Content

Bitwa o Coruscant

[Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

[Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Imperium » 27 Wrz 2012, o 11:13

BIORĄCY UDZIAŁ W WALCE
Gracze:

Phil Ravenscraft
Thin Maximus
Lena Kenner
Burn
Thunder
Sovereign
Andy Calious
Trevor Dundas
Moebius Aeternum
Ryan Rockwell

Legenda:
zielony - zdrowy
pomarańczowy - ranny
czerwony - martwy





Przestrzeń kosmiczna nieopodal Coruscant

Jedna z największych armad w dziejach Imperium wcale nie szykowała się do imponującej parady, Admirał floty Dakarus po raz ostatni przed atakiem poinformował dowódców o wadze ataku, i konsekwencjach porażki. Rozwinął także złotą wizję odnowy jeśli tylko atak się powiedzie. Admirał spojrzał na zegar zajmujący obecnie główną część stołu taktycznego.
-Frachtowce ruszyły, czas do skoku 15 minut. - dowódca okrętu spojrzał na oficera dowodzącego. - Zaczęło się.

Trzy olbrzymie SSD w otoczeniu chmar Imperialnych gwiezdnych niszczycieli szykowały się do skoku w trzech różnych miejscach galaktyki, oddalonych zaledwie o kilka minut świetlnych od najważniejszego świata centrum. Zgranie i Imperialna precyzja były w tym przypadku kluczowe. Gdy tylko czasomierze wskazały godzinę zero gwiazdy za iluminatorami zlały się w białe smugi... w przestrzeni zostały jedynie nieliczne jednostki osłonowe, których zadaniem było ukrywanie obecności imperialnej floty przed czujnikami Republikan.

Przestrzeń nad Coruscant

Miliony niewielkich frachtowców, promów, transportowców i innych cywilnych wojskowych i dyplomatycznych jednostek przewijało się każdego dnia nad stolicą galaktyki. Tym razem wśród tych milionów znalazło się kilkadziesiąt maszyn z naprawdę trefnym towarem. Obsadzone przez Droidy bądź ochotników maszyny weszły niemal równocześnie w przestrzeń kosmiczną planety. Zmierzając z różnych czasem niezmiernie odległych regionów galaktyki spotkały się aby spełnić swój patriotyczny obowiązek. dokładnie dwie minuty i 30 sekund po pojawieniu się frachtowców na skanerach Republikańskich stacji obronnych oraz okrętów obrony planety pojawiły się setki a chwilę później tysiące celów.

Mostek SSD Avenger
- grupa bojowa atakująca na wysokości Senatu

-Wszystko przebiega zgodnie z planem, wszystkie grupy uderzeniowe wyszły z iście Imperialną dokładnością. Wywiad miał racje miny są zdezaktywowane, strat brak.
- Pora zagonić nerfy do zagrody. Ognia!

Baterie Imperialnych okrętów które pojawiły się nad planetą dosłownie zdezintegrowały mniejsze jednostki znajdujące się w zasięgu trzech potężnych klinów Z SSD w centrum każdego z nich. Dziesiątki gwiezdnych niszczycieli obu klas oraz mniejszych jednostek eskortowych wypluwały chmary Myśliwców i bombowców które zaczęły atakować jednostki cywilne. Te ostatnie w panicznej ucieczce gnały co sił w silnikach w kierunku stacji Golan bądź okrętów obrony planetarnej. Te ostatnie zbierały się wokół olbrzymiego Viscounta który stanowił trzon obrony planety.

Równocześnie imperialne okręty walki elektronicznej rozpoczęły zakłócanie na wszystkich republikańskich i cywilnych częstotliwościach, równocześnie wystrzeliwując tysiące pozornych celów które miały za zadanie zmylić operatorów baterii znajdujących się na powierzchni planety. W ich pobliżu ustawiały się Interdictory przygotowujące się do postawienia zapory uniemożliwiającej wyjście z nadprzestrzeni na tyły atakujących klinów.

Grupa bojowa SSD Warlord - atakująca na biegun północny planety

Nieco w oddali za pierwszą falą ISD oraz strzelającym we wszystkich kierunkach Warlordem Leciała 313 eskadra Specjalnego przeznaczenia pod dowództwem Komandora Thina Maximusa. Okręty eskadry osłaniały pozornie najsłabszy element grupy bojowej. 10 lotniskowców eskortowych w towarzystwie jednego Lotniskowca floty. W sumie kilka setek myśliwców i bombowców. Na czele formacji tuż za głównymi siłami leciał "Devastation" w asyście dwóch eskortujących go Nebulonów B2 "Walrus'a" i "Seal'a" oraz Lancerów "Triton'a" i "Seagul'a" Centrum formacji zabezpieczały dwa Strike Cruisery "Heaven" i "Hell" oraz krążownik Vindicator "Wraith". Lotniskowce osłaniały po bokach ISD II- "Starshatter" oraz NarShadda SD "Providence" W towarzystwie "Whale" i "Humbaka" kolejnych nebulonów B2 wspieranych przez fregatę patrolową „Scout” oraz towarzyszącego jej Carracka.

- Wszystkie systemy sprawne, brak celów w zasięgu.
- Meldujemy gotowość do wyrzucenia myśliwców. oczekujemy na sygnał z dowództwa.
- Ale potęga...

Rozmowy na mostku ucichły, przed oczami oficerów rozciągała się panorama ze zbliżającymi się pozostałymi dwoma grupami bojowymi. Widok był naprawdę piękny niewielkie ISD otaczały olbrzymie kadłuby SSD emanując cieniutkimi wiązkami światła w kierunku planety. Z tej odległości wyglądało to jak symulacja na holoekranie.

Grupa bojowa SSD Reaper - atakująca na wysokości akademii Jedi.

Na wprost Reapera znajdowały się główne siły floty Republiki, mimo miażdżącej przewagi liczebnej Imperium nieprzyjaciel nie zamierzał skapitulować. Część mniejszych jednostek rozpoczęło już wykonywanie manewru oskrzydlającego podczas gdy okręty liniowe formowały potężną linię z Viscountem w centrum. Za kilka chwil jednostki znajdą się w zasięgu baterii republikańskich okrętów.
- Naprzód ku chwale Imperium!!

Przestrzeń nad Coruscant

Rzeczywiście Imperium było w pełni chwały. Obrona Planety zaczęła w panice wysyłać salwy rakiet w kierunku atakujących jednak większość z nich trafiała w wysłane wcześniej wabiki i cele pozorne. Obrońcy jednak nie panikowali, wiedzieli że lada moment włączy się jedna z najpotężniejszych tarcz planetarnych w galaktyce i wtedy będą mieli masę czasu na przegrupowanie się i kontratak. Tarcza jednak nie pojawiała się, pojawiły się za to setki rakiet manewrujących wystrzelonych z należących do imperium frachtowców i uzbrojonych w głowice jonowe. Pociski pomknęły w kierunku Golanów wyłączając i uszkadzając wiele ze stacji zanim jeszcze znalazły się one w zasięgu atakującej floty. Oczywiście frachtowce stały się natychmiast celem ataku myśliwców planetarnych oraz uzbrojonych prywatnych jednostek, mogły jednak liczyć na wsparcie myśliwców i mniejszych okrętów imperialnych trzymających się z dala ze względu na respekt przed potężnymi bateriami golanów. Bitwa o przełamanie linii republikańskiej obrony rozpętała się na całego.
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2012, o 22:08

