Content

Archiwum sesji

Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Sesje zakończone/zamknięte.

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Boztuna Vao » 11 Maj 2015, o 22:19

Rex słysząc odgłosy strzałów spojrzał przez ramię na Śnieżynkę, której delikatnie uśmiechnięty wyraz twarzy zdawał się uciec bardzo daleko stąd. Mężczyzna sam zdawał się zmienić swoje optymistyczne nastawienie. Uważnie wysłuchał rozkazów dowódcy, po czym cofnął się od szybu wentylacyjnego, łapiąc za rękę Śnieżynkę i ustawiając ją za jednym z komputerów.
- Obstaw szyb, ja skoncentruję się na drzwiach. - szepnął cicho, aby nie przerywać nasłuchiwania nadchodzącego przeciwnika, bądź też raczej przeciwników. Kucnął cichutko za jednym z biurek, po czym delikatnie wyjrzał w stronę drzwi, po czym wycelował lufę swojego M41A. Przymrużył delikatnie oczy, nasłuchując wraz z resztą oddziału każdego "pierdnięcia" otoczenia. To był pierwszy moment prawdziwej grozy podczas pobytu na stacji, sierżant spojrzał jeszcze jeden raz w stronę Śnieżynki, która dośc ciężko przełykała ślinę. Nie było miejsca na typowe dla niego żarty, nie było już nawet miejsca na bycie typowym chamem. "Chodźcie tu, no chodźcie już..." - myślał Rex, który chciał miec to już najwyraźniej za sobą. Było w tym trochę racji, najgorsze podczas takich sytuacji było oczekiwanie a nie sam strach. Lęk przed śmiercią nie istniał, był tylko ból egzystencji - typowy dla marines. Nie jeden członek tego elitarnego oddziału się wieszał, nie wytrzymywał emocjonalnie. Nic dziwnego, wszyscy byli narażeni na niesamowity stres. Nie wszyscy wytrzymywali presji, która na nich ciążyła. Gdzieś tam mogą byc ludzie, których można uratować - w zamian za kilka żyć, ryzykujemy tutaj ich o wiele więcej - psia krew!
Awatar użytkownika
Boztuna Vao
Gracz
 
Posty: 27
Rejestracja: 24 Kwi 2015, o 19:48
Miejscowość: Szczecin

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 12 Maj 2015, o 01:13

Wszystko co dobre szybko się kończy. Chociaż dla niektórych dobre rzeczy skończyły się o wiele wcześniej. Wystarczyło popatrzeć na czachę, który w nieudolny sposób załatwił sobie pobyt pod okiem lekarza. Jeśli oczywiście przeżyje ten cały szajs, który nadchodził dużymi krokami.
Te zbliżające się kropeczki jakie wyświetlały się na skanerze nie zwiastowały nic dobrego. Chociaż z drugiej strony można byłoby przypuszczać, że to właśnie ocalała załoga stacji próbowała w nieudolny sposób skontaktować się z żołnierzami marines, którzy właśnie przybyli im na ratunek. Optymistyczny punkt widzenia…jednak mało prawdopodobny.

Bull spodziewał się najgorszego. Od razu przypomniał sobie ten moment, kiedy wraz z drużyną znajdował się w podobnym miejscu tuż przy głównej stacji komputerowej. Te cholerstwa wychodziły ze wszystkich stron. Gdyby nie zgranie grupki Marines oraz odpowiednie szkolenie prawdopodobnie już dawno służyliby jako nosiciel młodych ksenomorfów.

Harper złapał mocniej za swoją giwerę po czym dał parę kroków w stronę małego oraz McQueena, którzy próbowali wprowadzić rannego w bezpieczne miejsce. Nie mógł jednak za bardzo skupić się na tej dwójce, gdyż musiał mieć na widoku miejsce z którego zbliżały się na detektorze te jasnoniebieskie kropki.
- Nie stój dokładnie pod szybem...po za tym jeśli gdzieś znajdują się kraty w podłodze to jak najdalej od nich ! - to też był ważny element by uważali gdzie stawiają kroki. Mimo, że udało im się przeczesać pokój, to jednak cały czas coś mogło ujść ich uwadze. Wiadome, że Bull miał tylko stopień starszego szeregowego, ale do cholery w końcu tutaj chodziło o życie każdego członka oddziału. Wolał jednak oszczędzić niepotrzebnych strat.
Victor był gotowy, a jego palec z niecierpliwością czekał by dać upust swoim emocjom. Zaciągnął się mocno swoim cygarem tak, że dało się to słyszeć pośród panującej ciszy wśród marines. Ich zmysły były postawione w tryb alarmowy. Musieli wiedzieć czy to co się zbliżało było zagrożeniem, czy tylko zwykłym głuchym wołaniem o pomoc tych, którym udało się przeżyć na tej przeklętej stacji…
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 12 Maj 2015, o 19:59

Masz przejebane – krótko zwięźle i na temat skwitował pytanie Czachy, - rozjebałeś sobie nogę i rękę oraz chuj wie co jeszcze w środku, na swoje szczęście spadłeś na łeb bo mogłoby być gorzej. -Mały zdecydowanie był zniesmaczony postawą kolegi który próbował przed chwilą go zastrzelić.
Coś jeszcze cie boli oprócz nogi? Możesz mieć jakieś urazy wewnętrzne, których nie jestem w stanie zdiagnozować na szybko. A nie walnę blokera bólu bez tej informacji. - Nie było wiele czasu więc czekając na odpowiedź Szeregowy zaczął przygotowywać sobie odwrót. Na szczęście Porucznik pomyślał o zapewnieniu wsparcia.

