ściankę dzielącą ich od kierowców i pojazd ruszył.
Cisza była przerażająca, nikt nie używał radia, wszyscy byli skupieni. Jedyny dźwięk dochodzących ich, skrytych pod hełmami, uszu był cichy szum repulsorowego silnika. Nagle skończyło się i to kiedy pojazd zatrzymał się, byli u celu. Mijały minuty, które wlokły się w nieskończoność. Każdy po raz trzydziesty sprawdzał czy jego kompaktowy karabinek jest zarepetowany i odbezpieczony i nagle zdarzyło się oczekiwane, które jak zwykle zaskoczyło wszystkich. Operatorzy mało nie podskoczyli z wrażenia kiedy rozdzierający dźwięk eksplozji doszedł ich w zamkniętej ciężarówce. Na zewnątrz poziom hałasu musiał być nie do wytrzymania.
Foreman i Temens kilka sekund wcześniej obserwowali jak 50 metrowy okręt otwierał ogień do myśliwców eskorty, które zniknęły w obłokach czarnego dymu. Gdy zbliżał się do ich pozycji, na kadłubie można było wyczytać jedno słowo "Blackwater". Nagle od pojazdu oderwało się kilka niekierowanych pocisków, które uderzyły w niedaleko położony budynek, po czym statek zniknął z ich oczu. Efekt ostrzału był trudny do opisania, pociski praktycznie rozerwały budynek na strzępy, podpalając wszystko dookoła. Na ulicach rozgorzał chaos, a wszelkie służby miltarno-ratunkowe zostały wezwane na miejsce. Po odczekaniu kilku minut dywersja spełniła swoje zadanie.
- Wchodzimy! - usłyszał Homer siedzący najbliżej tylnych drzwi. Bez wahania je otworzył i wyskoczył z pojazdu, spojrzał krótko na niebo przesłonięte dymem pochodzącym z płonących budynków i ruszył biegiem do wyznaczonego celu...

Ciężko opancerzeni i uzbrojeni ludzie podzielili się na dwie kolumny który wbiegły do budynku osobnymi wejściami. Prócz uzbrojenia przenoszonego na plecach w dłoniach mieli wyciszone konwencjonalne karabinki na poddźwiękową amunicję pośrednią, pierwsze pomieszczenia nie stanowiły wyzwania. Rozległy się pierwsze wyciszone dźwięki, gdy operatorzy otworzyli ogień do pojedynczych zupełnie zaskoczonych celów. Efekty ostrzału były potworne, nikt nie był przyzwyczajony do ran zadawanych konwencjonalną amunicją, do tego nie pociskami wykonanymi z nanomateriałów. Uzbrojeni po zęby komandosi poruszali się jak po torze treningowym, zresztą tak było, cały tydzień ćwiczyli w doskonale przedstawionej symulacji tego budynku. Jedna grupa zatrzymała się, doszli do punktu w której mają zabezpieczyć odwrót. Obrona nie zdążyła się jeszcze zorganizować, nikt nie miał pojęcia, że budynek został celem ataku, alarm podniósł się dopiero, kiedy operatorzy byli praktycznie przed celem. Zadziałały procedury bezpieczeństwa i drzwi do pomieszczenia kontrolnego szczelnie się zamknęły. Jeden z operatorów przygotowany na taki scenariusz rozpoczął podkładanie ładunków wybuchowych. Znajdowali się w szerokim oszklonym pomieszczeniu, teraz wypełnionym krwią i zwłokami republikanów, do ich uszu dochodziły dźwięki walki, grupy zabezpieczającej. Po kilkudziesięciu sekundach wszystko było gotowe, ładunki z głośnym hukiem i mnóstwem dymu utorowały drogę do wnętrza, do którego wpadł granat błyskowo-hukowy. W ciągu minuty było po wszystkim… Foreman wyciągnął elektroniczny gadżet, cud techniki jak nazywali go jajogłowi z imperialnych placówek badawczych. To urządzenie miało zaledwie jeden prosty cel, zmiana kodów aktywujących pola minowe i tarcze wokół stolicy. Cały geniusz polegał na tym, że nie potrzebowali włamywać się do najbardziej strzeżonych placówek w stolicy, wystarczyła którakolwiek dająca dostęp do systemu. Jack bez chwili zwłoki umieścił elektroniczny moduł w odpowiednim gnieździe i czekał. Po chwili lampka na urządzeniu z czerwonego zmieniła kolor na zielony.
-A więc zaczęło się – mruknął czarnoskóry mężczyzna – Wielkie rzeczy, mają małe początki… - dodał
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Nikh » 29 Wrz 2012, o 12:11

Po otrzymaniu nowych rozkazów, po czasie spędzonych na ćwiczeniach, Versus zmienił się, tak że teraz było trudno poznać w nim żołnierza. Zapuścił brodę, włosy do tej pory średniej długości były brudne i przetłuszczone a workowate ubranie które miało za zadanie ukryć jego potężną budowę ciała. Teraz wyglądał jak lump z jakiegoś zapyziałego baru. No ale góra kazała pracować nad kamuflażem...

Versus znajdował się w grupie zabezpieczającej. W budynku używanie karabinków snajperskich nie jest zbyt mądre, gdyż są one dłuższe i mniej poręczne, a przede wszystkim dużo mniej szybkostrzelne niż karabinki przysłane przez wywiad.

Godziny które spędzali każdego dnia na poligonie, procentowały teraz, gdyż każdy z członków oddziału wykonywał to co do niego należało. Versus zajął swoją pozycję i uważnie obserwował teren przed sobą.

Mimo iż znajdowali się w budynku wyraźnie słyszał wybuchy.
-A więc zaczęło się... Armagedon... -mruknął maksymalnie skupiony operator.
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 30 Wrz 2012, o 08:38

Szkolenie u Blackwater Rewixt uznawał za wielką stratę czasu. Nie dowiedział się niczego nowego, może jedynie trochę polepszył celność. No, i zaczął z wielką niechęcią, ale zawsze, tolerować pracę zespołową. Co nie oznacza, że się zmienił. Wszystkie rozkazy wykonywał bez słowa, ale nie zdarzyło się, by siedział wraz z innymi. Ciągle pozostał tym samym samotnikiem.
Wieść o jego roli przyjął bez mrugnięcia okiem. Wynajęło go Imperium, które tak naprawdę nienawidziło go, jako osobnika innej rasy, by zburzyć porządek NR. Cóż, po szczerości - nawet się tym nie przejął. Postanowił wykonać swoje zadanie.
Siedząc na pokładzie okrętu, sprawdzał czy wszystko ma. Przewieszony przez ramię SG-4 był bez zarzutu, w sakiewkach przy pasie miał odpowiedni zapas amunicji, zaś E-19 postanowił zostawić. Nie był dla niego. Przy lewym boku przypięte były dwa sztylety - jeden dosyć wąski, z ostrzem długości jakieś 30 centymetrów, drugi szerszy, ale krótszy o dziesięć cm. Zaś przy prawym, miał szeroką, ząbkowaną maczetę - ząbki były wielkie jak na taką broń. Była wręcz idealna dla Rewixta.
Kiedy usłyszał wystrzały z dział "Astute", powstał. Dotąd siedział w samotności, ale skierował się ku swoim nowym towarzyszom, naciągając na głowę kaptur, z którego odebrać sobie po prostu nie dał.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Moebius » 7 Paź 2012, o 18:43

