Content

Bitwa o Coruscant

[Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

[Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2012, o 11:36

BIORĄCY UDZIAŁ W WALCE
Gracze:

Dagos Bardok
James Terrigan
Khaylia Vuusen - niewidoma oraz pozbawiona Wzroku Mocy
Oto'reekh
Theo Whitaker

NPC:

Lindy Rholar

Legenda:
zielony - zdrowy
pomarańczowy - ranny
czerwony - martwy
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2012, o 21:55

Planetarne tarcze się nie uruchomiły.
Stolica Nowej Republiki, do niedawna - zdawać by się mogło - najbezpieczniejsze miejsce w całej galaktyce odsłonięta była na potęgę imperialnej floty uderzeniowej, która niespodziewanie pojawiła się w systemie. Atak zdawał się być bezbłędnie zaplanowany - unieszkodliwiono pierwszą linię obrony: miny i osłony planetarne dające Senatorom poczucie nietykalności, niemal boskiej siły.
W chwili, gdy w kierunku stacji Golan pomknęły pierwsze rakiety, senatorowie zaczęli panikować. Choć może wydawać się do okrutne wobec miliardów istot zamieszkujących najwspanialszą aglomerację w galaktyce, trzeba było za wszelką cenę ewakuować Kanclerza, rząd, komisje śledcze, a nawet przedstawicieli planet, o których nie wiedziało 99% obywateli Republiki. Oni mieli zapewnić przetrwanie władzy na wypadek, gdyby stało się niemożliwe i Coruscant padło.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 27 Wrz 2012, o 23:52

Theo Whitaker oraz Dagos Bardok kręcili się przed biurem Kanclerza, który wraz z kilkoma najbliższymi współpracownikami i senatorami wydawał zapewne ostateczne dyspozycje w sprawie inwazji Imperium na Coruscant. Jeszcze kilka tygodni temu on oraz Twi'lekański Rycerz mieli udać się na jedną z planet Zewnętrznych Rubieży, gdzie zlokalizowano źródło Ciemnej Strony Mocy, którym na 99% był jeden z uczniów Dagosa, których uczył bez wiedzy Rady, Vapaadu. Teraz sytuacja zmieniła się od 180°.
Młody Jedi, który przed kilkunastoma dniami ciągle nie był jeszcze Rycerzem, a brak mistrza sprawiał że w teorii nie był już uczniem. Minęły cztery długie lata, odkąd jego mistrz Fard Vallon poległ na Yavin IV podczas inwazji Sithów na ten księżyc. Teraz on sam musiał zmierzyć się z podobnym wyzwaniem, już jako pełnoprawny Rycerz Jedi.
- Mistrzu Dagosie, czy kanclerz nie bawi zbyt długo w biurze? Czas już na ewakuację. Powinniśmy go eskortować i... - rzekł 20-letni mężczyzna i dopiero po chwili kontynuował - i co dalej? Mamy uciekać z nim czy może zabezpieczyć odwrót kolejnych ważnych person? Z jednej strony kanclerz powinien mieć ochronę, ale z drugiej nie możemy zostawić innych senatorów, a także naszych braci ze Świątyni.
Whitaker już raz był współodpowiedzialny za ochronę ważnej osobistości, jaką był król Naboo Roger VI. Niestety na jego oczach został zabity, podczas wojny domowej, na tej pięknej planecie.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez James Terrigan » 30 Wrz 2012, o 10:46

James byl w szoku. Jeszcze niecale 24 godziny temu byl nowoprzybylym uchodzcem na Coruscant, a teraz, jako czlonek Coeuscanskiej policji, pomagal przy ewakuacji senatorow i innych wysoko postawionych osob z gmachu senatu. Atak na Coruscant? Kto? Po co? Imperium? Dla Terrigana to wszystko nie trzymalo sie kupy. Cala ta sytuacja byla jak dziwny sen, z ktorego mial sie za chwile obudzic. Ale ranek nie nadchodzil i James zdawal sobie sprawe z tego, ze to jest rzeczywistosc. Stal cierpliwie przed, jak mu sie wydawalo, biurem kanclerza, starajac sie ukryc zdziwienie i niedowierzanie. Ci dawj goscie... To chyba byli Jedi. Zostal przydzielony do tego zadania, ale nie spodziewal sie, ze bedzie wspolpracowal z Rycerzami Jedi. W pewnej chwili uswiadomil sobie, ze jesli chce przezyc cala ta operacje, powinien sie trzymac blisko faceta z mieczem swietlnym. W koncu sam mial tylko pistolet blasterowy. Karabin snajperski lezal pod lozkiem w jego mieszkaniu...
James Terrigan
New One
 
