Content

Archiwum sesji

"Zagubiona droga" - sesja

Sesje zakończone/zamknięte.

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 13 Maj 2017, o 22:22

Farst dziwił się jeno krasnoludowi, że u do Novigradu po drodze prze Carreras. Przecież krótsza droga prowadziła na zachód ku Moen, a następnie na północ ku Wyzimie, co jak co ale po szlakach Temerii był obeznany jak mało kto. Nic to jednak, gdy kompania mogła zostać wzmocniona przez kilku krasnoludów, wtedy mało kto zdecydowałby się napadać taką grupę.
Strehlen za rybami nie przepadał, choć bardzo lubił przebywać w nadmorskim Gors Velen, za to nie pożałował sobie kolejnego kufelka złocistego trunku. Gdy wraz z Cecilem dyskutowali na temat strawy, spojrzenie szlachcica znowu powędrowało ku myśliwym. Dziwna to była grupa, milcząca, ponura, co więcej po tym jak mag wrócił do karczmy, ubył jeden mężczyzna. Farst dałby głowę, a rzadko stawiał ją na szali, że gdy wkroczył do izby było ich pięciu, a teraz siedziało czterech. Nim jednak szepnął o tym zebranym na ziemi wylądowała elfica.
- Bodaj was licho strzeli, co tu się wyprawia? - zirytował się nieco Strehlen widząc sytuację - Dajcie już spokój z tymi sztuczkami mości czarodzieju. A elfia pani niech siada i pion przyjmuje, bom coś ciekawego zauważył i przeczucie mam iż to nic dobrego. Jeno zważcie na myśliwych, w ogóle do dyskusji nie dołączają, szepczą w swym gronie. Nawet waszmościowie nie zauważyli, że jeden ubył, jak wasza magnificencja poszła negocjować z węglarzami. Czujność zachowajmy, Panie Cecil zawsze oni tacy mrukliwi bywają? Ano na prawdę liczę z waszej stronie, panie gospodarzu.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 14 Maj 2017, o 11:08

1dzień Velen, 1260, Przedgórze Mahakamu
Wóz kolejny raz zsunął się po kamienistej drodze co krasnoludzki woźnica skwitował kolejną głośną "kurwą mać". Deszcz zamienił górską drogę w zdradziecką brejowatą strugę pełną śliskich kamieni i grząskich miejsc. O wypadek było wybitnie łatwo i nikt przy zdrowych zmysłach nie ruszał by wozem na górski szlak, jednak krasnoluda goniły terminy. Wielkiego wyboru nie miał.
- Mus mi. - Powtarzał pod nosem cały czas starają cię nie zwracać uwagi na strugi deszczu zalewające mu twarz.
Rzeczona dama lekkiego prowadzenia mogła być skierowana na wszystko wokół; woźnica miał wiele powodów by kurwować zapamiętale. Kląć mógł na siebie, na pogodę, na konie, na to że był już wieczór i ciągle był w drodze albo na dwójkę gnomów, którzy idąc z latarniami przed wozem starali się go pilotować. Słabo im to szło i to właśnie oni najczęściej zbierali słowne cięgi.
- Kurwa jasna! Ślepe jesteście? Jak wam batem przez rzyć przeciągnę to zaraz Wam się oczy otworzą. O pierzynach już myślicie, a? Piwa wam się z gospody Cecila zachciewa, a? To czego nie patrzycie jak trzeba do kurwy nędzy?! Zlecimy, karki se połamiemy i to będzie Wasza wina. O stratach materialnych nawet nie wspominam... - Wóz znowu się osunął. Tym razem zdecydowanie mocniej tak, że nawet konie zarżały pchnięte ciężarem wozu a ich kopyta zadzwoniły podkowami. Pod ciężarem wozu jakiś kamień wyskoczył ze swojego dotychczasowego - odwiecznego zdawać by się mogło miejsca - i potoczył się po drodze z charakterystycznym łoskotem i szybko zniknął w ciemności. Woźnica z trudem zapanował nad końmi wydobywając przy tym z siebie kolejną wiązkę przekleństw. Krasnolud wyraźnie miał już dosyć tej przeprawy i zaczynał żałować podjętej decyzji.
- Kurwa jasna. Mus mi. Mus mi, jak jeszcze nigdy w życiu. Ale nigdy więcej w góry z wozem w deszcz. - Mruknął do siebie woźnica. Po czym spojrzał na skrzynię gdzie pod brezentem wśród towarów, które miały trafić ostatecznie do Novigradu, leżał ranny człowiek. Krasnolud zastanawiał się czy żyje jeszcze. I czy to rzeczywiście był człowiek. Niewiele w życiu widział, coś tam słyszał ale tego by rannego podejrzewać o bycie wiedźminem wystarczyło aż nadto. Nie podobało mu się to jak bardzo jego ciało było zmasakrowane.


***

- A nie wiem Panie, Strehlen, spokojni są. Nie męczą, pieniądz mają lepszy jak te prostaki od węgla. Ale praca i cięższa to się nie dziwię, że trzos u nich cięższy. Ale nie zamieniłbym się z nimi na robotę. Ot, wolałbym już po lasach ten węgiel wypalać. - Powiedział Cecil odpowiadając na pytanie Temerczyka po czym klasnął w ręce zachęcająco. - To co jeszcze po kolejce, żeby nie robić sobie przykrości z tego wypadku, co?
Niestety jeszcze jedna kolejka nie wymazała przykrości. Czwórka przypadkowych kompanów siedziała przy wspólnym stole jednak rozmowa nie kleiła się tak jakby mogła się kleić. Przedłużająca się cisza zapadała zdecydowanie za często.
Niedługo po incydencie z krzyczącą półelfką węglarze uznali, że przeniosą się do stajni by z rana ruszyć do domów. Żegnali się pospiesznie z pewnym przerażeniem spoglądając na czarodzieja. Podobnie grupa myśliwych uznała, że udadzą się na spoczynek do wynajętej izby. Cecil z kolei starał się wszystko obrócić w żart, jednak słabo mu to szło; w izbie zdawać się mogło na nowo zrobiło się chłodno, piwo przestało smakować a jadło jakoś nie chciało się przełknąć.
- Ano. Aleście Panie czarodziej namieszali. - Mruknął niezadowolony karczmarz. - Raczej nie ma sensu już po nocy siedzieć za długo. Z takim nastrojem to ino na smutno się upijemy. Nie warto. Szkoda napitku. Komu oddzielną izbę? Komu kąt we wspólnej sali? Rano rychło wstać muszę więc... - Krasnolud wstał.
Deszcz jakby przybrał na sile.
Kończymy nasiadówę. Możecie jeszcze strzelić posta o tym kto gdzie idzie spać, bądź jakie czynności przed snem chce jeszcze zrobić. Aczkolwiek nadal pozostajemy w gospodzie. Chyba,
ze ktoś baaaardzo chce się włóczyć teraz po szlaku. Jesteście cyknięci trochę, pamiętajcie o tym.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 14 Maj 2017, o 19:01

Nie takiej reakcji się spodziewał, oj nie takiej. Gdy kobieta nieco się uspokoiła miał już w całej karczmie reputację potwora. Nie pierwszy raz i nie ostatni. Chociaż ostatnio przytrafiało mu się to zdecydowanie za często. Pech jakiś czy co. Mimo że tłum nie ciągnął się do wideł i pochodni, co akurat było dobre bo tłum z pochodniami to zawsze jakieś tam źródło mocy. Tłumy z samymi widłami są zdecydowanie gorsze. Tak czy inaczej Czarodziej nie zamierzał dłużej pozostawać przy stole, zgrabnie podziękowawszy udał się w kąt sali po swoje rzeczy. Wyszedł jeszcze odlać się na dworze, i po raz kolejny w izbie zrobiło się chłodniej a sam mag wrócił suchy. Tedy nie ma się co dziwić że kiedy mościł się na posłaniu w kącie wspólnej sali miejsca wokół miał aż nadto. Nie minęło i pół godziny a okolicą wstrząsnęło delikatne basowe chrapanie Czarownika.

