Content

Archiwum sesji

"Zagubiona droga" - sesja

Sesje zakończone/zamknięte.

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 21 Maj 2017, o 23:29

Farst wysłuchał co ma mu do powiedzenia myśliwy, w międzyczasie podszedł do nich mag, co oznaczało że wszelkie próby odratowania gnoma spełzły na niczym. Szlachcic wiedział, że na pewno śmierć niziołka nie należała do najlżejszych, a poparzenia musiały przysporzyć mu ogromnych katuszy.
- Panie Herbolth, wybaczcie moje podejście, ale wątpię jakoby mielibyście w kompaniji niemego wiedźmina. Wydaje mi się, że to jakiś obłąkaniec był obdarzony celnym okiem, za to rozumem niewielkim. Jednak człowiek to i powinniśmy zorientować się co z nim. Ostatni raz widzieliśmy go, gdy mości czarodziej wyszedł na podwórze pokazać swe sztuczki węglarzom, potem już owego nieznajomego towarzysza nie było. - odparł nieco sceptycznie Strehlen, choć kierował się po prostu zdrowym rozsądkiem - Wypadałoby rzucić okiem na okolicę, deszcze i tak zatarł w większości ślady, ale do owej Wisielczej Skały udać się powinniśmy. Waszmościowie szykują wierzchowce, będzie prędzej.
Były arystokrata zakomenderował pachołka, by ten przyszykował jego karego ogiera, a sam ruszył ku oberży. Nie wypadało ot tak ruszyć, nie informując o zdarzeniach gospodarza. Ten prócz skradzionego jedzenia, miał jeszcze na głowie truchło gnoma, które raczej nie przyciągało gości.
- Mości Cecilu nieszczęście za nieszczęściem, zaginął jeden z myśliwych, na dodatek niemowa. Wyruszymy w jego poszukiwaniu, przy okazji może napotkamy karawanę, która tu zmierzała. Bądźcie gotów na przyjęcie rannych, kto wie co tam zastać możemy. A wżdy nie martwcie się na zapas, wszelkie należności ureguluję. - rzekł Farst, szykując się do wyprawy - Wiem, że to nie najlepszy czas, ale przygotujecie jaki suchy prowiant? Kto wie czy dziś wrócimy, bukłak gorzałki też by się zdał.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 21 Maj 2017, o 23:43

Gareth umarł.
I to była wina Targera.
Jak głupiec spanikował. Zamiast pozwolić magowi, wyraźnie doświadczonemu w leczeniu oparzeń, zająć się przyjacielem, Targer spanikował. Chciał pomóc, w sposób, którym zwykle rozwiązywał sprawy, przez naukę, mechanizmy i alchemiczne dryjakwie - a zapomniał o czynniku żywym. Zapomniał, co ojciec wtłaczał mu do głowy nie raz i nie dwa, jak pomóc poszkodowanym. Stary Kardon Skaggs był hutnikiem, z oparzeniami i wypadkami miał do czynienia częściej niż by chciał, cholera, przecież stracił nogę w takim wypadku!
Targerowi wydawało się, że zapamiętał te lekcje. Jak się okazało, niewystarczająco.
I Gareth przez to nie żył.
A nawet gdyby Targer nie popełnił tych błędów, a gnom i tak by umarł, to przecież jego śmierć również spadłaby na krasnoluda. Gareth był jego przyjacielem i towarzyszem, i to dlatego ruszył z nim do Mahakamu. A mógł spokojnie być teraz w Novigradzie, szlifować szkło i eksperymentować z zębatkami... A tak zostało po nim spalone ciało tylko. I Kilka słów, które zdołał wypowiedzieć.
Oni czekają pod Wisielczą Skałą
Wisielcza Skała. Tak, znał to miejsce i słyszał o nim. To ruiny starego zamku polozonego na siodle pomiedzy dwoma szczytami. Miejsce miało paskudną reputację. Wielu podróżników ginęło w tej okolicy a mówiło się też ze ich ciała widziano później powieszone na wieżach zamczyska. Niedaleko niego przebiegała trasa, którą miał jechać Fergus. Musiał tamtędy jechać, to było najdogodniejsze zejście z gór w okolicy. Ale dlaczego tam czekali, a Gareth ruszył przodem? Nie było już bardzo daleko do gospody Cecila, kilka godzin, nawet wozem.
Targer rozmyślał, a rodzina Cecila deliberowała nad martwym gnomem i wczorajszej kradzieży. Krasnolud nie od razu spostrzegł, że Cecil mówi teraz do niego.
- Co mówiliście? A tak. Tak. Pochować trzeba. Gareth miał na imię. Co wieźliśmy? Chemii trochę... Ale nie dużo. Mechanizmy. Części zapasowe. Specjalne stopy. Tak, bardziej prawdopodobne, że potwór. Lub mag jaki.
Targer po tych słowach wstał i wziął kuszę.
- Cecilu, po pogrzebie w trasę mus mi ruszyć. Szwagra odszukać. Do drogi szykować się muszę.
Po tych słowach krasnolud ruszył na górę, spakować się, a potem wyszedł, by muła oporządzić. Musiał być gotowy.
- Mości Farst, mości magu. Szwagra doszukać muszę, do ekspedycyji dołączyć bym pragnął.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 23 Maj 2017, o 10:27

Słońce wspięło się po nieboskłonie wskazując zbliżające się południe. Na świecie zrobiło się cieplej. Przełęcz i położona poniżej dolina eksplodowały ferią barw; dopiero w pełnym świetle dnia kolory nabrały pełnego nasycenia. Wiar zelżał, mgły i wilgoć zaczęły odparowywać a uśpione ptactwa zaczęło świergotać, gwizdać, skrzeczeć i terkotać jakby wiosna szła a nie jesień. Dzień zapowiadał się niezwykle ciepły i pogodny.
Ciało Garetha zostało złożone w niezbyt głębokim dole w brzozowym zagajniku za gospodą Cecila. W uroczystości - krótkiej i skromnej - wzięli udział tylko Cecil, Targer, dwóch młodych krasnoludów z załogi gospody, Thirac i Strehlen oraz grupa myśliwych. Węglarze zgodnie działali wszystkim na nerwy i zostali pognani precz gdy tylko chcieli wcisnąć Targerowi znicze z węgla drzewnego na grób.
Nikt nie wygłosił mowy. Nie było pieśni. Gdy ciało okryte płótnem spoczęło na dnie grobu zostało szybko przysypane przez dwójkę krasnoludów i na końcu przyklepane łopatą. Prosta uroczystość.
- Był chłop i chłopa ni ma. - Rzucił sentencjonalnie Cecil po czym podszedł do Targera i położył mu rękę na ramieniu. Tylko tyle. Żadnego słowa i nic więcej. Po gospodarzu podobny gest wykonała pozostała dwójka brodaczy.