McChicken czy tam inny burger, ruszył na pomoc niewielkiemu medykowi. Ten ostatni zaczął się nieco niepokoić. Co prawda ranny go nie odstrzelił co samo z siebie było osiągnięciem. Nehrit musiał bić sobie wreszcie do tego durnego łba że najpierw usuwa broń a potem nastawia połamane kończyny. Tak czy inaczej prowizorycznie usztywniona kostka jak i przywiązana do piersi i unieruchomiona ręka rannego dawały jako taka nadzieję na niepogorszenie się stanu rannego. Idący w ich kierunku Bull ze smartgunem zdecydowanie podniósł morale medyka. Mały zgarnął karabin Czachy i zarzucił go sobie na ramie, pomagając wstać towarzyszowi. Objuczony dwoma gnatami i ze strzelbą w lewym ręku wyczekiwał na pomoc kolegi starając się równocześnie zachować w miarę możliwości pionową pozycję. Jeżeli tylko dotrą w jakieś bezpieczne miejsce trzeba zorganizować jakąś kulę albo nosze, w przeciwnym wypadku ranny długo nie pociągnie.
- ostrożnie z tą armatą byku, tam mogą być nasi – rzucił od niechcenia mijając Harpera, wraz ze swoim pojękującym od czasu do czasu podopiecznym.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Quinlan Prees » 12 Maj 2015, o 22:11

Z każdą sekundą sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Ghostowi nie do końca się to wszystko podobało. Zbliżało się coś dużego i niebezpiecznego. Masa tego kosmicznego robactwa mogła ich zmieść w przeciągu paru chwil. MacQeen zdawał się być zniesmaczony tym, jak to wszystko się potoczyło. Mimo to starał się zachować spokój, bo wiedział, że jest on najważniejszy, o ile chce się pozostać przy życiu nieco dłużej. Na razie wychodziło mu to całkiem nieźle, ale nie wiadomo jak długo taki stan rzeczy się utrzyma.
Ghost otrzymał rozkaz od Diego i błyskawicznie udał się w stronę połamanego kolegi z teamu. Szybko dali sobie z nim radę i już wkrótce MacQueen ustawił się w formacji, tak jak mu nakazano.
- Cholerne robactwo...- syknął przez zęby widocznie zdenerwowany. Mimo wszystko ufał, że drużynie uda się wyjść z tego cało.
-Pamiętajcie, nie możemy dać się jeszcze bardziej osłabić! I tak już jest chujowo! - powiedział do towarzyszy. Nie miał zamiaru zagrzewać ich do walki, ani nic w tym stylu. Po prostu chciał przeżyć i próbował uświadomić innych, że każdy musi się w stu procentach skupić, inaczej nic z nich nie zostanie.
Teraz Ghost oczekiwał jedynie na to, co miało się wydarzyć wkrótce. To było ich "być albo nie być". Odgłos skanera, świadczący o tym, że coś się w pobliżu znajduje nawet już nie koncentrował żołnierza. Przez parę chwil MacQueen wsłuchiwał się w niego, zauważając przy tym, że bicie jego serca posiada aktualnie podobną częstotliwość. Aż cud, że on jeszcze w ogóle żyje. Jako żołnierz jednak całkiem nieźle dawał sobie radę ze stresem, choć teraz nie do końca udawało mu się to pokazać.
Image
Awatar użytkownika
Quinlan Prees
Gracz
 
Posty: 20
Rejestracja: 30 Kwi 2015, o 20:20

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 13 Maj 2015, o 20:28

Rex przestawiał ją jak by była małym dzieckiem. Zauważyła już wcześniej, że spora część starszych bardziej doświadczonych od niej żołnierzy ma zwyczaj jej „matkować”. Czasem, tak jak teraz, równolegle z wydawaniem rozkazu przestawiali ją po okolicy pokazując jej najlepsze pozycje do strzału lub pokazując jej co konkretnie ma zrobić. Czuła się jakby cały czas była na szkoleniu, to było troszkę frustrujące, bo bardzo chciała pokazać się z jak najlepszej strony i udowodnić im, że nie jest już ani dzieckiem, które trzeba chronić, ani kadetem, któremu trzeba wszystko tłumaczyć po pięć razy. Z drugiej strony w gestach tych, nawet gdy towarzyszyły im mrukliwe czy sarkastyczne komentarze, odczuwała sporo ciepła, bardzo potrzebnego w ciężkich chwilach. Świadomość że może liczyć iż, jeżeli zajdzie taka potrzeba, to ktoś przyjdzie jej z pomocą podtrzymywała na duchu i dodawał pewności siebie.
Dziewczyna z godnie z poleceniem wycelowała swój miotacz ognia w kierunku szybu i z zacięta miną wpatrywała się w czarną pustkę za jego kratą. Była gotowa by spopielić każdego potencjalnego wroga który mógł z niego wychynąć. Teraz pozostało tylko czekać. Czuła już ze w jej krwi poczynają krążyć cząsteczki adrenaliny, która dla niej zawsze była bardziej hormonem walki niż ucieczki. Sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Gdzieś daleka dobiegały strzały, jak przez wygłuszającą ścianę słyszała jak dowódca wykrzykuje kolejne rozkazy. A oni mogli tylko czekać, gotowi, lub nie, na wszystko co miało się stać.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 14 Maj 2015, o 00:19