Prawdopodobnie jak każdy z oddziału „Operatorów” jak nazywano teraz jednostkę, w której znajdowała się Heanna i ona dbała o wizerunek osoby, która wygląda jak cywil. Jednak z powodu dużego wzrostu i urody zmuszona była grać ex modelkę i striptizerkę, gdy przebywała na Coruscant, przez co spotykała się z nieuprzejmościami od czasu do czasu na przemian z propozycjami, od co bogatszych mieszkańców planety, którzy pośród masy uchodźców szukali rozrywki i służących.

Z racji zgrania zespołu Henna należała do oddziału wraz z Versusem, który to odział tym razem miał zabezpieczać możliwość odwrotu. Osobiście Henna nie widziała celu swojej obecności w tym oddziale skoro nie wykonywała tego, do czego była uczona, czyli bycia sanitariuszem lub inżynierem, nie kwestionowała jednak decyzji przełożonych a treningi, jakie przechodzili przyjmowała bardzo poważnie i przykładała się do nich, dzięki czemu poprawiła swoją kondycję oraz celność. W chwili obecnej jednak to drugie było bardzo przydatne a karabinki, które otrzymali do wykonania tego zadania jak i pancerz bardzo przypadły Sundown do gustu, nadal jednak miała ze sobą 22T4, który odzyskali dzięki temu, iż były one specjalnie wyprodukowane dla nich a ponieważ odział był specjalny i broń, jaką dostali także – została im zwrócona.
- Zgadzam się... - cicho powiedziała do kolegi z zespołu wyszukując potencjalnych zagrożeń...
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Mistrz Gry » 20 Lis 2012, o 00:27

Gdy zespół Foremana, Temens i Dinga powrócił do punktu zbornego, sytuacja grupy zabezpieczającej nie rysowała się w tęczowych barwach. Pomieszczenie nosiło na sobie znamiona silnego ostrzału, który teraz zelżał do sporadycznego. Ding wychwycił dwa ciała operatorów z uzupełnień, którzy nie dawali znaków życia, a sanitariusz nawet się nimi nie zajmował... Zostawienie tej grupie dwóch dodatkowych ludzi było dobrym pomysłem...
- Jak wygląda sytuacja? - zapytał Ding, jednego z operatorów pochodzących z uzupełnień.
- Odparliśmy kilka mniejszych i jeden solidny szturm z kilku kierunków, solidnie ich wykrwawiliśmy, mamy chwilę zanim się przegrupują.
- Straty?
- Dowódca i radiooperator, jego sprzęt również uległ zniszczeniu...
Ding się nachmurzył, właśnie stracili możliwość nawiązania kontaktu z BlackWater.
- W porządku, zadanie wykonane, zbieramy się stąd. - rzucił, szukając wzrokiem Versusa. - San! - krzyknął, próbując przebić się przez huk jego karabinka, gdy ukląkł tuż za nim - Zbieramy się, weź Sundown i resztę drugiego oddziału, przejmujesz dowodzenie nad drugim zespołem. - tłumaczył wskazując ciało byłego dowódcy. - Osłaniaj nasz odwrót, my zajmiemy się przedpolem.
Nie czkając na potwierdzenie rozkazu, dopadł Foremana.
- Jack, weź szpicę z panią Temens i wyprowadź nas stąd, kierujemy się do pierwszej strefy ewakuacyjnej...

------------------------------------------------------------------

W tym samym czasie Astute nie miał lekkiego życia. Na szczęście siły atmosferyczne nie zdążyły się jeszcze za bardzo zainteresować tym małym okrętem, więc napotykali opór pojedynczych maszyn.
- Nic z tego nie będzie Mike - powtarzał po raz kolejny w ciągu kilkunastu minut Viper - Nie odpowiadają na nasze sygnały. - miał na myśli próbę nawiązania kontaktu z SSWiM.
Deckard nie odpowiedział, jedynie smętnie pokiwał głową, że zrozumiał. Intensywnie myślał, brak komunikacji z oddziałem naziemnym był katastrofą samą w sobie, musiał dowiedzieć się czemu nie odpowiadają i czy w najgorszym przypadku nie zostali zlikwidowani... Po krótkiej chwili spojrzał na Rewixta, który odznaczał się od reszty brakiem standardowego pancerza... Pancerza! To było słowo klucz.
- Rewixt mam dla ciebie zadanie, które powinno ci się spodobać. - zaczął - Straciliśmy kontakt z grupą naziemną, którą powinniśmy ewakuować, jedynym sposobem na zorientowanie się w sytuacji, jest wysłanie kogoś na powierzchnię. W czasie gdy my zabezpieczymy strefę lądowania, ty spróbujesz odnaleźć imperialnych żołnierzy. Mając komunikator jako jedyny z nich będziesz w stanie się z nami połączyć,twój strój i szczególne cechy rasowe powinny ci pomóc. Zrozumiano? - zapytał dla formalności.
Kilka minut później okręt zawisnął pół metra nad płytą hangaru, który znajdował się na dachu parkingu dla śmigaczy. Dach znajdował się zaledwie jedną kondygnację nad poziomem ulicy, dalsze poziomy ginęły w trzewiach monstrualnie wysokiej budowli, która wśród otaczających i tak była mikrusem. Cały oddział zeskoczył z rampy desantowej i biegiem ruszył do zejścia z górnego poziomu, gdyż dach był mocno odsłonięty, otaczały go zaledwie niewysokie barierki, nie dające żadnej osłony. Zanim znaleźli się poziom niżej, Astute zdążył odlecieć, cała operacja trwałą ledwie kilkanaście sekund, jeśli dobrze poszło nikt nawet się nie zorientował, że się desantowali. W środku napotkali to czego się spodziewali, mnóstwo najróżniejszych pojazdów cywilnych i kolumn podtrzymujących strop, obecnie zamknięte wrota, przez które śmigacze wlatywały lub opuszczały parking, windę, techniczne schody ukryte za prostymi drzwiami oraz zjazd na niższe poziomy. Blackwater zaczęło zajmować pozycje zabezpieczające, Deckard z Rewixtem odnaleźli drzwi prowadzące na ulicę i zatrzymali się przed nimi.
- Znajdź ich. - rzucił Mike, który wierzył, że nowy nabytek sobie poradzi. Ulica nie powinna być jeszcze dla niego zbyt niebezpieczna, do przebycia miał około kilometra, a grupa imperialnych żołnierzy na pewno będzie wybijać się z tłumu, jeśli wyrwała się z budynku. Wszyscy wcześniej studiowali mapy i potrafili się poruszać w tej części miasta...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Rewixt Otrrasnir » 21 Lis 2012, o 10:55