Kto mógłby uwierzyć w nagły, gwałtowny szturm na stolicę galaktyki i szansach jego powodzenia? Nikt. W tym tkwiła zaklęta moc całego planu. Nawet ogromne siły miałyby problem z przebiciem się przez zmasowaną obronę, pola minowe, tarcze czy stacje obronne i w końcu republikańską flotę. Nikt nie chciał o tym myśleć, nikt nie chciał nad tym rozważać, nikt nie chciał doprowadzić do gigantycznej klęski. Jednak zawsze znajdą się ludzie, których idea wydaje się samobójcza dla reszty, jednak jest tak kusząca, że zakiełkowana prowadzi do rzeczy wcześniej niemożliwych.
Sir Robert Inglis szef Imperialnego Wywiadu, posługując się planem stworzonym przez pułkownika Smileya pewnej nocy przedstawił go głównodowodzącemu floty admirałowi Dakarusowi Ardrossowi. Dakarus nie był przekonany, nie wierzył w możliwość sforsowania obrony Coruscant, Inglis nie był nawet zdziwiony, każdy by tak zareagował dlatego przedstawił plan, który miałby rozwiązać część problemu. Gdy spotkanie zbliżało się do końca Andross udzielił swojego poparcia z jednym wyjątkiem. Tarcze oraz pole minowe musi pozostać zdezaktywowane podczas uderzenia, dostał takie zapewnienie. Tryby zaczęły się obracać…
Na Coruscant przybywała niezliczona ilość uchodźców, potajemnie Imperium rozpoczęło przerzucanie ludzi także w ten sposób. Mieli oni wzniecić chaos przed uderzeniem, zdobyć broń jeśli wywiad nie da rady im jej dostarczyć i sieć zamęt. W tym samym czasie najemnicy dostawali także różne dziwne zlecenia, zsynchronizowane na odpowiedni dzień. W wyglądających na cywilne frachtowce, na planetę miały lądować wyspecjalizowane małe oddziały i zająć lub zniszczyć strategiczne punkty. Kontroli tarcz, komunikacji, pola minowego. Wszystko było jedną wielką dywersją, każdy zdawał sobie sprawę z tego, że system jest zdecentralizowany, a jego jedyne wąskie gardło to kody aktywujące. Główny cel mający przeważyć nad wynikiem inwazji spoczywał na barkach 17 operatorów Specjalnych Sił Wywiadu i Marynarki oraz jednej grupy najemników „Blackwater” zapewniającej wsparcie…
Blackwater zapewniało dywersję oraz bezpośrednie wsparcie z powietrza podczas uderzenia operatorów SSWiM. Jeśli inwazja ma się udać, nie mogą zawieźć. 17 ludzi wyskoczyło z ciężarówki repulsorowej zaparkowanej tuż przed celem. Astute, należący do Blackwater kilka minut wcześniej uderzył niekierowanymi pociskami na jeden z militarnych budynków w okolicy tworząc prawdziwy chaos na ulicach, a także w budynku-celu. Ciężko opancerzeni i uzbrojeni ludzie podzielili się na dwie kolumny który wbiegły do budynku osobnymi wejściami. Prócz uzbrojenia przenoszonego na plecach w dłoniach mieli wyciszone konwencjonalne karabinki na poddźwiękową amunicję pośrednią, pierwsze pomieszczenia nie stanowiły wyzwania. Rozległy się pierwsze wyciszone dźwięki, gdy operatorzy otworzyli ogień do pojedynczych zupełnie zaskoczonych celów. Efekty ostrzału były potworne, nikt nie był przyzwyczajony do ran zadawanych konwencjonalną amunicją, do tego nie pociskami wykonanymi z nanomateriałów. Uzbrojeni po zęby komandosi poruszali się jak po torze treningowym, zresztą tak było, cały tydzień ćwiczyli w doskonale przedstawionej symulacji tego budynku. Jedna grupa zatrzymała się, doszli do punktu w której mają zabezpieczyć odwrót. Obrona nie zdążyła się jeszcze zorganizować, nikt nie miał pojęcia, że budynek został celem ataku, alarm podniósł się dopiero, kiedy operatorzy byli praktycznie przed celem. Zadziałały procedury bezpieczeństwa i drzwi do pomieszczenia kontrolnego szczelnie się zamknęły. Jeden z operatorów przygotowany na taki scenariusz rozpoczął podkładanie ładunków wybuchowych. Znajdowali się w szerokim oszklonym pomieszczeniu, teraz wypełnionym krwią i zwłokami republikanów, do ich uszu dochodziły dźwięki walki, grupy zabezpieczającej. Po kilkudziesięciu sekundach wszystko było gotowe, ładunki z głośnym hukiem i mnóstwem dymu utorowały drogę do wnętrza, do którego wpadł granat błyskowo-hukowy. W ciągu minuty było po wszystkim… Foreman wyciągnął elektroniczny gadżet, cud techniki jak nazywali go jajogłowi z imperialnych placówek badawczych. To urządzenie miało zaledwie jeden prosty cel, zmiana kodów aktywujących pola minowe i tarcze wokół stolicy. Cały geniusz polegał na tym, że nie potrzebowali włamywać się do najbardziej strzeżonych placówek w stolicy, wystarczyła którakolwiek dająca dostęp do systemu. Jack bez chwili zwłoki umieścił elektroniczny moduł w odpowiednim gnieździe i czekał. Po chwili lampka na urządzeniu z czerwonego zmieniła kolor na zielony.
-A więc zaczęło się – mruknął czarnoskóry mężczyzna – Wielkie rzeczy, mają małe początki… - dodał
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez David Turoug » 28 Wrz 2012, o 00:10

Komandor porucznik Phil Ravenscraft stał w centralnymi miejscu mostka, gdzie przez główny iluminator oglądał potęgę Imperium. Choć jego okręt, gwiezdny niszczyciel klasy Tector, raczej można było zaliczyć do reliktów, modyfikacje pozwoliły by "Devastation" spełnił swoją rolę w Bitwie o Coruscant. Na poprzednim statku, jakim był krążownik szturmowy klasy Vibre "Renown", nie było szans by mężczyzna uczestniczyłby w tak potężnym przedsięwzięciu.
- Komandorze na chwilę obecną brak celów. Wszystkie systemy sprawne i gotowe. - rzekł pierwszy oficer Darren O'Dea - Posługując się kolokwializmem, można stwierdzić że Super Gwiezdny Niszczyciel "Warlord" robi robotę...
- Dziękuję kapitanie za komentarz. Te nędzne Golany są bezradne wobec naszej potęgi. - mruknął Ravenscraft - Ukłony na pewno należą się wywiadowi, który zdezaktywował miny. Na samej planecie też nasze jednostki wzięły sprawy w swoje ręce.
Gwiezdna armada cięła przestrzeń kosmiczną w okolicach Coruscant niczym rozgrzany szpikulec topiący śnieg. Głównym sprzymierzeńcem Galaktycznego Imperium było na pewno zaskoczenie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie podejrzewałby, że wrogowie Republiki wkroczą do Światów Jądra.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez BE3R » 28 Wrz 2012, o 19:46

Mostek Vindicatora niemal niczym nie różnił się od mostka Enforcera. Tym niemniej Maximus który zapoznał się ze specyfikacją modernizacji dokonanych na okręcie był wysoce zadowolony. Wystarczyło wymienić systemy namierzania aby stary okręt awansował znacznie w kategorii wartości bojowej. A przecież imperialni inżynierowie na tym nie poprzestali. Tym razem gałąź z Minimusem znajdowała się tuż za fotelem Komandora, wolał nie powtarzać przeżyć z ostatniej ewakuacji. Dowódca eskadry rozsiadł się wygodnie w fotelu z którego miał widok na hologram taktyczny, oraz cały mostek.

- Pełna gotowość bojowa. Wysłać dwie eskadry Tie Interceptorów jako eskortę myśliwską. Musimy być gotowi na atak ze skrzydła. I osłaniać tyły naszej grupy bojowej.
Kliknął kilka przycisków i nawiązał tym samym kontakt z podległymi mu okrętami.
- Strzelać bez uprzedzenia do każdego kto się zbliży. Z pewnością Republikanie nie poddadzą się łatwo. Bądźcie czujni i pamiętajcie że nasze okręty mają parę niespodzianek w zanadrzu.
Komandor zakończył przekaz i czekał na dalszy rozwój sytuacji na polu bitwy.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Alanis Orton » 29 Wrz 2012, o 00:52