***

Gospodarz podał w gospodzie prosty i oszczędny obiad dla wszystkich. Atmosfera przy stole nie była najweselsza, ale nikomu to nie przeszkadzało bowiem każdy rozmyślał o tym, że niebawem ruszą w stronę Wisielczej Skały i wokół tego tematu kręciły się wszelkie rozmowy. Cecil potwierdził ponurą reputację tego miejsca. Niewiele więcej powiedzieli myśliwi i wychodziło na to, że o Wisielczej Skale pojęcia nie miał tylko Strehlen i Thiracc (choć temu ostatniemu nazwa wydawała się być znajoma i zachodził w głowę gdzie ją słyszał).
- Cóż. - Powiedział Cecil odsuwając od siebie pustą misę i chwytając za kufel. - Widzi mi się, że zdrowa ekipa na szlak rusza. Szkoda tylko, żeście tą elfią pannę przepłoszyli, widziała mi się ona otrzaskana w lesie. Oczy bystre pewnie miała. No ale. Wszyscy czasem ulegamy stereotypom. Ja na ten przykład za ten obiad nie wezmę od Was dzisiaj nic. Zdziwieni, ha?
- Eeee... Dziękujemy Panie Cecil, ale z tą elfką to nam Pan niech nie urąga - powiedział Herbolth. - My niezgrosi są od łażenia po górskich ostępach. A widzi mi się, że nawet i lepsi będziem bo my jako tako się po tej okolicy rozeznajemy. A ona pierwszy raz tutaj, co? Widział Pan on ją tutaj kiedyś? I tak Panie Targer. Pójdziem z Wami na Skałę. Raz, że droga nam tam tędy wypadnie a dwa trochę nas ten nasz kompan zaintrygował.
- Dobrze już dobrze. Zresztą i ja też Wam pomocy udzielę. Z pismem najstarszego posłać muszę. Droga niekoniecznie przez Skałę będzie najkrótsza ale za to w kompanii. A na szlaku zawsze w kompanii lepiej, co nie? - Cecil rozejrzał się po zgromadzonych.
- To co? Pojedli popili to czas by się zbierać. Znaczy nie ponaglam Was ale jak chcecie na noc w jakim spokojnym miejscu stanąć to radziłbym Wam się wybrać już teraz. Zbiórka przy bramie. Idę listy pisać.

Szykujcie się do odjazdu. Sprawdźcie ekwipunek. Uzupełnijcie go jak potrzeba. Zagadajcie jeszcze o coś jak chcecie. I o. Aaaaa i pisząc odpisy uwzględnijcie to, że przy bramie pojawił się koń półefki. Bez jeźdźca.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 23 Maj 2017, o 11:22

Sam pogrzeb, choć skromny był bardzo przygnębiający. Szczególnie Targer, który znał gnoma, musiał to odczuć, choć nie pokazywał tego na zewnątrz, tak przynajmniej myślał Strehlen. Po ceremonii Cecil wyprawił obiad, jednak nikt specjalnie nie miał ochoty na jakieś głębsze rozmowy, dopiero po skończeniu posiłku kompania poruszyła temat wyprawy.
- Jaśnie Cecilu bez zapłaty nie lza. Dużo dobrego zaznaliśmy u pana, a trochę wygląda tak jakbyśmy kłopot ściągnęli. Za ladą zostawiłem skromny mieszek, parę orenów zawsze się przyda, tym bardziej że zima idzie. - odparł cicho Farst, mając nadzieję, że chociaż w jakimś stopniu zrekompensuje krasnoludowi wydatki.
- Dobrze prawicie, że w kompaniji będzie raźniej. Kto wie czy nie spotkamy jakiś monstrów na szlaku, a i sam chętnie posłuchałbym więcej o owej Wisielczej Skale. Cóże tam takiego, że każdy głos ścisza na wspomnienie o niej? Toć w Temerii samosądów nie brakuje, to i wiesza się ludzi i nieludzi w różnych miejscach. - kontynuował szlachcic, licząc, że ktoś uroni rąbka tajemnicy - Co do wyprawy, jakżem mówił, rad byłbym gdybyśmy jakiś suchy prowiant dostali i bukłak gorzałki. Dobry krasnoludzki chleb potrafi w szlaku i dwa tygodnie wytrzymać bez pleśnienia.
Strehlen liczył na to, że dobrotliwy Cecil nie puści ich na szlak bez jedzenia, w końcu sam miał także interes w wyprawie. Gdy wysłuchał co inni mieli do powiedzenia, wyszedł przed gospodę, gdzie pachołek już szykował jego karego ogiera. Koń wydawał się bardziej wypoczęty niż właściciel, widocznie stajenny dobrze go napoił i owsa posłał. Były arystokrata cenił takie zajazdy, w których nie szczędzili na gościnności i życzliwości.
- Dobrze się z nim obchodziliście młodziku, masz tu dwa oreny, a nie wydaj na głupoty. - rzekł Farst, gdy jego wzrok powędrował ku bramie - Ki czort? Co to za szkapa? Czy aby to nie koń tej elfki? Tylko gdzie jeździec? Panie Cecilu, mości Thiracu, waszmościowie a wyjdźcie z oberży! Chabeta wróciła, bez właściciela, jeszcze tego brakowało, żeby i ta elfia pani zaginęła...
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 23 Maj 2017, o 20:59

Pogrzeb był krótki i cichy, zapewne grób gnoma, niedługo zapomnianym zostanie. Wszystko przemija, on też. Teraz jednak trza się cieszyć życiem póki jest. Wspomnienie Wisielczej Skały trawiło najwyraźniej umysł mężczyzny, bowiem od czasu do czasu brwi marszczył jakby próbując sobie coś przypomnieć, niestety jedyne co osiągnął to przeraźliwy wyraz twarzy. Z takim to smutnym nastawieniem siadał do posiłku, do czasu aż okazało się że Cecil stawia.

Jako że śniadanie jakoś pominąć się zdarzyło, tedy Thirac de Brugge to niedopatrzenie darmowym obiadem nadrobić raczył. Technicznie rzecz biorąc trzema obiadami, dla rodziny, z dziećmi. Nie zważając zbytnio na spojrzenia karcące, ni odgłosy mlaskająco-siorbające dobywające się z rejonów paszczy czarodzieja. Żarł on bowiem za trzech. Resztki obiadu nie miały szans w starciu z apetytem olbrzymiego mężczyzny, co wrażliwsi zafascynowani patrzyli na żerowisko, bardziej zaradni starali się uratować co się da z zasięgu Thiraca. A zasięg ramion miał stanowczo za duży. W końcu beknął głośno i opadł na krzesło. Nic tak nie poprawia humoru człowiekowi jak pełny żołądek, i za darmo bo przecie Cecil coś tam przebąkiwał, że stawia. Prawie już zapomniał o smutnej uroczystości która miała miejsce przed obiadem.