Rewixt po prostu kiwnął głową. Ujął w ręce SG-4, odbezpieczył go, sprawdził jeszcze raz. Wszystko było w porządku, więc zarzucił go z powrotem na plecy. Sprawdził także komunikator, który wciąż utrzymywał stabilne połączenie - nie pozostawało nic innego, jak znaleźć cel.
Dalej bez słowa, Togruta pchnął drzwi i po prostu wyszedł. Szybki rzut oka dookoła i ruszył. Przeciskał się przez tłum niemalże z gracją, jakby przeciskał się pomiędzy nieruchomymi kukłami. Znał tą okolicę. Na mapach, które studiowali, przygotowując się do zadania, pokazany był niewielki obszar. Ale to był jedyny potrzebny - Rewixt wiedział doskonale, gdzie iść. Pomagały mu także budynki zniszczone przez Astute.
Po krótkiej chwili, Rewixt oderwał się od ulicy i pędem ruszył ku zaułkowi, który upatrzył sobie już na mapie, a który to prowadził prosto do budynku, który miała za zadanie zająć grupa zabezpieczająca. Jednak nie był on do końca taki, jak go przedstawiano - nikt nie mówił o pieprzonych kupach gruzu! Dla kogoś tak sprawnego jak stary najemnik, przejście przez takie coś nie byłoby trudne - ale zajęłoby zbyt dużo czasu
Z niechęcią, wrócił do tłumu, jednak jego wypad zwrócił na niego uwagę. Kiedy tylko zauważył uważne spojrzenia mundurowych, od razu jakby skurzył się w sobie. Zaczął lawirować, zwalniać, przyśpieszać, aż w końcu znalazł się daleko przed nimi, jednak nie mógł przestać przeklinać samego siebie - "Sam początek, a już zwracasz uwagę...". Jednak szybo otrząsnął się i ocenił dystans - jakieś dwieście metrów. Nacisnął przycisk na komunikatorze, odpowiadający za włączenie mikrofonu i szybko wyrzucił z siebie komunikat:
-Jestem w pobliżu, jednak nie zidentyfikowałem jeszcze żołnierzy. - po czym wyciszył mikrofon.
Nagle, Rewixt przystanął niedaleko jednego z płonących budynków. Widział idealnie budynek, z którego spodziewał się, że zaraz wyskoczy grupa imperialnych, a cień zakrywał go idealnie. Sprężył się w sobie i czekał.
Image
GG: 13827349
Awatar użytkownika
Rewixt Otrrasnir
Gracz
 
Posty: 271
Rejestracja: 21 Lut 2011, o 22:13

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Jack Welles » 2 Gru 2012, o 15:39

Nie ważne czy to wiara w umiejętności, czy zwykła złośliwość, ale z pewnością Ding postawił przed dwójką oficerów wywiadu niezwykle niebezpieczne zadanie. Szczęśliwie Jack i Jay mieli za sobą wiele akcji i nie raz i nie dwa znajdowali się w o wiele głębszym szambie. Dzięki temu, mimo dużej rozbieżności charakterów, w sytuacjach takich jak ta, rozumieli się bez słów i stanowili iście zabójczy duet. Oboje rozumieli również, że najważniejszym czynnikiem, który może zapewnić im przeżycie, jest wysoka mobilność.
Po opuszczeniu budynku Jack, nawet zbytnio nie celując, wystrzelił z podczepionego pod lufą granatnika i następnie zaczął strzelać z biodra biegnąc ku najbliższej osłonie. Podobnie uczyniła Temens, dzięki czemu zwrócili na siebie praktycznie całą uwagę zgromadzonych na zewnątrz przedstawicieli sił porządkowych. Przeżyli głównie dzięki elementowi zaskoczenia, oraz tego, że policja nie zdołała oczyścić ulicy ze wszystkich pojazdów, pozostawiając operatorom całe multum miejsc do ukrycia się przed ich ogniem. Ponadto należałoby również zwrócić uwagę na procentowy udział faktycznie przygotowanych do takich sytuacji funkcjonariuszy policji, którzy znajdowali się na zewnątrz. Mimo, że od momentu rozpoczęcia ataku minęło już parę minut, to póki co zdecydowaną większość ich stanowiły zwykłe "krawężniki", a niezbyt duża ilość antyterrorystów była osłabiona daremnymi szturmami na budynek.
- Ruszać dupy! - warknął Jack przez radio, przemieszczając się ku kolejnej osłonie, w kierunku punktu ewakuacyjnego.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Nikh » 2 Gru 2012, o 22:47

Słowa dowódcy mimo przytępionego słuchu dotarły do Versusa. Ostra wymiana ognia w zamkniętym pomieszczeniu nie wpływa pozytywnie na słuch, zwłaszcza gdy jakiś życzliwy kolega odpali ci karabin tuż obok głowy.

-Słyszeliście? Ruszamy za szpicą. Osłaniajcie się wzajemnie i do kurwy pamiętajcie żeby ktoś nie dostał od własnego ostrzału. -Versus dał znak pozostałym przy życiu operatorom aby ruszali za grupą która prowadziła. Oddział drugi dwókrotnie otwierał ogień do funkcjonariuszy sił porządkowych którzy w czterech próbowali gonić wycofujących się operatorów.