Posty: 8
Rejestracja: 24 Wrz 2012, o 15:24

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 22 Paź 2012, o 13:08

Czworo młodych rycerzy Jedi dołączyło do grupy Dagosa Bardoka na polecenie Świątyni.
- Świątynia się zorganizowała... - Lindy Rholar, irydońska rycerz Jedi, wyjaśniła Dagosowi jak wygląda sytuacja Zakonu. Wskazała trzech towarzyszących jej młodych rycerzy - A my byliśmy blisko gmachu Senatu. Zapewne przyślą jeszcze dodatkowe wsparcie. Jedi wyruszyli do wszystkich ważnych miejsc, by pomóc w organizacji. Sam Skywalker siedzi w sztabie.
Lindy dostrzegła starającego się trzymać blisko Jamesa Terrigana. Podeszła sztywnym, zdenerwowanym krokiem.
- Jesteś oficerem CSFu, prawda? Wiesz coś na temat ewakuacji? Dlaczego nikt nic nie robi?
Tym samym James Terrigan właśnie awansował na rzecznika służb policyjnych. Co więcej, rycerz Jedi wyraźnie oczekiwała od Terrigana wytycznych. Z taką organizacją Nowa Republika nie miała szans w ogóle funkcjonować, a co dopiero przetrwać inwazję...

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 31 Paź 2012, o 20:09

Obecność większej ilości Jedi podniosła na duchu Theo Whitakera. Ciekaw był jak wypadnie współpraca ze służbami Republiki, gdyż w ostatnim czasie było bardzo źle. Sam tego doświadczył badając przez pewien okres sprawę szalonego sapera.
- Witaj Lindy dobrze Cię widzieć. - odparł młody Jedi - Czy mamy jakieś konkretne zadania, które otrzymaliśmy od mistrza Skywalkera? Niestety nie doszliśmy do Świątyni, gdyż nad Coruscant rozpętało się piekło. Rozumiem, że mistrz Broo Bona będzie dowodził naszymi eskadrami myśliwców, a kto dowodzi obroną Świątyni, skoro nasz Wielki Mistrz jest w sztabie?

Taka mała uwaga. Dagos Bardok nie napisał posta, więc być może zdecydował się nie brać udziału w Bitwie o Coruscant, a co za tym idzie nie powinniśmy ingerować w jego postać, ani tym bardziej zabijać. Sam parenaście dni temu jeszcze próbowałem się z nim kontaktować ale odzew był żaden... Niestety jeden z założycieli Akademii Jedi nie po raz pierwszy się tak zachowuje...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 4 Sty 2013, o 18:46

-Katarn organizuje obronę Świątyni - krótko odpowiedziała Lindy poprawiając rękojeść miecza świetlnego przy pasie i zdradzając tym samym niepokój. Atak na Potrójne Zero może zmartwić nawet, na co dzień opanowanych, Jedi. - Jeśli dojdzie do lądowego ataku na... dom... będą go bronić do końca, to pewne. Mam nadzieję, że do tego czasu zorganizujemy ewakuację senatorów i będziemy mogli wrócić, gdzie nasze miejsce.
Do dwójki Jedi podeszło trzech żołnierzy Straży Senackiej. Już sama ich postawa i sposób, w jaki się poruszali, wystarczyły by zniechęcić większość istot do okazywania wrogości chronionym przez nich osobom.
-Pierwsza grupa jest gotowa - powiedział jeden z nich. - W każdej chwili możemy ich wsadzić na prom, ale... jest pewien problem. Obszar ewakuacyjny został zaatakowany przez dużą liczbę najemników. Wzięli naszych z zaskoczenia i błyskawicznie zajęli lądowisko, którego teraz zaciekle bronią. Wydaje mi się, że będziemy potrzebowali waszej pomocy w odbiciu go, zanim ktokolwiek stąd odleci.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 4 Sty 2013, o 21:31