Nie wszyscy jednak zasnęli równie szybko i snem spokojnym. Dwójka chłopów postanowiła jeszcze chwilę poprowadzić dyskusje na temat ostatnich wydarzeń.
- rynce se łodniego można grzać.
- lepi ty już se nic nie grzyj.
- Chciołbych być takim magiem, bym syćko co rzech chciał se wyczarował.
- Głupiś, łon jest Czarodziejem a na podłodze we wspólnej izbie śpi. Kaj by spał jakby syćko mógł se wyczarować.
- we łóżku jak nic, albo i we pałacu
- Ano, a ten na posłaniu leży jako i my, i chrapie.
- dziwny ten czarodziej łoj dziwny.
- śpij nie myśl tyle bo myśliwym łostaniesz.

Chłop odwrócił się na drugi bok by spojrzeć w oczy leżącego obok myśliwego. Nastała chwila niezręcznej ciszy. Nie zamierzał jednak się tłumaczyć bo i mu ze łba ciężko było coś wydobyć co by węgla nie dotyczyło a i konwersacja zmęczył wielce. Tedy zamknął oczy zgodnie ze starą dewizą "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal" a po chwili jego chrapanie dołączyło do kakafonii dźwięków we wspólnej izbie.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 14 Maj 2017, o 19:27

Strehlen dopił swoje piwo, a w międzyczasie czarodziej uznał, że czas na drzemkę. Mag zdecydował się na spędzenie nocy w izbie, choć jeszcze przez jakiś czas dyskusję kontynuowało dwóch chłopków. Sam szlachcic przeciągnął się i wyszedł przed karczmę, by opróżnić pęcherz. Gdy wrócił zagaił do Cecila:
- Długo jestem na szlaku, jeśli to nie problem mości gospodarzu, spocząłbym na piętrze, w sienniku, a może i łoże jakieś macie. Kości rozprostuję, kto wie kiedy następnym razem przyjdzie nocować mając solidny, krasnoludzki dach nad głową.
- Jużem służę, za mną szanownego gościa zapraszam! - odparł właściciel oberży, prowadząc Farsta do wolnej izby.
Szlachcic pozbył się wierzchniego odzienia i legnął na wcale przyjemnej pryczy i choć daleko było jej do miękkiego łoża, to na to nie narzekał. Miał nadzieję się wyspać, choć wiedział, że sen musi mieć czujny niczym ważka. Dlatego też w zasięgu ręki schował swój oręż, by w jednej chwili móc zrobić z niego użytek.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Nicciterra » 15 Maj 2017, o 00:24

Magneta, widząc, że nikt nie chce jej spalić żywcem, powiesić czy zatłuc, powoli zebrała się i zakłopotana usiadła z powrotem na miejsce. Jej ręka wcale się nie paliła... Nie tknęła niczego i nie powiedziała ni słowa, aż wszystko się rozeszło i spać poszło. Udała się po cichutku na zewnątrz zaczerpnąć powietrza i załatwić potrzeby.

Zaraz potem znów była w izbie gdzie chłopy spać poszły. Udała się w miejsce gdzie nikogo nie było i położyła się udając, że spać ma zamiar. Zdjęła buty i skórzany pancerz, będąc tylko w samej koszuli i spodniach z materiału. Przykryła się płaszczem i czekała...

Trochę czasu minie i ruszy...

Jak tylko położą się wszyscy spać, na paluszkach odwiedzi to spiżarnię krasnoluda i zagarnie parę pyszności na drogę. Tak, żeby jej nie brakło, gdyby cholerna karawana znów się spóźniła... miała dość wrażeń jak na jeden wieczór... ale po prostu chciała coś ukraść... lubiła to uczucie, a porcja żywności na pewno jej się przyda.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 16 Maj 2017, o 18:04

Targer przysłuchiwał się rozwijającej się rozmowie, gdy nagle elfka upadła na plecy, wyjąc z bólu i trzymając się za rękę. Powodem tego był kontakt z czarodziejem, który wyraził chęć pomocy w uleczeniu dolegającego elfce uczulenia. Reakcja była naprawdę szczególna. Po tym incydencie atmosfera się zepsuła, rozmowa przestała się kleić, za to wszyscy poczęli głębiej sięgać do kociołka z grzańcem. Ale ponieważ pora późna już była, to towarzystwo rozchodzić się poczęło. Czarodziej i elfka we wspólnej izbie spać zechcieli, imć Strehlen zapragnął zaś pokój nająć. Targer miał już własny pokoik na piętrze, wszak już trzecią noc spać będzie u Cecila. Krasnolud poczekał, aż jego ziomek zaprowadzi szlachcica do izby po czym,gdy Cecil wrócił, by wyzamykać, zwrócił się do niego:
- Chciałbym teraz rzucić okiem na wasz problem.
- W porządku, panie Targer. Chodź.
Cecil zaprowadził Targera do części, która była jego mieszkaniem. Przy łóżku leżała skrzynia, prawdopodobnie nie było to miejsce, gdzie Cecil trzymał ją normalnie, tylko po prostu wyciągnął ją wcześniej, gdy przekonał się iż trzeba ją naprawić. Z zewnątrz nie było widać, by zamek był uszkodzony, ale nie działał prawidłowo. Targer wyciągnął z worka narzędzia i zabrał się do pracy. Szybko okazało się, że sprężyny są popękane i zapadki nie działają jak należy. Targer wymienił zepsute części, po czym, po namyśle, dodał jeszcze kilka elementów zabezpieczających. Sprawnie zamontował zamek i oddał klucz Cecilowi.
- Potrzebne wam jest coś jeszcze?
- Właściwie to w drzwiach do piwnicy też by zamek pasował. Na dole różni ludzie bywają, czasem coś znika w nocy. Zwłaszcza wiosną to problem, kiedy sam już nie mam wiele zapasów. Ale nie wiem czy...
- Dobrze. Chodźmy. Akurat mam zamek, który powinien się nadać.
I Targer pomaszerował na zaplecze. Gospodarz pokręcił głową - ziomek tak po prostu stwierdził że zamontuje mu swój zamek! Przecież to była tylko gospoda, Cecil nie był nawet pewien, czy będzie miał jak mu zapłacić. Dręczony takimi myślali, Cecil podreptał za Targerem. Młodszy krasnolud nie przejmował się jednak teraz takimi rzeczami. Czekała go praca, a on pracę wykonywał. Co więcej, krasnolud był w potrzebie, krasnoludzka lojalność dała znać o sobie.
Targer i gospodarz przeszli po cichu przez główną izbę na zaplecze. Drzwi do spiżarni zamykane były tylko na prostą zasuwę. Zamek jednak kiedyś był, bo widniały ślady na ścianie. Krasnolud wyciągnął z worka zamek nad którym wcześniej pracował. Nie był to zamek specjalnie wymyślny jak na Targera, ani jakiś specjalny, ale i tak włamywacz powinien poświęcić mu trochę czasu i narobić hałasu. Wycięcie otworu w grubych drzwiach stanowiło pewien problem, ale Targerowi udało się dokonać tego bez dużego hałasu. Samo zamocowanie zamka trwało raptem kilka minut.
Targer zorientował się, że musi być już dobrze po północy, gospodarz wyraźnie był zmęczony i dawał sygnały, że chciałby już spać. Młody Skaggs nie odczuwał jednak upływu czasu, gdy pracował pora dnia czy otoczenie były mu obojętne, potrafił je ignorować. I choć miał jeszcze dokonać poprawek, to ze względu na gospodarza zdecydował się skończyć.
- Myślę, że może być. Rozliczymy się jutro.
- Coś mi się zdaje, panie Targer, że teraz ja jestem waszym dłużnikiem. Zamek, naprawa, montaż... To nie są tanie rzeczy.
- Myślę, że należało się wam się za gościnę której mi udzielacie, panie Cecil. Odwdzięczam się jak mogę.
Obydwa krasnoludy wyszły z powrotem na piętro.
- Dobranoc, gospodarzu.
- Dobranoc, panie Targer.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 16 Maj 2017, o 19:10