-Zapału tym łebkom nie można odmówić, ale umiejętności to zupełnie im brak. -Versus zaniósł się śmiechem, jednak po chwili na jego twarzy pojawił się grymas, gdy jeden z funkcjonariuszy strzelił niebezpiecznie blisko jego twarzy. Odpowiedź Versusa była błyskawicznie i policjant padł na ziemię przedziurawiony serią. Oddział osłaniający odwrót był jak dobrze zgrany mechanizm.
-Przeładowuję!
-Osłaniam!
Każdy znał swoje miejsce i potrafił zapewnić partnerom osłonę w czasie gdy oni przeładowywali swoją broń. Jak tak dalej pójdzie to kolację będą jeść w domu.
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Moebius » 4 Gru 2012, o 21:14

Chwała ci wieloletni treningu oraz doświadczeniu w zorganizowanych działaniach w raz zgranej już grupie – Przeleciało przez myśl Heannie zerkającej na najbliższego członka, gdy cała grupa Operatorów posuwała się powoli acz sukcesywnie w kierunku wyznaczonego punktu i raz za razem tak jak w najwyższej klasy urządzeniach z mechanizmami jeden element idealnie pasował i uzupełniał kolejny, dzięki czemu bez większych obrażeń cała grupa dowodzona przez Versusa znajdowała się już o przysłowiowy krok od celu, gdy ma miejsce całej akcji zdołała dotrzeć jakaś bardziej zorganizowana grupa Republikańskich sił stając pomiędzy Operatorami a punktem wyjścia.

- Lincoln! - Krzyknęła Sundown rzucając się na towarzysza z drużyny będącego odwróconego tyłem do nowej grupy, z której jedna z osób specjalnie celowała tak, aby wyeliminować potencjalnie najłatwiejszy cel, upadając wspólnie na ziemie Henna uratowała kolegę z zespołu jednak przypłaciła to potężnym bólem w okolicach łopatek – Żyje, ale nie wiem czy pancerz wytrzymał całą siłę– wyrzuciła z siebie uprzedzając pytanie kogokolwiek, następnie z adrenaliną buzującą w całym układnie krwionośnym w nadzwyczaj dużym stężeniu Sundown z mocno zaciśniętymi zębami podnosi się i rzuca z wręcz tytanicznym wysiłkiem granat w stronę przybyłej grupy, po chwili eksplozja. Chwila czasu jaka powstała umożliwi Operatorom ucieczkę, a przynajmniej z taką myślą na ziemię osuwa się jedyna kobieta z byłego oddziału SSWiM po chwili tracąc przytomność.
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Mistrz Gry » 19 Gru 2012, o 00:29

Sytuacja SSWiM nie była beznadziejna, póki co policja była zdezorganizowana, oddziały specjalne wykrwawione, a już nikt nie spodziewał się, że operatorzy tak szybko opuszcza budynek. Nie wiedzieć czemu policja przybrała podejście jak do akcji odbijania zakładników czy nieudanego napadu na bank... Wszystko wyglądało na to, że mozę im się udać, do czasu kiedy Ding usłyszał Linoclna.
- Sundown dostała!
- Żyje? - odparował natychmiast przez wbudowany w hełm komunikator
- Chyba tak, nie widzę otworu wylotowego - mówił oglądając przód pancerza kobiety
- Musimy ją przenieść... - urwał i spojrzał na Foremana walczącego z przodu. - Jack zajmij pozycję przy narożniku i osłaniaj naszą drogę odwrotu. - następny w kolejce był Versus - Zatrzymujemy się na chwilę przy narożniku budynku, ruszajcie za nami i kryjcie nam plecy.
Ten ruch wydawał się dosyć logiczny, przy narożniku budynku i otaczających go pojazdach mieli wyśmienitą pozycję defensywną, jednak nie powinni się w ogóle zatrzymywać...
Oddział Dinga ruszył za Foremanem i Temens i szybko zajął pozycję, Lincoln z Covingtonem przytaszczyli nieprzytomną paramedyczkę, oddział zabezpieczający był tuż za nimi. Cały zespół radził sobie wyśmienicie pod ostrzałem i wzorowo osłaniał swoje pozycję.
macie coś pod klimat:

W czasie gdy Lincoln ułożył ją pod jednym ze śmigaczy, Covington zaczął przegladać jej środki medyczne.
- Tył jej pancerza miał szeroką szramę, jeśli dostała to musiało to być muśnięcie - mruknął Peter
- Zaraz się przekonamy - odparował Lincoln zdejmując jej hełm - jednak coś rozproszyło jego uwagę...
Usłyszeli głośny niski dźwięk, który niechybnie należał do wojskowego myśliwca. Przeleciał szybko nad ulicą jednak nie otworzył ognia, teraz było widać go wryaźnie, był to jeden z myśliwców przechwytujących należących do Służb Bezpieczeństwa Crouscant.
- Jasna cholera to był myśliwiec SBC! - krzyknął w eter Scotty McTyler
- Ktoś się połapał - przeszło przez głowę Chaveza
- Nie mamy czasu, jeśli Sundown nie odzyska przytomności w pół minuty zostawimy ją - rozkazał Ding - doskonale wiedział, że nie dadzą rady przemieszczać się tak szybko jak obecnie wymaga tego sytuacja, byli sami, pozbawieni kontaktu z BlackWater... Nie miał wyjścia. - Pilot sprawdzał nasze pozycje, Lincoln postrasz go PLX-em.
Jak na zawołanie maszyna zawróciła, schodziła agresywnie w dół z wysokiego pułapu dając sobie dużo czasu na wycelowanie. Steve dosyć szybko go zauważył, jednak było już za późno, maszyna zdążyła otworzyć ogień zanim rakieta opuściła wyrzutnię. Pociski spadły na ulicę, jeden z nich trafił śmigacza za którym krył się jeden z ludzi drugiego zespołu. Eksplozja pozbawiła go życia zanim upadł na powierzchnię ulicy. Pocisk typu "Savant" wystrzelony przez Lincolna minął cel, jednak zdążył naprowadzić się na cel. Wykonał długą pętlę wznosząc się nad poziom otaczających budynków i ruszył w stronę umykającego myśliwca, w którego wnętrzu odezwały się alarmy ostrzegawcze.
Covington w tym czasie wstrzyknął jeden ze stymulantów w tętnice szyjną kobiety i nałożył jej hełm, następne kilka sekund miały zadecydować o jej życiu lub śmierci.
- Jack wyprowadź nas stąd! - usłyszał czarnoskóry oficer wywiadu... Który zajmując najbardziej wysuniętą pozycję w oddziale miał największe szanse bycia przechwyconym przez Rewixta, pytanie brzmiało, jak Jack miał rozpoznać sojusznika, gdy ten nie posiadał standardowego pancerza należącego do BlackWater?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Moebius » 19 Gru 2012, o 13:54

