Content

Bitwa o Coruscant

[Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Oto'reekh » 22 Sty 2013, o 02:15

Stało się to o czym Gand słyszał wcześniej przez radiostację, zanim ruszyli do senatu. Nie udało się powstrzymać pędzących bombowców i w jednej chwili Świątynia eksplodowała tworząc ranę i pustkę w Mocy. Podobnego uczucia Oto'reekh nie przeżywał jeszcze nigdy w swoim niekrótkim życiu. Wydawało mu się jakby w ułamku chwili słyszał krzyk dziesiątek istnień, a zaraz zanim ciszę, choć nie było to, o ile ten przypadek można tak nazwać, typowe czy podobne do innych Jedi, którzy mieli okazję to przeżywać. Insektoid bytował z Mocą w inny sposób niż, ktoś uczony przez Świątynię, wtedy nie wiedział, że jego dar Poszukiwacza jest tym samym co wrażliwość Jedi. Ta różnica w jej użyciu, podejściu do niej i otaczającej jej filozofii czy religii, inaczej go ukształtowała. Nie był on tak zależny od niej, większość życia radził sobie bez niej, pomijając dar odnajdowania, dlatego też szok nie był, aż tak odczuwalny.
Gdy ocknął się, zmienił chwyt swojej tonfy na bardziej defensywny, prowadzony wzdłuż ręki. Dzięki mozolnemu treningowi Nimanu, czyli stylu bez stylu, potrafił przemycić Soresu do tej postawy. Odbił kilka nadchodzących boltów upewniając się, ze nie jest zupełnie ślepy na Moc, wtedy też postanowił obrócić się i zobaczyć jak idzie jego partnerce. Właśnie wtedy zobaczył toczący się granat...
Oto'reekh nie miał wyjścia, domyślił się po zachowaniu Vuusen, że coś jest z nią nie tak. Nie reagowała nawet na granat czy ostrzał jakby zupełnie oślepła... Brakowało czasu nie tylko na porządną analizę sytuacji, ale i podjęcie decyzji w ogóle. Istoty mają tendencję w stresującej sytuacji do nie analizowania wszystkich możliwych przypadków, tylko do rozpatrzenia prawdopodobieństwa pierwszego rozwiązania, które przyjdzie im do głowy, a nikt nie mówił, że te bywają najlepsze...
Jedi błyskawicznie wyciągnął rękę i użył pchnięcia Mocy. Chciał tak wykorzystać otaczający teren, że Khaylia pod naporem siły, wyląduje za osłoną, a granat nawet jeśli zostanie trącony, poleci w podobna stronę, ale zostanie oddzielony od kobiety tą samą przeszkodą. Teren był dość mocno ufortyfikowany, więc dystanse nie były duże, a to dawało jakąś szansę. Sam Gand zaraz po tym miał rzucić się w kierunku miejsca, które ochroni i jego i jednocześnie skróci dystans do oślepionej wojowniczki...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 22 Sty 2013, o 17:08

Rany fizyczne były niczym, przy rozdzierającej wnętrze pustce. W jednej chwili coś co paliło się żywo i niosło nadzieję, niemal zgasło wlewając w serca tych krzyży przeżyli smutek, żal, cierpienie, a nawet gniew. Whitaker nie do końca był świadomy dwóch postrzałów nogi. Echo Mocy było tak silne, że gdyby nie jeden z członków Straży Senackiej, Theo i tak wylądowałby na ziemi.
Przez pierwszą chwilę młody Rycerz odczuwał pustkę i ból. Wielu Mistrzów połączyło się z Mocą w przeciągu kilku sekund. Lindy Rholar, z którą miał zabezpieczyć ewakuację jakby z nutą zdziwienia stanęła przed obliczem śmierci. Tej śmierci, w którą członkowie Zakonu Jedi nie powinni wierzyć. Bestia narodzona w Whitakerze, w momencie śmierci jego mistrza Farda Vallona na Yavin IV, gdzie zginął z rąk Darth Valkiriany, zerwała się ze smyczy. Theo zaczął czerpać niespotykaną wcześniej dlań siłę. Pochodziła ona z gniewu i rozgoryczenia, mężczyzna przekroczył cienką granicę, w której przywiązanie oraz strata stawały się katalizatorami mroku - Ciemnej Strony Mocy.
21-latek mocniej chwycił za rękojeść miecza świetlnego i powoli zaczął się podnosić, odbijając pierwsze bolty. W głowie chodziła mu tylko jedna myśl, unicestwić najemników, by nie dopuścić do utraty życia przez kolejnego Jedi. W tym momencie nie cierpiał ich na równi z Imperium, gdyż skorzystali z okazji by wbić kolejny nóż w plecy Republiki.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Caleb Quade » 10 Lut 2013, o 00:18

