Content

Bitwa o Coruscant

[Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

[Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2012, o 11:39

BIORĄCY UDZIAŁ W QUEŚCIE
Gracze:

Adrien Herroh Quizan
Alanis Orton
Axis
BE3R
Khaylia Vuusen
Oto'reekh
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Gry » 27 Wrz 2012, o 23:33

Kosmoport w ciągu zaledwie kilkunastu minut od pojawienia się imperialnych okrętów na orbicie planety stał się jednym z najruchliwszych miejsc. Niemal każdy, kto na lądowisku miał zdolny do lotu statek, grzał silniki, by spróbować opuścić Coruscant zanim na powierzchni wylądują wojska desantowe. Pomimo usilnych prób kontrolerów lotów, nie dało się zapanować nad chaosem, jaki się narodził, gdy tysiące maszyn jednocześnie podrywało się do lotu i mknęło w stronę gwiazd z nadzieją na pomyślne minięcie walczących ze sobą flot.
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Mistrz Gry
 
Posty: 6994
Rejestracja: 3 Maj 2010, o 19:02

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Ind'yk » 28 Wrz 2012, o 00:56

Wokół dziwnej sceny, której członkami był dwójka mocowładnych i dziennikarz, zapanował totalny chaos. Już przed włączeniem olbrzymich syren alarmowych prawie wszyscy zaczęli gdzieś biec, starając się uciec jak najszybciej. Mało kto wiedział, czy wpadł w tłum uciekających z kosmoportu, czy tych planujących uciec z planety. Najwyraźniej mało kto wierzył w obronę Centrum Republiki, która wszędzie była opisywana jako niezwyciężona i niezniszczalna. Szczerze mówiąc, już po kilku komunikatach z różnych miejsc, Adrien był skłonny dołączyć do tej grupy.
Zamiast myśleć i próbować uciekać, został zatrzymany przez Jedi i poproszony o pomoc. Nie miał zamiaru przepuszczać dobrego materiału, a i pobyt z kimś władającym Mocą wydawał się bezpieczniejszy, niż bez niego. Wyjął z torby butelkę wody i odkręcił ją.
- To powinno pomóc - powiedział do Ganda, po czym nabrał trochę wody na rękę i skropił twarz kobiety. Kiedy ta zaczęła mocniej oddychać, a po chwili otworzyła oczy, zwrócił się do Jedi. - Widzisz? Już jest wszystko okej... przynajmniej z jej przytomnością. Nie wiadomo jeszcze, co z resztą. Poczekamy chwilę, niech sama zrozumie, co się dzieje - pomachał kobiecie ręką przed oczami, po czym zgiął kciuk, cały czas pozostawiając go po stronie widocznej dla rannej. - Ile widzi pani palców? Jak się pani nazywa?
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez BE3R » 28 Wrz 2012, o 11:43

Oczywiście nic nie poszło zgodnie z planem droida. Spadający z nieba idioci zwiastowali z pewnością coś niezwykłego. I faktycznie już po chwili Skaner częstotliwości policyjnej poinformował o inwazji na planetę i pełnej mobilizacji sił obronnych.
A niech to Vista. - Przeklął w cyfrowym umyśle Droid i chwilę później był już za pojazdem goniąc z apteczką za Axis która wrzeszcząc "Jestem Lekarzem, Jestem lekarzem!" biegła w kierunku rannej kobiety, ściskając pod pachą wciąż zakrwawionego kota.

Przemierzając lądowisko maszyna oceniała sytuację, jeżeli na górze się leją to będą strzelać do wszystkiego co wystartuje z planety. Zatem optymalnym rozwiązaniem będzie się gdzieś przyczaić i zdobyć sobie jakiś środek transportu umożliwiający odlot gdy sytuacja nad planetą się uspokoi.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Alanis Orton » 29 Wrz 2012, o 12:55