Rankiem, czwartego dnia po Velen, niebo w końcu rozpogodziło się. Kłębiaste chmury, ciągle potężne ale pozbawione ciężkiego ładunku wody, rozproszyły się i gnane chłodnym wiatrem wędrowały po nieboskłonie. W prześwitach między nimi widać było błękit nieba i majestatyczne szczyty gór, które mieniły się czerwienią wschodzącego słońca. Powietrze było przemyte, czyste i nasycone zapachem deszczu i mokrych drzew. Gdyby nie przeszywający chłód niesiony wiatrem ze szczytów, można by pomyśleć, że przed chwilą po niebie przeszła letnia burza. Tymczasem jesień była w pełni i to w dodatku w swej najpiękniejszej odsłonie.
Zadzierając głowę w górę widziało się intensywną i głęboką zieleń jodeł, modrzewi i limb, które nie poddawały nadchodzącym chłodom i trwały w swej szacie niezmienione. Dzielnie wspinały się na szczyty górskie by stopniowo, przechodząc w połacie kosodrzewiny ostatecznie poddać się nagim skałom szczytów. Niżej, znacznie bliżej gospody, las iglasty mieszał się z przyozdobionymi w jesienne barwy drzewami liściastymi, głównie dębami i bukami, ale gdzie nie gdzie widać też było biel smukłych brzóz. Drzewa żółciły i czerwieniły krajobraz zalewając dolinę poniżej przełęczy prawdziwym potokiem barw.
Sama dolina pogrążona była jeszcze w cieniu szczytów i tylko jej najwyższe części dosięgały promienie wschodzącego słońca. Opary mgły wznoszące się ponad korony drzew zasłaniały dolinę i topiły ją w szarej i zwiewnej zasłonie; stając na przełęczy nie widziało się jej dna ani krętej serpentyny drogi wiodącej pomiędzy stokami. Obserwator mógł tylko widzieć szeregi drzew oplecione długimi woalami zimnej bieli które wiatr rozganiał zapamiętale. Dolina równie dobrze mogła by być sennym majakiem.
- Ech. Piękny dzień się zapowiada. - powiedział Cecil Drozdeck wychodząc na próg swej gospody. Uśmiechnąłby się gdyby nie pamięć o wczorajszym dość dziwnym wieczorze. Goście właśnie zbierali się do drogi i najpewniej ten wieczór on i jego rodzina przesiedzi w gospodzie samotnie.
- Może jak wiatr pogoni dobrze to i słońca na południe się więcej zobaczy? - Zapytał sam siebie i zaczął gwizdać swoją ulubioną melodię.
Rozejrzał się po podwórzu, które praktycznie zniknęło pod głębokimi i szeroko rozlanymi kałużami; trzy białe kaczki gospodarza zdawały się być z tej sytuacji wyjątkowo zadowolone. Przy drewnianej bramie osadzonej pomiędzy dwoma ceglanymi solidnie wyglądającymi słupami krzątali się węglarze zaprzęgając wychudzoną chabetę do dwukołowego wozu. Z tego co słyszał kłócili się o to kto zeszłej nocy miał zasznurować brezent nad wozem. Dalsze szczegóły umykały uchu krasnoluda ale wychodziło na to, że cały dobytek zakupiony w Carreras był teraz zamoknięty i mało co nadawało się jeszcze do jakiegoś użycia.
- Głupki. Tych to mi nie żal nawet. Wpiernicz od swoich bab dostaną do może się czegoś nauczą. Oho, chyba mnie zauważyli... Co oni tam ględzą? Odszkodowanie? Wała ode mnie dostaną a nie odszkodowanie. Dyszlem przez krzyż to jeszcze im za darmo mogę dać. - Mruknął po czym zszedł po kilku stopniach na podwórze i idąc przy ścianie gospody ruszył w stronę myśliwych obradujących przy stajni. Nie miał najmniejszej ochoty gadać z węglarzami a z myśliwymi miał jeszcze trochę interesów do załatwienia.
Z gospody zaczęli wychodzić pozostali goście. Na ich twarzach znać było zmęczenie; noc musiała być ciężka.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 17 Maj 2017, o 10:49

Strehlen mimo dziwnego snu, za jaki uznał pukanie do okiennicy jakiegoś człowieka, nie narzekał na swoje wypoczęcie. Od wielu dni podróżował po trakcie, przemakając do suchej nitki albo nie mrużąc nawet oka. W gospodzie krasnoluda przynajmniej było sucho, a i prycza była udaną namiastką łoża.
Szlachcic obmył się w zimnej wodzie, której po deszczach nie brakowało, a następnie zszedł do izby na dole, gdzie gospodarz już się krzątał, choć chwilę później wyszedł na podwórze. Farst podszedł do lady i sięgnął ręką do słoja z ogórkami kiszonymi, by zagłuszyć pierwszy głód. Musiał przyznać, że krasnoludzki zakwas był wybitnego sortu.
Mężczyzna wyszedł na podwórze, gdzie już krzątali się węglarze, a przy stajni z dosyć ponurymi minami stali myśliwi. Na szczęście przestało padać, a w dolinie ukazały się promienie słońca, ukazując jesień w jej najlepszym wydaniu. Żółte i czerwone liście, które spadły już z drzew usłały trakt niczym dywany z południowych prowincji Temerii.
- Już'ech cim mówił, jam pierwszy zasnął, a brezentem nie ja mioł zakryć wózek.
- A kaj tyś był. Wszystek mówili - zakryć trza, bo deszczu tyle że ho ho!
- Może gospodarz jakieś odszkodowanie opłaci? Może to on dopilnować mógł?