Porucznik Kenner stała przy swoim niezbyt okazałym fotelu kapitańskim. Gdyby ktoś z załogi zatrzymał na niej wzrok przez dłuższy okres czasu, mógłby zastanowić się nad tym, co też widzi takiego niezwykłego w tej tak bardzo zwykłej sylwetce. Bo nie dało się ukryć, iż coś bezsprzecznie było nie w porządku. I dokładnie w tym momencie, ten przysłowiowy „ktoś”, nagle by zrozumiał. Jej bezruch! Kompletny i absolutny bezruch, i to w postawie, w której zwykłemu człowiekowi bardzo trudno wytrzymać dłużej niż przez chwilę. Była bowiem wyprostowana niczym struna i z uniesioną głową spoglądała w przestrzeń za iluminatorem. Istota naiwna zapewne nadal przypatrywałaby się Lenie, czekają i wierząc, że musi wreszcie zmienić pozycję. Ale ona trwała tak, jak gdyby nie była żywą kobietą, ale modelem pani oficer wykonanym z trandoshańskiego wosku i postawionym tam przez kogoś, kto chciał sobie zażartować z braku spostrzegawczości marynarzy.
Lecz okrutne rozczarowanie czekało tych, którzy pomyśleliby, że porucznik Kenner po prostu sobie stała. Wstyd się przyznać, ale targały nią tak silne emocje, że trudno jej się było opanować. Wewnętrzny spokój, z którego słynęła, został naruszony. Coruscant. A więc jednak... Długo czekała na tą chwilę, oto wreszcie nadeszła. Byleby nie zaprzepaścić tej szansy.
Wreszcie dala za wygraną i odwróciła głowę, lustrując przy tym wzrokiem całe stanowisko dowodzenia. Wszędzie widziała młodych, raczej niedoświadczonych załogantów – lub po prostu chciała ich widzieć w jak największej liczbie, aby nie czuć się tak strasznie osamotnioną. W głębi serca, jako nieopierzony dowódca, nie miała stuprocentowej pewności jak zachowa się w sytuacji ekstremalnej. W końcu, jakby nie patrzeć, dopiero niedawno otrzymała dowodzenie tym okrętem. Wcześniej służyła na jakiś dziadowskich korwetach, gdzie może i dała się poznać jako rozsądny pierwszy oficer, ale... Czy dlatego to ją wytypowano na dowódcę? Czy miała wystarczająco duże doświadczenie, aby tak awansować? Z początku Lena nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu – być dowódcą fregaty?! I to od razu Nebulona B2?! Tyleż niesamowite, co przerażające. Teraz stała na mostku i wspominała tamten dzień. Zawsze wracała do niego kiedy chciała sobie poprawić humor. Nazwa okrętu również wyryła jej się w mózgu. „Walrus” – jak to pięknie brzmi! Przed spaniem bawiła się często tą nazwą. Rozbierała ją na sylaby, potem na głoski, w końcu na same litery. Przestawiała je, kombinowała nimi, ale zawsze wracała do początku. Nie mogła doczekać się pierwszej wyprawy. Coruscant. Kto by pomyślał.

Dziwny jest ten świat, pomyślała porucznik Kenner. Okrętu, którym dowodziła, nie wprowadzono na szczęście do służby w czasach, gdy jej pradziadek bawił się jeszcze łódkami w wannie. A przynajmniej takie miała wrażenie. Mimo to, „Walrus” miał kilka dość oczywistych wad, wynikających z jego konstrukcji i uzbrojenia. Nie można oczywiście wykluczyć możliwości, że posiadał tyleż samo, o ile nie więcej, różnorakich zalet.
- Tak jest, sir. Zrozumiano. - porucznik odpowiedziała spokojnym tonem na słowa komandora Maximusa. W rzeczy samej, używając mózgu swego, zrozumiała.
- ...stan osłon 100 %, sprawność napędu 100%, pełna gotowość bojowa! - wykrzyczał pierwszy oficer "Walrusa", podporucznik Martin Turnell, gdy tylko zakończony został test stanu poszczególnych sekcji i systemów.
- Podporuczniku Turnell, pół tonu ciszej, jeśli łaska... Wszyscy na stanowiska bojowe, czekać na dalsze rozkazy.
Image
GG: 13812847
Awatar użytkownika
Alanis Orton
Gracz
 
Posty: 226
Rejestracja: 8 Wrz 2010, o 01:00

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Mistrz Gry » 25 Paź 2012, o 11:48

Gracze: Burn, Thunder, Sovereign

Pokład niszczyciela typu Imperial II - Pestage.

Dowództwo najwyraźniej uznało, że komandosom przyda się trochę ruchu przed inwazją.
- Otrzymaliśmy sygnał z wezwaniem o pomoc – powiedział przed dziesięcioma minutami oficer taktyczny na pokładzie gwiezdnego niszczyciela Pestage. Odprawa została zorganizowana dosłownie z biegu.
- Sygnał jest przestarzały, właściwie nieaktualny i w zwyczajowych warunkach zostałby zignorowany.
Ale to nie były zwyczajowe warunki. To była bitwa o Coruscant.
Sygnał pochodził ze stacji orbitalnej typu Golan, starszy model ze standardową załogą i wyposażeniem. Ta konkretna zajmowała pozycję po drugiej stronie planety, z daleka od starcia flot. ISD Pestage oderwał się od swojego zgrupowania i ustawił dziobem do Golana. Golan odpalił torpedy. Niszczyciel, dla zasady, też kilkukrotnie strzelił. Jednak jego celem nie było zniszczenie stacji. Niczym drapieżny oceaniczny mięsożerca, rekin z Kamino, krążył na krańcu zasięgu rażenia stacji.
- Sygnał został nadany przez uśpionego agenta. Jego szyfr z użytej częstotliwości zawierał standardową, krótką wiadomość. Wiadomość bez treści, za to mająca kontekst: „jestem gotowy do odbioru". To znaczy, że nasz agent zdobył cenne informacje i pora, aby się uaktywnił. Problem polega na tym, że nie wiedzieliśmy, iż przebywa na stacji. Właściwie nie jesteśmy pewni nawet co do jego tożsamości, najprawdopodobniej chodzi o jednego z naszych najstarszych śpiących królewiczów: Quermianina, komisarza sektorowego. Jeśli coś będzie miało długą szyję, to najpierw zadawajcie pytania, później strzelajcie. Jest na wysokim stanowisku, więc prawdopodobna lokacja to mostek Golana. Dotarło?
Nie przewidziano żadnych pytań. Zadanie było oczywiste. Szalone, owszem, prawdopodobnie niemal niewykonalne, ale proste w założeniach.
- Macie się dostać na Golana, zneutralizować obronę, zlokalizować naszego kreta i przechwycić jego lub dane, którymi dysponuje. Powtarzam: albo agent, albo dane. Zależy nam przede wszystkim na tym drugim. Dane powinny zostać nam przesłane w trybie natychmiastowym, dostajecie szerokopasmową stację holonetową. Niespodzianek nie powinno być, jakkolwiek według wywiadu na stacji przebywa przypadkiem jeden uczeń Jedi.

***


Przestrzeń wokół Golana nie została jeszcze opanowana. Dlatego komandosi nie mieli dokonać abordażu standardowo, w kanonierkach, ale w specjalnie zmodyfikowanych jednoosobowych kapsułach ratunkowych.
- Te kapsuły abordażowe - ciągnął oficer - przebiją dosłownie każdą cząsteczkową tarczę. Wyślemy was do hangaru stacji, wryjecie się tam jak wiertła. Według obliczeń powinniście przeżyć przeciążenie dzięki pancerzom. Nie ma to jak testy w praktyce, nie? Niszczyciel Pestage nawiąże wymianę ognia z Golanem i wystrzelimy dziesięć kapsuł. Dwie - pierwsza oraz ostatnia - będą atrapami. W pozostałych ośmiu będziecie wy. Walka będzie trwała około dwudziestu minut od momentu wystrzelenia kapsuł. Maksymalnie czterdzieści. Jeśli nie zdążycie, uznamy zadanie za niewykonane, a stację zniszczymy.
A to oznaczało bilet w jedną stronę.
- Macie nie dać się zabić. To nie żadna troska, to rozkaz. Po wykonaniu zadania macie dołączyć do działań na powierzchni planety. Transport ze stacji na Coruscant musicie zorganizować na własną rękę. Polecam myśliwce w hangarze Golana. Oddział Sigma, rozejść się!