- Ja to mam szczęście. - pomyślała panna Orton, wyglądając przez jeden z iluminatorów frachtowca. Ledwo co udało jej się wylądować, a tu już coś się dzieje. Ludzie biegają sobie jak oszalali, ogólne zamieszanie, nieznośny hałas... Pierwsze skojarzenie w główce dziewczyny – dają coś za darmo, albo ktoś wyskoczył z jakąś niezwykle okazyjną promocją na coś. Lub też któryś urząd podwyższył stawkę ubezpieczenia za statki, ewentualnie opłatę za parkowanie. Dopiero po chwili dotarło do niej, co tak naprawdę mogło to wszystko oznaczać. I właśnie w tym momencie, gdy stała się świadoma powagi sytuacji, Ortonówna zaczęła się śmiać. Cóż, czasami nic więcej nie można zrobić. Śmiała się wbrew wszystkiemu i wszystkim, zapewne ku zdumieniu reszty załogi Barloza. Cóż za wyczucie czasu, cóż za refleks. Sama dokładnie nie wiedziała – uznać to za pech, czy ukryty talent? A więc po to wyrwała się z dziury zwanej Vortexem, aby w stolicy Republiki trafić na inwazję sił imperialnych? Cudownie. Po prostu cudownie.
Tak przynajmniej wynikało z tego, co krzyczeli ci uciekający ludzie. Imperium atakuje Coruscant. Kto żyw pragnął opuścić czym prędzej planetę, nie czekając nawet na zakończenie orbitalnej rozgrywki. Może racja leżała po ich stronie, a może nie. Ostatecznie wojska republikańskie nie mogły chyba dać się tak łatwo zaskoczyć. Tyle się przez ostatnie lata słyszało o ich potędze i "niepokonalności"... Alanis nie musiała długo się namyślać, aby dojść od wniosku, że zachowanie otaczających ją istot stanowiło całkowity i kompletny bezsens. Jeżeli wróg rzeczywiście był tak liczny, jak w krążący między ludźmi plotkach, to szanse na ucieczkę... Nie, w takim wypadku zdecydowanie rosły szanse na zostanie zestrzelonym przez któryś z toczących bój okrętów. Przemytniczka nie miała najmniejszego zamiaru próbować swoich sił w minięciu blokady, a z pewnością nie przy pomocy tego statku. Pozostawała więc druga opcja.
- Drodzy państwo, swoje zrobiłam. Dotarliśmy bezpiecznie na Coruscant, za mała komplikację, zwaną przez niektórych inwazją, nie odpowiadam. Tutaj nasze ścieżki się rozchodzą, życzę szczęścia i miłego pobytu w stolicy. - Alanis streszczała się jak mogła, więc pożegnanie z pasażerami zostawiało wiele do życzenia. Tym bardziej, że zostało ono wrzucone przez nią na głośniki. Jedyną osobą, której los interesował pannę Orton, był Dot. Tak więc przed zejściem z pokładu, postanowiła szybko się z nim rozmówić.
- Cóż, chyba doczekaliśmy się historycznego wydarzenia. I na dodatek, będziemy jego uczestnikami. - siląc się na słaby żart, dziewczyna uśmiechnęła się do Twi'leka, choć z łatwością można było dostrzec, że mimo wszystko humor jej nie opuszczał. - Nie wiem jak Ty, ale ja będę usiłowała ukryć się gdzieś na dolnych poziomach. Jeśli chcesz, możemy sobie potowarzyszyć. Jeśli nie, do zobaczenia.
Nie czekając na reakcję mężczyzny, panna Orton opuściła trap statku i zaczęła rozmyślać nad dobrym miejscem, gdzie mogłaby przeczekać całą tę szopkę. Ewentualnie, gdzie mogliby. Przeszukując mętne pokłady pamięci, usiłowała odtworzyć w myślach choćby ogólną mapę okolicy, w której się właśnie się znajdowała. Wszelakie urocze meliny, przemytnicze kryjówki i inne, jakże szacowne przybytki - z dotarciem do każdego z nich, z pewnością byłby problem. Ale co to dla niej. Już nie takie rzeczy się robiło. Zaszyć się gdzieś, nie wychylać nosa i jakoś to będzie. W końcu imperialni, choćby chcieli, nie zabiją całej ludności Coruscant. Chyba... Nagle pani kapitan doznała olśnienia. Najbliżej stąd miała do mieszkania swojej byłej drugiej połówki. No ale, technicznie i praktycznie rzecz biorąc, ów lokal nadal należał do Alanis, zaś zajmowanie go przez eks było jedynie faktem grzecznościowym. A więc miała już obrany cel swej wędrówki. Póki co, szturmowcy jeszcze nie spadali z nieba, więc należało sądzić, że walka na orbicie, przynajmniej jak na razie, wciąż trwa. Panna Orton pomodliła się do swych trzech bogów, aby trwała jak najdłużej.
Image
GG: 13812847
Awatar użytkownika
Alanis Orton
Gracz
 
Posty: 226
Rejestracja: 8 Wrz 2010, o 01:00

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Oto'reekh » 29 Wrz 2012, o 20:42

Gand był totalnie zdezorientowany. Najpierw człowiek nie chciał napić się jego Vosha, później zaczął chlapać wodą jego towarzyszkę, a później wszystko dookoła zwariowało. Ludzie zaczęli krzyczeć coś o inwazji, co w jednej chwili dało pewność Jedi, że ich maszyna została zestrzelona w tym konflikcie jako pierwsza. Nie mógł uwierzyć, że otrzymał trafienie jako pierwszy, a jednocześnie uniósł się dumą, że to jednak nie była awaria! Snując te bzdurne teorie nad swoim statkiem, a teraz raczej wrakiem, który uległ najprawdziwszej awarii, zobaczył jeszcze jakiegoś wychudzonego droida i kobietę z zakrwawionym futrzakiem biegnącą w ich stronę i wydzierającą się, że jest lekarzem. Tego było już za wiele...
Odsunął od Vuusen mężczyznę który odmówił Vosha i stanowczo nią potrząsnął. Ta w końcu jakoś zareagowała i podniosła powieki, obserwując wszystko zdezorientowanym wzrokiem.
- Co się stało? - zapytała niczym pijany cyborg.
- Teraz nie ma czasu - odezwał się Gand - możesz chodzić?
-Chyba...
- To w porządku. - odparł i odwrócił się do nowo poznanego człowieka - Znasz okolicę? Musimy dostać się do jakiejś oficjalnej placówki, która ma pojecie co tu się dzieje - odwrócił wzrok na biegnąca kobietę - zanim ta pani weterynarz pokroi nas na kwaki - dodał trzeźwo.

Tymczasowo, będę ciągną za sobą postać Jacka, póki nie odzyska dostępu do internetu.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Jack Welles » 30 Wrz 2012, o 11:55

Powrót do pełnej przytomności trochę zabrał Khaylii. Początkowo nie miała pojęcia gdzie jest i co się dzieje, lecz ten stan szybko się odmienił - wszak zwykłe awaryjne lądowanie to fraszka przy locie w wahadłowcu, który został użyty jako pocisk kinetyczny przeciw tajnej bazie The Eye. Inna sprawa, że wtedy Vuusen nazywała się jeszcze Darth Vengeance i była pod panowaniem Ciemnej Strony Mocy.
- To Imperium... - wykrztusiła podnosząc się chwiejnie. - Na orbicie są okręty Imperium... Na powierzchni też już są jego ludzie - dodała wpatrując się zamglonymi oczyma w dal. - Musimy opuścić to miejsce jak najszybciej i udać ku powierzchni. Musimy to zrobić jeśli nie chcemy stać się łatwym celem dla sługusów Imperatora - rzekła spoglądając na Oto'reekha, w taki sposób jakby był przezroczysty. -I... I chyba moje dziedzictwo mnie właśnie dopadło - stwierdziła, a Gand mógł zauważyć, że jej oczy stały się idealnie białymi kulami, bez śladu źrenic...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Alanis Orton » 1 Paź 2012, o 13:49