Bladolicy hazardzista pewną ręką prowadził 'Idiot's Array' ponad powierzchnią planety-miasta. W normalnych warunkach na pewno nie leciał by z taką prędkością i z pewnością nie odsłonił by prawie całego wachlarza uzbrojenia, w jaki wyposażony był jego jacht. Luxury 5000 jak na jednostkę swojej klasy był aż nadto dozbrojony. Cóż, właściciel statku wolał dbać o swoje bezpieczeństwo to też nie szczędził kredytów na kolejne modyfikacje, wzmocnienia i innowacje. Już teraz gratulował sobie w duchu, że poświęcił tak duże nakłady pieniężne. Nie wiedział jak potoczy się bitwa tam na górze, to też cieszył go fakt posiadania kilku asów w rękawie. Zanim jednak przyjdzie się mu martwić o znalezienie ścieżki przez gąszcz walczących, miał do załatwienia inną sprawę.
Nie będąc świadomym co ciągnie go w tę stronę Ben mógł lecieć na ślepo. Instynkt podpowiadał mu gdzie się kierować, a teraz kazał mu zmienić odrobinę kurs. Ręce pilota same wykonały ruch, zmieniając delikatnie wektor po jakim poruszał się uzbrojony jacht. Czujniki za to badały otoczenie, skanując wszystkie obiekty, oceniając ich zagrożenie i odpowiednio oznaczając by na bieżąco wyświetlać informacje pilotowi. Ben co raz spoglądał nań i korygował lot. Po kilku kolejnych minutach, jego uwagę przykuł unoszący się pionowo do góry słup dymu. White jednym ruchem skierował czujniki ku jego źródle i chwilę później miał już podgląd na sytuację. W okolicach Budynku Senatu, a raczej jego lądowisk toczyła się zażarta batalia. Z każdą chwilą odległość malała, co owocowało poprawą jakość obrazu. Ben widział wyraźnie dwa zespoły - jeden broniący, drugi szturmujący lądowiska. Hazardzista zmarszczył lekko brwi i zwiększył nieco pułap lotu. Już miał oddalić się od siedliska polityków, gdy wśród walczących pojawiła się nowa postać, a zaraz za nią kolejna. Te postaci nie strzelały. Odbijały za to blasterowe bolty i to dosłownie. Mogło to znaczyć tylko jedno - Jedi.
Wciąż nie wiedząc dlaczego, Ben uzbroił wyrzutnie rakiet. Wziął na cel nienaruszoną kanonierkę, bliźniaczą jednostkę tej zniszczonej. Dystans z każdą sekundą malał, to też pilot przygotował się do odpalenia rakiet. Nim jednak nacisnął spust naszła go refleksja. Dlaczego w ogóle przygotowywał się do ataku? Nigdy nie interesowała go specjalnie polityka, Imperium czy też Republika, to też dziwnym było dla niego to, że właśnie w tej chwili szykował się do ataku. I to chyba po raz pierwszy w życiu! Zmarszczył lekko czoło. Nie była to ścieżka, którą podążał całe życie, ale coś mówiło mu, że właśnie tak trzeba, tu i teraz. Koniec końców instynkt nigdy go nie zawiódł, to i teraz nie miał zamiaru postępować inaczej. Zacisnął zęby i nacisnął wreszcie spust. Już od kilku chwil gotowe do odpalenia rakiety, opuściły wreszcie wyrzutnie. Pomknęły ku swojemu celowi, ciągnąć za sobą języki gazów wylotowych, znaczące ich tor lotu. Ben nie przyglądał się jednak ich lotowi - ograniczył za to prędkość podchodzenia i przygotował się do ostrzału blasterowego. Podał wytyczne do komputera bojowego i obniżył na powrót pułap lotu. Sekundy mijały i wreszcie 'Idiot's Array' wszedł w zasięg skutecznego ognia. Autoblastery bluznęły ogniem, posyłając raz za razem kolejne porcje energii w kierunku grupy zaciekle broniących lądowiska ludzi. Benjamin miał nadzieję, że jego pojawienie się przechyli szalę zwycięstwa na stronę grupy prowadzonej przez Rycerzy Jedi.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Mistrz Gry » 12 Lut 2013, o 16:48