- W takim razie do dzieła, każda sekunda jest na wagę złota. - odparł Whitaker - Wskaż punkt obserwacyjny.
Dwoje Jedi oraz trzech żołnierzy Straży Senackiej ruszyło do najlepiej usytuowanego miejsca, z którego względnie bezpiecznie mogli zlustrować sytuację. Oczywiście "bezpieczeństwo" na obecnym Coruscant miało się nijak do konstytucyjnej definicji tego stanu, jednakże teraz po prostu oznaczało lokację, z której najemnicy nie mogli bezpośrednio zagrozić Rycerzom Jedi i pozostałym kompanom.
- Co o tym sądzisz? - spytała Lindy Rholar.
- Cóż przewaga liczebna jest po ich stronie, jednak mamy większe pole manewru. Platforma startowa ma ograniczoną przestrzeń. Nie mogę się swobodnie przemieszczać, bo nasz snajper urządzi sobie polowanie. - odparł Theo, po czym zwrócił się do dowódcy straży - Rozumiem, że mamy wsparcie strzelca wyborowego? Poza tym, mają zakładników?

Sorry za krótki post, ale nie chcę wcinać się w "sytuację" panującą na lądowisku. Chodzi mi o liczbę i rozmieszczenie owych najemników itp.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 7 Sty 2013, o 16:30

Platforma, na którą spoglądali nie należała do małych, bowiem spokojnie mogły na niej lądować kilkudziesięciometrowej długości promy pasażerskie. Aktualnie stały na niej dwie kanonierki, które naprędce podłączano do przenośnych generatorów osłon energetycznych. Wszystko wskazywało na to, że najemnicy, po zajęciu lądowiska, mieli zamiar umocnić przyczółek, by zabezpieczyć wypady wewnątrz budynku Senatu albo też po prostu bronić się na nim do przybycia szturmowców.
Chwila wytchnienia, jaką najemnikom dało przegrupowanie senackiej straży, wystarczyła by ci rozłożyli dwa szybkostrzelne ciężkie karabiny, a także zajęli korytarze łączące się ze strefą ewakuacyjną.
-Strzelcy wyborowi będą tutaj za sześćdziesiąt sekund - zameldował dowódca małego oddziału. - Tak czy inaczej, pozbycie się ich wcale nie będzie takie łatwe jak się wydaje. Możemy wykorzystać awaryjną strefę ewakuacyjną, ale nie zmienia to faktu, że załatwić tych drani na dole. Proponuję rozpocząć frontalny atak, gdy tylko snajperzy będą na pozycjach. Wy - wskazał ręką na Jedi - pójdziecie w pierwszej linii, moi ludzie zaraz za wami.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 7 Sty 2013, o 23:37

Whitaker z niechęcią wysłuchał słów dowódcy straży senackiej. Jeszcze bardziej zirytował go pomysł frontalnego ataku na platformę lądowiska. Być może Theo sprzed wydarzeń, z Naboo uznał by takie rozwiązanie za zabawne i warte uwagi, jednak zdobyte doświadczenie u boku Lisy Nabsiri zaczęło procentować.
- Mało masz żołnierzy w straży? Nie dość, że na karku siedzi nam Imperium, to ty chcesz posyłać garstkę strażników pod lufy najemników, świetny pomysł. - odparł młody Jedi, nim głos zabrała Lindy Rholar - Hmm, każde takie stanowisko powinno mieć awaryjne przejście usytuowane pod durastalową powierzchnią. Gdzieś na jego końcu powinien być właz, tak moglibyśmy zaskoczyć drani.
- A jeżeli go nie ma? - spytała sceptycznie Zabraczka.
- Hmm, w takim razie nasz przyjaciel ze straży niech zrobi użytek z granatów dymnych. - odparł Whitaker, choć wiedział że nawet bardziej doświadczony Jedi mógłby nie poradzić sobie z kanonadą kilkunastu łowców nagród - Gdy "mgłą" będzie dostateczna ruszymy do szturmu, biegnąć po krawędzi alejki prowadzącej na platformę. Chyba, że masz inny pomysł. Kapitanie, macie plany tego miejsca? Lądowisko ma pod podłożem tunel, z którego możemy ich zaskoczyć.
- Theo, czas jest istotny. Co z senatorami? - dodała Lindy, mówiąc niemal jak jej matka Mistrzyni Tasha Rholar.
- Tych których się da ewakuować z awaryjnej strefy. - mruknął młody członek Zakonu Luke'a Skywalkera, czekając na dalsze informacje od szefa straży senackiej oraz zgłoszenie gotowości strzelców wyborowych.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 11 Sty 2013, o 22:24