Panna Orton biegła sobie w najlepsze, roztrącając nic nierozumiejących uciekinierów. Nie byłoby w tym zapewne nic dziwnego, gdyby nie to, że ku zaskoczeniu mijanych istot, przemieszczała się ona w przeciwnym kierunku niż reszta. Cóż, nie pierwszy raz w swoim życiu robiła coś na opak. W tej samej chwili, przez jej umysł przeleciała dość ponura myśl, iż praktycznie niemal wszystkie wydarzenia i dokonania, których była świadkiem lub też uczestnikiem, można by określić jako, najłagodniej rzecz ujmując, dziwne. Oczywiście Alanis użyła w główce innego słowa, które wypowiedziane na głos, mogłoby zostać uznane przez niektórych za obraźliwe, czy też nawet wulgarne. Tak czy siak, właśnie podczas uciekania przed inwazją, przemytniczce zebrało się na podsumowanie własnego żywota. Ostatecznie, jakby nie patrzeć, dosłownie w każdej chwili Imperium mogło zrzucić na lądowiska jakąś miłą bombkę, a szkoda by było umrzeć nie podsumowawszy wszystkich osobistych sukcesów i porażek.
Jednakże po dłuższym zastanowieniu, Alanis doszła do wniosku, że jej biografia zdecydowanie nie nadawałaby się na ewentualny wzór postępowania dla innych. No bo jakże to tak można, że - założywszy iż notkę o niej zamieściłby w holoencyklopedii jakiś szalony autor – karierę zawodową zaczyna się od morderstwa wspólnika i ukochanego. Już sam wstęp wieje degeneracją i zdziczeniem. A cofnąwszy się jeszcze o parę lat wstecz, hipotetyczny czytelnik mógłby zdobyć informacje o patologicznej rodzinie panny Orton. Ojciec hazardzista, który ucieka na Dantooine w nadziei ukrycia się przez ścigającymi go windykatorami, nie stanowił z pewnością dobrego wzoru do naśladowania. I jeszcze późniejszy zwrot życiowej akcji w stylu „zabili go i uciekł”. Pani kapitan ponownie zaśmiała się na głos, czym po raz kolejny wzbudziła zdziwienie u niektórych z otaczających ją form życia.
- Gdy się ma za ojca mózg w słoiku, i na dodatek przemieszczający się na robocich nogach, to wiesz, że coś się dzieje. - podsumowała pierwszy rozdział jakże fascynującej sagi rodu Ortonów. O matce szkoda było nawet wspominać. Biedna kobieta i tyle. A może wcale nie. Może właśnie wyleguje się na plaży wakacyjnego kurortu na Spirze. Kto wie... Rozmyślania nad przeszłością trwałyby z pewnością jeszcze przez dłuższy czas – gdyby nie to, że przemytniczce po prostu znudziło się wspominanie. Przy okazji ogarnęło ją równocześnie ogromne przygnębienie – sam fakt, iż kierowała się właśnie w kierunku mieszkania, gdzie pomieszkiwała eks, był wystarczająco zniechęcający. Nagle Alanis poczuła się niczym degeneratka i, wbrew pozorom, wcale jej się to nie spodobało.

Powiódłszy wzrokiem po lądowiskach, zatrzymała smutne spojrzenie na oddalającej się sylwetce statku, którym przeleciała na Coruscant. Dot najwyraźniej nie miał ochoty towarzyszyć dziewczynie. Nie dziwiła mu się wcale.
W tym samym momencie uświadomiła sobie jak bardzo nieudolną przemytniczką była. Żeby nie szukać daleko i głęboko w zleceniach, wystarczy spojrzeć na ostatnią misję, której wykonania się podjęła. Praktycznie kompletna klapa. Oczywiście pomijając fakt, iż owo zlecenie nie podobało się pannie Orton od samiusieńkiego początku. Ale w jej sytuacji nie mogła wybrzydzać. Vortex. Zbyt wiele niewiadomych. Za dużo miejsca na improwizację, podczas gdy ona improwizować nie potrafiła. Taką już miała naturę, że pracując musiała mieć pełną świadomość tego, co robi. Nigdy nie umiała wykonywać roboty na ślepo, po omacku, nie widząc dobrze, dokąd dąży, i licząc na to, że przypadek czy szczęśliwa gwiazda zapewni uzyskanie pożądanego i pięknego efektu. Nie znosiła wyników przypadkowych – pragnęła zawsze dowiedzieć się, jak i dlaczego coś się dzieje.
Lecz teraz, gdy inwazja mogła nastąpić lada chwila, prawie wszystko podlegało przypadkowi. Dookoła niej rozgrywały się iście londahlańskie sceny. Niedaleko przebiegła jakaś kobieta, najwyraźniej lekarka, trzymając zakrwawionego kota. Za nią przemieszczał się droid z apteczką. Następnie panna Orton wyłapała wzrokiem kolejną przedstawicielkę płci pięknej, z tą różnicą, że ta leżała na ziemi i najwyraźniej dopiero co odzyskiwała przytomność. Zapatrzywszy się na jej jednolicie białe oczy, Alanis potknęła się o coś, lub też może o kogoś, i wyłożyła jak długa, praktycznie wprost pod nogi jakiejś istoty. Nie znała żadnego przedstawiciela tego gatunku, ale prawdopodobnie był to Gand. A przynajmniej tak jej się wydawało.
Image
GG: 13812847
Awatar użytkownika
Alanis Orton
Gracz
 
