Content

Archiwum sesji

Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Sesje zakończone/zamknięte.

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 12 Gru 2015, o 13:01

Można było powiedzieć, że gorzej już być nie może. Nie może ? Tak to właśnie w takich momentach los potrafi płatać figle.
Gdy drzwi otworzyły się tuż przed nimi, Bull poczuł jak mały dreszcz przechodzi po jego karku. Nie wiedzieli co znajduje się za grodzią. Zacisnął mocniej swój uchwyt a palec od drugiej dłoni zbliżył do spustu, będąc gotowym za niego pociągnąć.
Cisza…bull zaciągnął się swym cygarem po czym szybko wypuścił dymek, dając luz swoim mięśniom. Tego typu akcje były czymś naprawdę ryzykownym Oby tylko tym razem detektor ruchu działał sprawnie i nie spieprzył im się w połowie drogi, bo bez tego będą jak mały król złapany w pułapkę, z której już nie ma wyjścia.
Wąski korytarz, rozkaz w szeregu pojedynczym. Victor dobrze wiedział co przez te słowa dowódca miał na myśli. Tak to już było, masz ciężki sprzęt więc prowadzisz kolumnę.
Tak jak wydano rozkaz tak też i zrobiono. Bull ruszył przodem, prowadząc oddział przez ten niebezpiecznie, podejrzany i wąski korytarz. M56 wycelowany był na wprost, a jego właściciel głównie polegał na monitorze wizyjnym, przyczepionym do jego hełmu. Tak to właśnie ten sprzęt, wspaniale komponował się ze smartgunem, od razu ukazując cele, w które warto wycelować swoją giwerę.
Nikt się nie odzywał. Każdy był przygotowany na najgorsze. Jedynym słyszalnym dźwiękiem był ich oddech oraz ten cichy szum z detektora ruchu. Szum, który lada chwila może zamienić się w niepokojące pikanie…
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 15 Gru 2015, o 02:42

- Z całym szacunkiem Szefie... Ale czy to przypadkiem nie górne poziomy sprawdzał oddział Majora Wolsky’ego? - Zapytała Śnieżynka podczas ustawianie się w szeregu. Sądząc po stanie ludzi z oddziału Majora, droga górą nie wydawała się bezpieczna. Można by wręcz śmiało powiedzieć, iż została sprawdzona jako niebezpieczna. W świetle tych informacji dłuższa droga, podczas której jest szansa uzupełnić amunicję w zbrojowni, mogła wcale nie być takim złym rozwiązaniem.
Jednak Śnieżynka była tylko szeregowcem. Jej prawo do wygłaszania opinii w kwestii strategii było mocno wątpliwe. Ruszyła więc posłusznie z resztą oddziału Tak jak poprzednio na końcu grupy, jej miotacz ognia był doskonałą bronią do krycia tyłów, idąc w środku grupy nie mogłaby go użyć, za duże ryzyko iż któryś z towarzyszy wlazłby jej pod lufę.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 15 Gru 2015, o 20:02

Revan denerwował się na siebie samego, że nie potrafi odczytać mapy. A przez to tym bardziej nie mógł odnaleźć właściwej drogi. W końcu Mason, widocznie rozgniewany wyrwał mu urządzenie z rąk, co haker skwitował wyłącznie zaciśnięciem warg. Chwilę rzucił okiem na dowódcę, po czym skierował wzrok na wykrywacz ruchu. Teraz to urządzenie było ich kluczem do przeżycia. Aż strach pomyśleć, co byłoby, gdyby nie posiadali takiego cacka. Oczywiście sam wykrywacz nie zapewniał im bezpieczeństwa, ale zawsze lepiej wiedzieć, że wróg się zbliża, niż narażać się na zasadzkę. A w takich warunkach i z takim przeciwnikiem paradowanie na ślepo to niezbyt dobry pomysł.
Dużą wadą tego urządzenia jest to, iż pokazuje pozycję przeciwnika jedynie w wąskim wycinku koło przed sobą, dlatego aby zabezpieczyć się przed atakami z flanek, trzeba często obracać wykrywacz wokół własnej osi. Gregor czuł duże brzemię odpowiedzialności, ponieważ to na nim spoczął obowiązek używania tego ustrojstwa. Narastające napięcie całej drużyny było widoczne, każdy tylko czekał aż wykrywacz ruchu zapiszczy, co będzie oznaczało, że zaraz będzie gorąco. Mężczyzna ujął w prawą rękę swój karabin, gotowy w razie potrzeby do naciśnięcia spustu.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 16 Gru 2015, o 23:49