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Burn » 25 Paź 2012, o 15:23

Burn wraz z resztą swojego nowego oddziału, siedział w wielkiej sali narad, w której to olbrzymi holoprojektor przedstawiał ich główny cel- Stacja Republiki klasy Golan. Już w pierwszych minutach wysłuchiwania wytycznych misji, klony starannie starały się zapamiętywać plany stacji, prawdopodobną liczebność wroga i wiele innych informacji potrzebnych do zadania. W przeciwieństwie do nowego sierżanta Sigmy, który starał się analizować i poszerzać zakres danych, instalowanych do swojego hełmu, IC-456, siedział całkowicie wyluzowanie. Praktycznie interesował go tylko początek narady. Reszta była dla niego zbędna. Co miał wiedzieć, to się dowiedział. Znaleźć, zabezpieczyć, uciec. I możliwie wysadzić stacje, załatwiając brudną robotę za niszczyciela. W pewnym momencie, Burn, przelotnie spojrzał na swój nowy oddział. Nie znał ich jeszcze tak dobrze, lecz wiedział jedno. Byli jego braćmi. Wszyscy na tej sali, byli nimi. Przez kilkanaście lat ciągłej walki, pod przykrywką zwykłego człowieka, teraz już on i wszyscy tu obecnie, nie musieli ukrywać tego kim tak naprawdę są. Elitarnymi żołnierzami, stworzonymi do zabijania za Imperium Galaktyczne. Nic innego się nie liczyło dla nich, prócz starannie wykonanego zadania.
Oddział Sigma i ich koledzy z oddziału Theta, byli świeżo stworzonym nowym oddziałem składającym się od trzech do czterech komandosów. Każdy specjalizował się w czymś. Ekspert od materiałów wybuchowych, ekspert od logistyki, ekspert od dewastacji, ekspert od łamania zabezpieczeń...Każdy był trenowany od dziecka w swoim zakresie i w swoim upodobaniu. Thunder, Sovereign i Scar, byli braćmi bitewnymi Burna. Pierwszy był żołnierzem ciężkiego wsparcia, drugi, ich sierżantem i opiekunem zaś trzeci, specem od łamania zabezpieczeń i komunikacji. Sam IC-4456 czuł się momentami niezręcznie przy nich. Już sama wiedza tego iż jest odpowiedzialny za nich, stawiała go w trudnej sytuacji.
W pewnym momencie, oficer wywiadu skończył naradę i wszyscy w tym samym momencie na komendę "rozejść się", podnieśli się w milczeniu, zakładając hełmy i grupując się do swojego oddziału.
- Co ma być to będzie... - odparł w myślach Burn, który po chwili również założył swój hełm, i który już wyświetlał na jego wizjerach, podstawowe czynności pancerza. Oczekując niecierpliwie na rozkazy Sova, IC-4456 skrzyżował ręce. Wszak dla niego najważniejsze było odebranie jego ulubionych zabawek. Materiałów wybuchowych. Czas był najważniejszy, a dużo go niestety nie posiadali.
I think we may have to blast our way through that... And I'm *not* just saying that because I love to blow stuff up. - Scorch
Katarn-class commando Mark VII ADSD armor
Awatar użytkownika
Burn
New One
 
Posty: 29
Rejestracja: 26 Wrz 2012, o 17:49

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Sovereign » 27 Paź 2012, o 16:43

-Tak jest. - Powiedział spokojnym głosem Sov. Zlustrował wzrokiem swoich nowych towarzyszy broni. Tych, którym trzeba będzie zaufać i zawierzyć swoje życie. Ale czy da rade? Musi...

-Dobra. Słuchajcie żołnierze, bo nie zamierzam powtarzać. Jak zapewne słyszeliście oficera, naszym celem jest infiltracja i odzyskanie danych. Miejsce to stacja Golan. Wchodzimy, zabieramy, przesyłamy i wychodzimy. Potem mamy dołączyć do oddziałów desantowych na powierzchni Corusant. Dostaniemy się tam myśliwcami z hangaru bazy. Da to nam pewne sposobności taktyczne. O ile nikt nas nie zestrzeli przedtem. Ale mniejsza. Zbierzcie sprzęt, dokonajcie potrzebnych poprawek i stawcie się w hangarze jak tylko będziecie mogli. Wykonać. Resztę omówimy w hangarze.

Sov, rozejrzał się po odchodzących komandosach, było ich wielu. Ale ich celem była stacja bojowa a w niej dane wywiadu, potrzebne dla Imperium. Tak czy siak, Sov udał się do zbrojowni pokładowej aby pozyskać potrzebne wyposażenie oraz ekwipunek, który będzie potrzebny do wykonania tej - jak się zapowiadało - długotrwałej misji. Najpierw stacja, potem powierzchnia. Nie wiedział co go tam może czekać. Nie wiedział kogo mógł spotkać. Wszystko było owiane tajemnicą.

Mógłbym prosić MG, o opisanie pokrótce tych komandosów?
Awatar użytkownika
Sovereign
New One
 
Posty: 8
Rejestracja: 30 Wrz 2012, o 12:39

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Burn » 27 Paź 2012, o 23:16

Burn stał słuchając uważnie co miał do powiedzenia jego brat-kapitan. Nie ukrywał, iż zdecydowanie pasowała mu taka atmosfera. Wśród swoich czuł się pewniej i odważniej. Usłyszawszy rozkazy Sova, IC-4456 przytaknął głową ze zrozumienia. Opuścił skrzyżowane ręce na torsie swojego pancerza Katarn i spojrzawszy na Thundera odparł dość sucho przez jego hełmofon
- Idziesz ze mną bracie?
Jego głos był dość mocny i poważny co świadczyło o tym, że Burn, jest osobą o prawdopodobnie, twardym charakterze. Wpatrywał się przez chwilę w swojego brata, po czym widząc jak tamten się jeszcze zastanawia, odwrócił się i ruszył sam wzdłuż korytarza, który prowadził do zbrojowni. Nie zamierzał zwlekać, skoro czasu było mało.
Szedł kilka minut, mijając szturmowców i oficerów, którzy tak samo jak on, śpieszyli się. Już prawdopodobnie Republikańskie siły na stacji Golan, przygotowywali się do przywitania gości. Dlatego też nie oszczędzano na czasie. Wszyscy się śpieszyli. Na całe szczęście, pokój narad, znajdował się niedaleko zbrojowni komandosów. To też chwilę później, dotarł bez problemu do niej. Nim wszedł do środka, ujrzał jak bracia z Drużyny Theta, zajmowała się dozbrajaniem swojego oddziału. IC-4456, skrzywił się nieco, przekręcając głowę na bok. Nie uśmiechało mu się przepychanie w tak małym przemieszczeniu by dozbroić swój ekwipunek.
- Ehh...cóż poradzić - odparł w myślach, po czym skierował się do środka pomieszczenia

//Spis EQ, wpiszę później jak Thunder wykona swój odpis//
I think we may have to blast our way through that... And I'm *not* just saying that because I love to blow stuff up. - Scorch
Katarn-class commando Mark VII ADSD armor
Awatar użytkownika
Burn
New One
 
Posty: 29
Rejestracja: 26 Wrz 2012, o 17:49

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Thunder » 27 Paź 2012, o 23:25

Thunder mimochodem wsłuchiwał się w rozmowę prowadzoną między Sovereignem, a dowództwem. Nie miał nic ciekawszego do roboty, najchętniej już wyruszyłby na misję, jednak nie mógł się ruszyć, póki to wszystko się nie skończy. Rozejrzał się wokół i dojrzał kolejnego ze swych towarzyszy, jak na razie wiedział o nim tylko tyle, że nazywano go Burn i, że znał się na materiałach wybuchowych. Cóż, niewiele, jednak za jakiś zapewne poznają się lepiej. Zaczął "bawić" się swoimi palcami, nie cierpiał bezczynności i dawało mu się to we znaki. W końcu nastąpił tak oczekiwany koniec, wstał i rozprostował zesztywniałe nogi. Widząc, że każdy starał się iść bez zbędnego przepychania on sam także musiał porządnie wyhamować swoje zapędy. Usłyszał głos jego towarzysza i nie zastanawiając się zbyt długo ruszył w ślad za nim. Po pewnym czasie zrównał się z nim i razem przebyli obszar, aż do zbrojowni. Sam spoglądał ciekawie starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Wewnątrz zastali inną z drużyn, zajęła na nieszczęścia co najmniej 3/4 całego miejsca. Nie mieli jednak wyboru, wkroczyli do środka. Chwila konsternacja i próba zlokalizowania szafki z odpowiednim wyekwipowaniem, kilka kroków, odepchnięcie jednego z klonów łokciem i już mógł w spokoju zacząć zakładać skafander. Gdy już założył go na siebie, zaczepił kaburę od pistoletu wraz z samą bronią, generator podłączył odpowiednio, a blaster złapał w dłonie. Niektórzy spoglądali na niego dziwnie. Większość preferowała broń mniejszą, bardziej poręczną i przekładającą celność nad siłę ognia...ale on nie był w większości. Na powrót stanął na korytarzu, tu miał luz. Zmieniając środek ciężkości wyczekiwał, aż Brun także zakończy przygotowania...
Awatar użytkownika
Thunder
New One
 