Nasilające się pikanie wykrywacza ruchu w rękach "Cichego" i uderzenia szeregowego Revana w klawiaturę były jedynymi dźwiękami, które przerywały upiorną ciszę, jaka zapadła gdy żołnierze ustawili się na wyznaczonych im przez porucznika Rubio pozycje, ucichły nawet jęki rannego "Czachy", który jak się zdawało ponownie stracił przytomność z bólu. Kapral Kazansky z każdą chwilą oczekiwania coraz mocniej się pocił, był żołnierzem od kilku, a wręcz kilkunastu, lat. Jednakże zawsze walczył z ludźmi. Słyszał o walkach z wielkimi robalami i innymi gatunkami obcych, ale nigdy nie brał w nich udziału, to było dla niego coś nowego, po raz pierwszy od wielu lat czuł autentyczny strach. Słysząc radę Harpera, który najwyraźniej miał już do czynienia z tym co na nich polowało odsunął się kilka metrów od kraty, która nakazano mu obserwować.
- 10 metrów! Są tuż za ścianą! - krzyknął Machnik znad wykrywacza. Hałas dobiegający z szybów wentylacyjnych stawał się coraz głośniejszy, "Cichy" ostatni raz zerknął na wykrywacz, by upewnić się, czy w zasięgu nie pojawiły się dodatkowe cele, czysto. Nadal było tylko pięć istot, które w ciągu tych kilku sekund zdołały się znaleźć w pomieszczeniu.

W chwili, gdy Machnik podniósł oczy znad wykrywacza krata zamykająca szyb wentylacyjny w suficie z łoskotem uderzyła o podłogę. Dosłownie ułamek sekundy później z szybu wypadł pierwszy z ksenomorfów.

Kazansky zamarł ze strachu dosłownie na sekundę i chociaż otworzył ogień, ta drobna chwila spóźnienia kosztowała go życie. Seria standardowych pocisków 10mm wystrzelonych z dzierżonego przez kaprala karabinu M41A/2 dosięgła celu, jednakże było już za późno. Ogon bestii, która samymi swoimi narodzinami zabijała nosiciela był szybszy. I choć bestia została trafiona a jej kwasowa krew wypalała spadającymi z ran kroplami dziury w podłodze ledwo ją to spowolniło. Dopiero Mason kolejną serią złożoną z 10 pocisków zakończył żywot kosmicznego zabójcy. Ale nie było czasu na świętowanie, ponieważ z czasie, w którym pierwszy z ksenomorfów zdążył zakończyć żywot kaprala i samemu zostać zastrzelonym, z szybu wyleciały trzy kolejne bestie, które natychmiast rzuciły się w stronę marines ustawionych w pomieszczeniu. Ostatnia z bestii wykrytych przez czujnik w tej samej chwili uderzyła swoimi pazurami i głową w kratę szybu strzeżonego przez "Śnieżynkę" usiłując ją wyważyć, ta była jednak zaspawana co w skutecznie utrudniało stworowi wyjście z szybu.


Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 14 Maj 2015, o 01:48

Śnieżynka instynktownie spojrzała w stronę z której dobiegł łoskot, gdy pierwszy z ksenomorfów wpadł do pomieszczenia przez szyb wentylacyjny. Z jej ust dobył się zduszony kszyk zgrozy. Spodziewała się wielu rzeczy. Na szkoleniu mieli trochę zajęć do tyczących innych gatunków z którymi mogli się w przyszłości zmierzyć. Ilustracja, krótka charakterystyka parę informacji jak najskuteczniej zabijać. Ale to czarne monstrum poruszając e się z szybkością błyskawicy było nie tylko nie podobne do czego kol wiek co widziała w życiu, przechodziło jej najśmielsze i najbardziej makabryczne wyobrażenia, jakie ulęgły się w jej głowie pod wpływem lektury odszyfrowanego dziennika. To, to był koszmar. Po raz pierwszy w życiu nie czuła już radości igrając ze śmiercią. Całą siła woli musiała się powstrzymać by nie zwrócić lufy swojego miotacza w tamtą stronę. Nawet gdyby to zrobiła i tak nie zdołała by już ocalić Kazanskyego. Aż podskoczył gdy jeden z tych koszmarów uderzył w kratę szybu którego pilnowała. Nie namyślała się ani sekundy nacisnął spust i fala płomieni zalała stwora. Nie wiedział ile powinna trzymać go w strumieniu ognia,. Sekundy rozciągały się i zdawały się trwać przez wieczność, a za jej plecami kolejne poczwary wychodziły z szybu wentylacyjnego przez który wpadła ta pierwsza pokraka. A ona ze zbielałą jak papier twarzą wciąż smażyła potwora w szybie na wprost siebie.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 15 Maj 2015, o 10:39