Strehlen przestał słuchać kłótni węglarzy, współczuł tylko oberżyście, że prawdopodobnie przyjdzie mu kłócić się z chłopkami o ich i tak niewielki dobytek. Sam podszedł do stajni, w kierunku gospodarza, które widocznie miał zamiar rozmienić się z myśliwymi.
- Witaj mości Cecilu, wcześnie wstajecie panie. Pozwoliłem sobie zakąsić ogórka, bo głodny jestem jak wilk. Jeśli łaska, niech stajenny konia szykuje do drogi, a jak skończycie swoje interesy, to zjadłbym sute śniadanie, droga niepewna, nie wiadomo kiedy w tak zacnej gospodzie będę stajał. - rzekł pogodnym tonem szlachcic, choć gdy podszedł bliżej zauważył, że myśliwi nie są skorzy do żartów. Nic to, w końcu sami nie chcieli się integrować, to teraz niech nie liczą na przesadną uprzejmość.
- Panie Cecilu, dobrze spaliście tej nocy? Ulewa spora, wiatr dął, że aż drzewami miotało jak cienkimi palikami, jeno szkód nie zaznaliście? Przynajmniej sprawdziły się słowa Proroka Lebiody, że po każdej burzy przychodzi spokój i wychodzi słońce.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Nicciterra » 17 Maj 2017, o 12:43

Chwila przebłysku pobudki, to był ten moment kiedy trzeba się chwycić myśli o podniesieniu zada inaczej śpi się dalej. Z niewyspanymi oczyma zerwała się szybko i przybrała całe odzienie. Spojrzała z uśmiechem w wypchany jedzeniem plecak: "To była udana noc".

Nie dość, że znalazła dużo suszonego mięsa, przetworów mięsnych i innych pyszności to jeszcze ktoś akurat wymienił zamek w drzwiach na całkiem solidny, gdzie to trzeba było wykazać się nieco sprytem i wprawą. Świeżo założone, ciężko chodziły to też na siłę nic się nie udawało. Dawno się tak dobrze nie bawiła. Bułka z masłem.

Wspomniała też czarodzieja, który to jeszcze spał. Miała mieszane uczucia. Bała się go, bardzo, ale słyszała jego mowy przez sen, jakby cierpiał bardzo, na duchu. Źli ludzie śpią spokojnie jak mordują... jednak wyrzuciła z głowy myśli o nim. Lepiej szybko ruszyć i zapomnieć o całej sytuacji.

Skupiła się na typowym przygotowaniu się do dnia. Poszukała jakiegoś wiadra z wodą i ruszyła w las znaleźć sobie zaciszne miejsce by umyć się. Po wszystkim znów wskoczyła w ubiór i pancerz, założyła kaptur, poprawiła broń, by była możliwie niewidoczna, zjadła nieco i ruszyła z powrotem do karczmy. Trzeba wyprawić konia i ruszyć szybko w stronę karawany. Zagada to jednak do jegomościa, czy będzie czekać. To przekaże spaślakowi informację, że interesujący ktoś jest to może szybszy będzie w ruchach.

Czasu jej to trochę zajęło i zastała jegomościa przy stajni gawędzącym z gospodarzem. Postanowiła niegrzecznie wtrącić się w rozmowę:
- jaśniepanie ważna sprawa. W podróż niedługo ruszam. Czy czekać dzień będziecie na karawanę? Jak tak, to ich popędzę ile mogę. Niech jaśniepan poczeka.- powiedziała obserwując przy okazji okolicę.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 17 Maj 2017, o 17:53

Targer obudził się wypoczęty i nawet bez kaca. W końcu nie wypił wczoraj szczególnie dużo (jak na krasnoluda), do tego nocna praca sprawiła, że większość alkoholu uszła z niego. Wspomnienie nocnej pracy przy piwnicznych drzwiach zapaliło ostrzegawczą lampkę w umyśle krasnoluda. Wszak gdy przebudził się przed świtem, to wydawało mu się, iż ktoś grzebał przy zamku który założył. Pobudzony tą myślą wstał i szybko doprowadził się do porządku. Prócz tego, że gnębiła go myśl o tym, co mogło się stać, to Targer odczuwał również spory głód. Te dwie sprawy (plus jeszcze konieczność opróżnienia pęcherza) zegnały krasnoluda na dół.
Główna izba była w zasadzie pusta, właściwie to tylko czarodziej jeszcze leżał, choć chyba już nie spał, przynajmniej nie słychać było już chrapania (które było tak głośne że Targer słyszał je na górze jak zasypiał), pozostali już opuścili pomieszczenie. Krasnolud rozejrzał się, szukając wzrokiem gospodarza, jednak Cecila nigdzie widać nie było. Targer poczęstował się ogórkiem i zajrzał jeszcze na zaplecze - i rzeczywiście, wzrok go rankiem nie mylił, na zamku wyraźnie widniały rysy, jakby ktoś się włamał. Krasnolud przyjrzał się bliżej - tak, na pewno. Tylko kto mógł to zrobić? Któryś z myśliwych? Dziwny, samotnie podróżujący szlachetka, może tylko szlachcica udający? Elfka zwiadowca? Krasnolud odrzucił drugą kandydaturę - szlachcic sypał groszem, a w piwnicy Cecil trzymał tylko zapasy. A elfka... Z elfami to nigdy nic nie wiadomo, zdradliwa nacja. Taki byłby gotów włamać się tylko po to, by pokazać swoją wyższość nad tobą. Poza tym, wczoraj zachowywała się tak, jakby niejedno miała już na sumieniu.
Z takimi myślami w głowie krasnolud przekroczył próg karczmy. W oczy rzucił mu się od razu Cecil który rozmawiał z myśliwymi, szlachcicem i elfką. Opodal węglarze kłócili się, kto jest winien zniszczenia ich dobytku. Targer zrobił kilka kroków za róg, odlał się, po czym podszedł do grupki, mówiąc prosto z mostu:
- Kumie Cecilu! Zostałeś w nocy okradziony. Ktoś włamał się do piwnicy, co zostawiło ślady na zamku.
To mówiąc, krasnolud obserwował całą grupę.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 17 Maj 2017, o 20:19

Obudził się i usiadł gwałtownie, słońce już świeciło a i zewsząd dochodziły radosne odgłosy krzątania czy tam innego gardłowania. Wyjrzał przez okno, no tak węglarze się o coś kłócili. Lebioda z nimi, czy w co tam wierzą kmioty. Przetarł zaspane oczy i wyciągnął ramiona aż strzyknęło. Resztki snu z nocy kołatały się w głowie. Za plecami ogień zaczął wesoło trzaskać w kominku, racja trzeba się nieco posilić. Zaczerpnął mocy ledwie odrobinkę, i od razu weselej mu się na sercu zrobiło. Obudzić się trza i w drogę. Wstał lekko chwiejnie i udał się za potrzebą, mijając po drodze myśliwych, tradycyjnie patrzyli spodełba jak lał za chałupą. A może to dlatego że znowu woda się go nie trzymała i jak lazł przez kałuże to się gotowała pod stopami. Czerpanie z ognia miało swoje dobre i złe strony. Westchnął zaciągając w płuca czystego górskiego podejścia, otrzeźwiało lepiej niż kwarta gorzałki. Czy jakoś tak. Wspomnienia nocy rozpłynęły się w chłodzie poranka zmuszającym umysł do działania. Fascynujący. Powrócił więc i spostrzegł grupę stojącą przed karczmą.