Posty: 6
Rejestracja: 29 Wrz 2012, o 14:19

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Burn » 28 Paź 2012, o 11:31

Burn, który stał przy swojej szafce, lekko się odwrócił spoglądając na komandosów z oddziału Theta, po czym znów zaczął spoglądać przed siebie. Jego szafka na broń i wyposażenie, była ogromna. Zamek magnetyczny oraz wyświetlany holoprojektor jego dwóch ostatnich cyfr, budziła w nim radość. Nie zwlekając, uzyskał do niego dostęp i wyjął z niego swój zmodyfikowany plecak, który na jego prośbę, został niedawno przerobiony, tuż po jego dojściu do drużyny Sigma. Jako ekspert od materiałów wybuchowych, potrzebował dużo miejsca na swoje ładunki i granaty. Pancerz, który otrzymał, również był dla niego cudem techniki. Nie dość, że czuł się w nim komfortowo, także przy ruszaniu, to również robił za jego drugą skórę. W przeciwieństwie do starszych zbroji szturmowców, ta przewyższała swoje odpowiedniki.
Błyskawicznie wziął co uważał za potrzebne i pośpiesznie wyszedł ze zbrojowni, kierując się do hangaru. Szedł w miarę szybko, ale nie biegł. To też na miejsce dotarł trochę szybciej niż przypuszczał. Sov oraz Scar, już czekali na nich. Przygotowani i zniecierpliwieni, spoglądali w różnych kierunkach. Burn zauważywszy to, pomachał głową na boki nieco wyluzowanie, po czym już spokojnym krokiem, doszedł do nich. Nim się zbliżył wystarczająco blisko, odparł dość mocnym głosem przez swój hełmofon.
- Gotowy i przygotowany Sov.
IC-4456 stanął tak w nieco dużej odległości od swoich braci, ponownie krzyżując ręce i spoglądając to po nich, jakby czekając na ich marudzenie bądź już naradę.

Ekwipunek:

- E-15A z wmontowanym granatnikiem
- Rozkładana imperialna długo-zasięgowa wyrzutnia rakiet
- Zmodyfikowany pancerz typu Katarn VII Class-Commando ADSD ze stopu Durasteel (zmodyfikowany plecak na potrzeby komandosa)
- SSK-7 Ciężki pistolet blasterowy
- Kilka magazynków do pistoletu i karabinu blasterowego
- 2 głowice AT
- Zestaw medykamentów z zasobnikiem Bacta
- Nadgarstkowa wyrzutnia linki z hakiem, przeczepiana do pasa
- Kilka granatów błyskowych, hukowych i EMP
- Kilka granatów EMP i Odłamkowych do granatnika
- Droid zwiadowczy Komandosów (http://starwars.wikia.com/wiki/Commando_recon_droid)
- Kilka małych ładunków wybuchowych EMP
- Detonator Termiczny
I think we may have to blast our way through that... And I'm *not* just saying that because I love to blow stuff up. - Scorch
Katarn-class commando Mark VII ADSD armor
Awatar użytkownika
Burn
New One
 
Posty: 29
Rejestracja: 26 Wrz 2012, o 17:49

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Thunder » 28 Paź 2012, o 17:58

Thunder tak samo jak i Burn szybkim krokiem, można powiedzieć, prawie że truchtem podążał do hangaru. Mimo to on sam ze swoim działkiem obrotowym ważył więcej niźli jego towarzysz, przez co mimo swych starań pozostawał odrobinę w tyle. W końcu dotarł do obranego miejsca i natychmiast napotkał zniecierpliwione spojrzenia Sova i Scara, które jednoznacznie wypominały im ich spóźnienie. łypnął na Bruna widząc jak ten, wyluzowany i w pełni spokojny stanął w szeregu starał się czynić podobnie, jednak on sam nie był, nie potrafił być taki choćby chciał. Stanął, wyprostował się, może trochę bardziej niż było trzeba, a działko opuścił, tak, że dźwigał je jednorącz, a końcówka lufy dotykało ziemi. Mógł tak czynić bez większych problemów z uwagi na odpowiednie siłowniki w ramionach oraz zaczep, który przymocował niejako broń do przedramienia, mógł jednak w każdej chwili ją w łatwy sposób odczepić. Nie wiedząc co począć z drugą ręką pozostawił ją luźną wzdłuż ciała. Czekał tak jak uprzednio, aż rozpocznie się akcja...

Ekwipunek:
- Underslung rotary blaster carbine
- Generator do powyższej broni
- SSK-7
- Kilka magazynków do SSK-7
- Zmodyfikowany Katarn VII Class-Commando ADSD ze stopu Durasteel(zmodyfikowany plecak z uwagi na niesiony generator)
- Zestaw medykamentów z zasobnikiem Bacta
- Kilka granatów błyskowych, hukowych i EMP
- Nadgarstkowa wyrzutnia linki z hakiem
Awatar użytkownika
Thunder
New One
 
Posty: 6
Rejestracja: 29 Wrz 2012, o 14:19

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Sovereign » 29 Paź 2012, o 10:42

Po zakończonej odprawie Sov, udał się najpierw do zbrojowni aby przygotować cały ekwipunek potrzebny do wykonania zadania. Przygotował swój karabin, pistolet, kilka granatów oraz wziął na swoje barki stację holonetową. Po czym udał się czym prędzej do hangaru. Po chwili zjawiła się reszta jego drużyny, opanowany dowódca zlustrował ich wszystkich wzrokiem po czym powiedział donośnym głosem:

Cała drużyna stawiła się w hangarze, pomijając Burna i Thundera, stawiła się także piątka pozostałych komandosów. Sov, spojrzał po ich twarzach po czym powiedział:

- Żołnierze, jak mam się do was zwracać?
- IC-453...
- Darujmy sobie te numery, mamy ufać sobie nawzajem jak bracia, a ty mi tu z numerami wyjeżdżasz. Jak do ciebie mówię koledzy?
- Sic, Panie sierżancie!
- A reszta?
- Gun, Smite, Holc i Sky.
- Dobra, słuchajcie. Podzielimy się na dwie drużyny teoretyczne. Ja będę dowodził drużyną gdzie się znajduje Burn oraz Thunder, pod moje dowództwo weźmiemy również Sky'a. Sic, ty dowodzisz drużyną, gdzie są pozostali. Masz ich utrzymać przy życiu żołnierzu. Ustalmy jeszcze łańcuch dowodzenia. Ja i Sic, jesteśmy dowódcami głównymi. W razie wypadku mnie zastąpi Burn a ciebie Sic, zastąpi Smite. Rozumiecie, żołnierzu?
- Tak jest. Panie sierżancie, mogę zadać pytanie?
- Tak.
- Naszym celem jest odzyskanie danych, ale co zrobić z agentem?
- Jak było powiedziane, odzyskanie danych to nasz priorytet. Agent nie należy do celów głównych. Jeśli zginie, zdarza się. Ale dane mają być odzyskane i wysłane do dowództwa. Zrozumiano?
- Tak jest!
- Doskonale, powiem wam jeszcze raz. Wchodzimy, zabieramy co trzeba. Ustalony czas maksymalny to 40 minut. Po tym czasie stacja zostanie zniszczona. Nie mamy więc czasu do stracenia. Ewakuacja z stacji przebiegnie z hangaru, użyjemy wrogich kanonierek lub myśliwców. Wszystko jasne?
- Jak słońce, dowódco.
- Dobierzcie jeszcze potrzebny sprzęt, ekwipunek oraz wyposażenie. T - 10 minut. Ci, którzy, są gotowi ładować się do kapsuł. Ruszać się, ruszać.


Po załadowaniu się do kapsuły, Sov nawiązał połączenie z mostkiem.

-Dowódco, jesteśmy gotowi do abordażu. Oddział zwarty i w pełni przygotowany. Proszę o pozwolenie na rozpoczęcie misji.