-Ty mnie chyba nie zrozumiałeś, młody - dowódca straży skierował broń w stronę Jedi, choć lufa karabinu celowała w ziemię. - To nie są Wojny Klonów, nie wydajecie rozkazów. Wasz Zakon przysięgał bronić Republiki, a jej przetrwaniu decydować może to ile rządzących nią istot uda się uratować. Zostaliście tutaj skierowani, by pomóc w organizacji ewakuacji, a nie ją zorganizować, macie wypełniać rozkazy. Weźmiemy dwie pełne drużyny szturmowe, ale wy idziecie przodem. Jako jedyni możecie osłaniać nas przed blasterowym ogniem za pomocą mieczy świetlnych. Czy to jasne?
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 11 Sty 2013, o 22:36

Whitaker słysząc pierwsze słowa myślał, że wybuchnie śmiechem, jednak gesty i dalsza część wypowiedzi wlała w umysł młodego Rycerza czarę złości. Tej złości, przed którą ostrzegał go własny mentor, mistrz Fard Vallon, a po jego śmierci inni Jedi, jak Marill Verg`iss`tea czy Robert Duine. Miecz świetlny Theo zwisał swobodnie u pasa, choć członek Zakonu Skywalkera miał pewność, iż sięgnie po broń szybciej, niż strażnik mógłby wystrzelić. Dał sobie trzy, długie sekundy na opanowanie gniewu.
- Ty mnie nie zrozumiałeś, nie jestem w strukturach straży senackiej byś wydawał mi rozkazy. Jedi stoją na straży Republiki, jednak nie mamy w zakresie swoich obowiązków iść pod lufy kilkudziesięciu łowców nagród czy najemników. Nawet Mistrz Jedi nie dałby rady odbić tylu boltów, w sposób który chroniłby siebie oraz dziesięciu czy czternastu żołnierzy. - odparł nadzwyczaj spokojnie Whitaker - Wybacz, ale widać że straż senacka do tej pory pierdziała w stołek i nie była przygotowana na taką sytuację. Pewnie spodziewałeś się, iż będziesz rozganiał rozentuzjazmowany tłum wyciągający ręce ku Kanclerzowi? To nie zamieszki, to jest wojna. Przez ciebie tracimy czas, więc albo zaufaj Jedi albo połącz mnie z kimś kompetentnym, kto przejąłby za ciebie dowodzenie oddziałem.
Rycerz wraz ze swoją towarzyszką Rholar czekał na reakcję idiotycznego członka grupy, mającej za zadanie chronić senatorów. Był w pełni skoncentrowany, by w każdej chwili pozwolić Mocy sięgnąć po miecz świetlny, stanowiący tarczę nie przed strzałami najemników, a osób teoretycznie stojących po tej samej stronie barykady.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 12 Sty 2013, o 16:22

-Twoi Mistrzowie skierowali was pod rozkazy Gwardii Senackiej, gówniarzu! - żołnierz był wyraźnie wyprowadzony z równowagi zachowaniem młodego Rycerza Jedi. - Nie wiem co ty sobie wyobrażasz, ale albo zaczniesz słuchać naszych rozkazów albo zostaniesz oskarżony o zdradę Nowej Republiki w czasie wojny!
_Myślę, że to nieporozumienie można rozwiązać spokojnie... - zaczęła Lindy Rholar, wyraźnie zaniepokojona rozwojem sytuacji.
-Pewnie, że można! Gdy tylko zaczniecie, do cholery, słuchać rozkazów. Ja nie mam ochoty dyskutować z gówniarzami myślącymi, że są władcami galaktyki. Oddział, idziemy do punktu zbiórki, by odbić strefę ewakuacyjną. Wy - prychnął w stronę Jedi - róbcie co chcecie, ale nie wchodźcie mi w drogę.
Nie czekając na odpowiedź, dowódca oddziału odwrócił się na pięcie i wraz z żołnierzami biegiem udał się na miejsce zbiórki, skąd miano uderzyć na najemników zajmujących lądowisko.
-Myślę, że powinniśmy iść z nimi, Theo - zasugerowała Lindy.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 12 Sty 2013, o 16:45