Posty: 226
Rejestracja: 8 Wrz 2010, o 01:00

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Oto'reekh » 1 Paź 2012, o 14:12

Grupka zamiast zacząć się poruszać i postanowić coś konkretnego w dalszym ciągu marnowała czas. Gand z uwagą wysłuchał swojej towarzyszki, nie wiedząc czemu biorąc jej słowa za pewnik. Całkiem możliwe że te osobliwe niezrozumiałe oczy, które potrafiły zupełnie znikać czy zamieniać się w biel, doprowadziły do tej pewności. Dla Jedi to i tak było bez różnicy, nie rozumiał co ona z nimi wyrabia, w ogóle nie rozumiał jak można widzieć coś tymi dwoma kulkami. Ludziopodobni w ogóle byli dziwni...
Gdy w końcu chciał zaproponować jakiś kierunek podróży, poczuł, ze coś na niego wpadło i zaległo mu pod nogami.
- Co do stu tysięcy kieliszków Vosha! - rzucił i spojrzał pod nogi. - Witam, nazywam się Oto'reekh - rzekł z dumą, która nigdy go nie opuszczała gdy miał okazję wypowiedzieć swoje imię, szczególnie widząc kogoś nowego, tak jak teraz gdy ludzka kobieta leżała tuż przed nim. Imię! To był dopiero zaszczyt, pal licho tytuły Jedi czy Poszukiwacza, imię było największą wartością.
- Orientuje się pani w okolicy? Muszę zorientować się w sytuacji i nawiązać kontakt ze Świątynią lub może powinienem zaopiekować się cywilami... - zamyślił się, jednak wyciągnął do nieznajomej trójpalczastą dłoń co by pomóc jej wstać, a gdy już obierze pozycję pionową odpowiednio się skłonić w geście przywitania...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Axis » 1 Paź 2012, o 21:01

Axis biegła. Głównie dlatego, że zauważyła okazję, która mogła się już nie powtórzyć. Trzymała Morta na tyle mocno, żeby nie uciekł, ale na tyle delikatnie, żeby nie zrobić mu żadnej krzywdy. Próbowała powstrzymać śmiech. Wyobrażenie jej samej i małego blaszaka przedstawiało iście komiczny obrazek.
W kilku krokach dopadła nieprzytomnej kobiety. Chwyciła Morta i wcisnęła go w ręce Oto'reekha gestem nie przyjmującym sprzeciwu.
- Trzymaj, tylko nie zrób mu krzywdy - mimo małego wzrostu i podniesionej głowy, jej wzrok był stanowczy. - Nie masz pojęcia, co potrafię zrobić zwykłą igłą.
Axis zatrzymała wzrok na nim dłużej niż powinna. Jej myśli biegły wieloma różnymi torami, ale przewijała się w nich chęć rozłożenia go na części i dokładne zbadanie wszystkiego, od organów po skórę. Odchrząknęła, ostatecznie uznała, że dobrze byłoby wkupić się w łaski dziwnego jegomościa, by móc dokładnie obejrzeć go później.
- Jestem lekarzem i cholernie skromnie ci powiem, że to najlepszym w promieniu wielu lat świetlnych. Także odsuń się i pilnuj Morta, byłabym niezmiernie niepocieszona, gdyby coś mu się stało. Mniej to na względzie, w końcu zajmę się twoją koleżanką. Te Blacha - rzuciła do BE3Ra - dawaj tu tę apteczkę.
Axis przez chwilę przerzucała zawartości torby klnąc pod nosem na marne środki i niewystarczające możliwości. Nachyliła się nad kobietą sprawdzając jej funkcje życiowe, a następnie reakcję na ból, by ostatecznie przyjrzeć się twarzy kobiety.
- Na moje oko zemdlała. Nie jestem jednak w stanie sprawdzić dlaczego, to może być zwykle wycieńczenie, jak i krwotok wewnętrzny. Tak czy siak, lepiej się stąd zabierać.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Ind'yk » 2 Paź 2012, o 17:27

Patrząc na dziwną panią doktor ratującą leżącą na ziemi osobę, Adrien postanowił działać. Szukanie sensacji musiało zejść na drugi plan, trzeba było pomóc, a on miał taką możliwość. Jedi chciał się skontaktować z kimś postawionym wyżej, jakkolwiek dziwnie nie brzmiało by to w ustach Jedi, mitycznego obrońcy galaktyki, a on miał całkiem niedaleko biuro. A tym samym nie rozłączyłby się z Gandem i jego towarzyszką, czyli byłby w centrum jakiejś akcji. Nie podobała mu się natomiast lekarka, spojrzenie, którym obdarzyła Jedi, wpadając do akcji, nie wydawało się być przyjaznym. Budziło wręcz niepokój dziennikarza.
- Mam pomysł, skoro punkty komunikacyjne i tak są z pewnością zapchane, nie dojdziemy do żadnego porządnego komunikatora w tym tłumie - zaczął mówić do Ganda i kobiety stojącej obok niego. - Mam za to biuro całkiem niedaleko stąd, możemy się tam wybrać. Sprzęt, który znajduje się na miejscu z pewnością wystarczy ci, żeby skontaktować się ze świątynią. Jeśli ruszymy się od razu, powinniśmy zdążyć całkiem szybko, w trzy osoby uda nam się przecisnąć stąd. Pani doktor i tak bardziej przyda się tutaj, tłum ludzi zawsze oznacza rannych - mówiąc to, spojrzał wymownie na leżącą poszkodowaną i pochylającą się nad nią Axis.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Alanis Orton » 4 Paź 2012, o 19:47