Ekwipunek:
- E19 z celownikiem optycznym x 4
- SSK-7 Ciężki pistolet blasterowy
- Zestaw medykamentów z zasobnikiem Bacta
- Linka z hakiem oraz wyrzutnią, doczepiona do pasa
- Kilka granatów błyskowych, hukowych i EMP
- Droid zwiadowczy Komandosów
- Zestaw holograficzno – komunikacyjny
- Zmodyfikowany pancerz typu Katarn VII Class-Commando ADSD ze stopu Durasteel
- Kilka magazynków do broni głównej i pobocznej



//Co do wyposażenia, drużyna pod dowództwem Sic'a, ma podobne jak nasza. W sensie, podobny do mojego ma Sic, Gun do Thundera, Holc do Burna. \\
Awatar użytkownika
Sovereign
New One
 
Posty: 8
Rejestracja: 30 Wrz 2012, o 12:39

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Mistrz Gry » 1 Lis 2012, o 11:54

Anyd Calius przenosi się z Obrona Świątyni Jedi

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry

***

Gracze: Burn, Thunder, Sovereign

Pokład niszczyciela typu Imperial II - Pestage

Kapsuły wystrzeliły z portów ewakuacyjnych niszczyciela, pomknęły ku stacji z prędkością torped. Przeciążenie za wszelką cenę próbowało rozpłaszczyć ciała komandosów. Pancerz pozwalał je znieść, ale i tak odnosiło się wrażenie, że poszczególne kończyny kolejno zmieniają swój stan skupienia i gdy już żołnierze dotrą do celu, nie wyjdą z kapsuł, ale wypłyną z nich jak zmielona, organiczna papka. Gałki oczne bolały, a żeby nie odgryźć sobie języka i się nie udusić, konieczne było zaciskanie szczęk.
Golan ustawił działka p-lot i wystrzelił w intruzów świetliste wiązki, jak olbrzym pozbywający się natrętnych, bagiennych moskitów z Dagobah.
Kapsuły przebiły się przez hangar i był to moment ulgi. Szalejące ciśnienie krwi w głowie zostało zastąpione co prawda jednym, potężnym zrywem, od którego flaki wywróciły się na lewą stronę, ale był to koniec.
Wystarczyło nacisnąć przycisk zwalniający blokadę, kapsuły wystrzeliły pokrywy jak w procesie katapultowania się z myśliwca. Komandosi byli na miejscu. Szybko i prawie bezboleśnie.

***


Golan, hangary

Nie wszyscy. Gun, Smile, Sovereign i Thunder wylądowali jak należy. To znaczy - żyli i znaleźli się pośrodku hangaru, wśród przerażonych blisko dwudziestu mechaników. Smile bez ostrzeżenia (i bez rozkazu) zaczął strzelać do załogantów Golana. Pewnie przed sekundami było tu więcej osób, ale zostali wyssani przez próżnię. Kapsuły wywierciły w kadłubie stacji dziury. Zanim awaryjne grodzie uszczelniły stację, powstało próżniowe piekło. Hangar wyglądał, jakby w jego wnętrzu zaszalał huragan i w jakiś sposób była to prawda. Sprzęty walały się po ścianach. Szczęściem myśliwcom nic nie było. Stało ich tu sztuk siedem. Cztery to klasyczne x-skrzydłowce starej serii. Dwa były jednostkami zmodyfikowanymi - A-Wingami. Ciekawe, do kogo mogły należeć, bo przecież nie stanowiły standardowego wyposażenia stacji. Ostatnią jednostką była typowa republikańska kanonierka z miejscem na sześciu pasażerów.
W hangarze brakowało jakichkolwiek sił zdolnych stawić opór. Jednak brakowało też reszty oddziału. Tylko sześć kapsuł dotarło do stacji.
Sic i Holc zostali rozpyleni w atomy podczas abordażu. Dowództwo musiało się z tym liczyć. Golany były jednostkami idealnymi do walki z małymi jednostkami. Z kolei Burn i Sky polecieli za daleko. Jak mógł ocenić Sovereign, przebili się o kilka metrów niżej, czyli już pod hangarem, prawdopodobnie do jakiegoś pomieszczenia technicznego, a nie użytkowego. Wszystkie wcześniejsze ustalenia drużynowe w łeb wzięły. Sovereign musiał improwizować. Mostek znajdował się kilka pokładów nad hangarami. Reszta drużyny z kolei jeden lub dwa pokłady pod. Trzeba było ustalić działania.
Jakby tego było mało, okazało się, że Gun jest ranny. Miał złamaną rękę. W kilkuoosobowym oddziale jeden ranny żołnierz był o wiele większym obciążeniem niż zabity.

***


Thundera zaś martwiło coś innego. HUD. Podczas zderzenia jego kapsuły z pancerzem Golana wyrżnął głową o ścianę swojego środka transportu. Hełm miał tylko lekkie wgniecenie, jednak przez wielu zostałby już zaklasyfikowany jako wadliwy, czyli nieprzydatny do akcji. HUD wyświetlał bzdurne informacje, na przykład takie, których Thunder wcale oglądać nie chciał. Ot, choćby odległość kroków do sufitu liczona w jednostkach Odległych Rubieży.

***


Golan, Podpokłady

Burn wyszedł ze swojej kapsuły i od razu stwierdził, że coś jest nie tak. To nie był hangar. Tuż obok niego wylądował Sky.
Komandosi byli po kolana zanurzeni w niebieskiej cieczy.
- To mi wygląda na jakiś system chłodzący stacji - zauważył Sky.
Istotnie miał rację. System chłodzący używający łatwopalnego katalizatora do obniżenia temperatury rdzenia lub innych układów Golana. A skoro tak, to korytarz, w którym się znajdowali, powinien prowadzić do samego generatora.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Imperium » 4 Lis 2012, o 20:47

Do akcji dołącza Trevor Dundas

Przestrzeń nad Coruscant

Okręty republiki przegrupowały się i wreszcie były gotowe do przeprowadzenia kontrataku. Kontruderzenie skupiło się na Grupie bojowej uderzającej w rejonie senatu. Nieszczęśliwie dla obrońców Imperialni sztabowcy przewidzieli taką opcję i skoncentrowali w rejonie senatu oraz akademii jedi dwa SSD. Nawet tak potężny okręt jak broniący planety Viscount ruszył do przodu z pełną mocą tarcz. Potężne baterie Reapera otworzyły ogień nie robiąc na tarczach Kalmariańskiego potwora żadnego wrażenia. Chwilę później do kanonady włączyły się pomniejsze okręty z obu stron konfliktu. Republikanie zastosowali sprytny manewr uniemożliwiający ostrzał Viscounta z obu Imperialnych superniszczycieli. Dzięki temu republikańskie siły uzyskały chwilową przewagę ogniową o czym dobitnie świadczyły eksplozje kadłubów gwiezdnych niszczycieli. Imperium jednak wciąż było w natarciu miejsce zniszczonych bądź uszkodzonych okrętów zajmowały nowe zaś im mniejszy dystans dzielił obie strony tym więcej trafień zaliczały ciężkie imperialne turbolasery. Starcie tytanów rozpoczęło się na dobre w momencie gdy Viscount wszedł w zasięg uzbrojenia Avengera. Osłony republikańskiego olbrzyma nieustannie rozbłyskiwały odchylając setki trafień imperialnych turbolaserów. Jednak osłony Reapera również pracowały ostatkiem sił.

Tymczasem Nad północnym biegunem planety Imperialna eskadra nie napotykając większego oporu przebiła się na niską orbitę planety, Nieliczne baterie obrony planetarnej które odważyły się otworzyć ogień stawały się celem precyzyjnych ataków Kanonierek Skipray i Missile Boatów. Sytuacja wydawała się opanowana gdy nagle na tyły grupy bojowej uderzyły świeżo przybyłe posiłki Republikańskie. Wprost na grupę osłanianą przez 313 eskadrę uderzyła Para majesticów w Towarzystwie gwiezdnego niszczyciela klasy Republic, oraz całej chmary mniejszych jednostek eskortowych. Główną siłę uderzenia przyjął "na tarcze" Starshatter oraz Lotniskowiec Floty. Eskadra niemal natychmiast wyrzuciła swoje myśliwce przechwytujące wystrzelone przez przeciwnika eskadry bombowe.
- Chronić lotniskowce za wszelką cenę, Komandorze Ravenscraft proszę poprowadzić kontratak, Providence osłania eskadrę, my zajmiemy się atakującą drobnicą. - Głos Maximusa był spokojny i opanowany, zagrożenie nie było duże, przynajmniej do czasu aż przez blokadę nie przebiją się kolejne republikańskie okręty. - Przygotować się do walki z licznymi jednostkami eskortowymi. Nebulony mają przechwycić każdą jednostkę która przebije się przez linię capitali.
Kiedy komandor kończył pierwsze myśliwce już się starły o czym dobitnie świadczyły niewielkie kolorowe wybuchy. Każdy z nich oznaczał śmierć pilota.