Odpoczywał właśnie sprawdzając czy aby jemu nic nie zginęło. Niestety stan ekwipunku był równie żałosny jak wcześniej. Nawet bardzo zdesperowany złodziej nie pokusiłby się o okradanie Czarodzieja, no dobra miał orena od węglarzy, zawsze to jakaś kasa. Kij a raczej potężna laga, również był na swoim miejscu. Nie miał wielu rzeczy tedy pakowanie i ogarnięcie zdało mu się chwilą. Już miał się zbierać do wyjścia gdy dobiegł go głos szlachcica.
- ...Panie Cecilu, mości Thiracu, waszmościowie a wyjdźcie z oberży! Chabeta wróciła, bez właściciela, jeszcze tego brakowało, żeby i ta elfia pani zaginęła...
Zgięty w pół przeszedł przez niskie drzwi powoli się prostując. Dopiero kiedy upewnił się że ma nad głową niebo odważył się wyciągnąć na pełną wysokość. Rzeczywiście, koń elfki wrócił do zajazdu, bez elfki. Nie dobrze to wróżyło. Pamięć czarodzieja po raz kolejny okazała się przydatna.
- Rolf!!
Koń zastrzygł uszami na dźwięk swego imienia i ostrożnie przykopytkował do wołającego go mężczyzny. Ten pogładził zwierzę po głowie drugą ręką sprawnie chwytając za uzdę.
- Spokojnie młody, co tam się zdarzyło, wystraszyłeś się?
Przemawiał do zwierzęcia spokojnym kojącym głosem. Gładząc je równocześnie po szyi. Siodło całe, niepokrwawione, derka również czysta. Brak śladów walki, czy spalenizny. Juki wyglądały na nietknięte. Zatem bandyci czy jakiś potwór odpadali. Chyba że dziewczyna zsiadła by z konia. Thirac popatrzył w mądre oczy zwierzęcia.
- szkoda że nie mówisz Rolf.
Głośniej zaś dodał przekazując konia stajennemu.
- Przechowajcie dziewce konia, a nuż się zgłosi. Najwyraźniej spłoszył się i uciekł. Nie ma ani krwi, ani żadnych obrażeń. Pewnie jak wyruszymy znajdziemy gdzieś naszą piękną.
Zwrócił się do szlachcica, stojącego w towarzystwie krasnoludów. Sięgnął ręką po oparty koło drzwi kostur, i plecak poprawił lekko go podrzucając. Gotów był do drogi, ręka zawędrowała do kieszeni znajdując w niej trzy bryłki węgla drzewnego, tak, był gotów.
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 26 Maj 2017, o 17:50

Nikt nie wygłosić mowy na pogrzebie. Gareth odszedł cicho, tak jak żył cicho, w swoim warsztacie. Nie spoczął jednak wśród skał, miejscem jego spoczynku został płytki rów za karczmą. Targer w ciszy postanowił, że on nie zapomni przyjaciela. Wszak to przez niego biedny gnom umarł. Krasnolud wiedział, że to wspomnienie będzie go dręczyć przypuszczalnie już do końca życia.
Cecil wystawił stypę. Targer nie odzywał się ani słowem, jadł i pił mechanicznie, tak jakby zamiast mięśni miał jeden ze swoich mechanizmów. Jadł i myślał, dokąd los wyznaczył mu ruszyć. Dobrze chociaż, że nie będzie szedł sam. Dziwnie jednak będzie, zazwyczaj jednym z towarzyszy był Gareth...
Nie, dość.
Targer musiał teraz skupić się na odszukaniu szwagra. Musiał żywić nadzieję, że Fergus jest gdzieś tam, wciąż żywy, nawet pomimo tego, jaka reputacja otaczała Wisielczą Skałę. Krasnolud bez słowa wstał od stołu i poszedł sprawdzić, czy wszystko ma gotowe. Wprawdzie był spakowany, wszak nie wiedział kiedy szwagier zastał by go w karczmie i musiał być gotów w każdej chwili, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Sprawdził kuszę, sprawdził zawartość kieszeni i skrzyń które muł miał ponieść. Amunicja, dryjakwie, prowiant, aparatura, wszystko na swoim miejscu. Kończył już przygotowania, gdy usłyszał krzyki na dole. Okazało się, że to koń elfki powrócił. Targer wyszedł, bez słowa minął czarodzieja, który zajął się rumakiem, i wyprowadził ze stajni muła, którego oporządził już wcześniej, teraz tylko zapakował wszystko. Poprawił toporek, kuszę zarzucił na plecy, poprawił kołczany przy pasie, poruszał rękami, by kamizelkę lepiej ułożyć.
Stanął przy bramie, trzymając muła za uzdę. Był gotów do drogi.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 26 Maj 2017, o 23:25

Przygotowania do drogi nikomu nie zajęły specjalnie dużo czasu; większość podróżnych była praktycznie gotowado natychmiastowego wyjazdu. Najdłużej grzebał się posłaniec Cecilia. Młody krasnolud imieniem Paulie zdawał się być zaskoczony decyzją ojca, ale bez słowa - i w pośpiechu - kompletował swój ekwipunek na drogę.
Było wczesne popołudnie gdy kompania opuściła gospodę i zaczęła schodzić górską drogą z przełęczy w dolinę. Według słów myśliwych i oddelegowanego krasnoludzkiego posłańca, który jakby na siłę chciał udowodnić swoją wartość, musieli dojść do jeziora leżącego w samym sercu doliny i tam, na rozstajnych drogach, odbić w prawo i na nowo zacząć się piąć w górę by trafić w końcu na drogę wiodącą na północ w stronę serca Mahakamu. Droga ta była trudna choć dało się dzięki niej skrócić podróż z Carreras do krasnoludzkich hut i kuźni. Myśliwi (i Paulie) zgodnie jednak mówili, że podróż po tak intensywnych opadach może się przeciągnąć i zająć nawet cztery godziny. Wszystko miało zależeć od tego w jakim stanie była droga na Wisielczą Skałę. A patrząc na kałuże zalegające na podwórzu gospody i przed jej bramą podróżni mogli śmiało zakładać, że droga na pewno się przeciągnie.
Początkowo droga biegła niemalże idealnie ze wschodu na zachód potem jednak - w miarę jak schodzili coraz niżej - zaczynała kluczyć i wić się serpentynami szukając sobie najłagodniejszego zejścia wzdłuż stoku.