- Jesteśmy tutaj by pomóc Lindy, jednak nie jesteśmy podwładnymi tego imbecyla. Nasza śmierć w pierwszych sekundach ostrzału najemników wcale nie uratuje ani senatorów, ani tym bardziej Republiki. - odparł Whitaker - Proponuję byśmy weszli na wyższy poziom i z niego wpadli na platformę lądowiska. W ten sposób możemy zaskoczyć łowców. Pchanie się pod lufy kilkunastu uzbrojonych i pewnie wyszkolonych przestępców jest samobójstwem.
Theo obstawiał przy swoim, choć to jego towarzyszka Rholar, była bardziej doświadczona, a co więcej jej matka Thasha należała do Najwyższej Rady Jedi. Młody członek Zakonu wiedział jednak, że nawet wyszkolony Mistrz miałby problem z odbiciem szykującej się kanonady. Według niego należało zastosować wyjście alternatywne, które przedstawił wcześniej bądź przynajmniej zaatakować najemników z góry, spadając w sam środek lokacji przedstawicieli bezprawia.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 15 Sty 2013, o 19:29

Lindy Rholar zdawała się mieć wyrzuty sumienia, że nie będą osłaniać żołnierzy, gdy ci wypadną szturmem na lądowisko. W gruncie rzeczy, wrota nie należały do specjalnie szerokich, a ich było dwoje, więc teoretycznie, w najtrudniejszej - pierwszej - fazie mieliby duże szanse na to, by skutecznie odbijać blasterowe bolty. mimo to, postanowiła nie zostawiać Rycerza Jedi i mu towarzyszyć.

Gwardia Senacka szturm na lądowisko rozpoczęła wcześniej niż można się było spodziewać. Pierwsze strzały na korytarzach przylegających do platformy rozbrzmiały jeszcze nim Theo i Lindy zdążyli zdecydować się jak najlepiej pomóc żołnierzom. Komandosi wyposażeni w osobiste tarcze energetyczne powoli, lecz systematycznie posuwali się w kierunku wrót łączących zewnętrzną platformę z hangarem wewnątrz budynku.
Tam też napotkali pierwszy poważny opór. Najemnicy, jak się okazało, umocnili pozycje w hangarze całkiem solidnie i bez większego problemu skosili pierwszych dwóch nieszczęśników, którzy weszli w pole ostrzału. W odpowiedzi Gwardia Senacka próbowała zasypać pomieszczenie granatami odłamkowymi, ale efekty okazały się mizerne, bowiem przeciwnik zdążył już zbudować prowizoryczne umocnienia ze stalowych płyt przywiezionych na pokładach kanonierek.
Wyglądało na to, że zanim w ogóle Straży uda się dotrzeć do zewnętrznego lądowiska, strefy ewakuacyjnej, poniosą ciężkie straty wewnątrz budynku...
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 15 Sty 2013, o 21:43

- Kurwa ich mać! - zaklął szpetnie Whitaker - Wchodzimy frontem, zanim znajdziemy obejście to ich wytłuką.
Dwoje Jedi włączyło swe miecze świetlne i ruszyło ku wrotom hangaru. Niecała sekunda wystarczyła by ocenić nieciekawą sytuację. Niebieskie ostrze w mgnieniu oka odbiło dwa bolty skierowane w pierś Theo. Technikę jaką wybrał młody Rycerz było Shii-cho, gdyż sokan niezbyt nadawał się do przejmowania strzałów.
- Lindy skieruj te durastalowe pojemniki w największą grupę najemników, będę ciebie osłaniał. - przekrzyczał tumult bitwy i postąpił kilka kroków do przodu. Wkroczenie do akcji członków Zakonu Skywalkera odciążyło nieco funkcjonariuszy straży senackiej, jednak wynik potyczki wciąż był nierozstrzygnięty. Były uczeń mistrza Farda Vallona, który poległ w 22ABY na Yavin IV z rąk Darth Valkiriany, żałował nieco że u jego boku nie ma prawdziwej wojowniczki Lisy Nabsiri. Whitaker odbił kolejne bolty i zauważył, że jeden z nich wrócił do nadawcy, uśmierciwszy go.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Oto'reekh » 15 Sty 2013, o 23:02

