Content

Archiwum sesji

Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Sesje zakończone/zamknięte.

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 25 Maj 2015, o 17:33

Zanim mały pozbierał się po szybkim ataku minęła dłuższa chwila. Stan jego pacjenta nadal był stabilny, ale za to stan oddziału był więcej niż chujowy. Greg i Harper skoczyli sobie do oczu i miał tylko nadzieję, że nie skończy się to mordobiciem. A aby tak się stało trzeba działać szybko zanim będzie musiał dokonywać ekstrakcji M65 z odbytnicy Revana co w obecnych warunkach nie było szczytem marzeń medyka.
- Fajnie że się lubicie panowie, - Powiedział upewniając się czy kapral na pewno nie żyje, bardziej z obowiązku niż z nadziei na ocalenie kompana. – Tym niemniej te rzeczy właśnie rozjebały na strzępy Kazanskego a o mały włos rozjebały by nas. Amunicja w Smartgunie prędzej czy później się skończy wiec każdy będzie mógł pokazać jak wielkie ma jaja.

Mężczyzna ruszył w stronę wkurwionego hakera, po drodze oglądając pobieżnie ścierwo xenomorfa. Wyciągnął w kierunku mężczyzny rękę z piersiówką.
- Pokaż te dane odnośnie ksenosów, może znajdziemy jakiś słaby punkt, to pozwoli oszczędzić amunicję. I łyknij sobie przestaniesz się stresować.
W manierce znajdowała się pędzona nielegalnie na pokładzie nalewka zwana „kwasem” Oczywiście medyk utrzymywał że jest ona niezbędna do celów dezynfekcji w warunkach polowych ale ludzie którzy jej próbowali wiedzieli swoje. Ta mieszanina była z pewnością flagowym produktem ligi antyalkoholowej, bo choć zawierała znaczną ilość mocy, to była jednym z najbardziej piekących, i wykrzywiających gębę środków oczyszczających w promieniu kilku lat świetlnych. Nalewka nie podrapie cię po plecach ale z pewnością podrażni przełyk błony śluzowe i przyprawi o pragnienie wypicia większej ilości wody, oleju czy jakiejkolwiek cieczy która złagodzi działanie kwasu. Jeżeli jednak przetrwa się pierwsze pierdolnięcie wywaru, mały łyk tego trunku działał relaksująco i podnosił morale u największych pesymistów. Ewentualnie mógł zabić, ale kto by się tam przejmował takimi pierdołami.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Quinlan Prees » 26 Maj 2015, o 22:47

Gost przez pewien czas stał w bezruchu, zresztą tak jak większość. Wszyscy na początku byli nieco zaszokowani, raz że atakiem ksenoformów, dwa oczywiście śmiercią towarzysza, co pewnie każdy z nich w mniejszym lub większym stopniu przeżywał. Atmosfera zaczęła robić się niezwykle nieprzyjemna. Padło pod adresem MacQueena kilka niemiłych uwag, co jest raczej określeniem dość pobłażliwym i lekkim w stosunku do czego, czym owe uwagi były w rzeczywistości. Mimo to stek wyzwisk, pretensji oraz wszelkiego rodzaju złych emocji ze strony Gregora nie zrobiły na Duchu żadnego większego wrażenia. Zdobył się on jedynie na krótkie, przeszywające nienawiścią spojrzenie, po czym zdjął rękawiczkę z lewej ręki, wyciągając środkowy palec w stronę gościa, który najpewniej chciał mu właśnie truć dupę w ciągu najbliższych paru chwil.
- Jakbym kurwa zrobił to celowo, idioto- warknął, po czym zabrał się za zakładanie zdjętej przed momentem rękawiczki.
Mimo to nadal był wyjątkowo spokojny. Wielu wiedziało, że ciężko wyprowadzić go z równowagi, a ta sytuacja zdawała się być tego niezłym potwierdzeniem. Ghost nie miał najmniejszego zamiaru angażować się w jakieś bezowocne spory. Mieli skupić się na misji, a ta była najważniejsza, jeśli oczywiście drużyna chciała przeżyć.
- Jakie rozkazy?- zapytał, sprawdzając przy tym stan amunicji w swojej broni.
Image
Awatar użytkownika
Quinlan Prees
Gracz
 