Myśliwi szli na przedzie i prowadzili ze sobą dwa konie objuczone skórami. Konie były małe, ale krępe i wytrzymałe; idealnie nadawały się do podróży po górskich wertepach. Za nimi podążał Targer, prowadzący swego muła. Potem był Paulie i idący za nim Thiracc. Pochód zamykał Strehlen, który jako jedyny był w siodle.
Szli głównie w milczeniu ograniczając komunikację do niezbędnego minimum. Jakoś nie spieszyło się wszystkim do dłuższych i głębszych rozmów a próby Paulie'go związane z omawianiem pogody wszyscy zgodnie komentowali ciszą. Ani to niczego nie wnosiło do ich życia ani też nie czyniło podróży lżejszą. Tym bardziej, że im dalej byli od gospody tym bardziej wzrastał w nich niepokój. Nikt nie potrafił tego określić ani nazwać precyzyjnie, ale dziwna, złowroga atmosfera była faktem i udzielała się wszystkim. Nawet gadatliwy Paulie w końcu się zamknął i bacznie przyglądał drzewom, które ciasno przylgnęły do drogi.
Przyroda nie dostarczała podróżnikom powodów do zmartwień. Niebo lśniło swym czystym błękitem, wiatr przegnał resztki chmur a potem sam zelżał, słońce zalewało swym ciepłem dolinę a drzewa mieniły się kolorowo jakby urządzały przechodzącym pokaz swej urody. Śpiew ptaków był niemalże sennie kojący i tylko pojedyncze, niesione leśnym echem, krucze "kraaaa" kładło się czarnym cieniem na tym pięknym obrazie górskiej jesieni.
W pewnym momencie - będą już dobrą godzinę w drodze - od czoła maszerującej kolumny dało się usłyszeć wołanie myśliwych.
- Coś leży na drodze! To chyba ciało! Jeleń! Martwy!
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 29 Maj 2017, o 20:29

Kompanija ruszyła traktem, w atmosferze zdecydowanie ponurej. Farst zamykał pochód, bacznie obserwując horyzont, niejednokrotnie spoglądając także za siebie. Szlachcic mimo ukrytej piersióweczki z gorzałką, nie sięgał po nią, choć miał na to wielką ochotę. Wolał jednak zachować trzeźwość umysłu, kto wie co czekało ich w leśnej gęstwinie. Po kilkudziesięciu minutach, Farhen zaczął słyszeć jakiś głos. Początkowo myślał, że to ktoś kto zboczył ze szlaku, jednak nikt inny na to nie reagował. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to wszystko rozgrywa się jakby w jego głowie. Dawny arystokrata, choć za kołnierz nie wylewał, to zdecydowanie stronił od fisstechu, więc nie miał pojęcia skąd owe halucynacje.
- Waszmości Thiracu, pozwólcie no na chwilę. - zawołał poganiając nieco wierzchowca, by zrównać się z magiem - Jeno dziwną przypadłość mam, od razu zapewnić pragnę, żem nie wariat, ani powsinoga. Otóż od wczoraj słyszę głos tego zaginionego myśliwego, choć inni powiedzieli że on niemowa. Dziwne to i wzbudza we mnie niepokój, a jestem pewien że to nie efekt wypitej wczoraj gorzałki. To coś mówi, że chce mną zawładnąć. Nie macie jakiegoś wisiorka z dwimerytu albo jakiejś rady bądź czarów na takową przypadłość?
Farst miał nadzieję, że mag będzie mógł mu pomóc. W świecie niejedno widział i nigdy nie kpił z diabelskich mocy, na które miecz nie zawsze był skuteczny. W międzyczasie gwar podniósł się z przodu karawany, gdy myśliwi zasygnalizowali odnalezienie truchła jakiegoś zwierza. Był to znak, że należało wzmóc czujność.
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 29 Maj 2017, o 22:53

Maszerował dziarsko, buty miał wygodne brzuch pełen, pogoda była w sam raz, nie za zimno nie za gorąco. Żyć a nie umierać. Wspomnienia usmażonego gnoma powoli znikały a największym zmartwieniem stał się gadatliwy krasnolud. Niewiarygodne, ale pokurczowi gęba się nie zamykała. A to biadolił na brak czasu na przygotowanie i wymarsz niezapowiedziany. Oczywiście jak już się upewnił, że tatko nie usłyszy. A to na kałuże i pogodę, a to na węglarzy...

... płomienie ogarnęły niewielką postać z sykiem przebijając się przez kolejne warstwy odzieży. Głowa buchnęła gwałtownie niczym snop siana zaś jej właściciel miast gaworzyć radośnie skłaniał się bardziej ku rozpaczliwym wrzaskom i skowytom. W końcu rzucił się w kałużę krzycząc głośno "pomocy" zaś Tomasz nie omieszkał mu jej udzielić zadeptując płomienie, skutecznie zadeptując płomienie, krasnoluda i swój gniew...

- ...pozwólcie no na chwilę...

Z marzeń wyrwało go wołanie Szlachcica, mężczyzna podjechał do przodu zwracając się bezpośrednio do Czarodzieja. Ni jak nie można go było zignorować, zatem uniósł pytająco głowę nie przerywając marszu.
- słucham dobrodzieju.
Szlachcic wyłuszczył sprawę. A sprawa wyglądała kiepsko, nie on jeden miał sny. Niepokojące było to, że sny owe i głosy do tego samego kusiły, ku zagładzie wiodły. Thirac zrobił jednak wszystko by nie dać po sobie poznać zmartwienia. Nie było to jakoś szczególnie trudne bo mordę miał krzywą od urodzenia. W dodatku łypał spod kaptura co i rusz spoglądając na drogę. Tedy jego zmieszanie mogło ujść uwadze szlachcica.
- "Dlaczego zawsze wszyscy biegną w stronę mrożącego krew w żyłach krzyku? - Rzecze święta księga. - Przecież to wbrew rozsądkowi.

Czarodziej zwrócił się ku szlachcicowi, tym razem patrząc mu prosto w oczy, mimo konia różnica wysokości nie była zbyt duża. Tedy i liczył że na obliczu człowieka jakowyś znak dostrzeże.
- Nie tylko waszmość dziwne sny miewa, nie tylko waszmość. Coś wzywa do wisielczej skały, Coś groźnego. Półelfka nie bez powodu tak szybko samopas pognała. - Thirac schwycił za uzdę konia szlachcica zatrzymując go lekko z tyłu, tak by rozmowy nie mogła reszta kompanii ich słyszeć.
- Rozsądek i wiara jedyną obroną. Niezależnie w co waść wierzysz, nie słuchaj głosów. Na manowce cie zwiodą ku zatraceniu. Żadna magia nad umysłem władzy mieć nie będzie jeśli człek rozum swój ma i jemu wierzy. Żadna. Iluzje, zobaczysz, usłyszysz ale nie poczujesz.
- Tłumaczył cierpliwie Thirac swoim teatralnym szeptem. Argumentami starając się trafić w przekonania swojego rozmówcy.
- położenie czaru trudne jest a zawsze któryś ze zmysłów zdradzi mistyfikację. Strzeż się, a rozum zachowasz.
Puścił uzdę konia w samą porę by głosy z przodu usłyszeć. Thirac spojrzał w kierunku z którego dochodziły hałasy, i jeszcze raz podkreślił wagę swej wypowiedzi.
- nie amulet z dwimerytu, a rozum i rozsądek tarczą i obroną.