Wczoraj poznani ludzie, no nie tylko ludzie, stali przed karczmą i rozmawiali z myśliwymi. Był za daleko żeby słyszeć poszczególne słowa ale z gestów widział, że kusznik mechanik jakoweś złe wieści przyniósł. Miast się zbliżyć, obserwować począł Elfka czy tam półelfka jak zwykle wycofana w płaszczu i kapturze, przy niej szlachcic jak i dwa krasnoludy. Kobieta jako jedyna była w pełni gotowa do drogi i całkiem nieuzbrojona. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Krasnoludy jedynie z tradycyjnymi i podręcznymi toporkami hasały, zaś myśliwi, jak to myśliwi bez łuków na piędź się z domu nie ruszą. Oparł się przeto o belki i czekał, zastanawiając się nad czym prawią, ale chęci nawiązania konwersacji nie czując. Za bardzo chciał kulistego puścić. Skoro już tak w kupie stoją.
Wola przeciwko żądzy, umysł przeciwko ciału. Zastanawiał się czemu takowe myśli go nachodzą, wszak nic mu nie zrobili. Jedyna ich wina że w kupie stoją, i są palni. Dłoń sama się składała do gestu, zaś w głowie wyraźne jako dźwięk dzwonu słowa zaklęcia się składały. Uśmiechnął się sam do siebie. Nie tym razem Tomaszu, nie tym razem. Thirac czekał i obserwował acz w brzuchu mu zaczynało burczeć.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 18 Maj 2017, o 09:02

Na podwórzu zrobił się spory gwar. Nagle - jakby wszystko czekało tylko na jakiś znak - powietrze wypełniły odgłosy porannej krzątaniny: zaszczekał pies, koń w stajni odezwał się swoim rżeniem i prychaniem, gdzieś w warsztacie młot odbił się na kowadle. Całość okraszona była przekleństwami i coraz głośniejszymi przepychankami węglarzy.
Cecil spochmurniał gdy usłyszał od Targer o tym, że ktoś go okradł.
- Psia jucha! - Zaklął i choć starał się w życiu nie być uprzedzonym rzucił okiem na półelfkę rozmawiającą z Temerskim szlachcicem. - Daj dach żeby na łeb nie padało. Daj jeść. Pić. A i tak się kurwa jasna okradną.
- Panie Strehlen! - Krzyknął w stronę szlachcica. - Na śniadanie coś się znajdzie o ile mi całej spiżarni kto nie podprowadził. Ten tu Pan Targer twierdzi, że ktoś nas tutaj dzisiaj okradł. Mam nadzieję, że to tylko jakaś pomyłka! Że tylko szczur jaki albo inna ryjówka wywlekła coś z komory. Idę sprawdzić! Gdyby szczur albo inna ryjówka przez ten czas znalazła to co zniknęło to dobrze by było.
Strehelen i Magneta spojrzeli się na krzyczącego Cecila; półelfka nie doczekała się odpowiedzi na zadane pytanie co do dalszej wspólnej podróży.
Wtedy do towarzystwa podszedł jeden z myśliwych.
- Witajcie. Herbolth jestem. Z Aedirn. Ale to mało ważne chyba. I ten, słyszę, że coś o złodzieju prawicie. Nasza kompania choć nie tak zacna jak Wasza ale problem zdaje się ma podobny. jeno nie dobytek, nie pieniądz a człowiek nam zginął. Kompan nasz. wyszedł wczoraj w nocy. I ślad po nim zaginął. Myśleliśmy, że do zwierząt poszedł spać, do stajni znaczy się, ale ani go tam nie znaleźlim. Ani we wychodku nie zasnął. Znikł. Nie ma. Do nas też na pokój nie przyszedł. I tak se myślimy, że może i wasz złodziej i ten nasz kompan to jedna i ta sama sprawa, jest? Ha? Głośno ino myślę.
Nim jednak ktoś zdążył na słowa myśliwego zareagować od bramy dobiegł ich uszu paniczny krzyk węglarzy. Odskoczyli od wozu cofając się w głąb podwórza i przyglądali się stworowi, który wszedł przez uchyloną furtę.
Był niewielki i przypominał gnoma. Z grubsza. Miał poparzoną twarz która zniknęła pod licznym strupami i ropiejącymi ranami. Jego ubranie wyglądało tak jakby dopiero co z paleniska było wyciągnięte.
Targer rozpoznał w nim gnoma, który towarzyszył mu podczas podróży, a który miał przybyć w to miejsce wraz z jego szwagrem i bratem.
- Targer. Targer... Targer... Nie ma drogi. Nie... Nie przejdziemy. Targer. Zawróć. Nie zejdziemy... - Gnom padł na ziemię.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Nicciterra » 18 Maj 2017, o 21:43

"oho! zaczęło się..."
"ten najwyraźniej zamek założył, heh to ci dopiero" Pomyślała po czym przeklęła pod nosem krasnoludzką dokładność i skrupulatność.

Wiedziała, że ktoś w końcu będzie sugerował złodziejstwo i że zaraz wskażą ją wszyscy, bo jest elfką. Zawsze tak było, no prawie zawsze. Tym razem co prawda mieli rację, ale Magi była pozbawiona w tej kwestii skrupułów. Dla niej to było być albo nie być, odkąd żyje tak było. Z czasem zaczęło jej to sprawiać frajdę, aż zaczęła traktować złodziejstwo na zasadzie ulubionego sportu.

Nie, żeby nie była przygotowana na taką ewentualność. Nie, żeby przy okazji zrobiło się zamieszanie.

Wszyscy skupili się na leżącym gnomie, Magi skorzystała z sytuacji by zniknąć i udać się do stajni oraz wyprowadzić jej konia - Rolfa, czarnego ogiera w białe ciapki i piegi. Zostawiła go na zewnątrz, przy okolicznym drzewie i pogłaskała po pysku czule. Ten zarżał zadowolony. Byli ze sobą bardzo zżyci. Na samo gwizdnięcie i pojedyncze komendy koń był wytresowany i tylko jej się słuchał w tym szerszym zakresie.
- dziś to co lubisz Rolf - szepnęła do konia. Miała w plecaku kilka jabłek, specjalnie dla niego.
- poczekaj chwile, może nas nie pogonią co? - odezwała się do zwierzęcia raz jeszcze po czym ruszyła do grupki, która zebrała się w okół leżącej postaci.