Posty: 20
Rejestracja: 30 Kwi 2015, o 20:20

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 28 Maj 2015, o 21:26

Diego nie pamiętał drugiej tak pechowej misji. Nic nie szło po ich myśli. Nawet schody okazały się groźnym przeciwnikiem. Wszystko zdawało się działać przeciwko nim. A to był dopiero początek.
Zaczął powoli rozglądać się po pomieszczeniu. Widok martwego kaprala nie ruszył nim zbytnio. Tak naprawdę to nikt w oddziale nie zdawał się tym faktem zbytnio zainteresowany. Trudno było się dziwić. Nie znali się wystarczająco dobrze, a widmo śmierci wisiało nad nimi od kilku dni. Ofiar nie dało się uniknąć. Szkoda, że pojawiły się one tak szybko. Zaczęły docierać do niego głosy kłótni, jednakże chwilowo je zignorował. Zbliżył się ostrożnie do ciała ksenomorfa, przyglądając mu się uważnie.
-Ale to kurwa brzydkie... - mruknął. Zauważył, że stworzenia bały się ognia. Trzeba było to wykorzystać. Trudno mu było wypatrzyć więcej słabych punktów, liczył jednak, że dane pobrane z komputera odkryją przed nimi kilka sekretów. Miało się ich pojawić więcej. Należało się więc nauczyć, jak z nimi walczyć. Jak przetrwać na tej pieprzonej stacji. O ucieczce w najbliższym czasie też nie było mowy. Musieli się dostać do kolejnej serwerowni. Żywi.
-Skończcie to pierdolenie. Nawet porządnie sobie dogryźć nie potraficie - rzucił, zmęczony cierpkimi słowami żołnierzy - Wracamy, trzeba zdać raport majorowi. Owip, co z połamanym? Trzeba go nieść, czy wystarczy jak oprze się komuś o ramie? Czy może trzeba noszy, kuli albo innego chujstwa? - rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego wzrok znów spoczął na martwym kapralu.
-No tak... przydałoby się jeszcze zabrać to ciało - westchnął-Owip i Revan, weźcie po granacie i magazynku. MacQueen, granat i reszta naboi co mu tam została.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 1 Lip 2015, o 13:06

Rozglądając się po twarzach obecnych Gregor zauważył, że nikomu się raczej nie kwapi schylić po magazynki martwego Kazansky'ego. Atmosfera w oddziale znacznie się zagęściła. I "koledzy" mieli problem do niego. Revan to informatyk, a jak wiadomo jak się przerwie, zatopionemu po uszy w oceanie terabajtów informatykowi, to zabije. A oni się dziwią, że ma do nich żal.
Lekko odtrącił manierkę podaną przez Małego -Dzięki, ale nie piję- i ignorując Ghosta schylił się nad ciałem kaprala. Uczynił nad nim znak krzyża, tak aby reszta oddziału tego nie widziała. Nie był może katolikiem, ale słyszał o Bogu. Po tym religijnym "zabiegu" zabrał się za rozdzielanie granatów i magazynków, które dostarczał celnymi rzutami.
W końcu wstał i zwrócił się do medyka -Może coś znajdziemy w tych danych- po czym obaj nachylili się nad informacjami wyciągniętymi z komputera.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 27 Lip 2015, o 18:24

- Cięzki jest i przydało by się szefie. Nie żebym narzekał, ale dwa karabiny, amunicja i jeszcze ten połamaniec swoje ważą. - Mały spokojnie pociągnął z manierki grzdyla. Ożywcze ciepełko spływało w dół przełyku lekko drapiącą przejrzystą falą. Niepozorna ciecz dotarła do żołądka pobudzając go do trawienia. Równocześnie w miejscach kontaktu z ciałem i błoną śluzową pojawiły się delikatne zaczerwienienia i podrażnienia. W oczach medyka zalśniły dwie łzy. Można by pomyśleć, że to efekt odtrącenia jego jakże hojnej oferty. Kwas był zdecydowanie za mocny ale mały zrobił wszysko aby nie dać po sobie tego poznać. Ze zdwojoną energią wziął się za zbieranie z ziemi rannego kolegi.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 25 Paź 2015, o 19:45

Strzał w konsolę okazał się o wiele gorszy w skutkach niż się początkowo wydawało. Kopiowanie plików zostało przerwane w krytycznym momencie, co spowodowało, że dane medyczne dotyczące ksenosów były w dużym stopniu niekompletne. Z tego co udało się odczytać z uszkodzonych plików, stwory pokryte były twardym chitynowym pancerzem, który potrafił wytrzymać większość strzałów z broni krótkiej lub strzelb, jednak wydawał się nie być odporny na pociski z wybuchającym rdzeniem – standardową amunicję do karabinów M41A/2 oraz M56. Niestety jedynie bezpośrednie trafienia w przednią część „głowy” okazywały się śmiertelne. Każdy inny strzał jedynie spowalniał bestię, nie czyniąc jej większej szkody. Kreatury wydawały się również wyjątkowo podatne na płomienie.
W przeciwieństwie do plików medycznych, mapy wydawały się być nienaruszone, co dawało nadzieję na odnalezienie zapasowej serwerowni w innym segmencie stacji, z której możliwe byłoby obejście blokady założonej na Cheyenne i opuszczenie tej zapomnianej przez Boga stacji.
Powrót na górę okazał się łatwiejszy niż droga na dół, a przynajmniej bezwypadkowy. Oddział Rubio niosący jednego rannego i zwłoki drugiego żołnierza nie był jednak przygotowany na widok jaki zastał w punkcie zbornym przy grodzi. „Czacha” był farciarzem w porównaniu z losem, jaki spotkał Kazansky’ego i część żołnierzy Majora Wolsky’ego, którym brakowało kończyn, część wyglądała również jak przypaleni jakimś kwasem – prawdopodobnie krwią ksenomorfów.
Jak się okazało, dwa stwory, które zaatakowały oddział porucznika Rubio były niczym w porównaniu z tym co czekało na resztę Marines na górnych poziomach sektora mieszkalnego. „Mały” natychmiast zmuszony był zostawić połamanego „Czachę” pod grodzią i ruszyć z pomocą tym spośród kilku rannych, którym dało się jeszcze pomóc. Podczas gdy Nehit Owip zajęty był opatrywaniem żołnierzy majora, porucznik „Spades” umocnił warty żołnierzami ze swojego oddziału i ruszył w kierunku Wolsky’ego w celu złożenia raportu z serwerowni, oraz dowiedzieć się, jak to się stało, że połowa z zaprawionych żołnierzy majora leżała na podłodze martwa lub poważnie ranna.