Wiedział, że to nieprawda, lecz nic zdziałać nie mógł. Skoro sam się uchronić nie potrafił to tym bardziej szlachcicowi nie pomoże. Jakaś potężna siła kazała mu wręcz iść na Wisielczą Skałę, a skoro iść musiał, to mógł się na nieznane szykować. On miał sny, Szlachcic miał sny, Półelfka i reszta też pewnie miała, stąd nagła decyzja Cecila o wysłaniu gaduły, stąd zaginiona blondyna. Cokolwiek czekało, nie podda się łatwo. ani tez nie ucieknie, bo dokąd spierdalać przed przeznaczeniem. Jak mówi jego święta księga: "Przeznaczenie rzeczywiście jest ważne, ale ludzie mylą się sądząc, że nimi kieruje. Jest odwrotnie."
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 30 Maj 2017, o 21:11

Droga mijała spokojnie, jeśli chodzi o sytuację wokół, ale nie można było jednak powiedzieć tego o atmosferze utrzymującej się w grupie wędrowców. Chyba to fakt, że zmierzali wszyscy do owianego złą sławą miejsca sprawiał, że wszyscy zachowywali się tak jak gdyby szli przez wrogie terytorium. Choć początkowo wysłannik Cecila, niejaki Pauli próbował nawiązać konwersację, to nikt nie zdecydował się pojąć rozmowy i ostatecznie drugi krasnolud również zamilkł. Wszystkich pochłaniała obserwacja otoczenia oraz własne myśli. Tak jak i Targera.
Krasnolud myślał, analizował ich położenie, by opędzić się od świeżego wciąż bólu. Gdy tak myślał, usłyszał dziwny głos, mówiący… w jego głowie! Dziwne, naprawdę. Fenomen ten zastanowił go niepomiernie. To nie było naturalne, krasnolud nigdy wcześniej nie miewał takich objawów, a nie sądził, by pod wpływem bólu po śmierci przyjaciela zwariował. Gdy tak nad tym rozmyślał, doszła do jego uszu rozmowa między szlachcicem i czarodziejem.
- Paulie, poprowadź muła przez moment – zwrócił się do drugiego krasnoluda Targer, po czym zwolnił, by znaleźć się obok czarodzieja.
- Usłyszałem waszą rozmowę, waszmościowie. Myślę, że i mnie ona dotyczy. Ja również usłyszałem głos w swojej głowie. Głos proszący o pomoc. I przestrzegający, żeby nie pozwolić zbliżyć się do niego „im” to chyba tej grupie, a w szczególności o jednej z osób. Boi się kogoś tu. Twierdzi, że moja rodzina z nim jest i są bezpieczni.
O tym, że głos przestrzegał go przed ufaniem tymczasowym towarzyszom krasnolud nie wspomniał. Nie było to konieczne, wszak nie znał swych obecnych towarzyszy w ogóle praktycznie. Tym bardziej jednak nie wiedział czym mógł być ten głos. Jak to się zwało? Telepatia? Czy przypadkiem któreś smoki nie miały takich możliwości? Albo wampiry? Coś mu się kiedyś obiło o uszy.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 31 Maj 2017, o 08:30

Myśliwi podeszli do jelenia i zaczęli go oglądać komentując między sobą znalezisko. Byli odrobinę zawiedzeni tym, że Targer, Thirac i Strehlen nie wykazywali takiego samego zainteresowania martwym zwierzęciem co oni.
- Ładne rzeczy Panie Paulie, co? Taki jeleń... - rzucił Herbolth do posłańca Cecila chcąc zagaić jakąś rozmowę. Rozmowę w trakcie której mógłby pochwalić się swoją łowiecką wiedzą.
- Eeee... - Paulie nie zdążył powiedzieć nic mądrzejszego, bowiem muł szarpnął głową nerwowo prawie wyrywając z ręki krasnoluda rzemień za który czworonóg był prowadzony. Podobnie nerwowy zrobił się koń Strehlena.
W tym też momencie przez las przetoczył się szyderczy zaśpiew kruka. Leśne echo sprawiało, że ptak zdawał się być jednoczenie blisko i daleko. Thirac, Targer i Strhlen zgodnie poczuli, że ktoś ich obserwuje.
Kliknij, aby zobaczyć wiadomość od Mistrza Gry
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 2 Cze 2017, o 20:49

Wiatr zaszeleścił w listowiu, a może to tylko skrzydła ptaka drącego się gdzieś w pobliżu. Nie wiedział, nie był pewien, niczego ostatnio nie był pewien. Sprawa zaczęła mu coraz mocniej śmierdzieć. Każdy miał sny, każdy prócz niego się do nich przyznał. Miał pewność że cokolwiek ukrywa się na Wzgórzu, jest kurewsko groźne. Olbrzym zmarszczył brwi, pod solidnym kapturem. Nie trza było być magiem by wyczuć, że ktoś lub coś ich obserwuje. Na bandytów raczej nie było co liczyć zatem...

- Panie Herbolth, ładny jeleń, może by tak trochę mięsa z niego wykroić. Na kolację jak znalazł. Mag poklepał się rubasznie po brzuchu bardziej na pokaz niż z rzeczywistego głodu. Wszak wyżarł pół zapasów Cecila. Objął ramieniem Myśliwego wiodąc go ku zwierzynie
- ktoś nas obserwuje. szepnął wprost w ucho mężczyzny. Znacznie głośniej zaś zadudnił.
- Jeno się upewnijmy czy z jakowejś choroby nie sczezł, bo w krzaki mi się łazić nie widzi.
- Ran żadnych nie ma
- z czegoś innego paść musiał.
- oczy wytrzeszczone, jęzor wywalony ze zmęczenia może.