Kiwnął głową. Może nie zawsze krótsza droga była tą lepszą. Zbrojownia i biuro szefa ochrony były z pewnością lepiej chronione. Być może ograniczyło to możliwości Obcych. Chociaż odrobinę. Każdej przewagi musieli się kurczowo chwytać. Tylko w ten sposób byli w stanie przeżyć nadchodzące spotkania z wrogiem.
- Fakt. Chociaż major nie był na tyle miły, aby wspomnieć co dokładnie się tam stało... Dobra, zmiana planów. Oby chociaż ta zbrojownia okazała się przydatna... - w głowie porucznika narodziło się kilka pomysłów, których postanowił nie wyjawiać. Związane one był ściśle ze zbrojownią, a dokładniej ze sprzętem zawartym w środku. Poprowadził swój oddział w kierunku dłuższej trasy, z zanikającą już nadzieją w sercu.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 20 Gru 2015, o 02:42

Soundtrack
Część drużyny wyraźnie odetchnęła z ulgą, słysząc, że nie będą musieli iść w ślady pechowego zwiadu majora Wolsky'ego na górne poziomy kompleksu mieszkalnego. Inni zaś w milczeniu rozpaczali na myśl o dodaniu do plecaków kolejnych obciążeń w zbrojowni Służb Ochrony Stacji ale rozkaz to rozkaz.
Powoli szli naprzód, póki główny korytarz prowadzący od grodzi na to pozwalał. Zgodnie z wytycznymi Revan szedł obok "Bulla" trzymając wyciągnięty przed siebie wykrywacz, który - Bogu dzięki - na razie milczał. Rubio i "Mały" zaraz za nimi, na końcu zaś "Śnieżynka" i Mason, który przełożywszy karabin przez ramię spoglądał to na wykrywacz ruchu pilnując tyłów, to na mapę sprawdzając drogę. Czas wydawał się ciągnąć w nieskończoność, zwłaszcza tym, od których najbardziej zależało bezpieczeństwo drużyny, od Kaprala "Rexa" i "Farciarza", którzy przez cały czas wbijali wzrok w wyświetlacze wykrywaczy ruchu. Po kilku minutach Mason znów spojrzał na mapę i szeptem powiedział do porucznika Rubio:
- Według mapy, za kilkanaście metrów dojdziemy do ściany, za którą jest generator. Jeżeli skręcimy przy niej w prawo, dojdziemy do posterunku S.O.S. Stamtąd powinniśmy łatwo dostać się do kwatery szefa ochrony i do zbrojowni... - Urwał, gdyż w tym właśnie momencie wykrywacz ruchu wydał jedno, ciche piknięcie. Kilka sekund dało się słyszeć kolejne. Po tym, urządzenie znów zamilkło. - Sir, albo coś jest nie tak z wykrywaczem, albo możemy mieć towarzystwo... - Mapa natychmiast powędrowała do kieszeni Masona, który ściągnął karabin M41A/2 z pleców. Trzymając broń w jednej ręce drugą cały czas ściskał wykrywacz ruchu nie spuszczając przy tym oczu z wyświetlacza.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 25 Sty 2016, o 03:11

Kiwnął głową. Czas ciągnął się nieubłaganie. Kilka minut zdawało się być niczym kilka godzin. Przemieszczali się w niemal całkowitej ciszy, którą przerwał jedynie raport Masona. Rubio wysłuchał go uważnie, rozważając w głowie możliwe scenariusze. Musieli pozostać ostrożni, gdyż przed nimi wciąż znajdowało się nieznane zagrożenie. Wieść o towarzystwie spowodowała, że serce zatrzymało mu się na chwile. Żołądek zacisnął się nieprzyjemnie. Dopadł go strach. Nie zdążyli nigdzie dojść, a ich pozycja pozostawiała dużo do życzenia. Przeciwnik miał nad nimi przewagę na każdej płaszczyźnie, mógł zaatakować z najmniej spodziewanego miejsca.
- Oczy na wykrywacz, kurwa. I ręce na broni - rzucił cicho - Każdy wygląda zagrożenia, ale nie zatrzymujemy się. Posterunek powinien być lepszym miejscem do walki - dodał po chwili, instynktownie wypatrując miejsc, z których mogli zaskoczyć ich Obcy. Skupiał się zwłaszcza na znienawidzonych szybach wentylacyjnych, których na stacji było pełno. Jego ręka zacisnęła się na jego broni, nie zadrżała ani trochę pomimo jego przerażenia. Porucznik miał nadzieję, że zachował kamienny spokój. Chociaż w taki sposób pragnął podwyższyć i tak zapewne mierne morale drużyny.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 25 Sty 2016, o 13:08