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 27 Paź 2015, o 01:21

Czy kiedykolwiek coś mogłoby pójść z planem? Czy może ciążyło nad nimi fatum, powolną drogą prowadzące ich do niechybnej, okropnej śmierci? Każdy ich krok powodował lawinę wydarzeń równie niespodziewanych, co niechcianych. Poszukiwania kolejnej serwerowni oznaczały kolejne trudności. Najbardziej oczywistym problemem byli oczywiście Obcy, jednakże zważając na ilość niefortunnych sytuacji, czekało ich więcej nieprzyjemnych niespodzianek.
Porucznik starał się myśleć logicznie, wybiegać planami w przyszłość. Ciężko się jednak przygotować na nieznane. Odetchnął głęboko i wydał kilka rozkazów, wyprawiając oddział w drogę powrotną. Wystarczyło jedno spotkanie z ksenomorfami, aby stracili człowieka. W żadnym wypadku nie rokowało to obiecująco. Mimo to, Diego zdołał zachować szczątki pozytywnego myślenia. Dopiero widok oddziału majora, a raczej jego resztek, wprawił go w prawdziwe przygnębienie. "Mały" doskonale wiedział co robić. Swoich ludzi wysłał na stanowiska obstawione już przez ludzi majora, samemu zaś ruszając w jego kierunku.
- Majorze - zamarkował salut. Nie był w nastroju na zbędne formalności - Złe wieści. Dopadło nas robactwo. Jeden ciężko ranny, jeden martwy. Z serwerowni wyciągnęliśmy trochę danych na temat kosmitów oraz mapy obiektu. Nic więcej nie dało się zrobić, bo w trakcie walk uszkodziliśmy trochę komputery - rozejrzał się dookoła. Wolsky musiał natrafić na większą grupę przeciwników.
- Jakieś dalsze rozkazy, sir? - zapytał. Chciał wiedzieć, czy major nie ma przypadkiem w planach kolejnej szalonej wyprawy.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 27 Paź 2015, o 22:33

Jatka, pieprzona rzeźnia, to jedyne słowa które przychodziły do głowy medyka próbującego ogarnąć pobojowisko. Zrobienie wstępnej selekcji wykazało, wiele amputacji i poparzeń chemicznych. O ile tym pierwszym mógł stosunkowo łatwo pomóc to cholerna krew obcych wżerała się w ciało powodując dalsze obrażenia. Mężczyzna szybko zdecydował się na zajęcie poparzonymi w pierwszej kolejności.
- Opaski uciskowe, łapy i tak wam nie odrosną. Wytrzymacie. -Wrzeszczał do rannych przekrzykując jęki bólu, - Wbij sobie porządną działę morfiny człeku. Nie becz, dobra świecąca proteza na koszt korpo, będziesz jak nowy.
Mimo przyzwyczajenia do obrażeń i bólu, czuł się bardzo źle widząc ogrom zniszczeń i obrażeń wyrządzonych przez stwory. Pochylał się właśnie nad ciężko rannym który nie zdążył w porę zdjąć pancerza i kwas poparzył mu całą klatkę piersiową. Mężczyzna miał dosłownie odkryte wszystkie organy wewnętrzne. Owip patrzył na jego śledzionę, pokrwawione jelita i resztę wnętrzności. Nie musiał się długo zastanawiać. Dawka środka przeciwbólowego którą podał rannemu zabiłaby konia. Nic więcej nie mógł dla niego zrobić. Kolejne ofiary opatrywał niemal mechanicznie. Kwas był na tyle żrący że najlżejszy kontakt z nim kończył się oparzeniem, i już wkrótce dłonie medyka nadawały się do solidnego opatrzenia. Rękawiczki były tylko krótkotrwałą ulgą. Nie zważał jednak na ból, kiedyś dawno temu, złożył przysięgę, jakieś oparzenia na dłoniach nie powstrzymają go przed jej wypełnieniem.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 28 Paź 2015, o 01:15