Myśliwi debatowali nad truchłem, jednak słowo Maga prześlizgnęło się między uszami. Utkwiło w umyśle i skryło się z tyłu głowy, oczy żywo zaczęły przetrząsać okolicę, dłonie pozostawały w pobliżu broni. Jeleń zdechł z bliżej nieznanych przyczyn, rozcięli truchło i zajęli się wycinaniem mięsa. Mag zaś zwrócił się w stronę towarzyszy, oczy uważnie spozierały oceniając, szacując i mierząc.
- Umysł naszą ostoją, tak by omamić się nie dać. - powtórzył cicho a na głos zawołał - bywajcie towarzysze, jak tylko myśliwi skończą możemy ruszać w dalszą drogę, trzeba nam przemyśleć sprawę, najwyraźniej sny to nie przypadek. Przyczyn może być wiele, telepatia, zioła, wyobraźnia Hej Paulie tobie też coś się śniło niezwykłego?
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 4 Cze 2017, o 00:36

Dziwne. W lesie panowała ciężka atmosfera, i nie chodziło o wilgoć po deszczu. Targer wzdrygnął się, gdy zakrakał kruk. Było to jakoś... złowieszcze. Jakby ptak widział w nich już tylko trupy. A do tego Targer czuł, jakby ktoś na niego patrzył. Tak jak w warsztacie wiedział, że ktoś wszedł, nawet jeśli żaden ze zmysłów mu tego nie przekazał. Muł krasnoluda zrobił się też nagle niespokojny, Targer automatycznie złapał za wodze, które wyślizgnęły się z ręki Pauliego. Kolejna dziwna rzecz, w pobliżu nie było nic, co mogłoby spłoszyć zwierzę, choć z drugiej strony byli w lesie, mógł zostać jakiś zapach na drzewie czy coś... Targer nie bawił się w domysły, nie znał się na takich sprawach, od tego byli myśliwi. A myśliwych zainteresował leżący na drodze trup jelenia. Truchło również niezwyczajne, bo bez wyraźnych ran i obrażeń. Mag zaproponował, żeby zwierzę pokroić na mięso, co też uczyniono, choć po jego słowach myśliwi jeszcze bardziej niespokojni się zrobili, jeśli to w ogóle możliwym było. Mag zaś zagadał znowuż o snach i głosach, tym razem na cel biorąc Pauliego. Drugi krasnolud nieszczególnie miał ochotę mówić.
- Nie. Rzadko mi sie coś śni. Poza tym to dość intymne pytanie prawda? Nie każdemu o snach będę opowiadał. - Paulie jest wyraźnie zawstydzony tym tematem. Cokolwiek mu się śni, jest dla niego bardzo osobiste. Targer zignorował drugiego krasnoluda, skoro nie ma ochoty mówić to trudno, za to do myśliwych się zwrócił:
- Mówicie, imć Herbolth, że nie wiecie jak jeleń zginął? A jak sądzicie, co mogło zwierzaki nasze przestraszyć, żeby się nam wyrwać chciały?
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez David Turoug » 4 Cze 2017, o 23:22

Szlachcic wysłuchał rady czarodzieja, choć jego słowa nie były tym czego oczekiwał. W gruncie rzeczy był rozczarowany postawą maga, jednak nic na to nie mógł poradzić. Wzruszył jedynie ramionami i sięgnął za pazuchę po piersiówkę z gorzałką. Jak mawiał jego dziad "na frasunek najlepszy trunek" i tą też metodę postanowił zastosować.
W międzyczasie grupa zaczęła rozprawiać nad truchłem jelenia, choć Farstowi niespecjalnie spieszyło się do posiłku. Gdzieś w oddali, a może wcale nie, po lesie przebiegło szydercze krakanie. Wredne ptaszysko, jakby naśmiewało się z okoliczności, w jakie zamieszana była cała karawana. W końcu inicjatywę próbował przejąć jegomość Thirac, kierując rozmowę na mary senne, które prawdopodobnie dotyczyły wszystkich zebranych.
- Koszmary, koszmarami waszmościowie, lecz jakoś to miejsce wzbudza we mnie niepokój. Im szybciej ruszymy, tym lepiej dla nas, a śmierć jelenia niepewna, na mór jeno padł albo inne świństwo. Cecil prowiantu nie pożałował, truchło radziłbym ostawić. - rzekł pewnym tonem Strehlen - Coś w krzakach rzeczywiście sadowić się musi, ogier mój także niespokojny, choć przywykł do różnych widoków i wrażeń.
Szlachcic sięgnął ku rękojeści miecza, by zobaczyć, czy łatwo wychodzi z pochwy. Gdy upewnił się, że wszystko w porządku, począł baczniej spoglądać poza ścieżynę, w poszukiwaniu zagrożenia. Na razie jednak nie dostrzegał ani zwierzyny, ani zbłąkanych podróżników, ani stworów.
- I jak mości panowie, naradzili się nad jeleniem? Kto wie, może ma to coś wspólnego z tą zaginioną elfką. Bez wierzchowca, daleko zajść nie mogła, nadzieję mieć trzeba, że cała będzie. - dodał Farst, bacząc w las - Przesądny nie jestem, ale oby Prorok Lebioda był dla nas łaskawy!
Image
Awatar użytkownika
David Turoug
Administrator
 
Posty: 5312
Rejestracja: 28 Wrz 2008, o 01:25

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 5 Cze 2017, o 09:37

Myśliwi wstali od jelenia i odciągnęli go za nogi w krzaki.
- Rację macie Panie Frast. - Rzucił Herbolth rozglądając się po kompanii.
- Mięso zdrowe a młode i bez robaków pewnikiem ale jednak zwierz padł z czegoś. Moglibyśmy go skroić tu. Skóra prawie nie ruszona nadała by się. No ale ani nam czasu teraz ani miejsca na to. No i jednak dziwne to. Jak żyję i łowię za zwierzyną, czegoś takiego, żem nie widział.
- Jak "prawie" nie ruszona? - zapytał Paulie. - Co to znaczy? Nie widzę, żadnych ran.
Herbolth uśmiechnął się jakby tryumfalnie.
- Ano może nie widać tego od razu, ale to i nie dziwię się. Wprawionego oka trzeba. Zważcie na to... - wskazał na ciało rogacza. W pierwszej chwili nie dostrzegli tego co chciał im pokazać myśliwy.
- No tu patrzcie. Widzicie? - Herbolth uklęknął przy ciele i odsłonił odrobinę sierść zwierzęcia. Dwie pionowe ranki nie były zbyt okazałe. Ot, głębsze draśnięcia. Było w nich jednak coś podejrzanie symetrycznego.
- Panie Targer... a bać się zwierzaki mogę tego co te rany zrobiło. Bo na zwykłe skaleczenie to mnie to nie wygląda.