Wyglądał paskudnie i nie była to robota bandytów. Ci nie tracili by opału ani nie ryzykowali specjalnie wykryciem by rozpalać bezsensownie palenisko, żeby kogoś po przypalać, a potem temu komuś pozwolić uciec. Kto go mógł tak urządzić? W sumie nie jej sprawa, ale przystanęła. Chciała się dowiedzieć co mogłoby być, aż tak niebezpieczne. To co mówił też nie było pocieszające. Wsłuchiwała się i czekała na rozwój wydarzeń.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 18 Maj 2017, o 22:54

Sytuacja zrobiła się ciekawa, gospodarz najwyraźniej przyzwyczajony był do okradania bo nawet specjalnie się nie wkurwił. Ot nieco poprzeklinał bardziej dla zasady niż z nienawiści. Znaczy się nieludź nieludziowi nieludziem. Na podwórzu nagle zrobiło się nieprzyjemnie. Niewielka straszliwie okaleczona istota zjawiła się w obejściu. Thirac bez najmniejszych wątpliwości rozpoznał poparzenia, poważne, niechybnie nie naturalnej proweniencji. Zostawił grupę własnemu losowi i ruszył szybko w kierunku zwęglonego gnoma. Nie zdążył, gnom ruszył w stronę ludzi bełkocąc coś resztką oddechu, nie skończył i nieprzytomny padł w błoto. Olbrzym był tuż tuż. Potężna łapa wyciągnęła niewielką istotę z wody ratując ją od utopienia. Z niezwykłą jak na swoje gabaryty prędkością mag przeniósł ofiarę ognia na ławę znajdującą się na podwórzu. Znacznie widniej tu było niż w izbie, a i czasu na ratowanie zbyt wiele nie było.
- Kurrrrwa Mać! Wody, i szmat jakowychś dajcie. I gorzałki a chyżo!!

Jebana magia, wiedział, że będą od niego oczekiwać cudów. Wszak wystarczy rzucić zaklęcie leczenia i gotowe, albo takie Uzdrowienie, tyle ze do tego trzeba być kapłanką dziewicą. A on z kapłaństwem ma tyle wspólnego, że zwykle udaje kapłana wiecznego ognia. Z dziewictwem zaś było jeszcze gorzej. Chociaż ponoć dziewictwo można odzyskać, a on od opuszczenia akademii był na najlepszej drodze do stania się tego przykładem. Tak czy inaczej nijak uzdrowić gnoma nie potrafił. Z leczeniem było by łatwiej gdyby nie fakt, że wymagało czerpania mocy z wody. Magowie ognia niespecjalnie się nią przejmowali. Gdyby od tego zależało życie jego matki, może złamałby swoje zasady. Obcy gnom z pewnością nie jest dość ważny. Pozostały więc metody konwencjonalne. Po pierwsze, oczyścić rany. Jeden z węglarzy, który na dźwięk tenora maga zgłupł do reszty i mechanicznie jego rozkazy wykonywać zaczął, podał mu wiadro wody ze studni. Mag w wiadro ręce włożył i woda zabulgotała. Teraz powoli wyjął parujące dłonie, w skórzanych rękawicach i począł obmywać biednego gnoma z ziemi i błota. Czynność ta zdecydowanie do przyjemnych nie należała, tedy gnom raczył ponownie zemdleć.

Nie tylko Mag swoją robotę wykonywał. Elfka jako jedyna pobiegła do stajni konia siodłać z zamieszania korzystając. Zwróciło to uwagę mniej tępych obywateli zwykle zajmujących się tropieniem zwierząt, czy to czworo czy też dwunożnych. Myśliwi zaczęli kojarzyć fakty, kumpel wyszedł wieczorem i zniknął. Herbolth co prawda oskarżył go o kradzież, jednak to, że złodziejem mogła być elfka było równie prawdopodobne. Jak nie bardziej. Myśliwi spoglądali to na Cecila to na pannę elfiej urody nie będąc pewnym słuszności swego osądu.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 19 Maj 2017, o 19:23

Cecil zareagował dość powściągliwie, widocznie rzeczywiście co chwila okradali mu spiżarnię. Po prostu poklął trochę i poszedł sprawdzić ile zginęło. Targer właściwie był również nieco wkurwiony - zamek był wprawdzie raczej pośledni, ale i tak krasnolud był zły, że nie spełnił swojego zadania. A choć jeden z myśliwych wypowiedział się o tym, co podejrzewał w stosunku do zaginionego kompana, to uwagę Targera przykuło coś innego. Na podwórze wtoczył się kształt, który wzywał go po imieniu. Kształt okazał się być gnomem, jednym z kolegów, którzy towarzyszyli jego szwagrowi. Targer znał się z Garethem od lat, razem pracowali u Hildebarda. Teraz gnom wyglądał, jak gdyby musiał przedzierać się przez wielki piec. Krasnolud w kilu skokach dopadł do przyjaciela, którego już podźwignął z błota mag. Czarodziej począł obmywać mniejszą istotę wodą, która gotowała się pod jego dotykiem. Targer wyciągnął z kieszeni piersiówkę i podał czarodziejowi, który począł dezynfekować rany gnoma.
- Do izby go daj magu, a chyżo! - zakrzyknął krasnolud, przeszukując swoje liczne kieszenie i woreczki wiszące u pasa, gdy równocześnie biegł przy boku maga do karczmy. Mamrotał przy tym pod nosem.
- Nie to, nie to, gdzie to jest... Mam!
Wydobył z jednej z licznych kieszeni małą puszkę, skrywającą maść przyspieszającą regenerację, i jeszcze flakonik z wzmacniającym eliksirem. Mag położył gnoma na jednym ze stołów.
- W bagażu mam więcej, powinny się nadać, receptura sprawdzona. - bełkotał krasnolud nerwowo, pomagając w oczyszczani i opatrywaniu ran.
- Jak trzeba będzie, to i kroplówkę zmontuję - dodał, mając na myśli wynalazek, który widział u uzdrowiciela w Noavigradzie, pozwalający żywić pacjentów będących w śpiączce. Mag pewnie będzie wiedział, o co chodzi. Krasnolud gnany tymi myślami pobiegł do swojego pokoiku i schwycił obie swoje skrzynki, tą z dryjakwiami i tą z aparaturą. W tym momencie przypomniał sobie jedno - elfka była gotowa do drogi i zaraz na wieść o kradzieży pobiegła kulbaczyć konia. Wrzucił więc jeszcze na górę swoją kuszę, nienapiątą ale z założonym magazynkiem i staszczył wszystko na dół.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Nicciterra » 19 Maj 2017, o 23:56

Myśliwi zaczęli się gapić, w ogóle wszyscy zaczęli łypać na nią wzrokiem jakby miała wyryty na zakapturzonym czole lśniący napis "złodziej", albo jakby to ona zabiła tego gnoma. No, nie zabity jeszcze był. Chyba.

No taaak, to przecież ona ukradła nie? No pewnie, dlatego też jeszcze nie uciekła prawda? Nikt inny nie mógł by czegoś ukraść. Dlatego pokazała się z rana, żeby mogli ją oskarżyć. A głupia, myślała, że głupki tu same, a sama jest głupia. Cholerne ludzie. Trzeba było głodować, a potem skubnąć jak zwykle, a nie kolegować się z innymi. Złamanie zasady "mniej a pewniej" odbiło się echem w główce blondynki. Nawet by nie wiedzieli kim jest i dawno by jej tu nie było, a tym czasem, myśliwym jakby łuki zaczęły na barkach przeszkadzać...

- Pojadę sprawdzić czy to inni żywi i co to się stało! - krzyknęła oświadczając wszystkim zamiar, potem cmoknęła zagwizdała i zawołała - Rolf!

Koń przykłusował tuż obok Magi, a ta jednym widowiskowym skokiem znalazła się na siodle. Zaczęła skromny galop w stronę skąd przyszedł gnom. Obejrzała się by kątem oka zobaczyć czy przypadkiem łuki nie okazały się jakoś dziwnie ciężkie i nie zaczęli ich to zdejmować. Gdyby tak miało się stać pognała by konia do cwału byle daleko od tego zajazdu.