Choć niektórzy oceniali Oto'reekha biorąc pod uwagę jedynie częstotliwość jego wpadania na ściany, rozbijania pojazdów i potykania się podczas spacerów po Komnacie Tysiąca Fontann, Gand okazał się istotą nie tylko odważną, ale i potrafiącą szybko myśleć. Zamiast zasłonić Khaylię przed wybuchem własnym ciałem, użył telekinezy, by odepchnąć granat. Samo to wystarczyło, by uchronić oszołomioną kobietę przed wybuchem, ale wystawiłoby to ją na ostrzał najemników, którzy nie przepuściliby okazji do zabicia bezbronnej Jedi. Oto'reekh wziął jednak i to pod uwagę i niewidzialna ręka rzuciła kobietą za osłonę na ułamek sekundy przed tym, jak blasterowe bolty przecięły powietrze w miejscu, gdzie przed chwilą stała.
Chwilę później rozbrzmiał huk eksplozji granatu - na szczęście niegroźnej dla szturmujących lądowisko członków Zakonu Jedi. Gand zdecydowanie zasługiwał na to, by używać imienia - właśnie uratował Khaylię Vuusen nie poświęcając się przy tym.

Spokój to kłamstwo, jest tylko namiętność.
Theo nie miał pojęcia skąd w jego głowie pojawiła się ta myśl, a gdyby miał się nad tym dłużej nad tym zastanowić, miałby wątpliwości czy rzeczywiście pojawiła się ona w jego umyśle czy też jedynie wychynęła z, czającego się w duszy każdego człowieka, mroku. Faktem było, że nienawiść do najemników, chęć wybicia ich do nogi, dały mu niespodziewany zastrzyk siły, dzięki której w ciągu zaledwie kilkunastu sekund przerzedził szeregi nieprzyjaciela. Odbite blasterowe bolty trafiające z powrotem do strzelców, ciała przeszyte klingą miecza świetlnego i kości zgruchotane po uderzeniu telekinetycznej pięści wysłanej przed Rycerzem Jedi - było to coś, czemu zwykli żołnierze nie potrafili się przeciwstawić.
-Za nim! - krzyknął ktoś ze straży senackiej - Napierać na wroga! Nie dajcie skurwysynom chwili wytchnienia!
Nawet ranna Lindy Rholar zdołała dotrzymać tempa Whitakerowi. Na twarzy młodej wojowniczki malował się ból po stracie matki, ale w jej oczach krył się gniew i żądza mordu, dającej ukojenie zemsty. Jej miecz był tam, gdzie dotrzeć nie mogło ostrze Theo, a tam gdzie ona sama się odsłaniała, znajdowała się jego energetyczna klinga, od której odbijały się blasterowe bolty. Zdawali się być nie do powstrzymania.