Mimo iż korytarz nie był aż tak długi to jednak wydawało się, że ta podróż trwała całą wieczność. Już lepiej byłoby gdyby coś się wydarzyło, gdyż ta cisza była gorsza od ostatniej potyczki z obcą rasą.
Bull zatrzymał się na chwilkę gdy tylko usłyszał charakterystyczne piknięcie w urządzenia, które trzymał sąsiad. Po krótkiej chwili wycelował swoją dziecinkę w tym samym kierunku skąd dobiegł sygnał. Jego place znajdował się milimetry od spustu, czekając tylko na to by pociągnąć do końca i podziurawić to...co czaiło się w ciemnościach, czekając tylko na mały błąd marines...błąd, który może kosztować ich życie.
Z drugiej strony nie można było zakładać, że każde piknięcie namierzone przez sensor ruchu oznaczało, że w pobliżu znajduje się Xenomorph.
Bull wypuścił dymek z cygara po czym ruszył dalej, cały czas stojąc na czele grupy. Tak to już bywa w armii, ten kto ma najcięższy sprzęt idzie z przodu.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 5 Lut 2016, o 22:12

sytuacja była wystarczająco gówniana żeby się stresować. Nie była jednak wystarczająco gówniana żeby się załamywać w sam raz na
- i choć bym szedł ciemną doliną to zła się nie ulęknę... - cichy szept wydostał się spomiędzy warg Małego, wystarczająco jednak głośny by idący obok niego marine spojrzał na niego wymownie. Nie przeszkadzało to jednak medykowi. - ... albowiem jestem największym skurwysynem w tej dolinie...
Mały marine mrugnął do Rubio. Równocześnie oglądając uważnie sufit. Kumple osłaniali, przód tył boki, ale on postanowił osłaniać sufit. Sufity są fajne, mają panele kratki światełka i całą masę miejsca na wielkich zabójczych obcych. Albo całkiem małych, nieważne. Z jakiegoś powodu Nehrit był wyluzowany. Zdawał sobie sprawę jak niewiele od niego zależało. A teraz
- ... krew moich wrogów rosi ziemię, płacze ich kobiet echo niesie, śmierć i zniszczenie za mną kroczy i jeno zgliszcza... - Detektor ruchu zapiszczał a uwaga wszystkich skupiła się na tym jednym jakże niewinnym z pozoru dźwięku.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 4 Mar 2016, o 20:45

Odgłosy powodują różne reakcje człowieka, w zależności od ich charakteru. Mogą go rozbawić, rozdrażnić, zdenerwować, czy też zaniepokoić. I to właśnie to ostatnie uczucie pojawiło się w głowie Gregora. Piknięcie wykrywacza nie zwiastowało niczego dobrego. W tej stacji znajdowało się zbyt wiele przykrych, chodzących "niespodzianek", aby w głowie Revana pojawił się choć zalążek myśli o ocalałych naukowcach. O wiele bardziej prawdopodobne było, że Ksenomorfy czaiły się wszędzie i tylko czekały na dogodną okazję do ataku...
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 6 Lut 2017, o 22:32


Cała drużyna powoli i w napięciu stawiała kolejne kroki w stronę posterunku S.O.S.. Na czele Mason wlepiał nos w wykrywacz ruchu, który wydawał z siebie pojedyncze piknięcie średnio raz na pięć sekund. Ten miarowy dźwięk napawał wszystkich strachem, i całkiem słusznie, gdyż mógł on oznaczać, że za chwilę ksenomorfy rzucą się na oddział.

Byli już dosłownie kilka metrów od drzwi posterunku i zbrojowni, gdy nagle, zamykająca pochód "Śnieżynka" usłyszała odgłosy strzałów dochodzące od strony grodzi wiodącej do hangaru. Informacja szybko została przekazana do porucznika Rubio.
- Ustawić się pod drzwiami! Mason, osłaniasz ze mną prawą flankę. Harper centrum, w razie potrzeby pokaż im co potrafi Twoja dziecinka. O'Sullivan, Revan, lewa strona! Owip, do tyłu, spróbuj otworzyć drzwi, ale nie spuszczać mi oczu z wykrywacza, żebyśmy przypadkiem nie otworzyli tym stworom kolejnej drogi ataku!
Strzały stawały się coraz głośniejsze, zbliżały się w ich stronę, zaś wykrywacze trzymane przez Revana i Masona poczęły pikać jak szalone, na ich wyświetlaczach wykwitło około dwudziestu kropek. Problem polegał na tym, że z zablokowanymi kodami IFF nie wiadomo było, który to sojusznik, a który to wróg.