Imperialne okręty zaczęły wykonywać zwrot przez burtę cały czas ostrzeliwując atakującego przeciwnika. Tymczasem na wprost Devastatora i towarzyszących mu jednostek eskorty pojawił się kolejny Majestic który najwidoczniej skakał na oślep. Nieco zaskoczone załogi obu jednostek zostały zaskoczone przez wycie dzwonków alarmowych...
Dziób dowodzonego przez porucznik Kenner okrętu znalazł się nagle na wprost burty wrogiej korwety eskortowej klasy Agave. Stanowiącej zapewne eskortę jednej z republikańskich jednostek.

Główne siły grupy bojowej nie wydawały się przejmować zbytnio drobnym zamieszaniem na tyłach. Z pokładu SSD oraz kilkunastu innych Niszczycieli wystartowały setki promów desantowych wyładowanych szturmowcami i osłanianych przez myśliwce i bombowce. Inwazja na planetę rozpoczęła się.

Republikański kontratak podzielił się na kilka osobnych akcji, oprócz sił głównych w okolicach Coruscant operowały jeszcze pomniejsze grupy patrolowe. W skład jednej z nich wchodził dowodzony przez Kapitana Daca Jonsona okręt kalsy Majestic. Pierwszy oficer Trevor Dundas właśnie wstawał by objąć wachtę gdy torpedy z Imperialnych bombowców trafiły w mostek okrętu. Zginęła niemal cała obsada mostka oraz kilkunastu marynarzy. Trevor został natychmiast wezwany na klaustrofobicznie mały mostek zapasowy. Od tej chwili atakowany okręt należał tylko i wyłącznie do niego, a sytuacja nie wyglądała dobrze. Przy wtórze wyjących dzwonków alarmowych oraz stukocie stóp biegnących w kierunku stanowisk marynarzy jeden z ocalałych podoficerów meldował.
- Straciliśmy tarcze odcięte sektory A i C oraz część zasilania, sensory i artyleria działają, podobnie jak napęd. Nasze myśliwce właśnie zwarły się z wrogimi bombowcami... Sir, atakuje nas Enforcer oraz Strike Cruisier, Za chwilę wejdą w zasięg ciężkich turbolaserów. Jakie rozkazy poruczniku?
Image
Image
Awatar użytkownika
Imperium
New One
 
Posty: 120
Rejestracja: 16 Mar 2010, o 17:08

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Kirk Rinet » 6 Lis 2012, o 18:43

- Zespoły alarmowe do sekcji A i C! - tak brzmiała pierwsza komenda wydana przez pełniącego obowiązki dowódcy krążownika "Auger" porucznika Dundasa.
Trevor nigdy nie przewidywał, że swoje pierwsze dowództwo obejmie tak szybko i w tak niesprzyjających dalszemu rozwojowi jego kariery okolicznościach. W tym momencie pożałował, że nie dał się przekonać drugiem oficerowi Syriowi Tewelowi do wizyty u wróżki czy też magiczki, która ponoć potrafiła dokładnie przewidzieć przyszłość. Może gdyby wiedział co go spotka to zacząłby symulować chorobę lub chociaż wymyślił błyskotliwy plan wysadzenia imperialnego superniszczyciela. Z drugiej strony oznaczało to, że Sylwio udał się na mostek zdając sobie sprawę, że na nim zginie co było rzadko spotykanym przejawem brawurowej głupoty. Teraz jednak Trevor nie mógł sobie pozwolić na rozpamiętywanie i rozważania co by było gdyby, bo do jego jednostki zbliżały się dwa okręty Imperium o zbliżonym do niej potencjale. Co gorsze "Auger" stracił już tarcze i oberwał od bombowców.
- Chorąży Pullings - Trevor starał się brzmieć jak najspokojniej kiedy wydawał rozkaz stojącemu przy konsolecie łącznościowej podoficerowi. - Proszę skontaktować się z najbliższymi okrętami republikańskim i przekazać im prośbę o wsparcie. - Trevor nie bardzo wierzył w to, że jakaś jednostka będzie w stanie go wspomóc, ale w obecnej sytuacji powinien przynajmniej spróbować. Porucznik szybko rozważył jakie ma szanse przetrwać następne starcie dysponując jedynie ograniczonym potencjałem swojej jednostki i szybko postarał się przynajmniej częściowo zmienić obraz sytuacji. Decyzja musiała być pospieszna, bo Trevorowi zaczynało się zdawać, że ściany ciasnego mostka zapasowego zaczynają się powoli do niego skradać.
- Chorąży - ponownie zwrócił się do łącznościowca - Zespoły konserwacyjne i mechanicy naszych myśliwców pokładowych mają zająć się przywracaniem zasilania na Augerze Dowództwo nad nimi ma objąć ma Starszy Mat Reynolds. - Porucznik wziął mocny wdech i starał się zapomnieć o swojej klaustrofobii. - Pilocie, proszę rozpocząć zwrot i ustawić nas sterburtą do Enforcera i krążownika uderzeniowego. Kiedy znajdą się w zasięgu i nasze stanowiska turbolaserów rozpoczną ostrzał ma pan ponowić zwrot i zacząć oddalać się od wroga z taką szybkością, żeby nasza artyleria mogła kontynuować ostrzał, ale żeby imperialni nie nie byli w stanie się do nas zbliżyć. - Trevor postanowił wykorzystać główną przewagę jaką miał nad przeciwnikami czyli zdecydowanie precyzyjniejsze systemy celowania i ile tylko byłoby to możliwe prowadzić wymianę ognia na dużym dystansie. Odciągając imperialne okręty od ich głównych sił liczył też na to, że uzyskawszy wsparcie zdoła oba unieszkodliwić lub jeśli wsparcia nie uzyska to przynajmniej nie będzie ich tam gdzie mogłyby szkodzić innym okrętom Republiki. Szkoda tylko, że jemu będą w stanie.
- Artyleria. Proszę skoncentrować ostrzał na Enforcerze. Chcę jak najszybciej pokazać im, że nie lecą tylko nas dobić. - Teraz Dundas mógł już tylko czekać. Jeśli odzyska dostęp do odciętych sekcji, a improwizowana ekipa naprawcza zdoła przywrócić zasilanie, będzie mógł pokusić się na jakieś odważniejsze kroki.
Ta bitwa jest już przegrana, ale jest dopiero druga, zdążymy wygrać następną.
Kirk Rinet
New One
 
Posty: 24
Rejestracja: 27 Wrz 2012, o 14:00

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Sovereign » 7 Lis 2012, o 11:49

-Dobra, zbiórka. Wszyscy są cali?
-Sic i Holc są wyłączeni.
-Przyjąłem. Dobra, ktoś jest ranny?
-Sir!
-Cholera, złamana ręka... Dobra, wiemy na czym stoimy. Szybka analiza sytuacji i odprawa. Znajdujemy się w hangarze, reszta drużyny jest pod nami. Mostek - nasz cel, kilka pokładów nad nami. Robimy tak: Ruszamy w dół, aby połączyć się resztą oddziału. Gun, nie mogę ciebie narażać na niebezpieczeństwo. Oczyścimy hangar i go zamkniemy. Ty, zajmiesz się drogą ewakuacji. A jeśli, nie dasz rady to wsiądź do jednego z myśliwców i czekaj na nas. Każdy człowiek będzie się liczył na powierzchni. Dobra, wchodzimy i wychodzimy, teraz liczy się czas. Ktoś ma coś do powiedzenia? Mam nadzieję, że nie.