Oto'reekh i Khaylia przenoszą się z: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Oto'reekh razem z Vuusen pędzili na złamanie karku lokalną taksówką przełączoną w tryb manualny. Ich droga do Senatu nie była oczywista, często musieli kluczyć i lawirować miedzy budynkami aby uniknąć piętrzących się problemów, które wynikały z postępującej inwazji. Według Ganda szło im całkiem nieźle, natomiast Vuusen była zaskoczona, że jeszcze się nie rozbili, jak mogła pozwolić mu na prowadzenie tego pojazdu?
Taksówka zbliżała się do celu, oboje pasażerów widziało już z góry główne lądowisko na którym coś było nie tak... Kręcili się po nim uzbrojeni ludzie, a do tego na płycie siedziały dwie kanonierki.
- Chyba przybyliśmy za późno. - rzuciła Khaylia
- Przyjrzyjmy się im z bliska - odpowiedział wokabulator Ganda
Nim Jedi uznał, że dystans do obserwacji nie był za mały, ktoś na lądowisku się połapał. Taksówka kierowała się prosto na najemnika, zdecydowanie za szybko, postanowił otworzyć do niej ogień. Seria z blastera była dosyć niecelna, choć jeden pocisk prześlizgnął się po karoserii śmigacza. Jak się okazało to wystarczyło...
Oto'reekh pomimo tego, że wiedział, że ruszają prosto w paszczę lwa, nie spodziewał się ostrzału, albo dźwięku które wywołało trafienie pociskiem. Jego ręce, jak oparzone automatycznie puściły kierownice i na sekundę trafiły jakieś przypadkowe przełączniki, po czym błyskawicznie na nią wróciły. Jednym z przełączników był zapłon pojazdu, który mógł w tej chwili uruchomić jedynie pozostawiony kilometry dalej BE3R. Oto'reekh spojrzał na Vuusen. Dla potwierdzenia zaskrzeczał głośnik samej taksówki "Żegnaj".
- Gand przeprasza, to był przypadek... - urwał
- Teraz moja kolej za kółkiem - miała na myśli moc - otwórz drzwi, będziemy skakać.
Pojazd wytracał prędkość jak i wysokość opadając bezwładnie nad płytę lądowiska. Khyalia otworzyła drzwi pasażera, a za nią powtórzył operację Rycerz Jedi. Mieli chwile aby się przygotować, Gand kucnął na siedzeniu, poprawił swój płaszcz i sprawdził czy strzelba siedzi dobrze na plecach, był gotów...
- Jeszcze nie. - uspakajała go dziewczyna - Jeszcze chwilę... - ostrzał nabrał na sile i bolty zaczęły wpadać do środka pojazdu i rujnować mu zewnętrzny lakier. - Teraz! - krzyknęła nie hamując swojej wewnętrznej agresji.
Oto'reekh wyskoczył wysoko i przez ramię dostrzegł jak Vuusen uczyniła podobnie. W powietrzu czas płynął wolniej, małe blastery wyskoczyły z rękawów płaszcza wprost w dłonie i Jedi zaczął strzelać. Trzech najbliższych najemników otrzymało bezpośrednie trafienia kładąc ich szybciej niż Gand dotknął płyty lądowiska. Przed upadkiem, pistolety wróciły na swoje miejsce, a Insektoid gwałtownie wylądował na obu mocnych i twardych nogach. Jeden z boltów prześlizgnął mu się po chitynowym egzoszkielecie, przywracając go nieco do rzeczywistości. Natychmiast sięgnął po świetlną tonfę o srebrnym ostrzu i przeszedł do natarcia. Zanim skrócił jednego z najemników o głowę usłyszał wybuch.
Taksówka kierowana mocą przez Vuusen z potężną siłą wyrżnęła o płytę lądowiska zostawiając mały krater. Rozpędzony pojazd zaczął dachować, wpadając w oszałamiającą ilość obrotów, zabijając kilkunastu najemników, którzy mieli nieszczęście stanąć mu na drodze. Śmigacz w końcu zatrzymał się na jednej z kanonierek widowiskowo eksplodując...
Dla Ganda wojna o planetę własnie się rozpoczęła...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 15 Sty 2013, o 23:18

Nim wydarzenia w hangarze znowu przybrały inny obrót, kilka sekund wcześniej Whitaker wraz z Lindy Rholar wyczuł subtelną zmianę w aurze. Chwilę później na miejscu pojawił się gandyjski Rycerz Jedi w towarzystwie pewnej kobiety, której Theo nie znał, choć była również członkini Zakonu Skywalkera.
- W samą porę. - pomyślał młodzieniec, rezygnując z pierwotnego planu, w którym córka Mistrzyni Tashy miała posłużyć się telekinezą. Gdy Oto'reekh rozpoczął niespodziewaną pacyfikację najemników, Whitaker nieco pewniej zaczął odbijać bolty przeciwników. Mimo strat osobowych, straż senacka także raźniej zaszarżowała na wyjętych spod prawa osobników. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na korzyść Republiki.
Choć Lindy nie była tak zgrana z Theo jak z Sarą Vii, to kooperacja między tą dwójką szła sprawnie. Rycerze raz po raz zmniejszali liczbę wrogów, posyłając im własne ładunki to w pierś, to w skroń. 21-letni mężczyzna wiedział jednak, że nie można przedwcześnie świętować zwycięstwa w bitwie i należy do końca zachować pełną koncentrację oraz stabilne i głębokie połączenie z Mocą.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Jack Welles » 16 Sty 2013, o 22:20