Na wyświetlaczach wyraźnie rysowało się pięć kropek, które był nieco bliżej oddziału porucznika Rubio niż reszta, zaś dźwięki wystrzałów stały się na tyle bliskie, że dało się policzyć upadające łuski po nabojach z M41A. Krótkie kontrolowane serie z karabinów, a wkrótce, gdy zaczęły się kończyć magazynki również stosunkowo głośne wybuchy granatów z podwieszanych granatników U1.
- Ostrożnie z ogniem, ci na przedzie to mogą być nasi! - powiedział stanowczo Rubio, mając na myśli zwłaszcza Bulla, którego Smartgun mógł przerobić dorosłego człowieka na ser szwajcarski w kilka sekund.

I w tej właśnie chwili zza rogu korytarza wyłoniła się grupa żołnierzy w charakterystycznych pancerzach USCM.



- A macie wy kosmiczne skurwysyny! - dał się słyszeć władczy głos Majora Wolsky'ego, który zdążył przeładować swój karabin pulsacyjny i powoli cofając się wgłąb korytarza strzelał jak opętany w kierunku pełzających po ścianach i suficie ksenomorfach, które podążały za uciekinierami. Obok niego kapral Machnik z błyskiem w oku puszczał w kierunku nadciągających obcych krótkie języki ognia ze swojego M240 w ślad zaś za ogniem posyłał w stronę przeciwnika całą gamę niecenzuralnych wyrażeń. Pozostała trójka żołnierzy uciekała tak szybko jak tylko mogła w stronę oddziału porucznika Rubio.
- Harper, jak tylko nasi chłopcy będą wystarczająco blisko, daj tym kosmicznym robalom popalić. Revan, O'Sullivan osłaniacie plecy. Owip - bez zmian. Mason, pomóżmy im.

Do ognia ciągłego prowadzonego przez Wolsky'ego po chwili dołączyły krótkie serie z M41A Diego i M41A/2 Masona. Po chwili sierżant wystrzelił również w przeciwników granat zapalający U4. Ciekły napalm z bomby ogniowej oblał pierwsze szeregi ksenomorfów i momentalnie ich ciała pochłonął ciekły ogień. Stwory wydawały agoniczne dźwięki, by po chwili zamrzeć be ruchu, martwe lecz wciąż płonące.
Zdawało się, że to na chwilę zniechęciło kolejne stwory, które zatrzymały się, a po chwili zaczęły się cofać. Korzystając z chwili wytchnienia wszyscy marines przeładowali bronie. W końcu Owipowi udało się także otworzyć drzwi do posterunku. Kilka sekund później zatrzasnęły się one ponownie, tym razem odcinając żołnierzy USCM od kosmicznych kreatur, które na nich polowały.

- Zabezpieczyć perymetr. Rozejrzeć się za czymś przydatnym, gały na wykrywaczach.- wydyszał Wolsky. Po chwili skrzywił się i ciężko oddychając przysiadł na fotelu, których w dawnym pomieszczeniu ochrony nadal kilka się uchowało.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Vestibor Rothal » 8 Lut 2017, o 00:06

Wszystko waliło się na głowę. Zarówno w przenośni: Ostatnie wydarzenia zdecydowanie nie należały do najszczęśliwszych, jak i dosłownie: Ksenomorfy bowiem goniły ich również sufitem. Decimus jeszcze nigdy w swoim życiu nie widział nic chociażby zbliżonego do wydarzeń, których aktualnie jest świadkiem. Jego broń nieprzerwanie ostrzeliwywała napierających kosmitów. Zamykał. Nie lubił iść ostatni, nikt nie lubił, ale to on dostał właśnie ten przydział i nie zamierzał marnować nawet chwili, tak cennego teraz czasu na dyskusje, czy rozważania. Biegł przed siebie podążając za resztą drużyny, starając się trzymać karabin na tyle stabilnie na ile pozwalały mu skołatane nerwy. Mordował na rozkaz, robił to bez mrugnięcia okiem, zabijał jednak zawsze ludzi. To z czym przyszło mu się teraz mierzyć wykraczało poza wszelkie rozumienie jego mózgu. Nie dawał tego po sobie poznać, ale w rzeczywistości srał w gracie, jak nigdy w swoim życiu.

Jeden z kosmitów zbliżył się niebezpiecznie na odległość skoku do Agrippy, ten zwolnił wycelował i wpakował serie pocisków w ohydną mordę potwora. Jego towarzysze byli już dalej, nie pozostało mu nic innego jak puścić się pędem w ich kierunku. Szybko okazało się, że bycie ostatnim w tym wypadku nie było takie złe, gdy biegnący przed nim towarzysz w mgnieniu oko został przebity przez pazury bestii, która spadła z sufitu. Nie zdążył pomyśleć, zadziałał tak jak podpowiadał mu instynkt, w pełnym pędzie, sekundę przed tym jak bestia uwolniła swe pazury z ciała martwego już towarzyszy broni, kolba jego karabinu z całym impetem wbiła się w czaszkę stwora, miażdząc przy tym jej zawartość. Nie spojrzał, czy bestia nie żyje, nie miał czasu, pognał przed siebie, co jakiś czas dalej waląc kilku pociskowymi seriami, nieco spowalniając pościg.