Dziewczyna szła jako jedna z ostatnich. Nie czułą się komfortowo. Miała wrażenie, że jeśli któryś z tych stworów by ja dorwał, reszta grupy idącej po schodach, nawet by tego nie zauważyła. "Cholera!" Zaklęła w myślach, zła sama na siebie "Nie pękaj skretyniała babo." Nie byłą jakąś wiotką istotką. Więc czemu, do cholery, trzęsła się teraz jak galareta. Przecież niczego się nie bała, niczego prócz samotności. Przynajmniej tak było jeszcze kilkanaście minut temu.
Powtarzała sobie ze zaraz wzejdą na górę. Spotkają ludzi Majora Wolsky’ego i już będzie dobrze. Większa grupa. Bezpieczniejsza grupa...
Większa grupa, większa wyżerka...
Pełno krwi, kwasu i wnętrzności, które nieoczekiwanie stały się zewnętrznościami.
Nadzieja na bezpieczeństwo ulotniła się z głowy Viktorii jak tylko zobaczyła oddział Majora Wolsky’ego. Nie potrzeba było więcej niż jednego rzutu oka, iż to jej oddział jest tymi "w lepszym stanie".
Rozejrzała się nerwowo po ścianach suficie. Na każdy nawet najcichszy zgrzyt metalu jej umysł przywoływał obrazy stworów wylewających się ze wszystkich możliwych stron. Nagle korytarz wydał jej się strasznie ciasny, zatłoczony, duszny.
Młoda kobieta, które jeszcze niedawno nie bała się niczego, doświadczała pierwszego w życiu napadu paniki.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 28 Paź 2015, o 11:05

Pierwsza spotklanie z Xenomorfami a tyle strat. Nie ma się czemu dziwić, w końcu cały „dream team” miał z nimi pierwszy raz do czynienia. No prawie wszyscy. Bull dobrze pamiętał co się stało z jego poprzednim składem kiedy został wysłany na podobną „ratunkową” misję. Do tej pory gdy widzi Xenomorfa czuje lekki ucisk na podbrzuszu, na którym znajduje się wielka blizna po bliskim spotkaniu z tym ...dziadostwem.
Victor podszedł do jednego z lezących na podłodze, podziurawionego robastwa, puszczając ostatnie dymki z kończącego się cygara. Stał i patrzył, w bezruchu. Ciężko było stwierdzić czy to był chwilowy szok, czy też wielkolud na chwilę odpłynał. Harper zaciągnął się po raz ostatni cygarem po czym nachyluł się nad truchłem, gasząc peta na jego czascze a raczej hełmie, czym kolwiek to by było.
- Witam ponownie...złotko – splunął na truchło, chwycił za swojegop M56 i ruszył w stronę medyka ustawiając się na dogodnej pozycji by w razie jakichkolwiek kolejnych starć, posłać kolejną, śmiercionośną rundę w strone robactwa.
Bull wiedział, że chłopakom już nic nie pomoże. Ich wnętrzności zostały poszarpane a w większości stopione przez żrący kwas obcych. Już miał dorzucić swój zgryźliwy komentarz, jednak wiedział, że pomimo swojejh bez owocnej pracy, Owip starał zapewnić im...humanitarną śmierć.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 29 Paź 2015, o 18:23

Pójdź do wojska, mówili. Będziesz brał udział w wielu doniosłych chwilach, mówili. Szkoda tylko, że zapomnieli dodać, że będzie trzeba walczyć z takimi paskudztwami. Ale w końcu armia to nie miejsce na narzekania i płacze, dlatego swoje spostrzeżenia Gregor zostawił dla siebie. Wewnątrz cały czas usilnie rozmyślał nad sobie tylko wiadomymi sprawami, a jeśli ktoś by na niego teraz spojrzał zobaczyłby, że mężczyzna stoi nieruchomo z oczyma utkwionymi gdzieś w dali.
Szczupłe ciało Revana zdawało się zatopione w jednostajnej pozie, na twarzy widoczne było kamienne oblicze. Prawa ręka trzymała mocno wykrywacz ruchu, urządzenie które prawdopodobnie pozwoliło oddziałowi porucznika Rubio. Wyglądało to, jakby Gregor całkowicie nie interesował się rannymi i martwymi żołnierzami przed nim.
Niemniej po kilku chwilach ocknął się i ruszył w stronę Diego, przerzucając zgrabnie wykrywacz do lewej dłoni. W mgnieniu oka w palcach prawej kończyny trzymał urządzenie z danymi dotyczącymi ksenomorfów, tymi, które udało się wyciągnąć z konsoli.
-Sir- zaczął, jednocześnie energicznie salutując- jeśli mógłby pan porucznik spojrzeć- dodał wymownym gestem podając to co trzymał w dłoni- To dane odnośnie ksenomorfów. Wiadomo tylko tyle, że mają mocny pancerz i da się je zabić wyłącznie strzelając w głowę. A, i to paskudztwo boi się ognia. Przynajmniej według tych plików. Więcej nie udało mi się wyciągnąć, sir.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 1 Lis 2015, o 23:34