Sekundy trwały niczym wieczność. Żołnierze stali w gotowości czekając na rozkaz bądź na rozwój wydarzeń. Każdy z nich uważał na to co ma nad sobą, oraz pod sobą. Cholera wie skąd te dziadostwa mogą wypełznąć. Trzeba było uważać na każdym kroku oraz tam gdzie się celuje.
Victor cały czas stał na straży, trzymając mocno w garści swój M56. Miał za zadanie ochraniać Owipa tak więc i tak robił. Musiał mieć małego na oku, bo od jego umiejętności zależało życie wielu członków oddziału. Jak na ten moment przypadało to nieudolnej „czaszce”.
Szmer, pikanie, huk. Te dźwięki towarzyszyły marines do momentu, kiedy do pomieszczenia wdarły się Ksenomorfy. A więc to prawda. Po raz kolejny Bull miał do czynienia z tymi groźnymi łowcami, które miały tylko i wyłącznie jeden cel – pozabijać wszystkie nieprzyjacielskie istoty na tej placówce. Niestety do tej grupy zaliczał się oddział Colonial Marines.

Te na swój sposób majestatyczne, a zarazem groźne bestie musiały mieć coś w sobie skoro naukowcy aż tak interesowali się ich gatunkiem. Najwyraźniej Wayland nigdy nie nauczy się by nie zadzierać z tą obcą dla ludzi rasą.
Bull tylko patrzył jak Kazansky został przebity ogonem Ksenomorfa. Co prawda mógł wystrzelić serię w stronę obcego organizmu, ale to wiązałoby się z podziurawieniem kaprala.

Okular przymontowany do hełmu Bulla od razu namierzał zbliżającego się zagrożenie. Ogromny plus posiadania M56 oraz pancerza, który za to wszystko odpowiadał. Na szczęście nie stwarzał on zagrożenia przyjaznym jednostkom, dlatego też kiedy Victor zobaczył jak jeden z robali ruszył w stronę medyka od razu pociągnął za spust.
Charakterystyczny dźwięk tej potężnej, ciężkiej maszyny wydobył się z lufy a wraz z nią seria pocisków, które poprzebijały pancerz obcej rasy. To stworzenie nawet nie zdążyło wykonać jakiegokolwiek ruchu obronnego a już padło martwe, wydobywając z siebie żrącą krew, która wtapiała się w posadzkę pomieszczenia.
Nie czekając dłużej wycelował w następnego po czym pociągnął ponownie za spust. Musiał uważać na swoją amunicję, gdyż dużo jej nie mieli. Strzelał krótkimi seriami. Dym leciał z giwery tak samo jak z jego cygara, które cały czas zaciągał gdy tylko naciskał spust od dziecinki.
Niestety formacja marines nie pozwalała Harperowi na dalsze działanie. Ryzyko podziurawienia reszty drużyny był zbyt duża. Mimo, że okular namierzał kolejne jednostki to kolejny strzał mógł być dla dwóch kumpli z oddziału śmiertelny. Wszystko zależało już od reszty marines oraz od ich umiejętności i sprytu.
Najgorsze było to, że nie wszyscy posłuchali rady Harpera. Te robale słynęły ze swej zwinności, szybkości, siły oraz sprytu. Umiały walczyć jak wojownicy ale także i skradać się jak niewinne myszki. To że jeden został przysmażony nie oznacza że za nim już nic nie ma. Gdyby krata runęła w dół to spadła by wprost na śnieżynkę a później jedyne co by oglądała to wysuwającą się drugą szczękę z tej obślizgłej mordy.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 15 Maj 2015, o 16:51

Robale wypadły z zaskoczenia gdy Nehrit próbował ocucić marine który ponownie stracił przytomność. Jego towarzysz zdecydowanie nie nadawał się do walki ale był jednym z nich. Nie mógł go zostawić. Ksenomorfy dobrały się do kaprala a jeden z nich rzucił się w stronę Małego. Mężczyzna błyskawicznie padł kryjąc się za nieprzytomnym czachą i używając korpusu towarzysza jako wsparcia dla broni położył na nim oba posiadane karabiny. Nie zdążył jednak pociągnąć za spusty. Seria ze smartguna zmieliła obcego. Nehrit odetchnął z ulgą, nie był najlepszym strzelcem i cieszył się że Harper odwalił brudną robotą za niego. W ramach rewanżu czuwał ze swoimi emczwórkami osłaniając wielkoluda i czekając na okazję do czystego strzału. Będzie walczył do końca osłaniając rannego kolegę bo tak właśnie każe kodeks medyka. No i nie ma dokąd spierdalać.
-Osłaniam Was!! - Wrzasnął w z nadzieją na nieodstrzelenie żadnego z kumpli.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Boztuna Vao » 15 Maj 2015, o 23:14