W końcu dogonił drużynę. Widok który zastał zdziwił go nie mniej, niż pierwsze zobaczenie ksenomorfa. Nie byli więc sami, ich oddział został osłonięty ogniem zaporowym, umożliwiając im wejście w wielkie, otwarte wrota. ,,Cień" cofał się powoli, starając się choć trochę celować w zbitą chmarę stworów. W końcu znalazł się na tyle daleko od wejścia, że odłożył swoją broń. Pośpiesznie przetarł swoją twarz, pot bowiem zaczynał zalewać mu oczy. Jego zszargane nerwy dały o sobie znać, gdy z natury małomówny wydarł się resztką sił:
- Dlaczego ich jest tak kurwa, w piżdziet dużo!?

Podczas wypowiedzenia tego, niespodziewanego nawet przez siebie samego naiwnego pytania, mimowolnie jego wzrok podążył ku wrotom, z których tu przed chwilą wszedł. Były zamknięte, ale głośne drapanie niosące się po całej sali, nie pozostawiało wątpliwości: nadal tam są. Mimo tego na ustach Agrippy pojawił się malutki uśmiech, chwilowego triumfu. Oparł się o ścianę, czekając na decyzje dowódców, nie sądził, że tu zostaną, ale gdyby jednak ta chwila miała się przedłużyć jego marzeniem było usiąść i oprzeć swoje cielsko o zimną ścianę tego pomieszczenia. Nie ferował wyroków, nie krzyczał, nic to nie da, nie on tu jest decydentem.
Awatar użytkownika
Vestibor Rothal
Gracz
 
Posty: 150
Rejestracja: 8 Lis 2015, o 00:22

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Mat'yas » 9 Lut 2017, o 00:18

Matthew Jetkowsky był jednym z niewielu w pełni sprawnych na tą chwilę marines w oddziale Wolskyego. Od początku misji miał trzymać się jego boku i osłaniać co też czynił. Początkowo czuł się jak "przydupas", bo nie miał zbyt ważnego zadania i generalnie kręcił się za nim z kąta w kąt, a z czasem olał to i tylko był "w pobliżu". Teraz jednak jego zadanie nabrało trudności. Pierwsza misja w nowym zespole i od razu takie wielkie guano. Nie znał nawet dobrze imion wszystkich chłopaków, a już można było je zapominać bo ci chłopacy nie żyli. Na dodatek wpierdoliły ich jakies jebane kosmiczne stwory. Co tu się dzieje? One pojawiały się zewsząd i znikąd. W tym momencie chłopak biegnący przed nim raptem uniósł się do góry w panice machając nogami. Matthew puścił w jego stronę krótką serię. Być może skrócił mu cierpienia, bo na pewno szybka śmierć od kul była lepsza niż zjedzenie albo bycie nosicielem. Ale już o tym nie myślał. Teraz najważniejsze było dobiec do schronienia, schować się. Tylko i AŻ tyle bo te cholerne drzwi były tak daleko. W biegu przeładował karabin i puścił kilka krótkich serii w miejsca w korytarzu gdzie "coś" się ruszało. Nie było sensu celować. Po rozbryzgującym się zielonym kwasie widział, że trafił. Właśnie ugrał kolejne ułamki sekund dla siebie i teamu bo w miejsce zabitych potworów od razu wchodziły nowe.
Korytarzem wstrząsnęły wybuchy granatów. Jetkowsky stanął przy drzwiach wyszukując między płomieniami celów.
- Oszczędzać amunicję! - krzyknął widząc, że każdy przeładowuje swoją broń. Budziło się w nim poczucie odpowiedzialności za tych ludzi jak kiedyś gdy dowodził. To był silniejsze niż rzeczywistość, gdzie był zwykłym żołnierzem, ale nawet o tym nie pomyślał.
Gdy drzwi zapewniły im już chwilowe bezpieczeństwo puścił karabin, który luźno zawisł na pasku od zawieszenia, oparł ręce o biodra i wolnym krokiem przeszedł się po pomieszczeniu, po czym oparł się o blat przy ścianie.
Awatar użytkownika
Mat'yas
Gracz
 