Major Wolsky był blady, jednak nie ze strachu, a z wściekłości. Nienawidził czuć się bezsilny, a jak miał się czuć w obliczu wroga, który zdziesiątkował jego oddział? Jak mieli stawić czoła istotom, które nie dość, że były cholernie szybkie, łaziły po cholernych ścianach, sufitach i szybach wentylacyjnych to nawet po śmierci były niebezpieczne przez kwasową krew.
Z trzydziestu ludzi, których miał pod swoimi rozkazami tylko połowa nadawała się jeszcze do służby, z czego większość była w oddziale, który oddelegował z Rubio do serwerowni. Nie liczył też piątki, która została w hangarze i pilnowała Cheyenne. Nie był świeżakiem, widział krew i to nie raz, stopień majora zdobył po latach walk i nikt nie śmiał mu zarzucić, że nie zna swojego fachu. Walczył z wieloma wrogami, ale nigdy z czymś takim. Słuchał raportu porucznika Rubio jednocześnie starając się opracować plan działania, który nie zakończyłby się wycięciem jego ludzi w pień przez te istoty. Po chwili zastanowienia odpowiedział:
- Cholera Rubio, w cośmy się wpakowali. Słyszałem, że Wey-Yu kombinuje. Najpierw ta afera z Sulaco i Sephorą... Teraz to... Coś tutaj śmierdzi i nie wiem czy chcę wiedzieć co. Ale wdepnęliśmy w to gówno i musimy z niego wyjść. Mamy trzy wyjścia, wszystkie są do dupy, ale nie mamy zbyt dużego wyboru. Możemy przeć do przodu, dostać się całym oddziałem do segmentu medycznego, opatrzyć naszych i odblokować Cheyenne i stąd odlecieć. Druga opcja to cofnąć się, umocnić hangar i liczyć na to, że Dowództwo przyśle kogoś po nas. Druga opcja jest o tyle gorsza, że Bishop na "Defenderze" będze posyłał regularne raporty, przez co możemy poczekać zdecydowanie dłużej niż standardowe 17 dni. No i wreszcie, trzecia opcja - mały oddział uda się do zapasowej serwerowni w segmencie medycznym, wyciągnie dane, odblokuje nam drogę ucieczki. W tym czasie reszta okopie się w hangarze wraz z rannymi. Poruczniku, wybieram trzecią opcję. Twój oddział jest sprawny, pomijając kondycję Sheya, więc chcąc nie chcąc to was muszę tam wysłać. Ruszamy za pół godziny, jak tylko Owip uwinie się z tymi, których możemy zabrać ze sobą... Sheya biorę ze sobą i rannymi. Machnik i McQueen też idą ze mną. Potrzebujemy ich do niesienia rannych i obstawienia hangaru. Poza tym... Nie możemy ryzykować życiem Machnika, jakby nie patrzeć ta menda to jedyny pilot jakiego mamy po śmierci Kazansky'ego. Przygotujcie się, weźcie zapasowe magazynki, teraz mamy ich trochę więcej. Odmaszerować żołnierzu. - popatrzył smutnym wzrokiem po trupach swoich żołnierzy, odwrócił się plecami do Rubio uznając rozmowę za zakończoną i wrócił do obchodu wartowników, który przerwał mu porucznik.
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 4 Lis 2015, o 23:29

Nigdy nie spodziewał się ujrzeć majora w takim stanie. Przed Rubio stał doświadczony, pewny siebie dowódca. Wiele się jednak zmieniło w jego nastawieniu. Blady jak ściana, bezsilny, nieświadom przyszłości. Napotkali wroga, którego poczynań nie sposób przewidzieć, nie sposób przechytrzyć. Przeciwko ksenomorfom nie działały żadne standardowe taktyki. Były groźniejsze, bardziej nieprzewidywalne niż cokolwiek z czym zarówno Spades jak i Wolsky mieli do czynienia.
Brakowało im podstawowych informacji, chociażby o liczebności przeciwnika. Mieli stanowić misję ratunkową, ironicznie pakując się w pułapkę. Poszukiwanie jakichkolwiek ocalałych zeszło na bardzo odległy plan. Na pierwszym miejscu stały ich własne życia. Wsłuchiwał się uważnie w słowa przełożonego. Nie biło od niego optymizmem. Ciężko go było winić. Diego jednak nie zdawał sobie sprawy, do czego dąży major. Po usłyszeniu rozkazów porucznik zapewne wyglądał gorzej od wyższego rangą mężczyzny.
Mieli wyprawić się wgłąb statku raz jeszcze. W okrojonej liczbie. Świetnie. Po prostu, kurwa, świetnie. Żołnierz nie odnalazł w sobie wystarczająco bezczelności, by wyrazić swoje niezadowolenie. Nie mieli zbyt wielu możliwości. Zdawało się to ich jedyną szansę na ucieczkę. Mimo to... gdzieś w głębi ducha pragnął pozostać z grupą, zabunkrować się i przeżyć ostatnie chwile w przerażającej niepewności, słuchając nerwowych żartów i śmiechów żołnierzy, którym nie pozostało już nic oprócz nadziei. Marne są to czasy, gdy człowiek łaknie złudzenia bezpieczeństwa. Zamiast walczyć o życie, pragnie spokojnej śmierci.
- Przyjąłem - zwrócił się do Wolskiego, obracając się na pięcie. Wyprostował się, zgarbiona postawa nie przystawała przywódcy. Musiał emanować pewnością siebie, nie pesymizmem. W naturze ludzkiej leżało przetrwanie. Ten instynkt nie pozwalał mu się poddać. Szanse przeżycia ciągle malały, to prawda. Wprowadzało to atmosferę desperacji. Zaś desperacja rodzi bohaterów.
Bądź ludzi, którzy zmarli na skutek swych złych decyzji. Oddalając się w kierunku swoich ludzi, kiwnął jedynie w odpowiedzi na raport szeregowca. Miał nadzieję, że nie będą tej wiedzy musieli nadużywać w praktyce.
- Revan, Harper, Mason, O'Sullivan, zbierać amunicję. Za pół godziny ruszamy. Ty też Owip. Kończ szybko tą robotę, weź se kogoś do pomocy jak trzeba. Machnik i MacQueen, zostajecie z majorem. I nie zapomnijcie o Sheyu, ktoś musi go nieść! Ruchy, macie być gotowi na czas - wydał ogólnikowe rozkazy. Nie podobał mu się ten pośpiech i okrojona liczba oddziału. Margines błędu nie istniał. Albo wszystko pójdzie z planem, albo skończą jako pożywka dla obcych.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ryan Dexon » 6 Lis 2015, o 20:02