Rex czuł wielki napływ adrenaliny, gdy w pomieszczeniu pojawiły się ksenomorfy, jego zawodowe podniecenie osiągnęło poziom maksimum. Bądź co bądź...okazałość zjawiska, okazałość stworów z którymi zmierzyć się musiał oddział marines przekroczył nawet jego oczekiwania, co wcale nie było dobrym znakiem dla jednostki. Sierżant spojrzał jedynie na Śnieżynkę, która poczęła smażyć jednego z oponentów w kracie wentylacyjnej. Gdy tylko przerzucił wzrok na sytuację wewnątrz zauważył syntetyków siejących zniszczenie w sali komputerowej. Ponieważ miał dosyć czystą sytuację do strzału bez zastanowienia postanowił oddać serię dziesięciu kul w jednego z nich.
Przez moment zastanawiał się nad użyciem granatnika, jednak jedyne dobro o jakie dbał sierżant Mason podczas tej misji, to ludzie nad którymi czuł swego rodzaju odpowiedzialność. Nie użył zatem tak silnego ładunku, mając na uwadze stan swych towarzyszy. Pociągnął jedynie za spust, posyłając wspomnianą wcześniej serię w stronę rywala, wydobywając jednocześnie z siebie okrzyk dodający mu otuchy: "Giń kurwo!" W końcu utłukł już jednego z nich, zatem kolejny nie powinien być wielkim problemem dla doświadczonego żołnierza. Wiedział gdzie i jak celować - widok ten jednak przez moment spowodował drganie rąk. Pierwsze koty za płoty.
Awatar użytkownika
Boztuna Vao
Gracz
 
Posty: 27
Rejestracja: 24 Kwi 2015, o 19:48
Miejscowość: Szczecin

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 18 Maj 2015, o 01:00

Gdy usłyszał dźwięk spadającej kraty momentalnie się obrócił. Najwyraźniej zbyt wolno, aby zareagować, lecz wystarczająco szybko, aby zobaczyć jak Kazansky trafiony przez bestię opada bezwładnie na ziemię. Chwila wahania kosztowała go życie. Dosłownie jedna sekunda.
Jedna sekunda. Co złego mogło się wydarzyć? To w końcu tak krótki okres czasu. Mija, nim postawisz kolejny krok, weźmiesz kolejny oddech czy wypowiesz kolejne słowo. A mimo to znaczy tak wiele. Jedna sekunda, która może zmienić wszystko. Zadecydować o życiu lub śmierci. Jedna sekunda przepełniona emocjami aż po brzegi - gniewem, strachem, smutkiem, niepokojem, niepewnością oraz niedowierzaniem. Jedna sekunda, która skupiała w sobie więcej niż życia niektórych ludzi.
Sekunda, która pozostała jedynie sekundą. Minęła i nie dało się jej cofnąć.
-Oszczędzać amunicję!-krzyknął. Wszelkie emocje go opuściły. Nie pozostało w nim nic z gniewu. Nie odczuł poczucia winy. Nie spodziewał się tego po sobie. Dowodził tym małym oddziałem. Za każdego żołnierza odpowiedzialny był właśnie on. Nie było jednak czasu na zastanowienie. Nie mógł sobie pozwolić na stratę kolejnych ludzi. Wahanie zakończyło żywot jednego z nich. Diego nie chciał powielać jego błędu.
Wiedział, że nie byli idealnie ustawieni do walki. Nie mógł jednak już zbyt wiele zmienić. Skierował więc momentalnie broń w kierunku obcych i nacisnął spust. Wystrzelił w ich kierunku krótkie wiązki ognia, uważając aby nie przysmażyć żadnego ze swych towarzyszy.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 19 Maj 2015, o 00:54

Na okrzyk Rubio, by oszczędzać amunicję, "Śnieżynka" zdjęła palec ze spustu swojego M240, nie wiele brakowało, a zużyłaby całe paliwo ze zbiornika. Mimo to, jej działaniu nie można odmówić skuteczności, upiekła ksenomorfa tak dokładnie, że ten zaczął się wtapiać w ścianę szybu wentylacyjnego.
Reszta marines - może poza świętej pamięci kapralem Kazanskym, któremu ogon ksenomorfa w szybki sposób zakończył zarówno służbę jak i żywot - poradziła sobie nie mniej skutecznie, "Bull" mógł dodać kolejnego martwego robala do tych, które zabił LV-426 jeszcze służąc na USS "Sephora". Strach ksenomorfów przed ogniem był oczywisty, w przeciwieństwie do upieczonego przez Śnieżynkę pobratymca, który nie miał przestrzeni do manewrów, unikały wiązek ognia wypluwanych przez miotacz ognia porucznika Rubio. Jeden z nich uciekając przed zbliżającymi się płomieniami wskoczył do szybu, poniósł się hałas sugerujący wycofywanie się stwora tam, skąd przybył. Ostatni ksenomorf nie miał tyle szczęścia, raniony kilkoma pociskami z broni Masona, ogłuszony i cofający się przed miotaczem ognia trafił pod ostrzał Owipa, który otworzył ogień gdy tylko stwór znalazł sie zbyt blisko rannego Sheya.
I chociaż przegnali obce kreatury i byli, przynajmniej na chwilę, bezpieczni, pech ciążący nad grupą znów o sobie przypomniał. Kilka zbłąkanych kul z M41A2, seria wystrzelona przez MacQueena, która minęła obcego, przecięła pomieszczenie i wbiła się w konsolę przy której stał Revan, omijając na szczęście hakera zajętego wyciąganiem danych z systemów stacji.
- Sir, system siadł. Kule musiały uszkodzić jakiś ważny obwód. - zawołał szeregowy, chwilę po tym jak ostatni z ksenomorfów padł. - Pliki są niekompletne, ale udało mi się wyciągnąć kilka rzeczy, zanim wszystko szlag trafił. Mam plan stacji, trochę danych medycznych na temat ksenomorfów, niestety nic co mogłoby nam pomóc je zabijać, bo bali się "uszkodzić okazy" i częściową listę personelu stacji. Udało mi sie też wyciągnąć mały fragment manifestu ładunkowego transportera, który według dzienników Dr. Kingsley zabrał jaja z "Juno". Znalazłem też wzmiankę o zapasowej serwerowni, z której moglibyśmy spróbować odblokować Cheyenne, problem jest taki, że znajduje się ona w segmencie badawczym.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 19 Maj 2015, o 09:26