Posty: 18
Rejestracja: 30 Gru 2016, o 18:03

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 9 Lut 2017, o 21:23

Im dalej zapuszczali się w zakamarki tej opuszczonej placówki tym wiedzieli że każdy krok może być ich ostatnim. Jak tak dalej będzie wyglądało to z misji ratunkowej, to oni sami będą potrzebowali wsparcia, pomocy...jeśli przeżyją by móc wysłać sygnał S.O.S.
Bull wiedział że nie ma co czekać, stanął w odpowiednim miejscu by ochronić swym ciałem kolegów po czym wycelował M56 w stronę korytarza z którego zbliżało się coraz więcej robali. To był ułamek sekundy kiedy jego celownik optyczny przyczepiony do hełmu zaczął namierzać wrogie jednostki. Po kolejnych sekundach było słychać jak dziecinka robi sieczkę z robali.
Nie strzelał ogniem ciągłym. Były to krótkie serie po paręnaście pocisków by mieć na uwadze nie trafić zbliżających się kompanów z oddziału. Po za tym jako on jedyny miał ten sprzęt w całym oddziale, tak więc każda pestka wystrzelona z tej dziecinki była na miarę złota. Tak samo jak siał zniszczenie, tak samo amunicja potrafiła się skończyć w niecałą minutę.
Bull przełożył cygaro z jednego kącika na drugi, zaciągając się porządnie dymkiem nikotynowym. Z każdym pociągnięciem spustu zaciskał swe żeby na ustniku. Nie miał na to wpływu. Wiedział, że tutaj jest jak w dżungli. Albo oni, albo robale. Była tu walka o przetrwanie. Ten kto się podda...zginie.
Dźwięk rozsuwanych drzwi był jak najpiękniejsza melodia, która mogła dobiec do uszu tego goryla. Bull poczekał aż reszta wejdzie do środka, po czym on sam wolnym cofającym ruchem dołączył do reszty. Mimo zatrzaśniętych drzwi, cały czas miał wycelowaną lufę dziecinki w jednym kierunku. Czuł jak pot spływa mu po czole oraz policzkach.
Dopiero po chwili doszedł do siebie, rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znaleźli. Oddział trzymał się dobrze, jeśli tak to można nazwać. Nie byli przygotowani na spotkanie z Xenomorphami. Nikt nie był. To był jak koszmar z najgorszego horroru jaki w życiu obejrzeli.
Bull ustawił M56 w pozycji bezpiecznej, lufą do góry. Stuknął mocniej palcem o latarkę przyczepioną do hełmu, która najwyraźniej szwankowała z każdą minutą.
-Szlag by to...jeszcze tego by brakowało...jebany sprzęt Marines... – mruknął do siebie, wypuszczając kolejny dymek. Spojrzał na dowódcę, który najwyraźniej miał już tego wszystkiego dosyć. Mimo, że Bull był z karnej kompani wiedział jedno, najważniejsze to słuchać rozkazów a może przeżyjesz...chociaż ciężko to nazwać po ostatniej misji z której powrócił jako jeden z tych...którzy mieli okazję przeżyć starcie z obcą formą życia.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Riven Skirata » 9 Lut 2017, o 21:44

Atias biegł tuż za majorem Wolskym. Szeregowy zrezygnował już z prowadzenia ostrzału po tym jak w jego M41A skończyła się amunicja. Nie mając już czasu na sięgnięcia do ładownic po nowy magazynek, skupił się jedynie na próbie dotarcia do bezpiecznego obszaru. Odgłosy pościgu na które składał się huk prowadzonego ostrzału, krzyki agonii i wszechobecny jazgot wywoływany przez ksenomorfy, nie działały na Ramiela kojąco. Mężczyzna opanował przemożne pragnienie obejrzenie się na to widowisko cierpienia i śmierci po czym pokonał ostatni dystans, który dzielił go od posterunku.
Atias odetchnął z ulgą, gdy zobaczył jak zostają zabezpieczone drzwi, a posterunek stał się bezpieczną przystanią dla oddziału. Ramiel wiedział, że było to złudne poczucie bezpieczeństwa. Przypominał mu o tym dodatkowo skrzypienie jakie dobywało się zza drzwi, echo niestrudzonych prób ksenomorfów rozerwania ich pazurami. Szeregowy sprawdził stan swojej broni, przeładował karabin i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Na pewno jego cechą charakterystyczną było to, że znajdował się w nim cały oddział żołnierzy. Zmęczonych, poranionych, skazanych na śmierć z rąk obcych. W głowie Ramiela pojawiła się myśl by po prostu zakończyć to wszystko. Wziąć pistolet i strzelić sobie w łeb. Atias jednak odrzucił ten pomysł niemal tak szybko jak się pojawił. Nie wiedział nawet dlaczego, czy po prostu bał się śmierci, tego co jest po drugiej stronie? I także umrze wraz z całym oddziałem na tej stacji, a bycie ofiarą ksenomorfów raczej jest gorsze od samobójstwa. Może łudził się jeszcze, że przeżyje? Nie miał obecnie odpowiedzi na to pytanie.
Ramiel aby wyrwać się z defetystycznych myśli sięgnął po swój sprzęt do hakowania, który schował w jednym z zasobników pancerza. Z zadowoleniem stwierdził, że w czasie potyczki żadna część nie uległa uszkodzeniu, a zapasu energii wystarczy na parę godzin samodzielnego funkcjonowania. Atias dla pewności wolałby jeszcze przeprowadzić analizę całego systemu, niestety nie mógł sobie na to pozwolić. Ramiel ignorując resztę oddziału, zaczął powoli przemieszczać się po pomieszczeniu z zamiarem przeszukania go pod kątem czegokolwiek co przypominało konsolę bądź inne urządzenie, które mogłoby zapewnić mu dostęp do systemów na stacji.
Awatar użytkownika
Riven Skirata
Gracz
 