„Misja samobójcza” – teraz wiadomym było o co w tym wszystkim chodziło. Cały oddział został zablokowany w tej przeklętej placówce bez możliwości jakiegokolwiek powrotu. Nie było to spowodowane jakąkolwiek usterką. To wszystko było zaplanowane.
Gdy tylko Harperowi uda się cało wyjść z szamba w jakie został wrzucony z resztą oddziału to osobiście położy swoje łapska na gardle tego, który był za to odpowiedzialny nawet jeśli miałby nim być sam Weyland.
Bull zajrzał do jednej ze swoich kieszeni po czym sięgnął po kolejne cygaro, po chwili je rozpalając. Zajmując się popuszczaniem dymka, nie skupiał się nad tym co go właśnie otaczało, a raczej wolał zająć swoje myśli czymś innym niż całą rzeźnią, która go w tym momencie otaczała. Nie ważne jakim trzeba było być socjopatą czy też psychicznie chorym. Żaden człowiek nie da rady przesiedzieć w takim miejscu, w jakim obecnie się znajdowali. No chyba, że faktycznie ktoś bardzo uwielbiał posiadówkę przy wyprutych flakach, rozerwanych jelitach itd.
Bull ustawił swojego M56 w pozycji bezpiecznej pionowej, dzięki temu było mu łatwiej utrzymać „dziecinkę” w jednym ręku. Zebrać amunicję, nie na taki rozkaz czekał chociaż w jego przypadku było mu to obojętne. Chociaż patrząc po reszcie, mała motywacyjna gadka by się przydała za nim dojdzie do załamań psychicznych, urojeń czy też myśli samobójczych.
Victor podszedł do jednego z zabitych po czym przegrzebując mu kieszenie, złapał za parę magazynków do karabinu szturmowego, z którego korzystała ekipa. Kto wie do czego mu się ta amunicja przyda, kiedy M56 zwiedzie. Do tego parę flar, oraz paczka papierosów.
Problemem było, że jako on jedyny posiadał w całym oddziale ciężki sprzęt. Smartgun był niczym kosa podczas żniw. Tak szybko jak zabijał swoje cele tak szybko tracił amunicję. Trzeba będzie uważać by następnym razem nie trzymać zbyt długo palca na spuście. Mimo, że w pogotowiu miał jeszcze jeden magazynek to i tak było to za mało na to co ich czekało…
Victor wiedział, co czai się w oddali, wiedział, że skoro robale ich raz zaatakowały to tylko kwestia czasu kiedy zrobią to ponownie. Wiedział, że nie są to głupie istoty. Byli łowcami, a marines to tylko zwierzyna, która wkracza na ich terytorium. Na terytorium pełne pułapek i niebezpieczeństw czyhających na każdym kroku.
- Dziwne, że robale nie zabrały ciał…zazwyczaj nie zabijają tylko porywają by później hodować w ciele człowieka kolejne ścierwa. Człowiek i tak umiera w strasznej agonii, kiedy jeden z nich rozdziera wnętrzności a na końcu klatkę piersiową … - zaciągnął się cygarem po czym wypuścił kolejny dymek, przekładając cygaro w prawy kącik ust, lekko je przygryzając. Chyba jako jedyny Harper miał z Ksenomorfami wcześniej do czynienia. W końcu brał udział już w jednej z akcji ratunkowych…akcji o której wolałby nie pamiętać.
Podszedł do kolejnej grodzi, ustawił M56 w tryb bojowy, celując nim na wprost korytarza, który krył tuż się za zamkniętym przejściem i czekał…czekał na to aż wszyscy się przygotują i ruszą wprost tam gdzie im wcześniej rozkazano.
Image
Awatar użytkownika
Ryan Dexon
Gracz
 