Magneta - parę godzin wcześniej
Jechała drogą w dół przełęczy. Dolina otwierała się przed nią powoli i coraz bardziej zagłębiała się w mglisty liściasty las. Mgła była zimna i mokra; Magneta czuła jak jej podróżne ubranie w szybkim tempie staje się wilgotne i mało przyjemne. Okolica była dziwnie cicha i jakby opustoszała. Nie słyszała żadnego ptaka, nie dostrzegła, żadnego zwierza. Nawet pajęczyny oblepione girlandami kropel były puste; nie czekał na nich żaden pająk.
Podzwanianie jej ekwipunku i końskiej uprzęży nie niosło się po lesie. Było dziwnie stłumione a jednocześnie przesadnie głośne. Półelfka miała wrażenie, że została sama na świecie. Ona, las, mgła i wiatr który szumiał w koronach drzew.
Wtedy - zupełnie nagle - dostrzegła, że z mgły po jej prawej stronie wybiegł mężczyzna ubrany w ciemny strój. Miał w ręku łuk i zmierzał szybko w jej stronę. Magneta była zupełnie pewna, że był to myśliwy z gospody Cecila. Jego stopy ledwo dotykały ziemi, a w ruchach było pełno nadnaturalnej gracji i szybkości. Mężczyzna obnażył kły.
"Nareszcie. Robiłem się głodny". - usłyszała w swojej głowie głos.
Ruszyła z kopyta; koń jakby tylko czekał na znak Magnety. Pojawienie się myśliwego wyraźnie wprawiało go w niepokój. Momentalnie przeszła w galop wstając na strzemionach. Pomknęła przed siebie najszybciej jak umiała a mimo to wciąż czułą, że myśliwy ją zaraz dogoni. Uchylając się przed gałęziami spróbowała obejrzeć się za siebie. Mężczyzna stał na drodze i z każdą chwilą stawał się coraz mniejszy. Zaniechał pościgu.
"Jak ciekawie. Jak dobrze." - kolejny raz usłyszała jego głos w swej głowie. A był tak wyraźny jakby szeptał jej to na ucho siedząc razem z nią w kulbace.
Obejrzała się raz jeszcze, ale już go nie było. Zniknął.
Wtedy usłyszała głośne pojedyncze "kra" jakie wydobyć z siebie mógł tylko kruk. Niosło się echem po lesie. Choć Magneta zastanawiała się czy nie słyszy go w swej głowie.
Pędziła przed siebie oddalając się od przełęczy.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BE3R » 5 Cze 2017, o 23:19

Mag zdawał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze coś tu kurewsko mocno nie grało, po drugie, ślady na jeleniu przypomniały mu o opowieściach które słyszał za gówniarza. W Akademii takimi zabobonami głowy sobie nie zawracano, a przynajmniej nie w pierwszych latach. Gdyby zamiast się bawić ogniem za czytanie w bibliotece się wziął... Skupił umysł starając sobie przypomnieć co też o wampierzach słyszał. Bowiem ślady jak raz wydawały się mu na wampira wskazywać.

***

- Wampierz nocą do izby się zakrada, na ludzi senne koszmary sprowadza - bajał starszy gromadzie dzieciaków siedzących z otwartymi gębami. - A kiedy się kto z tych koszmarów obudzi tedy na pole wyjść pewnikiem pragnie. A ino próg przekroczy Wampierz na niego spada i krew wszystką wypija, jeno dwie dziurki w szyi po kłach ostawiając.
- Aaaaa
- najmłodsza dziewczynka schowała się za misiem, no prawie misiem, twór z pakuł, płótna i sznurka zwał się pan Bazyl, i z grubsza przypominał misia. Patrzył teraz na przerażoną dziewczynkę która lada moment miała się rozpłakać, inne dzieciaki także powstrzymywały łzy. Jak nic zaraz izbę wypełni chóralne wycie. Dziad najwyraźniej wyczuł temat, bo mocnym głosem zagaił.
- Ale wampierz nie taki mocny jak się zdaje. Bo do dom nieproszony wejść nie może. Świętych symboli się boi. A jak kto go kołkiem przeszyje to na bank ducha wyzionie. Jeno jest na wampierza jeden i najpewniejszy sposób.
- łeb mu uciąć,
- Spalić!!
- czosnku mu dać coby zdechł.
- Nająć wiedźmaka drogie dziadki, bo do tego on stworzony jest.
- Dziadku a skąd wiemy, że wampierz się zaczaił?
- Bo zwierz wszelaki nerwowy jest, i jeno koty się go nie boją ino syczą i bić się chcą.


***

Popatrzył na ranę na jeleniu, mądrą minę przy tym robiąc, westchnął ciężko niczym miech kowalski ponownie się prostując i okolicę przepatrując spode brwi przypalonych. Ręka odruchowo do kieszeni zmierzyła, jedną z bryłek odnajdując. Już czas.
- Jeśli to wampierz, a na to ślad wskazuje, to ubić go najprościej wiedźmaka najmując. Zna któryś wiedźmina? A może mieczem srebrnym pan szlachcic włada przypadkiem. A może pan wynalazca ma jakieś oleum w sam raz do odpędzania nieumarłych zdatnego? Bo jeśli nie...
Mężczyzna uśmiechnął się krzywo spoglądając na wyprostowanego w siodle Frasta. Z góry spojrzał na drepcącego krasnoluda, i kolejny raz na okolice. Odwrócił się i do wymarszu ponaglać zaczął. Równocześnie do towarzyszy prawiąc.
- Magia może być skuteczna, podobnie jak kołek w serce, ale by czar rzucić czasu trzeba i skupienia, a bestyja najwyraźniej się w mącenie umysłów bawi. Stąd waszmościów dolegliwości. Pytanie czy zdążymy do celu przed zmrokiem dotrzeć, a jak nie obóz nam trza sprawny postawić. Wampierz może nie tylko w dziczyźnie gustować.

W skórzanej rękawicy okrywającej dłoń mężczyzny pojawiła się bryłka węgla. Zapłonęła szybko ostrym łapczywym płomieniem, nie robiąc mu jednak szkody. Czerpał z ognia moc, bez opamiętania, dużo jej nie było lecz starczyło by jęknąć głucho. Krążyła mu w żyłach, pulsowała w skroniach. Na wolność się pragnąć wydostać, ujście w pirokinezie znaleźć. Opanował ją szybko, nagiął swoją wolą. "jeszcze nie czas"
Awatar użytkownika
BE3R
Gracz
 