Szala zwycięstwa zdecydowanie przechylała się na korzyść straży senackiej i towarzyszącym jej Jedi, lecz niespodziewane przybycie jachtu przypieczętowało pewną wygraną. Niemożliwy do uniknięcia ogień prowadzony z pokładu "Idiot's Array" dosłownie zmiatał broniących się najemników, a dla którego przygotowane wcześniej barykady i osłony nie były żadną przeszkodą. Nie minęło wiele czasu, a na lądowisku nie pozostał nikt zdolny stawić opór Jedi i straży senackiej. Chwilę później Theo oraz Lindy oczyścili z nieprzyjaciela korytarze i pomieszczenia przylegające do platformy. Strefa ewakuacji została wydarta z rąk nieprzyjaciół.
Niestety, Khaylia nie mogła tego zobaczyć - patrzyła, lecz nie mogła dostrzec. Ślepe pozostawały nie tylko jej oczy, ale i jej umysł.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Caleb Quade » 14 Lut 2013, o 22:41

Gdyby Ben był najemnikiem, widok tak idealnie przeprowadzonego ataku był by dlań powodem do dumy. Jednak dla hazardzisty, widok tylu ciał rozrzuconych po płycie lądowiska przyprawił go jedynie o mdłości. Zjedzony wcześniej obiad zaczął podchodzić mężczyźnie do gardła. Jednak, nie czas teraz był na rozterki, wewnętrzne dramaty ani wymioty. Decyzja zapadła kilka chwil wcześniej. Teraz pozostawało jedynie trzymać się swojej decyzji i przeć do przodu, aż do osiągnięcia sukcesu. Tak jak robił to zawsze. Zdeterminowany przełknął ślinę i opanował drżenie rąk. Odetchnął głęboko kilka razy i skupił się na tym co tu i teraz. Rzucił okiem na ekrany i doszedł do wniosku, że lądowisko jest już bezpieczne. 'Idiot's Array' zatoczył łuk w powietrzu i obniżył lot. Kilka chwil później, z pomocą repulsorów pilot posadził jacht na permabetonie. Czas naglił, nie było chwili do stracenia. Odpiął pasy i ruszył korytarzem aby opuścić pokład jachtu. Z każdym krokiem White zaczął rozumieć coraz więcej. Nim dotarł do celu, wiedział już co robić dalej.
W niecałą minutę później rampa opadła z cichym sykiem na płytę lądowiska. Zdeterminowany mężczyzna pozwolił sobie na kilka chwil zwłoki, po czym opuścił jacht. Sięgnął za plecy i wyciągnął z kabury blaster. Chociaż sytuacja zdawała się być opanowana wolał, mimo wszystko wolał być przygotowany. Chociaż Ben za pomocą kamer pokładowych miał już ogólny obraz sytuacji, widok jaki zastał na zewnątrz przeszedł jego najgorsze obawy. Wszędzie walające się zwłoki wstrząsnęły mężczyzną do głębi. Dla większego dobra... przemknęło mu przez głowę. Przełknął ślinę i ruszył przed siebie ściskając w dłoni broń. Starał się nie patrzeć na ciała poległych. Wbił wzrok w ludzi krzątających się w pewnej odległości od niego. Zrobił jeszcze kilka kroków i zatrzymał się. Będąc w odległości, z której na pewno go usłyszą, krzyknął:
- Hej tam! Jedi! Potrzebujecie podwózki?!
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Oto'reekh » 15 Lut 2013, o 12:20