Posty: 101
Rejestracja: 31 Sie 2011, o 12:58

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 12 Lut 2017, o 22:49

<Blam> strzałowi ze strzelby towarzyszył dość obrzydliwy dźwięk rozpryskującego się obcego. Owip czekał przy drzwiach aż wszyscy wejdą. Ostrzał Bulla trzymał większość obcych na dystans, z wyjątkiem właśnie ściekającego po okolicznych ścianach osobnika. Medyk szybko cofnął broń zamykając solidne drzwi i odcinając przynajmniej na jakiś czas Obcych od ofiar.
- Wszyscy cali? Ktoś potrzebuje pomocy medycznej?
Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu oceniając wzrokiem stan kolegów, nie wyglądali źle jak na kogoś kto właśnie uciekł z piekła. Dostrzegł że Bull cały czas celuje w zamknięte drzwi więc profilaktycznie zmienił swoją pozycję. Wszyscy byli nerwowi a postrzał ze smartguna był ostatnią rzeczą o jakiej marzył. Misja miała być łatwa i rutynowa a tymczasem przerodziła się w.. to..

Zabezpieczył strzelbę i uważnie omiótł wzrokiem całe pomieszczenie, wyszukując potencjalnych słabych i silnych punktów. Poprzednim razem xenomorfy spadły na nich z góry, więc przyjrzenie się sufitowi było całkiem dobrym pomysłem.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 14 Lut 2017, o 03:21

Wydarzenia ostatnich kilku minut wstrząsnęły wszystkimi członkami drużyny Rubio. Dobrze było, że z reszty drużyny przeżył major i kapral Machnik. Porucznik widząc niezbyt dobrze rokujący stan Wolsky'ego skinął głową w stronę "Małego" i rzucił krótki rozkaz.
- Zabezpieczać teren. Ramiel, Revan, szukajcie jakiejś konsoli, czegokolwiek, skąd możecie wyciągnąć informacje. Machnik do mnie. Reszta, rozejrzeć się, tylko dwójkami. Pilnujcie sufitów i wentylacji. - wydał rozkazy po czym zwrócił się do "Cichego", który już stał obok niego. - Spocznij. Machnik, co tam się do kurwy nędzy wydarzyło? Co z resztą chłopaków? Co z rannymi?
- Najpierw było cicho, szliśmy powoli, jak to z rannymi do hangaru. Nikt jakoś nie kwapił się do rozmów, wszyscy nasłuchiwali i wlepiali gały w wykrywacze. To była cisza przed burzą. Kiedy doszliśmy do załomu korytarza Major kazał MacQueenowi i dwóm innym rzucić flary za załom, no wie pan porucznik, żeby warta wyłączyła wieżyczki. I wtedy wszystko zaczęło się sypać. - Machnik przerwał na chwilę, odpiął manierkę z wodą od pasa, wypił łyk wody, lub czegokolwiek innego, co w niej miał, po czym kontynuował meldunek. - Odczekawszy minutę, żeby dać naszym w hangarze czas na wyłączenie działek pierwszy szereg ruszył. Działka otworzyły ogień, zmieniły naszych, w tym MacQueena, w krwawą papkę na naszych oczach. Ale to był dopiero początek. Działka ucichły, ale za to ożywiły się wykrywacze ruchu... Nie zdążyliśmy mrugnąć, a z hangaru wyleciała cała chmara tych... ksenomorfów, czy jak je tam zwą. Potem wszystko działo się tak szybko... Ranni wylądowali na podłodze, na pastwie obcych, ludzie zaczęli uciekać tutaj, w stronę kompleksu mieszkalnego. Major próbował zawrócić ludzi, zmusić ich by zaczęli chociaż strzelać do obcych, ale jak widać to się nie udało, tylko nasza czwórka chciała go jeszcze słuchać, więc jedyne co mógł zrobić to wycofać się wraz z nami, aż do tego korytarza. Resztę już wiecie... - znów nastąpił łyk z manierki. - Te kosmiczne gówna odcięły nas od hangaru, cholera wie jak się tam dostały, cholera wie jak my mamy wydostać się z tej zasranej stacji...