Posty: 1761
Rejestracja: 27 Paź 2011, o 21:47
Miejscowość: Chorzów

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 8 Cze 2017, o 20:03

- Wampierz? Wampierz powiadacie, mości magu? - Krasnolud brwi zmarszczył, pamięć wytężając. Nie wiedział wiele o tych potworach, tyle co z opowieści oraz co usłyszał kiedyś na uniwersytecie, za to mag wydawał się dysponować pewną wiedzą.
- Nie wiem, czym wampierza ubić można, zatem niewiado mi, czy która z moich dryjakwi skuteczna będzie. Czy na wampierza zadziała kwas, co stal rozpuszcza niczym wosk? Czy może oleum wybuchowe, by rozerwać go na sztuki? Lub ciecz, co płonie gorąco jak piec hutniczy? Mości magu, co rzeczecie?
Targer macał się po kieszeniach nerwowo, choć przecież większość dryjakwi schowana była w kuferku na grzbiecie muła. Tak grzebiąc, ręka jego trafiła na sakiewkę z pieniędzmi. Jak to mag powiedział? "Czy pan szlachcic srebrnym mieczem dysponuje może"? Że srebro na wąpierza?
Garść zacisnęła się na sakiewce, a druga dłoń oparła się na kołczanie z bełtami.
Srebro w końcu każdy nosi przy sobie, jeśli ma choć trochę drobnych.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Quorn » 13 Cze 2017, o 09:45

W TYM MIEJSCU ZAMYKAMY SESJĘ. NIE, ŻEBYM BYŁ ZNIESMACZONY CZY ZASKOCZONY, ALE JEDNAK JAKIŚ ŻAL MAM. DAVID ZNIKNĄŁ, A ZE WZGLĘDU NA KONSTRUKCJĘ SESJI I WYSYŁANE PW ANI NPCOWANIE ANI ZASTĘPOWANIE GO INNYM GRACZEM NIE WCHODZI W GRĘ. WIĘC THIS IS THE END.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się o co chodziło w sesji to proszę:
Thiracc był więźniem Bruxy. Był jego kochankiem i partnerem. Magia Thiracca była potrzebna wampirowi do swoich wampirzych rzeczy (głównie do szerzenia w mahakamie ZŁA, POŻOGI i WYUZDANEJ MĘSKIEJ MIŁOŚCI), a jako, że Thiracc nie był wyszkolonym całkowicie magiem był podatnym celem. Pamiętacie słowa Magnety na początku o spalonych wioskach? To było dzieło Thirraca. A spalony gnom? To też moc Tihrraca. Tak, Thirrac był narzędziem.

Co zatem Thirrac robił w gospodzie i dlaczego nie rozpoznał myśliwego/Bruxy/swego pana? Bowiem na skutek pomniejszej koniunkcji sfer (długotrwałe ulewy i nienaturalne zimno to efekt właśnie tej koniunikcji) udało mu się zerwać więź łączącą z wampirem, udało mu się też osłabić go i zbiec. Stracił przy tym jednak pamięć odnośnie ostatnich dwóch lat swego życia. Bo mniej więcej tyle czasu był we władaniu wampira. Bruxa chciał odzyskać swą własność i ruszył na poszukiwania. Wiedział, że Thirrac nie będzie mógł uciec daleko z drugiej strony jednak nie był w pełni sił i nie mógł tak po prostu na nowo go spętać (żywił się zwierzętami, między innymi tym jeleniem, a swoje tymczasowe schronienie obrał sobie Wisielczą Skałę). Jakkolwiek dzięki Magnecie, która stała się jego super hiper ekstra posiłkiem Wampir odzyskał część sił i dzięki temu stał się potężniejszy.
Wisielcza skała miała być miejscem w którym poznalibyście prawdę i w którym doszło by do ostatecznej konfrontacji i podjęcia decyzji: uciekacie czy podejmujecie walkę z wampirem. Tam też odnaleźlibyście ciało wiedźmina wraz z bronią na wampiry (srebrny miecz znaczy się). I list ze zleceniem na Thirraca. Miałem ogromną nadzieję, na to, że w końcu ktoś zacznie kogoś oskarażać o bycie wampirem. No ale.... Słomiany zapał.

Dziękuję za pogranie. Więcej razy nie dam się namówić. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Quorn
Gracz
 
Posty: 1045
Rejestracja: 2 Lis 2015, o 17:50
Miejscowość: Zakupane

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez Nicciterra » 13 Cze 2017, o 18:08

Łeeee szkoda, że nie dograliście to do końca (chętnie poczytałbym opisy waszych śmierci)
Jednakże, sesja ciekawa i trudna. Mocno ruszyła z kopyta. Potem mnie się umarło i nagle się wszystko zjebało :> (nawet trochę to łechta moje wybujałe ego ^-^)

Jakby liczyć czas gry to zabawa świetna, aż do śmierci :D czyli sesja super! Nie licząc błędów za nieznajomość sagi i paru błędów mechanicznych z mojej strony, sesyjka miała poziom. Węglarze byli mega zabawni, ale też czuło się w powietrzu, że coś zaraz się stanie. Wątek z tego co czytam bardzo ambitny, moje domysły sugerowały że wampir to jedna kwestia, a spalony gnom to druga kwestia, a to jednak było splecione, a magik był seryjnym rzeźnikiem (mnie się zdawało, że miał po prostu ciężką przeszłość i traumy, nie, że nadal praktykuje)

Co do krytyki, mam wrażenie, że zabrakło jakiegoś elementu klejącego losy postaci stworzonych przez graczy (przez jakiś czas dotykała mnie pewność, że każdy się rozejdzie, no mnie się poszło, choć to co zrobiła moja postać fabularnie było mocno przeciwko jej charakterowi. Jest i kara śmierci za tego rodzaju powergaming ^^. Powinna udać się w stronę karawany z podkulonym ogonem, a nie szukać szlachetnie i bohatersko miejsca rzezi). Zadanie te zostało oddane nam, a myślę, że powinno być to mocno zarysowane przez MG, choćby na początek i rozegranie, by scalić postacie w swego rodzaju grupę i nadać im wspólny pęd. Szczególnie, że każdy otrzymywał wiadomości tajne od MG i była kreowana nieufność i podejrzliwość.

Mam nadzieję, że się dasz jeszcze namówić Quorn.
Image
Awatar użytkownika
Nicciterra
Mistrz Gry
 
Posty: 562
Rejestracja: 18 Paź 2016, o 11:39

Re: "Zagubiona droga" - sesja

Postprzez BZHYDACK » 13 Cze 2017, o 18:19

Kurcze, wielka szkoda. Akurat wtedy, kiedy zacząłem się już tak na serio wdrażać w postać (i ta postać mogła wreszcie się wykazać), sesja musiała zdechnąć :-( Ale nie powiem, była bardzo ciekawa, zwłaszcza interakcje między graczami rysowały się ciekawie.
BTW, byłem blisko z tym, że magik ma dwie osobowości :D
Jak coś będziesz ogarniał Quorn, to jestem chętny. Świetna, emocjonalna zabawa.
Awatar użytkownika
BZHYDACK
Gracz
 
Posty: 320
Rejestracja: 18 Sty 2016, o 12:29

PoprzedniaNastępna

Wróć do Archiwum sesji

cron