Sov, przygotował broń oraz ekwipunek. Zebrał Smite'a i Thundera i zaczęli szybko oczyszczać hangar. Następnie, ich planem było dostanie się na pokład niżej...
Awatar użytkownika
Sovereign
New One
 
Posty: 8
Rejestracja: 30 Wrz 2012, o 12:39

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Moebius » 7 Lis 2012, o 14:14

No na wszystkie świętości tego cholernego świata ledwo wyszliśmy cało z jednej beznadziejnej akcji a już wrzucają nas na kolejną… I to w samej stolicy Republiki. A zachciało mi się jedynie odzyskać pieniądze… Jak wyjdę z tego cało to biorę urlop… – Wyrzucił sobie w myślach Moebius w oczekiwaniu na informację o stanie tarcz swojego ISDII „Starshatter”, którym dowodził a który oberwał dość mocno od grupy, jaka chciała ich zaskoczyć od tyłu, jednak nauczeni doświadczeniem z poprzedniej akcji Aeternum jak i Ravenscraft byli cały czas czujni, a przynajmniej powinni, w końcu to atak na stolicę Republiki.
-Kapitanie, raport. – Powiedział pierwszy oficer wręczając odpowiedni dokument. – Jakie rozkazy?
- To chyba oczywiste, musimy się pozbyć intruzów jak najmniejszym kosztem. Uważać też na Lotniskowiec,chronić go...
- po spoczęciu na miejscu dla kapitana Moebius dodał – Informować mnie na bieżąco ze wszystkim i wysłać zapytanie do dowódcy czy rozkazy ulegają jakiejś zmianie.
POSTAĆ GŁÓWNA
Moebius Aeternum
POSTAĆ POBOCZNA
Heana Sundown
Awatar użytkownika
Moebius
New One
 
Posty: 274
Rejestracja: 24 Sty 2009, o 16:16
Miejscowość: Kraków

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Andy Calius » 7 Lis 2012, o 15:12

Andy leciał w kluczu razem z innymi myśliwcami Jedi. Oznaki bitwy były coraz bardziej widoczne, co raz następowały gdzieś wybuchy, i ciemne sylwetki okrętów na orbicie były coraz wyraźniejsze. Dziesięc eskadr złożonych z pilotów JEdi wydawało się w tym momencie małą siłą w porównaniu z Gwiezdnymi niszczycielami i krążownikami. A-wing którego pilotował, był jednak bardzo zwrotny, i umiejętności Jedi, wyczuwanie potencjalnych kierunków zagrożeń i umiejętności byłego pilota Nowej Republiki były wielkim atutem. Lot na orbitę wydawał się dziwnie spokojny, a najgorsze było to że nikt nie wiedział jaka jest sytuacja i rozmieszczenie sił nieprzyjaciela. Młody Rycerz Jedi trzymał się w szyku razem z Jainą Solo, o której nasłuchał się jakiś czas temu, że ma niezwykły talent do pilotowania. Obawiał się, że będzie zmuszony nadganiać ją. Sam najchętniej pozostałby w szyku aż do kontaktu z myśliwcami wroga, i rozproszyć się na tyle by wiedzieć kto osłania mu tyły. Wszystko miało jednak dopiero nastąpić. Uzbroił więc tylko działka i wyciszył się wewnętrznie. Skupienie będzie mu się teraz bardzo przydawało. Przygoda na Kashyyku zmieniła nastaiwnie dotąd nieco zbyt temperamentnego Jedi. Wspomnienia na chwile pojawiły się przed oczami Caliusa, ale odrzucił je szybko i wrócił do medytacji. Po chwili wyczuł obecność otaczających go Jedi i poczuł swoistą wspólnote z nimi. Lecieli, by dochować wierności kodeksowi i Zakonowi, nie tylko Republice.
Postać główna
Image

Postacie poboczne

Nax Vardo MC 004
Louis Carbon
Etan Kovalsky

Postacie nieaktywne
Marcus Climek
Bal kote, darasuum kote, Jorso’ran kando a tome. Sa kyr'am nau tracyn kad, Vode an
Awatar użytkownika
Andy Calius
New One
 
Posty: 554
Rejestracja: 10 Lut 2009, o 20:54
Miejscowość: Warszawa

Re: [Bitwa o Coruscant] Bitwa kosmiczna

Postprzez Alanis Orton » 10 Lis 2012, o 23:26

Fregata „Walrus” była niewątpliwie jedną z mniejszych jednostek Imperialnej Marynarki Wojennej, ale mimo to wystarczająco dużą, aby przerosnąć oczekiwania porucznik Kenner i tym samym nieziemsko ją zadowolić. Niekiedy spoglądała co prawda na listę kapitańską i widziała pod swoim nazwiska oficerów młodszych od niej stażem i gdy spostrzegała, jak nad jej nazwiskiem powoli kurczy się liczba kapitanów z dłuższym od niej stażem — w miarę jak kapitanowie umierali lub awansowali — przychodziło dziewczynie do głowy, że któregoś dnia, jeśli los będzie łaskawy, i ona może otrzymać dowództwo jakiegoś większego okrętu. Marzenia ściętej głowy, ale podobno każdy porucznik może chociaż pomarzyć, nawet ci zupełnie bez wyobraźni. Awans stanowił rzecz możliwą, w każdym razie teoretycznie. Z gąsienicowego stadium stopnia porucznika można się było przeobrazić w stadium motyla — stopnia dowódcy okrętu — czasem nawet bez przechodzenia przez okres poczwarkowania w stopniu komandora. Porucznicy awansują przecież przy rozmaitych okazjach, przeważnie, rzecz jasna, dzięki temu, że mają wysoko postawionych przyjaciół albo gdy uda im się zwrócić na siebie uwagę admirała i mieć szczęście znajdowania się pod jego dowództwem w momencie, kiedy otworzy się wakat. Podobno większość dowódców okrętów zawdzięczała swój awans którejś z tych okoliczności. Czasami jednak porucznika awansowano za jego zasługi — a przynajmniej dzięki splotowi tej okoliczności z odrobiną szczęścia — niekiedy zaś nawet dzięki czystemu przypadkowi. Jeśli okręt wyróżnił się wybitnie jakąś akcją o historycznym znaczeniu, pierwszy oficer mógł otrzymać awans albo też, gdy kapitan zginął w boju, nawet niewielki wyczyn mógł sprawić, że najstarszy stażem porucznik pozostały przy życiu obejmował jego stanowisko.

Lecz na obecną chwilę Kenner miała na głowie dużo większe zmartwienia niż ewentualny awans - była w wystarczającym stopniu skonfundowana zaistniałą sytuacją. Nie należy bowiem zapominać o tym, że nigdy wcześniej nie miała okazji dowodzić - a jakby tego mało - rzucono ją od razu na bardzo głęboką wodę. Lecz mniejsza o to. Nerwy napięte do ostateczności, walkę czuć w powietrzu – należało skupić się na tym, co ją otaczało, zamiast marnować czas na bzdurne rozmyślania. Lena natychmiast więc oceniła, że pozostające w zasięgu wzroku stanowiska bojowe i manewrowe obsadzone zostały szybko i bez zarzutu, czyli zgodnie z rozkazami. Niemałe znaczenie w utrzymywaniu wysokiej sprawności załogi miał stan alarmowy floty, trwający od kilku miesięcy.
- Ma'am, melduję obsadzenie wszystkich stanowisk w alarmie bojowym! Jednostka gotowa do wykonania zadań!
- Dziękuję, podporuczniku. Słyszeliście komandora, mamy przechwycić każd... - kobieta mówiąc pochylała się lekko do przodu, a splecione za plecami dłonie miały zapewne równoważyć wysunięty podbródek. Była to jednak postawa raczej niedbała w zestawieniu z dobitnym tonem słów. Nie zdążyła dokończyć, co wielce ją zirytowało, gdy przed dziobem jej pięknego Nebulona wyskoczyła znikąd jakaś przebrzydła republikańska fregata. Przeszukawszy odmęty pamięci, Lena skojarzyła w końcu model okrętu. Bez wątpienia Agave.
- Zmniejszyć prędkość, wzmocnić przednie osłony. Baterie turbolaserów, ognia. - Lena zachowywała względny spokój podczas wydawania rozkazów, choć miała świadomość, że tym razem jest to naprawdę poważna bitwa.
- Ewentualny manewr wymijający - na mój znak.
Image
GG: 13812847
Awatar użytkownika
Alanis Orton
Gracz
 
Posty: 226
Rejestracja: 8 Wrz 2010, o 01:00

Następna

Wróć do Bitwa o Coruscant

cron