Słońce wspięło się po nieboskłonie wskazując zbliżające się południe. Na świecie zrobiło się cieplej. Przełęcz i położona poniżej dolina eksplodowały ferią barw; dopiero w pełnym świetle dnia kolory nabrały pełnego nasycenia. Wiar zelżał, mgły i wilgoć zaczęły odparowywać a uśpione ptactwa zaczęło świergotać, gwizdać, skrzeczeć i terkotać jakby wiosna szła a nie jesień. Dzień zapowiadał się niezwykle ciepły i pogodny.
Ciało Garetha zostało złożone w niezbyt głębokim dole w brzozowym zagajniku za gospodą Cecila. W uroczystości - krótkiej i skromnej - wzięli udział tylko Cecil, Targer, dwóch młodych krasnoludów z załogi gospody, Thirac i Strehlen oraz grupa myśliwych. Węglarze zgodnie działali wszystkim na nerwy i zostali pognani precz gdy tylko chcieli wcisnąć Targerowi znicze z węgla drzewnego na grób.
Nikt nie wygłosił mowy. Nie było pieśni. Gdy ciało okryte płótnem spoczęło na dnie grobu zostało szybko przysypane przez dwójkę krasnoludów i na końcu przyklepane łopatą. Prosta uroczystość.
- Był chłop i chłopa ni ma. - Rzucił sentencjonalnie Cecil po czym podszedł do Targera i położył mu rękę na ramieniu. Tylko tyle. Żadnego słowa i nic więcej. Po gospodarzu podobny gest wykonała pozostała dwójka brodaczy.
***
Gospodarz podał w gospodzie prosty i oszczędny obiad dla wszystkich. Atmosfera przy stole nie była najweselsza, ale nikomu to nie przeszkadzało bowiem każdy rozmyślał o tym, że niebawem ruszą w stronę Wisielczej Skały i wokół tego tematu kręciły się wszelkie rozmowy. Cecil potwierdził ponurą reputację tego miejsca. Niewiele więcej powiedzieli myśliwi i wychodziło na to, że o Wisielczej Skale pojęcia nie miał tylko Strehlen i Thiracc (choć temu ostatniemu nazwa wydawała się być znajoma i zachodził w głowę gdzie ją słyszał).
- Cóż. - Powiedział Cecil odsuwając od siebie pustą misę i chwytając za kufel. - Widzi mi się, że zdrowa ekipa na szlak rusza. Szkoda tylko, żeście tą elfią pannę przepłoszyli, widziała mi się ona otrzaskana w lesie. Oczy bystre pewnie miała. No ale. Wszyscy czasem ulegamy stereotypom. Ja na ten przykład za ten obiad nie wezmę od Was dzisiaj nic. Zdziwieni, ha?
- Eeee... Dziękujemy Panie Cecil, ale z tą elfką to nam Pan niech nie urąga - powiedział Herbolth. - My niezgrosi są od łażenia po górskich ostępach. A widzi mi się, że nawet i lepsi będziem bo my jako tako się po tej okolicy rozeznajemy. A ona pierwszy raz tutaj, co? Widział Pan on ją tutaj kiedyś? I tak Panie Targer. Pójdziem z Wami na Skałę. Raz, że droga nam tam tędy wypadnie a dwa trochę nas ten nasz kompan zaintrygował.
- Dobrze już dobrze. Zresztą i ja też Wam pomocy udzielę. Z pismem najstarszego posłać muszę. Droga niekoniecznie przez Skałę będzie najkrótsza ale za to w kompanii. A na szlaku zawsze w kompanii lepiej, co nie? - Cecil rozejrzał się po zgromadzonych.
- To co? Pojedli popili to czas by się zbierać. Znaczy nie ponaglam Was ale jak chcecie na noc w jakim spokojnym miejscu stanąć to radziłbym Wam się wybrać już teraz. Zbiórka przy bramie. Idę listy pisać.