Rubio przez kilka krótkich chwil analizował przez meldunek kaprala. Bał się. Może nie po raz pierwszy w życiu, ale chyba po raz pierwszy tak bardzo. Musieli dostać się do hangaru żeby stąd odlecieć, ale jak... Nawet jeżeli kosmici zniszczyli działka w hangarze i oddział nie zostałby przez nie posiekany jak biedny MacQueen, to droga w tamtą stronę była zablokowana przez drzwi, którymi weszli na posterunek - obecnie oblegane przez chmarę ksenomorfów.
- Gówniana sytuacja... - mruknął sam do siebie Rubio. Zerknął na Wolsky'ego, ale major wciąż zdawał się dochodzić do siebie, nie był już w końcu tak młody. - Znaleźliście coś przydatnego? Albo chociaż wyjście inne niż to, którym weszliśmy? Albo chociaż tą cholerną zbrojownię, na którą tak się wszyscy napalali?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Mat'yas » 25 Lut 2017, o 01:11

Malutki stał oparty o ścianę trzymając ręce na karku. Słuchał Rubiego uważnie, chociaż jego mina wskazywała raczej, że jest myślami gdzieś daleko. Analizował ich położenie oraz sposoby na wyjście z tego cało. Cóż, pułap z którego zaczynali leżał jakieś 10 poziomów poniżej "gównianego", więc nie widział tego dobrze. Co to w ogóle ma być? Polowanie na robale? W sumie kto tu na kogo polował tak na prawdę. Korporacyjne szambo. Weyland Yutani miało ogromne wpływy zarówno w armii jak i w piechocie morskiej. Praktycznie cały sprzęt od nich pochodził. Śmiali się czasem, że tylko papier toaletowy jest "zwykły", bez loga. I po raz kolejny żołnierze, czy też marines wykonywali czarną robotę dla nich. Czasem trzeba było wyeliminować "groźnych terorystów" którzy potem okazali się być byłymi pracownikami firmy, którzy zagrozili, że ujawnią tajemnice firmy i dlatego musieli zginąć. Ale Matthew był żołnierzem, nie myślał o tym, robił to za co mu płacili. Teraz, po latach widział jakim to wszystko jest syfem. Syfem w którym to teraz oni byli "obiektem badawczym", bo zapewne na pozór nie działające kamery rejestrują całość i przekazują informacje do centrali firmy.
Rozkazy porucznika przerwały jego wewnętrzne rozterki. Pokręcił głową, a dźwięk "strzelających" kręgów rozniósł się po pomieszczeniu.
- Chodź ze mną - stuknął w ramię stojącego obok marines i razem ruszyli w kierunku małych drzwiczek, które prowadziły do jakiegoś pomieszczenia.
Wykrywacze nie wskazywały niczego innego jak potworów za głównymi drzwiami, ale i tak weszli do niego na ostro, sprawdzając lufami każdy kąt. Pomieszczenie socjalne. Stolik, kanapa, fotel, jakaś szafa. Na środku sufitu kratka wentylacyjna. Malutki podszedł pod nią świecąc do środka latarką. Między metalowymi płytkami nie widział nic poza tunelem, który szedł w górę na jakieś dwa metry, a potem skręcał w kierunku głównego korytarza skąd przed chwilą przyszli.
- Wychodzimy...i zaspawaj te drzwi.
Awatar użytkownika
Mat'yas
Gracz
 
Posty: 18
Rejestracja: 30 Gru 2016, o 18:03

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Vestibor Rothal » 3 Mar 2017, o 23:58

Uzbrojenie Decimusa było kompletne, toteż nie czuł potrzeby modyfikacji swojego arsenału. Do zbrojowni wszedł wolno, jako jeden z ostatnich, uzupełniając amunicje. Czynność ta nie zajęła mu zbyt wiele czasu, z tego powodu miał chwilę dla siebie, dopóki dowódcy nie wydadzą jakiś konkretniejszych rozkazów. Powrócił na swoje stare stanowisko i oparł swoje ciało o zimną ścianę, pozwalając sobie zapaść w mały marazm, będącym czymś na kształt pomiędzy światem realnym a snem. Nie miał czasu, ani odwagi na sen, ale jego myśli krążyły daleko od panującej rzeczywistości. Miał chwilę na pozbieranie się. Gdy tylko przyjdzie czas działania, zadziała z choć po części zregenerowanymi siłami.
Awatar użytkownika
Vestibor Rothal
Gracz
 
Posty: 150
Rejestracja: 8 Lis 2015, o 00:22

Poprzednia

Wróć do Archiwum sesji

cron