Mimo, że Khaylia była ślepa, to dokładnie widziała rozgrywające się na płycie lądowiska wydarzenia. Wiedziała, że trzech najemników wycelowało w nią właśnie broń, i że za moment dołączy do nich kolejnych paru. Perfekcyjnie czuła zbliżające się ku niej bolty, które za każdym razem minimalnie chybiały celu. Była również świadoma nie ubłagalnie zmniejszającej się odległości pomiędzy nią, a podłożem...
Jej lądowanie nie zakończyło wcale jej lotu w powietrzu. Było raczej krótką przerwą spożytkowaną na nadanie sobie nowego kierunku. Niemal z tą samą prędkością z jaką spadała jeszcze chwilę temu na płytę lądowiska, "wystrzeliła" ku znajdującym się najbliżej najemnikom. Mieli przewagę liczebną i w tym momencie zajęci byli jedynie strzelaniem ku niej, ale i tak nie mieli szans wobec jej opanowania miecza świetlnego. Jaskrawo biała klinga poruszała się tak szybko, że momentami sprawiała wrażenie jednolitej powierzchni osłaniającej nacierającą Vuusen. Hipotetyczny obserwator musiałby docenić jej opanowanie Shienu, który w tym momencie zapewniał byłej wojowniczce Sith zarazem najlepszą ochronę jak i broń, przeciw tak licznemu i uzbrojonemu w blastery, przeciwnikowi .
Jeszcze nie zdążył dotknąć ziemi pierwszy zdekapitowany przez Vuusen najemnik, gdy była już pomiędzy dwoma kolejnymi przecinając ich na pół. Bardzo się spieszyła by pozbawić życia jak największą ilość przeciwników, nim ci zdołają się przegrupować, i nie wahała się używać technik charakterystycznych dla przedstawicieli Ciemnej Strony Mocy. Przykładem było choćby użycie przez nią błyskawic przeciw kolejnym trzem najemnikom. Była jednak świadoma granicy pomiędzy Mrokiem a Jasnością, i balansowała na niej z gracją baletnicy.
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 22 Sty 2013, o 01:08

O Jedi opowiada się legendy. Mówi się, że są niepokonani, że nie można ich zabić, że w pojedynkę potrafią stawić czoła całej armii wroga. Opowieści te są zdecydowanie wyolbrzymione.
Prawdą jednak jest, że czterech wyszkolonych Rycerzy może stanowić siłę trudną do zatrzymania nawet dla doświadczonych, wyszkolonych żołnierzy. Energetyczne klingi świetlnych mieczy zdawały się być jedynie kolorowymi smugami, gdy ich właściciele z niezwykłą precyzją odbijali blasterowe bolty w niebo lub z powrotem w kierunku strzelca, chroniąc tym samym siebie i żołnierzy Senackiej Straży. Zamieszanie spowodowane rozbiciem taksówki, wybuchem i nagłym pojawieniem się Oto'reekha oraz Khaylii Vuusen, zdezorganizowało obronę najemników. Przez pierwsze kilka sekund od katastrofy śmigacza, stracili oni więcej ludzi niż podczas zdobywania lądowiska i odparcia pierwszej próby jego odbicia przez Straż Senacką.
Byli to jednak twardzi ludzie, wychowani przez wojnę i szybko doszli do siebie. Wycofali się za utworzone wcześniej barykady, zza których mogli zasypać nieprzyjaciela lawiną blasterowych boltów oraz granatami ogłuszającymi, które pozbawiły przytomności kilku gwardzistów atakując ramię w ramię z Theo Whitakerem. Młody Jedi też niemal nie stracił przytomności, ale mimo tych trudności - wszystko wskazywało na to, że uda się ponownie odzyskać strefę ewakuacyjną.
Wtedy w Świątynię Jedi uderzyły imperialne bomby.
W głowach Rycerzy Jedi rozbrzmiał okrzyk bólu i strachu niesiony prądami Mocy. Niemal czuli na własnej skórze gorąco bijące z pożarów, jakie wybuchły w walącej się Świątyni, a ich serca zatrzymały się na moment, gdy te należące do broniących Domu, ich Domu, przestały bić na zawsze. Wszyscy obecni na lądowisku obrócili się w kierunku atakowanego sanktuarium, lecz wszystko, co dostrzegli to wielki słup czarnego dymu.
Lindy upadła na kolana, a miecz świetlny zgasł i wypadł jej z dłoni. Srebrny cylinder toczył się po ziemi zupełnie nie interesując młodej kobiety - mgnienie oka wcześniej jej matkę zabiła imperialna bomba, a ona poczuła ból palonej w ułamku sekundy skóry i rozrywanego ciała. Najgorsza jednak była pustka, czarna otchłań, jaka powstała w jej sercu po odejściu Tashy Rholar. Zabrakanka nigdy nie spodziewałaby się, że poczucie straty będzie tak nie do zniesienia.
Dopiero, gdy spojrzała na poszarzałą twarz Theo, zdała sobie sprawę z tego, że źródłem wewnętrznej pustki nie jest śmierć jej matki. Jasna Strona zniknęła z miejsca, gdzie stała Świątynia Zakonu Jedi - teraz było ono dla Mocy martwe niczym ziarnka piasku dla człowieka.
Kiedy blasterowy bolt trafił ją w brzuch nawet nie poczuła bólu, ale od razu dała się otulić ramionom nieświadomości.