Jack wyprowadź nas stąd!- Były to pierwsze słowa, które dotarły do uszu Heanny odzyskującej świadomość, co prawda nie zrozumiała ich przekazu jednak jak sądziła po wykrzyknieniu nie świadczy to najlepiej o sytuacji, w jakiej się znajdują, zwłaszcza, że wyczuwała lekki ból w szyi jak po igle oraz leżała na ziemi. Nim jednak spróbowała się podnieść z ziemi chwile próbowała się skoncentrować patrząc w niebo, po chwili jednak, gdy Covington spojrzał pytająco udało się jej podnieść, a następnie skierowała pytanie towarzysza: -Jak bardzo źle jest?
Nie musiała jednak czekać długo na odpowiedź gdyż dźwięk z silników myśliwca SBC odpowiedział na to pytanie. Pośpiesznie Sundown przełożyła parokrotnie ciężar ciała z nogi na nogę sprawdzając czy może chodzić a po upewnieniu się, że tak, nie zamierzając robić głupstw postanowiła odnaleźć się w sytuacji wyczekując na rozkazy, jakie miały paść w najbliższych minutach lub nawet sekundach.
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Jack Welles » 2 Sty 2013, o 21:38

- Sie robi... - mruknął Foreman przez zęby. Początkowe zaskoczenie policjantów powoli zaczynało mijać i z każdą sekundą robiło się coraz cieplej. Pojawienie się myśliwca CSFu nie wróżyło nic dobrego i jedyną radą na niego było nie pozostawanie w miejscu - zwłaszcza jeśli próba zestrzelenia go odpadła.
Jack poderwał się, i pod osłoną Temens zaczął biec ku kolejnej osłonie. Gdy do niej dotarł, sam zaczął strzelać w kierunku przedstawicieli służb porządkowych, dając pani major i reszcie zespołu możliwość powtórzenia jego manewru. W domyśle plan był taki, by takimi żabimi skokami pokonać jak największą odległość.
- Mam nadzieję, że te patałachy z BW nie siedzą na dupach... - przeleciało mu przez myśli, torując sobie drogę pomiędzy chaotycznie zaparkowanymi pojazdami, gdy nagle wpadł mu do głowy błyskotliwy, a zarazem banalny pomysł. Gdy dotarł do kolejnej osłony, odłożył na bok karabinek i sięgnął po raczej niepozornie wyglądający dla zewnętrznego obserwatora blaster. Pozornie, gdyż nie był to blaster, a pistolet sygnalizacyjny. Po szybkim namyśle wystrzelił w powietrze racę, która, wedle wcześniej ustalonego kodu, miała oznaczać: "Mamy bardzo ciepło wokół tyłków i przydałoby się wsparcie z powietrza". Niestety nie mieli przygotowanego sygnału dla stricte ich sytuacji: "Atakują nas z ziemi i powietrza i czekamy aż przypłynie marynarka", ale Jack podejrzewał, że chłopaki z Black Water raczej ogarną sytuację, gdy już zareagują na powoli opadającą flarę spadochronową.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Nikh » 7 Sty 2013, o 02:09

Wszystko zaczynało się pierdolić. BW powinno już się tu pojawić a tymczasem operatorzy Imperium zachowywali się jak pijane dziecko we mgle, szukając niemal na ślepo środka transportu mającego ich ewakuować z tego piekła które sami rozpętali. Nie dość że tracili ludzi którzy dołączyli do nich z uzupełnień to jeszcze Sundown dostała. Oddział osłaniający przemieszczał się zaraz za główną grupą. Chwila nieuwagi mogła doprowadzić do śmierci kolegi lub całego oddziału, dla tego każdy był skupiony maksymalnie. Szybkie odnajdywanie celu, dzielenie terenu na pola ostrzału, to właśnie to sprawiało że operatorzy są tak skuteczni. To i karabinki na konwencjonalną broń.

W pewnym momencie Versus zauważył że ktoś wystrzelił flarę sygnałową. Teraz BW będzie miało łatwiej znaleźć oddział. Nagle koło głowy Sana przeleciała blotka. Kilka kolejnych trafiło w osłonę za którą schował się oddział zabezpieczający. Versus zaklął pod nosem i zdjął z pleców karabin snajperski. Karabinek na konwencjonalną amunicję zarzucił na plecy. Wyglądanie zza osłony było ryzykowne, jednak trzeba było jakoś strzelać. Versus wychylił się szybko, namierzył cel i strzelił. Jeden z napastników padł na ziemię gdy bolta wystrzelona przez Sana trafiła go w głowę. Następną ofiarą snajpera padł oficer dowodzący grupką atakującą oddział zabezpieczający. Koledzy Versusa zaczęli spokojnie ostrzeliwać pozbawionych dowództwa żołnierzy.
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Mistrz Gry » 10 Sty 2013, o 12:59

Zespół przemieszczał się skokowo wzdłuż ulicy pod coraz bardziej intensywnym ostrzałem. Mieli chwilę wytchnienia gdy skręcili na narożniku ostrzelanym przez myśliwiec, tam kończył się kordon policji. Teraz atak mógł nadejść z każdej ze stron...
W momencie kiedy Foreman używał rakietnicy sygnalizacyjnej, Rewixt postanowił połączyć się z oddziałem. Wybiegł odważnie za zrujnowanego budynku w stronę dwóch oficerów wywiadu. W pierwszym momencie Temens chciała go zdjąć, jednak Togruta wybijał się z tłumu, na pierwszy rzut oka nie wyglądał na słuzby policyjne i to nawet pomimo używanej broni. Trzymając go na muszce Temens pozwoliła mu skrócić dystans, w głowie kołatała jej myśl, że jeśli podniesie broń to położy go jednym strzałem dopóki nie zauważyła oznaczeń BlackWater.
- Wstrzymać ogień! - krzyknęła - BlackWater na trzeciej! - była to czysta formalność w tym momencie i tak tylko ona miała go w swojej linii ostrzału, gdy Jack bawił się rakietnicą.
- Tak szybko? - zdziwił się Foreman, który przed momentem wystrzelił flarę
Otrrasnir dobiegł już do samochodu za którym ukrywała się Temens i zdążył wykrzyknąć "Swój!", kiedy nagle zwalił się na ziemię na wysokości przedniego zderzaka pojazdu...

******************************************
- Decks! - krzyknął Price - Flara sygnalizacyjna!
- Jasna cholera, mają kłopoty... - rzucił Mike gdy tylko zbliżył się do Eddiego i obserwował intensywnie świecącą flarę kilkaset metrów od ich pozycji.
- Otrrasnir zgłoś się! Bies do Otrrasnira odbiór! - Mike gorączkowo próbował się połączyć. - Widzimy flarę sygnalizacyjną , jesteś w stanie potwierdzić czy to SSWiM?