W jednym i drugim przypadku i tak miała zamiar znaleźć po tropach wóz, czy cokolwiek skąd się wziął ten gnom. Na pewno pierwotnie nie szedł pieszo. O ile coś jej nie przestraszy po drodze i o ile jakiś snajper, strzelając między drzewa, jej nie zestrzeli.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 20 Maj 2017, o 11:39

Poranek obfitował w niesamowite wydarzenia od samego brzasku. Lament węglarzy za przemokniętym dobytkiem, kradzież w spiżarni mości Cecila, zaginięcie myśliwego, a teraz jeszcze mocno poparzony gnom, znajomego Targera. Szlachcic uznał, że jak na nieszczęśliwy splot wypadków trochę tego za dużo. Niewielki promyk nadziei dla poszkodowanego niziołka dawała obecność maga, który coś mógł zaradzić na jego okropne rany, a i krasnolud deklarował chęć pomocy swymi miksturami. Farst nie znał się zbyt dobrze na leczeniu, jeno sam potrafił opatrzyć drobne okaleczenia, więc uznał, że nie będzie wchodził w paradę mądrzejszym od niego.
Spojrzał w kierunku nerwowo zachowującej się elfki, która postanowiła ruszyć na szlak w poszukiwaniu śladów. Choć jej działanie wydawało się logiczne, Strehlen skarcił ją swym przenikliwym spojrzeniem. Zbyt dużo było w jej zachowaniu sztywności i wzburzenia, jednak nie był to głos sumienia, a raczej strach przed ujawnieniem prawdy. Jegomość splunął szpetnie przez ramię, jakby chciał odgonić urok i dołączył do grupy myśliwych.
- Pozorną radość przyniósł nam ten słoneczny, jesienny poranek, jakby starał się z nas kpić mości panowie. Panie Herbolth wydaje mi się, żeście człowieka zgubili jeszcze wczoraj, pięciu was było, a jeno jak czarodziej poszedł posztukmistrzyć węglarzom i wrócił, czterech naliczyłem waszej kompaniji. - rzekł poważnym tonem dawny arystokrata - Strehlen Farst jestem z Mariboru. Nieszczęść wiele, a dzień dopiero się zaczął. Takżem zdania, że za dużo tego na raz, przypadkiem to być nie może. Wasz towarzysz mówił gdzie to się udaje? Na magika chciał może popatrzeć? Albo dojrzeć chabety? Pomoc swą oferuję, bo zaginięcie człowieka to ważka sprawa, a szlachetnemu krasnoludowi zadość uczynim zostawiając trochę grosza, a jak los zechce to i złodziejaszka dorwiemy!
W ten oto sposób goście oberży podzieli się, próbując złamać niefortunne zdarzenia. Thirac de Brugge i krasnolud Targer ratowali życie gnoma, elfka postanowiła czmychnąć pod pretekstem spenetrowania traktu, a Farst zaoferował swą pomoc cichym, ale jak się okazało, normalnym ludziom trudniącym się myślistwem.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 20 Maj 2017, o 16:14

Akcja krasnoluda całkowicie zaskoczyła Thiraca, dezynfekcja alkoholem była ostatnią rzeczą której poparzony potrzebował, w przeciwieństwie do czarodzieja. Wyjął więc manierkę z rąk Targara i pociągnął solidnie, odetchnął i wrócił do ratowania. Ubranie odkleić, w miare możliwości bez skóry, wodą przepłukać, czynność powtórzyć aż do obrania. Ani się spostrzegł jak krasnal zaczął rannego ciągnąć do wnętrza izby. Może wiedział co robi, lata praktyki z poparzeniami mówiły, że bezpieczniej jak się najpierw opatrzy a potem przenosi. Nie miał jednak czasu i ruszył niosąc górną część gnoma w ślady niskiego ratownika. W izbie jak to o tej porze poranka półmrok jeszcze panował, położywszy ofiarę możliwie blisko okna, Thirac ponownie się znieczulił.
-Przypilnuj go chwilę po bandaże idę.
Nie ma szans, poparzenia całego ciała, nienaturalne, w dodatku jeszcze ten idiota próbuje go za wszelką cenę wykończyć. Myślał człapiąc w stronę pozostawionych rzeczy. Jednak nie można odpuszczać, ruszył szybko do izby ignorując tymczasowo ludzi na podwórzu. Złodziejem zajmą się później, co by się nie działo najpierw gnoma ratować trzeba.
Sekundy później było już za późno, krasnal bardzo skutecznie natarł maścią gnoma. Odcinając tym samym dopływ powietrza do poparzonej skóry. Za wcześnie dużo za wcześnie.
- Coś zrobił, miałeś tylko go pilnować. - Huknął tubalnie na pokurcza, odganiając go od stołu i rannego. Krasnolud pobiegł na górę, zaś Thirac zastanowił się co może jeszcze uczynić by śmierć gnoma lekką była. BO uratować go już tylko cud by mógł, albo zaklęcie uzdrowienia. Poparzony cierpiał bardzo, w ostatnim przebłysku otworzył jedyne ocalałe oko, uniósł się na łokciach nadludzkim wysiłkiem i wyszeptał.
-Targer,... Targer... Cholera jak boli... Targer... Oni czekają za wisielczą skałą.
po czym opadł wyczerpany na blat, a dech jego płytki i urywany, ustał w ciągu minuty.
Olbrzym uniósł głowę, w samą porę by zobaczyć Cecila patrzącego na zmarłego gnoma.
- Jeśli znasz jaką modlitwę, zmów ją za tego biedaka, a przekaż jego słowa bo widać nie do mnie były adresowane.
Czarodziej zabrał nieco mocy wychodząc z pomieszczenia. Gniew kipiał mu w żyłach, miał szansę uratować życie, gnomie co prawda ale zawsze życie. Będzie musiał się jakość wyładować, ale jeszcze nie teraz. Spojrzał na podwórze.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 21 Maj 2017, o 01:34