Ortonówna, jakkolwiek by to nie brzmiało, całkowicie się pogubiła. I nie chodzi tu o jej życie, bo akurat pod tym względem stanowiła od zawsze wzorcowy wręcz przykład ekspertki w dziedzinie gubienia się i podejmowania złych decyzji, lecz o ogólnie pojętą sytuację, w której na chwilę obecną się znalazła. Nie dość że otaczające ją huk, hałas i harmider wzmagały się z każdą przemijającą minutą, przyprawiając o potworny ból głowy i psując jej wyśmienity humor, to jeszcze musiała zaliczyć bliskie spotkanie z podłożem. Pięknie. Po prostu pięknie. Na szczęście nikt z uciekających nie stratował panny Orton. Tylko tego by jeszcze brakowało.
Istota, dzięki której pani kapitan przewróciła się, bezsprzecznie należała do rasy obcych zwanymi Gandami. A jakby tego było mało, trafiła na raczej dobrze wychowanego Ganda. Takie przynajmniej odniosła wrażenie – najpierw rzucił coś o kieliszkach Vosha, później zaczął przedstawiać się, aby następnie kontynuować rozmowę. Vosh... Umysł Alanis intensywnie przeszukiwał swe pokłady pamięci w poszukiwaniu informacji o tym przysłowiowym 'czymś'. Czyżby chodziło o alkohol? Już zaczynała lubić tego Oto'reekha, czy jak też on tam się nazywał.
- Jestem Alanis Ort... Co jest nie tak z jej oczami? - chwyciwszy pomocną dłoń Ganda, przemytniczka spojrzała przy okazji na jego towarzyszkę. W rzeczy samej, białe kulki bez źrenic z pewnością dobrze komponowały się z włosami nieznajomej, ale niespecjalnie przypadły do gustu Alanis. Jednakże nie minęła jeszcze sekunda, a zamilkła kompletnie – dokładnie w tym samym momencie, w którym jej wzrok powędrował gdzie indziej i napotkał rękojeść czegoś, co z grubsza przypominało miecz świetlny. A więc to Jedi? No tak, w takim wypadku cały ten cyrk byłby usprawiedliwiony. Panna Orton już we wczesnym dzieciństwie słyszała cudaczne opowieści o tych wojowniczych mnichach, a zmiana koloru oczu nie stanowiła zapewne dla nich większego problemu... Podobno niezwykle trudno jest spotkać Jedi, zaś spotkać więcej niż dwóch w jednym miejscu oznacza zazwyczaj większe kłopoty. Jakby nie patrzeć, pani kapitan spędziła na Coruscant sporą część swego życia. Podczas tego okresu nigdy nie spotkała ani jednego dzielnego rycerza - w sumie, to nie miała styczności z żadnym Jedi, o dzielnych nie wspominając. Powoli zaczynała nawet wątpić, czy oni w ogóle rzeczywiście istnieją. Oczywiście, że istnieją. Ale zamiast zainteresować się wykupem niewolników z rąk handlarzy, zajmują się głównie filozoficznymi dysputami i innymi, temu podobnymi bzdetami.
- Orientuję się w okolicy tylko na tyle, by wrócić do domu. Wam też radzę zmykać. Niezdrowo tak tu stać, lepiej uciekać. - dzięki przyjęciu postawy stojącej, dziewczynie od razu wróciło dobre samopoczucie. Cóż, naprawdę dziwiła się, iż Gand i reszta jego bandy jeszcze nie uciekają. Niby tacy mądrzy ci Jedi, a nie wiedzą, że lądowisko to niezwykle dobry cel do bombardowania. I jak zwykle, zamiast działać, to stają i debatują. Panna Orton, nie mogąc w praktycznie żaden sposób wpłynąć na politykę Zakonu i wewnętrzne regulacje tejże organizacji, westchnęła cichutko, ale w sposób wyrażający smutne rozczarowanie.
Po chwili rozgardiasz ponownie przybrał na sile, bowiem pojawiła się pani doktór wraz z kotem i droidem - jakby nie patrzeć, wprowadziło to jedynie niepotrzebne zamieszanie. Jednakże nie trwało ono zbyt długo, gdyż po chwili zajęła się ona białowłosą. Tymczasem Alanis zaczęła biegiem ewakuować się z miejsca zdarzenia.
Image
GG: 13812847
Awatar użytkownika
Alanis Orton
Gracz
 
Posty: 226
Rejestracja: 8 Wrz 2010, o 01:00

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Oto'reekh » 5 Paź 2012, o 00:36