******************************************
-... jesteś w stanie potwierdzić czy to SSWiM?
Foreman usłyszał znajomy głos dochodzący z komunikatora umieszczonego na obojczyku tuż przy głowie Togrutty. Wychylił się na chwile i przeciągnął ciało za osłonę. Biedak nie mógł nawet nic poczuć, rana wlotowa z boku głowy jeszcze dymiła, wylotowa z drugiej strony nie została zresztą dłużna, widok był koszmarny... Jednak Foreman z obojętnością sięgnął po komunikator...

- Versus! Ruszaj się! - krzyczał Ding, kiedy zauważył, że dzieli ich zbyt duży dystans aby skutecznie mogli ich osłaniać. Jak się okazało to nie był ich największy problem. Wystrzelona flara działała jak miecz obusieczny, pilot po zgubieniu pocisku nie miał problemu w odnalezieniu celu. Maszyna należąca do CSF, szybko zgubiła pocisk w ciasno zabudowanym terenie i zdążyła już ponownie namierzyć uciekających komandosów. Kolejny nalot nadszedł ze średniego pułapu, pilot próbował strzelać do uciekających za narożnik komandosów. Bolty wysokiej mocy opuszczały myśliwiec jeden po drugim... Najpierw dostało się najbardziej oddalonej grupie dowodzonej przez Versusa, dwóch operatorów zostało dosłownie skoszonych i to co z nich zostało trudno było nazwać zwłokami, nie wiele więcej szczęścia miał Covington. Pocisk normalnie przeznaczony na latające pojazdy wroga, praktycznie pozbawił go klatki piersiowej, zabijając na miejscu.
- Peter! - wykrzyczał poruszony do kości McTyler - Kurwa mać, Covington nie żyje...

Obecny stan osobowy wynosi 5 osób w pierwszym zespole (Foreman, Temens, Ding, Johnston, Lincoln, McTyler) oraz 6 operatorów w drugim (Versus, Sundown)

Rewixt Otrrasnir - KIA
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Jack Welles » 12 Sty 2013, o 17:04

Jack był świadomy tego, że wystrzelenie flary wskaże ich pozycję pilotowi myśliwca, ale w momencie gdy ją wystrzeliwał była to jedyna opcja mogąca zwiększyć ich szanse na przeżycie. Gdyby wiedział, że najemnicy z Black Water wyślą kogoś im na spotkanie, to z pewnością by tego nie zrobił. Summa summarum to i tak miała być misja samobójcza...
- Mike! Twój chłopak dostał! - krzyknął Jack do komunikatora, starając się przebić przez odgłosy walki. - Musicie koniecznie udzielić nam pieprzonego wsparcia z powietrza! Jakiś matkojebca z CSF atakuje nas pierdolonym myśliwcem! Jeszcze chwila i wszyscy połączymy się z jebaną w dupę Mocą!
- Musimy zejść z tej zasranej ulicy!- krzyknął do Dinga, czekając na odpowiedź Deckarda. - Te skurwiele mają nas jak na dłoni tutaj!
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Nikh » 18 Sty 2013, o 19:32

-Ruszajcie dupy za główną grupą. Musimy być bliżej! -Krzyknął Versus. Po usłyszeniu rozkazu do biegu poderwało się dwóch operatorów. Obaj padli niemal przecięci wiązkami laserowymi. Po chwili Versus usłyszał meldunek McTylera o śmierci Covingtona. Kurwa mać! Znowu dostał ktoś ze starego zespołu! Niestety takie są realia wojny. A oni byli żołnierzami i wiedzieli za co się brali wstępując do armii. Versus ponaglił Swój oddział aby znów przemieścił się za kolejną osłonę. Byli teraz bliżej grupy która prowadziła i mogli ich skutecznie osłaniać.

Robiło się jednak coraz gorzej. Jeśli szybko nie znikną z otwartej przestrzeni to ten pierdolony pojazd wystrzela ich bez większego problemu!
Image

"Ludzie mówią że jestem złym człowiekiem, ale to nieprawda. Ja mam serce małego chłopca... W słoiku na biurku..."
Awatar użytkownika
Nikh
Gracz
 
Posty: 605
Rejestracja: 8 Gru 2009, o 22:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Oto'reekh » 20 Sty 2013, o 22:13

Deckard tępo wpatrywał się w nawierzchnie parkingu, kiedy uzmysławiał sobie, że usłyszał Foremana. Ten oficer wywiadu współpracował razem z nim i to w kooperacji z SSWiM, ale od tego czasu zdarzyło się tyle rzeczy... Do tego nie wiedział, ze oficer wywiadu tak przylgnie do tego elitarnego oddziału.
- Kurwa to Foreman! - rzucił podekscytowany do Eddiego. - Musimy ich wyciągnąć. - dodał i zaczał majstrować przy komunikatorze.
- Anioł Nocy, Bies. Zespół naziemny potrzebuje bezpośredniego wsparcia do tego ostrzeliwuje ich myśliwiec CSF. Znajdują się kilkaset metrów od strefy ewakuacji, oznaczą się flarą. - Mike połączył się z "Astute"
- Bies, Anioł Nocy. Zrozumiałem, każ im zejść z ulicy. - odpowiedział Nance
- ETA?
- Poniżej 3 minut.
- Bezpośredni kontakt z grupą naziemną na nadajniku Rewixta.
- Zrozumiałem, bez odbioru.
- Bez odbioru. - Mike przełączył się na nadajnik Rewixta.
- Jack macie 3 minuty, ponownie oznaczcie swoją pozycję flarą i zejdźcie z ulicy. - przekazał - Nix, zostaniesz z Weberem, Pricem i Vegą. - ten tylko kiwną głową w odpowiedzi - Reaper, Paddy! Idziemy im pomóc!
Trzech najemników w ciężkich pancerzach o nienaturalnie czarnej barwie, zgrabnie i ostrożnie zaczęło się przemieszczać w stronę opadającej już flary. Nie zamierzali się spieszyć i tak musieli przeczekać podejście "Astute".
- Jack, spodziewaj się nas po nalocie od południa.