Gand podniósł się na nogi ze srebrzystą tonfą gotową do użycia, ale jak się okazało nie było to już potrzebne. Uzbrojenie pokładowe, skądinąd, pięknego jachtu załatwiło całą sprawę za nich. W czasie gdy gwardia oraz dwóch kolejnych Jedi, czyściło teren wewnątrz hangaru, Oto;reekh podbiegł do Vuusen.
- Jesteś cała? - zapytał, że nie tylko brzęczenie wokabulatora brzmiało troskliwie, ale nawet sam syk powietrza spod jego szkieletu też się taki wydawał.
Kobieta poruszyła się i rozjerzała się nic niewidzącym wzrokiem, jak gdyby pytała co się stało.
- Stało się coś strasznego - przyznał Gand i spojrzał na lądujący jacht - zaraz powinnaś odzyskać wzrok ty i ja nie jesteśmy tak samo połączeni jak starsi Jedi. Poczekaj na mnei chwile. - mówiąc to Gand wyprostował się znad kobiety i ruszył na spotkanie Jedi i Gwardii.
Gdy zbliżył się wydało mu się, że rozpoznał młodszego mężczyznę, miał chyba na imię Theo, poczuł także silne emocje, które nim targały, nie wszystkie były szlachetne, ale przecież nie ma istot bez skazy. Zaraz za nim podążał dowódca Straży Senackiej, człowiek, którego Gand darzył olbrzymim szacunkiem, mając z nim do czynienia przy śledztwach w których reprezentował zakon Jedi.
- Theo! - wokabulator zabrzmiał głośniej - Świetna robota. Jak sytuacja? - zapytał i wtedy wtrącił się Dowódca Straży.
- Sytuacja wygląda na opanowaną drogi Gandzie, moi ludzie zostali przetrzebieni, pomożecie nam w ewakuacji? - zapytał
- Witaj, Reed, jak zwykle dobrze cię widzieć. Promy są gotowe?
- Tak, wystarczy załadować senatorów, niektórzy z nich nie są jeszcze zebrani do kupy.
- W takim razie do dzieła, ja mam jeszcze jedną sprawę. Powodzenia Reed. - następnie Oto'reekh zwrócił się ponownie do Theo i jego rannej towarzyszki. - Theo musisz zaopiekować się koleżanką i pomóc ewakuować senatorów. Prawdopodobnie to właśnie zleciła ci Świątynia... - urwał na chwile - Ja z Vuusen, spróbuje nakłonić naszą tajemniczą pomoc o przelot nad Świątynią, może kogoś uda nam się ocalić, tak czy inaczej widzimy się na orbicie. - wygłosił i nie czekając na odpowiedź ruszył ku dosyć młodemu mężczyźnie, który wyłonił się z pokładu luksusowego jachtu.
- Witaj nazywam się Oto'reek - skłonił się nisko - Dziękuję za pomoc i tak się składa, że mógłby nam pan pomóc. Musimy sprawdzić czy ktoś przeżył w Świątyni, taka rana w mocy była tylko możliwa przy dużej ilości śmierci w tym miejscu. Jeśli pan się zgadza, niech pan przygotuje silniki, ja pomogę koleżance...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Caleb Quade » 15 Lut 2013, o 22:25

Nim na bladolicego hazardzistę zwrócił ktokolwiek uwagę, minęło dobrych kilka minut. Ben nie zdecydował się podejść bliżej - nie chciał zbytnio oddalać się od swojego jachtu. Nie wypuszczał też z dłoni blastera. Gdy jednak w jego kierunku skierował się pewien osobliwie wyglądający osobnik, mężczyzna pomimo targających nim wątpliwości, zdecydował się schować broń do ukrytej kabury. Podświadomie wyczuwał, że ze strony tej istoty nie grozi mu nic złego - a warto było zauważyć, że jeszcze jakiś czas temu, istota ta sprawnie pozbawiała życia broniących lądowiska żołnierzy. Gdy nieznajomy zbliżył się i przedstawił, White poczuł nie małe zdziwienie. Pomimo zwiedzenia znacznej części galaktyki, nie przypominał sobie aby spotkał przedstawiciela rasy Oto'reeka.
- Benjamin White, do usług - przedstawił się na powitanie -Bądź pozdrowiony Jedi. - dodał i skłonił się lekko przed insektopodobnym obcym. Następne jego słowa, po raz kolejny dzisiejszego dnia wprawiły w stan zdumienia mężczyznę. Martwi Jedi, rana w Mocy? O co na czarne kości Imperatora tu chodzi? zastanowił się w duchu karciarz. Miał się o tym przekonać dopiero później.
- Oczywiście, polecimy do Światyni, jak tylko wejdziecie na pokład - powiedział i zaczął się odwracać w stronę "Idiot's Array".
- Radzę jednak się pospieszyć, zdaję się, że tam w górze nie dzieje się dobrze... - mruknął jeszcze i pospieszył ku swojej jednostce. Wbiegł po rampie i pognał ku kokpitowi. Kilkanaście sekund później siedział już w fotelu i na powrót uruchamiał silniki. Na szczęście nie zdecydował się wygasić ich zupełnie, to też nim Oto'reek z kobietą na rękach znaleźli się na pokładzie jacht był gotów do startu.
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez David Turoug » 16 Lut 2013, o 00:30