Posty: 72
Rejestracja: 9 Sty 2015, o 16:48

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 11 Lis 2015, o 19:11

Medyk skończył nieść pomoc ostatniemu z pacjentów i z ulgą przymknął oczy. Wiedział już. Niespiesznym krokiem przeszedł pobojowisko wypatrując potrzebnego mu przedmiotu. Pas z amunicją do strzelby należący do jednego ze zwiadowców. Wielka dziura w środku wskazywała na miejsce przepalone kwasem, pozostałe pociski wyglądały jednak na sprawne i skończyły w plecaku doktorka. Nehrit zainteresował się również uzupełnieniem zapasu wody i żelaznych racji. Apteczka i środki przeciwbólowe były oczywistym wyborem. Więcej do myślenia dały "Małemu" słowa Bulla. Krótka chwila wahania i dwa magazynki do M4 zostały zastąpione przez jeden magazynek do M65. kurdupel postanowił się trzymać tak blisko wielkoluda jak tylko się da. Wyekwipowawszy się zameldował gotowość do wymarszu.

Stał teraz za dryblasem poprawiając opatrunki na swoich dłoniach. Sytuacja w której się znalazł powoli zaczynała się klarować. Nehrit zdawał sobie sprawę z ryzyka jak i wagi misji na którą się udaje. Miał jednak wyraźne rozkazy i nie zamierzał się poddać. Stał więc ze swoją nieco bezużyteczną M4 na ramieniu i strzelbą w dłoniach. Zastanawiając się kto będzie kolejna ofiarą dziwnych xenomorfów.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Rafael Rexwent » 22 Lis 2015, o 19:07

Gregorowi niezbyt uśmiechała się wizja maszerowania małym oddziałkiem do zapasowej serwerowni. Jedyne światełko w tunelu to takie, że można tam będzie zdobyć niezbędne dane i w końcu odlecieć z tego przeklętego miejsca. Do tej pory nie wystrzelił ani jednego pocisku, cały czas mając cały komplet amunicji w zapasie. należało by go jednak powiększyć, dlatego Revan skierował się w stronę martwych żołnierzy. Młody jest, silny, wytrzymały, to i dźwigać może. Farciarz zebrał dwa magazynki do M41A/2, co łącznie dawało mu pięć, czyli dokładnie 495 naboi. Prawie pół tysiąca. Niestety pewnie na te chodzące ścierwa to będzie o wiele za mało. Zdecydowanie.
Gregor po przeszukaniu wyprostował się i trzymając w lewej dłoni wykrywacz ruchu, prawą ręką zarzucił sobie swój karabin na szyję. Stanął teraz przy Bullu i Małym w majestatycznej pozie, nie będąc pewnym jutra. Wzrok utkwił w odległym punkcie, całe jego ciało było napięte, był gotów.
Image

"Nie wahaj się powiedzieć ludziom na których ci zależy o uczuciach żywionych do nich. Bo jutro może ich tam nie być." ~ Akagi

"If you do not fight now, then when will you?" ~ Type-005
Awatar użytkownika
Rafael Rexwent
Gracz
 
Posty: 290
Rejestracja: 7 Lis 2014, o 17:01

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Lilith Blindshoter » 7 Gru 2015, o 01:09

Dziewczyna trzęsącymi się rękami uzupełniła zapas paliwa w miotaczu ognia. Dostrzegła też już całkowicie bezpański drugi miotacz leżący przy jednym z trupów. Podniosła go zastanawiając się czy da radę targać ze sobą dwa egzemplarze. Stwierdziwszy, że jednak było by to niewygodne zwróciła się do swoich towarzyszy.
- Revan, Victor Gost? Któryś z was potrzebuje miotacza? - Wskazała na swoje znalezisko.
Image

Image
Awatar użytkownika
Lilith Blindshoter
Gracz
 
Posty: 334
Rejestracja: 3 Wrz 2011, o 01:33

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Kirył » 10 Gru 2015, o 13:52

- Czas minął. Wymarsz! – zawołał Wolsky. Żołnierze majora, wraz z Machnikiem i MacQueenem podtrzymującym półprzytomnego „Czachę” pomiędzy sobą ruszyli w głąb długiego korytarza łączącego sektory techniczny i mieszkalny. Oddział Rubio przez chwilę przyglądał się odchodzącym towarzyszom, którzy zawierzyli swe życia w ich ręce. Na rozkaz Majora, gródź została zamknięta za oddziałem tak, by zminimalizować ryzyko pościgu ksenomorfów za wycofującymi się do hangaru żołnierzami. Gdy olbrzymie wrota łącznika zatrzasnęły się ostatecznie, nie pozostało nic innego jak ruszyć w przeciwnym kierunku, przez korytarze sektora mieszkalnego, na którego drugim końcu znajdowała się druga gródź stojąca na drodze do celu ich misji – laboratorium medycznego.

Niestety nie dane im było zatrzymać trzeciego miotacza ognia, który wśród poległych znalazła „Śnieżynka”. Jako, że zdawał się najskuteczniejszą bronią przeciwko potworom, z jakimi przyszło się zmierzyć Marines na tej stacji, Major Wolsky wolał zachować ostatni miotacz dla swego oddziału. Miotacze w rękach Rubio i Śnieżynki będą musiały wystarczyć.