Udało się. Ostatni z Ksenomorfów padł. Niestety nie obyło się bez ofiar. Raczej możliwość uratowania kaprala nie była brana pod uwagę. Mężczyzna po prostu w jednej sekundzie przestał istnieć. To dawało marines do zrozumienia, że z tymi robalami nie ma się co patyczkować. Jeśli nie my ich to oni nas.
Bull rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu by upewnić się, że już nic im nie zagraża. Na szczęście detektor ruchu nie wykrywał już nic co by mogło zagrozić im życiu…przynajmniej na ten moment.
Syczenie wtapiającego się kwasu w podłogę na pewno zainteresował większość oddziału. W końcu mieli pierwszy raz do czynienia z tą niebezpieczną obcą rasą. Już samo to, że te zabójcze stwory w swoim organizmie miały kwas zamiast zwykłej krwi jak człowiek. Cudowny system obronny.
Victor podszedł do jednego z trucheł, którego wcześniej posiatkował przy użyciu M56. Czubkiem swej dziecinki tknął martwe stworzenie tak by upewnić się, że nie trzeba wypruć w niego kolejnej serii. Stwory były sprytne, nie z jednym numerantem Harper miał już do czynienia.
- Witaj ponownie brzydalu – uśmiechnął się do siebie kiedy przewrócił giwerą to stworzenie na plecy. Oczywiście robił to w taki sposób by nie uszkodzić przy tym swojej broni. Nie chciał w końcu żegnać się z nią tuż po pierwszym starciu.
Stał i wpatrywał się stworzenie, cały czas zaciągając się swoim cygarem. Myślał, że ta rasa została już wyeliminowana na dobre. Niestety zły omen powracał. Weyland Yutani za długo już pozwalał sobie na eksperymenty. Gdyby nie ich ambicje oraz pogoń za chwałą i pieniędzmi to prawdopodobnie większość dobrych marines mogłaby wrócić do domu, do swych dzieci, żon...mężów.
- Będzie ich więcej… - mruknął swoim ciężkim głosem, tak by wszyscy go usłyszeli. Zaciągnął się cygarem a gdy dym opuścił jego usta dodał
- O wiele więcej… - dobrze pamiętał co działo się na LV-426. Jeśli historia lubi się powtarzać to będą mieli do czynienia z rojem i nie daj boże z ich … „twórczynią”.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Boztuna Vao » 20 Maj 2015, o 21:17

"Ja pierdole...na razie to wszystko" - pomyślał sierżant kiedy tylko ucichł bitewny zgiełk. W powietrzu unosiło się wiele pyłu, co niezbyt dobrze działało na Masona, którego największą tajemnicą było to, że jest uwaga - alergikiem! Nigdy się do tego nikomu nie przyznawał, bo to w końcu swego rodzaju słabość o której nie mogli dowiedzieć się członkowie oddziałów w których do tej pory służył. Rozejrzał się po pomieszczeniu w którym jeszcze przez moment panował spokój, grobowa cisza, zupełnie jak by członkowie marines spodziewali się kolejnej fali ksenomorfów. Gdy tylko Rex zorientował się, że są bezpieczni wstał zza jednego z biurek mając w tym momencie o wiele szersze pole widzenia. Opuścił broń i obszedł biurko za którym się znajdował z prawej strony. Zdecydowanym krokiem ruszył w stronę Śnieżynki, która zdawała się lekko "opalić". Kiedy stanął obok szybu wentylacyjnego, w którym leżał popiół po świeżo upieczonym przeciwniku, zajrzał delikatnie do środka, po czym wyjął z kieszeni podręczną latarkę, odpalił ją i skierował w stronę szybu.
- Czysto...ale pierdoli gorzej niż z jakiejś oczyszczalni śmieci. Kaszlnął głośno, po czym gestem dłoni odgonił zapach spod swojego nosa. - Okropny zapach. Lepiej tam nie zaglądaj. Dobra robota. - rzucił w stronę Snieżynki, po czym ruszył w kierunku środka sali, bacznie obserwując zachowania reszty załogi. Przechodząc obok Bulla zauważył, jak ten obserwuje jedną z "ofiar" będącą tak na prawdę łowcą w tej wojnie na Weyland-Yutani.
- Tylko się w nim nie zakochaj. - Lekko się zaśmiał, po czym sam rzucił okiem i lekko się skrzywił.
- Masz rację, mamy na prawdę przejebane. Ale musimy z tego wyjść cało. - dodał mówiąc do Bulla, po czym szedł dalej, zbliżając się w stronę drzwi, w kierunku dowódcy oddziału aby dowiedzieć się co dalej. "Ciekawe co teraz...musi przecież wiedzieć co teraz zrobimy" - Sierżant zastanawiał się nad kolejnymi decyzjami, które mogą zaważyć na życiu wszystkich żołnierzy. Wreszcie, gdy znalazł się obok lidera oddziału, zarzucił nonszalancko broń na ramię mówiąc wprost:
- Oba szyby czyste, jeśli chcemy je rozpierdolić musimy celować w górne partie. Będzie trudno nam trafić, jednak widać, że otrzymują większe obrażenia. Splunął na ziemię. - Co teraz?
Awatar użytkownika
Boztuna Vao
Gracz
 