Gdzieś wewnątrz Whitaker wiedział, że jego siła była napędzana, przez to, czego Jedi się wystrzegali i co próbowali zwalczać. Nie mniej gdyby nie ona, na pewno on i być może Lindy straciliby życie. Gniew Theo na pewno uchronił jednostkę straży senackiej od stuprocentowych strat. Powoli, bez zbędnych gestów młodzieniec przywrócił w sobie spokój, o ile w obecnej sytuacji mógł istnieć taki stan.
- Oto'reekhu dzięki za pomoc. Jest trochę rannych i jeszcze więcej zabitych, ale cel na razie jest na dobrej drodze do realizacji. - odparł zgodnie z prawdą Jedi, Gandowi - Powodzenia, obyście ze Świątyni zabrali jak najwięcej naszych.
W tym czasie Rholar stanęła u boku mężczyzny i oparła się na jego ramieniu. Były uczeń Farda Vallona nie do końca był pewien, czy dziewczyna cierpi z powodu urazów fizycznych, czy może straty własnej matki i prawdopodobnie najbliższej przyjaciółki Saary Vii. Nie mniej, w grę nie wchodziło poddanie się, tym bardziej, iż oczyszczono strefę ewakuacyjną z najemników.
Szef straży senackiej nie obijał się, gdyż na lądowisku pojawiły się pierwsze statki przeznaczone "do ucieczki" ustawodawców. Akcja przebiegała nadzwyczaj sprawnie, mimo rozpaczliwych prób przekupienia niektórych strażników przez senatorów, by mieli pierwszeństwo w ewakuacji. Whitaker raczej z niechęcią patrzył na twarze istot, które rządziły Republiką. Większość z nich miała w głębokim poważaniu poświęcenie Zakonu Jedi w wojnie.
- Pierwsi już się unoszą. - rzekł Theo, podając Zabrakance niewielkie ampułki zakończone igiełkami - Lindy trzymaj, środek przeciwbólowy i stymulant adrenaliny. Zanim znajdziemy jakiś punkt opatrunkowy, musi ci wystarczyć.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: [Bitwa o Coruscant] Budynek Senatu

Postprzez Caleb Quade » 20 Kwi 2013, o 21:28

Nie minęło wiele czasu nim insektoid wraz z półprzytomną kobietą zameldowali się na pokładzie luksusowego jachtu SoroSuub, Luxury 5000. Pilot kciukiem przełączył przycisk odpowiedzialny za zamykanie rampy wejściowej. Ta z cichym sykiem zamknęła się uszczelniając wnętrze. Ben przez chwilę obserwował tkwiącego przy wejściu Ganda, po czym rzucił przez interkom:
- Oto'reekh, tu White, połóż ją, w którejś z kajut, będzie jej tam wygodnie. Potem przyjdź do kokpitu.
Kilka chwil później blondyn uniósł "Idiot's Array' ponad płytę lądowiska. Rzut oka na monitory upewnił pilota, że jest na dobrym kursie. Pchnął przepustnicę lekko do przodu, jacht ruszył przed siebie, stopniowo nabierając prędkości.

Benjamin White, Oto'reekh oraz Khaylia Vuusen przenoszą się do tematu: [Bitwa o Coruscant] Obrona Świątyni Jedi
Image
Image
Awatar użytkownika
Caleb Quade
Gracz
 
Posty: 362
Rejestracja: 31 Gru 2012, o 00:10
Miejscowość: Kielce

Poprzednia

Wróć do Bitwa o Coruscant

cron