Przez kilka chwil nie wiedzieli dokładnie na co czekają. Okazało się, że Revan nieudolnie próbował odczytać mapę korytarzy sektora mieszkalnego, nie potrafił jednak znaleźć drogi do drugiej grodzi. W końcu zdenerwowany Mason wyrwał urządzenie hakerowi i po szybkim spojrzeniu na mapy powiedział do porucznika. – Sir, mamy dwie drogi. Krótsza przez wyższy poziom sektora mieszkalnego, przez pomieszczenia służb technicznych i dłuższą, na tym poziomie, przez mieszkanie szefa ochrony, następne przez pomieszczenie określane przez mapę jako „zbrojownia”. Jakie rozkazy?

Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
POSTAĆ GŁÓWNA
Image



POSTACI ARCHIWALNE
Tex Arvo - Mandalorianin


„– Na moim sihillu – warknął Zoltan, obnażając miecz – wyryte jest starodawnymi krasnoludzkimi runami prastare krasnoludzkie zaklęcie. Niech no jeno który ghul zbliży się na długość klingi, popamięta mnie. O, popatrzcie. – Ha – zaciekawił się Jaskier, który właśnie zbliżył się do nich. – Więc to są te słynne tajne runy krasnoludów? Co głosi ten napis? – „Na pohybel skurwysynom!””
Awatar użytkownika
Kirył
Gracz
 
Posty: 176
Rejestracja: 6 Maj 2012, o 22:11
Miejscowość: Tomaszów Mazowiecki

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez BE3R » 11 Gru 2015, o 18:12

No i zaczęła się zabawa, Mały szedł spokojnie za swoimi obwieszonymi bronią towarzyszami. Mimo niewielkiej liczebności mieli naprawdę dużą siłę ognia. Medyk rozglądał się uważnie starając się pozostawać w cieniu pleców barczystego Bula. Nie miał zbyt wiele do roboty dopóki nikt nie został ranny mógł sobie spokojnie maszerować. Martwił go nieco fakt, że już niedługo będzie miał pełne ręce roboty. Nie trzeba było być geniuszem po akademii żeby wiedzieć. Obcy ich wytropią i zaatakują. Jedyne pytanie to kiedy i jaką siłą. Ich haker nie wyciągnął zbyt wielu danych więc doktorek musiał polegać na swoich obserwacjach. Xenos nie bali się śmierci i zdecydowanie nie byli łatwi do zabicia. Ich słabą stroną mogła być jednak żrąca krew. Odpowiednio zabity obcy mógł poranić pozostałych. Z drugiej strony Medyk nie był pewien czy kwas działa na chitynopodobne pancerze obcych. Grobowy nastrój panujący wśród ocalałych z pogromu chyba się udzielił reszcie jego ekipy. Maszerowali w ciszy aż do momentu w którym Revan się zgubił. Po interwencji Masona okazało się że mają wybór. Doktorek nie był dowódcą jednak nie zamierzał targać niczego więcej. Nachylił się do Mansona starając się by Oficer go nie słyszał. Zestrofował kolegę w krótkich żołnierskich słowach.
- Po chuj zadajesz takie głupie pytania, mało kurwa sprzętu targasz? Było mówić tylko o drodze na górę… się kuźwa nigdy nie nauczy Niewielki żołnierz strzelił kolegę w tył hełmu, wracając na swoje miejsce za plecami Bula.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: Koszmar na stacji badawczej Weyland-Yutani "Juno"

Postprzez Ayle Dara » 11 Gru 2015, o 22:21

Zostali sami. Tylko oni i Obcy. Zamykające się za nimi drzwi tylko umacniały poczucie samotności. Ruszali na misję samobójczą, która mogła zaważyć o życiu reszty ich oddziału. Ich szanse na powrót nie wydawały się nazbyt optymistyczne. O poszukiwaniu jakichkolwiek ocalałych nie było mowy. Nikt nie miał prawa przeżyć w takich warunkach, lecz nawet jeżeli wydarzył się jakiś cud - nie byli w stanie mu pomóc. Z trudem miała im przyjść obrona ich samych. Dotychczasowa starcia z kosmitami były jedynie pyrrusowymi zwycięstwami. A prawdziwa zabawa miała dopiero się zacząć.
- Nie mam ochoty zapieprzać maratonu, kiedy te robale siedzą nam na karku. Idziemy krótką drogą, wchodzimy, robimy swoje, wychodzimy - rzucił. Wszystko to brzmiało dużo prościej, niż zapewne miało być. Ich pojedynek z ksenomorfami był nieunikniony. Przyciągał je najmniejszy hałas, należało założyć więc, że odgłosy walki mogą ściągnąć więcej przeciwników na ich głowy. Perspektywa niezbyt optymistyczna, zwłaszcza że konkretna liczba oponentów nie była im znana.
- Ruszamy. Formacja bez zmian. Wąski korytarz w kolumnie pojedynczej, szeroki w dwóch - rozstawił swój oddział i dał sygnał do wymarszu.
Image
Awatar użytkownika
Ayle Dara
Gracz
 
Posty: 148
Rejestracja: 3 Sty 2015, o 19:48

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum sesji

cron