Posty: 27
Rejestracja: 24 Kwi 2015, o 19:48
Miejscowość: Szczecin

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Quinlan Prees » 21 Maj 2015, o 19:29

Strzały w pomieszczeniu ustały. Przez chwilę ciężko było nawet cokolwiek zostawić, głównie za sprawą ognia, a raczej dymu, który po nim pozostał. Taki stan jednak nie trwał bardzo długo i już po chwili marines mogli znowu zobaczyć swoich kolegów. Adrenalina jeszcze przez pewien czas dawała o sobie znać, gdy żołnierze próbowali uspokoić się nieco po walce. Mimo to w żyłach MacQeena krew przez długi czas buzowała, nie pozwalając mu na to, by spokojnie odetchnąć po tej małej potyczce. Mężczyzna wsłuchiwał się tylko w bicie swego serca, rozglądając co jakiś czas dokoła, by obce formy nie zaskoczyły ich ponownie.
- Cholera- westchnął po pewnym czasie szeregowy, a było ku temu parę powodów. Po pierwsze zapomniał już, do czego zdolne są te bestie i jak bardzo starcie z nimi może rujnować nie tylko psychikę, ale również zdrowie. Chwila nieuwagi i albo giniesz, albo jesteś przeżarty kwasem. Po drugie, MacQeenowie parę chwil zajęło dojście do tego, że jeden z nich nie żyje. Mężczyzna miał istny mętlik w głowie. Właśnie zginął jeden z marines, choć cała drużyna niezwykle starała się, by wyjść z tego cało. Mimo iż z żadnym ze swoich kolegów nie był zżyty emocjonalnie, to jednak czuł pewną frustrację z racji tego, jak obcemu łatwo zabić jednego z elitarnych żołnierzy.
- To będzie ciężki dzień...- westchnął po czym rozejrzał się ponownie. O teraz nie zamierzał szczędzić ostrożności. Inaczej wszyscy mogliby to przypłacić życiem.
Image
Awatar użytkownika
Quinlan Prees
Gracz
 
Posty: 20
Rejestracja: 30 Kwi 2015, o 20:20

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 22 Maj 2015, o 05:42

Dziewczyna Wciąż blada na twarzy cofnęła się nieco z pod kraty szybu ale nadal miała ją na oku. Zaklęła gdy dostrzegła jak niewiele paliwa zostało w zbiorniku jej miotacza. "Przesadziłam" Pomyślała zła sama na siebie, że aż tak spanikowała.
teraz wciąż podejrzliwie zerkając w stronę szybu czekała na rozkazy. Dopiero teraz mogła ogarnąć co stało się w około. Komputer w którym pokładali takie nadzieje na uwolnieniu ich z tej stacji został zastrzelony przypadkowym strzałem. Ich sytuacja zdecydowanie nie wyglądała różowo.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 22 Maj 2015, o 12:49

-Synek! Lepiej patrz jak strzelasz!- wykrzyczał Gregor w stronę MacQueena, dając upust nagromadzonej w nim złości- Czy dociera do ciebie to, że to twoje kule uszkodziły system?!- w głosie Farciarza można było wyczuć zażenowanie i jątrzący żal.
-Gdyby nie twoje, bardzooo celne oko to prawdopodobnie już teraz Cheyenne byłaby odblokowana, a my moglibyśmy czuć się o wiele pewniej! Skończyłem!- rzucił na koniec, czując, że odpowiednia dawka żółci została wylana na Ghosta.
Był z siebie zadowolony, co prawda system padł, więc wiele informacji przepadło, przynajmniej tymczasowo. Ale elektronikę zniszczył nie on. Dlatego Revan się uśmiechnął, wiedząc, że po części dzięki niemu oddział może jeszcze żyć. Ale oczywiste jest to, że każdy w drużynie ma swoje zadania i musi je wykonywać jak najlepiej.
-Śnieżynko, mogłabyś na następny raz mniej smażyć z miotacza? Odblask ognia odbija się od ekranów i odrobinę utrudnia widoczność- zwrócił się do Viktorii, głównie po to aby ocieplić atmosferę.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 22 Maj 2015, o 19:30

Bull nie zareagował na zaczepkę Rexa. Był już przyzwyczajony do gierek słownych przez kumpli z oddziału. Po za tym Bull był jednym z nowych, którzy dołączyli do tej grupy. Nie znał ich tak dobrze. To była ich pierwsza wspólna akcja. Pytanie tylko, jak długo reszta pociągnie za nim załamie się psychicznie bądź zrezygnuje, popadając w paranoje.
Victor widział takich co ‘cwaniakowali’ na początku a później szczali w gacie. Dlatego też, nie zareagował na zaczepkę. Ciekawe będzie, jeśli któryś z nich stanie sam na sam z tym potworem. To była może jedyna okazja by przyjrzeć się obcej rasie z którą mieli do czynienia.