W przeciągu zaledwie kilku minut Gand zatęsknił za swoją rodzimą planetą, gdzie, jak mu sie wydawało, mieszkańcy nie są mieszanką kosmicznych świrów. Doszedł nawet do dziwnego wniosku, że im dłuzej stojąc w jakimś miejscu stolicy, tym większe prawdopodobieństwo na to, że napotkasz bande dziwnych istot. Szalejąca kobieta wrzuciła mu do rąk, jakiegoś futrzaka i kazała pilnować, grożąc mu igłą. Oto'reekh nie wiedział co ma poczynić z tą uwagą, nie znał igieł, które były w stanie przebić jego egzoszkielet, chyba, że jakieś wibroigły lub inne cuda... Największym dramatem był kot, przeklęta kula futra, uniemożliwiała napicie się Vosha... Jedi spojrzał na nią i jedyne co usłyszał to "miau", uznał, że jemu przedstawiać się nie będzie.
Czas działał na ich nie korzyść, a zwiększający się tłum rozhisteryzowanych ludzi, przeszkadzał Gandowi w odbiorze sytuacji, postanowił, że chyba pora użyć nieco swoich przywilejów, do tego będzie mógł kolejny raz się przedstawić.
- Niech pani ją zostawi - odezwał się do pseudo lekarki i delikatnie odsunął ją od swojej towarzyszki- ten typ tak ma. Ten futrzak chyba też nalezy do pani - rzucił oddajac zdenerwowanego kota - Jesteśmy członkami zakonu Jedi i mamy tu robotę do wykonania. Ja nazywam się Oto'reekh i jesli nie możecie mi pomóc, to chociaż nie wchodźcie w drogę. - przekazał poważnie.
Spojrzał na Vuusen i upewnił się, że jest gotowa do ruszenia w drogę. Wierzył jej przeczuciom, ale tak czy inaczej powinien skontaktować się ze świątynią, jeśli to się nie uda, będą musieli improwizować.
Panie... Właściwie jak się pan nazywa? - zapytał
- Adrien Herroh Quizan - wypalił mężczyzna oferujący jakieś rozwiązanie obecnej sytuacji
-Niech pan prowadzi do tego biura, nie mamy czasu do stracenia. - rozkazał delikatnym tonem. Przynajmniej tak deliaktnym, jak wokabulator potrafił przerobić syki powietrza, wydobywające się ze specjalnego mięśnia umożliwiającego, komunikację z nie Gandami.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Ind'yk » 5 Paź 2012, o 02:35

- No i o to chodzi - rzucił dziarsko Adrien, widząc reakcję Oto'reekha. Nie miał zamiaru stać nadal na lądowiskach, bardzo mocno podzielał obawy kobiety, która wpadła w ich małe zamieszanie. Chciał się jak najszybciej zwinąć z otwartego terenu kosmoportu i olbrzymiego tłumu, który przewalał się dookoła nich. Ruszył w kierunku najszybszej drogi do swojej agencji, która szczęśliwie nie znajdowała się wcale daleko. Miał nadzieję, że uda im się dojść na czas, by Jedi mógł porozumieć się ze Świątynią i wciągnąć dziennikarza w materiał na dobry reportaż. Oby tylko Ann nadal siedziała za swoim biurkiem, pomyślał, gdy przypomniał sobie problemy z publikacją podczas jakiś wielkich wydarzeń.
- Musimy iść tędy - powiedział głośno, by podążający za nim Jedi mogli go usłyszeć przez wrzaski tłumu. Usłyszał także kolejną syrenę alarmową. Bez wątpienia na Coruscant odbywało się właśnie wielkie wydarzenie.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Axis » 18 Lis 2012, o 21:24

Axis dość szybko straciła zainteresowanie pacjentka, głównie dlatego że nic jej nie dolegało. Zmrużyła oczy, gdy Oto'reekh podawał jej kota, odniosła wrażenie, iż nie obszedł się z nim zbyt delikatnie. Pogłaskała zwierzę, odchyliła brzeg bluzki i wsadziła Morta pod ubranie. Następnie poprawiła włosy i westchnęła.
- Jestem Deirdre Cato, nie zabijam swoich pacjentów, pewnie dlatego, że w większości przypadków trafiają do mnie martwi. Dawniej byłam patologiem policyjnym, dziś zajmuję tym tylko dla przyjemności. Lubię sobie od czasu pokroić jakieś zwłoki od dla przypomnienia sobie jak delikatne jest życie - parsknęła śmiechem - nie żartuję, lubię raz na jakiś czas pobabrać się we krwi i flakach. Mogłabym niejedną historyjkę opowiedzieć. Mniejsza oto. Przy okazji, nazywają mnie Axis.
Lekarka pogrzebała w torbie i wyciągnęła flaszkę ze spirytusem. Odkręciła ją i polała sobie nią palce, nie była pewna, gdzie kobieta była wcześniej, wolała się odkazić. Obróciła się w kierunku puszki, która za nią jeździła, nie była pewna, kto rządzi w tym związku.
- Stanie tu nie jest najlepszym wyjściem. Trzeba się przemieścić, a równie dobrze możemy trzymać się ich.
Tyle jeśli chodzi o oficjalną wersję, dobrze jest wtopić się w tłum, zebrać informację, zawrzeć odpowiednie znajomości, które mogą jej uratować tyłek. Lepiej nie lekceważyć obecności Jedi, kto wie, może któryś będzie krwawić.
Image
GG: 8232072
Awatar użytkownika
Axis
Gracz
 
Posty: 209
Rejestracja: 2 Gru 2011, o 11:33

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Oto'reekh » 20 Lis 2012, o 01:16

Odpis będzie ogólny, jako, że cierpimy na brak MG, spróbuje jakoś to pociągnąć do przodu. Jeśli ktoś z całej tej paczki nie chce podążać za resztą, niech wyśle mi PW, a pomyślimy co dalej