Jack nie będę pisał z punktu widzenia Dinga, bo ty masz komunikator, więc wyciągnięcie SSWiM z ulicy spada na Ciebie.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Jack Welles » 2 Lut 2013, o 17:44

- Przyjąłem - rzucił Jack krótko do komunikatora i przeładował granatnik. Mimo, że udało mu się wezwać wsparcie powietrzne, to sytuacja póki co i tak się nic nie zmieniła. Brakowało jedynie jakiejś epickiej melodii w tle i to wszystko mogłoby być sceną z jakiegoś propagandowego filmu wojennego, opowiadającego o grupce dzielnych żołnierzy, którzy z heroicznym oddaniem, bronią ostatniego bastionu przed przeważającym liczebnie wrogiem. W dodatku Jack, jako jedyny czarnoskóry bohater tego dzieła, za pewne zginąłby już o wiele wcześniej i nie musiałby się martwić sposobem w jaki ma wyciągnąć resztę podkomendnych z tej kabały, co samo w sobie byłoby ogromnym pozytywem. Tak czy inaczej, nie można mieć wszystkiego i Jack chcąc nie chcąc musiał pokazać, że nie dali mu stopień kapitana za ładny uśmiech.
- Ding! Mamy mniej niż dwie minuty na zwianie pod dach! - krzyknął do bezpośredniego dowódcy SSMiW, specjalnie dając około 40 sekund zapasu.- Potem BW zeszkli ulicę! Ja załatwię nam lokum, a ty ogarnij ewakuację z ulicy! - dodał, podrywając się z ziemi i ruszając do zauważonych chwilę wcześniej drzwi, które wierząc w szyld nad nimi, prowadziły do jakiegoś sklepu. Jack nie był pewien do końca co było sprzedawane w nim, bo za okna robiły jakieś niezbyt duże lufciki, co było dodatkowym plusem. Temens tymczasem osłaniała go, rażąc ogniem wszystkich nadgorliwych przedstawicieli prawa, którzy postanowili wziąć sobie go na cel.
Drzwi okazały się nie być zakluczone, co znacznie ułatwiło ciemnoskóremu oficerowi wywiadu zadanie. Pozostało jedynie sprawdzić czy wewnątrz nie czai się żaden wróg. Jack postanowił to odpowiedzialne zadanie powierzyć termodetonatorowi, który nie do końca oficjalnie znajdował się na liście dostarczonego operatorom sprzętu. Nie należał on oczywiście do klasy A, ale był na tyle silny by wysterylizować sporych rozmiarów pomieszczenie. Foreman nie zaglądając nawet do środka, wrzucił uzbrojony ładunek za drzwi, po czym kucnął za ścianą osłaniając dłońmi uszy. Można by się zapytać co z hipotetycznymi cywilami, którzy mogli się znajdować wewnątrz sklepu. Jack z pewnością odpowiedziałby na to pytanie następująco: "Pierdolić ich".
Huk był ogłuszający i drzwi, podobnie jak okna, postanowiły polatać sobie. Nie zdążyły minąć nawet dwie sekundy od eksplozji, gdy Jack wpadł do środka. Został nagrodzony za to depilacją brwi oraz zarostu, ale musiał się schować gdyż służby porządkowe postanowiły sobie urządzić tarczę strzelecką ze ściany, przy której chwilkę wcześniej kucał. Wewnątrz szybko rzuciły się w oczy skurczone przez falę ogromnego ciepła ciała, które sądząc po rozmiarach nie należały tylko do dorosłych... Shit happens.
Chwilę potem dołączyła do niego Temens, która z szaleństwem oczach dosłownie wleciała do środka.
- To chyba sklep zabawkowy - mruknęła z niesmakiem.
- Sprawdź tyły - powiedział do niej krótko Jack niewzruszony jej uwagą. Nie było trzeba tego powtarzać dwa razy: wyższa stopniem kobieta bez słowa skierowała się ku zapleczu sklepu. Ciemnoskóry mężczyzna miał bowiem większe doświadczenie w byciu w gównianych sytuacjach.
Ostrzał skierowany ku sklepowi wyraźnie zelżał, na rzecz ognia kierowanego ku znajdujących się dalej na ulicy operatorom. Jack postanowił ich odciążyć nieco i wystrzelił w stronę przedstawicieli służb porządkowych pozostałe posiadane przez niego granaty. W sumie niewiele mógł więcej zrobić. Racę miał zamiar wystrzelić dopiero w momencie gdy wszyscy, którzy będą w stanie, dotrą do sklepu. Reszta będzie musiała na własną rękę załatwić sobie schronienie i liczyć na to, że medale za akcje odbiorą osobiście.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Mistrz Gry » 2 Lut 2013, o 21:11

- Lepiej uważaj na te okna, manekinie. - mruknęła Temens, mając na myśli stan twarzy kapitana i ostrożnie zniknęła na zapleczu.
Tuż po tym jak Jack zajął pozycję strzelecką przy jednym z okien republikanie szybko zmienili taktykę. Pierwszy granat uderzył w ścianę między oknami i zmusił czarnoskórego oficera wywiadu do przerwania ognia. Następny granat, tym razem nie wystrzelony, a rzucony, leniwie wtoczył się do pomieszczenia. Do tego z zaplecza dało się słyszeć dźwięk tłuczonego szkła i ostrzał blasterowy...

*************************************

W tym samym czasie odwrót odciął im pojazd sił porządkowych. Opancerzony śmigacz wyłonił się z prostopadłej ulicy na południe od nich, dokładnie z kierunku ich odwrotu. Czy tego chcieli czy nie, byli w pułapce. Z pojazdu wybiegło kilkoro funkcjonariuszy, których celem bezsprzecznie będzie pozostający na ulicy oddział SSWiM. Ten na szczęście nie pozostawał bierny.
- Versus! - krzyknął Ding przekrzykując bitewny harmider. - Z tej ulicy zaraz zostanie popiół, weź swoją drużynę i zajmij budynek za nami, osłonimy was! - rozkazał wskazując dwukondygnacyjny budynek, który powinien posłużyć za osłonę. Położony tuż obok kryjówki Foremana, jednak nie było teraz czasu na wychylanie się za osłonę i próbę przedarcia się do Jacka i Temens...
Ding spojrzał tylko na ludzi ze swojego zespołu Johnston, Lincoln, McTyler, mieli roboty po pachy, miał tylko nadzieję, że San nie zapomni osłonić ich odwrotu...
- Ogień zaporowy! - krzyknął do swojej trójki i czterech operatorów równocześnie otworzyło niecelny ale skoncentrowany ogień...