-Co robisz, dzieciaku!? - głośny krzyk koło ucha wyrwał Theo z odrętwienia, a silne ramię rzuciło go na ziemię na sekundę przed tym, jak miejsce, gdzie niedawno była jego głowa przecięła seria z karabinu szturmowego. Wystarczyła chwila dekoncentracji, by najemnicy wykorzystali swoją szansę i ze zdwojonym zapałem zaatakowali, stanowiących dla nich największe zagrożenie, Rycerzy Jedi. Whitaker był tak oszołomiony świadomością tego, co przed chwilą się wydarzyło, że nawet nie zauważył, że w jego szacie pojawiły się dwie osmalone dziury na wysokości lewego uda.

Oto'reekh nie zdążył jeszcze dojść do siebie po rozbiciu powietrznej taksówki oraz niespodziewanym znalezieniu się w samym środku bitwy, gdy po tafli Mocy rozeszła się potężna fala cierpienia. Gand zastygł w bezruchu uderzony śmiercią największych użytkowników Mocy jego czasów. Był natomiast pewien, że choć bitwa o Coruscant dla niego właśnie się rozpoczęła, dla Zakonu Jedi dobiegła końca kilka sekund temu.
Nie było po co zostawać na Potrójnym Zerze. Ich dom został zniszczony, nie było czego bronić. Powinien jak najszybciej ewakuować się z Coruscant, by pomóc w odbudowie Zakonu.
Z drugiej jednak strony, mógł zostać i ratować bezbronnych, niezdolnych do walki cywilów.
Nieważne jaką decyzję miał podjąć w przyszłości - teraz stanął przed innym wyborem. Dużo trudniejszym...

Więź Khaylii Vussen z Mocą była inna niż większości jej użytkowników - czy to Jasnej czy Ciemnej Strony. Zdawała się być bardziej naturalna, głębsza, a zarazem surowa - dzięki niej mogła widzieć świat nie oglądając go własnymi oczyma. Widziała poprzez Moc.
Ta niezwykła umiejętność potrafiła być bardzo przydatną, lecz tym razem okazała się zgubna. Jednoczesna śmierć tak wielu wielkich Jedi była dla kobiety niczym oślepiający błysk, po którym zapadła ciemność. Ogłuszona Khaylia zatoczyła się i - nie zdając sobie z tego sprawy - wyszła zza bezpiecznej osłony, jaką dawało jej jedno z prowizorycznych umocnień postawionych przez najemników.
Nie dostrzegła granatu, który leniwie toczył się u jej stóp. Dostrzegł go za to Oto'reekh, który w ułamku sekundy zrozumiał co to oznacza - wiedział, że Vuusen nie ma najmniejszych szans na przeżycie.
Dać je mógł on - gdyby odepchnął kobietę i osłonił ją przed wybuchem.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Następna

Wróć do Bitwa o Coruscant

cron