Dwójka nietypowych Jedi ruszyła za Adrienem, nie czekając dłużej na resztę zgromadzonych. Jeśli stwierdzą, że bezpieczniej jest udać się za nimi to wtedy Oto'reekh zacznie się martwić co z nimi zrobić, póki co musiał nawiązać kontakt ze Świątynią.
W towarzystwie rozdzierającego dźwięku syren alarmowych dziennikarz, próbował nawigować ich przez rozszalały tłum. Gand zaczął zastanawiać się, kiedy zjawią się siły porządkowe, które spróbują ogłosić ludności, że dobrym pomysłem jest udanie się do domu lub schronu... Wydostanie się z obszaru portu, nastręczyło sporych trudności, lecz to co zaserwowała im ulica było przytłaczające. Liczne istoty bez ładu i składu kierowały się w kierunku przeciwnym do ich, jakby jakaś siła kazała wszystkim opuścić tą planetę i to pomimo tego, ze wielu nie posiadało, żadnego międzyplanetarnego transportu. Dziennikarz inteligentnie, zamienił najkrótszą trasę, na dłuższą prowadzącą przez boczne uliczki. Co prawda te nie okazały się puste, jednak dało się nimi maszerować bez obawy o zadeptanie. Znajdowali się na wysokich poziomach stolicy, jednak przez obecne zdarzenia, część sklepów lub innych okolicznych wystaw nosiło ślady agresji. Tu i ówdzie wybita szyba, czy sforsowane drzwi, nikt z podążających za Adrienem nie chciał myśleć co dzieje się lub zacznie dziać niżej...
Po kilkudziesięciu minutach pokonali trasę jaką w normalnych warunkach pokonali by w minut kilkanaście, na szczęście, w końcu i to z nieukrywaną ulgą Quizan wskazał miejsce w którym mieści się jego biuro. Gand, który nawet w takich okolicznościach zachowywał godne uwagi dobre maniery zwrócił się do gospodarza.
- Jeśli nie byłby to zbyt wielki problem, chciałbym skorzystać z pańskiej radiostacji, która jak rozumiem mieści się w środku. - wypowiedział zdanie, które było kompletnie zbędne, gdyż wszyscy doskonale wiedzieli po co Oto'reekh tu przybył - Szanując pańską prywatność i bezpieczeństwo nie musi pan wpuszczać nas tam wszystkich... - urwał nie będąc nawet pewnym czy ktoś za nimi podążył lub nie zgubił ich po drodze.
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Mistrz Ind'yk » 22 Lis 2012, o 23:59

Przejście przez panikę, która opanowała miasto, wydawało się być niemożliwe. Adrien starał się przedzierać przez kolejne fale przerażonych istot, nie zważając już nawet na stan swojego ubioru. Miał zamiar dojść do biura w jednym kawałku nie tracąc przy tym swojej torby. Po kilku chwilach zmniejszył to wymaganie do samego dotarcia do celu przy życiu.
Próbując jednocześnie nie zgubić idącego za nim Jedi i nie ominąć żadnego ciekawego wydarzenia, parł dalej i dalej, zamykając się w swoich myślach. To jest mój moment, pomyślał, przeciskając się między dwoma Durosami, oblężenie Coruscant z punktu widzenia Jedi. Tak, takiego numeru nie mógł sprzedać pewnie nikt inny w galaktyce. Już zaczynał układać pierwsze zdania swojego reportażu.
Po kilkunastu minutach udało im się wyrwać z rejonu lądowisk i ruszyć bocznymi alejkami. Tutaj sytuacja także wyglądała tragicznie, lecz przez następne kilka minut marszu Adrien nie zobaczył żadnego ciała zadeptanej istoty. Widać kosmoport kumulował największy tłum i generował najgorsze zachowania. W końcu dotarli pod biuro agencji.
- Oto "Pierwsze ujęcie" - powiedział dumnie, wskazując na budynek. Wysłuchał słów Jedi i odpowiedział: - Oczywiście ty, mistrzu, i twoja towarzyszka możecie wejść. Wasze skontaktowanie się ze Świątynią jest teraz priorytetowe. Reszta niech poczeka tutaj, jest dość spokojnie.
Powiedział, rozglądając się dookoła. Rzeczywiście tłum był tutaj wyraźnie mniejszy.
Awatar użytkownika
Mistrz Ind'yk
Gracz
 
Posty: 1735
Rejestracja: 21 Cze 2011, o 12:42

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Jack Welles » 2 Gru 2012, o 18:42

Khaylii to całe kontaktowanie się z Świątynią i zabieranie ze sobą dopiero co napotkanych ludzi zupełnie nie odpowiadało. Uważała, że w ich najlepszym interesie było zaszycie się gdzieś z dala od ważnych miejsc i przeczekanie anonimowo inwazji. Ewentualnie można by było skontaktować się z najeźdźcą i wynegocjować jakąś współpracę, ale wiedziała, że to ze względu na przynależność Oto'reekha do Zakonu Jedi, raczej odpadało... Póki co. Nie protestowała jednak i swoje przemyślenia zachowała jedynie dla siebie. Bardziej, od tego co się działo wokół niej, interesowało ją to co działo się z nią samą. Nigdy wcześniej nie widziała Mocą na tak dużą odległość, nie miała również takich przeczuć, jak to związane z obecnością Imperium na orbicie. Utraciła swoje oczy, lecz z pewnością uzyskała w zamian o wiele więcej. Zastanawiało ją jednak co jest powodem tego stanu - jakiś uraz, który doznała podczas wypadku, czy może oddalenie się od Sithów i Ciemnej Strony Mocy...
Image
Image
Image
Awatar użytkownika
Jack Welles
Gracz
 
Posty: 2552
Rejestracja: 31 Gru 2008, o 21:04
Miejscowość: Olsztyn

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez BE3R » 14 Gru 2012, o 22:34

Niegościnność gospodarza była zdecydowanie na rękę droidowi któremu nikt nie rozkazał zostawić kontenera ze zrabowanym z laboratorium sprzętem. Przedzierał się więc przez całą drogę do mieszkania dziennikarza z olbrzymimi kontenerem w manipulatorach. Dotarcie tu było niezwykle energochłonne więc maszyna postawiwszy przy wejściu kontener zaczęła się rozglądać za jakimś publicznym portem dokującym. Ignorując całkowicie miotających się tu i ówdzie białkowców BE3R podłączył się do ładowarki i oddał konsumpcji.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: [Bitwa o Coruscant] Lądowiska Westport