*************************************

W tym czasie trójka najemników, a raczej mówiąc poprawnie, pracowników prywatnej firmy militarnej BlackWater, przedzierała się w pobliże pozycji osaczonych operatorów ze Specjalnych Sił Wywiadu i Marynarki. Pomimo ich złowieszczych pancerzy, spanikowani cywile byli bardziej zajęci ucieczką w przeciwną stronę niż stawianie pytań, kim oni właściwie byli. Poruszając się skokowo, blisko ściany jednej z ulic, powoli zbliżali się do strefy rażenia. Kłopoty zaczęły się na długo przed samym celem.
- Blokada - syknął w komunikator Deckard, po czym dłonią wskazał niewysoki murek oddzielający od siebie dwa budynki i dający rozejrzeć się po okolicy. Po chwili cała trójka schroniła się za nim.
- Reaper, dasz radę zdjąć ich po cichu? - zapytał Mike, mając na myśli dwóch funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Oboje stali obok prowizorycznej blokady drogowej obserwując kierunek z którego dochodziły dźwięki wystrzałów. Byli lekko uzbrojeni i jeszcze gorzej opancerzeni.
- Ja i Paddy będziemy cię osłaniać... - dodał na zachętę

*************************************

"Astute" zbliżał się do celu mknąć na ile potrafiły silniki, starał się nie zwracać na siebie uwagi, jednak kanonierzy i tak co jakiś czas musieli odgryzać się ogniem. Przechodnie w panice mogli jedynie dostrzec biały napis na agresywnym i złowrogim kadłubie i oznaczenia BlackWater, prawdopodobnie po tej bitwie ich firma stanie się nieco bardziej znana... Okręt manewrował między ciasnymi zabudowaniami, kiedy wychwycił uciekający myśliwiec CSF, który ledwo zgubił pocisk przeciwlotniczy.
- Nance, bandyta na trzeciej. - zgłosił Viper, drugi pilot Guardiana 344 - prawdopodobnie ten skurwiel, który załatwił chłopaków z SSWiM.
- Koryguje lot, użyj rakiety. - "Anioł nocy" był chłodny i opanowany.
Viper zajął się uzbrojeniem, a gdy tylko cel wyłonił się z między budynków, poczekał na krótki dźwięk informujący o wprowadzeniu danych do pocisku i potwierdzenia namierzenia obiektu. Nacisnał prędko guzik.
- Poszła!
Rakieta była inteligentna, dane startowe wprowadziły algorytm podejścia, a sam pocisk przeszedł na pasywny czujnik ciepła. Gdy tylko opuściła łożę, wzniosła się gwałtownie do góry, namiar musiał zdradzić pilotowi małej maszyny, że ktoś go namierza, na szczęście nie dostanie informacji, że coś faktycznie za nim leci. Maszyna zrobiła kilka zwrotów, jednak nie uciekła czujnikowi termicznemu. Pocisk zaczął dramatycznie zmniejszać odległość między dwoma obiektami. Pilot po kilku manewrach poczuł się pewnie i nabrał wysokości, żeby wrócić nad cel, co było jego poważnym błędem. Zauważył przez owiewkę nadlatujący pocisk i natychmiast zwiększył obroty silnika do maksimum jednocześnie redukując gwałtownie pułap. Rakieta była na tyle blisko, że przeszła na aktywny namiar radarowy, w myśliwcu rozdzwoniły się sygnały alarmowe, przód pocisku uruchomił laserowy czujnik odległości, daleko dalej dokładny od radarowego. Nie służył on do szukania celu, służył do precyzyjnego detonowania pocisku. Zrób to za szybko, zdołasz jedynie pokiereszować maszynę, za późno, a miniesz się z celem. Komputer przeliczał prędkość zbliżania i wybrał odpowiedni moment w którym rozerwało pocisk. Głowica odłamkowa tnąca, dosłownie przecięła maszynę na pół...
- Jeszcze jeden, a wyjdziemy z asem w jednej bitwie. - skomentował Viper...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Operacja: Przerwa Obiadowa

Postprzez Amon Rage » 2 Lut 2013, o 21:52

Bez względu na to, pod czyją egidą walczył - Imperium czy Black Water - Viser wciąż czuł się komandosem sił specjalnych. Myślał, czuł i działał jak jeden, a lat szkolenia nie sposób było z niego wyplenić, albowiem w znacznym stopniu ukształtowały one jego charakter i usposobienie. Dlatego też Deckard wciąż był dla niego porucznikiem, a kiedy przedzierali się ku pozycjom SSWiM, trzymał się nieco z tyłu i po prawo od Mike'a, o ile ten nie wydawał rozkazu do zmiany pozycji.
Kiedy dotarli do pierwszej znaczącej przeszkody, jeszcze zanim dowódca zaczął mówić, Firrerreanin rozpoczął przygotowania do akcji, jak gdyby rozumiejąc czekające go zadanie. Choć na pytanie nie odpowiedział ani słowem, a jego twarzy nie było widać zza fotochromowej szybki w hełmie, to gdy obrócił ją w stronę Deckarda ten mógłby przysiąc, że dostrzega za zasłoną paskudny, budzący ciarki na plecach uśmiech komandosa. Świr. W każdym razie mężczyzna umieścił swój karabin blasterowy DC-17m na plecach, po czym dobywszy przytroczony do uda, paskudnie wyglądający wibronóż o ząbkowanej głowni, z zadziwiającą miękkością pokonał niewysoki murek i począł skradać się w stronę obu mężczyzn. Był jak cień, niesłyszalny w tych warunkach, lecz coś im mówiło, że nawet gdyby nie odgłosy walki docierające do ich uszu, nadal mieliby trudności z usłyszeniem skradającego się ku nim komandosa, który zasłynął z podchodzenia niepostrzeżenie do swych ofiar, by rozpruć je swoją kosą.
Nie inaczej było teraz. W momencie, gdy znalazł się za dwójką nieszczęśników, pierwszemu skręcił kark z taką gwałtownością, że jego głowa została obrócona o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak zanim trup zdołał spotkać się z ziemią, jego towarzysz zdążył podzielić jego los. Obracając się w stronę zamachowca już unosił broń, by wpakować mu w klatkę piersiową pocisk z blastera. Jednak zanim zdołał wystrzelić choć jeden pocisk czy wydać pojedynczy nawet dźwięk, masywne ostrze wibronoża wbiło się w jego podgardle, przebiło język przybijając go do podniebienia, przeszło przez kość i dotarło do mózgu sprowadzając na nieszczęśnika nagłą, brutalną śmierć. Reaper nie rozkoszował się jednak przerażeniem wypalonym w nieruchomym spojrzeniu swojej najnowszej ofiary, bowiem gwałtownie wyrwał nóż z nieboszczyka i wsunąwszy go do pochwy na udzie, ruszył sprintem ku najbliższej osłonie, po drodze ponownie zbrojąc się w karabin.
- Perymetr zabezpieczony.
Rozległ się komunikat ze strony Visera, który wychylając się zza ściany budynku z przystawionym do barku karabinem uważnie rozglądał się w poszukiwaniu ewentualnych celów, zabezpieczając teren.
Postać główna:
Image

Postać poboczna:
Taranis "Reaper" Viser
Awatar użytkownika
Amon Rage
New One
 
Posty: 347
Rejestracja: 12 Maj 2010, o 01:42
Miejscowość: Uć, kurwa.

Następna

Wróć do Bitwa o Coruscant

cron