- Martwy. - Stwierdził spostrzegawczo Cecil oglądając ciało gnoma. On jak i kilku innych krasnoludów - będących członkami rodziny Cecila, a którzy do tej pory nie pokazywali się wcale - stali wokół stołu na którym złożony był poparzony nieszczęśnik. W gospodzie oprócz nich był jeszcze tylko Targer. Novigradzki inżynier siedział przy stole i rozmyślał nad ostatnimi słowami gnoma.
- Tata, widzi mi się, że to nie jest normalne. - Odezwał się najmłodszych z krasnoludów z krótką czarną brodą; mikrą w porównaniu do bród jego starszych kompanów.
- Toś powiedział, co wiedział. Pójdź mi stąd a rzyci nie zawracaj. Spiżarnie sprawdź. Ze spisem się przejdź i zobacz no ino co tam dokładnie nasz złodziejaszek podebrał.
- Elfie ścierwo, tfu. - Splunął na podłogę krasnolud w lnianym kapturze i w mące, niczym pączek, obtoczony. Tusza sugerowała, że miał częsty kontakt z jedzeniem. Wyglądał na kucharza.
- Denis, a weź Ty też się zamknij. - Powiedział gospodarz i spojrzał po zgromadzeniu - Coście wy tak tutaj powyłazili wszyscy? Jakby na co patrzeć było. Do garów, do roboty wszyscy a nie tu stoicie i podziwiacie. I wara mi od dziewczyny. Elfka nie elfka twardych dowodów nie ma, więc kłapać jęzorem na lewo i prawo, nie lza. A i pamiętajcie, że kto my są i kim ona jest.
- No kim? My są robotne a ona darmozjad i złodziej. - Wziął się pod boki Denis.
- Pomagać se trzeba - uciął krótko Cecil i rozejrzał się po sali, a gdy nie dostrzegł żadnego człowieka, dodał ciszej: - Choć trochę pomagać, elf czy nie elf. Ciężkie czasy idą, mówię Wam. Na ludzi trza uważać. Dzisiaj z nimi pijesz a jutro baby ci gwałcą. Elf mi się widzi bliższy w niedoli niż człowiek.
- Ty znowu Cecil swoje zaczynasz? Ludź ma biznes by handel robić z nami to i nas w spokoju trzymają i zostawią. A ludzie Elfy gonią bo ni handlu z nimi robić ni pracy pożytecznej na nich. Nam Ci krzywda się niestanie, ale ludzie elfy powywieszają, jak raz. Zobaczysz. I nie broń jej. Elfka to nas okradła i żeby tylko na spiżarni poprzestała. A sekretarzyk swój sprawdzałeś? Orenów się doliczyłeś, ha?
- Denis, zobaczysz. Kiedyś się los od nas odwróci i do elfów będziemy musieli czmychać. Ludzie jak te chorągiewki.
- Cecil. Zapominasz kto nam najwięcej pieniądza zostawia, co? Ludzie. Jeszcze nie widziałem by jakaś grupa elfów zostawiła nam coś cenniejszego niż orzechy. Więc daj se spokój i w razie czego nie licz na to, że następnym elfom dam darmowej zupy. A jak by się ta pokraka tu miała jeszcze pokazać to nie ręczę za siebie. Bełta w rzyć wstrzelę jak nic.
- Dobra, dobra, Denis. Wracaj już do kuchni. Bo do starszego klanu poślę i z powrotem na kopalnię pójdziesz. Chłopy brezent zorganizujcie i może jakieś łopaty. Brata trzeba nam do ziemi oddać. Mości Targer, można na słówko?
Cecil rozgonił towarzystwo i podszedł do siedzącego na ławie Targera, który do tej pory przysłuchiwał się jej niemrawo
- Smutna to sprawa. Jak mogę jakoś to pomogę, co? Jeżeli Panu to na rękę to na południe grób już prosty będzie. W ziemi ukopany co prawda, ale nie widzi mi się by inaczej się dało. W skale go nie pochowamy, a do najbliższej kopalni zanim dojedzie to zaśmiergnie do końca. A już teraz mało przyjemnie jest. I ten, pytanie mam. Można? Co wyście tam wieźli, że on taki poparzony? Chemię jaką do szkła? Kwas może? Bo wie Pan. Jak to nie chemia to znaczy potwór jaki lub magia. A jak potwór to... cholera smoka tu mamy gdzieś w okolicy. - Cecil starał się nie okazywać za bardzo entuzjazmu jednak wizja łowców, którzy mieliby zjechać w tą okolicę napawała go szczęściem; wyczuwał ladny i łatwy pieniądz.

Herbolth splunął na ziemię i przetarł czoło ręką.
- Panie Strehlen. Taki Ci on nasz kompan nie-kompan. Od miesiąca z nami łazi. A my ze sobą to już dwa lata. Ale dobrze strzela to się go na łowy zabiera. Ino języka w gębie nie ma. Dosłownie. Niemowa. Nie mówi nic a nic. Pokazuje albo rysuje. Nam to jednak nie przeszkadza. Jak się jest w lesie za zwierzyną to i tak się gęby nie otwiera jeno cicho w krzakach siedzi. Wczoraj pokazał tylko, że szczać szedł. Szczać to szczać. Na stronę jak mus to i w deszcz się idzie, nie? Ani my nie pytali o nic więcej, ani też z nim nie szli. Potrzymać mu miałem? Ale dzisiaj już go nie ma, a słyszym, że ktoś okradł panów krasnoludów to se pomyśleliśmy, że może to on jednak. Bo w sumie za wiele to o nim nie wiemy.
- Herbolth, o ubraniach mu powiedz. O ubraniach. O ubraniach i krwi.- Odezwał się drugi z myśliwych. Brodę miał tak gęstą, że gdyby był niższy spokojnie można by go za krasnoluda brać.
- Co? A... No dziwne to było. Parę dni temu. Chyba jakoś na Velen schodziliśmy z gór. Tu właśnie zmierzaliśmy. I ten. On gdzieś zniknął. Nie było go pół dnia a potem przyszedł. Wyglądał jakby się z kimś bił. Ubrania miał pocięte i krwi na nim było pełno.
- Ale krew. - wtrącił ten z brodą - To chyba nie była krew zwierza. Poznalibyśmy. Dziwnie śmierdziała. Ja to se myśle, że łun to jakiś wiedźmak jest.

Siedzący nieopodal studni Thiracc słyszał tą rozmowę. Choć jego umysł zaprzątało coś innego. Wisielcza Skała. Gdzieś już tą nazwę słyszał i nie mógł sobie przypomnieć gdzie.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 21 Maj 2017, o 19:10

Siedział przy studni. Sam. Najwyraźniej to jak wyglądał kiedy wyszedł z karczmy skutecznie zniechęciło wszystkich do nawiązywania z nim konwersacji. Stygł powoli a wściekłość ustępowała miejsca zwykłemu wyglądowi. Myślał. Spoglądając w modre czyste niebo zastanawiał się. Nad czym? To pozostanie zapewne tajemnicą. A może wprost przeciwnie, prawda wypłynie na światło dzienne jeszcze dziś. Spojrzał na swoje wielkie dłonie, rękawiczki skrywały blizny po poparzeniach. Skrywały jego prawdziwe Ja. Podniósł głowę słysząc słowa Herboltha. Skierowane były do szlachcica, jednak siłą rzeczy interesowały i czarodzieja.

Wstał rozprostowując się na swą przeszło dwumetrową wysokość i ruszył w kierunku myśliwych. Szedł powoli dostojnie, z pewnym siebie krokiem, zupełnie jakby przed chwilą nikt nie umarł mu praktycznie na rękach. Stanął obok szlachcica, rzucając jakby od niechcenia swoim tubalnym głosem.
- Po oczach go poznacie. Jak w oczy mu spoglądaliście to jakbyście żmijowi w pysk patrzyli? Tako się wiedźmaki rozpoznaje. Gnom mówił że reszta czeka przy wisielczej skale. Wyście są tutejsi w terenie obeznani.
Każda okolica miała swoje "wisielcze drzewo", czy "Aleję wisielców" czemu nie mieliby mieć "Wisielczej skały". Tylko czemu nazwa ta nie dawała mu spokoju. Znał ją, czuł że ją zna, ale skąd.
Brwi mężczyzny zmarszczyły się w zadumie. Co z pewnością nie dodało uroku jego twarzy, tedy Herbolth pośpieszył z odpowiedzią.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum sesji

cron