Postprzez Oto'reekh » 3 Sty 2013, o 22:49

Gdy Gand razem z pomocą dziennikarza, po chwili z sukcesem dorwał się do komunikatora o szerokim zasięgu, natarczywie próbował połączyć się ze Świątynią. Mijały minuty, podczas których nie nadchodziła żadna odpowiedź. W Świątyni coś musiało pójść nie tak... Dopiero po 15 minutach, jedyne instrukcje jakie otrzymał Gand były mówiąc delikatnie niesprecyzowane... "Róbcie co możecie w miejscu w którym się znajdujecie".
- Połącz mnie z wojskiem - wydusił spokojnie Gand, jak gdyby nic się nie stało.
- To nie możliwe - wzruszył ramionami Adiren - do tego potrzebna jest oficjalna i atestowana stacja odbiorczo-nadawcza o szyfrowaniu niedostępnym cywilom. - stwierdził
- Masz chociaż podsłuch? - naciskał Gand
- Oczywiście, że nie! to nielegalne! - wyrzucił
- Stolica Republiki została zaatakowana, teraz nie masz się czego obawiać - stwierdził spokojnie.
Po chwili mieli podsłuch wojskowych łączy komunikacyjnych, a po następnych kilku chwilach sytuacja wyglądała krytycznie...
- Planeta upadnie - powiedział spokojnie Oto'reekh

Dziennikarz wyprostował się i spojrzał tępo na Rycerza Jedi - na pewno da się jeszcze coś zrobić!
- Nad Świątynie Jedi leci gromada bombowców, nad północnym biegunem trwa regularny desant wojskowy, bitwa kosmiczna nie daje nadziei na zwycięstwo. Coruscant jest stracone, czy nam się to podoba czy nie. - zrobił przerwę i namyślał się, przez całe swoje życie nie musiał podejmować takich decyzji, nigdy nie decydował o życiu innych, jedynie ścigał istoty wyjęte spod prawa, lub spełniał żądania Jedi. tym razem było inaczej, tym razem poczuł odpowiedzialność na własnych barkach, tym razem musiał pokazać, ze nikt na jego rodzimej planecie nie otrzymuje własnego imienia bez powodu.
- Vussen - odezwał się do kobiety inaczej niż zwykle, pomimo tego, że wokabulator miał problemy z przekazywaniem emocji. - Jestem za Ciebie odpowiedzialny, ale prawdopodobnie Jedi jakich znamy teraz, mogą nie istnieć już całkiem niedługo, więc nie proszę Cię dokładnie abyś poszła za mną. - urwał i zwrócił się do dziennikarza. - Nie ryzykuj i nie wychylaj się, chyba że masz kontakty pod miastem. Przyszły ruch oporu będzie potrzebował osób takich jak ty, ale tym czasem nie możesz z nami pójść. - rzekł i ruszył na zewnątrz gdzie zostawił kobietę z kotem i drioda, który mógł mieć potencjał obronny, w końcu kto widział takiego robota w takim miejscu?
Gand nie chciał tłumaczyć swojej decyzji dwa razy, więc była Sithka nie miała wyboru i poszła za nim na zewnątrz. Tam zorientował się w sytuacji poprosił kobietę z kotem i podszedł do drioda. Winien był im chociaż wytłumaczenie sytuacji.
- Przykro mi jest w tym momencie zostawiać was samym sobą, ale po wysłuchaniu komunikatów wojskowych oraz instrukcji ze Świątyni, muszę działać w sposób, który mi wydaje się najodpowiedniejszy. Prawdopodobnie planeta zostanie zdobyta przez Imperium, tak naprawdę pozostała nikła matematyczna szansa na inny wynik tego starcia. Jeśli chcemy, aby Republika nie upadła musimy ocalić jej głowę, a tą głową czy nam się podoba czy nie są senatorowie, którzy w tej chwili są odcięci w senacie. Jeśli Moc pozwoli, spróbujemy chociaż kilku z nich wyciągnąć i ukryć przed Imperialnymi rękami, dlatego też nie mogę was prosić o dalszy udział. Dobro cywilów jest najważniejsze. - spojrzał na BE3R-a - Droidzie, nie wyglądasz na model bojowy, jednak nie wyglądasz też na zwykłą maszynę, jeśli chcesz mozesz podążać za nami. Vussen - odezwał się do świeżej Jedi - teraz jest moment na decyzję, jeśli chcesz pójść za mną potrzebujemy transportu...

***********************************

Alanis pomimo trudności w postaci szalejącej paniki, udało się oddalić od lądowisk i złapać środek transportu, który kierował ją w pobliże własnego domu. Po kilku minutach spaceru, miała już swój dom w zasięgu wzroku, wszystko wydawało się w porządku, prócz chaosu na ulicach i okolicznych słupów dymu dookoła. Gdy nieco skróciła dystans zauważyła policyjne blokady, coś w pobliżu musiało pójść nie tak...
Zaledwie kilkadziesiąt metrów od jej lokacji, grupa imperialnych komandosów, zwanych "operatorami" przedzierała się pod ciężkim ogniem do strefy ewakuacyjnej. Nagle w powietrzu nad głowami wszystkich pokazała się flara sygnalizacyjna, a kilka chwil później kobieta spostrzegła nie małą jednostkę z wyraźnym napisem na kadłubie Black Water. Nie mogło oznaczać to nic dobrego, na szczęście dom Ortonównej znajdował się na granicy strefy zamkniętej i kobieta mogła swobodnie do niego dotrzeć...
Image
Image
GG: 447116
Awatar użytkownika
Oto'reekh
Administrator
 
Posty: 2726
Rejestracja: 3 Gru 2008, o 15:40

Następna

Wróć do Bitwa o Coruscant

cron