Gdy kurz po tej krótkiej, ale niebezpiecznej bitwie opadł, marines sprawdzili stan swojej amunicji oraz zdrowia swoich partnerów. Obowiązywał ich braterski kodeks. Dbali o swojego kumpla z oddziału jak nikt inny.
Bull wyciągnął cygaro ze swoich ust po czym strzepał popiół na zabite obce zwierzę. Stan wszystkich był stabilny, oczywiście pomijając nieszczęsnego kaprala, który leżał zamordowany przez ksenomorfa.
- Weźcie jego amunicję…jemu już się nie przyda – mruknął pod nosem po czym włożył cygaro do swych ust mocno nim się zaciągając. Bull był rozważnym facetem, którego było ciężko wyprowadzić z równowagi…ale tym razem miarka się przebrała. Nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał od jednego z żołnierzy.
- Synek ! – zaczął tym samym co jego towarzysz, przedrzeźniając go.
- A Ty jesteś w oddziale marines czy chórze kościelnym ? Jak Ci kurwa coś przeszkadza to następnym razem nie będą ratowali Twojego płaczącego dupska a Ty skończysz gorzej od niego – wskazał ruchem głowy na zabitego żołnierza.

- Na ten moment to śnieżynka ma większe jaja od Ciebie. Tak więc zamknij swoją szczeniacką mordę tylko weź się w garść, bo nie mam zamiaru współpracować z facetem, który zachowuje się jak pizda co jej wszystko przeszkadza. – przeszył swoim wzrokiem tą mazgaje, która na wszystko narzekała. Złapał za rączkę od M56 po czym ustawił go w pozycji pionowej dając do zrozumienia, że jest gotowy do wyrusza dalej. Rozejrzał się jeszcze raz, czy któryś z kompanów nie potrzebował pomocy.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 23 Maj 2015, o 13:47

-Powiem ci jedną rzecz. Dziękuję ci, że mnie osłaniałeś, ale jeśli raczyłbyś zauważyć, że gdyby nie ja to byłbyś w ciemnej...- Revan dostał prawdziwego ataku furii- Bezmyślny wieprzu, którego jedynym celem jest parcie w przód i strzelanie ze swojego żelastwa! Ciekawe, czy wiesz, że istnieje życie po za zabijaniem, walką i ofiarami!- Gregor po wypowiedzeniu tych słów wyglądał niczym szatan. Wiedział, że taka bezmyślna kupa mięsa, choć częściowo wysili swój ostatni neuron, aby zrozumieć co nie co.
Był gotowy, oczy jarzyły się żywym płomieniem, całe ciało było napięte do granic możliwości. Nawet się nie domyślacie, co byłoby gdyby Bull obraził rodzinę Farciarza. Dla Revana familia to najważniejsza rzecz na świecie i za jakiekolwiek złe słowa na rodziców, czy dziadków, zabije! Zabije jak psa!
-I na jeszcze najważniejsza uwaga, jak rozmowa ciebie nie dotyczy to Z A M K N I J___ M O R D Ę- powoli i głośno przeliterował, bez przerwy patrząc prosto w oczy Victora -Sir, jakie rozkazy?- spytał nadal utrzymując wzrok na twarzy Harpera.

Sorry za te kreski dzielące zamknij i mordę, ale coś mi się ze spacjami w tym miejscu stało, czytajcie je jako spacje po prostu.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 23 Maj 2015, o 14:51

Na ten element Bull właśnie czekał. Uwielbiał gdy tacy jak Farciarz cwaniakowali. W końcu z wieloma miał do czynienia podczas swojej długoletniej odsiadce w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Kto by pomyślał, że z tego zapomnianego przez społeczeństwo miejsca, marines postanowiło go wziąć w swoje szeregi. Może potrzebowali takich co zabijali i robili to dobrze bez żadnych skrupułów.
Harper zaciągnął się cygarem cały czas patrząc na Revana. Zaśmiał się pod nosem tym samym wyśmiewając kumpla z oddziału.
- Następnym razem poczekam ze strzelaniem ze swojego żelastwa aż mile spędzisz czas z ksenomorfem przy świecach i pogadacie o przyszłych dzieciach. – włożył cygaro do swych ust.
- Uważaj pizdeczko bo Ci żyłka powoli wyskakuje na dupsku. Spokojnie następnym razem nie będę wtrącał się w kobiecą konwersację. –zaciągnął się cygarem już całkowicie olewając tego chłoptasia. Był dla niego śmieszny od samego początku. Cóż najwyraźniej chyba w drużynie zawsze znajdzie się taka dwójka, która prędzej czy później skoczy sobie do gardeł.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum sesji

cron